niedziela, 30 czerwca 2013

Imagin Harry część 2


-Mamo idę do Ally!!-krzyknęła Darcy, zeskakując z ostatniego schodka.
Założyła jak zwykle swoje przetarte i brudne od piachu, białe Converse All Star oraz ogrodniczki, pod którymi miała zwykły biały t-shirt.
-Wróć na kolację!-zawołałam zanim wyszła.
Chwyciłam kubek z herbatą i wyszłam na taras. Jak to możliwe, że Harry tak bardzo się zmienił, ale nadal pozostał taki sam? Zaśmiałam się pod nosem na wspomnienie faceta z supermarketu. Że też ja go nie poznałam! To chyba przez tą czapkę i tatuaże. Okulary przeciwsłoneczne też utrudniły mi nieco rozpoznanie jego osoby. Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Niczego nieświadoma poszłam otworzyć.
-Dzień dobry!-w progu stanął uśmiechnięty Harry- Dopiero się wprowadziłem i chciałem poznać sąsiadów. Harry Styles-wyciągnął dłoń.
Patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami. Ja chyba śnię! Stałam jak słup soli i nie wiedziałam co robić.
-Mamo, mogę iść z Ally na lody??!!-do korytarza weszła Darcy.
Pewnie jak zwykle przeszła przez płot i skorzystała z drzwi tarasowych.
-O dzień dobry!-uśmiechnęła się do mężczyzny.
-Cześć! Jestem Harry- skierował dłoń w jej stronę.
-Darcy- uścisnęła go- czy to przypadkiem pan nie zaczepił mnie w sklepie?-zmrużyła oczy, lustrując jego sylwetkę.
Przyglądałam się im obojgu. Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak są do siebie podobni.
-Prawdopodobnie tak. Darcy, może ty mi przedstawisz swoją mamę?-zagadnął z zadziornym uśmieszkiem, patrząc na mnie.
-[t.i]-odpowiedziała, zanim zdążyłam ja się odezwać.
Harry popatrzył na mnie zaintrygowany z dziwnym błyskiem w oku. Już miał coś powiedzieć, kiedy wtrąciłam się do ich rozmowy.
-Miło było cię poznać Harry, ale robi się późno i Darcy musi iść spać. Do widzenia!!-wypchnęłam go i zatrzasnęłam drzwi.
-Mamo, dobrze się czujesz?-zapytała córka, marszcząc brwi.
-Tak.
-To dlaczego powiedziałaś, że idę spać skoro jest 15 po południu?
-Bo tak-odparłam i ruszyłam do kuchni.
Harry
Stałem zaskoczony pod drzwiami domu [t.i]. [t.i], [t.i], [t.i]... Dlaczego tak bardzo przypomina mi moją [t.i]? Odwróciwszy się na pięcie, wróciłem na swoją posesję. To na pewno nie jest ona. Mama mówiła, że znalazła kogoś, wzięła ślub i  wyprowadziła się do Stanów, więc co miałaby tu robić? Jednak Darcy... nie oszukując jest podobna do mnie. Chyba mam jakieś zwidy. 
***
-Darcy!-zawołałem do dziewczynki, idącej chodnikiem.
Popatrzyła na mnie i uśmiechnięta pomachała mi. Zbliżyłem się do niej.
-Masz wolną chwilę?-podszedłem do niej.
Popatrzyła  w kierunku swojego domu.
-Tak. Mamy jeszcze nie ma, więc mam czas.
-Świetnie! Może pójdziemy do mnie? Chciałbym z tobą przez chwilę porozmawiać.
Dostrzegłem niepewność i strach w jej oczach.
-Spokojnie! Nic ci nie zrobię!-zaśmiałem się.
-Okej.
Zaprowadziłem ją na tyły domu i kazałem usiąść na jednym z krzeseł. Przyniosłem z domu z szklanki oraz lemoniadę.
-Więc o co chodzi?-zapytała.
-Chciałbym porozmawiać o twojej mamie.
-Mamie?-powtórzyła zaskoczona.
-Tak. Bardzo przypomina mi moją dobrą przyjaciółkę i chciałbym się czego dowiedzieć. W dodatku mają te same imiona.
Przez chwilę lustrowała mnie wzrokiem.
-Co pan chce wiedzieć?
-Na początek mów mi Harry-uśmiechnąłem się.
Mała odwzajemniła gest. W jej policzkach pojawiły się dwa dołeczki. 
-Co się stało z twoim tatą?-zacząłem.
-Mama mówi, że zginął zanim się urodziłam-wzruszyła niedbale ramionami.
-Zginął?
-Tak, podobno gdzieś wyjechał i już nigdy nie wrócił. Ale to nie szkodzi. Wujek Ed jest tak jakby moim drugim tatą.
-Wujek Ed? To chłopak mamy?
-Nie, to przyjaciel. Podobno kiedyś był najlepszym przyjacielem taty-przerwała, gdyż zadzwoniła jej komórka- Tak mamo?-chwila ciszy- już idę, Pa!-rozłączyła się- To mama, jest w domu i mam wracać.
-Dobrze. Dziękuję za rozmowę-odprowadziłem ją do furtki- Wpadnij jeszcze kiedyś.
-Na pewno! Cześć, Harry!-pomachała mi i przebiegła na drugą stronę.

Darcy, [t.i], wujek Ed, tata wyjechał i nie wrócił- to wszystko układało się w logiczną całość. W dodatku mała brunetka jest tak zaskakująco podobna do mnie. Popatrzyłem na zegarek. 20.19. Jeszcze nie jest za późno. Wciągnąłem buty i pobiegłem do domu [t.i].
[t.i]
-Już idę!-zawołałam, kiedy po raz kolejny rozległo się głośne pukanie do drzwi.
Odkluczyłam zamek i ujrzałam sylwetkę Harrego.
-Darcy jest moją córką, prawda?!-złapał w dłonie moje policzki.
Patrzyłam na niego zszokowana, ale zaraz się otrząsnęłam.
-O czym ty mówisz?! Człowieku nigdy wcześniej cię nie znałam-wyrwałam się z jego rąk.
-Wiem, że jesteś [t.i][t.n]- dziewczyną, którą nadal kocham, a Darcy jest naszym dzieckiem. To o tym chciałaś mi powiedzieć przed wyjazdem, prawda?
-Co ci strzeliło do głowy?! Darcy nie ma ojca, bo umarł i na pewno nie jesteś nim ty!!
-[t.i] nie oszukuj mnie!
-Harry nie mamy z tobą nic wspólnego! Ubzdurałeś to sobie! Nie przychodź tu nigdy więcej i daj nam spokój!-wypchnęłam go, zatrzaskując drzwi.
Oparłam się o nie, głośno wzdychając.
-Kto to był?- z kuchni wychyliła się Darcy.
-Nikt-ruszyłam w jej stronę.
-Mamo-powiedziała wyczekująco.
Wlepiłam w nią wzrok. Stała z założonymi rękoma, tupiąc jedną nogą. Jej zielone oczy przeszywały mnie na wskroś. Dlaczego ona jest tak bardzo do niego podobna?!
-To był Harry.
-Co on...
-Darcy nie rozmawiajmy o tym-weszłam jej w słowo- Chodź, pora coś zjeść-pociągnęłam ją z powrotem do kuchni.
Harry
-Cześć Ed! Tu Harry Styles, pamiętasz mnie?- powiedziałem do słuchawki.
-Harry?-w jego głosie dosłyszalne było zaskoczenie- Skąd masz mój numer?
-Znalazłem-odparłem wymijająco- Słuchaj Ed, mam sprawę, ale to nie jest rozmowa na telefon. Wpadniesz do mnie jeszcze dziś?
-Coś się stało?
-Tak, chodzi o [t.i] i jej córkę. Ktoś musi mi wytłumaczyć tę chorą sytuację.
-Nie wiem, czy [t.i] chciałby, bym o tym mówił-wahał się.
-Ed jeśli jestem ojcem Darcy to należą mi się jakieś wyjaśnienia. Proszę cię, nie rób tego dla mnie czy dla [t.i]. Zrób to dla naszej córki, która z pewnością chciałaby mieć ojca.
Moment ciszy.
-No dobrze, wyślij mi adres.
-Okej. Dzięki! Do zobaczenia!-nacisnąłem czerwoną słuchawkę, po czym wysłałem mu wiadomość z adresem.
_________________________________________________________
tak się niecierpliwiliście, że musiałam się pospieszyć z pisaniem i wyszło takie badziewie :/
mimo to dziękuje za komentarze!!
6+komentarzy= następna część

Nabór!!

Jak wiecie jakiś czas temu odeszła od nas OneWay i pora, by ktoś mógł zająć jej miejsce ;)
Chętni wysyłają swoje imaginy na maila: aina.rozwadowska@gmail.com
Swoje prace możecie wysyłać do 05.07 (piątek)

