Z trudem otworzyłam oczy, walcząc z
rozdzierającym bólem głowy. Impreza i wypity poprzedniego dnia
alkohol powoli zaczynały dawać się we znaki. Nigdy nie miałam
mocnej głowy i starałam się nie pić, ale wczoraj była wyjątkowa
okazja. Wczoraj minął równo rok, odkąd jestem z Louisem. Nie był
to był jaki rok, zawsze będę powtarzała, że to najlepszy okres
mojego życia. Zero sprzeczek, kłótni, byliśmy tylko ja i on, my.
Odwróciłam się w stronę śpiącego
chłopaka. Zdziwił mnie fakt, że nie ma go obok mnie, chociaż jest
jeszcze wcześnie, a on zazwyczaj śpi dużo dłużej ode mnie.
Nie zważając na walające się po
podłodze rzeczy wstałam i niechętnym krokiem poszłam do kuchni po
wodę, dużo wody. Widok jaki zastałam na dole nieco mnie zdziwił.
Na środku stołu stała taca z przygotowanym śniadaniem, a obok
niej krzątający się Lou w bokserkach.
- [T.i], już wstałaś – rzekł
nieco zawiedziony i pocałował mnie na przywitanie. - To miało byś
dla ciebie, do łóżka, ale chyba się nie udało.
Miał taką smutną minę, że nie
miałam serca, go tak zostawić. Podeszłam i lekko musnęłam jego
wargi moimi, czując jak przechodzi go dreszcz.
- Dziękuję – wyszeptałam do ucha
i pociągnęłam za rękę, żeby usiadł obok mnie.
Czułam, że jest spięty, jakby
chciał powiedzieć mi o czymś ważnym, ale nie miał odwagi.
Uważnie obserwowałam jego nerwowe ruchy gałek i lekkie trzęsienie
rąk. Z doświadczenia wiedziałam, że to nie będzie nic
przyjemnego, ale nie chciałam na niego naciskać. Po chwili poczułam
jego rękę w swojej. Bezwiednie odwróciłam się w jego stronę.
- [T.i] ja, muszę ci coś powiedzieć
– szepnął prawie niedosłyszalnie.
Położyłam mu rękę na klatce
piersiowej, czując jak przyspiesza mu serce. Nigdy nie spotkałam
się, żeby biło aż tak szybko i mocno.
- Z takim pulsem ludzie nie żyją
kochanie.
Starałam się rozluźnić atmosferę
moim kiepskim żartem, po którym na twarzy chłopaka zagościł
lekki grymas przypominający uśmiech.
- No wyduś to w końcu z siebie.
- Wyjeżdżam. Na pół roku. Mamy
trasę, bardzo chciałbym zostać z tobą, albo chociaż cię tam
zabrać, ale nie mogę. Będziemy w USA.
Wolałabym tego nie usłyszeć. Nie
wytrzymam pół roku bez niego. Bez żadnego spotkania z nim, nie
wspominając już o czułościach, zwykłych dotykach, czy
pocałunkach. W jednej chwili grunt usunął mi się spod stóp.
Spojrzałam na niego z nieopisanym
żalem w oczach. Wiedziałam, że jemu też nie jest łatwo, ale
obwiniałam go o to. Nie mogłam powstrzymać słonych łez płynących
po moich policzkach.
- [T.i], nie martw się. Wiesz, że
cię kocham i wrócę do ciebie, najszybciej jak to będzie możliwe.
To były jego ostatnie tak szczere
słowa skierowane do mnie. Pożegnałam go następnego dnia. Przez
pierwszy miesiąc utrzymywaliśmy kontakt, ale potem powiedział mi,
że znalazł kogoś innego kogo pokochał i co najważniejsze, ma tą
dziewczynę blisko siebie.
Z każdym jego słowem czułam się
coraz gorzej. W jednej sekundzie zawalił mi się cały świat, po
raz kolejny.
Przez następnych kilka tygodni nie
wychodziłam w domu. Całe dnie spędzałam w łóżku płacząc i
wmawiając sobie, że to moja wina, że nie mogłam z nim być. Nie
chciałam nikogo widzieć, nie jadłam, nie piłam. Było mi wszystko
jedno, mogłam nawet umrzeć. Nic mnie już tutaj nie trzymało,
ostatnia osoba, na której mi zależało, pewnie już zapomniała o
moim istnieniu. Mimo tego, jakaś cząstka mnie za zawsze pozostanie
przy niej.
