wtorek, 10 grudnia 2013

Louis

muzyka

19 grudnia, 124 godziny do świąt

Idąc ośnieżoną ulicą, obserwowałam świąteczne wystawy sklepowe. Każda kusiła swoim bogactwem, by wejść i kupić wspaniały prezent, kosztujący fortunę. Mam wrażenie, że ludzie zgubili prawdziwego ducha świąt i teraz liczy się dla nich jak największy zysk. Wszyscy są tak zabiegani, że nie zwracają uwagi na to, co najważniejsze. Święta nie kojarzą im się z domem, ciepłą, rodzinną atmosferą, tylko z zakupami, wydawaniem pieniędzy i brakiem czasu. Spytaj pierwszą lepszą osobę czym dla niego są święta, to odpowie "pustym portfelem". Nawet dzieci cieszą się na nie tylko dlatego, że dostaną nowe zabawki w postaci iPhone'ów, czy innych głupot. Nie mówię, że sama jestem aniołkiem, ale jednak staram się nie zwariować i nie zacząć myśleć jak inni. Dla mnie Boże Narodzenie było wyjątkowe i będzie. Szczególnie teraz, bo to będą moje pierwsze święta jako pani Tomlinson. Zjedzie się do nas cała rodzina, którą trzeba nakarmić i jak na złość, Louis przyleci z Nowego Jorku, dopiero w wigilijny poranek.
Wstąpiłam do mało znanego jubilera i z uśmiechem przywitałam starszego sprzedawcę.
-Zegarek, jest już zapakowany-oznajmił, zanim cokolwiek powiedziałam.
Posłał mi ciepły uśmiech i zniknął na zapleczu. Louis ciągle narzeka, że zawsze się spóźnia, więc idealnym prezentem dla niego będzie zegarek. W dodatku na jego spodzie będą nasze inicjały. Ot taki, romantyczny dodatek. Staruszek wrócił do mnie z elegancko zapakowanym pudełkiem i kiedy wszystko już uregulowałam, wyszłam z powrotem na ulicę. Śnieg zaczął delikatnie prószyć, stwarzając niesamowitą atmosferę. Odwiedziłam jeszcze tylko kilka sklepów i tym sposobem każdy znajdzie coś dla siebie pod choinką. Wróciłam do pustego domu, który aż prosił się, by go udekorować. Tylko, co ja mogę zdziałać bez Louisa? Schowałam do garderoby wszystkie prezenty i po zjedzeniu kolacji, przygotowałam się do naszej codziennej rozmowy z Lou. Jeszcze tylko kilka dni... 
*
23 grudnia, 32 godziny do świąt

Szukałam wśród tłumu ludzi znajomych twarzy rodziców i siostry. Tłum był tak gęsty, że nie sposób było się gdziekolwiek ruszyć. Gdzieś przy biurze informacji mrugnęła mi twarz taty, ale zaraz straciłam go z oczu. Stanęłam na palcach, by jakoś sobie pomóc, ale i to nie przyniosło pożądanych efektów.
-[t.i]-odwróciłam się gwałtownie, słysząc wołanie i moim oczom ukazała się mama.
Przecisnęłam się miedzy oczekującymi na swoich bliskich i wtuliłam się w nią.
-Jak dobrze cię widzieć-oznajmiła i odsunęła mnie- przytyłaś-mruknęła, skanując moje ciało- piersi ci urosły, czy ty nie jesteś w cią...
-Tata!-zawołałam i rzuciłam się na niego, o mało nie przewracając go na ziemię.
-Też się ciesz, że cię widzę-powiedział z rozbawieniem i mocno mnie uścisnął.
Odkleiłam się od niego i podeszłam do nastoletniej siostry, która grzebała w telefonie.
-Widzimy się pierwszy raz od mojego ślubu i nie powiesz mi nawet cześć?-rzuciłam zaczepnie.
-Cześć-mruknęła, nie odrywając wzroku od urządzenia.
Oho, chyba właśnie ma okres buntu. Wzruszyłam tylko ramionami i chwytając za jedną z walizek zaczęłam prowadzić nas do auta.