piątek, 28 czerwca 2013

Imagin Louis

Pochyła czcionka-wspomnienia  Louisa


-Okej, dziękujemy Frankie. Czy jest ktoś inny kto chciałby się z nami podzielić swoimi przeżyciami?-pan Smith-nasz terapeuta-rozejrzał się po sali.
-Ja!-uniosłem rękę do góry.
-Zapraszam-zszedł z podestu i na jego miejsce wstąpiłem ja.
-Jestem Louis..
-Cześć Louis-odezwał się tłum.
-Dobra..-wziąłem wdech- to moje życie, własnymi słowami...-przymknąłem oczy i zacząłem swoją opowieść-Czy kiedykolwiek kochałeś kogoś tak bardzo, że dałbyś sobie uciąć za niego rękę?Nie, nie w przenośni, dosłownie - czy oddałbyś za niego rękę? Kiedy wiedzą, że są twoim sercem i ty wiesz, że byłeś ich zbroją i zniszczysz każdego, kto spróbowałby je skrzywdzić.Lecz co gdy twa karma się odwraca i cię kąsa i wszystko, o co walczyłeś, obraca się przeciwko tobie?Co, gdy stajesz się głównym źródłem bólu?
***
Pochyliłem się nad białą kartką i zacząłem pisać pierwsze słowa piosenki.
-Tatusiu!-do pokoju wbiegła Lena, moja 9-letnia córka- Patrz co zrobiłyśmy razem z Holly!-pokazała mi połączone z sobą wycinki naszej rodziny.
-Lena nie mam czasu-machnąłem lekceważąco ręką.
-Tato gdzie jest mamusia? Nie mogę znaleźć mamy, gdzie ona jest?-popatrzyła na mnie wyczekująco.
-Nie wiem, idź się bawić Lena, skarbie, twój tatuś jest zajęty, piszę piosenkę,a piosenka nie napisze się sama... Pobujaj się z Holly.
-Ale kto mnie rozbuja?-dała nacisk na przed ostatnie słowo.
-Dobrze, rozbujam cię raz, a dalej sama się będziesz huśtać-wstałem zły od stołu i ruszyłem za córką.
-Tatusiu bujaj mnie!-zawołała, gdy zajęła miejsce na huśtawce.
Wykonałem dwa ruchy, by ją rozbujać.
-Lena miej oko na siostrę, ja wracam pisać piosenkę i proszę, żebyś mi więcej nie przeszkadzała-rozkazałem surowym tonem, po czym wróciłem do domu.
***
-Louis, wracaj tu!!-krzyknęła płacząca [t.i]- Louis, wracaj!
Wściekły nawet się nie odwróciłem, tylko od razu wróciłem do sypialni dokończyć pakowanie. Tuż za mną podążyła zmartwiona Lena. Zamknęła za sobą drzwi od sypialni i opierając się o nie, powiedziała.
-Doprowadzasz mamę do płaczu, tato. Dlaczego mama płacze?
-Skarbie, razem z mamusią mamy drobny konflikt-kucnąłem przed nią i odgarnąłem z jej twarzy kosmyk włosów.
-To przez to, że nas znowu zostawiasz. Ciągle to robisz!-naburmuszyła się.
-Dziecinko, tatuś nigdy cię już nie opuści-oznajmiłem, głaszcząc ją czule po policzku.
-Tatusiu kłamiesz. Zawsze to mówisz, zawsze mówisz, że to ostatni raz, kiedy nas opuszczasz. Ale wiesz co- odsunęła się ode mnie i chwyciła jeden z kartonów, do których włożyłem obuwie, gry i kilka książek- już nigdy nie odejdziesz-ustawiła pudła przed drzwiami, próbując je zablokować- tatusiu jesteś mój-podeszła do mnie i uwiesiła się na mojej szyi.
-Lenka za 3 godziny mam samolot, musisz pozwolić mi się spakować-próbowałem ją od siebie oderwać.
-Tatusiu, proszę, tatusiu, nie odchodź- siłowałem się z nią, aż w końcu udało mi się uwolnić z jej uścisku- Tatusiu przestań!-zawołała, uroniwszy łzy. 
Popatrzyłem na nią zaskoczony. Serce rozpadło się na miliony kawałków, widząc jej łzy. Sięgnęła do kieszeni, wyciągając malutki medalik
-To cię ochroni, tato. Weź go ze sobą-wręczyła mi go.
Otworzyłem go i ujrzałem nasze zdjęcie. Przytulałem do siebie z całej siły Lenę, podczas gdy ta próbowała pozować do zdjęcia.
-Kocham cię, skarbie-złapałem ją za kark i przyciągając do siebie, ucałowałem w czoło.
-Ja ciebie też, tatusiu-wtuliła się w moje ciało.
***
-Dziękujemy za wspaniały koncert!-zawołał Niall.
Pięćdziesiąt tysięcy ludzi uniosło w górę ręce, krzycząc niezrozumiałe słowa. Ostatni raz rzuciłem okiem na tłum. Spojrzałem na pierwszy rząd i oniemiałem.
-Lena!-krzyknąłem i zbiegłem do krawędzi sceny.
-Lena co ty tu robisz??!! Niech ją ktoś stamtąd zabierze!!-wrzasnęłam w stronę ochroniarzy.
-Tatusiu to ja! Pomóż mamie, jej nadgarstki krwawią!
-Ale dziecinko jesteśmy w Glasgow, jak dostałaś się do Glasgow?!
-Podążałam za tobą tatusiu, powiedziałeś mi, że nie odchodzisz! Okłamałeś mnie tatusiu, a teraz zasmucasz mamę!-krzyczała z nienawiścią w oczach. 
-Kupiłam ci monetę -pokazała coś błyszczącego- tu jest napisane: Tatuś Numer Jeden! To wszystko czego chciałam, po prostu dać ci tą monetę!- ktoś wziął ją na ręce i przełożył przez ochronne barierki. Szybko zeskoczyłem ze sceny i kiedy chciałem ją przytulić, gwałtownie się odsunęła.
- Już wszystko rozumiem, skoro wolisz karierę, to ja i mama odchodzimy!
-Ale dziecinko zaczekaj!
-Za późno tato, dokonałeś wyboru. Teraz wróć na scenę i pokaż im, że kochasz ich bardziej niż nas!-otarła z policzków łzy i pobiegła w stronę wejścia do za kulis.
***
-Wtedy się obudziłem-otworzyłem oczy i spojrzałem na grupę- Wyłączyłem budzik i wciągając jakieś spodnie zbiegłem na dół, na podwórko. Ujrzałem roześmianą twarz Leny, która śmiała się ze swojej młodszej siostry. Tuż za nimi stała [t.i], uśmiechając się do mnie szeroko. Podszedłem do niej i pocałowałem ją długo i czule. Na koniec dodałem jak bardzo ją kocham i jak bardzo cieszę się, że mam tak wspaniałą rodzinę. Wtedy zrozumiałem najważniejszą rzecz. Nic nie jest w stanie zastąpić mi moich dziewczyn. Ani sława, ani pieniądze, ani nic. Jestem szczęśliwy, że nie jestem już tą osobą, która krzywdziła najbliższych. To wszystko, dzięki za wysłuchanie -skinąłem głową i wróciłem na swoje miejsce.

_______________________________
Przepraszam za to dziadostwo, ale wstawiłam je, by wynagrodzić Wam czekanie na 2 część Harrego (którą postaram się napisać w ciągu dwóch dni, ponieważ nie mam zbyt dużo czasu na pisanie). Dziękuje za tyle komentarzy i jeszcze raz przepraszam za zwłokę!!
Jak ktoś się pewnie domyślił imagina wzorowałam na podstawie piosenki Eminema ;)

czwartek, 27 czerwca 2013

Imagin Harry część 1

Pomysł Emily
***
*rok 2010*
-Kiedy wyjeżdżasz?-zapytałam, poprawiając się na ramieniu Harrego.
Naciągnęłam kołdrę na nagie ramiona.
-Za tydzień-odparł, chowając nos w moich włosach.
-Harry, jest coś co powinieneś wiedzieć..-zaczęłam niepewnie.
-Zamieniam się w słuch.
-Chodzi o to, że....
-Harry, [t.i] chodźcie tutaj szybko!!-zawołała z dołu mama loczka.
-Później ci powiem-podniosłam się z łóżka i ubrałam sukienkę.

-O co chodzi?-zapytał Harry, gdy przekroczyliśmy próg kuchni.
-Och, teraz już za późno! Zrobiłam obiad, [t.i] zjesz z nami?
-Z chęcią-posłałam jest lekki uśmiech, zajmując miejsce przy stole.
-Harry wiesz już co zaśpiewasz?-odezwała się Anne.
-"Isn't she lovely"-odparł, wkładając do ust frytkę.
-Dobry wybór-pochwaliła go matka- Co myślisz, [t.i]?
W głowie przypomniałam sobie tekst piosenki. Czyżby Harry już wiedział? Przecież nikomu jeszcze nie powiedziałam.
-Świetna piosenka-sztucznie się uśmiechnęłam i upiłam łyk soku.

Z założonymi na piersi rękach, szłam szybkim krokiem w stronę domu Harrego. Muszę mu o wszystkim powiedzieć zanim wyjedzie. Założyłam opadający kosmyk włosów za ucho i nacisnęłam na dzwonek.
-Dzień dobry, zastałam Harrego?
-Witaj [t.i]-ucieszyła się Anne-jest u siebie, nadal ćwiczy piosenkę. Chce dobrze wypaść na castingu, w końcu to już jutro-ekscytowała się.
-Pójdę do niego-posłałam jej uśmiech i skierowałam się na górę.
-Isn't she lovely
Isn't she wonderfull
Isn't she precious
Less than one minute old
I never thought through love we'd be
Making one as lovely as she
But isn't she lovely made from love
Zatrzymałam się pod drzwiami pokoju chłopaka, wsłuchując się w jego śpiew. Gdy skończył zapukałam do drzwi i nie czekając na nic wparowałam do środka.
-Harry ja muszę ci coś powiedzieć!-zatrzasnęłam drzwi.
Popatrzył na mnie zaskoczony.
-Jestem...
-Najpierw ja coś powiem!-przerwał mi.
Zbliżył się i chwycił w dłonie moją twarz.
-Pamiętaj, coby się nie działo, kocham cię- musnął moje usta- Nawet jeśli teraz wyjadę to obiecuję, że wrócę. Wrócę po ciebie- jeszcze raz ucałował moje wargi- Tak się cieszę, że będę miał szansę spełnić marzenia-przytulił mnie mocno- To co chciałaś powiedzieć?-odsunął się, spoglądając w moje oczy.
-Kocham cię-wymusiłam uśmiech- i też się cieszę z tej szansy-przytuliłam go- Muszę już iść-szepnęłam mu do ucha- Jak tylko będzie twoja kolej, zadzwoń do mnie-ostatni raz ucałowałam go w policzek i wyszłam z pokoju.
Stchórzyłam. Nie powiedziałam mu prawdy teraz, a później może mi nie uwierzyć. Pocierałam ramiona, by się trochę ogrzać. Może jednak dobrze zrobiłam? Gdybym mu powiedziała to znając jego nadopiekuńczość zostałby ze mną i nie spełniłby marzeń. Powiem mu, gdy tylko wróci. Przecież mi to obiecał.
*rok 2020*
-Darcy poszukaj mleka w dziale z nabiałem- nakazałam córce, a sama w tym czasie rozglądałam się za kakaem.
W pewnym momencie moich zakupów natknęłam się Suzy- sąsiadkę z domu obok.
-Słyszałaś kto wprowadził się do miasta?-zaczęła tajemniczym, ściszonym głosem.
-Nie. Kto taki?
-Harry Styles, podobno kiedyś już tu mieszkał- no tak, Suzy mieszka w Holmes Chapel od dwóch lat i ma prawo nie wiedzieć o tym.
-Kto ci to powiedział?
-Rozmawiałam z Angelą, podobno Cindy usłyszała to od swojej sąsiadki, zaś ta dowiedziała się od kogoś z jego otoczenia. Nikt za bardzo w to nie wierzy, no bo co on miałby tu szukać po tylu latach?- wzruszyła ramionami.
Mnie- pomyślałam, ale zaraz się otrząsnęłam.
-Mam nadzieję, że to nieprawda. Wybacz, ale wysłałam 5 minut temu Darcy po mleko i do tej pory się nie zjawiła-pchnęłam wózek i poszłam do działu z nabiałem. 
Wykręciłam w telefonie numer Ed'a- starego przyjaciela Hazzy.
-Halo?
-Ed, czy to prawda, że Harry wraca do Holmes?
-[t.i], skąd mam to wiedzieć? Od 10 lat nikt go nie widział ani z nim nie rozmawiał. Jeśli ktoś miałby o tym wiedzieć to tylko ty.
-Dlaczego ja?-zapytała zaskoczona.
-W końcu Darcy to wasza córka.
-Nie Ed. Darcy nie ma ojca, zginął 10 lat temu-odparłam i się rozłączyłam.
Wzięłam głęboki wdech. Dlaczego wszystko znowu się komplikuje? Teraz, kiedy jestem szczęśliwa? 
-Jesteś tu sama?-usłyszałam głos mężczyzny, który rozmawiał z moją córką.
Podeszłam bliżej, tak by słyszeć o czym mówią, ale też po to, by pilnować Darcy.
-Nie, z mamą.
-A gdzie ona jest?
-Nie wiem, chyba szuka kakao-wzruszyła ramionami.
Widać było, że jest znudzona tą rozmową.
-I pozwoliła ci samej biegać po sklepie?-dopytywał.
-Mam 10 lat. Co w tym dziwnego?
Postanowiłam przerwać tą konwersację i zbliżyłam się do nich.
-Darcy, chodźmy już-pociągnęłam ją za łokieć.
W między czasie przyjrzałam się uważnie mężczyźnie. Spod siwej czapki wystawały małe loki, które tak naprawdę były po prostu delikatnie skręcone. Zupełnie tak jak Harry-pomyślałam. Jednak byłam pewna, że to nie on. Jego głos poznałabym wszędzie, nawet po tylu latach nie mógł się tak drastycznie zmienić. Poza tym ten facet miał tatuaże, a Harry nigdy nie był ich zwolennikiem. Wyminęłam mężczyznę i razem z córką skierowałyśmy się do kas. 
***
Jak co rano wyszłam przed dom po gazetę i  już miałam wracać do domu, gdy ktoś zawołał moje imię.
-[t.i]!!-to Suzy.
Zatrzymałam się i pomachałam jej z uśmiechem. Ona również trzymała w ręku zwiniętą gazetę. Gestem ręki nakazała mi zbliżyć się do niej.
-Jednak z tym Stylesem to prawda-szepnęła- Wprowadza się gdzieś niedaleko nas.
Spojrzałam na nią przerażona. Tylko nie to!-pomyślałam.
-Jesteś pewna, Suzy?
-Tak. Wszyscy są bardzo zaskoczeni jego decyzją.
-Muszę iść zrobić Darcy śniadanie. Niech Ally wpadnie dziś do nas-posłałam jej wymuszony uśmiech i wróciłam czym prędzej do domu.
Wzięłam do ręki telefon i zadzwoniłam do Ed'a.
-Ed, on tu naprawdę ma się wprowadzić!-spanikowałam.
-Cześć [t.i], mi też miło cię słyszeć-powiedział z ironią- kto ma się wprowadzić?
-Harry! I to w dodatku niedaleko mnie!
-[t.i], spokojnie. Minęło 10 lat, sądzisz, że cię pozna?
-No tak, masz rację-odetchnęłam.
Z telefonem w ręku ruszyłam do kuchni. Dalej rozmawiając z przyjacielem nastawiłam wodę.
-Ed mamy problem- spoważniałam.
Wpatrywałam się przez uchylone okno w dom naprzeciw.
-[t.i], coś się stało?
Przełknęłam głośno ślinę.
-Harry od dzisiaj jest moim nowym sąsiadem-oznajmiłam zszokowana.
________________________________________________________
Wiem, że miał być syn, ale wolałam pisać z córką. Mam nadzieję, że Ci to nie przeszkadza i, że imagin ci się spodobał ;)
5+komentarzy=następna część