Postanowiłam to skończyć. Wstałam
w poszukiwaniu proszków nasennych. Nigdy nie lubiłam bólu i bałam
się go, więc to wydawało mi się najlepszy rozwiązaniem. Po
chwili ujrzałam ciemność. Nie jestem pewna, czy zdążyłam
połknąć tabletki.
Obudziłam się, widząc niesamowitą
jasność. Byłam w szpitalu, podłączona do różnego rodzaju
aparatów. Ujrzałam uśmiechniętego lekarza.
- Proszę się nie martwić. Jest pani
osłabiona, co jest nie wskazane w pani stanie.
Nie miałam pojęcia o czym on mówi
i o jaki stan mu chodzi.
- Jest pani w ciąży, w trzecim
miesiącu.
To był dla mnie okropny cios, który
oznaczał prawie wyrok.
~ Pół roku później ~
Przemierzałam sklepy, żeby znaleźć
coś, w co jeszcze będę mogła się zmieścić. Miałam tego dosyć.
Nie miałam na nic siły, było mi ciężko chodzić niosąc przed
sobą wielki brzuch. Chciałam, żeby już było po wszystkim, a
szczególnie, żeby nie bolało.
Dziecko postanowiłam oddać do
adopcji, a Lou nie powiedziałam nic. Nie kontaktowałam się z nim,
od chwili, gdy powiedział, że to koniec.
Na nieszczęście musiałam go
spotkać. Szedł smutny, ze spuszczoną głową, nie zwracał uwagi
nawet na fanki, które otoczyły go ze wszystkich stron.
Pech chciał, że podniósł głowę,
gdy stał naprzeciwko. Poznał mnie i właśnie ruszył w moją
stronę. Spanikowana zaczęłam się cofać, ale trafiłam na ścianę.
Nie chciałam z nim rozmawiać.
- [T.i]
Tylko tyle udało mu się powiedzieć,
ale chciał mnie przytulić. Wyrwałam mu się i chciałam uciec. Nie
pomyślałam, że nie powinnam biegać, bo to może mi zaszkodzić.
Chwilę później poczułam rozrywający ból w okolicy brzucha i
zgięłam się w pół. Czułam, że ktoś pomaga mi wstać i usiąść
a potem dzwoni po karetkę.
Zaraz po tym zaczęły się skurcze.
Ten paraliżujący ból odebrał mi zdolność racjonalnego myślenia.
Bez wahania wtuliłam się w siedzącego obok Louisa. Zaczął
głaskać mnie po włosach, co zawsze lubiłam. Robił to aż do sali
porodowej.
Nie wpuścili go chociaż tak bardzo
chciał wejść. Zobaczyłam go dopiero, gdy nasz synek już był na
świecie i leżał obok mnie.
Chłopak nieśmiało wszedł do sali i
spojrzał na dzidziusia.
- Jest podobny, ma twoje oczy.
To były jedyna słowa, na które było
mnie stać.
- [T.i] ja przepraszam. Nie chciałem,
żeby tak wyszło, to wszystko co się wydarzyło to była nieprawda.
Kazali mi znaleźć sobie inną, na miejscu, żeby nie było żadnych
afer. Uwierz mi nie chciałem tego.
Odwrócił się w moją stronę i
spojrzał głęboko w oczy. Widziałam u niego tą szczerość,
której tak bardzo mi brakowało.
- Ja... nadal cię kocham i wiem, że
to moje dziecko.
Wiedziałam do czego zmierza. Za
dobrze go znałam, żeby mógł mnie jeszcze zaskoczyć.
- Możemy spróbować, ale będę
musiała od nowa ci zaufać.
Poczułam delikatny pocałunek
chłopaka na swoich wargach. Zaczęłam żałować, że nie
powiedziałam mu o tym wszystkim wcześniej. Że nie zrobiłam czegoś
od razu, jak mnie „zostawił”. Teraz sprawy mogłyby wyglądać
całkiem inaczej. Ale jeśli wszystko się ułoży, nie będę
żałować, drugiej szansy, jaką mu podarowałam
__________
Poprzednim razem się nie przedstawiłam, więc nadrabiam to tutaj. Jestem OneWay i od tygodnia pomagam w prowadzeniu bloga. Mam nadzieję, że spodobają wam się moje imaginy.
Nie wyszło tak jak chciałam, ale może, nie będzie aż tak źle.
bardzo mi sie podobal naprawde fajnie sie czytalo :) czekam na kolejnego hmm... moze z Niallem ;)
OdpowiedzUsuńStrasznie mi sie podoba ! ;) Czekam na kolejny , i tak jak napisala korba225 moze z Niall'em..? ;*
OdpowiedzUsuńbardzo bardzo fajny!!!!!!
OdpowiedzUsuń