-Kiedy Louis wraca?-zapytała mama, kiedy przygotowywałyśmy kolację.
-Jutro, z samego rana. Ma przyjechać jeszcze przed jego rodziną.
-A liczyłam na ciche i spokojne święta-mruknęła wzdychając.
Zaśmiałam się z jej odpowiedzi i zaniosłam talerz z warzywami na stół. Przystanęłam na chwilę i obserwowałam zmagania ojca z umocowaniem choinki. Zachichotałam cicho, widząc jego wkurzoną twarz i klnącego na biedne drzewko.
-Kolacja-zawołałam i usiadłam przy stole.
Po chwili cała rodzina siedziała w komplecie, w tym tata, dumny jak paw, bo w końcu udało mu się posadzić choinkę. Teraz tylko ją udekorować...
Po posiłku wspólnie z mamą posprzątałam i za jej namową zaczęłyśmy przygotowanie potraw wigilijnych, czyli kilku sałatek, bo "resztę zrobi się jutro, co będzie świeże". Cała mama!

-Cześć kochanie!-usłyszałam w słuchawkach, głos męża.
Uśmiechał się, ale zmęczenie było wyraźnie widoczne.
-Hej-mruknęłam, uśmiechając się.
Kocham go. Takiego roztrzepanego, z zarostem i tym onieśmielającym uśmiechem. Cały mój, już za kilka godzin.
-Nie mogę się doczekać, kiedy cię zobaczę-dodałam- choinka nadal na ciebie czeka. Dałam nawet zakaz Dani, która jest teraz na mnie zła jak osa-oboje się zaśmialiśmy.
-Pamiętaj, to jest pierwsza choinka w naszym nowym domu i tylko my możemy ją ustroić-zabawnie pogroził mi palcem.
- O której będziesz w domu?-zapytałam.
-Kiedy się obudzisz, ja już dawno będą oglądał telewizję z twoim ojcem-odparł z uśmiechem.
-Mam nadzieję. Idę spać, Lou. Kocham cię najmocniej na świecie-posłałam mu buziaka i po wymienieniu kilku pieszczotliwych słów się rozłączyłam.
Położyłam się do łóżka i próbowałam zasnąć, by jak najszybciej było jutro.
*
Wigilia, 15 godzin do świąt

