~~~~
-Coś się stało?-zapytałem pewnej dziewczyny, która skulona siedziała na ławce.
Podniosła na mnie swoje (K.T.O) oczy pełne łez. Nie wiedzieć czemu, poczułem ukłucie w sercu. Zająłem miejsce obok i przytuliłem ją. Bałem się, że odtrąci mój gest, ale ona wtuliła się jeszcze mocniej. Gładziłem jej drobne ciało w geście pocieszenia.
-Powiesz mi dlaczego płaczesz?
Spojrzała na mnie i lekko kiwnęła głową.
-Ja.... straciłam przyjaciółkę....ona...ona chorowała.... to znaczy.. miała anginę....od dwóch tygodni gorączkowała i...-dławiła się łzami-po kliku dniach... trafiła do szpitala... cały czas podejrzewano zwykłą grypę....ale...ale ona.. ona miała raka.... wczoraj zmarła....-wypowiadając ostatnie słowo rozpłakała się jeszcze bardziej. Była cała roztrzęsiona. Łykała gwałtownie powietrze, przez co wydawała z siebie szlochanie. Przytuliłem ją jeszcze bardziej, by poczuła się bezpieczna. Pocałowałem jej czoło. Po tych czynie uniosła głowę i wpiła się w moje usta. Były takie ciepłe i słone od łez. Trwaliśmy tak przez kilkanaście sekund. Oderwała się ode mnie i wydukała ciche "przepraszam". Jej policzki pokryły urocze rumieńce. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że jest bardzo młoda.
-Przepraszam, że pytam, ale ile masz lat?
-16- odpowiedziała po chwili wahania.
~~~~
-16-odpowiedziałam.
Zauważyłam na twarzy nieznajomego lekki szok. No tak w końcu nie na co dzień całuje cię szesnastolatka.
-Jak masz na imię?-zapytał.
-(T.I)-podałam mu dłoń, którą chwycił i ucałował.
-Louis, miło mi-uśmiechnął się. Miał taki wspaniały uśmiech-może pójdziemy na kawę?
-Dobrze.
Złapał mnie za rękę i poszliśmy do najbliższej kawiarni.
Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Czułam, że znam go na wylot. Fakt, że ma 21 lat nie przeszkadzał mi. Zdążyłam go pokochać. Wieczorem odprowadził mnie, po czym obiecał, że zadzwoni.
-To cześć.
-Cześć. Dziękuję za wszystko-powiedziałam.
Popatrzyliśmy na siebie nieco skrępowani.
-Nie ma za co.
Lou zszedł ze schodów a ja odwróciłam się w kierunku drzwi, chcąc je od kluczyć. W momencie, gdy chwyciłam klamkę ktoś złapał mnie za nadgarstek a po chwili poczułam delikatne usta chłopaka.
-Dobranoc.
Uśmiechnęłam się i pocałowałam go jeszcze raz.
-Dobranoc.
Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Zdjęłam buty i kurtkę, by następnie iść do swojego pokoju.
~~następnego dnia~~
Obudził mnie dźwięk nadchodzącej wiadomości. Nim otworzyłam skrzynkę, spojrzałam na tapetę. Przedstawiała mnie i (I.T.P) na koncercie. Uroniłam łzy, zapominając o smsie. Wtuliłam się w poduszkę zanosząc się płaczem. Po kilku minutach usłyszałam pukanie.
-Za trzy dni odbędzie się pogrzeb-do pokoju weszła mama.
Usiadła na rogu łóżka i gładziła moją nogę. Zacisnęłam oczy, by znowu się nie rozryczeć, ale na marne. Mama położyła się obok i przytuliła mnie. Czułam się dobrze, ale to nie były te ramiona, których potrzebowałam. To nie były bezpieczne ramiona Louisa. Louis! Sięgnęłam telefon i odczytałam wiadomość.
"Spotkajmy się dziś. Wpadnę po ciebie o 16! Louis:*"
Spojrzałam na zegarek. 11.36. Przeprosiłam matkę i poszłam do łazienki. Weszłam pod prysznic i puściłam gorącą wodę, która oczyściła mnie z łez. Po kilku minutach opuściłam kabinę i owinęłam się ręcznikiem. Podeszłam do lustra, które było zaparowane. Przejechałam po nim ręką i spojrzałam na swoje odbicie. Oczy były nadal opuchnięte od płaczu. Wytarłam jeszcze włosy i wróciłam do pokoju. Wybrałam jakieś ubrania i odwinęłam materiał. Przez chwilę przyglądałam się mojemu ciału w lustrze, powieszonym na szafie. 166 cm wzrostu, długie nogi, pierwsze zarysowania kobiecej talii i drobne piersi. Ubrałam biały stanik i majtki a na to spodnie i bluzę. Zeszłam do kuchni, w której czekało na mnie jedzenie. Zasiadłam przy stole i z niechęcią na nie spojrzałam. Zmusiłam się do kilku kęsów i pełnej szklanki herbaty.
-Musimy kupić ci coś czarnego. Najlepiej sukienkę-powiedziała mama siadając naprzeciw mnie.
-(I.T.P) nie znosi czarnego koloru. Ubiorę tą sukienkę w kwiaty. Lubi ją. I do tego bransoletkę, którą dała mi na urodziny.
-(T.I) powinnaś ubrać coś czarnego. To jest pogrzeb.
-Powiedziałam, że (I.T.P) nie znosi czarnego!
