Just give me a reason,
Just a little bit’s enough
Just a second, we’re not broken
Just bent and we can learn to love again.
Obudziłam się następnego dnia o 6 rano. Jak co dzień ubrałam się, odświeżyłam i przygotowałam śniadanie.
-Leo, śniadanie!-zawołam syna.
Po 5 minutach chłopiec zszedł z góry i zajął swoje ulubione miejsce przy stole. Nałożyłam mu omlet i nalałam do szklanki mleka. Wzięłam swoją kawę, siadając obok synka. Rozmawialiśmy na temat szkoły i treningów, gdy do kuchni wszedł zaspany Zayn. Inne kobiety prawdopodobnie podnieciłby widok faceta ubranego w same dresy, który na głowie ma artystyczny nieład, a brodę porastał jednodniowy zarost. W dodatku jego tatuaże, które kiedyś tak bardzo na mnie działały. Właściwie to co się z nami stało? Ach tak, już pamiętam. Po roku naszego związku zaszłam w ciążę, która nie ucieszyła nas za bardzo. Byliśmy jeszcze młodzi, mieliśmy ledwie 20 lat, a tu nagle spada na nas taka odpowiedzialność. Nasi rodzice nalegali na ślub, jeszcze zanim urodzę. Przez pierwsze półtora roku było dobrze, ale później.... Nieważne, było minęło. Mamy syna i nic już nie można zmienić.
-Przyjadę po ciebie o 15!-zawołałam za chłopcem, który szedł w kierunku wejścia do szkoły.
Pomachał mi i dołączył do swojego kolegi. Uruchomiłam auto i ruszyłam do pracy. Dzień jak co dzień...
-Zayn jesteś w domu?-zadzwoniłam do mulata.
-Nie, dlaczego pytasz?-mój telefon wyraźnie go zaskoczył.
-Jestem przed szkołą Leo, ale nie ma go. Czekam na niego od 20 minut i nic-opowiedziałam zmartwiona.
-Jak to nie ma? Może odebrała go moja mama?
-Nie Zayn. Rozmawiałam z nią dziś i jest zajęta.
-Może bawi się w sali gimnastycznej. Wiesz ile razy chodzą tam z chłopcami.
-Zayn on zginął!
-(T.I) nie panikuj! Posłuchaj ja wracam do domu, a ty porozmawiaj z wychowawczynią. Jeśli będzie w domu zadzwonię. Na razie!
Rozłączyłam się i ponownie weszłam do szkolnego budynku.
-Znalazłeś go?!-podbiegłam do Zayna, który wszedł do domu.
-Nie...
Rozpłakałam się i zwyczajnie w świecie przytuliłam się do Malika. O dziwo objął mnie jeszcze bardziej, a w dodatku ucałował moje czoło.
-(T.I) znajdziemy go.... Obiecuję-wyszeptał.
Pokiwałam głową i odsunęłam się od niego. Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie. 21.22. Od 6 godzin mój syn błąka się po Londynie. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że coś mogło mu się stać.
-Policja już go szuka-oznajmił.
-To moja wina...-odpowiedziałam i poszłam do salonu.
Opadłam na kanapę i dalej płakałam. Zaczęłam dopuszczać do siebie myśli o najgorszym, wtedy stało się coś czego nigdy się nie spodziewałam.
-Nie płacz, to nie twoja wina-obok mnie kucnął Zayn, który zaczął gładzić moją głowę-razem damy radę. Zobaczysz, że jeszcze Leo będzie bawił się ze swoim rodzeństwem i sprowadzał do domu dziewczyny-powiedział, po czym pocałował mnie.
Byłam spragniona jego miłości. Czułam się jak przy naszym pierwszym pocałunku.
-Kocham Cię Zayn...
Uśmiechnął się delikatnie.
-Ja ciebie też (T.I).
Right from the start, you were a thief,
You stole my heart and
I your willing victim
I let you see the parts of me
That weren’t all that pretty.
~~kilka dni później~~
-Nadal go szukają?-zapytała (I.T.P).
-Tak..
Siedziałyśmy u nas w domu pijąc herbatę. (I.T.P) pomagała mi przejść przez to wszystko. Codziennie mówiła mi, że niedługo Leo się znajdzie. Co do Zayna to następnego dnia było już normalnie. Zachowywaliśmy się jak gdyby nigdy nic. Jedyne co się zmieniło to to, że więcej rozmawialiśmy.
-Nie odbierzesz?
-Co?-oprzytomniałam i dopiero teraz usłyszałam dzwoniący telefon. Sięgnęłam po niego, nie patrząc kto dzwoni.
-Znaleźliśmy go....-powiedział głos w słuchawce. Nie słuchałam co dalej tylko zaczęłam płakać ze szczęścia.
Poprosiłam, by jeszcze raz powtórzono mi adres szpitala i już po 15 minutach biegłam do sali numer 48.
Wbiegłam do środka i ujrzałam Zayna, który trzymał drobną rączkę naszego syna i patrzył się na niego. Mały spał, jak lekarze mówili był bardzo osłabiony. Malik uniósł na mnie swoje czekoladowe oczy i szepnął:
-Nareszcie razem...
Podeszłam do niego i wpiłam się w jego usta. Naszą pieszczotę, która zamieniła się w coś bardzo namiętnego przerwał głos przyjaciół, wchodzących na salę.
-Nie chcemy wam przerywać, ale Leo jest za młody, by oglądać takie rzeczy-powiedział uśmiechnięty Louis.
Spojrzeliśmy się na syna, który leżał na łóżku i uśmiechał się...
Oh, it’s in the stars,
It’s been written in the scars on our hearts
We’re not broken
Just bent and we can learn to love again.
_______________________
coś mi nie wyszło o.O
dziękuje za komentarze w poprzedniej części, nawet nie wiecie jaki mam teraz zaciesz ^_^
super :)
OdpowiedzUsuńbedzie trzecia czesc?
OdpowiedzUsuńNie mam żadnego pomysłu, ale zobaczę :)
UsuńSuper ;D - by kulka ;3 ;* :) ;)
OdpowiedzUsuńAle ja mam wyczucie. Akurat znalazłam twojego bloga jak przez cały dzień śpiewałam tą piosenkę i zaczynając to czytać właśnie ją sobie nuciłam. Imagin bardzo wzruszający oraz cudowny :>
OdpowiedzUsuńJejku, świetny jest!
OdpowiedzUsuńRyczę
OdpowiedzUsuńPiękne♥
OdpowiedzUsuńJej, pięknie! ^^
OdpowiedzUsuńWiesz co dopiero teraz sie skapłam ze te twoje imaginy to kopia na stronie polskie imaginy one direction jest bardzo durzo takich samych imaaginów jak te !!!
OdpowiedzUsuńOszustka i jeszcze z uśmiechem przyjmujesz mile komentarze .. ;(
Nie wiem o Ci chodzi, bo jesteś pierwszą osobą, która mnie o to osądza, a wchodzi tutaj bardzo "durzo" ludzi :D
Usuńps. w nowym roku szkolnym popracuj nad ortografią ;)
piękny <3
OdpowiedzUsuń