poniedziałek, 30 grudnia 2013

Imagin Louis




Drogi pamiętniku!
Nadal żyję. Czy długo jeszcze wytrzymam? Nie wiem. Powoli zaczyna brakować mi sił. Nie mam praktycznie nikogo. Jestem zdana tylko na siebie. Może warto to wszystko wreszcie zakończyć.. Może śmierć to dla mnie w tym momencie najlepsze rozwiązanie..

Cisnęłam zeszytem o ścianę i wylewałam gorzkie łzy smutku w poduszkę. Dlaczego ja? Dlaczego musiałam stracić najważniejsze osoby w moim życiu? Mama, tata, Lisa – oni zginęli. Byłam z nimi w tym cholernym samochodzie. Dlaczego skoro Bóg zabrał ich, nie zabrał też mnie i teraz pozwala bym tak cierpiała? Byłam jaka byłam, popełniałam błędy, ale nawet najgorszy człowiek nie zasługuje na to co spotkało mnie. Żałuję.. Bardzo żałuję, że taka byłam. Tyle rzeczy mogliśmy razem zrobić, tyle pięknych chwil wspólnie przeżyć. Niestety to wszystko tylko mogło być, a teraz jest tylko żal, smutek i cierpienie.. Jestem taka bezsilna. Chyba czas na to by do akcji wkroczyła moja najlepsza przyjaciółka jak na tą chwilę..
Otworzyłam małe pudełeczko i wyciągnęłam błyszczącą żyletkę. Wykonałam kilka sprawnych cięć na skórze nadgarstków i obserwowałam spływającą, czerwoną ciecz. To bolesne, ale chwilowo pomaga. Wszystkie problemy odchodzą w zapomnienie. Jesteś tylko ty i mały, metalowy przedmiot.
Ciemne krople skapywały na podłogę z sekundy na sekundę coraz wolniej, aż w końcu krwawienie ustało całkowicie, pozostawiając jedynie ciemne kreski na skórze. Wstałam z łóżka, wytarłam szkarłatną kałużę z podłogi, a następnie udałam się do kuchni po coś do jedzenia. Otworzyłam lodówkę: 1 jajko, trochę margaryny, plaster szynki
- Kurwa – zaklęłam pod nosem, po czym ubrałam trampki, bluzę, wzięłam portfel i wyszłam z domu kierując się do osiedlowego sklepu.
Weszłam do delikatesów, chwyciłam koszyk i zaczęłam pakować produkty. Podeszłam do kasy, a miła dziewczyna zaczęła podliczać moje zakupy.
- Należy się 35 funtów
Otworzyłam mój portfel i wyciągnęłam dwa banknoty po 10 funtów i pare monet
- Yyyy.. Mam tylko 23 funty. Mogłabym dopłacić jutro jak dostanę wypłatę? – powiedziałam speszona
- Niestety musi pani zapłacić całość albo coś odłożyć
Już miałam wrócić się i odłożyć parę produktów, gdy usłyszałam męski głos za sobą i odwróciłam wzrok. Louis Tomlinson – kilka lat temu gwiazda szkoły, a po za tym mój dość bliski sąsiad i niesamowity przystojniak. Nigdy za bardzo ze sobą nie utrzymywaliśmy kontaktów, bo jak stwierdził – ja to nie jego liga.
- Ja za to zapłacę – powiedział i podał kasjerce pieniądze za moje i swoje zakupy – Do widzenia – odwrócił się i ruszył do drzwi, a ja podążyłam za nim
- Dziękuję Louis… Ja oddam ci te pieniądze..
- Nie trzeba [t.i]. Cieszę się, że mogę pomóc. Jak się trzymasz?
- A jak myślisz? – poczułam jak łzy powoli wydostają się z moich oczu
Chłopak objął mnie swoim silnym ramieniem, a ja wtuliłam się w jego tors i uwolniłam wszystkie emocje. Zaczęłam opowiadać mu o wszystkim, a on słuchał mnie uważnie gładząc swoją dużą dłonią, moje plecy. Nie przeszkadzało mi, że stoimy na środku chodnika. Nie wiem dlaczego, ale przy nim poczułam się.. hmm… bezpiecznie…
Louis odprowadził mnie do domu. Byłam mu wdzięczna za wszystko co dziś dla mnie zrobił. Poczułam, że mogę mu zaufać i wiedziałam, że on wie co ja teraz przeżywam.
Od tej pory widywaliśmy się częściej. Przy nim chociaż na chwilę zapominałam o problemach, jednakże ze swoją żyletką nadal się nie rozstałam. Kiedy nie ma przy mnie Lou, ona jest ze mną. Nie wiem czy kiedykolwiek pogodzę się ze swoim życiem. Miejmy nadzieję, że on mi w tym pomoże.

