Weszłam do szkoły, poprawiając plecak na ramionach. Lekkim uśmiechem przywitałam się ze znajomymi i usiadłam w głębi klasy. Wyjęłam książki i siadając wygodnie, czekałam na rozpoczęcie lekcji. Po kilku minutach nasza matematyczka rozpoczęła lekcje. Zamiast skupić się na lekcji wolałam rysować najróżniejsze wzory. Co jakiś czas zapisałam do zeszytu obliczenie i z powrotem wróciłam do bazgrania z tyłu zeszytu. Kiedy lekcja się skończyła, zwinęłam swoje rzeczy i wyszłam na szkolny dziedziniec. Ktoś z klasy pomachał mi, bym do nich dołączyła, ale odmówiłam pokazując na książkę. Pewnie uznacie mnie za jakąś dziwaczkę. Licealistka woli czytać książki niż spędzić czas z przyjaciółmi. No cóż, taka już jestem a tych rzekomych przyjaciół, nigdy nie uważałam za prawdziwych. Usiadłam pod drzewem, które dawało cień w ten upalny dzień i wyjęłam z torby ukochaną książkę Frey'a. Po kilku sekundach przestałam zwracać uwagę na
otaczający mnie świat skupiając się na fabule. Niestety mój raj nie był wieczny i po 20 minutach zmuszona byłam udać się na kolejną lekcję, tym razem muzykę. Znowu usiadłam na tyłach klasy, unikając kontaktu z ludźmi. Teraz, to już z pewnością uznacie mnie za dziwną. Kto normalny się izoluje od reszty klasy? Już odpowiadam. Jeśli ktoś jest taki jak ja, to dla niego to najlepsze wyjście. Śpieszę wyjaśnić. Nazywam się [t.i], przechodzę przez młodzieńczą depresję i nie mam nikogo bliskiego. Oczywiście, nie mam na myśli tego, że jestem sierotą. Nie jestem. Mam rodzeństwo, oboje rodziców i dziadków. Z tym, że rodzeństwo ma swoje życie z dala od Wolverhampton, a rodzice również mają swoje życie beze mnie. Pracują i i oddają się tej pracy całym sobą, nie poświęcając mi ani odrobiny uwagi. Nie zainteresowali się mną nawet wtedy, kiedy powiedziałam im o swoim stanie. Wyśmiali mnie i powiedzieli z kpiną "Dziecko, jakie ty możesz mieć problemy?!". Od tamtej pory radzę sobie sama. Zapytacie, a co z przyjaciółmi? Nic. Nie mam ich. Wystawili mnie, kiedy ich potrzebowałam. Więc kim są ci ludzie, którzy mnie wołali? To oni. Chyba sądzą, że między nami wszystko w porządku i dlatego tak się zachowują. Ja niestety jestem pamiętliwa, co okazuje się być moją zmorą. Do tej pory pamiętam jak na początku liceum chłopcy z mojej klasy w rankingu na najładniejszą dziewczynę, powiedzieli, że zabrakło dla mnie miejsca. Wiecie, kto był na podium? Moje dwie pseudo przyjaciółki. Na to wszystko po prostu się uśmiechnęły i wróciły do rozmowy na bliżej nieokreślone tematy. Pamiętam, że mi nie było tak łatwo wrócić do przerwanego zajęcia. Zaszyłam się w bibliotece a po powrocie do domu, zamknęłam się w swoim pokoju i ryczałam do 2 w nocy. Przeklinając siebie i swoją brzydotę. Później z każdym dniem było ze mną gorzej. Któregoś razu odwiedziła nas moja siostra i widząc mnie po długim czasie, przywitała mnie słowami "przytyłaś!". Wyobraźcie sobie jak musiałam się czuć, kiedy ktoś tylko potwierdzał moje zdanie. Teraz zapewne pomyślicie, że przestałam jeść. Skąd! Moja dieta nie uległa zmianie. Myślę, że jednak to nie był ten powód, dla którego zaczęłam robić, to co robię. Myślę, że tym głównym powodem była nieszczęśliwa miłość. Zakochałam się w swoim starszym przyjacielu. Zachowywaliśmy się jak para, kiedy tylko byliśmy sami. Rozumiecie? Przytulanie, całowanie, trzymanie się za ręce. Naprawdę