Odeszłam od stołu i zadzwoniłam do Louisa. Poprosiłam byśmy spotkali się szybciej. Zgodził się i już o 13 szłam w kierunku jego domu.
Zapukałam kilkakrotnie. Drzwi otworzył mi blondyn średniego wzrostu.
-Jest Louis?
-Jesteś fanką?
Zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć w korytarzu pojawił się Lou.
-Cześć (T.I)-Przytulił mnie i zaprosił do salonu.
-Chcesz coś do picia?
-Tak poproszę.
Zajęłam miejsce na szarej kanapie. W fotelu obok usiadł blondyn, który rozpoczął rozmowę.
-Jestem Niall.
-(T.I), miło mi.
Uścisnęłam jego wyciągniętą dłoń.
-Przyjaźnisz się z Louisem?
-Można tak powiedzieć. Znamy się bardzo krótko.
Do pokoju wszedł wspomniany chłopak, trzymając tacę z napojami. Uśmiechnął się tak jak tylko on potrafi i usiadł obok mnie.
Przez chwilę rozmawialiśmy w trójkę a później Niall musiał wracać do siebie.
-Jak się dziś czujesz?-zapytał Lou i objął mnie.
-Źle. W poniedziałek jest pogrzeb.
Bach! Znowu płaczę. Chłopak wzmocnił uścisk i ucałował moje czoło.
-Jeśli chcesz pójdę tam z tobą. Nie znałem jej, ale nie chcę byś była sama-wyszeptał.
Przytaknęłam głową i podniosłam swój wzrok na jego twarz, zerkając to w oczy to na usta. Chłopak odczytał moje myśli i przybliżył się do mnie tak, że nasze wargi się stykały. Po chwili do akcji wtargnęły języki, prowadząc spokojny taniec.
-(T.I) nie powinniśmy-powiedział odrywając się nagle od mych spragnionych ust.
Poczułam lekkie ukłucie.
-Masz rację. Będzie lepiej jeśli już pójdę-zaczęłam zbierać swoje rzeczy, gdy chłopak złapał mój nadgarstek.
-Źle mnie zrozumiałaś. Ja chcę się z tobą przyjaźnić, ale nic więcej. Mam 21 lat a ty nawet nie skończyłaś 16. Wiem to ja zacząłem cię całować. Chwilowy impuls, ale żałuję tego.
-Rozumiem-wymusiłam uśmiech- to po prostu z emocji. Jestem tym wszystkim przytłoczona i zagubiona. Naprawdę już pójdę.
Weszłam do korytarza i założyłam buty oraz płaszcz.
-Do zobaczenia-posłałam mu delikatny uśmiech i już naciskałam na klamkę, gdy nagle...
_________________________
wymyśliłam partowca z Louisem :)
planuję napisać ok. 3 części ;D
1 komentarz=next part
Zapukałam kilkakrotnie. Drzwi otworzył mi blondyn średniego wzrostu.
-Jest Louis?
-Jesteś fanką?
Zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć w korytarzu pojawił się Lou.
-Cześć (T.I)-Przytulił mnie i zaprosił do salonu.
-Chcesz coś do picia?
-Tak poproszę.
Zajęłam miejsce na szarej kanapie. W fotelu obok usiadł blondyn, który rozpoczął rozmowę.
-Jestem Niall.
-(T.I), miło mi.
Uścisnęłam jego wyciągniętą dłoń.
-Przyjaźnisz się z Louisem?
-Można tak powiedzieć. Znamy się bardzo krótko.
Do pokoju wszedł wspomniany chłopak, trzymając tacę z napojami. Uśmiechnął się tak jak tylko on potrafi i usiadł obok mnie.
Przez chwilę rozmawialiśmy w trójkę a później Niall musiał wracać do siebie.
-Jak się dziś czujesz?-zapytał Lou i objął mnie.
-Źle. W poniedziałek jest pogrzeb.
Bach! Znowu płaczę. Chłopak wzmocnił uścisk i ucałował moje czoło.
-Jeśli chcesz pójdę tam z tobą. Nie znałem jej, ale nie chcę byś była sama-wyszeptał.
Przytaknęłam głową i podniosłam swój wzrok na jego twarz, zerkając to w oczy to na usta. Chłopak odczytał moje myśli i przybliżył się do mnie tak, że nasze wargi się stykały. Po chwili do akcji wtargnęły języki, prowadząc spokojny taniec.
-(T.I) nie powinniśmy-powiedział odrywając się nagle od mych spragnionych ust.
Poczułam lekkie ukłucie.
-Masz rację. Będzie lepiej jeśli już pójdę-zaczęłam zbierać swoje rzeczy, gdy chłopak złapał mój nadgarstek.
-Źle mnie zrozumiałaś. Ja chcę się z tobą przyjaźnić, ale nic więcej. Mam 21 lat a ty nawet nie skończyłaś 16. Wiem to ja zacząłem cię całować. Chwilowy impuls, ale żałuję tego.
-Rozumiem-wymusiłam uśmiech- to po prostu z emocji. Jestem tym wszystkim przytłoczona i zagubiona. Naprawdę już pójdę.
Weszłam do korytarza i założyłam buty oraz płaszcz.
-Do zobaczenia-posłałam mu delikatny uśmiech i już naciskałam na klamkę, gdy nagle...
_________________________
wymyśliłam partowca z Louisem :)
planuję napisać ok. 3 części ;D
1 komentarz=next part
Fajny :)
OdpowiedzUsuń:) Super
OdpowiedzUsuńZarabiaty do 2 poregi
OdpowiedzUsuń