czwartek, 14 listopada 2013

Imagin Louis


    Usłyszałam trzask drzwi a po chwili moim oczom ukazał się mój chłopak. Z kwaśną miną chwycił butelkę wody leżącą na stole i duszkiem wypił większość jej zawartości. Pot spływał po jego skroniach a spojrzenie wyrażało jedynie zmęczenie.
    - Louis jest już dwudziesta czwarta -upomniałam go i ziewnęłam ociężale. Nie dość że byłam zmęczona po dzisiejszym dniu spędzonym w pracy to jeszcze do późna czekałam aż szatyn wróci z treningu.
    - Wiem [T.I] ale trening się przedłużył, przepraszam.
Wciąż powtarzał jedno i to samo. Miałam już serdecznie dość tej wymówki. Co dzień wychodził wczesnym rankiem a wracał nocą, całe dnie spędzając na boisku. Nie miałam nic przeciwko jego pasji, ale piłka nożna stawała się dla niego powoli obsesją. Od kilku miesięcy w kółko powtarzał, że już tak nie wiele brakuje aby przyjęli go do reprezentacji.
    - Nie musisz mnie przepraszać -bąknęłam cicho po czym wstając z kanapy udałam się w stronę sypialni. Widziałam jak Louis mierzy mnie sennym wzrokiem i ciężko opada na kanapę. Prychnęłam cicho, trzaskając mocno drzwiami.

                                                                          *
Uwielbiałam soboty. Szczególnie gdy nie musiałam tego dnia iść do pracy. Ostatnie promienie letniego słońca wtargnęły do sypialni przez niedosunięte żaluzje, wywołując mimowolny uśmiech na mojej twarzy. Odwróciłam głowę w prawo, chcąc obudzić Louisa ale niestety go nie zastałam. Miejsce obok było pościelone co mogło oznaczać jedynie to, że mężczyzna znów spał na kanapie, nie mając siły nawet doczołgać się do łóżka.
Widziałam jak te treningi go powoli wykańczają. Niedawno minęła czwarta rocznica naszego związku. Z początku byłam z niego dumna, z tego że ma pasję, jakieś hobby no i nie będę oszukiwać bycie dziewczyną piłkarza bardzo mi odpowiadało, ale wszystko z czasem przemija.
Od dziecka marzyłam o tym aby skończyć liceum i studiować prawo w Stanach Zjednoczonych. I faktycznie, do osiemnastego roku życia to było moim priorytetem, do tego dążyłam, ale gdzieś tam na ścieżce do spełnienia moich marzeń pojawił się Louis. Ta miłość spadła na mnie jak grom z jasnego nieba a te moje dziecięce pragnienia poszły nagle w odstawkę.
Razem z moimi dwudziestymi urodzinami postanowiliśmy wreszcie zamieszkać razem. Chcieliśmy stworzyć kochającą się rodzinę, ale snuć plany było o wiele łatwiej niż je realizować.
Louis marzył o graniu w reprezentacji a do mnie zaczęły wracać te moje dziecięce pragnienia. Kilkakrotnie próbowałam z nim rozmawiać o przeprowadzce, ale zawsze kończyło się to fiaskiem, nawet nie chciał słyszeć o opuszczeniu Londynu.
W czasie kiedy on spełniał swoje marzenia ja cierpliwie czekałam aż wreszcie przyjdzie kolej na moje, ale niestety, lata mijały a ja z każdym kolejnym dniem czułam coraz większą pustkę. Chciałam zostać dobrym prawnikiem, ale jedyne co robiłam to pracowałam na pół etatu w sklepie odzieżowym. To z pewnością nie było to co chciałam robić w tym zakichanym życiu.
    Chwyciłam klamkę i szarpnęłam za drzwi. Wychyliłam głowę do salonu i dojrzałam mojego chłopaka. Wciąż spał.
Podeszłam w stronę kanapy a wściekłość zaczęła się nasilać. Szarpnęłam za jego ramiona przez co szatyn od razu otworzył oczy.
    - [T.I]? Która jest godzina? -spytał zaspany.
    - Jedenasta, wstawaj Lou -warknęłam zdzierając z niego koc.
    - Daj mi jeszcze chwilę. Jestem zmęczony - z powrotem nasunął na swoją głowy puchowy materiał, ale ja nie dałam tak łatwo za wygraną. Jednym, silnym ruchem ściągnęłam go z niego przez co w efekcie głowa Louisa zderzyła się z podłokietnikiem kanapy. Posłał mi mordercze spojrzenie i mozolnymi ruchami postawił się do pionu.
    - Wychodzę na zakupy -bąknęłam na sam koniec po czym udałam się do łazienki, odbyć poranną toaletę i te inne niezbędne dla kobiety czynności.