sądziłam, że coś z tego będzie. Szczególnie, kiedy mówił o miłości między przyjaciółmi. Okazało się, że miał na myśli inną przyjaciółkę. Kilka dni po tym jak spędziliśmy wieczór na czułościach, zobaczyłam go z nową dziewczyną. Całowali się na moich oczach, a później bezczelnie się do mnie uśmiechnął. A kiedy napisałam mu, że zachował się jak ostatni kutas, udał zdziwionego, a następnie powiedział, że to ja źle go zrozumiałam. Od tamtej pory, z wiecznej optymistki stałam się pesymistką. Powiedzieć, że miałam depresje, to za mało. Miałam kanion i byłam na samym jego dnie. W końcu doszło do tego, że autoagresja była moją codziennością. Najgorsze jest to, że nikt nie zwrócił uwagi na blizny. Wystarczyło, że się uśmiechałam. Jeśli się uśmiechasz, to znaczy, że wszystko w porządku. Przecież nikt uśmiechnięty nie ma depresji i pociętych nadgarstków.
-[t.i]?
Oderwałam się od swoich myśli i zaskoczona popatrzyłam na twarz Liama- chłopaka, który też jest typem samotnika.
-Tak?
-Pytałem, czy mogę tu usiąść-wskazał palcem na krzesło stojące obok mnie.
-Tak, pewnie- odparłam, posyłając mu przyjazny uśmiech.
Brunet skinął głową i usiadł obok. Wyjął swój zeszyt i zaczął w nim coś notować. Przestałam zwracać na niego uwagę i wróciłam do swoich przemyśleń.
Liam
Kątem oka obserwowałem twarz [t.i]. Była wyraźnie nad czymś skupiona, wpatrując się w widoki za oknem. Uniosła swoją rękę i podparła o nią brodę. Rękaw jej bluzy zsunął się nieco w dół, odkrywając kilka ran. Niektóre z nich były stare, inne nadal lekko napuchnięte. Zakryłem usta dłonią i z nie do wierzeniem skanowałem jej skórę. To wyjaśnia dlaczego w środku maja nosi długie rękawy. Po chwili [t.i] zmieniła pozycję, na powrót ukrywając blizny. Do końca lekcji nie mogłem skupić się na niczym innym niż na dziewczynie, która od dawna mieszka w moim sercu. Jak to możliwe, że wcześniej nie zauważyłem w jakim jest stanie?! Przecież coś takiego nie rodzi się w człowieku z dnia na dzień!
Nim się obejrzałem lekcja dobiegła końca i teraz czekała nas dwugodzinna pauza. [t.i] wybiegła z klasy zaraz po dzwonku, ściskając w dłoni telefon. Przez wielkie okno na korytarzu, z którego widać dziedziniec szkoły, dostrzegłem jej sylwetkę. Siedziała na betonowym murku i rozmawiała przez telefon. Z każdą chwilą obserwowałem jak zmarszczka na jej czole się pogłębiała. Była wściekła i po kilku sekundach rozłączyła się, ciskając telefonem o chodnik. Schowała twarz w dłoniach, pozwalając włosom zakamuflować swój nastrój. Jak najprędzej wydostałem się na zewnątrz i kiedy stałem już na schodach, zauważyłem jak biegła w kierunku bramy szkolnej. Niewiele myśląc podążyłem za nią. Była kilka metrów przede mną, ignorując moje wołania. Po kilku minutach dobiegliśmy pod jej dom, do którego wpadła, nie domykając nawet za sobą drzwi. Ostrożnie wszedłem do środka. Wewnątrz panowała absolutna cisza, którą przerwał huk zamykanych drzwi. Hałas dochodził z góry i jak się domyśliłem z pokoju [t.i]. Pokonałem schody, które prowadziły do niedługiego holu. Po prawej i lewej stronie znajdowały się po dwa pomieszczenia. Zajrzałem do każdego po kolei, aż w końcu ostatnie drzwi, znajdujące się najdalej od schodów doprowadziły mnie do celu. W łazience na podłodze zobaczyłem zrozpaczoną [t.i], która zsunęła z siebie spodnie i żyletką wycinała długie krechy na udach.
-[t.i]!-wrzasnąłem i padłem przed nią na kolana.
Wyrwałem ostrze z jej dłoni i rzuciłem gdzieś w kąt. Natychmiast mocno ją objąłem, pozwalając, by moczyła moją koszulkę łzami. Zanosiła się płaczem, chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi. Kołysałem jej ciałem, cicho szepcząc pocieszające słowa. Po kilkunastu minutach, kiedy nieco się uspokoiła, odsunąłem ją od siebie, obserwując świeże rany.
-Dlaczego, [t.i]?-zapytałem, spoglądając w jej oczy.
Było w nich tyle smutku i żalu.
-Nie daję już rady, Liam- odparła i schowała twarz w dłoniach.
Zacząłem przeszukiwać wszystkie szafki jakie były w łazience w poszukiwaniu apteczki. Kiedy w końcu ją znalazłem, próbowałem opatrzyć jej rany, choć marnie mi to szło.
-Daj, zrobię to sama-usłyszałem jej cichy głos i wyjęła z mojej ręki wacik.
Delikatnie starła krew ściekającą po jej nogach i na mój rozkaz, owinęła je bandażem, choć uparcie twierdziła, że to niepotrzebne. Później zaniosłem ją do jej pokoju i wróciłem, by posprzątać cały bałagan w łazience. Kiedy skończyłem poszedłem do jej pokoju. Leżała na łóżku zwinięta w kłębek. Wyciągnęła dłoń w moją stronę i cicho poprosiła, bym usiadł obok niej. Niepewnie spełniłem jej prośbę, uważając, by nie dotknąć opatrunku.
-Połóż się- wyszeptała.
Skinąłem głową i powoli ułożyłem się na poduszce. [t.i] nieśmiało przytuliła się do mnie. Nie panując nad sobą przyciągnąłem ją bliżej.
-Powiesz mi kiedyś, dlaczego to robisz?-zapytałem cicho, gładząc ją po włosach.
[t.i] wzruszyła ramionami i mocniej się we mnie wtuliła.
-Nie chcę być sama, Liam. Nigdy więcej tego nie chcę- przyznała tak cicho, że ledwie dotarły do mnie jej słowa.
-Nie będziesz. Jestem tu i już zawsze będę-odparłem i ucałowałem ją w czoło.
Po tym wydarzeniu nigdy jej nie zostawiłem. Była ze mną zawsze, przez całe życie. Nawet teraz, kiedy leży podłączona do tych wszystkich urządzeń, taka zmęczona i słaba. Jestem z nią, trzymając jej rękę, dopóki śmierć nas nie rozłączy.
Jeśli kiedykolwiek, poczujesz się jakbyś była niczym,
pamiętaj, dla mnie jesteś idealna...
_________________________________________________________________________
Cześć :)
I jak Wam się podoba wydanie Liama- (nie)zwykłego bohatera? :)
Sądzę, że pora powiększyć ilość komentarzy w naszej regule do 30 ;)
Cześć :)
I jak Wam się podoba wydanie Liama- (nie)zwykłego bohatera? :)
Sądzę, że pora powiększyć ilość komentarzy w naszej regule do 30 ;)
O jej :) Cudowny imagin :)))
OdpowiedzUsuńAz sie poplakalam nie wiem czemu ;')
Kocham tego bloga ! :)
Pozdrawiam i zycze weny :)
jeju, taki smutny.. szkoda tylko, że w prawdziwym życiu nie znajdzie się ktoś gotowy aż tak pomóc innej osobie, praktycznie jej nie znając.
OdpowiedzUsuń"Wystarczyło, że się uśmiechałam, bo jeśli się uśmiechasz znaczy, że wszystko w porządku. Przecież nikt uśmiechnięty nie ma depresji i pociętych nadgarstków"
Znajdzie sie mnostwo osob gotowych by pomoc, ale racz zauwazyc ze osoby z takimi problemami nie chca gadac z ludzmi. Nie daja sobie pomoc. Trzeba je znac by wiedziec jak do nich dotrzec. Obca osoba gowno moze zrobic.
UsuńO mój Boże, jakie to piękne...
OdpowiedzUsuńgenialny :)
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńJejku chyba się zakochałam.Piękny <3
OdpowiedzUsuńKocham kocham kocham.... ;)
OdpowiedzUsuńIdealny :o, jesli pozwolisz wykorzystam kilka cytatow na tumblr np gdyz idealne dobrane sa w tym imaginie slowa!:)
OdpowiedzUsuńoczywiście! może podasz mi link? z chęcią zaobserwuję ;)
UsuńSliczne :') , czekam na kolejne...
UsuńCudny! <3
OdpowiedzUsuńaww Liam by mnie nigdy nie zostawił:')
OdpowiedzUsuń<3 Aww
OdpowiedzUsuńNiezwykły !!! Jest genialny :D
OdpowiedzUsuńWyczuwam wymuszanie :p :) no ale jak się inaczej nie da :* czekan na kolejne :)
Ale żeby taki zboczony teledysk gdzie się pieprzą? :D
OdpowiedzUsuńświetne *-*
OdpowiedzUsuńMasz ogromny talent ^-^
OdpowiedzUsuńSzkoda, że w prawdziwym życiu nie znajdzie się taka osoba...
OdpowiedzUsuńDokładnie :(
UsuńLiam taki kochany *,*
OdpowiedzUsuń<e super! kocham <3
OdpowiedzUsuńsuper czekam na next! :)
OdpowiedzUsuńJakie zakończenia wow!!!! Czemu prawie nic nie wiedzę???? A no tak przecież oczy mi się spociły i to przez Ciebie :P Imagin cudowny i jeszcze ta piosenka. Nie mogę doczekać się następnego napisanego przez Ciebie :) Uwielbiam twój styl pisania :) x
OdpowiedzUsuńCudowny <3
OdpowiedzUsuńKocham to
OdpowiedzUsuńFajny :)
OdpowiedzUsuńJEZUU, RYCZĘ PRZEZ CIEBIE ;CC <3
OdpowiedzUsuńŚwietne <3 Czekam na następny ;))
OdpowiedzUsuńŚliczny... *-*
OdpowiedzUsuńBoski ♥
OdpowiedzUsuńKochane <3
OdpowiedzUsuńKochanie moje to jest najpiękniejszy imagin jaki kiedykolwiek czytałam ! Płaczę strasznie, bo sama przez to przechodzę i też nie daję już rady, a Ty to wszystko co czuję tak dokładnie opisałaś :'( Dziękuję Ci za to .
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci dużo weny, żebyś nadal tworzyła takie piękne opowiadania i nigdy się nie smuciła <3
- A.
Boski! ♥
OdpowiedzUsuńdirectionersarebeautiful.blogspot.com :) x
Dopóki śmierć nas nie rozłączy.... Piękne podsumowanie imagina!
OdpowiedzUsuńDobrze, że Liam wtedy za nią poszedł! :) Mogłaby być tragedia jakby jej troszeczkę nie pośledził :'(
Biedna dziewczyna! Żeby się ciąć..... Ojć.....
Czekam na nn!
Pozdrawiam MissPotatoe :-)
Zapraszam do sb
najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot.com
Swietne ;)
OdpowiedzUsuń