środa, 26 czerwca 2013

Imagin Zayn

Siedziałam przy szklanym stoliku,na którym porozstawiane były kieliszki,papierowe kubeczki i przeróżne rodzaje trunków.Spoglądałam co jakiś czas na swojego chłopaka pijącego kolejną już kolejkę.
-Dawaj [T.I],za naszą rocznicę -wybełkotał już nieźle wstawiony Zayn.Ach no tak,dziś mija pierwszy rok naszego związku.Wciąż doskonale pamiętam jak się poznaliśmy,zupełnie jakby to było wczoraj.
Od zawsze byłam niegrzeczną dziewczynką.Już w podstawówce znęcałam się nad młodszymi,nie stosując się do poleceń nauczycieli.W wieku piętnastu lat po raz pierwszy uciekłam z domu.Pamiętam,że tułałam się przez tydzień po dworcach,z niewielką torebką na ramieniu.Zayna poznałam w wieku siedemnastu lat.Często przychodził pod moją szkołę,sprzedając małolatą towar,z resztą ja też byłam jedną z jego "klientek".Kilka dni później zaproponował mi wspólne ćpanie.Wciągaliśmy amfetaminę,popijając tanie wino na dworcu.Wtedy też był nasz pierwszy raz,w obskurnej,dworcowej toalecie,romantycznie czyż nie?
Przechyliłam kieliszek czterdziestoprocentowego napoju i skrzywiłam się nieznacznie gdy żrąca ciecz poczęła   drażnić mój przełyk.Usiadłam na ziemi,tuż obok Zayna i wyrwałam mu z dłoni palonego skręta.Zaciągnęłam się głęboko po czym wypuściłam z ust gęsty dym.W głowie huczało mi już niemiłosiernie.Poczułam jak Zayn przybliża się do mnie a jego ręka wędruje pod moją czarną spódniczkę.
-Przestań -zaśmiałam się głupkowaty,ściągając jego dłoń z mojego ciała.Mimo mojego stanu,wiedziałam że nie możemy pozwolić sobie na obmacywanie się przy dwudziestu ludziach dookoła nas.
-Chodź ze mną -szepnął niskim głosem,podnosząc się z sofy i udając się w stronę wyjścia z salonu.Poszłam w jego ślady i już po chwili znaleźliśmy się w jednym z pokoi w domu Josh'a.Przyparłam Zayna do ściany i nachyliłam się nad jego twarzą.Chciałam go pocałować,ale on odsunął mnie od siebie i zaczął wymachiwać przede mną niewielką paczuszką z kolorowymi tabletkami w środku.
-Ty bezwstydna bestio -sapnęłam wyrywając mu opakowanie.Wyciągnęłam jedną,różową tabletkę i położyłam ją na swoim języku.Nachyliłam się nad brunetem,całując go namiętnie.
-Wykorzystałabyś do czegoś innego te usta -rzucił zaczepnie.
-Jesteś obrzydliwy.
-Słońce i po co te uwagi?Oboje dobrze wiemy,że zrobisz to o co poproszę -powiedział pewnie,uśmiechając się przy tym zadziornie.Szczerze?Zawsze irytowała mnie jego przesadna pewność siebie.Jemu nie trzeba było mówić,że jest seksowny,pociągający i perfekcyjny,on to sam doskonale wiedział.
-A jeżeli tego nie zrobię?
-Nie drażnij się ze mną -warknął ostro.Oboje byliśmy po dość dużej dawce prochów i alkoholu,więc nasze mocne temperamenty i tendencje do wywoływania kłótni ujawniały się szybciej niż zazwyczaj.
-Zayn ja nie jestem Twoją zabawką,zapamiętaj to sobie -ostrzegłam,odwracając się na pięcie.Miałam zamiar wyjść i pozwolić mu samemu,w ciszy ochłonąć ale zamiast tego jego dłoń owinęła się wokół mojego nadgarstka.Gwałtownie mnie odwrócił i popchnął na ścianę z taką siłą,że po moim kręgosłupie rozniósł się nieprzyjemny ból.
Jego orzechowe oczy niemalże płonęły w złości.Skanował mnie swoim przenikliwym wzrokiem a ja doskonale wiedziałam co zaraz się stanie.Zayn od zawsze miał problemy z opanowywaniem swojej złości.
Jego duża dłoń odbiła się od mojego policzka z taką siłą,że przez moment przed oczami pojawiły mi się ciemne plamki.Uderzył mnie,znowu.Ostatnio coraz częściej dochodziło między nami do przemocy fizycznej,bywało i tak że nawzajem okładaliśmy się pięściami bądź rzucaliśmy w siebie szklanymi przedmiotami.Spojrzałam na mulata spod przymrużonych powiek.Nie płakałam,nie miałam ku temu powodu.
-Nie wiem ile jeszcze tak wytrzymam Zayn,niszczysz mnie -szepnęłam,uwalniając się z jego uścisku i siadając na pobliskim łóżku.Tak jest zawsze gdy wypijemy więcej niż powinniśmy,albo uprawiamy wtedy seks albo zadajemy sobie ból fizyczny.
Poczułam jak materac ugina się lekko pod ciężarem czyjegoś ciała.Podniosłam wzrok,napotykając te piękne tęczówki wpatrujące się we mnie,tym razem łagodniej.Brunet niepewnie złapał moją chudą dłoń,zamykając ją w swojej.Objął mnie jednym ramieniem a ja schowałam głowę w zagłębieniu między jego obojczykiem a szyją i po prostu dałam upust swoim emocjom.
-Mała nie płacz -szepnął. -Wiesz,że nie możemy się rozdzielić prawda?Razem tworzymy spójną całość,jesteśmy nie do pokonania.Osobno nie znaczymy nic na tym świecie.-szeptał,tuląc mnie to siebie. -Pamiętaj,tylko we dwójkę możemy przenosić góry.Nie ma drugich takich jak my,jesteśmy niepowtarzalni,jedyni w swoim rodzaju i nie wolno Ci o tym zapomnieć jasne? -uniósł mój podbródek do góry,całując delikatnie wzdłuż linii szczęki. -Kocham Cię [T.I].
-Ja Ciebie też kocham Zayn -odpowiedziałam,uśmiechając się leciutko.Może i jestem nienormalna będąc z takim kimś jak Zayn,ale ja nie potrafię inaczej.Jest jedynym sensem mojego życia,prócz niego nie mam nikogo.Nigdy się nie zmienimy.Już zawsze będziemy dwójką nieokiełznanych debili,wciągających amfetaminę przez banknot dwudziesto-funtowy czy uprawiających seks w każdej napotkanej toalecie,ale co z tego?To jest nasze życie,a tylko we dwoje możemy być jego panami.

Zapraszam TUTAJ

wtorek, 25 czerwca 2013

Imagin Zayn

-Nienawidzę Cię słyszysz?!! Ty dupku znowu mi to zrobiłeś!-Dławiłam się własnymi łzami,uderzając pięściami o tors Zayna.
-(t.i) uspokój się,przecież wiesz,że to dla mnie nic nie znaczyło.To był jednorazowy wybryk.
-Ile już miałeś,tych jednorazowych wybryków co?! 5 czy więcej? Bo już przestałam liczyć.
-Kochanie,przestań krzyczeć i nie płacz więcej.Doskonale wiesz,że na Tobie zależy mi najbardziej.
Nie miałam siły dłużej tego znosić,wiedziałam,że jeśli zechce się teraz wyprowadzić to on zacznie się awanturować.Dziś mają przyjść jego kumple,więc pewnie sporo wypije,dlatego poczekam do wieczora,zabiorę swoje rzeczy i ostatecznie wykreślę go ze swojego życia.Tak bardzo go kochałam,a on ciągle mi to robił i pieprzył się z jakimiś ledwo co poznanymi dziewczynami na imprezie.Kiedy było trochę po 23 spakowałam się i chciałam się jakoś wymknąć.Zeszłam po cichu ze schodów,ale niestety mnie zauważył.
-Gdzie wychodzisz?-Spytał już mocno podpity.
-Wychodzę,ale wrócę za 10 minut.-Łudziłam się,że nie będzie się więcej pytał.
-Po co zabierasz rzeczy?Wyprowadzasz się?!
Teraz się dopiero uniósł.Nie wiem czy to był dobry pomysł czekać do wieczora.
-A co mam czekać aż znowu mnie zdradzisz?!
-Nie wygłupiaj się,tylko rozpakuj te cholerne rzeczy.-Widziałam wściekłość w jego oczach.
-Nie będę tu z Tobą siedzieć ani sekundy dłużej,mam Cię już dość!
-To idź do diabła,tylko żebyś potem nie błagała żebym do Ciebie wrócił.
Wyszłam z domu i  wreszcie  się uwolniłam ,ale nie byłam szczęśliwa,bo pomimo,że mnie zdradzał ,to ja nadal bardzo go kochałam.Zadzwoniłam do mojej przyjaciółki,żeby jej wszystko opowiedzieć i spytać czy nie mogłabym u niej trochę pomieszkać.Była teraz jedyną bliską mi osobą.Moja matka umarła 5 lat temu, a ojciec wyjechał za granicę i ma mnie gdzieś.


