sobota, 31 sierpnia 2013

Imagin Zayn

Przyszli - pomyślałam.
Nawet nie musiałam odrywać oczu od czytanej właśnie gazety, żeby domyślić się, kto właśnie przybył. Hałas, jaki zdążyli zrobić w ciągu tych kilku sekund pobudził wszystkich na nogi, cała ekipa właśnie odkładała przedmioty, które jeszcze przed chwilą miała w rękach i zajmowała swoje stanowiska. Tylko ja siedziałam nadal spokojnie w kącie, nie przejmując się na razie przybyciem naszych gwiazd. W związku z ich wyjątkową nadpobudliwością zdecydowaliśmy, że układanie fryzury zostanie ostatnią czynnością przed występem, żeby nie dać im możliwości do popsucia mojej pracy.
Podniosłam wzrok dokładnie w chwili, gdy weszli do pokoju. Dosłownie przetoczyli się przez drzwi, najwyraźniej ścigali się, kto dotrze tu pierwszy. Uśmiechnęłam się pod nosem. Byli mniej więcej w moim wieku, ale mieli dużo więcej zabawy z każdej czynności, którą wykonują. Rzadko można było zobaczyć ich bez uśmiechów na twarzach.
Oczywiście Zayn również należał do tego grona. Wszedł ostatni, z tajemniczym wyrazem twarzy, którego nie udało mi się rozszyfrować. Miał na sobie obcisły t-shirt, doskonale podkreślający jego wysportowaną sylwetkę. Na sam widok tych mięśni zrobiło mi się gorąco, a gdy objął wzrokiem całe pomieszczenie, zatrzymując się na chwilę na mnie, moje policzki spłonęły rumieńcem.
Nienawidziłam tego, jak na mnie działał. Przy nim zachowywałam się jak jakaś zakochana nastolatka, chociaż starałam się tego nie okazywać. Pomimo wszystko, wolałam, żeby na razie wszystko zostało po staremu.
- [t.i], dzisiaj tylko fryzura - wyrwał mnie z zamyślenia Niall
- Tak, tak - oderwałam wzrok od Malika i nawet nie zastanawiając się, dlaczego reszta ekipy nie będzie miała dziś zajęcia, wskazałam Niallowi fotel
- Tak jak zawsze - uśmiechnął się do mojego odbicia w lustrze i przystąpiłam do pracy. Fryzura Irlandczyka nie wymaga dużo uwagi, dlatego już po piętnastu minutach oznajmiłam blondynowi, że jego miejsce może zająć już ktoś inny.
Nie zdążyłam nawet odłożyć wszystkiego z powrotem na miejsce, gdy usłyszałam obok siebie cichy, znajomy śmiech. Odwróciłam się w tamtą stronę i aż zaparło mi dech w piersiach. Nigdy jeszcze nie widziałam tak wspaniałego ciała i to z tak bliska. Nie wiem, gdzie Zayn zostawił swoją koszulkę, ale nabrałam pewności, że znacznie lepiej wygląda bez niej. Prezentował się wspaniale, przyozdobiony kilkunastoma tatuażami. Speszona natychmiast powróciłam do porządkowania mojego stanowiska.
- To jak się dzisiaj czeszemy? - spytałam, nawet na niego nie spoglądając
- Mogę ci zaufać? Chcę coś zmienić, a nie wiem, jak się do tego zabrać
- Oczywiście - mruknęłam, udając, że nie zrobiło to na mnie większego wrażenia
Odsunęłam się, robiąc przejście Zaynowi, a on upadł na krzesło, cały czas przyglądając się mojemu odbiciu w lustrze. Rozpraszała mnie i to bardzo. Fryzurę układałam drżącymi rękami, co coraz trudniej było mi ukryć. W pewnym momencie udało mi się nawet potrącić ręką tubkę farby, a ta spadła na podłogę, malując na niej barwny wzór.
- Przepraszam - wymusiłam nikły uśmiech i zanurkowałam po stół, chcąc naprawić wyrządzone szkody
Chwyciłam kilka chusteczek i zaczęłam ścierać brud, gdy poczułam na swojej talii dużą, ciepłą dłoń. Zayn przyciągnął mnie do siebie i objął ramieniem, w drugą rękę chwytając zabrane mi chusteczki, dokończył całą robotę za mnie.
- Dziękuję - mruknęłam, ponieważ nie mogłam zdobyć się na głośniejszy ton
- Drobiazg - mruknął do ucha seksownym głosem
Zadrżałam, gdy musnął wargami płatek mojego ucha, a na karku poczułam gorący jego oddech. Pachnął dymem papierosowym i męskimi perfumami. Była to mieszanka, którą uwielbiałam.
- Dlaczego nie masz na sobie koszulki? - spytałam, nieśmiało przejeżdżając opuszkami palców po zarysowaniach mięśni brzucha
Poczułam, jak wzrusza ramionami.
- Tak jakoś wyszło
Skłamałabym, mówiąc, że nie podobała mi się ta sytuacja, jednak Zayn onieśmielał mnie pod każdym względem. Był to jeden z najważniejszych powodów, dlaczego do tej pory nie potrafiłam wyznać mu, co czuję.
- Może wyjdziemy stąd, bo zaczną nas szukać? - zaproponowałam z uśmiechem
- Nie wypuszczę cię - wzmocnił uścisk - Nie wypuszczę cię, dopóki nie obiecasz umówić się ze mną dzisiaj wieczorem



*************
Straaasznie przepraszam Was za moją nieobecność, ale nie była ona do końca moją winą. Gdy już wróciłam z dwutygodniowych wakacji, okazało się, że w domu czeka mnie ,,miła" niespodzianka, a mianowicie brak internetu..

Co do imagina... Mi się średnio podoba, jest stanowczo za krótki, ale ocenę pozostawiam Wam.

piątek, 30 sierpnia 2013

Imagin Liam część 1

                                                             Moja Perspektywa


Dalej (t.i),musisz mu wreszcie powiedzieć,przecież tyle czasu to w sobie dusisz.Nie,co ja w ogóle wygaduje,on na pewno mnie wyśmieje.David jest największym ciachem w całej szkole,mógłby mieć każdą laskę,więc o czym ja marzę.Wiem.....powiem o tym Liamowi,w końcu jest moim najlepszym kumplem,z całą pewnością mi doradzi,a poza tym trochę gada z Davidem,więc może się o mnie trochę podpytać.

                                                           Perspektywa Liama

Dobra,dziś jej to powiem.Przyjaźnimy się dobre parę lat,więc najwyżej zostanie po staremu.
-Hej Liam -Usłyszałem jej cudowny głos tuż za moimi plecami i nagle wszystkie moje wątpliwości znów powróciły.
-Hej (t.i)
-Słuchaj,muszę Ci o czymś powiedzieć.-Moje serce zaczęło walić jak oszalałe.Czyżby ona czuła to samo co ja?
-To dobrze się składa,bo ja Tobie też.-Uśmiechnąłem się niemrawo.
- Wahałam się czy Ci o tym powiedzieć,ale jesteśmy przyjaciółmi i musimy być ze sobą szczerzy.
Boże,ona na pewno ma te same wątpliwości.Może wreszcie się wszystko ułoży.
-Więc.....
Wyduś to z siebie!
- Podoba mi się David i pomyślałam,że mógłbyś z nim o mnie trochę pogadać.
Co? Podoba jej się David? Mojej (t.i) podoba się mięśniak z drużyny koszykówki.Jaki ja byłem głupi,myślałem,że (t.i) będzie chciała czegoś więcej niż przyjaźni.W jakim ja żyje świecie?
-Halo...Liam?
-C..co? Przepraszam zamyśliłem się.Tak ,pewnie,mogę z nim pogadać.-Próbowałem się uśmiechnąć,ale nie wychodziło mi to najlepiej.
-Wszystko ok? Bo trochę jakby zbladłeś.
-Ok
-Pomożesz mi go zdobyć? Już ponad pół roku próbuję go sobie wybić z głowy,ale nic z tego.
Tyle czasu kocha się w innym kolesiu a ja nic nie zauważyłem? W mojej głowie miałem miliony pytań i sam musiałem sobie na nie odpowiadać.
-Zrobię wszystko co będę mógł żebyś była szczęśliwa.
-Oooo dziękuję Liam,wiedziałam,że mogę na Ciebie liczyć.


                                                              Moja Perspektywa



Byłam taka szczęśliwa. Liam to na prawdę wspaniały przyjaciel.Zwykle w sprawach miłosnych o radę prosi się przyjaciółkę,ale szczerze mówiąc nie przyjaźnię się z żadną dziewczyną na tyle blisko żeby mówić jej o takich sprawach.Dlatego cieszę się,że mam Liama i mogę na nim polegać.
Wieczorem musiałam wreszcie zabrać się do nauki,bo ostatnio trochę sobie odpuściłam.Kiedy już kończyłam przerabiać materiał z biologii,usłyszałam dzwonek do drzwi.Pomyślałam,że to z pewnością mama znów nie zabrała kluczy.Zeszłam ze schodów i ruszyłam w stronę drzwi.
-Hej(t.i)
-Hej Li,co tu robisz o tej porze?.-Trochę zdziwiła mnie jego wizyta,bo nigdy nie odwiedzał mnie wieczorem.
-Gadałem dziś z Davidem.
Moje serce od razu zaczęło bić szybciej,gdy tylko usłyszałam jego imię.Może to też dlatego,że bałam się tego co mogę za chwilę usłyszeć.
-Wejdź,przecież nie będziemy stali w drzwiach.
Zaprosiłam go do salonu i od razu zaczęłam zadawać mu mnóstwo pytań.
-No i co? Co o mnie sądzi? Też mu się podobam?
-Powoli(t.i) nie tak nerwowo.Spytałem go,jakie dziewczyny z naszej szkoły lubi.
-I co? Wymienił mnie?
-Powiedział,że mu się podobasz,i chciałby się z Tobą umówić.
Motyle w moim brzuchu rozpoczęły dziki taniec.Byłam taka szczęśliwa,jakbym właśnie wygrała milion.
-No nie wierzę.Jeny Liam,jesteś kochany,dziękuję,że z nim porozmawiałeś.Jesteś najlepszym przyjacielem na świecie.Może pójdziemy jutro na trening drużyny koszykarskiej i wtedy z nim pogadam i może się umówimy.Co o tym myślisz? Pójdziesz ze mną?
-Tak pewnie,dla Ciebie wszystko.


                                                              Perspektywa Liama


-Tak pewnie,dla Ciebie wszystko.
Moje serce rozbiło się na milion kawałeczków.Dlaczego ona nie widzi jak bardzo mi na niej zależy? Może gdybym grał w koszykówkę i był mięśniakiem to spodobałbym się (t.i),ale w innym wypadku nie mam nawet szans.Martwiłem się o nią,bo David zarywa do co drugiej dziewczyny w szkole i boję się,że może ją zranić,a ona na to nie zasługuje,bo jest najwspanialszą i najpiękniejszą dziewczyną na całym świecie.

 ~~Następnego dnia~~

-To co,idziemy na ten trening?
-Tak,tylko poczekaj chwilkę,poszukam jakiejś fajnej bluzki.
Co ja w ogóle robię,pomagam dziewczynie,którą kocham zdobyć innego faceta.To wszystko przez to,że tak bardzo zależy mi na jej szczęściu.
-No,jestem gotowa.Co o tym sądzisz?
Nie mogłem wydusić ani jednego słowa,(t.i) wyglądała na prawdę cudownie.Miała założone czarne buty na wysokim obcasie,jeansowe rurki,które idealnie opinały jej smukłą sylwetkę,luźną bluzkę i jakieś bransoletki.
-Wyglądasz bardzo ładnie.-Powiedziałem,po czym od razu lekko się zarumieniłem.Mam nadzieję,że tego nie zauważyła.
-Myślisz,że spodoba się Davidowi?
-Jestem przekonany,że będzie zachwycony.
-A co sądzisz o włosach,zostawić rozpuszczone czy zrobić koczka?
Nie mogłem się na nią napatrzeć,wyglądała nieziemsko.Włosy na jej ramionach układały się w delikatną falę.
-Tak jest świetnie.
-No to możemy iść.





czwartek, 29 sierpnia 2013

Marcel cz.2 +18


***

Przejrzałam się jeszcze raz w lustrze i z dumą stwierdziłam, że wyglądam bosko. Rozpuściłam włosy i niezgrabnie przerzuciłam je na ramiona. Zerknęłam na zegarek, który wskazywał 18.55, więc wsunęłam stopy w przygotowane szpilki i udałam się do salonu, by tam poczekać na Marcela. Punkt 19, rozległo się dzwonienie, więc czym prędzej udałam się do drzwi.
-Dobry wieczór, [t.i].
Okej! Chyba padło mi na oczy! Przede mną stał najprzystojniejszy facet na ziemi.
-Marcel?-wydukałam oszołomiona.
Posłał mi zabójczy uśmiech i przytaknął głową.
-Idziemy?-wyciągnął dłoń, którą po krótkiej chwili wahania, niepewnie chwyciłam.
Zaprowadził nas do czarnego Range Rover'a i jak na gentelmen'a przystało, otworzył mi drzwi od strony pasażera. Zajęłam swoje miejsce i w skupieniu obserwowałam przemieszczającą się sylwetkę bruneta. Pozbył się okularów i ciuchów, które na co dzień ubierał. Sposób uczesania włosów, także uległ zmianie. Tego wieczora grzywę miał podniesioną do góry, a po bokach sterczały mu urocze loczki. Czarne rurki idealnie zgrywały się z granatową koszulą w serduszka i marynarką idealnie dopasowaną do reszty. Jednym słowem wygląd jak Apollo. Mój własny bóg, którego mam na wyciągnięcie ręki.
-Dokąd jedziemy?-zapytałam, kiedy przemierzaliśmy nocne ulice Londynu.
-Na kolacje-uśmiechnął się pod nosem, nie spuszczając wzroku z jezdni.
Pewność siebie biła od niego na kilometr, jakby Marcel, którego znam z pracy, nigdy nie istniał. Teraz to on onieśmielał mnie swoim spojrzeniem i uśmiechem.
-Jesteśmy-oznajmił, gdy zatrzymaliśmy się na parkingu The Oxo Tower - jednej z najlepszych restauracji w Londynie.
Marcel wysiadł z samochodu i okrążył go, by pomóc mi wysiąść. Och! Nawet sposób w jaki się poruszał, uległ zmianie. Ten był pewny siebie, mogłabym powiedzieć, że wręcz podniecający.
-Madame-otworzył drzwi i z lekkim skinieniem wystawił dłoń w moją stronę.
Zachichotałam jak jakaś zakochana nastolatka i złapałam ją. Marcel nie puszczając mojej ręki, zaprowadził nas wejściowych drzwi, które otworzył nam wysoki mężczyzna, ubrany w mundurek z logiem lokalu. Oszołomiona wszystkim co działo się w ciągu ostatnich 15 minut, lustrowałam wzrokiem ogromne pomieszczenie, pełne ludzi.
-Rezerwacja na nazwisko Styles-odezwał się Marcel do recepcjonisty.
Mężczyzna przytaknął głową i z uwagą skanował listę, która leżała na pulpicie.
-Tak, znalazłem. Stolik dla dwojga w restauracji*, ze specjalnymi miejscami przy oknie. Zgadza się?-uniósł wzrok z nad kartki i przeniósł go na mojego towarzysza.
-Oczywiście-odparł Marcel.
-Mark zaraz państwa tam zaprowadzi-oznajmił i podał kawałek papieru, młodemu kelnerowi stojącemu kilka metrów dalej.
-Zapraszam-odezwał się Mark i ruszył w głąb budynku, a my zaraz za nim.
Prowadzeni schodami dotarliśmy na szczyt lokalu, gdzie znajdowała się restauracja. Nasz stolik znajdował się tuż przy ogromnym oknie, dzięki któremu mieliśmy widok na panoramę Londynu. W tle leciała cicha muzyka, a cało pomieszczenie było spowite półmrokiem, który rozpraszały świeczki rozstawione na każdym stoliku, ale też ukryte lampki, dające delikatne niebieskie światło. Całość dawała bardzo romantyczny nastrój.
-Bardzo tu pięknie-oznajmiłam, kiedy siedzieliśmy już przy stoliku i czekaliśmy na nasze zamówienia.
Oboje z Marcelem wpatrywaliśmy się w widok za szybą. Coś niesamowitego!
-Ciszę się, że ci się podoba-przeniósł spojrzenie na mnie.
Posłałam mu delikatny uśmiech i zaczęliśmy prowadzić rozmowy na wszystkie tematy. Moje obawy okazały się błędne, bo te dwie godziny minęły w mgnieniu oka, a ja nie miałam najmniejszej ochoty rozstawać się z Marcelem. Zamiast tego udaliśmy się na długi spacer, aż w końcu zgodnie stwierdziliśmy, że pora wracać.
Cisza nastała dopiero wtedy, kiedy jechaliśmy autem do domu. Marcel skupiony na drodze, nucił coś pod nosem, a ja znowu gapiłam się na niego.
-Przestań pożerać mnie wzrokiem-odezwał się z zadziornym uśmiechem.
-Nie mogę-odparłam seksownym głosem- nie chcę.
Marcel zaśmiał się i skręcił w jedną z ulic, jak się okazało ostatnią, która prowadziła do mojego mieszkania.
-Może wejdziesz?-zapytałam, kiedy siedzieliśmy w zgaszonym samochodzie, wpatrując się w siebie nawzajem.
Marcel przytaknął głową i oboje wysiedliśmy. Chłopak szybko podbiegł do mnie i złapał za rękę. Odszukałam w torebce klucze i wpuściłam nas do środka.
-Napijesz się czegoś?-zaproponowałam, nalewając sobie soku.
-Nie, dziękuję-odparł i okrążył wysepkę, sta
jąc za mną.
Poczułam na swoich biodrach jego duże dłonie.
-Masz bardzo ładne mieszkanie-oznajmił zmysłowym tonem, po czym zaczął składać ciepłe pocałunki na szyi.
Odchyliłam głowę w bok, by ułatwić mu działanie i przymrużyłam oczy, rozkoszując się chwilą. Jego ręce sunęły w górę i w dół mojego ciała. Swoje usta przeniósł na linie mojej szczęki, aż w końcu dotarł do warg. Odwróciłam się przodem do niego i zachłannie wpiłam w jego usta. Marcel objął mnie w talii, przyciskając do swojego ciała. Powoli pogłębialiśmy pocałunek, doprowadzając siebie nawzajem do obłędu. Zsunęłam z jego ramion marynarkę, która upadła na podłogę. Marcel podwinął moją obcisłą sukienkę, tak bym mogła owinąć nogi wokół jego bioder, kiedy prowadził nas do sypialni. Nie przestając się całować, odpinałam po kolei każdy guzik jego zabawnej koszuli. Brunet rzucił mnie ostrożnie na łóżko i zdjąwszy z siebie górne ubranie, zawisł nade mną. Oczarowana patrzyłam na jego ciało. Na każdy tatuaż i mięsień. Lokaty zszedł z pocałunkami na szyję i zgłębienie między nią a ramieniem. Swoje dłonie wsunął pod sukienkę i uniósł ją do góry, tak bym mogła ją zdjąć. Chwyciłam go za kark i łapczywie pocałowałam. Przyciągnęłam go bliżej i używając sprawdzonego sposobu przerzuciłam nas tak, że teraz to ja byłam u góry. Usiadłam na nim okrakiem i zaczęłam składać pojedyncze pocałunki na jego ciele. Przygryzałam, ssałam i lizałam jego skórę, byle dać mu jak najwięcej przyjemności. Seksownymi ruchami odpięłam guziki jego spodni i pozbyłam się ich. Ułożyłam ręce po bokach jego głowy i znów zaczęłam go całować, w dodatku ocierając się swoją kobiecością o jego widoczną erekcję. Przygryzałam jego wargi i język, aż w końcu Marcel zmienił pozycję i umiejscowił się między moimi udami. Był taki władczy i onieśmielający. W jego zielonych tęczówkach gościło pożądanie i namiętność. Wsunął jedną dłoń pod moje plecy i uniósł mnie do góry, a w tym czasie ja zajęłam się odpięciem stanika. Na powrót położyłam plecy na miękkim materiale pościeli i przymykając oczy bawiłam się loczkami Marcela, delikatnie za nie ciągnąc. Chłopak muskał moją skórę, jednocześnie zsuwając z moich ramion ramiączka. Po kilku sekundach  odrzucił mój stanik, gdzieś w róg pokoju. Teraz spokojnie mógł zjeżdżać swoimi ustami w dół, do moich piersi. Drażnił wrażliwe okolice sutków, dmuchając i kąsając je na przemian. W pewnej chwili przejechał językiem między moimi piersiami, aż do linii szczęki. Korzystając z okazji, chwyciłam go mocno pod brodę i zachłannie pocałowałam. Uniosłam swoje biodra, by otrzeć się o  niego, co wywołało gardłowe jęknięcie. Nie zaprzestałam swoich działań, uważnie lustrując twarz Marcela.
-Przestań-wysyczał i oderwał się ode mnie. Opał ciężar swojego ciała na kolanach i unosząc moje stopy, położył je sobie na ramionach. Patrząc mi prosto w oczy, sięgnął za cienką gumkę moich majtek i powoli zsuwał je z mojego z tyłka. Zdjął je do końca, jednak tym razem moje stopy znalazły się między jego ciałem a rękoma. Pochylił się do przodu i zaczął całować mnie po brzuchu, zjeżdżając coraz niżej. Omijał moją kobiecość,niesamowicie mnie tym drażniąc. Teraz całował wnętrze moich ud. Czułam rosnące pożądanie w dole mojego podbrzusza.
-Marcel-wysapałam, z trudem łapiąc oddech-  chcę...chcę cię już poczuć-dokończyłam.
Chłopak uśmiechnął się i w mgnieniu oka zdjął swoje bokserki. Umiejscowił się między moimi udami i główką swojego członka, ocierał się o moją waginę. Wsuwał go i wysuwał, doprowadzając mnie do szału.
-Błagam-wyszeptałam rozpaczliwie.
Wtem poczułam jak Marcel wbija się we mnie całą swoją długością, wywołując u mnie długi jęk. Przygryzł swoją dolną wargę i delikatnie przymrużył oczy. Chwyciłam go za kark i przyciągnęłam do swoich ust. Złożyłam kilka pocałunków, a następnie ułożyłam głowę w zagłębieniu szyi. Obserwowałam pracę jego mięśni, które napinają się z każdym ruchem. Był taki idealny! Chłopak przyspieszał tempo, tylko po to, by za chwilę znowu zwolnić. Rozkosz jaką mi dostarczał opanowała całe moje ciało, dając znać, że za chwilę dosięgnę szczytu. Raz po raz wymawiałam jego imię, gdyż tłumienie głosu, było niemożliwe. Marcel uniósł się na rękach i oparł się nimi tuż obok mojej głowy. Nie przestawał się we mnie poruszać, w dodatku teraz dołączył do stosunku swoją dłoń, która bawiła się moją łechtaczką. Zacisnęłam mocno powieki i jeszcze głośniej jęknęłam. Po upływie kilku wspaniałych chwil ostatni raz zajęczałam, głośno i przeciągle. Marcel wykonał jeszcze kilka ruchów i opadł na moje ciało, uważając jednak, by mnie nie zgnieść. Gdy tylko udało mu się w miarę uspokoić oddech, wysunął się ze mnie i ułożył obok.
-Nie wiedziałam, że masz tatuaże-oznajmiłam, łapczywie połykając powietrze.
-Wielu rzeczy o mnie nie wiesz-odparł i złożył czuły pocałunek na moich wargach.
-Pozwól mi je odkryć-szepnęłam, wtulając się w jego nagi tors.
-Marcel-odezwałam się po chwili ciszy- gdzie jest ten nieśmiały chłopak z biura?
Brunet zaśmiał się cicho i przyciągnął jeszcze bliżej moje ciało.
-Zostawiłem go w domu-odparł.
-W takim razie niech on już tam zostanie na zawsze-dodałam.
-Nie lubisz mnie w tamtym wydaniu?-zapytał, z udawanym smutkiem.
-Nie, nieśmiały Marcel też mi się podoba, ale wolę Marcela niewyżytego seksualnie.
Loczek znów się zaśmiał, tym razem głośniej.
-Mam rozumieć, że od dziś jestem twoim kochankiem!
-Zgadza się-odpowiedziałam i ucałowałam go w ramię.
-Dobranoc, [t.i].
-Dobranoc, Marcel-zamknęłam oczy i odpłynęłam do krainy Morfeusza.

________________________________________
*The Oxo Tower jest podzielone na 3 części: restaurację, brasserie (piwiarnie, pub) i bar.

To jest druga i ostatnia część imagina o Marcelu i  wiem, że mi nie wyszła. Wybaczcie, ale jestem kiepska w pisaniu takich scen.
Dziękuje za tyle komentarzy w tak krótkim czasie! Jesteście niesamowici!!

Marcel cz.1

Marcel
-Cześć wszystkim!-usłyszałem melodyjny głos [t.i] i momentalnie uniosłem głowę do góry.
Szła wzdłuż korytarza seksownym krokiem, posyłając każdemu promienny uśmiech.
-Dzień dobry, [t.i]-wydukałem cicho, gdy przechodziła obok mojego biurka.
-Witaj, Marcel-odpowiedziała, nadal nie przestając się uśmiechać- Szef już przyszedł?
-Nie, dzwonił, że dziś go nie będzie w biurze-odpowiedziałem i od razu spuściłem wzrok na swoje palce.
Fakt, że właśnie rozmawiam z najpiękniejszą kobietą na świecie, trochę mnie przerastał i nagle zrobiło mi się bardzo gorąco.
-Super! W takim razie dzisiaj skończymy wcześniej-klasnęła uradowana w dłonie.
-J-j-jak to my?-zapytałem niepewnie.
Odważyłem się na nią spojrzeć i od razu spotkałem jej zielone tęczówki. Blask od nich bijący hipno
tyzował cały mój organizm, nie pozwalając na logiczne myślenie. Co ta kobieta ze mną robi?!
-Tak! Pamiętasz? Mieliśmy dziś w dwójkę zaprezentować swoje pomysły na nowy teledysk jakiejś grupy. Ale skoro pana Harvey'a nie ma, muszę odwołać wszystkie spotkania.
-N-no tak, z-zapomniałem-na moje policzki wkradł się paskudny rumieniec, chociaż wydaję mi się, że był na nich od kiedy [t.i] przekroczyła próg biura.
-Nie szkodzi-odparła- będzie lepiej jeśli zacznę już szukać innych  terminów-dodała i z uniesionymi kącikami ust zajęła swoje stałe miejsce pracy.
Obserwowałem ją z zapartym tchem. Jak co dzień ubrała ołówkową spódnicę z wysokim stanem i wciągniętą, błękitną koszulę, choć dzisiaj miała odpięty o  jeden guzik więcej. Doskonale eksponowała zarys swoich idealnych piersi. O Boże! Marcel o czym ty myślisz?!- zganiłem się od razu w myślach i powróciłem do swojej pracy. Mimo moich usilnych starań mój wzrok nadal uciekał na uroczą szatynkę. Sposób w jaki przygryzała ołówek, kiedy układała grafik pobudzał moje zmysły. Miałem wielką ochotę wpić się w jej różane usta i przygryzać je, dokładnie tak jak ona ołówek.
-Marcel!
Mógłbym tak na nią patrzeć i patrzeć.
-Marcel!!
Spojrzałem zaskoczony na osobę, która mnie zawołała.
-Przestań gapić się na [t.i] i zajmij się wreszcie tym projektem!-wrzasnęła Sandra.
Jej krzyk przyciągnął wszystkich uwagę i teraz każdy śmiał się pod nosem z jej słów. Zerknąłem na [t.i], która również była rozbawiona tą sytuacją. W mgnieniu oka temperatura mojego ciała wzrosła, powodując wielkie czerwone plamy na policzkach. Spuściłem wzrok w dół i bez słowa wróciłem do pracy. Teraz, nie mam u niej najmniejszych szans!

[t.i]
Gdy tylko usłyszałam swoje imię, oderwałam wzrok od ekranu komputera i przeniosłam go na postacie Sandry i Marcela. Blondynka odwróciła się na pięcie i powróciła na swoje miejsce, zostawiając Marcela kompletnie zawstydzonego. Brunet spuścił głowę w dół i na nowo zaczął pracę, ale z jego policzków nadal nie znikał uroczy rumieniec. Tak, mimo całego wyglądu, Marcel był bardzo uroczy. Może gdyby zrezygnował z tych wielkich okularów, sposobu czesania włosów, brązowych spodni podciągniętych tak wysoko jak tylko się dało, białej, wciągniętej koszuli i kamizelki w kratkę, byłby bardzo przystojny. Kilka godzin pracy i byłby mega ciachem. Moje przemyślenia przerwał sam ich obiekt, podnosząc się z krzesła i kierując w stronę ekspresu do kawy. Jednak w pewnym momencie cofnął się, aż do mojego biurka i lekko się nachylając zapytał.
-[t.i], może chcesz kawy?-posłał mi wstydliwy uśmiech, oprawiony w dołeczki i niezawodne rumieńce.
-Poproszę-odparłam, odwzajemniając jego gest, z tym, że byłam bardziej pewna siebie.
Chłopak skinął głową i podreptał do maszyny. Po kilku minutach postawił na moim biurku, kubek napełniony aromatyczną cieczą.
-Dziękuję-odezwałam się i kiwnęłam palcem, by się do mnie nachylił- Co powiesz na wspólny lunch?-zapytałam, cichym, aczkolwiek seksownym tonem.
Marcel przełknął głośno ślinę i niepewnie przytaknął głową.
- W takim razie, za 15 minut widzimy się za drzwiami.
-O-oczywiście-nabrał mnóstwo powietrza i ponownie usiadł na swoim miejscu.
Po upływie wyznaczonego czasu, ruszyłam do wyjścia, cicho chrząkając obok biurka Marcela. Chłopak podniósł głowę i porozumiewawczo skinął głową. Gdy tylko wyszłam na hol, prowadzący do wind oparłam się o ścianę i oczekiwałam nadejścia bruneta.
-Już jestem!-podszedł do mnie.
-Świetnie!-odepchnęłam się od zimnej powierzchni i razem skierowaliśmy się do windy- Gdzie idziemy?
-M-może do Nando's?-oblał się rumieńcem- jest b-blisko i m-mają całkiem d-dobre jedzenie-zaproponował, nawet na mnie nie patrząc.
Zamiast tego bawił się swoimi palcami.
-Więc chodźmy!-złapałam go za rękę i wyszliśmy z windy na główny korytarz, gdzie znajdowała się recepcja.
Marcel ukradkiem spojrzał na nasze splecione dłonie i delikatnie się uśmiechnął.
-Co cię tak śmieszy?-zapytałam zaczepnie.
-Nic-odparł speszony.
-Wyluzuj, Marcel-szepnęłam- dlaczego jesteś taki spięty?
Przez chwilę milczał, jakby chciał ułożyć jakąś sensowną odpowiedź.
-Bo nigdy w życiu nie miałem kontaktu z tak piękną osobą-odpowiedział cicho.
Przyznam szczerze, że na jego komplement zrobiło mi się przyjemnie ciepło i lekko się zarumieniłam.
-To bardzo miłe co o mnie sądzisz, ale spokojnie, odpręż się-ścisnęłam mocniej jego dłoń, chcąc w jakiś sposób dodać mu otuchy.
Nabrał powietrza w swoje płuca i zauważyłam jak rozluźnia ramiona.
-Tak jest znacznie lepiej-musnęłam go w policzek i przechodząc przez pasy, dotarliśmy do Nando's.
Każdy z nas zamówił swoją porcję i zjedliśmy ją w niezręcznej ciszy, którą musiałam przerwać, bo inaczej bym oszalała.
-Smakuje ci?-zapytałam, przełykając kawałek kurczaka.
-Tak-przytaknął głową.
-To świetnie-oznajmiłam i zrezygnowana ugryzłam frytkę.
Prowadzenie rozmowy dłuższej niż 3 minuty z tym chłopakiem jest niemal niemożliwe. W duchu zaczęłam się modlić o powrót do pracy i uwolnienie się od Marcela. Przekalkowałam listę rzeczy do zrobienia zanim wyjdę z biura i okazało się, że zostało mi tylko zadzwonić do szefa i poinformować o wszystkich zmianach. Super!
-Wracamy?-z moich myśli wyrwał mnie głos Marcela.
Patrzył na mnie niepewnym i chyba też wystraszonym wzrokiem. Gdyby się tak uważniej przyjrzeć, można dostrzec zza tych grubych szkieł zieleń jego oczu. Jest taka żywa i magnetyzująca.
-Pewnie-odparłam i wycierając usta serwetką, podniosłam się z miejsca.
Mój towarzysz zrobił to samo i już po chwili kroczyliśmy tą samą drogą w kierunku ogromnego biurowca.
-[t.i]?-zatrzymał się przed wejściem do budynku i delikatnie chwycił mnie za nadgarstek, bym również stanęła.
-Tak, Marcel?-zwróciłam się ku niemu z nieukrytym zainteresowaniem.
-Mam pytanie-zaczął cicho- oczywiście, zrozumiem jeśli odmówisz-nabrał głośno powietrza-czy..czy z-zgodziłabyś się w-wyjść ze mną dz-dziś wieczorem?-wypowiedział te słowa i spłonął rumieńcem.
Przeniósł wzrok na swoje place, w których nie było nic ciekawego. Zachowywał się dokładnie jak małe dziecko, które coś przeskrobało i próbuje pokazać, że jest niewinne. Mimo to, myśl, że mam spędzić z nim około dwóch godzin w całkowitej ciszy, napawała mnie przerażeniem. Wolałabym już zostać sama w domu i obejrzeć po raz steny ten sam film, jednak kiedy znów na mnie spojrzał tym smutnym wzrokiem, nie mogłam się nie zgodzić.
-No dobrze-odparłam, próbując ukryć moją nie chęć.
-Naprawdę?-na twarzy Marcela rozkwitł szeroki uśmiech.
-Tak, naprawdę-również uniosłam kąciki ust, może jednak nie będzie tak źle?
-Super! Przyjadę po ciebie o 19, pasuje?
-Tak. Adres napiszę ci później na kartce, a teraz chodźmy, bo zaraz skończy nam się przerwa i znając Sandrę, zakabluje o tym szefowi.
Chłopak przytaknął głową i otwierając drzwi, przepuścił mnie przodem.


_______________________________________________
Hola!!
Przybywam z nowym, częściowym imaginem o Marcelu!!
Cieszycie się? :)
2 część jest w trakcie powstawania (napisałam już połowę ^^) i tylko od Was zależy jak szybko się pojawi! Jeśli dacie radę dobić do 20 komentarzy (albo i więcej) jeszcze dziś, to pojawi się ona późnym wieczorem, ewentualnie jutro rano :D

ps. 2 część będzie oznaczona +18, tylko cii..... ;)

Komentujcie!!

czwartek, 22 sierpnia 2013

Harry

W tym imaginie One Direction nie istnieje, a Harry jest nieco straszy
kursywa-wspomnienia
_________________________________________________________________________________

Głośne śmiechy, wesoła muzyka i różne odgłosy maszyn do zabaw. To wszystko łączyło się w jeden gwar typowy dla wesołego miasteczka. Wspólnie z przyjaciółmi zapłaciliśmy za bilety i rozejrzeliśmy się wokół, by wybrać nasz pierwszy cel. Padło na diabelski młyn, gdyż to on skupiał największą uwagę tłumów. Stojąc tak w kolejce i rozmawiając, dostrzegłam w oddali wysokiego chłopaka idącego z dwójką innych ludzi. Nieznajomy obserwował mnie, delikatnie się uśmiechając. Ja również uniosłam nieśmiało kąciki ust, nerwowo zaczesując kosmyk włosów za ucho. Gdy przyszła nasza kolej, by wsiąść do wagoników, chłopak nadal nie spuszczał ze mnie wzroku. Patrzył nawet wtedy, kiedy wzbijaliśmy się do góry. Po kilku chwilach z powrotem byliśmy na dole i obieraliśmy następny kierunek.
-Osobiście jestem głodna, a tam chyba podają żarcie!-zawołała Anne, wskazując palcem na ogromny, biało-czerwony namiot. 
-Jestem za!-odezwał się jej chłopak i bez zbędnych komentarzy wszyscy udaliśmy się do środka.
Wewnątrz namiotu znajdował się nie tylko bar, ale też mała drewniana scena, na której obecnie występowała młoda dziewczyna.
-Podejdźmy tam-szepnęła mi na ucho Lissie i delikatnie pociągnęła za łokieć.
Stanęłyśmy blisko podestu, wokół którego zbierało się coraz więcej ludzi. Wśród nich pojawił się też tajemniczy nieznajomy, tym razem sam. Znów świdrował mnie wzrokiem, co było bardzo peszące. Uśmiechnęłam się delikatnie patrząc mu prosto w oczy. Brunet niespodziewanie ruszył w moją stronę, przebijając się przez tłum.
-Cześć jestem Harry-wyciągnął dłoń w moją stronę z nieśmiałym uśmiechem.
Zaskoczona, ale też mocno zarumieniona uścisnęłam ją.
-[t.i]. Bardzo mi miło-odezwałam się cicho, nerwowo poprawiając kosmyk włosów.
-Mi również, [t.i]. Co powiesz na to byśmy wspólnie spędzili resztę tego wieczoru?-zapytał szarmanckim tonem.
Spojrzałam niepewnie na Lissie, która bacznie przyglądała się naszej rozmowie. Uniosła kciuki w górę i energicznie poruszając głową, powiedziała ciche "zgódź się!".
-No dobrze-odparłam speszona.
-W takim razie, czy mogę panią prosić?-wyciągnął dłoń w moją stronę, którą nieśmiało złapałam.
Harry posłał mi uroczy uśmiech, który zdobiły dwa dołeczki w policzkach. 

-To był wspaniały wieczór-odezwałam się, gdy staliśmy na ganku przed moim domem- dziękuję, Harry-ucałowałam go w policzek.
-Cała przyjemność po mojej stronie, [t.i]-odparł.
Staliśmy przez chwilę w milczeniu przypatrując się sobie nawzajem. Nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęliśmy się do siebie przybliżać. Zdałam sobie z tego sprawę dopiero wtedy, gdy czułam na swoich wargach jego oddech. Przymknęłam oczy, rozkoszując się tym nieśmiałym pocałunkiem. Loczek odsunął się po kilku sekundach, nadal trzymając w swoich dłoniach moją twarz.
-Do zobaczenia-szepnął.
-Do zobaczenia-odparłam z lekkim uśmiechem.
Harry jeszcze raz ucałował moje wargi i powoli odszedł, nadal spoglądając na mnie.
***

-Przestań!-zaśmiałam się i odepchnęłam jego dłoń.
-Dlaczego?
-Bo to łaskocze-odparłam i bardziej przylgnęłam do jego nagiego ciała.
-Wiesz, uwielbiam brać z tobą kąpiel-szepnął mi do ucha, lekko przygryzając jego płatek- Masz takie piękne ciało-sunął swoją dużą dłonią wzdłuż prawego uda.
Przez jego komplement policzki zaczęły mnie wręcz palić. Ucałowałam go delikatnie w linię szczęki, następnie w policzek, kąciki ust, aż w końcu w same usta. Harry dołączył do pocałunku swój język, a jego ręka nadal wędrowała po moim ciele wywołując przyjemne dreszcze.
***

-A ta-wskazałam na małą chmurkę- przypomina królika.
Harry lekko przekręcił głowę w bok.
-Królika? Jak dla mnie to zając-odparł zadziornym tonem.
-Nieprawda!
-Prawda!
-Nieprawda!-dałam mu kuksańca w bok.
-Hej!-oburzył się.
Podniosłam się szybko z miejsca i głośno się śmiejąc, zaczęłam biec.
-I tak cię złapię!-loczek od razu zaczął mnie gonić.
Biegłam ile miałam w sobie sił, ale to i tak nic nie pomogło. Harry chwycił mnie w talii i uniósł do góry,
-Mam cię-szepnął na ucho i złożył pocałunek tuż pod nim.
Odstawił mnie na miejsce i ponownie objął.
-Kocham cię, [t.i]-musnął swoim nosem, mój nos.
-Ja ciebie  też, Harry-pocałowałam jego malinowe wargi.
Oderwałam się dopiero wtedy, gdy poczułam pierwsze krople deszczu na swoich policzkach. Równocześnie z Harrym spojrzeliśmy w górę, wtem spadł na nas rzęsisty deszcz. Chłopak pociągnął mnie za rękę i zaczęliśmy biec w stronę samochodu, mimo to po kilku sekundach nasze ubrania były całe przemoczone. Zatrzymałam nas i głośno nabrałam powietrza, by przywrócić spokojne krążenie.
-Zatańczymy?-zaproponowałam z uśmiechem.
Harry popatrzył na mnie jak na idiotkę, ale zaraz uniósł kąciki ust.
-Oczywiście-wyciągnął dłoń w moją stronę, lekko się kłaniając.
Parsknęłam śmiechem i zbliżyłam się do niego. Ułożyłam głowę na jego piersi, podczas gdy  Harry zaczął nucić pod nosem jakąś nieznaną mi piosenkę.
-Zawsze marzyłem o pocałunku w deszczu-szepnął.
Uniosłam głowę, by móc spojrzeć w jego zielone jak szmaragdy oczy. Bez słowa zbliżyłam swoje usta do jego i musnęłam je raz, potem drugi, aż w końcu zgubiłam rachubę. Oderwaliśmy się od siebie dopiero, gdy usłyszeliśmy pomruk, zwiastujący burzę. 
-Kocham cię-wyszeptałam i ostatni raz pocałowałam jego malinowe wargi.
*** 