***
Przyznaję, że nie lubiłem [t.i] w szkole. Jestem od niej starszy, a wtedy była dla mnie tylko małolatą. Bardzo zmieniła się przez te ostatnie 3 lata. Jest bardziej… dojrzała. Teraz dla mnie wszystko się zmieniło. Nie wiem czy to przez współczucie, czy coś innego, ale wtedy jak zobaczyłem ją w sklepie coś we mnie pękło. Jakaś niewidzialna siła ciągnie mnie do niej. Odczuwam potrzebę by być blisko niej. Chcę jej pomóc uporać się ze stratą bliskich. Wiem co ona czuje. Kilka lat temu przeżywałem to samo. Mama wychowywała mnie sama, a gdy umarła uczucie pustki rozrywało mnie od środka. Na szczęście ja wtedy miałem.. mam kochającą babcię, która mnie wtedy wspierała i przeżywała to razem ze mną.
Z tego co słyszałem [t.i] była trochę buntownicza ostatnio. Tym bardziej musi to być dla niej trudne, bo zdała sobie sprawę ile przez to straciła. Cieszę się, że mogę przy niej być i że, mimo iż ja ją odrzuciłem kiedyś, ona nie zrobiła tego teraz.
Dzisiaj postanowiłem zabrać ją na spacer i na lody. Uważam, że trochę kontaktu z naturą dobrze jej zrobi. Dotychczas siedzieliśmy głównie w jej domu nieustannie rozmawiając o tym co czuję. Teraz mam nadzieję, że gdy wyjdziemy, zejdziemy na odrobinę lżejsze tematy i to pozwoli [t.i] trochę się odprężyć.
Podszedłem do drzwi i nacisnąłem przycisk dzwonka. Po paru sekundach zobaczyłem ją na progu.
- Cześć. Pomyślałem, że może poszli byśmy na spacer?
- Oh Lou.. Ja.. – spojrzałem na nią błagalnie – No dobrze, tylko muszę się przebrać bo dopiero przyszłam z pracy. Wejdziesz i chwilę poczekasz?
- Okej – dopiero teraz zauważyłem, że nadal ma na sobie firmowy uniform.
Usiadłem na kanapie czekając aż [t.i] się trochę ogarnie. Kilka minut potem pojawiła się w pokoju. Wyglądała inaczej niż zwykle. Jej luźne ubrania zastąpione zostały granatowymi rurkami i czerwoną koszulkę, która idealnie uwydatniała jej kształty. Byłem wręcz zachwycony..
- Pięknie wyglądasz. – powiedziałem
- Dziękuję – jej policzki oblały rumieńce
Poszliśmy do parku. Przechadzaliśmy się alejkami rozmawiając o wszystkim i niczym, śmiejąc się i wygłupiając. Widziałem, że [t.i] dobrze się bawi, więc nie chciałem zaczynać tych trudnych tematów. Tak bardzo się cieszę, że dzięki mnie troszkę się rozerwała. Dotarliśmy do starego placu zabaw. Zawsze przychodziłem tu jako dziecko. [t.i] przeszła przez niewysokie ogrodzenie i usiadła na huśtawce. Ja w tym czasie poszedłem i kupiłem dla nas lody.
- Chodź tutaj – zawołała widząc mnie i szybując na huśtawce
- Idę, idę – podszedłem i usiadłem obok
Zaczęliśmy jeść nasz zimny przysmak, a w tym samym czasie lekko się bujaliśmy. Poczułem się jak 12-latek. Jak bardzo chciałbym wrócić do tych czasów
- Lou.. Wiesz ja wszystko przemyślałam i chyba jestem gotowa.
- Gotowa na co?
- Na to by wreszcie uporządkować rzeczy rodziców i Lisy. Do tej pory tego nie robiłam, bo po prostu się bałam. Ale mam taką prośbę.. Mógłbyś mi w tym pomóc?
- Tak jasne – uśmiechnąłem się – Kiedy?
- Może jutro ? Nie idę do pracy, więc mamy cały dzień.
- Okej. To przyjdę do Ciebie koło 11.
- Dobrze. Wracamy już? Robi się ciemno
- Wracajmy
Odprowadziłem [t.i] do domu i wróciłem do siebie. Wszystko jest na dobrej drodze. [t.i] przyzwyczaja się powoli do obecnej sytuacji. Za parę tygodni wszystko powinno być już w porządku i zacznie żyć na nowo. A wtedy mam nadzieję być dla niej kimś ważniejszym niż tylko kumplem.