~~Tydzień później~~

Przez ostatni tydzień towarzyszyło mi bardzo głupie myślenie.Chciałam się od niego uwolnić,a jednocześnie chciałam,żeby o mnie zawalczył.Nic.Nie zadzwonił,nie napisał.Kompletne zero.Słyszałam od kumpeli,że teraz to już w ogóle zabalował.Cały czas tylko imprezuje,pije i podrywa dziewczyny.Tak jakbym przez ten ostatni rok była dla niego kulą u nogi.Może tego chciał,może miał już dosyć takiego życia i bez żadnych skrupułów chciał robić co tylko mu się podobało.Często zastanawiałam się dlaczego ja go tak kocham?Przecież tyle razy przez niego płakałam,tyle razy mnie zranił,a ja nadal go kochałam.Pewnego wieczoru,kiedy siedziałam z (i.t.p) w domu przed telewizorem usłyszałyśmy dzwonek do drzwi.Moja przyjaciółka poszła otworzyć i z grobową miną weszła z powrotem do salonu.
-Ktoś chce z Tobą rozmawiać.-Wyglądała jakby zobaczyła ducha.
Nagle do pomieszczenia wszedł Zayn.
-(t.i) proszę pozwól mi coś powiedzieć i nie przerywaj,błagam.
-Dobrze mów.-Posłałam(i.t.p) uspokajające spojrzenie.
-Kiedy Cię nie było,bardzo wiele o nas myślałem.Fakt,dużo też imprezowałem,ale wiele mi to uświadomiło.Ja nie chcę takiego życia,nie chcę żyć bez Ciebie.Ja tak nie potrafię.Wiesz, do mnie dopiero teraz dotarło ile przeze mnie wycierpiałaś,ile musiałaś znosić przez moje głupie, "jednorazowe" wybryki.Ale,ja wcale tego nie chciałem,sam nie wiem dlaczego to robiłem,skoro u boku miałem tak wspaniałą kobietę jak ty.Te,które poznawałem na imprezach były puste i zależało im tylko na jednym.Ty taka nie jesteś,jesteś wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju.Dlatego ja,Zayn Malik,który skrzywdził Cię wiele razy i bardzo żałuje swoich błędów,błagam Cię,żebyś do mnie wróciła. Żebyś dała nam.....mi jeszcze jeszcze jedną,ostatnią szanse.

Po moim policzku zaczęły lecieć łzy.Nie były to łzy smutku,ale szczęścia,bo teraz mówił do mnie inaczej niż zawsze,tym razem czułam,że jego słowa są na prawdę szczere.Zobaczyłam,że po jego policzkach też zaczynają płynąć łzy.
-Wybaczysz mi?-Powiedział klękając przede mną z nadzieją w oczach.
Nie opowiedziałam nic,tylko wtuliłam się w jego ciało,bo chciałam znów poczuć między nami tę samą więź co kiedyś.Spojrzałam w jego piękne,czekoladowe tęczówki i złączyłam nasze usta w słodkim pocałunku.
-Skarbie,obiecuję,że już nigdy Cię nie skrzywdzę.Od dziś,będziemy najszczęśliwszą parą na świecie.
_______________________________________________________________________
 Wiem,że ten imagin jest krótki,ale właściwie to nawet chciałam żeby taki był.
Na początku nie planowałam zrobić tu
Happy Endu,ale chyba wszyscy je uwielbiają,dlatego
w ostateczności zrobiłam tak :) Mam nadzieję,że nie wyszedł najgorzej :D
Pozdrawiam!
Alice :*

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Imagin Niall część 2


Wszedłem do ciemnego domu, po drodze zdejmując buty i kurtkę. Zapaliłem w hollu światło, po czym skierowałem się do kuchni. Od kiedy tylko przekroczyłem próg mieszkania miałem nieodzowne wrażenie pustki. Kuchenne szafki o dziwo były puste. Żadnych butelek, plastikowych miseczek ani kaszek czy mleka w proszku. Zdezorientowany poszedłem do salonu, w którym panował ład i porządek. Nigdzie nie walały się zabawki i inne przedmioty potrzebne dziecku. Niewiedza jeszcze bardziej ogarnęła moje myśli. Szybkim krokiem ruszyłem do sypialni James'a, a następnie naszej.
-Cholera!-zakląłem pod nosem, zaglądając do szafy [t.i].
Wszystkie półki były puste. Czym prędzej chwyciłem telefon i wykręciłem numer dziewczyny.
-Halo?-usłyszałem słaby głos [t.i].
-[t.i] gdzie wy jesteście?! Nie ma waszych rzeczy! Martwiłem się o was!
-Nic nam nie jest.
-Gdzie jesteście?-powtórzyłem.
-Nieważne, nie szukaj nas.
-Jak to mam was nie szukać?! Czy ty się słyszysz?! Powiedz, gdzie jesteście?!
-Niall daj nam spokój-zakończyła połączenie.
-Kurwa!-wściekły rzuciłem telefonem o ścianę.
***
-Niall daj nam spokój-szepnęłam, zanosząc się płaczem.
Nacisnęłam czerwoną słuchawkę i wyłączyłam telefon. Zacisnęłam powieki, wspominając dobre chwile z blondynem. Pamiętam jak często, gdy leżeliśmy przytuleni do siebie, kładłam głowę na jego piersiach. Gładził delikatnie moje włosy, a ja słuchałam jego bijącego serca. Gdy zasypiał, patrzyłam godzinami na niego, jak oddychał miękko i spokojnie. Czasami na moment jego oddech przyśpieszał i wargi rozchylały się lekko. I wtedy chciałam być w jego głowie.
-[t.i], chcesz porozmawiać?-zapytała Dan, wchodząc do pokoju, w którym tymczasowo zamieszkam.
Kiwnęłam głową, wycierając policzki z łez.
-Powiesz mi dlaczego uciekłaś?-uważnie lustrowała mnie wzrokiem.
-Bo nie dałam rady-zaczęłam po chwili zastanowienia- bo nasza rodzina się rozpadła, bo tak naprawdę nie wiem czy go jeszcze kocham.... Danielle jeśli teraz się wszystko jebie, to co będzie za rok czy pięć?-spojrzałam w jej błyszczące oczy-Nie potrafię się dłużej tak.... Starać. I prosić i naprawiać i przepraszać i pytać i błagać.. Już nie potrafię. Już nie mam siły...
Dziewczyna bez słowa przytuliła moje ciało.
-Wyjaśnij mu wszystko-powiedziała cicho- powiedz mu wszystko to co teraz powiedziałaś mi.... Tak będzie lepiej i łatwiej, niedopowiedzenia mogą was zniszczyć...
-Zrobię to jutro, dobrze?-odsunęłam się od niej.
Przytaknęła głową i posłała mi pocieszający uśmiech.
-Dobranoc-wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
***
Zajęłam miejsce na drewnianej ławce w parku. Rozglądałam się dookoła, gdy w polu widzenia pojawiła się postać blondyna.
-[t.i]..-zaczął, ale nie dokończył- gdzie jest James?
-Jest bezpieczny-odparłam beznamiętnie.
Między nami zapadł moment ciszy.
-Dlaczego odeszłaś?-zapytał cicho,siadając obok.
Popatrzyłam w jego lazurowe tęczówki. Bił od nich smutek i żal, bynajmniej tak mi się wydawało.
- Odeszłam, bo nigdy nie powiedziałeś, żebym została.
-Przecież wiesz jak bardzo was kocham...i wiem, że ty również mnie kochasz. Minął jeden dzień od kiedy was nie ma, a już szaleję z tęsknoty-zaśmiał się nerwowo- Ty też tęsknisz, prawda?-zapytał z nadzieją.
-Nie Niall-kiwnęłam głową- Nie tęsknię za tobą. Tęsknię za kimś, kim myślałam, że jesteś. Innego cię pokochałam.
W jego oczach pojawiły się łzy.
- To, że nie okazuję swoich uczuć wobec was wcale nie oznacza, że ich nie mam, wręcz przeciwnie - przerastają mnie. Chcesz to wszystko co zbudowaliśmy zniszczyć tylko dlatego, że się pokłóciliśmy?
- Nie, nie pokłóciliśmy się, my się rozpadliśmy, Niall.
-Możemy to wszystko naprawić. Przecież wiesz, że razem damy radę-złapał moją dłoń.
-Wydaje mi się, że za bardzo się od siebie oddaliliśmy, by teraz zawrócić.
-[t.i] nie mów tak..-szepnął- Mamy wspaniałego syna, plany. Nie pozwólmy, by to wszystko poszło na marne.
-Niall nie, ja przepraszam....-westchnęłam- Och, to wszystko jest takie trudne-schowałam twarz w dłoniach- wiem, że mnie nie rozumiesz - ja sama nie wiem czego oczekuję. Chcę tylko żebyś był, a nie bywał-spojrzałam na niego- Chcę tylko być znowu szczęśliwa. Z tobą i naszym synem-wtuliłam się w jego ciało.
Zaskoczony odwzajemnił uścisk.
-Zostań. Potrzebuję cię bardziej niż myślisz-wyszeptał.
-Kocham cię, Niall. Tak cholernie mocno, że aż boli.
-Ja ciebie też, skarbie. Kocham was-dał nacisk na ostatnie słowo i czule pocałował mnie w czoło.


