niedziela, 17 maja 2015

Niall cz. IV

            Dłoń blondyna delikatnie chwyciła moją brodę dzięki czemu powoli rozchylił moje usta. Zanim się zorientowałam odsunął się ode mnie, a z moich ust wyleciała resztka dymu, którą mi przekazał. Okay, teraz byłam naprawdę zdezorientowana.

-Tym razem przez moje usta.
-Naprawdę mnie zacytowałeś? I skąd wziąłeś...
-Skręty? Nigdy się skarbie nie odwracaj.

          Uśmiechnęłam się i ukłoniłam się z podziwem, na co również się zaśmiał. Postanowiłam nie zwracać uwagi, że również nazwał mnie skarbem, bo szczerze, w jego wykonaniu, nawet mi się to podobało. Ouu. 

-Wiesz, że teraz jakaś 1/3 dziewczyn morduje mnie wzrokiem?
-No bo jestem zajebisty.
-Nadal nie wierzę, że powiedziałam, że jesteś przystojny.

          Zażartowałam, a on znów pokazał te swoje, wkurzająco białe ząbki.

-A nie jestem? No weź Mae na pewno potajemnie się we mnie podkochujesz.

          Koło ucha usłyszałam jego śmiech, jednak tym razem mnie nie było do śmiechu. Odsunęłam się kilka kroków w tył i spojrzałam w jego zdziwione oczy.

-Ja się nie zakochuje. Nigdy.

          Powiedziałam tak, że tylko on to usłyszał po czym zaczęłam przeciskać się przez ruszające się ciała. Ledwo wyszłam z podwórka, a na ręce poczułam uścisk. Gdy się odwróciłam zobaczyłam chłopaka, który podszedł do nas przed tym jak weszliśmy na imprezę... jak on miał? Sean, kretynko. Świetnie, moja podświadomość też jest przeciwko mnie.

-Jeśli mnie zaraz nie puścisz, coś może cię zaboleć.
-Łoo spokojnie. Chciałem tylko spytać, czy coś się stało.
-Nic, co mogło by cię interesować lub dotyczyć, więc puść mnie i daj mi iść.
-Jesteś Mae prawda?
-No co ty nie powiesz. Jesteś na tyle pijany by nie zapamiętać tej rozmowy?
-Spoko nie pamiętam co mówiłem 5 minut temu.

          Puścił moją rękę, a ja zaskakująco nie uciekłam. Usiadł na krawężniku (przy okazji prawie się wywracając) i wskazał miejsce koło siebie. Westchnęłam cicho zajmując je. Żadne z nas, z początku, się nie odzywało, tylko wpatrywaliśmy się w jezdnię. 

-Gubię się.
-Zgubiłem się już dawno.
-Mam na myśli wewnętrznie.
-Ja też. Zgubiłem się i jestem gdzie jestem.
-To znaczy?
-Każdej nocy z inną laską. A ty?
-Jesteś skatem?
-Nie bardzo.
-Więc wyobraź sobie, że jesteś w skateparku. I jest kilka ramp kolorowa, czarna, czerwona, zielona, niebieska. Nie widzisz między nimi różnicy, oprócz kolorów. Więc jesteś zagubiony wśród nich, nie wiedząc gdzie zjechać. Prawdziwy skate dokładnie wiedziałby, której rampy najlepiej mu użyć. 
-Ciekawa metafora. Jeździsz na desce prawda?
-W tym parku właśnie jestem początkującym skatem.
-Czy to ma...
-Mae?

          Cichy głos przerwał Sean'owi w pół zdania. Nie odwracałam się, wiedziałam, kto to. Jeszcze przed chwilą siedzący koło mnie chłopak, zniknął, a jego miejsce zajął blondyn.

-Zawieść cię do domu?

          Nie ciągnął tematu. Nie pytał o tamto, nie wypominał. Byłam mu za to wdzięczna. Pokiwałam tylko głową i ignorując wyciągnięte ręce chłopaka, sama się podniosłam i skierowałam do auta. Po paru minutach jazdy w ciszy, wysiadłam pod domem. 

-Lubisz te tandetne romanse racja?

          Jego pytanie mnie zaskoczyło. Odwróciłam do niego głowę.

-To znaczy, te ckliwe filmy, historie jak marzenie, idealne pary, pocałunki, miłość. Mówisz o tym źle, ale lubisz je oglądać prawda?
-Prawdziwe życie to nie film Niall. Przypadkowe spotkanie nie kończy się miłością. Dotyk to nie jest pożądanie. Pocałunki nie są już obietnicą. Tutaj nie ma idealnej miłości.
-Mylisz się.
-Nie sądzę.
-Oglądałaś "Titanica"?
-Kto nie oglądał.

          I znów, byłam wdzięczna za zmianę tematu.

-No więc, ja nie. Może pokażesz mi. Zobaczę, co tak wszystkich kręci w tym.

          Chciałam coś powiedzieć ale zasłonił mi ręką usta. Uśmiechnęłam się czego nie mógł zauważyć, raczej poczuć na swojej dłoni. Polizałam jego rękę na co zabrał ją z dziewczęcym, udawanym, piskiem. Wysiedliśmy z auta i po cichu weszliśmy do mojego domu, następnie do pokoju. Wcześniej zdejmując buty, położył się na moim łóżku, kładąc ręce za głowę.

-Tak rozgość się.
-Oh Mae wyluzuj trochę. Musisz przestać używać tyle ironii.
-Używam jej tylko w rozmowie z idiotami. 
-Poczułem się urażony.
-Naprawdę mi szkoda. Weź mój laptop i znajdź film, w szufladzie po lewej stronie masz trochę słodyczy, wyciągnij co chcesz, a ja idę się przebrać w piżamę.
-Jakie hasło?
-Co?
-Hasło? Do komputera?
-Um.. wpisz "Happy".
-Naprawdę?
-Wyglądam jakbym żartowała.

          Zanim zdążył odpowiedzieć, ze spuszczoną głową weszłam, do łazienki zamykając za sobą drzwi na klucz. Rozebrałam się do bielizny i nałożyłam szorty, i koszulkę na ramiączka. Na to narzuciłam cienki szlafrok i związałam włosy. Zmyłam makijaż i umyłam zęby. Gdy w końcu wyszłam blondyn leżał przykryty moim kocem z paczką otwartych żelek na brzuchu i laptopem na kolanach, z którego leciały pierwsze dźwięki zaczynającego się filmu. Gdy podeszłam do łóżka, wgramoliłam się pod koc i przysunęłam do blondyna kładąc głowę na jego ramieniu by lepiej widzieć film. Podniósł je lekko. 

-Jeśli położysz mi tę rękę na ramieniu to obiecuję, że zwalę cię z łóżka. Ręce przy sobie i oglądaj.
-A ty to możesz się przytulać?
-Nie przytulam się. Zgarnąłeś laptop, więc to wymóg konieczny bym coś widziała.
-Wiesz, że mogę go położyć na środku.
-Zamknij się i oglądaj, zaczęło się.

          Już więcej się nie odezwaliśmy, a ciszę między nami zakłócały dźwięki i dialogi filmu. Zanim się zorientowałam zasnęłam gdzieś w połowie rozmowy Rose i Jack'a o rysunkach. Przez całą noc jakby w oddali słyszałam ciche bicie serca.
          Obudziłam się następnego ranka i od razu poczułam, ze coś jest nie tak. Moja głowa i dłoń leżały na piersi Nialla, a jego ramiona były owinięte wokół mojej tali. Laptop leżał otwarty, ale zaciemniony między naszymi nogami. Gdy tylko wyswobodziłam się z uścisku kopnęłam blondyna tak, że zleciał na ziemie. Zaraz się obudził, zdezorientowany patrząc na mnie wciąż leżąc na podłodze.

-Ostrzegałam prawda?
-Fakt.

          Westchnął wciąż zaspany, i minęło kilka minut zanim rzeczywiście się podniósł. Nie wiem kiedy zdjął koszulkę, ale stał przede mną w samych spodniach, które opadły mu lekko odsłaniając gumkę od bokserek. Calvin Klein oczywiście. Już miałam mu powiedzieć, by się ubrał,jednak sam mnie wyprzedził, biorąc ubrania i zmierzając do łazienki, której drzwi były w moim pokoju. Ledwie zatrzasnął drzwi, a do mojego pokoju weszła, jeszcze w piżamie, mama. Błagam Niall, nawet nie próbuj wychodzić teraz.



~.~


Puff. 4 część :) Jak się podoba? Strasznie opornie idzie mi kończenie tego ale cóż, trzeba zacząć co się skończyło :)) (Skończę na lekcjach jak zwykle :p )

Zapraszam na mojego bloga, gdzie pojawił się już 6 rozdział: http://love-in-nightmare.blogspot.com
(również zachęcam do komentowania tutaj i na moim blogu :) )


9 komentarzy:

  1. Genialne !
    Ciekawe co bedzie dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. super z niecierpliwoscia czekam na nn:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Ijeee *.* Niech Niall teraz wyjdzie! Byłoby śmiesznie ^^ xdd Czekam na next! Weny ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Super! Ciekawi mnie, czy Niall uslyszy jej blaganie, by nie wychodzil xD oby tak, nikt z nich nie chce miec przeciez klopotów ;) buziaczki ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. świetne i kolejny musi pojawić się jak najszybciej! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wspaniały ^°^ więcej pocałunków ! :D hyhy ❤😊

    OdpowiedzUsuń
  8. Suuuuperrrr... a wiesz co? mam chyba pomysł na imagina

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo fajne :)
    ~~~~Kropka

    OdpowiedzUsuń