Przetarłam powoli oczy i z trudem je otworzyłam. Spojrzałam na stojący na szafce zegarek i z radością stwierdziłam, że Louis powinien być już w domu. Ubrałam na siebie wełniany sweter i zaglądając jeszcze do pokoju Dani, zeszłam na dół. Jakież było moje zdziwienie, gdy w kuchni zamiast Louisa siedziała cała jego rodzina.
-Dzień dobry-rzuciłam nieco zakłopotana.
-Cześć, [t.i]-odparła Johannah, szeroko się uśmiechając.
-Widzę, że mama już was nakarmiła-rzuciłam żartobliwie widząc stół zastawiony chyba wszystkim co było w lodówce.
-Tak-odparł mój tata, rozciągając się na krześle.
-Louis'a jeszcze nie ma?-zapytałam, rozglądając się po kuchni i salonie.
-Nie. Próbowałam się do niego dodzwonić, ale był niedostępny-odpowiedziała jego mama.
Zmartwiona jego nieobecnością, wróciłam na górę po telefon. Wykręciłam jego numer i aż podskoczyłam z radości, kiedy zabrzmiał pierwszy sygnał.
-Louis?!Gdzie ty do cholery jesteś?!
-W Bostonie..
-Co?! Jakim Bostonie?! Louis wracaj jak najszybciej! Twoja rodzina już tu jest!-nawrzeszczałam na niego, krążąc nerwowo po pokoju.
-Kochanie, ale to nie moja wina...
-Jak to nie twoja?! Trzeba było wsiąść do odpowiedniego samolotu, albo chociaż się na niego nie spóźniać!-przerwałam mu, nie pozwalając na jakiekolwiek wytłumaczenie.
-[t.i]!!-wrzasnął do słuchawki- samolot musiał awaryjnie lądować w Bostonie. Panuje okropna śnieżyca, odwołali wszystkie loty.
-Co?-zapytałam, z wrażenia siadając na łóżko-jak to? Nie będzie cię na święta?-w moich oczach nagromadziły się łzy.
-Przykro mi. Nic nie mogę zrobić. Utkwiłem na lotnisku, drogi są nieprzejezdne...
-Louis-znowu weszłam mu w słowo- Czekam na Ciebie tu w domu-mówiłam, pozwalając łzom zlecieć w dół- Proszę cię, przyjedź do mnie jak najprędzej...Pamiętasz? All i want for Christmas is you. Lou, proszę cię, wracaj.
-[t.i], nie płacz. Wrócę pierwszym lotem jaki tylko będzie, obiecuję, że spędzimy razem święta. Kocham cię, śnieżynko-powiedział czule- Mam dla ciebie wspaniały prezent, na pewno ci się spodoba.
-Nie chcę od Ciebie żadnych prezentów, Lou. Przyjedź,to moje marzenie...Muszę wracać do rodziców, Kocham cię. Pa-pożegnałam się, a następnie doszłam do ładu ze swoim umysłem.
Wzięłam poranną toaletę i zakładając zielony sweter z reniferem oraz leginsy ze wzorem śnieżynek, zeszłam na dół.
-I co?-zapytała moja mama, bacznie mi się przyglądając.
-Nie wiadomo, kiedy wróci.. Musieli wylądować w Bostonie przez śnieżycę, w dodatku odwołali wszystkie najbliższe loty do Londynu....
-[t.i], Louis na pewno dotrze w porę-rodzicielka objęła mnie- chodź, zbierzemy ekipę i zaczynamy gotować. Przecież nie ma świąt bez jedzenia!-zaśmiała się i zaciągnęła mnie do kuchni.
Wraz z mamą i Johannah zajęłyśmy się pieczeniem ciasteczek i przygotowywaniem wszystkich innych dań. Z racji, że Louisa nie było, sama nie mogłam ustroić choinki, więc zleciłam to dziewczynkom, a faceci zajęli się zewnętrznym wystrojem domu. Wszystko szło idealnie, dopóki nie usłyszeliśmy tłuczenia się bombek, a zaraz potem huk uderzającego o podłogę drzewka. Wszystkie jak na komendę, rzuciłyśmy wszystko, czym się zajmowałyśmy i pobiegłyśmy do salonu.
-Choinka-odezwała się Lottie- tak jakby...się przewróciła..
Z szeroko otworzoną buzią, obserwowałam drzewko leżącego na podłodze i potłuczone bombki obok niej.
-Nasza gwiazda-powiedziałam załamana, widząc złotą gwiazdę, która miała ozdabiać czubek choinki, a teraz była podzielona na milion kawałeczków.
-Przepraszamy, [t.i]..-odezwała się Dani.
-W porządku-odparłam bez przekonania.
Wszyscy zaczęliśmy zbierać szkła, kiedy to jedna z bliźniaczek głośno zawołała z kuchni.
-Pali się!!
Moja mama wraz z teściową rzuciły się w jej stronę, a ja byłam tuż za nimi.
-Pieczeń!-krzyknęła mama i otworzyła piekarnik, z którego uderzył jeszcze gęstszy dym i swąd spalenizny.
Pospiesznie wyjęła zwęglone mięso, którego z pewnością nie uda się ocalić.
-Yyyy, [t.i]..-odezwała się Dani- twój kot chyba poczęstował się karpiem-dodała z niesmakiem.
-Co?!-spojrzałam się na miejsce, w którym siedział kot i oblizywał swoją mordkę.
Cała ryba była ponadgryzana.
-Dafne!!-zawołałam bezsilnie- co jeszcze się popsuje?!-zapytałam, z opadającymi rękoma.
Jak na zawołanie w całym domu wyłączył się prąd, a wraz z nim ogrzewanie. Do naszych uszu dobiegł trzask drzwi i głos mojego ojca.
-W porządku, to tylko mała awaria!! Zaraz wszystko będzie działało.
I wiecie co? Nie działało. Zostaliśmy bez prądu przez resztę wieczoru. Niewiele się zastanawiając wybuchłam płaczem. Natychmiast wokół siebie poczułam oplatającego ramiona kilku osób.
-To najgorsze święta! Gdzie do cholery jest Louis?!-załkałam.
Wyrwałam się z objęć i uważając, by nie wylądować na podłodze, pobiegłam do sypialni. Wszystko się waliło, a Louisa oczywiście nie ma! Nienawidzę go za to, że mnie zostawił samą!
-Halo?-zapytałam słabym głosem, odbierając telefon.
-[t.i], płaczesz?-Rozbrzmiał głos męża.
-Taa...-otarłam łzy z policzków.
-Coś się stało?-zapytał zaniepokojony.
-Nie, tylko to najgorsze święta mojego życia. Nie przejmuj się. Idę spać- i nie czekając na jego odpowiedź rozłączyłam się.
Zwinęłam się w kłębek i zasnęłam.
*
Boże Narodzenie, 0 godzin do świąt

