Szykowałam
się na spotkanie z przyjaciółkami kiedy zadzwonił mój telefon. Myśląc, że to
Esme lub Ruth spokojnie go odebrałam
-
[t.i] tu Andy.
-
Andy? Dlaczego ty do mnie dzwonisz?? Przecież wam nie wolno.
-
Rozkaz generała, ale nie w tym rzecz. [t.i] Liam został dzisiaj zaatakowany.
Tutaj nie mają odpowiedniego sprzętu, więc mają tylko ustabilizować funkcje
życiowe i przetransportują go do domu. Jutro będzie w szpitalu w mieście.
-
C –co?? Jak to zaatakowali?!! Mówił, że jesteście bezpieczni! – wydarłam się do
słuchawki, a słone łzy strumieniem zaczęły płynąć po moim policzku.
-
Przykro mi [t.i].. Jutro około 12 Liam powinien być na miejscu, więc
wszystkiego się dowiesz.. Muszę kończyć. Trzymaj się.
Rzuciłam
telefonem o ścianę i osunęłam się na podłogę zanosząc się płaczem. Moje ciało
całe drżało i pokryło się gęsią skórką. A co jeżeli nie uda im się go uratować?
Co jeśli stracę go na zawsze? Ciekawe czy w ogóle zdążył przeczytać mój list..
Siedziałam opierając się o zimną ścianę i trzęsąc się ze zdenerwowania, gdy
drzwi otworzyły się. Usłyszałam śmiechy i głos Ruth w przedpokoju
-
Hej słońce.. Gotowa na zakupy i może mały flirt. Tak wiem, że masz Liama, ale
mały flirt nie zaszkodzi.. – weszły do
pokoju – Jezus [t.i] co się stało? – zakrzyknęła widząc mój stan i obie z Esme
podbiegły do mnie.
-
L – L – Liam – wydukałam
-
Co z nim? – spytała Esme
-
Postrzelili go – powiedziałam chwilowo się uspakajając by potem znów wybuchnąć
płaczem.
-
Będzie dobrze [t.i].. Musi być – pocieszała mnie Ruth – Żadnych zakupów.
Zostaniemy tu z Tobą prawda Esme?
-
Jasne
-
Dziękuję wam dziewczyny, ale poradzę sobie. Idźcie beze mnie.
-
Nie zostawimy Cię samej. Zostajemy! – uparła się Ruth
Reszta
dnia minęła nam na rozmowie. Opowiadałam dziewczynom o moich przeczuciach, o tym,
że wiedziałam że prędzej czy później coś się stanie, a one mnie próbowały
pocieszać, ale mało to dawało. Byłam kompletnie załamana. Dużo płakałam,
wieczorem nie mogłam usnąć. Było około 1 w nocy, kiedy zmęczona ciągłym łkaniem
i wydarzeniami minionego dnia usnęłam.
***
Oczami Ruth
Siedziałyśmy
razem z Esme u [t.i] próbując jakoś ją pocieszyć i rozweselić, niestety na
marne. Około 22 kazałam przyjaciółce wracać do domu, a sama postanowiłam zostać
na noc. Gadałam jeszcze trochę z [t.i]. Widziałam, że ona teraz potrzebuje obok
siebie kogoś bliskiego, komu może się zwierzyć. Około pierwszej nad ranem [t.i]
zasnęła. Nakryłam ją kocem, a sama ułożyłam się w fotelu obok, ale nie mogłam
zasnąć. Martwiłam się o przyjaciółkę. Wiedziałam ile znaczy dla niej Liam i
bałam się, że jak coś mu się stanie to ona wpadnie w depresję, albo będzie
chciała się zabić. Dlatego musiałam być z nią i ją wspierać.. Oprócz mnie, Esme
i Liama ona nie ma tutaj nikogo. Brat mieszka w innym kraju, a rodzice 100
kilometrów stąd i widzi się z nimi tylko raz – dwa w miesiącu.. Odkąd ona
poznała Li jej życie całkiem się zmieniło. Wcześniej z domu wychodziła rzadko
głównie tylko do pracy, nie lubiła imprezować. Payne to zmienił i przy nim
nareszcie jest szczęśliwa.
Było
około 9 rano kiedy [t.i] obudziła się. Spojrzałam na nią z troską, a ona lekko
się uśmiechnęła.
-
Dzień dobry [t.i]
-
Hej Ruth.. Która godzina?
-
Dopiero 9. Mam propozycję. Zjedzmy śniadanie, potem ja pojadę do domu się
trochę ogarnąć. Ty zrobisz to samo, a przed dwunastą przyjadę po Ciebie i
pojedziemy do szpitala okej?
