- Koniec z tym! - powiedziała groźnym głosem mama
Jenny aż podskoczyła na krześle i upóściła na podłogę swoje śniadanie, jakim był tost z dżemem. Nienawidziła momentów kiedy mama używała tego tonu, bo wiedziała, że ktoś właśnie zrobił coś złego. Na mnie nie wywarło to dużego wrażenia. Powoli odłożyłam łyżkę, której używałam do bezmyślnego mieszania w misce z płatkami i podniosłam nieprzytomny wzrok na rozzłoszczoną rodzicielkę.
- Z czym koniec? - spytała cichutko przestraszona Jenny
- Spójrz tylko na swoją siostrę - powiedziała mama wskazując na mnie, chwilę potem poczułam na sobie spojrzenia dwóch par oczu - [t.i], kochanie, nie można tak się zachowywać. - zwróciła się do mnie, a ja utkwiłam w niej zdziwiony wzrok - Od tygodnia nie wystawiasz nosa z domu, całe dnie spędzasz w swoim pokoju. Kiedy tylko cię widzę, masz czerwone od płaczu oczy i nigdy się nie uśmiechasz. Nie wiem, co zrobił co ten chłopak, ale trzeba żyć dalej normalnie i...
Nie wytrzymałam. Wstałam z krzesła tak gwałtownie, że o mało co nie przewróciłam go.
- Żyć dalej? - krzyknęłam - Czy to ja uciekam z miasta po każdym zerwaniu?
Mama spojrzała na mnie łagodnie, ale myliła się, jeśli myślała, że to mnie uspokoi. Rozzłościło mnie jeszcze bardziej. Pamiętałam jeszcze, jak zaraz po powrocie znad jeziora wpadłam do domu, trzaskając wszystkimi moźliwymi drzwiami. Mama wróciła wcześniej z pracy i zdziwiła się, kiedy minęłam ją przechodząc przez salon, cała mokra i o godzinie, kiedy powinnam być w szkole. Prosiłam ją, żebyśmy choć raz przeniosły się, dlatego, że ja tego chcę, ale pozostawała nieugięta. Akurat znalazła sobie faceta i nie chciała go opuszczać. Miała nadzieję, że może w końcu coś z tego wyjdzie. Ona chodziła z nim do drogich restauracji, a ja wypłakiwałam oczy w poduszkę. Żałowałam zarwania kontaktu z Lousiem, bo był jedynym jasnym promykiem słońca w szarej rzeczywistości, ale wiedziałam, że cierpiałabym jeszcze bardziej, kiedy mama podjęłaby decyzję o wyjeździe z miasta.
Przez chwilę panowała niezręczna cisza, przerywana rytmicznym tykaniem kuchennego zegara. Mała Jenny nie tknęła już ani jednego tosta, a nie mogąc już wytrzymać panującego napięcia, wymknęła się cichutko do swojego pokoju.
- Idź do pokoju i ubierz się - powiedziała spokojnie mama, przerywając ciszę
Zerknęłam na nią zdziwiona.