Przetarłam zaspane i opuchnięte od płaczu powieki. Zrezygnowana wstałam i poszłam wziąć prysznic, by zmyć z siebie cały wczorajszy dzień. Ubrałam czerwoną sukienkę, przygotowaną specjalnie na te święta, ale teraz nie miało to żadnego znaczenia. Związałam włosy i zeszłam na dół. Omal nie spadłam ze schodów, widząc pięknie przystrojony salon i choinkę ustrojoną na złoty kolor, a pod nią mnóstwo prezentów. Doznając jeszcze większego szoku, dostrzegłam, że stół w jadalni również był ozdobiony i zastawiony potrawami. O co tu chodzi? Jak na zawołanie wszyscy zaczęli się schodzić, ubrani w piękne stroje.
-Jak wy to..-zaczęłam,ale mi przerwano.
-Magia świąt-ucięła mama z uśmiechem.
-Jesteście niesamowici!-rzuciłam się na rodzicielkę- szkoda, że Louis nie może tego zobaczyć..
-A kto powiedział, że go nie ma?!-odwróciłam się momentalnie i ujrzałam mojego męża, stojącego w progu, wejścia do jadalni.
-Lou!!!-krzyknęłam i dosłownie na niego wskoczyłam.
Całowałam go po całej twarzy, nadal nie wierząc, że tu jest.
-Przecież miało cię nie być-powiedziałam, kiedy już się uspokoiłam.
-Zabrałem się z Mikołajem-odparł z uśmiechem- chodź, musimy odpakować prezenty!
-Najpierw jedzenie!!-zawołały równocześnie nasze rodzicielki.
-Oj mamoo!!-odpowiedzieliśmy wszyscy chórem.
-Nie!
Wiedząc, że z mamami nie da się wygrać, posłusznie zasiedliśmy do stołu.
-[t.i], ty naprawdę przytyłaś-odezwała się moja mama-jakbyś była w ciąży!
Wszyscy spojrzeli się na mnie wyczekująco, łącznie z moim mężem.
-Niespodzianka?-oznajmiłam niepewnie, patrząc na Louisa.
Chłopak momentalnie szeroko się uśmiechnął i mocno mnie objął.
-Kocham cię, [t.i]-szepnął mi do ucha.
-Wiem...-odparłam i wtuliłam się jeszcze mocniej.

Chcę z Tobą spędzić święta,
bo tylko wtedy dla mnie liczą się,
gdy w Twojej dłoni moja dłoń zmarznięta.
Przyjedź do mnie jak najprędzej.


______________________________________________________________________________
Cześć!
Co u Was?! Jak po Mikołajkach?
Kilka dni temu włączyłam sobie tę piosenkę i po prostu musiałam coś napisać :)
Taki urlop, że nadal pracuję (wiem, z marnym skutkiem)
Dzięki za reakcję, ale (znowu powraca Dreamer zrzęda xD) notatka pod Harrym dotyczyła wszystkich imaginów, nie tylko tego jednego. Okej, pod nim jest 60 komentarzy, ale w między czasie na blogu pojawiły się 2 kolejne prace, a pod nimi pustki, w stosunku do liczby wyświetleń. Weście się w garść ludzie, bo Mikołaj Was nie odwiedzi!!!!!
Jeśli macie jakieś pytania, to kierujcie je TUTAJ

24 komentarze:

  1. Pierwsza !!!!!!
    Super Ci wyszło , normalnie PER-FECT xD WspaNIALLe ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach ta magia świąt...
    Nie no, ale tak serio to nie jest to imagin w moim guście, ale bardzo przyjemnie się czytało. Uwielbiam czytać twoje pracę i zawsze będę to podkreślać. W sumie to nie wiem czemu, aż tak mi się podobają. Po prostu strasznie podoba mi się twój styl pisania, jest taki lekki i przyjemny.
    Mam jeszcze jedno pytanie właściwie miałam się zapytać o to już dużo wcześniej, ale jakoś wyleciało mi z głowy. Chodzi o ten imagin: http://annie1126.blogspot.com/2013/08/imagin-louis-cz-1.html
    myślałam, że po jakimś czasu sobie odpuszczę i zapomnę, ale cholera nie mogę :) Nie wiem postaracie się to jakoś dokończyć, czy coś? Proszę o szybką odpowiedź :****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Imagin jest autorstwa MrsHoran, która jakiś czas temu zrezygnowała z pisania na naszym blogu i teraz prowadzi swój własny. Nic więcej nie mogę ci powiedzieć :)

      Usuń
    2. No wiem, wiem, że właśnie ta adminka, która to pisała nie jest już na tej stronie, ale myślałam, że może ty chciałabyś się podjąć kontynuacji tej pracy. Jeśli to niemożliwe to w porządku tak po prostu sobie głośno myślę :)

      Usuń
    3. imagin jest bardzo fajny, ale w zakładce z pomysłami nie mogę znleźć komentarza z dalszą treścią :)

      Usuń
    4. http://annie1126.blogspot.com/2013/07/imagin-harry_31.html
      Pierwszy komentarz w tym poście to prośba o napisanie tego imaginu z Lou :)

      Usuń
  3. Cudowne...Już nie mogę doczekać się świąt...

    OdpowiedzUsuń
  4. No no szacuneczek poczułam się jakby to była prawda i płaczę. Super

    OdpowiedzUsuń
  5. już sam początek mi się podobał ( 19 grudnia, 124 godziny do świąt ), bo mam wtedy urodziny. :D
    a co do reszty... wiedziałam, ze sie uda wszystko. musiało! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. niesamowity ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudo cudo♥ taki świąteczny niesamowity!¡¡¡♥♥♥♥♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Hahahhhaahhahahhahahaahahhaaha ale się usmialam;P dawno nie czytałam tak świetnego imagina o świętach;) ;**

    OdpowiedzUsuń
  9. świetny !!!! ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Super wyszedl.czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  11. o matko jaki boski :) kocham ta Magię Świąt ;d

    OdpowiedzUsuń
  12. Ach te święta... Wspaniale wymyślony, cudowna fabuła, wyśmienicie przedstawiona wizja-wszystko na najwyższym poziomie. Wielki ukłon, w kierunku autorki. Myślę, że mimo kłopotów i zamieszani każdy chciałby taki święta przeżyć. Idealna rodzinka na czele z takim mężem jak Louis <3 ach rozmarzyłam się...
    Uwielbiam święta Bożego Narodzenia, no i oczywiście takie świąteczne imaginki :******
    Bardzo cieszę się, że nasza kochana Dreamer powraca. Niby nieobecność nie była długa, a jednak już za Tobą tęskniłam ;*
    No i jeszcze jedna kwestia do poruszenia-komentarze.
    Rzeczywiście nie jest ich zbyt wiele, a nie chciałabym, żeby kolejne Adminki były tym zawiedzione i rezygnowały. Dlatego dziewczynki bierzemy się do roboty i komentujemy, nam to zajmie zaledwie kilka minut, a ocenimy ich czasami nawet kilku dniową pracę.
    Pozdrowienia Yourreader <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Matko... Ta magia świąt... Wzruszyłam się. Piękne! Po prostu piękne! Wszystko takie cudowne. To opowiadanie,ta magia,która jest większa i większa. Matko normalnie uwielbiam Cię! Imag Per-fect! Jesteś GeNiallna :) Czekam na next. Pozdrawiam i życzę weny. Z poważeniem Niati <3

    OdpowiedzUsuń
  14. O ja... Świetny :) Taki...magiczny :)

    OdpowiedzUsuń
  15. http://annie1126.blogspot.com/2013/12/imagin-louis-cz1_9.html#comment-form - DAJCIE KOLEJNĄ CZĘŚĆ TEGO IMAGINA! BŁAAAAAAAAAAAAAGAM! <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Ten blog został nominowany do Liebster Award :)
    Więcej tutaj -> http://just-you-and-one-direction.blogspot.com/2013/12/liebster-award-dwie-nominacje.html

    OdpowiedzUsuń
  17. cudowny !
    zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Super. Ma w sobie coś niezwyklego.... :)) x

    OdpowiedzUsuń