***
Wstałam dość wcześnie i po wszystkich porannych czynnościach była dopiero 9. Nie chciałam tracić czasu, więc sama zaczęłam przeglądać rzeczy, a Louis po prostu później do mnie dołączy. Zaczęłam od pokoju Lisy. Ciągle pachniało tak jej owocowymi perfumami.
Przejrzałam po kolei papiery, zeszyty, książki. To co uważałam, że się przyda zostawiłam resztę odłożyłam na bok do wyrzucenia. To samo z jej szafą. Niektóre ubrania zostawiłam dla siebie, a pozostałe postanowiłam wrzucić do pojemnika na odzież. Może ktoś z nich jeszcze skorzysta. Następnie udałam się do gabinetu taty. Tony prac naukowych, szkiców, obliczeń i cholera wie czego jeszcze. Z tym postanowiłam poczekać na Lou, bo nie za bardzo wiedziałam co z tym zrobić. Przeglądając dalej znalazłam nasz rodzinny album. Chwyciłam go i siedząc na podłodze, zaczęłam go przeglądać. Patrząc na nasze wspólne zdjęcia, które początek miały od czasów moich narodzin, łzy płynęły niekontrolowanie z moich oczu. Myślałam, że dam radę, ale to wszystko nagle wróciło. Wszystkie wspomnienia, dobre i złe chwile. Coś we mnie pękło. Smutek i tęsknota rozdzierały mnie od środka. Znowu poczułam się tak bezsilna jak kilkanaście dni temu. Rozejrzałam się po pokoju i chwyciłam za leżący na biurku cyrkiel. Naprężyłam nadgarstek i przejechałam kilka razy ostrzem przyrządu po mojej skórze. Syknęłam z bólu, gdy wbiłam się dość głęboko w żyłę. Krew strumieniem lała się z ręki. Czułam, że ręka mi omdlewa i ogólnie ciało słabnie. Osunęłam się na podłogę. Ostatnie o czym pomyślałam to, to że teraz będziemy wszyscy razem.

***
O umówionej godzinie stałem pod domem [t.i]. Zadzwoniłem raz. Cisza.. Zadzwoniłem drugi raz. Znowu cisza.. To samo za trzecim i czwartym razem. Nieco zmartwiony chwyciłem za klamkę. Ucieszyłem się, gdy drzwi bez problemu ustąpiły. Wszedłem do środka i zawołałem [t.i]. Nikt się nie odezwał, więc poszedłem do salonu, a potem kuchni. Do innych pokojów nigdy nie wchodziłem, więc nie wiedziałem gdzie, co jest. Zaglądałem po kolei do każdego pomieszczenia, aż dotarłem do grubych, mahoniowych drzwi na końcu korytarza. Otworzyłem je i stanąłem osłupiały. [t.i] leżała bezwładnie na podłodze, a po podłodze płynęła krew. Czemu ona to zrobiła? – pomyślałem i szybko wyciągnąłem z kieszeni telefon, dzwoniąc na pogotowie. Zanim karetka przyjechała znalazłem jakiś bandaż i mocno zawinąłem go na nadgarstku dziewczyny. Oby nie było za późno.
Pogotowie przyjechało po kilku minutach. Wydarłem się na sanitariusza, czemu tak długo, po czym wykonali wszystkie niezbędne czynności i przetransportowali [t.i] do pojazdu. Uprosiłem mężczyznę, żebym mógł jechać z nimi, tłumacząc, że ona nie ma żadnej rodziny i w myślach modliłem się, żeby z tego wyszła.
Czekałem ponad godzinę na szpitalnym korytarzu czekając na jakiekolwiek wieści. Po parunastu minutach z sali wyszedł lekarz.
- Pan jest rodziną? – zwrócił się do mnie
- Przyjacielem. Ona nie ma rodziny – odpowiedziałem na co mężczyzna lekko się speszył
- W każdym bądź razie udało nam się. Dziewczyna jest osłabiona, ale przeżyje. Może pan do niej na chwilkę wejść.
Podziękowałem mu i wszedłem do pokoju. Usiadłem obok łóżka i chwyciłem [t.i] za rękę. Chciała coś powiedzieć, ale jej nie pozwoliłem. Posiedziałem jeszcze moment, a potem wyszedłem i postanowiłem wrócić następnego dnia, gdy poczuje się już nieco lepiej.
Kiedy nazajutrz dotarłem do szpitala [t.i] jeszcze spała. Po cichutku wszedłem do sali i usadowiłem się na swoim wczorajszym miejscu. Ucałowałem delikatnie jej dłoń na co się obudziła.
- Louis..
- Jestem tutaj – mocniej ścisnąłem jej rękę – Czemu to zrobiłaś? – spytałem, a jej oczy posmutniały
- Ja nie mam dla kogo żyć Lou – powiedziała z trudem
- Masz [t.i].. Musisz żyć dla mnie. Spędziliśmy razem kilkanaście dni, ale mam wrażenie jakby to były lata. Kocham Cię
Dziewczyna przyciągnęła mnie do siebie i pocałowała w policzek. Objąłem ją lekko, a ona oparła swoją głowę na moim ramieniu. Trwaliśmy tak kilka minut, aż  usnęła wtulona we mnie z lekkim uśmiechem na ustach.