-
Yhm.. – mruknęła
Zjadłyśmy
razem śniadanie, po czym udałam się do mojego domu. Mam nadzieje, że [t.i] nie
przyjdzie do głowy nic głupiego.
***
oczami [t.i]
Ruth
opuściła moje mieszkanie a ja już nieco bardziej opanowana niż poprzedniego
dnia postanowiłam wziąć prysznic. Weszłam do kabiny i przekręciłam kurek.
Ciepłe strumienie zaczęły spływać po moim ciele chwilowo „zmywając” z niego
wszystkie problemy.. O tak, tego mi było trzeba. Po skończonej kąpieli
szczelnie zawinęłam się w ręcznik i ruszyłam do sypialni. Otworzyłam wielką
szafę i wyciągnęłam z niej brązowe legginsy i szaro-żółtą tunikę. Szybko
włożyłam na siebie ubranie i zerknęłam na zegarek.. 10:30, to znaczy że mam
jeszcze półtorej godziny. Usiadłam przed lustrem i nałożyłam na twarz trochę
podkładu pod oczy, żeby zamaskować worki powstałe od wczorajszego płaczu. Po
tusz do rzęs nawet nie sięgałam, bo wiedziałam, że jak tylko zobaczę Li znowu
się rozpłaczę. Po nałożeniu podkładu, spięłam moje lekko rozwiane włosy w
luźnego koka i wyszłam z mieszkania. Poszłam na plażę, dokładnie w to miejsce
gdzie się poznaliśmy. Usiadłam na piasku i oczami wyobraźni zobaczyłam Liama w
samych kąpielówkach wręczającego mi złotą bransoletkę ..
- To chyba Twoje prawda? –
uwodzicielsko się uśmiechnął i podał mi ozdobę.
- Dziękuję, dziękuję,
dziękuję!!! – wykrzyknęłam radośnie i rzuciłam się chłopakowi na szyję.
- Nie ma za co – rozchylił
wargi ukazując rząd śnieżnobiałych zębów – Jestem Liam
- [t.i] – podałam mu rękę.
Dopiero teraz zauważyłam, że jest zniewalająco przystojny. Umięśnione ciało,
hipnotyzujące brązowe oczy i ten cudowny uśmiech.
Na
to wspomnienie łzy ponownie zaczęły napływać do moich oczu. Musisz być silna,
nie możesz teraz się rozpłakać – powtarzałam sobie. Z trudem powstrzymałam się
przed wypuszczeniem słonych kropli z kącików oczu i wróciłam do domu. Tam
czekała już na mnie Ruth.
-
[t.i] martwiłam się..
-
Przepraszam.. Poszłam na plażę i kompletnie straciłam poczucie czasu. Która
jest godzina?
-
Za pięć dwunasta. Widziałam helikopter medyczny, więc możliwe, że był w nim
Liam. Wsiadaj jedziemy.
-
Okej. - posłusznie wykonałam polecenie przyjaciółki i wsiadłam do auta.
10
minut później byłyśmy już pod budynkiem szpitala. Weszłyśmy do środka, a ja
podeszłam do rejestracji.
-
Przepraszam bardzo, gdzie leży Liam Payne? Miał być tutaj dzisiaj
przetransportowany. – zagadnęłam
pielęgniarkę
-
Pan Payne jest na oddziale intensywnej terapii. Sala numer 9.
-
Dziękuję pani bardzo.
Pociągnęła
Ruth za rękę i szybkim krokiem ruszyłam w kierunku wskazanego oddziału.
Popchnęłam ciężkie drzwi i znalazłam się na białym korytarzu. Sala 9 –
rozglądałam się na boki. Przez szyby było widać leżących na oddziale pacjentów.
-
[t.i] tutaj – zawołała mnie Ruth.
Przez
szybę ujrzałam mojego Li, a wokół niego pełno urządzeń, rurek i kabelków. Duże
krople niekontrolowanie zaczęły płynąć z moich oczu. Mimo jego stanu chciałam
wejść tam i dotknąć chociażby jego dłoni. Nagle coś mi się przypomniało. Andy
zadzwonił do mnie, ale czy pan Payne wie o wszystkim. Moje wątpliwości rozwiały
się, gdy zobaczyłam postać mężczyzny zbliżającego się do nas.
-
Witaj [t.i].. Co z nim?
-
Dzień dobry. Jeszcze nie wiem. Czekam aż przyjdzie tu jakiś lekarz.