_____________________________________________-
Za jakiekolwiek błędy przepraszam!
Dziękuje Wam za TYLE komentarzy pod poprzednią częścią!! Nie spodziewałam się tylu pozytywnych opinii :D To już jest ostatnia część tego imagina, mam nadzieję, że nikogo nie zawiodłam ;)
Zapraszam na wspaniałego bloga z opowiadaniem (nie o 1D) http://paula0197.blogspot.com/ 

niedziela, 23 czerwca 2013

Imagin Niall część 1

Pomysł nadesłany od Anonima

***
Po raz kolejny przekręciłam się na prawy bok, próbując znaleźć odpowiednią i wygodną pozycję do spania. Zegarek stojący na nocnej szafce wskazywał grubo po 1 w nocy. Podłożyłam pod głowę rękę, drugą głaskając zaokrąglony brzuch. Wyobrażałam sobie jak będzie wyglądało nasze dziecko. Pewnie będzie miało ciemne blond włosy, bo zarówno ja jak i Niall właśnie takie mamy, kolor oczu będzie miało po tatusiu z resztą myślę, że James będzie bardzo do niego podobny. Imię też ma po nim. Mały James Horan- mała kopia Niall'a. Cicho westchnęłam i znowu odwróciłam się w stronę śpiącego obok blondyna. Leżał na brzuchu, z rękoma ułożonymi pod poduszką. Włosy odstawały mu w każdym możliwym kierunku, a usta miał delikatnie otwarte. Ucałowałam ich kąciki.
-Niall-szepnęłam- Niall wstawaj-potrząsnęłam jego ramieniem.
Uchylił zaspane powieki, lecz od razu je zamknął.
-Niall-powtórzyłam trochę głośniej.
-Hmm?-mruknął, ziewając.
-Zjadłabym coś...
Otworzył oczy.
-To znaczy?
-Nie wiem, może truskawki?
-Nie mamy truskawek..-na powrót zamknął oczy.
-Szkoda-odparłam ze smutną miną- jestem w stanie zrobić wszystko, by zjeść choć jedną truskawkę. 
Niall popatrzył na mnie z dziwnym grymasem, ale po chwili namysłu wstał z łóżka i podszedł do szafy, z której wyciągnął bluzę i dresy.
-Coś jeszcze sobie życzysz?-zapytał pochyliwszy się nade mną.
-Tylko truskawki.
Musnął moje usta i oznajmił, że niedługo wróci. 
-Kocham cię!-krzyknęłam, zanim zatrzasnął za sobą drzwi.
***
-To nie był dobry pomysł z tym kolorem-oznajmiłam ze "skwaszoną" miną.
Patrzyłam na świeżo pomalowane ściany koloru zielonego. Farba znajdowała się nawet na moich starych ogrodniczkach, które opinały się na wielkim brzuchu.
-Dlaczego tak myślisz?-zapytał Niall, stając obok mnie.
Był tak samo pobrudzony jak ja. W ręku trzymał wałek, z którego kapała farba.
-No nie wiem. Myślę, że bladoniebieski kolor byłby lepszy-wzruszyłam ramionami.
-I mówisz to, kiedy pomalowaliśmy już cały pokój?!-wrzasnął, łapiąc się za głowę.
-Wybacz-szepnęłam i chwyciwszy jego twarz w swoje dłonie, pocałowałam go.
-Wybaczam-odparł, ponownie złączając nasze usta.
***
Ścisnęłam po raz kolejny dłoń Nialla. Wszyscy wokół mówili coś do mnie, ale ból jaki odczuwałam nie pozwalał racjonalnie myśleć.
-[t.i] jeszcze trochę-pocieszał mnie Niall- Jesteś wspaniała, dasz radę! Przyj!
-Aaaaaa-wydarłam się, kiedy kolejny skurcz przeszedł przez moje ciało.
-Przyj!-upomniał mnie blondyn.
 -A co ja robię, baranie??!!-wrzasnęłam na niego.
Napinałam mięśnie do granic możliwości, krzycząc z bólu i wyzywając wszystkich zebranych łącznie z moim kochanym blondynem. Po jakimś czasie, który dla mnie trwał całe wieki, w sali rozległ się płacz dziecka. Gdy tylko go usłyszałam również zaczęłam płakać.
-Chce pan przeciąć pępowinę?-zapytał Nialla mój lekarz prowadzący.
Chłopak spojrzał na niego przerażony. Drżącymi rękoma chwycił nożyczki, ale gdy tylko zbliżył się do pielęgniarki trzymającej dziecko nadal połączone ze mną, najzwyczajniej w świecie zemdlał. Opadłam z głową na poduszkę głośno wzdychając. Mogłam się tego spodziewać-pomyślałam.
***
-Witamy w domu-powiedział cicho Niall, wchodząc z James'em do naszego domu.
Szłam tuż za nimi z nosidełkiem w ręku. Przeszłam do salonu i leniwie opadłam na sofę. Po kilku minutach w pokoju pojawił się również Niall z dzieckiem.
-Co robisz?-zapytałam.
-Oprowadzam go-odparł z uśmiechem.
Posłałam mu zdziwione spojrzenie, na które on wzruszył tylko ramionami.
-A to jest twoja marudna mamusia-dodał siadając obok mnie.
Odebrałam od niego Jamesa i ułożyłam go wygodnie na moich piersiach. Niall objął mnie w pasie i czule pocałował w policzek.
-Nie sądziłem, że dorobię się tak wspaniałej rodziny-oznajmił spoglądając na mnie i syna.
***
-Tatusiu, zobacz jak mama dziś pięknie wygląda!-powiedział Niall, gdy weszłam do kuchni.
Na kolanach trzymał naszego czteromiesięcznego synka i bawił się z nim, naśladując dziecięcy głos. Spojrzałam na niego wzrokiem wypranym z emocji. Nadal mi nie przeszło po naszej ostrej wymianie zdań, kiedy to nawrzeszczałam na niego za brak czasu dla rodziny.
-Wciąż się gniewasz?-zapytał normalnym już głosem.
Bez słowa zabrałam mu z rąk James'a i chwytając mleko, poszłam z nim do salonu.
-[t.i] no proszę cię-za nami poszedł blondyn- nie obrażaj się na mnie za takie głupie pierdoły-zakpił.
Spiorunowałam go wzrokiem. Ułożyłam James'a do kojca, bym mogła bez przeszkód nakrzyczeć na Nialla.
-Brak czasu dla własnego syna uważasz za jakąś głupią pierdołę?!-uniosłam się.
-Robisz z igły widły!-bronił się- kilka razy nie mogłem się nim zająć, bo po prostu nie miałem czasu a ty urządzasz mi wielką awanturę!
-Kilka razy?!-zaśmiałam się nerwowo- kilka razy to ty ten czas znalazłeś! Nie pamiętam, kiedy ostatnio spędziłeś z nami dłużej niż jedną godzinę! Wiecznie wyłazisz gdzieś z chłopakami zostawiając mnie samą na całą noc z małym dzieckiem! James potrzebuje i ojca i matki, bo jak na razie to ma tylko matkę!
-Histeryzujesz-odparł, lekceważąc totalnie moja słowa.
Usiadł w fotelu i włączył telewizor.
-Nie Niall! Ja nie histeryzuję tylko stwierdzam fakty! Jesteś beznadziejnym ojcem i narzeczonym!-krzyknęłam.
Po domu rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi.
-O to do mnie!-ożywił się Horan- wychodzę z Liamem na miasto, a ty się w tym czasie uspokój. Nie czekaj na mnie. Nie wiem kiedy wrócę-ucałował czoło James'a i założywszy kurtkę, wyszedł z domu.
-Palant!-wrzasnęłam do pustego pomieszczenia.
Widocznie nasza kłótnia zdenerwowała James'a, ponieważ gdy tylko ostatni raz krzyknęłam, rozpłakał się. Wzięłam go szybko na ręce, starając się go uspokoić, ale to się na nic nie zdało. Płakał jeszcze gorzej. W końcu i ja zaczęłam płakać razem z nim. Zaniosłam go do jego pokoiku, gdzie miał swoje łóżeczko. Ułożyłam go tam, mimo głośnego ryku.
-James zamknij się!-wrzasnęłam, po czym zsunęłam się w dół.
Przyciągnęłam kolana do piersi i ukryłam między nimi głowę. Płakaliśmy razem. James zapewne z głodu, bo przez to wszystko zapomniałam go nakarmić, ja bo zrozumiałam, że jestem okropną matką, która nie potrafi dać sobie rady.
***
Uspokoiłam swoje ciało i ocierając łzy z policzków, wstałam biorąc syna na ręce. Wróciłam do salonu po mleko, które podgrzałam, a następnie nakarmiłam James'a. Przebrałam go w piżamy i położyłam spać. W tym czasie wywaliłam z szafy walizki i pakowałam kolejno rzeczy dziecka jak i moje.
-Halo?
-Danielle?-zapytałam, by się upewnić, że dodzwoniłam się do właściwej osoby.
-Tak. Kto mówi?
-[t.i].
-[t.i]? Jak się cieszę, że dzwonisz! Co u ciebie?-ucieszyła się.
-Potrzebuje twojej pomocy.
-Coś się stało?-spoważniała.
-Wyprowadzam się i chciałabym zapytać czy mogłabym u ciebie nocować? Niall na pewno nas tam nie znajdzie w końcu z Liamem nic cię już nie łączy.
-Pewnie, nie ma sprawy, ale czekaj.. jak to "nas"?
-Ach, no tak, ty nic nie wiesz. Mamy syna, ale teraz nie mam czasu, by ci to wszystko wyjaśnić. Mieszkasz tam, gdzie kiedyś?
-Tak, będę czekać.
-Dziękuję-odparłam i rozłączyłam się.
***
Siedziałam w ciemnej taksówce przemierzając centrum Londynu. Mimo późnej pory ulice były pełne. Kątem oka zerknęłam na śpiącego w foteliku Jamesa. Ponownie wbiłam wzrok w szybę. Spod powiek wypłynęły łzy, których nie chciałam powstrzymywać. Pomyślałam, że płacz trochę pomaga - dopóki się płacze. Ale w końcu, wcześniej czy później, trzeba przestać płakać, a wtedy trzeba się zdecydować, co robić dalej. 
-Jesteśmy na miejscu-oznajmił kierowca, zatrzymując się przed blokiem Danielle.
Podałam mu pieniądze i poczekałam, aż wyjmie z bagażnika walizki.
-Dziękuje, dobranoc!-pożegnałam się słabym uśmiechem i weszłam razem z James'em i torbami do środka.


__________________________________________
1 część za nami :)
Mam nadzieje, że w pewnym sensie o to ci chodziło ;)
5+komentarzy=następna część!