                                                                          *
Obładowana po brzegi papierowymi torbami jakoś doczłapałam do naszej klatki schodowej. Pech chciał, że na samej górze, tuż przed drzwiami wejściowymi jedna z nich rozdarła się przez co na ziemię wysypało się kilka jabłek i innych owoców.
Zaklęłam pod nosem.
    - [T.I]? -usłyszałam nad sobą głos Louisa. Chłopak szybko przykucnął przy mnie i pomógł mi pozbierać wszystkie produkty spożywcze.
Wyglądał inaczej niż zwykle. Szary dres zastąpiony został idealnie uprasowanymi, czarnymi jeansami a sportową koszulkę z jego nazwiskiem zamienił na błękitną koszulę. Mogłabym powiedzieć, że wybiera się do kościoła, gdyby nie podwinięte do łokci rękawy, odsłaniające te seksowne tatuaże, których już swoją drogą nie widziałam dobre kilka tygodni.
    - Lou, ktoś umarł? -spytałam, nie kryjąc szoku.
Zazwyczaj sobotnie popołudnia Louis spędzał na wylegiwaniu się na kanapie z pilotem w dłoni. No chyba, że miał mecze, wtedy byłam skazana na siedzenie wśród bandy kiboli.
    - Nie żartuj skarbie. Pomyślałem, że pójdziemy do kina a potem zjemy razem kolację, co Ty na to?
No to mnie zszokował. Dosłownie czułam jak szczęka opada mi na ziemię. Wyglądał jakby czytał mi w myślach i doskonale wiedział czego w danej chwili pragnę. Ale może właśnie tak jest? Może to znak, że to miłość? Ta najprawdziwsza miłość...

                                                                               *
Czułam się naprawdę wspaniale, jak na początku naszego związku. Louis w stosunku do mnie zachowywał się szarmancko, nie zapominając o tej nutce bad boy'a która od zawsze w nim tkwiła, ale właśnie przez to tak bardzo mnie kręcił.
Już w taksówce obdarowywał moje usta i szyję czułymi pocałunkami i chyba nie muszę wspominać co działo się później.
Uśmiechnęłam się szeroko, podnosząc głowę z klatki piersiowej szatyna. Bawił się kosmykami moich rozczochranych włosów, gładząc przy okazji moje nagie plecy. Wiem, że nie powinnam psuć takiej chwili ale musiałam z nim w końcu porozmawiać i postawić sprawę jasno i klarownie.
    - Londyn mnie przytłacza Lou -westchnęłam, jeżdżąc palcem wzdłuż linii jego pępka.
    - Ale przecież wie...
    - Wiem -przerwałam mu. - Twoje marzenia Louis, chcę abyś je spełnił, ale ja też takowe mam a będąc tutaj nigdy ich nie zrealizuję.
    - [T.I] Ty chyba nie chce...
    - Tak będzie lepiej, proszę zaufaj mi -wyszeptałam. Pierwsze krople łez przeciskały się przez moje powieki. Jeszcze dziś rano nie myślałam, że się na to zdobędę, ale kiedyś w końcu musiałam. Nie dam rady dłużej tak żyć. - To nie oznacza, że Cię nie kocham. Kocham Cię Lou i czuję, że jesteś tym jedynym. Musisz mi zaufać -powtórzyłam.
    - Już od dawna to planowałaś prawda?
Kiwnęłam niepewnie głową, przygryzając wargę.
    - W porządku -wypuścił ze świstem powietrze.
Zgodził się? Tak po prostu?
    - Naprawdę? Zobaczysz, jak będę już panią prawnik wrócę tutaj i znów będziemy razem a do tego czasu możesz do mnie przyjeżdżać, ja też czasem będę wpadać do Londynu. Jakoś się nam ułoży Louis, tylko musimy dać temu związkowi szansę.
    - [T.I] chyba nie myślisz, że puszczę się do USA samą?
Kompletnie zbił mnie z pantałyku. Już myślałam, że zrozumiał ale widocznie cholernie się myliłam.
    - O czym Ty mówisz?
    - Przecież tam też są kluby. Skoro Stany Zjednoczone to Twoje marzenie to ja się podporządkuje. Ten dzisiejszy dzień uświadomił mi, że jesteś dla mnie wszystkim i nigdy nie mógłbym pozwolić Ci odejść. Zbyt mocno Cię kocham - po tych słowach pocałował mnie namiętnie w usta.
Zdałam sobie sprawę, że ja też nie mogłabym go zostawić. Jest całym moim światem i tylko przy jego boku mogę spełniać marzenia, nigdy nie w pojedynkę.

14 komentarzy:

  1. Awwwwwwwwww cudowny.Matko, jak ja bym chciała takiego męża<3 A poza tym świetnie i ciekawie napisany, kocham Twój styl.

    OdpowiedzUsuń
  2. oo jacie ;o jaki on cudowny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze wiecej Louisa proszę! Xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten imagin jest super!!!!<3

    OdpowiedzUsuń
  5. Oooo <3 jak słodko ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Może to przez okres, ale się popłakałam. Cudowny. <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Taki wielki słodki misiu z tego Lou.. <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Sweet... nie no po prostu coś niesamowitego xD świetny jest <3

    OdpowiedzUsuń
  9. OMG OMG OMG jaki piękny *O* masz talent dziewczyno!!! :*****

    OdpowiedzUsuń
  10. <3<3 <3 <3 ~Anna

    OdpowiedzUsuń