"Wyjdź przed dom"-odczytałam sms'a od Harrego i nieco zdezorientowana wyszłam na zewnątrz.
-Cześć!-pomachałam mu, szeroko się uśmiechając.
-Hej-odparł suchym tonem,nawet na mnie nie patrząc.
Zacięcie bawił się swoimi palcami, jak gdyby były najciekawsze na świecie.
-Coś się stało?-zapytałam, podchodząc do niego.
Harry uniósł głowę, ale od razu odwrócił ją w bok. Przygryzał nerwowo wargę.
-Wyjeżdżam-oznajmił.
-Co? Dokąd?
Wreszcie odważył się na mnie spojrzeć. Miał kamienny wyraz twarzy, z którego nie mogłam nic odczytać.
-Wracam na misje.
Na jego słowa moje serce i ciało momentalnie zamarło.
-Pamiętasz jak wyjaśniałem ci, dlaczego nigdy wcześniej mnie tu nie widziałaś?-zapytał.
Przytaknęłam niepewnie głową.
-Mówiłem ci, że byłem na misjach i dostałem kilka tygodni wolnego, a teraz muszę wracać.
Z trudem powstrzymywałam łzy, a każdy najmniejszy ruch był niewykonalny. 
-Kiedy wyjeżdżasz?-zapytałam niemal bezgłośnie.
-Za cztery godziny mam samolot.
Co?-tylko to pytanie chodziło mi po głowie. 
-Dlaczego...dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej?-jeszcze chwila, a wybuchłabym niekontrolowanym płaczem.
-Nie chciałem cię martwić. Przepraszam-powoli się do mnie zbliżał.
Ujął mój podbródek, zmuszając tym samym bym patrzyła mu w oczy. Nie dałam razy. Łzy leciały ciurkiem po moich policzkach.
-Kocham cię, [t.i]-przytulił się do mnie jak dziecko- tak bardzo cię kocham-wyszeptał, łamiącym głosem.
Owinęłam ręce wokół jego pasa i w duchu przysięgłam sobie, że nigdy go nie wypuszczę. Nagle tak po prostu się ode mnie odsunął. Ucałował w usta i odszedł w stronę samochodu. A ja nie mogłam nic zrobić. Stałam sparaliżowana, ze złamanym sercem i próbowałam oddychać. Bez niego czułam, że się duszę.
***

Wyjechał. Tak zwyczajnie w świecie wyjechał, pozostawiając po sobie pustkę i niezliczoną ilość wspomnień. Nawet nie wiem czy mam na co czekać. Nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek wróci. Snuje się bez sensu i odliczam każdą minutę. Do końca dnia... Mówią, że z dnia na dzień ma być coraz lepiej, ale ja w to nie wierzę. Ja już od dawna w nic nie wierzę.
Wstałam z łóżka i podreptałam w stronę kalendarza. Chwytając marker skreśliłam kolejną datę. Minęły już 92 dni, od kiedy mnie opuścił. Czuję się taka wypompowana z życia. Zabrał ze sobą całą miłość, a ból i tęsknotę zostawił dla mnie. Narzuciłam na siebie szlafrok i wyszłam sprawdzić pocztę. Znowu nic. Coraz rzadziej do siebie piszemy, coraz mniej we mnie nadziei. Od kilku dni w ogóle nie pisze. Nic. Zero. Jakby zapadł się pod ziemię, jakby zginął z jej powierzchni. Wróciłam do domu i skierowałam się do kuchni.
-Znowu nic?-zapytała mama, patrząc na mnie tym współczującym wzrokiem.
Zaprzeczyłam ruchem głowy i usiadłam przy stole. Nastawiłam małe radyjko, by głośniej grało.
-Wiadomości z ostatniej chwili-usłyszałam poważny głos spikerki radiowej- wciąż nie odnaleziono ciał zabitych żołnierzy, przebywających na misjach w Afganistanie. Jak donoszą nasze źródła, wśród zamordowanych znalazło się dwóch młodych wojskowych. Śledczy nadal badają sprawę-wyłączyłam radio i zrzuciłam je na podłogę.
-To nieprawda!-zwróciłam się w stronę matki- to nie może być prawda!-wybuchłam histerycznym płaczem.
Rodzicielka szybko podbiegła do mnie i chwyciła w swoje ramiona.
-Spokojnie [t.i]-przyciskała mnie do siebie, czule głaszcząc po głowie.
-On nie żyje!- zaniosłam się szlochem, tak że oddychanie wydawało mi się wręcz niemożliwe.
-[t.i] spokojnie.  Harry na pewno żyje-uspokajała mnie.
-Słyszałaś co powiedziała w radiu! On nie żyje! Mamo, Harry został zabity!-oderwałam się od niej i wybiegłam z domu. Biegłam i biegłam, nadal wylewając z siebie potoki łez. Po jakimś czasie padłam na ziemię wycieńczona tym wszystkim. Wycieńczona życiem. Przycisnęłam kolana do klatki piersiowej i zacisnęłam mocno powieki. Jestem zmęczona-pomyślałam-zmęczona bólem, który czuję.
Gdy się obudziłam znajdowałam się w swoim pokoju. Popatrzyłam za zegarek, a następnie zaczęłam analizować wszystko co się działo. W głowie krążyło mi tylko jedno słowo. Jedno imię, które tak sobie umiłowałam. Harry. Mój Harry on....on umarł. Podniosłam się do pozycji siedzącej i już miałam wybuchnąć płaczem, gdy bardzo głośno zagrzmiało. Podniosłam się z łóżka i zbliżyłam do okna. Powoli rozsunęłam jedną zasłonę. Na dworze rozpętała się potworna burza, pełna grzmotów i piorunów. Usiadłam na łóżku i tępo wpatrywałam się w przestrzeń za oknem. Krople deszczu z impetem uderzały o ziemię jak i o szybę. A ja siedziałam, taka pusta i wyprana z emocji. Nic nie czułam, nic nie wiedziałam.

-[t.i], ktoś do ciebie- oznajmiła cicho mama, wchodząc do mojego pokoju.
Przetarłam oczy i spojrzałam na okno. Słońce jasno świeciło, jakby chciało wymazać z pamięci wczorajszą noc.
-Która godzina?-zapytałam, podnosząc się z łóżka.
-11-odparła-chodź do kuchni. Ktoś na ciebie czeka-dodała bardzo podekscytowanym tonem.
Podrapałam się po głowie i powoli skierowałam się za nią. Minęłam ostatni stopień schodów i wreszcie podniosłam głowę.
-Dzień dobry, [t.i]!-rozbrzmiał tak dobrze znany mi głos.
Przede mną stał nie kto inny jak Harry, ubrany w mundur, do którego przyczepiona była mała plakietka z napisem "Styles".
-Harry!-krzyknęłam szczęśliwa i rzuciłam się na niego.
Znowu rozpłakałam się, ale tym razem ze szczęścia.
-Tęskniłem-wyszeptał, dociskając mnie do swojego ciała.


________________________________________________________________________
Jest MEGA długi, ale mam nadzieję, że komuś udało się dotrwać do końca.
Ten imagin zajął mi kilka dni, ale przyznam, że nawet jestem z niego dumna :)
Komentujcie!

Za wszelkie błędy przepraszam!!

piątek, 16 sierpnia 2013

Louis


Grudzień 2009

Potarłam o siebie dłonie, by choć o odrobinę przywołać w nich krążenie. Rozglądałam się po parku w poszukiwaniu Louisa. Zmrok zapadł kilka godzin temu, dzięki czemu lampy nocne nadawały romantyczny nastrój, a w dodatku zaczął prószyć delikatny śnieg. Idealna pogoda, by czekać na spóźniającego się przyjaciela!
-[t.i]!!-usłyszałam odległe wołanie tuż za mną.
Obróciwszy się na pięcie ujrzałam uśmiechniętą, ale też zmarzniętą twarz bruneta. Szedł powoli, tak by się nie poślizgnąć. Ręce miał schowane ze plecami, jakby coś ukrywał. Ruszyłam naprzeciw niemu.
-Cześć Lou!-zawołałam, po czym ucałowałam jego zimny policzek.
-Cześć!- odparł nieco zdenerwowany.
-Coś się stało?
Louis nerwowo rozejrzał się po okolicy i po zaczerpnięciu głębokiego wdechu zza swoich pleców wyjął bukiet róż. Z otwartymi ustami patrzyłam na jego twarz, która wyrażała mnóstwo emocji. 
-To dla ciebie-oznajmił cicho, wyciągając kwiaty w moją stronę. 
Zaskoczona odebrałam je. Okej, czegoś tu nie rozumiem.
-Z jakiej to okazji?-zapytałam.
-[t.i]..-zaczął- muszę ci coś wyznać. Coś co męczy mnie od dłuższego czasu-zaczerpnął głośno powietrze-[t.i], ja....ja cię ko..
-Nie mów tego!-przerwałam mu.
Natychmiast zakryłam sobie usta dłonią, zaskoczona moją reakcją. Z powrotem wcisnęłam mu do rąk bukiet, który niestety upadł na ziemię, gdyż Louis był za bardzo zdezorientowany. 
-Ja przepraszam, ale... nie mogę. Nie chcę się z nikim wiązać. Przepraszam- odwróciłam się na pięcie i nie zwracając na nic uwagi, pobiegłam do domu.


Grudzień 2013

-Louis?-zapytałam chłopaka, który do złudzenia przypominał mi mojego przyjaciela.
Nieznajomy odwrócił wzrok od półki ze słodyczami i spojrzał na mnie. Na jego oczach malowała się konsternacja.
-Tak-odpowiedział zaskoczony- A ty to?-uniósł jedną brew.
Zabolało. Nawet mnie nie zapamiętał. Rozumiem, że go zraniłam, ale żeby od razu mnie nie znać? Przed tym wydarzeniem łączyły nas długie lata przyjaźni. Czyżby o nich też zapomniał?
-[t.i]. Pamiętasz? Kiedyś się przyjaźniliśmy.
Louis przymrużył oczy i nagle się uśmiechnął.
-Pamiętam! Wybacz, ale bardzo się zmieniłaś-oznajmił z uśmiechem.
Odetchnęłam z ulgą.
-Tak, trochę wydoroślałam no i przemalowałam włosy-odparłam trochę zażenowana tą sytuacją.
Chłopak pokiwał głową ze zrozumieniem.
-Wybacz [t.i], ale teraz spieszę się do domu. Przyjechałem dziś rano i mama nie może się mną nacieszyć.
-No tak. Prawie zapomniałam, że robisz międzynarodową karierę.
Louis cicho się zaśmiał.
-Może spotkamy się dziś wieczorem?-zaproponował.
Nieco zdziwiona jego propozycją przytaknęłam głową.
-W takim razie widzimy się w starej kawiarence pana Smith'a o 19-dodał- Do zobaczenia [t.i]!
Nadal się uśmiechając odszedł w stronę kas. Jego chód, postawa, wzrost, nawet włosy. Wszystko się w nim zmieniło, za wyjątkiem oczu. Nadal pozostają dla mnie zagadką.
***
Równo o 19 weszłam do ciepłej kawiarni. Na wejściu przywitałam się z kelnerką, lekkim skinieniem głowy. Louisa nie musiałam długo szukać. Siedział na naszym ulubionym miejscu, w rogu tuż przy oknie.
-Cześć!-zawołałam i zdejmując płaszcz, dosiadłam do niego.
-Cześć!-odparł równie pogodnie.
-Tak się cieszę, że znalazłeś dla mnie czas-oznajmiłam ze szczerym uśmiechem.
-Nie ma sprawy. Dla przyjaciół zawsze mam czas.
-Więc, co słychać?-zaczęłam.
-Wszystko w porządku. Jestem zajęty bardziej niż kiedykolwiek. Ciągle praca i praca.
-Ale chyba to kochasz, prawda? Zawsze marzyłeś by śpiewać dla publiczności i właśnie to robisz. Spełniasz marzenia.
-Masz rację. Kocham to i nie wiem co zrobiłbym ze swoim życiem, gdybym nie był w zespole.
Upiłam łyk herbaty, którą kelnerka przyniosła w czasie naszej rozmowy.
-A powiedz mi jeszcze, co u twojej rodziny? Nie widziałam ich już jakiś czas. Słyszałam, że twoja mama się zaręczyła, prawda?
-Tak, to było kilka miesięcy temu.- powiedział dosyć ostrym tonem.
-Wiem, ale jak już wspomniałam dawno ich nie widziałam. Przekaż jej moje gratulacje.
 I tak mniej więcej wyglądała nasza rozmową. Gadaliśmy o rzeczach nie istotnych, o pracy, a nawet zahaczyliśmy temat pogody. Tylko jednego tematu unikaliśmy jak ognia. Właściwie to Louis go unikał, bo gdy tylko zaczęłam o tym mówić, od razu wypytywał o inne rzeczy. W ogóle zachowywał między nami dystans. Może to dlatego, że to spotkanie jest wciąż żywe w jego głowie? Podarował mi róże, a ja jest tam zostawiłam, by zwiędły. Najzwyczajniej w świecie go zraniłam.
-[t.i], co powiesz na to bym odprowadził cię do domu?-zaczął, kiedy opuściliśmy lokal.
-Dla mnie super!
W ciszy mijaliśmy ulice, aż w końcu zamiast do mojego domu, trafiliśmy do parku.
-Louis..-zaczęłam cicho.
Chłopak zatrzymał się i na mnie spojrzał. Nabrałam głośno powietrza. Teraz albo nigdy.
-Przepraszam za tamtą noc- powiedziałam i automatycznie wróciłam do bolesnego grudnia.
Wyraz twarzy Louisa pozostawał nieodgadniony.
-Okazuje się-kontynuuję- że wolność oznacza jedynie tęsknotę za Tobą. Żałuję, że nie rozumiałam, co miałam, gdy byłeś mój. Wiem, że to głupio brzmi, ale ja musiałam to powiedzieć-cały czas patrzyłam w jego oczy.
Lou westchnął cicho i zajął miejsce na najbliższej ławce. Podążyłam jego śladem i już po chwili siedzieliśmy obok siebie.
-Wiesz..-zaczęłam- ostatnio, a właściwie od kilkunastu miesięcy niewiele sypiam. Cały czas wracam do tamtego grudnia. Do momentu, w którym odchodzę. Kilka dni później były twoje urodziny, a ja nawet nie zadzwoniłam. Potem myślę sobie o naszych wspólnych wakacjach i o tym jak obserwowałam cię, kiedy się śmiejesz. Prawda jest taka, że kochałam cię już jesienią, ale wydawało mi się, że to przejściowe. Dlatego wtedy uciekłam. Bo bałam się zaangażować, albo że znowu zostanę zraniona-zamilkłam.
Starłam ze swoich policzków łzy, po czym znowu odezwałam się łamliwym głosem.
-Louis... możesz wierzyć lub nie, ale ja przez cały czas za tobą tęsknie. Za twoim śmiechem i poczuciem humoru. Byłeś dla mnie taki dobry i ...idealny-zamilkłam, układając myśli w głowie, po czym znów się odezwałam- Pamiętasz jak pewnego wrześniowego wieczora, widziałeś mnie płaczącą?-Chłopak lekko przytaknął- Byłeś pierwszą i jedyną osobą, poza rodzicami, która widziała moje łzy. Pewnie to dla ciebie nie ważne, ale dla mnie znaczy bardzo wiele-znów ucichłam z nadzieją, że Louis coś powie, ale ten uparcie wpatrywał się w jeden punkt. Był taki milczący.
-Może to tylko głupie życzenie, prawdopodobnie bezmyślne marzenie,  ale...-chlipnęłam- ale gdybyśmy znów się kochali to przysięgam, że kochałabym Cię tak, jak trzeba, tak jak na to zasługujesz. Cofnęłabym się w czasie i została przy tobie, ale nie mogę. Nie da się zmienić przeszłości, ale można budować nową przyszłość razem, ale jeśli twoje drzwi są zamknięte na kłódkę, zrozumiem. Tylko mi o tym powiedz..-Lou w końcu przeniósł swój wzrok na mnie.
Wzrok pełen żalu, bólu i przykrości. Spod moich powiek wydobyło się jeszcze więcej łez.
-Przepraszam, Louis....przepraszam za wszystko..
-Tak bardzo cię kocham, [t.i]-wypowiedział, nie ukrywając dłużej swojego płaczu- Nigdy nie przestałem, ale masz rację...już za późno, by cokolwiek naprawić. I prawdopodobnie popełniam największy błąd mojego życia wybaczając ci, ale to nieważne. To co najlepsze, dopiero przed nami, prawda kochanie?-uśmiechnął się przez łzy, przyciągając mnie do siebie.
-Wiesz czego się najbardziej bałam?-zapytałam cicho- Że twoja miłość, zamieniła się  w nienawiść, przez moje zachowanie.
Chłopak przez chwilę milczał, aż w końcu przemówił.
-Nawet śmierć to zbyt mały powód, by przestać kochać, a ty się przejęłaś czymś takim?-zapytał radośnie.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Kocham cię, Louis. Bardziej niż wszystko inne-wyszeptałam.
-Ja ciebie też, [t.i]...
______________________________________________
Cześć! :D
Co u Was?
Wpadłam na pomysł imagina, podczas słuchania tej piosenki i voila!
Co sądzicie? Nie jest jakiś wybitny, ale zawsze coś ;)

czwartek, 15 sierpnia 2013

Imagin Louis



- Lou słyszałeś?? Dzisiaj ma dojść do nas ktoś nowy.. – zaczepił mnie mój kumpel Greg 
- Serio? Nic o tym nie wiedziałem. Mam nadzieję, że jakiś fajny gość.
- No zaraz się przekonamy.
Zadzwonił dzwonek na lekcje. Wszyscy weszliśmy do klasy i zajęliśmy swoje stałe miejsca. Chwilę po tym do sali weszła także pani Durble z nowym uczniem, a właściwie to uczennicą.
- Kochani to jest Emma Dunford wasza nowa koleżanka.  Proszę Emmo możesz zająć miejsce.. – zaczęła nauczycielka
Dziewczyna uśmiechnęła się, przywitała i ruszyła w stronę najprawdopobniej mojej ławki.
- Mogę? – spytała
- Jasne siadaj. Jestem Louis – uśmiechnąłem się i podałem jej rękę
- Emma – uścisnęła moją dłoń
Em była niewysoką, ładną blondynką z niebieskimi oczami.  Co prawda spodziewałem się, że nowy uczeń będzie chłopakiem, ale podobał mi się taki obrót sprawy.
Całą przerwę spędziłem z nią. Pokazywałem jej szkołę, przedstawiałem kolegom i koleżankom, rozmawiałem z nią. Zacząłem widzieć w niej taką bratnią duszę. Czułem, że możemy się zaprzyjaźnić. Niektórzy mówią, że przyjaźń damsko – męska tym bardziej w naszym wieku nie istnieje, ale postanowiłem złamać ten stereotyp i zaryzykować.
Po skończonych zajęciach zagadnąłem
- Dasz się zaprosić na lody?
- Chętnie, ale dzisiaj nie mogę.. Może jutro po szkole?
- Jasne.. Którędy wracasz do domu?
- Tam – wskazała ręką kierunek
- No to idziemy razem – odrzekłem i ruszyliśmy w kierunku domu
Następnego dnia po szkole poszliśmy na zaplanowane lody. Usiedliśmy na ławce delektując się słodkim deserem. Na początku Emma była trochę nieśmiała, ale szybko się rozkręciła i rozmawialiśmy tak jakbyśmy znali się od zawsze. Opowiedziała mi dlaczego przeniosła się tak w środku roku szkolnego, o rozwodzie jej rodziców, o swoim zmarłym psie i wielu innych rzeczach, ale ja skupiałem się głównie na jej pięknych niebieskich oczach.
Tomlinson ogarnij się.. Znasz ją dwa dni, nie możesz się zakochać. Nie mogę!! Zaprzeczyłbym tym samemu sobie. Przyjaźń.. Tylko i wyłącznie przyjaźń.
- (…) Zostaniemy najlepszymi przyjaciółmi – usłyszałem ostatnie słowa wychodzące z ust dziewczyny
- Tak Em.. Best friend forever –uśmiechnąłem się

***

Widywaliśmy się z Emmą bardzo często. Ja odwiedzałem ją, ona mnie. Chodziliśmy do kina i parku. Razem wracaliśmy ze szkoły. Godzinami rozmawialiśmy przez telefon. 
Po pół roku naszej znajomości poczułem do niej coś więcej. Kochałem ją. Nie była to jednak taka miłość przyjacielska. Chciałem, żebyśmy zostali parą. Postanowiłem powiedzieć o tym Em przy najbliższej okazji.
Byliśmy umówieni o 16 w parku za rogiem.  Siedziałem na ławce czekając na przybycie przyjaciółki. Gdy ją zobaczyłem od razu wiedziałem, że coś jest nie tak. Była taka przybita, zamyślona..
- Hej Em – przytuliłem ją – Co jest grane? Czemu jesteś taka smutna?
- Hej Lou.. Ja muszę ci coś powiedzieć ..
- Ja też mam ci coś do powiedzenia, ale proszę, kobiety mają pierwszeństwo
- J – ja przeprowadzam się
Zamurowało mnie. Przez dłuższą chwilę nie mogłem wyjść z szoku i nic się nie odezwałem tylko wpatrywałem w delikatną twarz dziewczyny. Gdy się ocknąłem zapytałem:
- Ale gdzie? Będziemy mogli się widywać?
- Niestety nie. Teraz będę mieszkać w Nowym Jorku.
- Ale to jest w Ameryce.. Kilka tysięcy kilometrów od Doncaster
- Wiem. Przykro mi Lou. Tak nienawidzę pożegnań.
- Możemy do siebie dzwonić, rozmawiać przez skype.
- Nie.. To tylko pogorszy sytuacje. Będę tęsknić. Żegnaj i wiedz, że nigdy nie miałam takiego przyjaciela jak Ty.
- A ja takiej przyjaciółki Em. Będzie mi Ciebie brakować – przytuliłem ją najczulej jak potrafiłem, po czym ona odeszła. – Kocham Cię – wyszeptałem tak, że tylko ja mogłem to usłyszeć.
I stało się.. Stało się to czego najbardziej się obawiałem. Ona odeszła i nie wróci. Już nigdy więcej jej nie zobaczę. Pozostało mi tylko nasze wspólne zdjęcie.

***
2 lata później
Zdawało mi się, że powoli zaczynam żyć i prawie zapomniałam już o tym bólu rozrywającym moje serce po tym jak musiałam pożegnać się z Louisem. Minęło tyle czasu, a mi udało się to dopiero teraz. Wtedy w Nowym Jorku spędziłam 3 miesiące i przeprowadziłam się do Londynu. Wiele razy chciałam odwiedzić przyjaciela w Doncaster, ale bałam się, że to spotkanie może zbyt zaingerować w  jego życie.
Włączyłam telewizor i skakałam po kanałach szukając czegoś ciekawego.  Zatrzymałam się na moim ulubionym programie „The X-factor „
- Dziękujemy ci Rebecko, a teraz sprawdzimy umiejętności 19 – letniego Louisa Tomlinsona – usłyszałam głos prowadzącego i zatkało mnie. Na scenę wszedł mój Lou. Nie wiedziałam, że on śpiewa. Dostał 3 razy tak czyli jest w domu jurorów, a to znaczy, że jest w Londynie. Miałam nadzieję, że może się spotkamy, więc codziennie kręciłam się po mieście. Aż nadszedł ten piękny dzień.
Spacerowałam ulicami miasta, gdy nagle usłyszałam za sobą znajomy głos.
- Emma to Ty?
- Louis!! – podbiegłam do chłopaka i rzuciłam mu się na szyję – Tak bardzo tęskniłam.
- Ja też tęskniłem Em – pocałował mnie co ja natychmiast odwzajemniłam – Chodź za rogiem jest świetna kawiarnia. Pogadamy
- Dobrze – uśmiechnęłam się i ruszyłam za przyjacielem.
Usiedliśmy przy stoliku i ujrzałam zakłopotanie na twarzy Lou. Coś w sobie dusił i to dość długo. 
- Em wtedy w tym parku ja chciałem ci powiedzieć, że się w Tobie zakochałem. Nadal czuję to samo. Nie potrafiłem o Tobie zapomnieć. Cały czas wierzyłem, że los będzie na tyle przychylny, że jeszcze kiedyś się spotkamy i będziemy razem. I stało się spotkałem Cię tutaj i pozostało mi tylko to drugie marzenie. Będziesz na tyle miła i pozwolisz mi je spełnić?
- 3 razy tak ..Przechodzisz dalej – zaśmialiśmy się – Kocham Cię Lou.
- Ja Ciebie też Emma. Nikt na świecie nie kocha tak jak ja kocham Ciebie. Teraz nie pozwolę ci już uciec. Będziemy razem.. NA ZAWSZE
________________________________________________________________________ 

Hejka :) Nie miałam weny na tego imagina, więc wyszło takie badziewie.. W sumie dodaję go tylko po to, by przekazać wam ważne informacje:
- Wszyscy, którzy czekają na kolejną część imagina z Harrym będą musieli jeszcze poczekać , bo narazie nie mam na to weny
- Jutro wyjeżdżam na wczasy i wracam dopiero 29 sierpnia wieczorem i nie jestem pewna czy tam będę miała internet. Jeśli tak to postaram się tutaj zajrzeć i coś wstawić, jeśli nie to następny imagin ode mnie pojawi się najwcześniej 30 sierpnia.
- Wszystkie imaginy na podstawie waszych pomysłów do których się zobowiązałam i dedykacje o które prosiliście spełnię po moim powrocie.
- Jeżeli macie swoje pomysły to nie piszcie ich w komentarzach tylko w naszej zakładce z pomysłami.. Jeżeli chcecie, aby wasz imagin był ode mnie to po prostu napiszcie to przy waszym pomyśle
A na koniec prośba o pozostawienie swoich opinii o tym imaginie w komentarzach. Kocham Was ♥