sobota, 22 czerwca 2013

Imagin Harry część 3


Kobieta automatycznym pilotem zamknęła swój samochód i skierowała się do wejścia.Wybiła już godzina piętnasta co oznaczało,że znów nieco spóźniła się z odebraniem Darcy z przedszkola.Przeszła przez dziecięcą szatnię i stanęła w przejściu pomieszczenia w którym bawiły się dzieci.Już chciała zawołać swoją córkę,ale w ostatniej chwili jedna z opiekunek ją zaczepiła.
-Pani po Darcy? -spytała na co [T.I] pokiwała głową. -Odebrał ją jej tato jakieś dwie godziny temu.
[T.I] poczuła jak traci grunt pod nogami.Światło nienaturalnie zaczęło ją razić a kilka kropel potu spłynęło po jej czole.
-Jak to jej ojciec?Chyba tylko ja jestem upoważniona do odbierania mojej córki z przedszkola,prawda? -warknęła nieprzyjemnie.
-Pytałam Darcy czy to aby na pewno jest jej tato.Mówiła,że tak więc nie widziałam przeszkód aby jej nie puścić -wyjaśniła opiekuna.
[T.I] westchnęła głośno i bez słowa opuściła placówkę.Wściekłość to za mało aby opisać jej teraźniejszy stan.Ona niemalże emanowała złością i była gotowa wyżyć się na jakimkolwiek przedmiocie który akurat stanął na jej drodze.Minęły dwa miesiące od spotkania Harrego w restauracji i niebieskooka myślała,że mężczyzna uszanował jej decyzję i nie będzie próbował skontaktować się z córką.Niesamowicie się myliła.
Wsiadła do samochodu i z piskiem opon odjechała z parkingu,chcąc jak najszybciej znaleźć się w domu Harrego.
Z hukiem zatrzasnęła drzwi pojazdu i szybkim krokiem udała się pod bramę.Z nerwów zaczęła kilkakrotnie naciskać dzwonek.Szarpnęła za klamkę a brama ustąpiła.Z daleka ujrzała zbliżającą się w jej stronę posturę Harrego więc przyśpieszyła kroku.
-Gdzie jest Darcy?! 
-[T.I] spokojnie,jest w środku -stoicki spokój szatyna zaczął być dla kobiety irytujący.Nie mogła pojąć jak w takiej chwili on może być taką oazą spokoju.
-Jakie spokojnie Harry?Nie mam zamiaru być spokojna!Zabrałeś dziecko z przedszkola bez mojej zgody!Mogłeś mnie chociaż poinformować! -krzyczała.
-Nie zgodziłabyś się.
-Więc powinieneś to uszanować do cholery!
Kobieta szarpnęła za klamkę i jak gdyby nigdy nic weszła do środka.Rozglądnęła się dookoła,zauważając swoją córkę siedzącą na dywanie w salonie i bawiącą się z młodszym od niej chłopczykiem.[T.I] nie musiała pytać,wiedziała że jest to syn Harrego.
-Mamusia! -zawołała radośnie Darcy podchodząc do kobiety.Niebieskooka kucnęła przy dziewczynce i z całej siły przycisnęła ją do swojej piersi.
-Darcy kochanie,wiesz jak mama się martwiła?Nie możesz wychodzić z przedszkola z nieznajomymi.A jak ten pan zrobiłby Ci krzywdę?
-Mamusiu to nie jest żaden pan,to jest mój tatuś,nie zrobiłby mi krzywdy.
[T.I] spojrzała wymownie w stronę Harrego i podniosła się do pozycji stojącej.
-Ubierz buty Darcy,wychodzimy -nakazała.
-Ja chcę tu zostać -mała tupnęła nóżką.
-Nie dyskutuj!
W czasie kiedy Darcy niechętnie sięgnęła po swoje czarne balerinki,kobieta chwyciła za krańce koszulki Harrego i pociągnęła go w stronę przedpokoju.
-Nie będziesz się z nią widywał -bąknęła,ściszając nieco ton tak aby córka nie była w stanie tego usłyszeć.
-[T.I] za co mnie tak nienawidzisz,że nie pozwalasz spotykać mi się z własną córką?Nie było mnie jak zaczęła stawiać pierwsze kroki,jak powiedziała swoje pierwsze w życiu słowo,więc pozwól mi być chociaż teraz.Chcę widzieć jak po raz pierwszy idzie do szkoły,jak przyprowadza do domu swojego pierwszego chłopaka,chcę po prostu widzieć jak z małej dziewczynki przeobraża się w kobietę,czy to tak wiele?
Niebieskooka westchnęła głośno,czując jak kilka łez wzbiera się pod powiekami.Czuła się winna.Winna temu,że nie przed sześcioma laty nie powiedziała Harremu o ciąży,że swoją decyzją która jeszcze do niedawna wydawała się jej słuszna krzywdziła nie tylko jego,ale też własną córkę.
-Okej,możesz spędzić z nią jutro popołudnie -powiedziała po dłuższej chwili.Twarz Harrego rozpromieniła się.W tej samej chwili Darcy stanęła pomiędzy swoimi rodzicami i chwyciła tatę za rączkę.
-Tatusiu fajnie dziś było,a mój nowy braciszek jest taki fajny -Harry na te słowa wziął córkę na ręce i pocałował delikatnie w czółko.
Kobieta wraz z dziewczynką opuściły posesję Harrego.[T.I] bez słowa posadziła Darcy w foteliku i owinęła jej ciało pasami bezpieczeństwa.

*
Minął okrągły miesiąc odkąd [T.I] pozwoliła Harremu na spotkania z córką.Wewnętrznie nie potrafiła wybaczyć sobie tego,że stało się to dopiero tak niedawno.Uśmiechała się za każdym razem,gdy widziała jak Harry nosi Darcy na rękach,obdarowywuje prezentami czy mówi jak bardzo ją kocha.
-Zasnęła -mruknął Harry,zamykając cichutko drzwi sypialni Darcy.
-Wymęczyła Cię dzisiaj nieźle -zaśmiała się niebieskooka,zmywając talerze po kolacji którą wyjątkowo spędzili dziś w trójką.Harremu coraz częściej zdarzało się zostawać u nich dłużej, z racji tego że Darcy wręcz histerycznie prosiła aby był przy niej gdy będzie zasypiać a serce mężczyzny nie pozwalało jej odmówić.
-Już późno Harry,Annie pewnie się martwi -wtrąciła [T.I].Przyzwyczaiła się do myśli,że Harry już nigdy nie będzie jej, w tej chwili łączyło ich tylko dziecko a poza tym szatyn miał przecież żonę i trzyle
tniego syna.
Harry zbliżył się w stronę kobiety i odłożył na bok talerz który aktualnie trzymała w ręce.Nie potrafił racjonalnie wytłumaczyć tego co w tej chwili go podkusiło aby pocałować [T.I].Sądził,że kobieta go odepchnie ale ona jedynie odwzajemniła jego namiętny gest.Każdy pocałunek przepełniony był tęsknotą.Oboje,choć nie przyznawali się do tego,wciąż w głębi serca się kochali.
Harry posadził niebieskooką na kuchennym blacie i zjechał pocałunkami na jej szyję.Nie przejmował się faktem,że w tej chwili zdradza swoją żonę,nie interesowało go to.Pragnął jedynie znaleźć się w sypialni z [T.I] i przypomnieć sobie te wszystkie namiętne noce,które spędzali ze sobą kilka lat temu.
[T.I] też nie myślała trzeźwo.Jego dotyk sprawiał,że zapominała o otaczającym ją świecie.Myślała,że tęsknota za lokatym mężczyzną minęła już dawno,ale dziś przypomniała sobie o tym jak bardzo go kocha.
Po czułych pocałunkach przyszedł czas na namiętność.Zapłonął w nich ogień i nie przejmując się niczym pozbywali się kolejnych części garderoby.Jak za dawnych czasów.Byli tylko oni i unosząca się w powietrzu namiętność.

Następnego dnia,gdy [T.I] siedziała przy stole,z kubkiem kawy w ręku i wyżerającymi od środka wyrzutami sumienia wstał Harry.Powolnym krokiem zszedł na dół i stanął przed kobietą.W przeciwieństwie do niej nie żałował żadnego z wczorajszych czynów.
-Ja chciałem tylko...-zająkał się.[T.I] westchnęła głośno i wstała,stając twarzą w twarz z mężczyzną.
-Harry zapomnijmy o tym.Nie mogę rozwalać czyjeś rodziny,Annie Cię potrzebuje,Twój syn także.
-Ale ja chyba...wciąż Cię kocham [T.I].
Kobieta rozdziawiła usta ale nie potrafiła nic z siebie wydusić.Nie spodziewała się takiego wyznania ze strony szatyna.
-Mówisz tak pod wpływem chwili Harry.Zapomnijmy o tym,okej?Kiedyś coś było między nami,ale teraz nie łączy nas nic prócz Darcy i tego się trzymajmy.
[T.I]zaśmiała się nerwowo chcąc nieco wyładować ponurą atmosferę,ale Harry jedynie spuścił głowę w dół i niewyraźnie pokiwał głową.Niebieskooka wiedziała,że robi dobrze,wyrzuty sumienia nie dałby jej spokoju do końca życia gdyby rozbiła czyjąś rodzinę.Doskonale zdawała sobie sprawę z tego,że jej serce już zawsze będzie należało do Harrego,ale nie mogła na to pozwolić.Nie przeżyłaby tego po raz drugi.

________________
Nawet nie sprawdzałam błędów, a końcówkę pisałam na szybko.Spieprzyłam tego imagina równo,ale chcieliście na szybko więc macie. I dziękuje tym którzy CIERPLIWIE na niego czekali.

czwartek, 20 czerwca 2013

Imagin Niall


Wybiła dziewiąta nad ranem,gdy stanęłam na betonowym chodniku tuż przed szkołą.Już z daleka przyuważyłam machającego w moją stronę blondyna,więc czym prędzej pognałam w tamtą stronę.Niall objął mnie w talii,delikatnie całując mój policzek.Był moim chłopakiem od półtorej roku.Każdego dnia na nowo uświadamiałam sobie jakie miałam szczęście spotkać na swojej drodze tego wspaniałego chłopaka,z resztą nie tylko ja.Uświadamiali mi to moi przyjaciele,rodzina a nawet nieznajomi ludzie których akurat mijałam na ulicy.Gdy byliśmy razem nikt nie miał wątpliwości co do naszej miłości,była wyczuwalna nawet z odległości kilku mil.
Gdy przywitałam się ze swoim chłopakiem,zwróciłam się do Zayna,który stał obok nas,oparty o swój motocykl.Zayn był przyjacielem Nialla od piaskownicy.Czasami zastanawiałam się jak to możliwe,że tych dwoje wciąż się przyjaźni.Byli totalnym przeciwieństwem.Niall zawsze szalony,z mnóstwem zwariowanych pomysłów,uśmiechnięty i miły.Zayn był aroganckim chłopakiem, z kartoteką na plecami i bez szkoły z której został wydalony pół roku temu za liczne bójki.Jedyne co ich łączyło to zamiłowanie do imprez,z tą różnicą że Niall preferował te zakrapiane alkoholem a Zayn zamiast wódki na stole wolał dawkę kokainy.
Nie miałam nic przeciwko ich przyjaźni choć Zayn od zawsze mnie onieśmielał.Przy nim zachowywałam się nieśmiało nie byłam tak otwarta jak przy samym Niallu.
-Mam dla Ciebie niespodziankę,pokaże Ci po szkole -oznajmił mój chłopak,całując mnie w kącik ust.W tym samym czasie rozbrzmiał dźwięk dzwonka.Oboje pożegnaliśmy się z Zaynem i skierowaliśmy się w stronę wejścia do budynku.

*
Przez wszystkie lekcje zastanawiałam się nad niespodzianką o której wspominał Niall.Romantyczna kolacja?Nie to zbyt spokojne jak na niego.Mogłam spodziewać się wszystkiego,nawet skoku na bungee.
Stanęliśmy przed garażem na posesji Nialla.Blondyn złapał mnie kurczowo za rękę i uśmiechnął się szeroko.
-Widziałem jak podoba Ci się maszyna Zayna więc postanowiłem też w takie coś zainwestować -oznajmił gdy moim oczom ukazał się czarny ścigacz.Zaskoczenie było ogromne,nie spodziewałam się że Niall w ogóle kiedykolwiek myślał o zakupie motoru.
-Dwuletni,dobry przebieg,przystępna cena.Byłbym głupkiem gdybym przepuścił taka okazję -dodał po chwili i cmoknął mnie w usta. -Będziemy śmigać -zaśmiałam się cicho,gdy podniósł mnie z ziemi i owinął moje nogi wokół swojej talii.Pogłębiłam pocałunek do takiego stopnia że nasze języki zaczęły toczyć zawziętą walkę.Nie potrafię ubrać w słowa mojej miłości do niego.Kocham go całą sobą,każdą częścią mojego ciała.Jest mi potrzebny nawet w codziennych czynnościach,po prostu muszę wiedzieć że on jest obok,muszę go czuć.
-Kocham Cię Niall -szepnęłam gdy oderwaliśmy się od siebie.Chłopak posadził mnie na maszynie,samemu stając pomiędzy moimi nogami.
-Obiecaj,że nigdy mnie nie zostawisz [T.I]
-Obiecuję głupku -zaśmiałam się cicho,cmokając go w nos.
Niall pomógł mi zejść z motocyklu i oboje pomaszerowaliśmy do kuchni, w której krzątała się jego mama.Gdy tylko nas ujrzała uśmiechnęła się promiennie.
-Czasami nie mogę przestać na Was patrzeć -westchnęła rozkładając talerze na kuchennym stole.W odwecie oboje zaśmialiśmy się cicho i wzięliśmy się do pomocy przy obiedzie.

