-Mam dosyć tego łażenia. Jest 1 w nocy chce mi się spać-marudziłam wlekąc się za Louisem.
-Może pójdziemy do naszej jurty?-zaproponowała (I.T.P)
-A jak się położymy? Są tylko 4 miejsca-powiedziałam.
-Ty oczywiście z Louisem, my możemy w trójkę-wskazała po dziewczynach-a ty Harry? Idziesz z nami czy jak?-zwróciła się do lekko wstawionego loczka.
-Ide z Lou. Muszę go pilnować-wymamrotał obejmując przyjaciela.
-No to on śpi z wami. Pasuje wszystkim?
Wszyscy pokiwali głowami i ruszyliśmy w kierunku namiotów. Na szczęście deszcz obmył nas z błota. Nasze ubrania były lekko wilgotne, ale nie przeszkadzało nam to. Dotarliśmy na miejsce i położyliśmy się tak jak było postanowione. Lou był w środku, a ja z Harrym na bokach.
Nad ranem przebudziłam się z potrzebą fizjologiczną.
-Louis-potrząsałam nim-Louis-szeptałam-Louis!
-Co?
-Musze siku.
-No to idź-chłopak nie kontaktował za bardzo.
-Dobra-wstałam i pociągnęłam go za sobą.
-Ała! Oszalałaś?
-Ciszej. Chodźmy, bo zaraz nie wytrzymam.
Doszliśmy do toalet po kilku minutach.
-Nie patrz-powiedziałam do chłopaka, który stał na zewnątrz.
-Spoko.
Załatwiłam swoją potrzebę i ruszyłam w kierunku noclegu.
-Gdzie idziesz?-zatrzymał mnie Lou.
-No do namiotu-odpowiedziałam i pociągnęłam go.
-Jestem pewny, że powinniśmy iść w tą stronę-pokazał przeciwny kierunek.
-Louis jesteś w błędzie, chyba pamiętam skąd przyszliśmy.
-No chyba właśnie nie bardzo. Idziemy-pociągnął mnie.
-Ał! Nie, idziemy w tą strone!
Chłopak złapał mnie i przewiesił przez ramię tak by było nam wygodnie trzymać ręce.
-Puszczaj! Gdzie ty idziesz?!-uderzałam go w plecy.
-Do jurty-spokojnie odpowiedział i szedł w nieznanym kierunku.
Poddałam się i pozwoliłam mu, by szedł. Po 20 minutach błądzenia, postawił mnie na ziemię i zaczął drapać się po głowie.
-Gdzie my jesteśmy?-zapytałam.
-No właśnie nie wiem.
-Super! Mówiłam, żebyśmy poszli w tamtą stronę. To ty nie!
-Och zamknij się! Damy rade. Tu są budki z żarciem czyli….
-Czyli jesteśmy na drugim końcu!!!
-Idziemy-powiedział i ruszyliśmy.
Po drodze zaczęliśmy się wygłupiać. Rzucałam w niego błotem a on chcąc się odegrać przewrócił mnie. Mazaliśmy się nie zważając na nic. Kończąc naszą zabawę śmialiśmy się wniebogłosy.
-Jestem do niczego-powiedziałam wybuchając płaczem-jestem cała w błocie, niedawno zerwał ze mną chłopak, zgubiliśmy się a w dodatku jakiś świr nas skuł kajdankami.
-Hej spokojnie…..Nie płacz-przytulił mnie.
Podniosłam głowę i spojrzałam w jego niebieskie oczy.
-A ja się cieszę z tego dnia-powiedział i pocałował mnie-chodź pójdziemy pod namioty dla gości. Tam są prysznice.
Pomógł mi wstać i ruszyliśmy.
_________________________________
kolejna część pojawi się jutro albo jeszcze dziś ;)
super ♥
OdpowiedzUsuńŚwietne :D
OdpowiedzUsuń