Chwilę
potem jak na zawołanie znalazł się koło nas doktor. Jakby czytając w moich
myślach odpowiedział na wszystkie pytania, które kłębiły mi się w głowie.
- Witam państwa. Jestem dr.Brown i zajmuję
się panem Paynem. Jego przypadek jest dość poważny. W tym momencie jest w
śpiączce i nie oddycha samodzielnie. Jeżeli w ciągu 2 – 3 tygodni się nie
zacznie samodzielnie oddychać oznacza to, że organizm nie podjął walki i
najprawdopobniej nie będzie się już dało nic zrobić, ale na razie trzeba
czekać.
- A czy ja mogłabym do niego wejść? –
zapytałam
- Tak, ale na chwilkę i proszę włożyć
fartuch.
- Dziękuję doktorze – włożyłam na siebie
zielony fartuch i weszła do sali
Usiadłam na krzesełku obok łóżka Li
pogładziłam go po policzku. Zazwyczaj jego twarz była ciepła i zarumieniona, a
dzisiaj zimna i blada. Chwyciłam jego rękę w mocnym uścisku. Tak bardzo
brakowało mi jego bliskości. Mimo tego, że wiedziałam że mnie nie słyszy
zaczęłam do niego mówić.
- Kochanie jestem przy Tobie. Wszystko się
ułoży. Razem przetrwamy te ciężkie chwile. Wierzę w to, wierzę w Ciebie. Jesteś
silny, poradzisz sobie – z łzami w oczach patrzyłam na jego twarz. Nagle do sali
weszła pielęgniarka.
- Powinna pani już iść.
- Dobrze. Ucałowałam go w czoło, ścisnęłam
dłoń i wyszłam z sali.
Przez następne dni na zmianę z panem Paynem
dniami i nocami przesiadywaliśmy w szpitalu, czekając na cud.. Codziennie liczę
na to, że zacznie samodzielnie oddychać lub chociażby lekko poruszy palcem.
Wierzę w to, że będzie dobrze. Musi być..
_______________________________________________________
Hej hej hej :) Cieszę się, że tak bardzo spodobała Wam się część 3. Ta część wydaje mi się nawet niezła tylko końcówkę lekko schrzaniłam. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Następna część najprawdopobniej będzie ostatnia (chyba że coś nowego mi przyjdzie do głowy) i pojawi się w przyszły weekend. Czekam na Wasze opinie. Piszcie do mnie na Twitterze + follow = follow back i Asku
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Cudowny*.* prawię się poryczałam :) On musi się obudzić :***
OdpowiedzUsuńO rany cundny , proszę Cię , tylko go nie uśmieracaj , musi przeżyć
OdpowiedzUsuńCudowny :-*
OdpowiedzUsuńŚwietny :D
OdpowiedzUsuńMam nadziejęże wszystko dobrze się skończy :)
OdpowiedzUsuńRozumiem,że następna część dopiero będzie w przyszłym tygodniu, ale mam nadzieję,że jakoś w tygodniu też coś dodasz? Xx
OdpowiedzUsuńDawaj dalej
OdpowiedzUsuńDodaj jak najszybciej, nie mogę się doczekać ;D pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZajebiste nie moge się doczekać nastepnej czesci tylko żeby mi nie umarł
OdpowiedzUsuńKocham to !!
OdpowiedzUsuńOd dziś jestem twoją. Fanka
Cudowny czekam z niecierpliwością na następną część. Pozdrawiam Weroniczka :-)
OdpowiedzUsuńSuper, bardzo wzruszające.Siedzę i płacze
OdpowiedzUsuńCudo cudo cudo! Czekam na następną część!
OdpowiedzUsuńMIMI<3
kapitalny ! ! ! zapraszam do mnie : http://cecilia-zayn.blogspot.com/ mile widziane komentarze :)
OdpowiedzUsuńPiękny *o*.mnie jako osobie malo wrażluwej łezka zakręciła się w oku :) dodawaj kolejną cz. JAK NAJSZYBCIEJ! W innym wypadku będę zmuszona cię zjeść...
OdpowiedzUsuńNie uśmiercaj go proszę XD ale pisz pisz piiiisz!
OdpowiedzUsuńZajebistyyy!!! Pisz dalej!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://imaginy-o-one-direction-2013.blogspot.com/
świetny ;d
OdpowiedzUsuńŚwietny czekam na next
OdpowiedzUsuńświetny pisz dalej:)
OdpowiedzUsuńCudo :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na mój nowy blog (opowiadanie o Niallu) może kogoś zainteresuje? Zapraszam ♥ niallhoran-opowiadanie.blogspot.com
Genialny ! ♥
OdpowiedzUsuń