*
Ściągnęłam ze swojej głowy kask i schowałam go do schowka pod siedzeniem.Oboje z Niallem przez ostatnią godzinę jeździliśmy po ulicach Londynu,napawając się letnim powietrzem.Wakacje zbliżały się nieubłaganie a wraz z nimi nasz wyjazd do Włoch,który planowaliśmy przez ostatnie pół roku.
-Nie wejdziesz? -spytałam,otwierając drzwi wejściowe kamienicy w której mieszkałam.
-Z chęcią,ale umówiłem się z Zaynem że jeszcze trochę pojeździmy.
-Niall -westchnęłam,z powrotem podchodząc do chłopaka.Nie miałam nic przeciwko gdy jeździliśmy razem,wtedy miałam wpływ na Nialla a licznik nie przekraczał stu kilometrów na godzinę.Bałam się puścić go samego.Zayn znany był ze swojej szybkiej jazdy,jednak jego panowanie nad kierownicą było doskonałe,a w przypadku Nialla minął dopiero miesiąc odkąd kupił motocykl,nie był kierowcą z długoletnim stażem a jestem pewna,że ich wspólna przejażdżka będzie raczej walką o życie.
-[T.I] spokojnie,pojeździmy sobie trochę w męskim towarzystwie.Obiecuję,że będę ostrożny.
-Już północ -upomniałam go.
-Kochanie,nie ufasz mi?
-Tobie ufam,ale nie ufam Zaynowi.
Niall nachylił się nade mną i złożył na moich ustach namiętny pocałunek.
-Obiecuję,że będę uważał a jutro z samego rana przyjadę po Ciebie i pojedziemy nad jezioro okej? -niechętnie pokiwałam głową,przystając na jego propozycję.

*
Już nigdy nie pojechaliśmy wspólnie nad jezioro.Niall złamał swoją obietnicę.Do dziś nie potrafię wybaczyć sobie że tamtej felernej nocy pozwoliłam mu na tą cholerną przejażdżkę.Pamiętam,że nie zmrużyłam przez całą noc oka w obawie,że stało się coś niedobrego.Nad ranem jego matka utwierdziła mnie w mojej racji.Pijany kierowca ciężarówki jechał po nie swoim pasie,gdy Niall się zorientował było już za późno.Prędkość jaką jechał nie pozwoliła na żaden manewr a jego motor niczym harmonijka wbił się w rozpędzonego tira.
Co dzień myślę o śmierci i czuję,że jest ona już blisko.Już dawno byłabym tam na górze z moją perełką,gdyby nie to że moja matka w dniu pogrzebu nakryła mnie gdy próbowałam podciąć sobie żyły kawałkami zbitego szkła i właśnie przez to jestem teraz tutaj.W psychiatryku.Nienawidzę tego miejsca.Ludzie myślą,że zwariowałam ale ja po prostu jestem zakochana.Każdego dnia widzę Nialla,stoi przede mną ubrany cały na biało, w swoich ulubionych adidasach.Rozchyla przede mną swoje ramiona i szepcze,że już nie może doczekać się naszego spotkania.Muszę to dla niego zrobić.Muszę odejść abyśmy mogli być ze sobą już na zawsze bo przecież takie jest nasze przeznaczenie prawda?Nie mogę zaniechać naszej miłość.Przecież obiecałam,że nigdy go nie zostawię!
Jutro już to zrobię,nie mogę dłużej czekać.Mama mi wybaczy,jestem tego pewna.Zrozumie,że moje miejsce jest przy Niallu.Nasza miłość to miłość niezniszczalna.

_______________________
Ten imagin to totalny spontan.Napisałam go wczoraj wieczorem i myślę,że nadaje się on do publikacji.
Wieczorem postaram się dodać trzecią część imagina z Harrym o którego tak prosicie,specjalnie dla Was
napiszę Happy End co u mnie jest wyczynem.Nie potrafię pisać szczęśliwych zakończeń i z czasem się o tym przekonacie :)

środa, 19 czerwca 2013

Imagin Harry część 2




Sześcioletnia dziewczynka biegała żwawo po ogródku,ciągnąc za sobą długi sznur ogrodowy.[T.I] siedziała na bujanej huśtawce,ze szklanką mrożonej kawy.Letnie ulewy dzisiejszego dnia zastąpiło słońce,które już z samego rana powitało wiecznie znużonych i melancholijnych londyńczyków.
Minęły już okrągłe dwa lata odkąd [T.I] wraz z córką wróciły do Londynu.Mała Darcy urodziła się w Polsce i przez pierwsze cztery lata właśnie tam mieszkały.Gdy kobieta(wtedy jeszcze nastolatka)zdecydowała się odejść od Harrego bez zastanowienia wróciła do swojego rodzinnego kraju.W Anglii nie miała nikogo bliskiego a w Polsce mogła liczyć na pomoc rodziców.
W małej miejscowości w której wychowywała się przed wyjazdem do "Wielkiego Świata" aż huczało od przeróżnych plotek.Nastolatki w jej wieku,dzięki stroną internetowym doskonale wiedziały z kim związana była dziewczyna,ale ona nie była skora aby o tym mówić.Nikt prócz niej nigdy nie dowiedział się jak bardzo kochała,i zapewne gdzieś głęboko w sercu wciąż kocha tego zwariowanego wokalistę.Wszystkim dookoła wmówiła,że ich miłość po prostu wygasła co było największym łgarstwem.Ona nigdy nie wygaśnie.W Polsce ukrywała Darcy,jedynie jej najbliższa rodzina wiedziała o dziecku i jej ojcu.Anglia jest zbyt duża.Tutaj nikt już nie interesuje się "byłą dziewczyną Harrego Stylesa".
-Darcy musimy się już zbierać -zawołała radośnie niebieskooka,gestem ręki przywołując do siebie córkę.Przyciągnęła ją do siebie mocno i ucałowała delikatnie w czoło.Przed odpaleniem samochodu poprawiła jeszcze jej niesfornie opadające loki i sprawdzając czy dziecko ma zapięte pasy w spokoju odjechała z podjazdu.
Tego dnia obiecała córce obiad w jej ulubionej knajpie,w której serwowali tak uwielbiane przez nią frytki o przeróżnych wzorach.Od serc po podobiznę Obamy. I mimo,że owa knajpa mieściła się w rzadko odwiedzanej przez [T.I] dzielnicy, z prostej przyczyny -ledwie ulicę dalej mieścił się dom Harrego,nie tak dawno nazywany przez nią ich wspólnym.
Obie panie rozsiadły się wygodnie przy stole a przemiła kelnerka przyniosła kartę dań.
-Frytki,ze zwierzątkami -pisnęła Dracy,sepleniąc się nieco przez brak jednej jedynki.
-A dla pani?
-Ja poproszę jedynie lemoniadę -[T.I] uśmiechnęła się do kobiety i odłożyła menu na bok.

Szatynka była skupiona na wysyłaniu esemesa do swojej szefowej,gdy jej czynność przerwała Darcy,która niespokojnie szturchała ją w ramię.
-Mamusiu popatrz,to ten pan,którego zdjęcie masz w sypialni! -zawołała wskazując palcem na mężczyzne wchodzącego do lokalu.Musiał usłyszeć piskliwy głos dziecka,gdyż jego wzrok automatycznie skierował się w ich stronę.
Telefon wypadł [T.I] z rąk i z hukiem roztrzaskał się na twardych kafelkach.Harry przystanął w połowie drogi,prawdopowodnie nie dowierzając temu co widzi.Przetarł kilkakrotnie oczy.Wydawało mu się,że śni,ale obraz wciąż był taki sam.
-Harry -szepnęła [T.I],wyciągając dłoń ku mężczyźnie.Nic się nie zmienił.Jego loki wciąż niesfornie powykręcane były we wszystkie strony a zielone oczy wpatrywały się w nią tak samo jak kilka lat temu.
Szatyn nie bardzo wiedział co w tej chwili powinien zrobić więc jak najprędzej podszedł do ich stolika.Dziewczyna wstała,dzięki czemu miała większą widoczność na jego idealną twarz.
-Nie sądziłem,że kiedykolwiek Cię znajdę.Was znajdę -wychrypiał.Jego głos.On jako jedyny się zmienił.Stał się jeszcze bardziej ochrypły niż przedtem.
Harry zamknął [T.I] w żelaznym uścisku dzięki czemu dziewczyna znów mogła poczuć jego zapach.Wciąż używał tych samych perfum.
Nim jednak ich uścisk stał się jeszcze bardziej trwalszy,niebieskooka przypomniała sobie o tym co widziała dwa lata temu,gdy przechodziła obok jego domu.
-Przecież Ty masz rodzinę Harry -pokręciła przecząco głową,wycofując się do tyłu.Zanim Harry zdążył się odezwać kobieta chwyciła swoją córkę za rękę i w popłochu opuściła knajpkę nim kelnerka zdążyła przynieść zamówienie.
Nerwowo szukała w swojej torebce kluczyków ale w tym samym czasie szatyn zdążył znaleźć się tuż przy niej.
-Chciałbym się z nią widywać -szepnął tak aby dziecko nie było w stanie tego usłyszeć.
-Nie Harry,nie mieszajmy Darcy w głowie.
-Wiesz jak ciężko przez tyle lat żyło mi się ze świadomością,że mam dziecko którego mogę nigdy nie zobaczyć?Nie powinnaś odchodzić,przecież wiesz że poradzilibyśmy sobie.Kochaliśmy się!
-Teraz tak mówisz,nie wiadomo jak zareagowałbyś wtedy.Miałeś tylko dziewiętnaście lat.
-Co nie zmienia faktu,że chcę się z nią widywać.
-Przecież masz rodzinę,zgadza się?
-Mam syna,Darcy miałaby brata -westchnął,spoglądając na zdezorientowaną dziewczynkę.
-Po prostu odejdź Harry.Dobrze wiesz,że to spotkanie nigdy nie powinno mieć miejsca -[T.I] odwróciła się na pięcie i automatycznym pilotem otworzyła samochód.Harry już jej nie zatrzymywał.Pozwolił jej odejść,po raz drugi.
Kobieta z całej siły uderzyła pięścią w kierownicę,niekontrolowanie pozwalając sobie na słabość w postaci kilkunastu łez spływających po jej policzkach.
-Mamusiu,to był tatuś prawda? -spytała Darcy,wychylając się z samochodowego fotelika.
-Czemu tak sądzisz kochanie?
-Miał takie same oczka jak ja -powiedziała pewnie. -Nie kocha nas prawda?
-Tak Darcy,nie kocha nas.
Ostatnim czego chciała [T.I] było okłamywanie własnej córki,ale nie miała wyboru.Nie mogła pozwolić Harremu na spotkania z Darcy.Nie miała siły opowiadać jej dlaczego rodzice nie są razem a tatuś ma inną kobietę.Łatwiej było po prostu skłamać.Przecież dobrze zrobiła,mówiąc córce że tato jej nie kocha.

_________________________________
Dodałam drugą część tylko dlatego,że mnie o to poprosiliście.Szczerze?Nie miałam w planach jej pisać,no ale zrobiłam to dla Was,więc mam nadzieje,że się spodoba.
Zapraszam Was na opowiadanie mojego autorstwa,o niegrzecznym Maliku :>

Imagin Harry

Na życzenie anonima.



Wstałaś lekko przecierając oczy. Dzisiaj był twój pierwszy dzień w pracy. Wreszcie do długich poszukiwaniach udało ci się coś znaleźć. Stanowisko kelnerki w średniej cukierni nie było szczytem twoich marzeń, ale na początek powinno wystarczyć. Musiałaś zarobić na przeżycie, bo od kiedy wyprowadziłaś się do Holmes Chapel wbrew woli rodziców, zostałaś skazana sama na siebie i małą pomoc przyjaciółki, która uciekła tu z tobą.
Znowu pojawił się twój odwieczny problem. W co się ubrać. Nigdy nie miałaś dużo ubrań, bo twoja rodzina nie należała do najbogatszych, a dzisiaj chciałaś szczególnie dobrze wyglądać. [I.t.p] była dużo wyższa, więc nie mogłaś nic od niej pożyczyć, nie wyglądając przy tym jak idiota. Zawsze żałowałaś, że nie urosłaś chociaż trochę więcej, byłoby ci łatwiej. Skakanie do najwyższej półki w sklepie czy stawanie na palcach w tłumie, żeby coś zobaczyć, towarzyszyło ci codziennie.
Poczułaś niesamowity zapach dochodzący z kuchni. Po chwili, gdy byłaś na dole, zobaczyłaś twoją ulubioną jajecznicę i kubek gorącej kawy. Właśnie tego trzeba ci było na rozbudzenie się. 
- Podwiozę cię, nie spiesz cię – usłyszałaś radosny głos przyjaciółki. - Muszę zobaczyć jakie ciacha tam macie.
Mówiąc to zrobiła placami wymowny gest w powietrzu. Dobrze wiedziałaś, że chce poznać jakiegoś przystojnego przyszłego kolegę z pracy i troszkę się z nim zabawić. Na niczym więcej jej nie zależało, nie chciała stałych związków w tym wieku. Ty myślałaś inaczej. Chciałaś znaleźć tego jedynego, z którym mogłabyś zostać za zawsze, założyć rodzinę, kochającą się rodzinę, w przeciwieństwie do twojej.
Chwilę później siedziałaś już w czarnym mini cooperze przyjaciółki. Uwielbiałaś ten samochód, tworzył taki przyjazny i bezpieczny nastrój. 
Droga zleciała wam na rozmowie. Na koniec [i.t.p] obiecała po ciebie przyjechać i życzyła powodzenia, by po chwili zniknąć z pola widzenia.
Szłaś cała roztrzęsiona. Prawie nigdy się nie denerwowałaś, ale teraz czułaś, że to nie będzie zwykły dzień. Miałaś wrażenie, że stanie się coś, co zmieni twój sposób postrzegania świata. 

Wnętrze lokalu niczym nie różniło się od przeciętnej kawiarenki. Miła tapeta na ścianie, niezbyt wygodne krzesła ustawione przy małych, okrągłych stolikach, przyjemny zapach kawy. Uwielbiałaś ten aromat i to był jedyny plus, który przyciągnął cię tutaj. 
Udałaś się na zaplecze. Było jeszcze wcześnie, więc spodziewałaś się nie spotkać nikogo. Gdy tylko przekroczyłaś próg pomieszczenia twoim oczom ukazał się przystojny brunet z burza loków na głowie. Uśmiechnął się to ciebie zawadiacko, puszczając oczko. Twoje serce gwałtownie przyspieszyło.
- Witaj piękna nieznajoma, jestem Harry i chyba zostałem twoim zmianowym partnerem.
Z trudem przełknęłaś ślinę. W gardle czułaś pustkę, jakby w jednej chwili, ktoś za pomocą czarodziejskiej różdżki, zamienił jego powierzchnię w pustynię. 
Patrzyła na ciebie wwiercając te swoje zielone tęczówki w twoje czarne jak otchłań oczy. 
- Masz jakieś imię? - wyszeptał ci wprost do ucha, lekko ściskając twój pośladek.
Sama nie wiesz dlaczego tak to na ciebie podziałało. Miałaś ochotę uderzyć go w twarz, ale zamiast tego wpiłaś się w jego malinowe usta. W pocałunkach czułaś jego pożądanie, ekscytację. Całował genialnie, jak jeszcze nikt, kogo znałaś. Zanim się obejrzałaś, już toczyłaś z nim walkę na języki, które poruszały się jak w tańcu. Zaraz po tym poczułaś jak masuje ci podniebienie. Był naprawdę boski w tym co robił i wiedziałaś, że ma tego świadomość. Czułaś tą jego pewność siebie.
Nie wiesz ile by to trwało, gdyby nie kroki i czyjś podniesiony głos. 
- Miała tu być przede mną, ale jak zwykle...
Wzburzony głos nie dokończył i spojrzał na ciebie ze skruchą w oczach.
- A oto właśnie [t.i], nasza nowa kelnerka.
Po tych słowach nieznajomi wyszli, a ty znowu zostałaś w pomieszczeniu sama z Harrym.
- Więc tak się nazywasz. Podoba mi się.
Szepnął bardziej do twojej skóry niż ucha powodując na niej przyjemny dreszcz. Wychodząc zahaczył „przypadkiem” o twoją rękę i pociągnął ją w stronę swojego bliskiego przyjaciela. Czułaś lekką wypukłość i uśmiechnęłaś się na samą myśl, że spowodował to nikt inny, tylko ty.
Wstyd ci się było przyznać, ale zaczynało ci się to podobać. Teraz wiedziałaś, co w tym tak bardzo pociąga [i.t.p], ale nie chciałaś dzielić się z nią swoimi spostrzeżeniami. 
Godziny mijały ci bardzo szybko. Cały czas, gdy tylko miałaś wolną chwilę, patrzyłaś zadziornie na loczka. Podobało mu się to, czego nie omieszkał ci przekazać. Wiedziałaś, że to się tak nie skończy. 
Spojrzałaś na zegarek. Zaraz kończyła się wasza zmiana, a w kawiarni już zaczęli się pojawiać zmiennicy. Z ulgą stwierdziłaś, że możesz już iść, pomimo pierwszego dnia, już nie miałaś siły, a tłum nie był duży.
Starałaś się rozpiąć guziki białej koszuli z logiem lokalu, okrywającej twoje ciało. Miałaś spuchnięte ręce od noszenia tacy, a palce odmawiały ci posłuszeństwa.
- Pomogę.
Głos chłopaka był stanowczy, jakby chciał ci przekazać, że nie możesz się sprzeciwić. Czułaś jego oddech na szyi, który po chwili zmienił się w pełne namiętności pocałunki. Wydałaś z siebie bliżej niekreślony dźwięk, czując jego ręce w okolicy biustu.
- Miałeś tylko rozpiąć – starałaś się bronić i załagodzić sytuację.
- Właśnie to robię, kociaku.
Po raz kolejny zamruczał ci do ucha. Nie przewidziałaś, że będzie taki chętny, żeby pozbawić się także dołu firmowego stroju.
Przekręcił cię przodem do siebie i zaczął całować. Jego ręka przesunęła się do twoim biodrze, stopniowo przechodząc od zewnętrznej na wewnętrzną stronę. 
- Wiedziałem, że mi się nie oprzesz.
Po tych słowach poczułaś na plecach chłód ściany i jego ręce, zaciskające się wokół twoich nadgarstków. W ten sposób skutecznie cię unieruchomił.
Ostatkiem sił oderwałaś się od niego.
- Nie tutaj, błagam cię.
Nie chciałaś, żeby szef zobaczył cię w takiej sytuacji, szczególnie że był to twój pierwszy dzień i nie mogłaś stracić tej pracy.
Przerwał poprzednie pieszczoty i pomagając ci się ubrać pociągnął za rękę. Prowadził cię do samochodu. Kilka metrów dalej zobaczyłaś przyjaciółkę. Nie wiedziałaś co zrobić, zauważyła cię. Spojrzałaś błagalnie w jej stronę, gestem ręki pokazała, że rozumie i możesz iść, ona sobie poradzi.
Harry nie wyczuł twojego dziwnego zachowania i posadził cię na miejscu pasażera. Nie mogłaś się powstrzymać, żeby podczas jazdy nie trzymać ręki na jego kolanie i przesuwać jej coraz bardziej w górę, aż do niego czułego punktu.
Gdy byliście na miejscu przerzucił cię przez ramię i tak zaniósł do mieszkania. Nie było duże, ale ładnie urządzone. W oddali zobaczyłaś czyjąś sylwetkę. Wzdrygnęłaś się. Chłopak musiał to zauważyć, gdyż oznajmił ci, że to jedynie jego siostra, która nie zwraca na niego najmniejszej uwagi.
Podczas drogi na górę bawiłaś się pośladkiem loczka, co wywoływało uśmiech na jego twarzy. 
W pokoju rzucił cię na łóżko i wyszedł jakby nic się nie stało. Podeszłaś do okna, skąd rozciągał się przyjemny widok. Nie dane było ci się nim nacieszyć i chwilę później stałaś przyciskając ręce Harrego do swoich piersi i odchylając głowę w bok, by miał lepszy dostęp do twojej szyi, którą lekko przygryzał. 
Postanowiłaś przejąć inicjatywę, Odwróciłaś się do niego i popchnęłaś lekko. Uderzył w biurko, lekko sycząc z bólu.
- Tak się nie bawimy, kochana.
Poczułaś jego rękę na swoim policzku. Zapiekło, ale ze zdziwieniem stwierdziłaś, że to przyjemny ból, który motywuje cię do działania. Taka naturalna dawka adrenaliny.
Twój błąd kosztował cię utratę ubrań, a kilka minut później niezapomniane chwil rozkoszy. Chłopak nawet na chwilę nie pozwolił ci odetchnąć i nie przestał być brutalny.
Po fakcie leżałaś wtulona w niego, podczas gdy on bawił się twoimi lokami.
- Panienko [t.i], początek naszej współpracę możemy uznać za udany, nieprawdaż?
W odpowiedzi dotknęłaś jego najcenniejszego kawałka ciała. Zrozumiał aluzję. Sytuacja się powtórzyła, przez co następnego dnia do pracy poszłaś w jego ubraniach.
Teraz wiedziałaś, że nie zrezygnujesz z tej posady, skoro ma się wiązać a takimi rozrywkami.
- Niegrzeczna z pani panienka, panno [t.i]. - Harry powtarzał to za każdym razem, gdy tylko mu ulegałaś.
- Pan mnie tego nauczył – mówiłaś w odpowiedzi.
_____
Mam nadzieję, że się spodoba, chociaż nie mam pojęcia, czy o takie coś chodziło :) Jako plus, zdjęcie złego Harrego. Mnie osobiście, podoba się w takim wydaniu, nie wiem jak wam ^^