- Czemu? - spytałam
- Idziesz do szkoły - mruknęła, sięgając po swoje ulubione czasopismo plotkarskie
- Ale... - zaczęłam oburzona
- Nie ma żadnego ale - ucięła, przewracając strony w poszukiwaniu wywiadu ze sławnym aktorem - Idź już, bo się spóźnisz
Upuściłam łyżkę na stół z głuchym łoskotem i z niechęcią wdrapałam się po schodach na górę
Pokonanie odległości dzielącej szkołę od mojego domu zajęło mi zadziwiająco dużo czasu. Możliwe, że przezwyczaiłam się już, że zawsze jechałam do szkoły siedząc na tylnym siedzeniu motoru Louisa. Dlatego stanęłam przed wielkim budynkiem z czerwonej cegły dokładnie w chwili, gdy przez mury szkoły przebił się głośny dźwięk dzwonka. Ustawiłam się pod klasą jako ostatnia. Nie chciałam rzucać się w oczy, ani odpowiadać na dociekliwe pytania bliźniaczek. Ale najbardziej nie chciałam widzieć Louisa. Miałam nadzieję, że nie przyszedł dziś na lekcje, ale gdy weszłam do klasy, zauważyłam, że siedzi jak zwykle w naszej ławce. Kiedy tylko mnie zobaczył, odwrócił głowę w stronę okna i zaczął obserwować, najwyraźniej ciekawe, kształty chmur. Odsunęłam swoje krzesełko, prawie na niego nie patrząc. Schyliłam się do plecaka po książki. Wyjęłam potrzebny na matematyce podręcznik i położyłam na ławce. Kątem oka zauważyłam, że Louis odwrócił wzrok od okna i zerka teraz na mnie kątem oka. Spojrzałam na niego niepewnie, a on uśmiechnął się tajemniczo. Zdziwiłam się, bo myślałam, że jest na mnie obrażony, ale odwzajemniłam uśmiech. Chłopak otworzył powoli usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale zamilkł, gdy nauczycielka weszła do klasy.
Przez to magiczne 45 minut wydawało mi się, że znowu między nami jest jak dawniej. Chociaż nie rozmawialiśmy tak dużo, jak kiedyś na lekcjach, wiedziałam, że nie jest na mnie zły. Myślałam tak do czasu, kiedy usłyszeliśmy dzwonek kończący znienawidzony przez wielu uczniów przedmiot. Większość z nich w pośpiechu wrzuciła książki do toreb i wybiegła z klasy. Niestety, wśród nic był także Louis. Wtedy nie przejęłam się tym tak bardzo, myślałam, że śpieszy się na kolejną lekcję, ale okazało się, że nie pojawił się ani na niej, ani na żadnych kolejnych zajęciach. To wszystko sprawiło, że poczułam się wyjątkowo podle. Wiedziałam, że to właśnie przezemnie poszedł na wagary, zostawiając mnie samą z wyrzutami sumienia i natrętnymi bliźniaczkami, nie opuszczającymi mnie na krok.
Z utęsknieniem czekałam końca ostatniej lekcji. Mimo, że była to muzyka, nie potrafiłam się z tego cieszyć. Był to wspólny ulubiony przedmiot mój i Louisa. Siedząc w pustej ławce wyobrażałam sobie, że siedzi obok mnie i popisuje się swoim perfekcyjnym głosem podczas śpiewania nowej piosenki, jakim był hymn państwowy. Zbliżało się święto narodowe i dyrakcja nalegała, żebyśmy znali tekst tej ważnej pieśni na pamięć. W innych okolicznościach dawałabym z siebie wszystko, ponieważ wiele osób powtarzało mi, że mam talent i powinnam w przyszłości pójść w tym kierunku, ale dzisiaj tylko ledwo poruszałam ustami. Kiedy głośny dzwonek nareszcie przebił się przez dźwięki muzyki, byłam pierwszą, która wyszła z klasy. Nie miałam ochoty wracać do domu, ale mój pokój był jedynym miejscem, w którym mogłam choć na chwilę być sama, z dala od zadających zbędne pytania ludzi. Wlokłam się powoli utopionym w kałużach chodnikiem, ciągnąc za sobą torbę i pozwalając grubym kroplom deszczu moczyć mi powoli włosy i resztę ciała.
Po raz kolejny w ciągu tego tygodnia wróciłam do domu cała przemoczona, ale chociaż tym razem nikt nie zwrócił na to uwagi. Rzuciłam przemoczoną torbę w kąt pokoju i opadłam na łóżko. Chociaż nie zrobiłam dziś ni nadzwyczajnego, byłam wykończona. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam, uśpiona przez delikatny szum deszczu i stukanie kropel o parapet za oknem.
Obudził mnie dzwonek do drzwi. Zła na przybysza, który ośmielił się przeszkodzić mi w mojej drzemce, przewróciłam się na drugi bok i ponownie zamknęłam oczy, chcąc ponownie oddać się w ramiona Morfeusza, jednak nie było mi to dane. Do moich uszu dotarł kolejny dźwięk, tym razem dochodzący zza okna. Nadstawiłam uszu na usłyszane odgłosy, które wydały mi się nagle dziwnie znajome. Podniosłam się z łóżka i podeszłam powoli do drzwi prowadzących na balkon. Na zewnątrz nadal lało, a strumienie wody spływały po szybie, skutecznie zasłaniając mi widok w stronę ogrodu. Pokonując strach przed utopieniem się podczas takiej pogody, wyszłam na balkon. Poprzez utrudniające widoczność krople deszczu, ujrzałam pod sobą Louisa, po którym w dużych ilościach spływała woda. Na chłopaku nie było już z pewnością żadnego suchego miejsca. Spojrzałam na niego przerażona, ale on tylko uśmiechnął się do mnie promiennie.
- Chcę, żebyś wiedziała, że nigdy się nie poddam! - wrzasnął, próbując przekrzyczeć szum wiatru
Nie musiał więcej mówić. Zniknęłam w suchym pokoju, zatrzasnęłam za sobą drzwi balkonowe i zbiegłam po schodach, prawie przewracając się o zawinięty dywan. Wybiegłam z domu na deszcz i pobiegłam do Louisa, który wpatrywał się smutnym wzrokiem w okno mojego pokoju. Widocznie myślał, że po raz kolejny go odrzuciłam. Podeszłam do niego cichutko od tyłu i zasłoniłam mu oczy.
- Kto to? - spytał rozbawiony
- Ktoś, kto błaga cię o jeszcze jedną szansę, bo zrozumiał, jakim był idiotą - powiedziałam i odsłoniłam mu oczy
Louis odwrócił się do mnie błyskawicznie i stanął ze mną twarzą w twarz. Popatrzył mi głęboko w oczy, a w jego pięknych tęczówkach chowało się szczęście. Zarzuciłam mu ręce na kark i wpiłam się w jego wargi, tak pragnące dotyku moich ust.
*******************
To chyba jeden z najgorszych imaginów, które napisałam. Zupełnie mi się nie podoba, ale wiedziałam, że nie wymyślę nic lepszego.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Czy ty jesteś głupia to jest super wiesz jak ja czekałam na kolejne częśći :*
OdpowiedzUsuńAaaaaaaaaa super!!
OdpowiedzUsuńfajne, podobało mi się :*
OdpowiedzUsuńzajebisty *____*
OdpowiedzUsuńswietny :)
OdpowiedzUsuńaw *_* ale fajne
OdpowiedzUsuńsuper!
OdpowiedzUsuńsuper <3
OdpowiedzUsuńBoooski :*
OdpowiedzUsuńCudownyy <3
OdpowiedzUsuńzajebiste ;**
OdpowiedzUsuńCudowne . !
OdpowiedzUsuńWszystkie 4 części- Boskie.! :3 x
OdpowiedzUsuńfajny jest ; d
OdpowiedzUsuńfajny jest ; d
OdpowiedzUsuńSuper :))
OdpowiedzUsuńsuper gratuluje talentu
OdpowiedzUsuńCudowny był <333
OdpowiedzUsuńto jeden z ulub
OdpowiedzUsuńjeeej, cudowny ;_;
OdpowiedzUsuńzajebisty<3
OdpowiedzUsuńPorąbana jesteś?! Total!!!!!! ;-) <3
OdpowiedzUsuńKomentuję za wszystkie części bo nie chciało mi się pisać 4razy tego samego kom. Masz talent! Nie oceniaj siebie tak slabo! To jest świetne. Bardzo lubię czytać Twoje imaginy i nie tylko ja tak uważam ;*
OdpowiedzUsuń