___________________________________________________________________
No hej. Długo siedziałam i myślałam nad tym imaginem, aż udało mi się go skończyć. Miał być dość krótki, a wyszedł mi 2 razy dłuższy niż planowałam. Dzisiaj mam lekko zwariowany dzień, a to dlatego, że obchodzę urodziny, ale mimo wszystko znalazłam czas by Wam to przekazać. Teraz maleńka prośba. Uczynicie ten dzień dla mnie bardziej wyjątkowym i zostawicie kilka komentarzy? To byłby dla mnie najlepszy prezent. Kocham Was ♥


17 komentarzy:

  1. jakie to piekne...

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne :* Aż brak mi słów :* Zajebaszcze :) Czekam na next Niati <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nexta raczej nie będzie. Tak to zaplanowałam i tak zakończyłam :) Cieszę się, że się podoba <3

      Usuń
  3. Jejciu nawet nie wiem co mam napisać. To jest takie piękne. Imagin niesamowity. Ty jesteś niesamowita! Cieszę się, że Louis jej pomógł. Bardzo, bardzo mi się podobało. Kocham XOXO

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha no i oczywiście WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!
      Niech Ci się spełnią wszystkie marzenia!

      Usuń
  4. Super imagin i nie mogę się doczekać następnych ;) wszystkiego najlepszego z okazji urodzin oraz wszystkiego dobrego w nowym roku dla wszystkich autorek ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny ! Wzruszający ale z szczęśliwym zakończeniem ;) wszystkiego najlepszego !

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniały imagin <3 Życzę zdrówka, szczęścia, duuużo weny i.spełnienia marzeń w nowym roku!:))

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialny *.*
    Weny życzę i wszystkiego naj :3

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże wzruszyłam się. Wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń, spotkania 1D i wszystkiego czego chcesz. < 3

    OdpowiedzUsuń
  9. trochę spóźnione ale wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń. a imagin jest cudowny *-*

    OdpowiedzUsuń
  10. Spóźnione 100 lat, spełnienia najskrytszych marzeń i wgl. czego tylko sobie zapragniesz... ;) A imagin był świetny

    OdpowiedzUsuń
  11. On jest taki prawdziwy... aż chce się płakać. Proszę Cię pisz więcej takich imaginów. Przesyłam spóźnione życzenia urodzinowe. Życzę Ci dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności wraz z nowym rokiem, spełnienia marzeń, odnalezienia prawdziwej miłości oraz wiele, wiele weny. Pozdrawiam i całuję.

    OdpowiedzUsuń
  12. O Jezus to jest przepiękne popłakałam sie Jezu ja tez potrzebuje Lou a zwłaszcza teraz *♡*
    Zapraszam do mnie http://moczu.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń