Klik
- Pomóc w czymś panu?- Spytała średniego wzrostu brunetka. Chłopak spojrzał na nią i delikatnie się uśmiechnął.
- Tak, poproszę.- Odpowiedział zakłopotany.- Szukam prezentu dla mamy i nie wiem co wybrać.- Dodał. Dziewczyna podeszła bliżej jego i pomogła mu szukać.
- Myślę, że to się spodoba Pana mamie.- Powiedziała pokazując wisiorek z serduszkiem, gdzie było można umieścić dwa małe zdjęcia.
- Też tak myślę.- Powiedział z uśmiechem na twarzy.- Mógłbym Panią gdzieś zaprosić w ramach podziękowań?- Spytał nieśmiało.
- To moja praca.- Odpowiedziała, ale on się nie poddawał.
- Niby tak, ale gdyby nie Pani kupiłbym mojej mamię tę chustę.- Powiedział drapiąc się za głową, na co dziewczyna się zaśmiała.
- Dobrze.
- Dobrze, że tego nie wybrałem, czy dobrze...- Dziewczyna przerwała chłopakowi wręczając mu zgiętą karteczkę. Chłopak gdy ją otworzył szeroko się uśmiechnął. Zapłacił na wisiorek dziękując i wyszedł.
~*~
Patrzył na dziewczynę z zachwytem.
- Liam wszystko dobrze?- Spytała gdy zauważyła, że ten się ciągle jej przygląda.
- Tak.- Odpowiedział krótko i przybliżył się do dziewczyny.- Słuchaj [T.I] od dawna chciałem Ci to powiedzieć.
- Co takiego?- Brunetka zmarszczyła brwi i na jej twarzy malował się nie pokój.
- Bo widzisz od kąt Cię ujrzałem w tym sklepie od razu zauważyłem, że jesteś nie zwykła.- Zaczął.-Chcę ułożyć sobie z Tobą życie. Bo widzisz [T.I] ja Cię kocham.- Po wypowiedzeniu tych słów namiętnie pocałował dziewczynę w usta. Ona bez wahania odwzajemniła to. Kochała go tak jak on kochał ją. Oboje jednak byli różni. Ona: zwariowana, czasem bywała złośliwa, szalona, ale i wrażliwa. On zatem był spokojny, opiekuńczy, opanowany oraz wrażliwy. To była jedyna cecha, która ich połączyła. Byli czasem jak ogień i woda, a czasem jak dwie krople wody. Niby różni, a niby tacy sami. Ich miłość jednak była prawdziwa i jedyna.
~*~
Dziewczyna dużymi brązowymi oczami była wpatrzona w ścianę. Nie wierzyła w to co właśnie usłyszała przez telefon. Nie tak miało wyglądać jej życie. On jednak jeszcze o niczym nie wiedział. Nie wiedziała jak ma mu to powiedzieć. Zamknęła oczy i zaczęła wspominać każdą chwilę z Liam'em. To co razem planowali nigdy nie będzie miejsca. Wszystko się pozmieniało. Wytarła swoje łzy, gdy usłyszała, że otwierają się drzwi od domu. Do mieszkania wszedł Liam. Spojrzał na nią i z niepokojem podszedł do niej.
- Kochanie co się stało?- Zapytał siadając obok niej. Ona się do niego przytuliła i zaczęła szlochać.- Ej nie ważne co to jest poradzimy sobie ze wszystkim.- Dodawał jej otuchy. Dziewczyna odsunęła się od niego i wzięła głęboki wdech.
- Li mam raka...
~*~
Ich świat legł w gruzach, gdy lekarz powiedział, że nic z tym nie da się zrobić. Zostało jej mało czasu i oboje o tym wiedzieli.
~*~
Jednak [T.I] nie załamywała się. Chciała aby ostatnie chwile życia spędzić szczęśliwie. Liam nie mógł się pogodzić z tym, że wybranka jego serca umiera na raka. [T.I] usiadła na łóżku, gdzie siedział Liam. Uśmiechnęła się do niego niepewnie, a ten mocno ją przytulił. Nie chciał aby odeszła. Postanowił, że jej ostatnie chwile życia spędzi tylko z nią. Nie ważne ile ta "chwila" miała trwać. Kochał ją. On robił wszystko aby ona czuła się szczęśliwa. Patrzył w jej oczy i widział szczęście i błysk, którego nie widział tak dawno. Byli szczęśliwi mimo wszystko.
~*~
Było już późno, a oni oboje siedzieli na tarasie wtuleni w siebie. Obydwoje wiedzieli, że już niedługo nadejdzie czas pożegnania. Pożegnania na zawsze. On szeptał do jej ucha czułe słowa, a ona cicho szlochała. Chłopak wziął głęboki wdech aby się nie rozpłakać.
- [T.I] nie płacz.- Powiedział. Ta odsunęła się od niego.
- Liam mimo wszystko co się dzieję ja nadal będę Cię kochać.
- Wiem o tym,- Uśmiechnął się nijako, a ona otarła pojedynczą łzę z jego policzka.- Ja Ciebie też kocham i kochać będę.- Dodał, a dziewczyna przelotnie pocałowała go w usta. Gdy się odsunęła chłopak z kieszeni kurtki wyjął małe bordowe pudełeczko.- Mimo wszystko chcę abyś za mnie wyszła [T.I].- Dziewczyna była zdumiona, ale mimo wszystko szczęśliwa.- Zostaniesz moją żoną?
- Tak Liam.- Odpowiedziała, a chłopak na jej palec nałożył śliczny złoty pierścionek z diamencikami. W tym właśnie momencie zapieczętowali swoją miłość, która miała się niedługo skończyć.
~*~
Niestety nadszedł czas, gdy ona traciła już blask w oczach, a on tracił nadzieję na cud. Oboje wiedzieli, że jej czas nadszedł. Liam musiał zrozumieć, że ona odchodzi, a [T.I] musiała zrozumieć to, że zostawia go samego. Nie chcieli tego, ale los był na tyle złośliwy, że chciał im popsuć te szczęście. Ona leżała już w szpitalu, a on był przy niej do końca.
Nadszedł czas gdy ona go opuściła. Jego serce pękło na kilka kawałków. Wstał z krzesła i podszedł do jej ciała.
- Zawsze będę Twój.- Złożył ostatni pocałunek na jej bladych ustach. Chciał ostatni raz poczuć smak tych malinowych ust. Jednak poczuł tylko zimno. Po jego oczach spłynęły łzy. Ich historia miłosna nie skończyła się szczęśliwe. On tu bez niej, a ona tam bez niego.
" Śpieszmy kochać ludzi, tak szybko odchodzą."
czwartek, 25 czerwca 2015
czwartek, 18 czerwca 2015
Zayn
Ostrzegam, że imagin zawiera treści dla osób co najmniej od 16 roku życia, albo chociaż dla ludzi, którzy lubią sceny erotyczne.
Siedziałam w swoim pokoju i czytałam kolejny tom Wybranych, spędzając w ten sposób trzecie popołudnie z rzędu. Był środek wakacji, a ja nie miałam nic lepszego do robienia niż obijanie się i czytanie książek. Anne tydzień temu wyjechała z miasta ze swoim chłopakiem i wróci dopiero za trzy dni. Do tego czasu, musiałam radzić sobie sama.
-[t.i]!
Do moich uszu dotarł krzyk mamy.
-Co?!
Wrzasnęłam zła, że przerwała mi w lekturze.
-Zejdź na dół! Nie zamierzam rozmawiać z tobą w ten sposób!
Fuknęłam z irytacją i wygramoliłam się z łóżka. Zeszłam na dół, gdzie zastałam rodziców z walizką podróżną.
-Wyjeżdżacie?
Zapytałam. Mama przewróciła oczami.
-Od tygodnia ci powtarzam, że jedziemy w odwiedziny do twojej babci. Wrócimy w sobotę. Na szafce leżą pieniądze, w lodówce jest jedzenie, odgrzej coś sobie jak będziesz głodna. Twój brat jest u Zayn'a, ale nie martw się, wróci na noc, więc nie będziesz sama. Kocham cię. Pamiętaj o zakluczeniu drzwi i odbieraj moje telefony. Do zobaczenia!
Ucałowała mnie w oba policzki, następnie pożegnałam się z tatą i zostałam sama. Miałam dom tylko dla siebie na 2 dni! Pewnie i tak tego nie wykorzystam. Zrezygnowana wróciłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Stwierdziłam, że jestem zbyt zmęczona by dalej czytać, więc po prostu zasnęłam. Gdy się obudziłam w pokoju panowała ciemność, a z dołu dochodziła muzyka i głośne śmiechy. Podniosłam się i przetarłam zasapane oczy. Była 21.40, co oznaczało, że Tommy już wrócił. Tommy, a właściwie Tom, nienawidzi gdy go tak zdrobniale nazywam, jest 2 lata starszy i twierdzi, że 20 latek nie powinien być nazywany jak dwulatek. Ja jednak wciąż widzę w nim mojego kochanego braciszka.
Już od schodów mogłam usłyszeć głosy kumpli Tommy'ego, w tym głos Zayn'a. Podkochuję się w nim od 10 lat, czyli dokładnie od tylu, od ilu przyjaźni się z Tommy'm. Moje emocje rosną, ponieważ od pewnego czasu między nami coś uległo zmianie. Zayn przestał mnie traktować jak małą dziewczynkę i częściej łapałam go na tym, że mi się przygląda. Oczywiście wtedy robiłam się czerwona jak burak, ale czułam się cholernie usatysfakcjonowana. Kilka razy przyłapałam go na gapieniu się w moje cycki, gdy miałam zbyt duży dekolt, a 2 razy zdarzyło się, że klepnął mnie w tyłek pod pretekstem "zaczepki". Mój brat często tak to nazywał, jednak Tommy przede wszystkim uderzał mój tyłek ręcznikiem albo ścierką i używał przy tym swojego diabolicznego śmiechu. Zayn natomiast był subtelny, sprawiał, ze zwykły klaps odbijał się echem w całym moim ciele.
Wróciłam szybko do swojego pokoju i choć to w ogóle nie miało sensu, przebrałam piżamy na czarny, obcisły crop top i jeansowe szorty z wysokim stanem, które moim zdaniem, świetnie eksponowały zaokrąglone pośladki. Pracowałam nad nimi przez wiele tygodni, dlatego uwielbiam się chwalić tym, co osiągnęłam. Rozczesałam szybko włosy, które i tak układały się w delikatne fale, a na usta nałożyłam czerwony błyszczyk. Przejrzałam się ostatni raz w lustrze i postanowiłam zejść na dół. Może wyda się to głupie, ale Zayn naprawdę mi się podoba i nie jest to sekretem, że fantazjuję o nim, od kiedy wiem ile przyjemności może dać seks. Choć mój pierwszy raz przeżyłam z chłopakiem, z którym byłam w trzyletnim związku, to za każdym razem marzyłam, by to był Zayn. Wiedziałam, że to głupie, a przede wszystkim złe, ale nie potrafiłam się powstrzymać. Zeszłam na dół skierowałam się do salonu, gdzie siedział Tommy, Zayn i kilku innych chłopaków. Brakowało tylko Niall'a, który obecnie był na wyjeździe. Tak, to on jest chłopakiem Anne. Spiknęli się pół roku temu na jednej z imprez. Pogadali, stwierdzili, że mają wiele wspólnych tematów, więc umówili się na kawę. Reszta potoczyła się sama i teraz spędzają ze sobą mnóstwo czasu, a ja nigdy w swoim życiu nie widziałam faceta, który by tak kochał swoją dziewczynę.
-Cześć.
Przywitałam się, czując na sobie wzrok chłopaków. Odpowiedzieli mi, wracając do przerwanej rozmowy. Tylko Zayn wciąż patrzył w moją stronę. Uśmiechnęłam się kokieteryjnie i odwróciłam się, by iść do kuchni, nie zapominając, o tym, by zmysłowo poruszać biodrami. Wyjęłam z lodówki zapiekankę warzywną i odgrzałam sobie kawałek. Zjadłam go, a następnie poprawiłam usta błyszczykiem, który schowałam do kieszeni. Może, a może i nie, słyszałam, że Zayn lubi, gdy dziewczyna podkreśla swoje usta czerwonym kolorem. Od tamtej pory dziwnym zrządzeniem losu, tylko ten kolor mi się podoba, gdy kupuję nową szminkę lub błyszczyk. Wróciłam do salonu, gdzie zaczepił mnie Sam-kolega Tommy'ego, któremu się podobam. Wiem. bo za każdym razem, gdy jest pijany, a ja jestem w pobliżu, wyznaje mi to.
-[t.i], może dołączysz do nas?
Spojrzałam na twarze wszystkich, szczególnie skupiając się na Zayn'ie. Pisał coś w swoim telefonie, kompletnie mnie ignorując.
-Jeśli nie macie nic przeciwko.
Oznajmiłam z uśmiechem i usiadłam na fotelu. Sam podał mi butelkę piwa, Tommy powtórzył swój monolog na temat tego, że jestem jego młodszą siostrą, a oni jego kumplami i nie powinni dawać mi alkohol, a następnie Sam włączył kanał sportowy i Tommy się zamknął. Tak jest zawsze.
-To jak tam mają się sprawy z twoim chłopakiem?
Zagaił Sam, siadając na oparciu mojego fotela.
-Nie jesteśmy razem od ponad miesiąca.
Na jego ustach pojawił się uśmiech, jednak to nie mogło się równać z cwaniackim uśmieszkiem Zayn'a. Byłam skonsternowana, ale i zaintrygowana. Przez resztę wieczora gadałam z chłopakami, ale bez udziału Zayn'a. Był zbyt zajęty swoim telefonem i bawieniem się nim. Koło 1.30 wszyscy zaczęli się zbierać, poza Zayn'em. Jak się okazało, Tommy zaproponował by u nas przenocował. Może tego nie wspominałam, ale Zayn mieszkał w sąsiednim mieście i często u nas nocował.
-Idę spać. Zayn, wiesz co i gdzie.
Rzucił Tommy, gdy pozbieraliśmy butelki i puste paczki po chipsach z salonu.
-Taa.
-To dobranoc.
-Dobranoc, Tommy.
Puściłam mu oczko i zostałam z Zayn'em sama w kuchni.
-Ja też już pójdę. Muszę jeszcze wziąć prysznic.
Oznajmiłam, kładąc nacisk na ostatnie słowo, patrząc mu prosto w oczy. Nawilżyłam językiem swoje wargi i wyszłam z kuchni, kierując się prosto do łazienki. Rozebrałam się do naga i odkręciłam wodę pod prysznicem. Zdjęłam soczewki i schowałam je do szafki za lustrem. Gdy ją zamknęłam, w odbiciu dostrzegłam Zayn'a. Stał tuż za mną, z ciężkim oddechem i poburzonymi włosami. Był piękny i cholernie podniecający.
-Zayn...
Wydusiłam, na co uśmiechnął się tryumfująco.
-Muszę wziąć prysznic.
Powtórzył moje słowa i zaczął się rozbierać. Patrzyłam się na jego odbicie jak zahipnotyzowana. Gdy to zauważył, posłał mi cwaniacki uśmiech. Obserwowałam jak puszcza mi oczko,a następnie wchodzi do kabiny prysznicowej. Jego nagie ciało było idealne, a zwłaszcza okrągłe pośladki.
-Idziesz?
Przełknęłam głośno ślinę, czując jak podniecenie bierze nade mną górę. Wzięłam głęboki wdech i dołączyłam do niego pod prysznicem. Z początku staliśmy naprzeciw siebie pozwalając, by zimna woda moczyła nasze ciała, wywołując u mnie gęsią skórkę. Miałam płytki oddech i przyspieszony puls. Moje podbrzusze raz po raz się zaciskało, z niecierpliwością oczekując na rozwinięcie chwili. Zayn zlustrował wzrokiem moje ciało, od góry do dołu, by na koniec móc się zawadiacko uśmiechnąć. Nie minęła sekunda, gdy pchnął mnie na zimną, kafelkowa ścianę i zachłannie wpił się w usta. Jego erekcja napierała na moje udo, a ja sama byłam tak zaskoczona, że nie potrafiłam zarejestrować tego, co się dzieje. Poczułam jak ujmuje w swoje dłonie moje piesi i lekko je ściska. Jęknęłam cicho i wreszcie oddałam pocałunek. Wplotłam palce w jego włosy, przyciągając go jeszcze bliżej siebie. Zayn umieścił swoje dłonie na moim tyłku, ściskając za pośladki, a następnie podnosząc mnie do góry. Oplotłam go nogami wokół bioder i wyraźnie poczułam jego męskość, przyciśniętą do mojego podbrzusza. Wycofał swoje biodra, by gwałtownie wbić się we mnie. Jęknęłam głośno, za co zostałam skarcona klapsem.
-Ćiii, nie chcemy by Tommy nas słyszał.
Mruknął, następnie przygryzając moją wargę. Starałam się być cicho, ale było to cholernie trudne, kiedy facet twoich marzeń właśnie uprawia z tobą seks i w dodatku jest w tym tak cholernie dobry. Zayn cały czas całował lub gryzł moją skórę na szyi, obojczyku czy ramionach. Zimna woda dodatkowo podkręcała doznania, których i tak miałam niemało. W ciągu kilku następnych minut osiągnęłam apogeum i by nie krzyknąć z rozkoszy, zagryzłam swoją wargę, aż poczułam metaliczny posmak krwi. Zayn doszedł chwilę później, wydając z siebie zduszony jęk i wtulając się w moją szyję. Niespiesznie wysunął się ze mnie, jednak wciąż przyciskał mnie do ściany.
-Uwielbiam takie kąpiele.
Wyznał mi wprost do ucha, zagryzając jego płatek. Uśmiechnęłam się, nieco zawstydzona i kiwnęłam głową, potwierdzając jego słowa.
-Chodź, umyję cię.
Cmoknął mój nos i odsunął się, aby następnie chwycić tubkę z żelem i wylać go sobie na dłoń. Zaczął pocierać moje ramiona. następnie plecy, by zgrabnie prześlizgnąć się na brzucho i w końcu dotrzeć do piersi. Masował je, sprawiając, że znowu stałam się pobudzona, ale wolałam zatrzymać to dla siebie. Gdy skończył, odwdzięczyłam mu się tym samym i w ten sposób zakończyliśmy kąpiel. Przebrałam się w piżamy i obserwowałam jak Zayn najpierw wyciera swoje ciało, a następnie wciąga bokserki. Przez cały czas nie mogłam oderwać od niego wzroku, czego efektem był jego rozbawiony śmiech.
-Dobranoc, maleńka.
Siedziałam w swoim pokoju i czytałam kolejny tom Wybranych, spędzając w ten sposób trzecie popołudnie z rzędu. Był środek wakacji, a ja nie miałam nic lepszego do robienia niż obijanie się i czytanie książek. Anne tydzień temu wyjechała z miasta ze swoim chłopakiem i wróci dopiero za trzy dni. Do tego czasu, musiałam radzić sobie sama.
-[t.i]!
Do moich uszu dotarł krzyk mamy.
-Co?!
Wrzasnęłam zła, że przerwała mi w lekturze.
-Zejdź na dół! Nie zamierzam rozmawiać z tobą w ten sposób!
Fuknęłam z irytacją i wygramoliłam się z łóżka. Zeszłam na dół, gdzie zastałam rodziców z walizką podróżną.
-Wyjeżdżacie?
Zapytałam. Mama przewróciła oczami.
-Od tygodnia ci powtarzam, że jedziemy w odwiedziny do twojej babci. Wrócimy w sobotę. Na szafce leżą pieniądze, w lodówce jest jedzenie, odgrzej coś sobie jak będziesz głodna. Twój brat jest u Zayn'a, ale nie martw się, wróci na noc, więc nie będziesz sama. Kocham cię. Pamiętaj o zakluczeniu drzwi i odbieraj moje telefony. Do zobaczenia!
Ucałowała mnie w oba policzki, następnie pożegnałam się z tatą i zostałam sama. Miałam dom tylko dla siebie na 2 dni! Pewnie i tak tego nie wykorzystam. Zrezygnowana wróciłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Stwierdziłam, że jestem zbyt zmęczona by dalej czytać, więc po prostu zasnęłam. Gdy się obudziłam w pokoju panowała ciemność, a z dołu dochodziła muzyka i głośne śmiechy. Podniosłam się i przetarłam zasapane oczy. Była 21.40, co oznaczało, że Tommy już wrócił. Tommy, a właściwie Tom, nienawidzi gdy go tak zdrobniale nazywam, jest 2 lata starszy i twierdzi, że 20 latek nie powinien być nazywany jak dwulatek. Ja jednak wciąż widzę w nim mojego kochanego braciszka.
Już od schodów mogłam usłyszeć głosy kumpli Tommy'ego, w tym głos Zayn'a. Podkochuję się w nim od 10 lat, czyli dokładnie od tylu, od ilu przyjaźni się z Tommy'm. Moje emocje rosną, ponieważ od pewnego czasu między nami coś uległo zmianie. Zayn przestał mnie traktować jak małą dziewczynkę i częściej łapałam go na tym, że mi się przygląda. Oczywiście wtedy robiłam się czerwona jak burak, ale czułam się cholernie usatysfakcjonowana. Kilka razy przyłapałam go na gapieniu się w moje cycki, gdy miałam zbyt duży dekolt, a 2 razy zdarzyło się, że klepnął mnie w tyłek pod pretekstem "zaczepki". Mój brat często tak to nazywał, jednak Tommy przede wszystkim uderzał mój tyłek ręcznikiem albo ścierką i używał przy tym swojego diabolicznego śmiechu. Zayn natomiast był subtelny, sprawiał, ze zwykły klaps odbijał się echem w całym moim ciele.
Wróciłam szybko do swojego pokoju i choć to w ogóle nie miało sensu, przebrałam piżamy na czarny, obcisły crop top i jeansowe szorty z wysokim stanem, które moim zdaniem, świetnie eksponowały zaokrąglone pośladki. Pracowałam nad nimi przez wiele tygodni, dlatego uwielbiam się chwalić tym, co osiągnęłam. Rozczesałam szybko włosy, które i tak układały się w delikatne fale, a na usta nałożyłam czerwony błyszczyk. Przejrzałam się ostatni raz w lustrze i postanowiłam zejść na dół. Może wyda się to głupie, ale Zayn naprawdę mi się podoba i nie jest to sekretem, że fantazjuję o nim, od kiedy wiem ile przyjemności może dać seks. Choć mój pierwszy raz przeżyłam z chłopakiem, z którym byłam w trzyletnim związku, to za każdym razem marzyłam, by to był Zayn. Wiedziałam, że to głupie, a przede wszystkim złe, ale nie potrafiłam się powstrzymać. Zeszłam na dół skierowałam się do salonu, gdzie siedział Tommy, Zayn i kilku innych chłopaków. Brakowało tylko Niall'a, który obecnie był na wyjeździe. Tak, to on jest chłopakiem Anne. Spiknęli się pół roku temu na jednej z imprez. Pogadali, stwierdzili, że mają wiele wspólnych tematów, więc umówili się na kawę. Reszta potoczyła się sama i teraz spędzają ze sobą mnóstwo czasu, a ja nigdy w swoim życiu nie widziałam faceta, który by tak kochał swoją dziewczynę.
-Cześć.
Przywitałam się, czując na sobie wzrok chłopaków. Odpowiedzieli mi, wracając do przerwanej rozmowy. Tylko Zayn wciąż patrzył w moją stronę. Uśmiechnęłam się kokieteryjnie i odwróciłam się, by iść do kuchni, nie zapominając, o tym, by zmysłowo poruszać biodrami. Wyjęłam z lodówki zapiekankę warzywną i odgrzałam sobie kawałek. Zjadłam go, a następnie poprawiłam usta błyszczykiem, który schowałam do kieszeni. Może, a może i nie, słyszałam, że Zayn lubi, gdy dziewczyna podkreśla swoje usta czerwonym kolorem. Od tamtej pory dziwnym zrządzeniem losu, tylko ten kolor mi się podoba, gdy kupuję nową szminkę lub błyszczyk. Wróciłam do salonu, gdzie zaczepił mnie Sam-kolega Tommy'ego, któremu się podobam. Wiem. bo za każdym razem, gdy jest pijany, a ja jestem w pobliżu, wyznaje mi to.
-[t.i], może dołączysz do nas?
Spojrzałam na twarze wszystkich, szczególnie skupiając się na Zayn'ie. Pisał coś w swoim telefonie, kompletnie mnie ignorując.
-Jeśli nie macie nic przeciwko.
Oznajmiłam z uśmiechem i usiadłam na fotelu. Sam podał mi butelkę piwa, Tommy powtórzył swój monolog na temat tego, że jestem jego młodszą siostrą, a oni jego kumplami i nie powinni dawać mi alkohol, a następnie Sam włączył kanał sportowy i Tommy się zamknął. Tak jest zawsze.
-To jak tam mają się sprawy z twoim chłopakiem?
Zagaił Sam, siadając na oparciu mojego fotela.
-Nie jesteśmy razem od ponad miesiąca.
Na jego ustach pojawił się uśmiech, jednak to nie mogło się równać z cwaniackim uśmieszkiem Zayn'a. Byłam skonsternowana, ale i zaintrygowana. Przez resztę wieczora gadałam z chłopakami, ale bez udziału Zayn'a. Był zbyt zajęty swoim telefonem i bawieniem się nim. Koło 1.30 wszyscy zaczęli się zbierać, poza Zayn'em. Jak się okazało, Tommy zaproponował by u nas przenocował. Może tego nie wspominałam, ale Zayn mieszkał w sąsiednim mieście i często u nas nocował.
-Idę spać. Zayn, wiesz co i gdzie.
Rzucił Tommy, gdy pozbieraliśmy butelki i puste paczki po chipsach z salonu.
-Taa.
-To dobranoc.
-Dobranoc, Tommy.
Puściłam mu oczko i zostałam z Zayn'em sama w kuchni.
-Ja też już pójdę. Muszę jeszcze wziąć prysznic.
Oznajmiłam, kładąc nacisk na ostatnie słowo, patrząc mu prosto w oczy. Nawilżyłam językiem swoje wargi i wyszłam z kuchni, kierując się prosto do łazienki. Rozebrałam się do naga i odkręciłam wodę pod prysznicem. Zdjęłam soczewki i schowałam je do szafki za lustrem. Gdy ją zamknęłam, w odbiciu dostrzegłam Zayn'a. Stał tuż za mną, z ciężkim oddechem i poburzonymi włosami. Był piękny i cholernie podniecający.
-Zayn...
Wydusiłam, na co uśmiechnął się tryumfująco.
-Muszę wziąć prysznic.
Powtórzył moje słowa i zaczął się rozbierać. Patrzyłam się na jego odbicie jak zahipnotyzowana. Gdy to zauważył, posłał mi cwaniacki uśmiech. Obserwowałam jak puszcza mi oczko,a następnie wchodzi do kabiny prysznicowej. Jego nagie ciało było idealne, a zwłaszcza okrągłe pośladki.
-Idziesz?
Przełknęłam głośno ślinę, czując jak podniecenie bierze nade mną górę. Wzięłam głęboki wdech i dołączyłam do niego pod prysznicem. Z początku staliśmy naprzeciw siebie pozwalając, by zimna woda moczyła nasze ciała, wywołując u mnie gęsią skórkę. Miałam płytki oddech i przyspieszony puls. Moje podbrzusze raz po raz się zaciskało, z niecierpliwością oczekując na rozwinięcie chwili. Zayn zlustrował wzrokiem moje ciało, od góry do dołu, by na koniec móc się zawadiacko uśmiechnąć. Nie minęła sekunda, gdy pchnął mnie na zimną, kafelkowa ścianę i zachłannie wpił się w usta. Jego erekcja napierała na moje udo, a ja sama byłam tak zaskoczona, że nie potrafiłam zarejestrować tego, co się dzieje. Poczułam jak ujmuje w swoje dłonie moje piesi i lekko je ściska. Jęknęłam cicho i wreszcie oddałam pocałunek. Wplotłam palce w jego włosy, przyciągając go jeszcze bliżej siebie. Zayn umieścił swoje dłonie na moim tyłku, ściskając za pośladki, a następnie podnosząc mnie do góry. Oplotłam go nogami wokół bioder i wyraźnie poczułam jego męskość, przyciśniętą do mojego podbrzusza. Wycofał swoje biodra, by gwałtownie wbić się we mnie. Jęknęłam głośno, za co zostałam skarcona klapsem.
-Ćiii, nie chcemy by Tommy nas słyszał.
Mruknął, następnie przygryzając moją wargę. Starałam się być cicho, ale było to cholernie trudne, kiedy facet twoich marzeń właśnie uprawia z tobą seks i w dodatku jest w tym tak cholernie dobry. Zayn cały czas całował lub gryzł moją skórę na szyi, obojczyku czy ramionach. Zimna woda dodatkowo podkręcała doznania, których i tak miałam niemało. W ciągu kilku następnych minut osiągnęłam apogeum i by nie krzyknąć z rozkoszy, zagryzłam swoją wargę, aż poczułam metaliczny posmak krwi. Zayn doszedł chwilę później, wydając z siebie zduszony jęk i wtulając się w moją szyję. Niespiesznie wysunął się ze mnie, jednak wciąż przyciskał mnie do ściany.
-Uwielbiam takie kąpiele.
Wyznał mi wprost do ucha, zagryzając jego płatek. Uśmiechnęłam się, nieco zawstydzona i kiwnęłam głową, potwierdzając jego słowa.
-Chodź, umyję cię.
Cmoknął mój nos i odsunął się, aby następnie chwycić tubkę z żelem i wylać go sobie na dłoń. Zaczął pocierać moje ramiona. następnie plecy, by zgrabnie prześlizgnąć się na brzucho i w końcu dotrzeć do piersi. Masował je, sprawiając, że znowu stałam się pobudzona, ale wolałam zatrzymać to dla siebie. Gdy skończył, odwdzięczyłam mu się tym samym i w ten sposób zakończyliśmy kąpiel. Przebrałam się w piżamy i obserwowałam jak Zayn najpierw wyciera swoje ciało, a następnie wciąga bokserki. Przez cały czas nie mogłam oderwać od niego wzroku, czego efektem był jego rozbawiony śmiech.
-Dobranoc, maleńka.
Ucałował mnie w czoło, by następnie wyjść i zostawić mnie samą, oszalałą z nadmiaru emocji.
__________________________________________________
Cześć,
Mam nadzieję, że nie zryłam wam tym psychiki xd
To stary imagin, który napisałam kilka miesięcy temu i wahałam się, czy go dodać, ze względu na treść, ale ostatecznie się zdecydowałam :P
To taki przerywnik między kolejnym imaginem o Narry'm :d
Dobranoc xx
czwartek, 11 czerwca 2015
Narry
Nie mogę się zmienić, nawet jeśli bym próbował...
Po raz kolejny tego dnia mały dzwoneczek wiszący nad drzwiami oznajmił nadejście nowego klienta. Kawiarnia "Ciasteczkowy raj" została otwarta niespełna miesiąc temu i niewielu ludzi o niej słyszało, jednak każdy kto przyszedł tu raz- wracał po więcej. Harry podniósł wzrok znad czytanej książki i spojrzał na średniego wzrostu blondyna, który z zaciekawieniem rozglądał się po wnętrzu kawiarni.
-Dzień dobry.
Powiedział Harry z uśmiechem, a nieznajomy skierował całą uwagę na niego.
Odparł, odwzajemniając uśmiech i podchodząc do lady. Spojrzał na tablicę z menu, znajdującą się za Harry'm, który wykorzystał moment, by móc się przyjrzeć chłopakowi. Jego blond włosy były poburzone i opadały na czoło. Niebieskie oczy uważnie śledziły tekst, podczas gdy wąskie usta zostały nawilżone koniuszkiem języka.
-Nie mam pojęcia co wziąć.
Przyznał blondyn, po chwili wpatrywania się w tablicę. Harry przygryzł wargę, tłumiąc uśmiech i również spojrzał na menu.
-Dziś polecamy ciasteczka marchewkowe.
Oznajmił i wrócił wzrokiem na chłopaka, który zabawnie zmarszczył nos.
-Marchewkowe?
Spytał bez przekonania, a Harry uznał, że było to co najmniej urocze.
-Tak, osobiście bardzo je lubię.
Wzruszył niewinnie ramionami, a na twarzy nieznajomego pojawił się szeroki uśmiech.
-Okey, w takim razie poproszę ciasteczka marchewkowe i espresso.
Harry pokiwał głową i wbił cenę na kasę, by następnie odebrać zapłatę od klienta. Polecił mu by zajął miejsce, w czasie gdy on przygotuje zamówienie.
-Ahoj Styles!
Zawołała Mary, wychodząc z kuchni i przewiązując sobie wokół bioder różowy fartuszek.
-Cześć.
Harry posłał jej przyjazny uśmiech i postawił kawę na tacy, zaraz obok talerzyka z ciastkami.
-Dla kogo to?
Spytała jego przyjaciółka, a Harry spojrzał na uroczego blondyna, który teraz siedział w rogu sali i wertował strony w książce.
-Zaniosę to.
Rzuciła ochoczo Mary i zniknęła razem z zamówieniem. Harry obserwował jak podchodzi do chłopaka i stawia przed nim zamówienie, a następnie opiera się biodrem o kant stolika i zawija kosmyk włosów za ucho. To było typowe zagranie Mary, gdy ktoś wpadł jej w oko i tym razem nie rozbawiło to Harry'ego tak jak zazwyczaj. Po prostu on był pierwszym, któremu ten nieznajomy chłopak wpadł w oko. Nie chcąc patrzeć na całą tą scenę, odwrócił się i wrócił do przerwanej lektury.
-Ma na imię Niall.
Pisnęła Mary, wracając po kilku minutach i szturchając Harry'ego w bok. Brunet przetworzył w myślach słowa Mary i uznał, że to bardzo ładne imię i zdecydowanie do niego pasuje.
-Pytał się jak ty masz na imię. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe.
Mary puściła swojemu przyjacielowi oczko, a on cóż... Spłonął rumieńcem i pokręcił głową.
-Gracie do tej samej bramki.
Rzuciła na odchodne. Harry nieco zaskoczony, ale i podekscytowany spojrzał na Niall'a, który czytał książkę. Gdy wyczuł na sobie czyjś wzrok, rozejrzał się, by wreszcie natrafić na błyszczące z radości oczy Harry'ego. Kontakt wzrokowy między nimi trwał kilka sekund, ale to wystarczyło, by Harry ponownie się zarumienił. Harry lubi facetów. Niall lubi facetów. To dobry początek, prawda?
Nie mogę się zmienić, nawet jeśli bym chciał...
W pierwszą sobotę października do "Ciasteczkowego raju" ponownie zawitał Niall, ale tym razem został obsłużony przez Mary. Zamówił kawę i ciastka i zajął swoje stałe miejsce. Z plecaka wyjął książkę i od razu pochłonęła go literacka fikcja. Harry, który dotąd zbyt zajęty sprzątaniem stolików nie spostrzegł chłopaka,teraz zatrzymał się na uboczu, by móc mu się przyjrzeć. Niall zapomniał zdjąć czarną czapkę, pod którą schował włosy, i Harry uznał, że nawet w ten sposób wygląda dobrze. Ocknął się po kilku sekundach i wrócił do sprzątania, jednak jego wzrok co chwila uciekał do blondyna. Po kilkunastu minutach stoliki były czyste, a Harry wrócił za ladę.
-Um, przepraszam.
Głowy Harry'ego i Mary zwróciły się w stronę nawoływania i ujrzeli speszonego Niall'a, który trzymał dłoń uniesioną do góry. Mary uśmiechnęła się przebiegle i wypchnęła Harry'ego zza kasy. Loczek posłał jej piorunujące spojrzenie. Szybko jednak ogarnął się, przeczesując włosy ręką i uśmiechając się delikatnie.
-Coś nie tak?
Spytał, gdy znalazł się tuż obok stolika Niall'a.
-Zamawiałem ciastka z malinami, a dostałem z orzechami i...
-Och, okey, czekaj, nie ma problemu, zaraz przyniosę ci te odpowiednie.
Wtrącił Styles i nie czekając na odpowiedź Niall'a, ruszył do kuchni po świeżą porcję ciasteczek z malinami. Gdy wrócił, Niall uśmiechnął się nieco zażenowany.
-Dziękuję, przepraszam za problem, ale mam alergię na orzechy..
Powiedział cicho, spuszczając wzrok, podczas gdy na jego policzki wkradły się rumieńce. Harry uśmiechnął się czule i pokręcił głową.
-To żaden problem. Przepraszam za ten błąd, Mary jest trochę zakręcona.
Niall spojrzał na loczka i uśmiechnął się. Harry (Mary zdradziła mu poprzednio jego imię) był szalenie przystojny i uroczy za jednym razem. Blondyn niemal od razu zauroczył się w jego szerokim uśmiechu, okraszonym dołeczkami i szarozielonych oczach, które tak pięknie błyszczały.
-Dziękuję.
Odparł, a Harry skinął głową i oddalił się. Oboje odetchnęli cicho, gdy ich serca biły w szalonym tempie.
Nie mogę się zmienić, nawet jeśli bym próbował,
nawet jeśli bym chciał...
Październik minął szybciej niż mrugnięcie okiem, listopad za to dłużył się w nieskończoność. Wszystko dlatego, że w październiku Niall często zaglądał do kawiarni, a w listopadzie pojawił się zaledwie 3 razy. Na szczęście przyszedł grudzień, a wraz z nim Mikołajki i nowe, cynamonowo-jabłkowe ciasteczka. Harry przyszedł na drugą zmianą i z polecenia szefowej, ubrał na głowę czerwoną czapkę Mikołaja. Ruch tego dnia był większy niż zazwyczaj, w związku z czym nie miał nawet chwili, by pomyśleć o tym, czy zobaczy dziś Niall'a.
Harry był w trakcie wypisywania na karteczce brakujących słodkości, które szybko się wyprzedały, gdy usłyszał swój ulubiony głos.
-Poproszę gorące kakao i marchewkowe ciasteczka.
Loczek próbował opanować szeroki uśmiech, cisnący się na jego usta, ale gdy tylko spojrzał w niebieskie oczy Niall'a, stracił kontrolę i wyszczerzył się w uśmiechu.
-Oczywiście.
Odparł, nabijając cenę na kasę. Niall wyciągnął dłoń z pieniędzmi, ale nie położył ich tak jak zawsze na ladzie, dlatego Harry również wyciągnął dłoń. Niall włożył mu do ręki banknoty i delikatnie ścisnął mu dłoń. Serce każdego z nich zatrzepotało szybciej, a gdy kontakt cielesny się urwał, zostało nieprzyjemne uczucie chłodu. Niall szybko skierował się do stolika, a Harry spojrzał na pogniecione banknoty oraz małą, żółtą karteczkę.
"Myślę, że powinieneś przyjść dziś na festiwal w parku. Będę ze znajomymi czekał przed bramkami o 19 ;)"
Harry zerknął pospiesznie na chłopaka, który uśmiechnął się niewinnie i wrócił do czytania książki. Loczek natomiast stłumił ochotę, by zacząć piszczeć i schował karteczkę do kieszeni spodni.
Ludzie się patrzą, bo wyglądamy razem dobrze...
Harry Styles nigdy się nie stresował przed pójściem na jakiś festiwal. Po prostu nigdy nie miał do tego powodów. Ale tym razem będzie to festiwal ze świątecznymi piosenkami oraz możliwością pojeżdżenia na dużym lodowisku, jednak co najważniejsze, będzie tam razem z Niall'em.
Kilka minut przed 19 pojawił się na miejscu i odszukał wzrokiem Niall'a. Tak jak mówił, stał ze swoją grupą przy bramkach, co chwila się rozglądając.Gdy zauważył Harry'ego pomachał mu i zrobił kilka kroków w jego stronę.
-Cieszę się, że przyszedłeś.
Oznajmił, a Harry poczuł jak z radości ściska go w żołądku.
-Dziękuję za zaproszenie.
Niall uśmiechnął się delikatnie i zaprowadził loczka do swojej grupy. Niemal od razu zostali włączeni do rozmowy, jednocześnie wchodząc na teren festiwalu. Mijały sekundy, minuty, a nawet godziny, a ta dwójka wciąż pozostawała blisko siebie. Nieco skrępowani, ale głównie szczęśliwi, że spędzają razem czas. O 23 rozpoczął się pokaz sztucznych ogni. Wszyscy patrzyli w górę, uśmiechając się szeroko i co chwila wyrażając zachwyt. Niall i Harry stali cicho, obok siebie, z delikatnie uniesionymi kącikami ust. Ich dłonie niepewnie zbliżały się do siebie i obojgu wydawało się, że trwa to wieczność, zanim najpierw poczuli delikatne muśnięcie opuszkami, następnie trącenie się palcami, aż w końcu ich dłonie splotły się na dobre. Oboje uśmiechnęli się szerzej, zacieśniając uścisk i wreszcie czując ulgę, że mogą poczuć swój dotyk.
I nie mogę się zmienić, nawet jeśli bym próbował,
nawet jeśli bym chciał.
Moja miłość...
niedziela, 7 czerwca 2015
Liam
-Nienawidzę cię!
-Nienawidzę cię.
Oboje z wściekłością wpatrywali się w siebie. To nie była ich pierwsza kłótnia, a zdarzały się coraz częściej. Jednak tym razem miało potoczyć się inaczej, rutyna miała zostać złamana. Chłopak podniósł dłoń i już miał się zamachnąć, gdy przestraszona dziewczyna odskoczyła od niego. Jego ściągnięte brwi podniosły się w zdziwieniu, a ręka opadła wzdłuż ciała.
-Chciałeś mnie uderzyć.
Jej głos się zatrząsł. Usta chłopaka otwierały się i zamykały jakby nie dobrał jeszcze słów. Dziewczyna tylko pokręciła głową w niedowierzaniu. Oboje zamilkli spuszczając głowy. Stali w ciszy i tylko zerkali na siebie. Czuli zagubienie jakby ten jeden ruch coś zmienił.
On widział przed sobą niską, czarnowłosą dziewczynę, o niemożliwie niebieskich oczach. Teraz przestraszoną i skołowaną, która nienawidzi go odkąd się poznali.
Ona widziała natomiast wysokiego, umięśnionego bruneta z, teraz przesłoniętymi, brązowymi oczami. Był zamyślony, a złość jeszcze z niego nie wyleciała. Teraz skołowany, który nienawidzi jej od pierwszego spojrzenia.
-Dlaczego?
Spytali oboje, w tym samym momencie podnosząc głowy. Byli poważni i trwali w napiętej ciszy, w oczekiwaniu na to co powie ta osoba naprzeciw. Ale żadne się nie odezwało. Wszystko stało się tak gęste: emocje, atmosfera, powietrze, że ich oddechy przyspieszyły i stały się głębsze. Żadne nie zerwało kontaktu wzrokowego.
-Nienawidzę cię...
Znów zaczęli razem, ale gdy on zamilkł, ona skończyła.
-...bo ty nienawidzisz mnie.
-...bo to ty nienawidzisz mnie.
-"Skąd wiesz, że cię nienawidzę?"
Ale tego nikt nie powiedział, oni tylko to pomyśleli, a samo pytanie dostrzegli w swoich oczach. Ona nie wytrzymała, odwróciła głowę. On nie zrezygnował, dalej patrząc na zasłoniętą włosami twarz. Widział tylko jej usta i policzki, więc i tworzące się na nich różowe plamki. Podszedł do niej, znów podnosząc rękę. Odskoczyła, gdy dostrzegła ruch. Ale on nie chciał jej bić, więc nie cofnął się i zbliżał się z każdym jej krokiem w tył. W końcu plecami zatrzymała się na ścianie, a gdy chłopak się nie zatrzymał, zamknęła oczy i osłoniła twarz rękami. Czekała na ból, ale zamiast niego poczuła jak delikatnie odsuwa jej dłonie, układając je wzdłuż jej ciała, a swoimi, wracając do jej policzków. Opuszkami prześledził rumieńce.
-Nigdy nie uderzyłbym dziewczyny. Zwłaszcza ciebie.
Zwłaszcza? Co to znaczy? Otworzyła oczy i zbadała jego wzrok, który skierowany był na jej usta.
-Ty mnie nienawidzisz.
W jej głosie słychać było zwątpienie. I nagle oboje zaczęli się zastanawiać. Czyja nienawiść była pierwsza? Kto pierwszy znienawidził i dlaczego? Okazało się, że tego nie wiedzą. Nie znają przyczyny. Zawsze był tylko krzyk lub tylko milczenie. Czyli to, co ma największe konsekwencje. Nad krzykiem nikt się nigdy nie zastanawia, milczenia nikt nie planuje. One pojawiają się nagle i są nie do cofnięcia.
Był tak blisko jak nigdy. Jak nikt nigdy. Jego ręce nadal znajdowały się na jej policzkach, a twarz była w takiej odległości, że czuła na sobie jego gorący oddech. Stykali się klatkami, a jego noga znalazła miejsce między jej nogami.
-Jesteś blisko.
Głos jej zadrżał, na co on uśmiechnął się i, jeżeli to możliwe, przysunął się jeszcze. Palce prawie niewyczuwalnie gładziły miękką skórę przestraszonej dziewczyny. Cokolwiek chciał zrobić, ona niecierpliwie na to czekała. A oni znów stali, w ciszy, wpatrując się w swoje oczy. Ich oddechy znów przyspieszyły, jakby wcześniej zwolniły, mieszając się w minimalnej przerwie między ich ustami. To ona zamknęła tę przestrzeń, muskając jego usta, niemal tak delikatnie, jakby były to skrzydła motylka. Gdy się odsunęła, powtórzył jej ruch, i stali tak z zamkniętymi oczami, obdarowując się pocałunkami, czując się naprawdę zagubieni.
On chciał być bliżej. Jeszcze bliżej niż są, pragnął jej bliskości, dotyku.
Ona chciała być bliżej. Chciała czuć jego ręce, oddech, ciepło.
-Kocham cię.
-Kocham cię.
-Nienawidzę cię.
Oboje z wściekłością wpatrywali się w siebie. To nie była ich pierwsza kłótnia, a zdarzały się coraz częściej. Jednak tym razem miało potoczyć się inaczej, rutyna miała zostać złamana. Chłopak podniósł dłoń i już miał się zamachnąć, gdy przestraszona dziewczyna odskoczyła od niego. Jego ściągnięte brwi podniosły się w zdziwieniu, a ręka opadła wzdłuż ciała.
-Chciałeś mnie uderzyć.
Jej głos się zatrząsł. Usta chłopaka otwierały się i zamykały jakby nie dobrał jeszcze słów. Dziewczyna tylko pokręciła głową w niedowierzaniu. Oboje zamilkli spuszczając głowy. Stali w ciszy i tylko zerkali na siebie. Czuli zagubienie jakby ten jeden ruch coś zmienił.
On widział przed sobą niską, czarnowłosą dziewczynę, o niemożliwie niebieskich oczach. Teraz przestraszoną i skołowaną, która nienawidzi go odkąd się poznali.
Ona widziała natomiast wysokiego, umięśnionego bruneta z, teraz przesłoniętymi, brązowymi oczami. Był zamyślony, a złość jeszcze z niego nie wyleciała. Teraz skołowany, który nienawidzi jej od pierwszego spojrzenia.
-Dlaczego?
Spytali oboje, w tym samym momencie podnosząc głowy. Byli poważni i trwali w napiętej ciszy, w oczekiwaniu na to co powie ta osoba naprzeciw. Ale żadne się nie odezwało. Wszystko stało się tak gęste: emocje, atmosfera, powietrze, że ich oddechy przyspieszyły i stały się głębsze. Żadne nie zerwało kontaktu wzrokowego.
-Nienawidzę cię...
Znów zaczęli razem, ale gdy on zamilkł, ona skończyła.
-...bo ty nienawidzisz mnie.
-...bo to ty nienawidzisz mnie.
-"Skąd wiesz, że cię nienawidzę?"
Ale tego nikt nie powiedział, oni tylko to pomyśleli, a samo pytanie dostrzegli w swoich oczach. Ona nie wytrzymała, odwróciła głowę. On nie zrezygnował, dalej patrząc na zasłoniętą włosami twarz. Widział tylko jej usta i policzki, więc i tworzące się na nich różowe plamki. Podszedł do niej, znów podnosząc rękę. Odskoczyła, gdy dostrzegła ruch. Ale on nie chciał jej bić, więc nie cofnął się i zbliżał się z każdym jej krokiem w tył. W końcu plecami zatrzymała się na ścianie, a gdy chłopak się nie zatrzymał, zamknęła oczy i osłoniła twarz rękami. Czekała na ból, ale zamiast niego poczuła jak delikatnie odsuwa jej dłonie, układając je wzdłuż jej ciała, a swoimi, wracając do jej policzków. Opuszkami prześledził rumieńce.
-Nigdy nie uderzyłbym dziewczyny. Zwłaszcza ciebie.
Zwłaszcza? Co to znaczy? Otworzyła oczy i zbadała jego wzrok, który skierowany był na jej usta.
-Ty mnie nienawidzisz.
W jej głosie słychać było zwątpienie. I nagle oboje zaczęli się zastanawiać. Czyja nienawiść była pierwsza? Kto pierwszy znienawidził i dlaczego? Okazało się, że tego nie wiedzą. Nie znają przyczyny. Zawsze był tylko krzyk lub tylko milczenie. Czyli to, co ma największe konsekwencje. Nad krzykiem nikt się nigdy nie zastanawia, milczenia nikt nie planuje. One pojawiają się nagle i są nie do cofnięcia.
Był tak blisko jak nigdy. Jak nikt nigdy. Jego ręce nadal znajdowały się na jej policzkach, a twarz była w takiej odległości, że czuła na sobie jego gorący oddech. Stykali się klatkami, a jego noga znalazła miejsce między jej nogami.
-Jesteś blisko.
Głos jej zadrżał, na co on uśmiechnął się i, jeżeli to możliwe, przysunął się jeszcze. Palce prawie niewyczuwalnie gładziły miękką skórę przestraszonej dziewczyny. Cokolwiek chciał zrobić, ona niecierpliwie na to czekała. A oni znów stali, w ciszy, wpatrując się w swoje oczy. Ich oddechy znów przyspieszyły, jakby wcześniej zwolniły, mieszając się w minimalnej przerwie między ich ustami. To ona zamknęła tę przestrzeń, muskając jego usta, niemal tak delikatnie, jakby były to skrzydła motylka. Gdy się odsunęła, powtórzył jej ruch, i stali tak z zamkniętymi oczami, obdarowując się pocałunkami, czując się naprawdę zagubieni.
On chciał być bliżej. Jeszcze bliżej niż są, pragnął jej bliskości, dotyku.
Ona chciała być bliżej. Chciała czuć jego ręce, oddech, ciepło.
-Kocham cię.
-Kocham cię.
~.~
Trochę krótkie, ale właśnie o to mi chodziło. Tak naprawdę to nie wiem co o tym myśleć, więc opinię zostawiam wam moje pyśki ♥
Zapraszam na moje ff: klik ☺
środa, 3 czerwca 2015
Niall cz.V (ostatnia)
(Uwaga imagin zawiera wulgaryzmy, ale nie oszukujmy się i tak słyszeliście gorsze rzeczy niż tutaj ☺)
-Nie wiesz, że się puka? Mam wywiesić kartkę czy jak?
W oczach rodzicielki dostrzegłam zdziwienie i ból, i po raz pierwszy, naprawdę zwróciłam na to uwagę. Jednak teraz nie był najlepszy moment na rozklejanie się, więc starałam się by jak najmniej dało się wyczytać z mojej twarzy. Chyba mi się to udało ponieważ kobieta zaraz zaczęła się wycofywać. Oh, pieprz się Mae.
-Wróć za pięć minut, ubiorę się.
Może mi się wydawało, ale gdy wychodziła chyba zobaczyłam mały uśmiech na jej twarzy. Gdy zostałam sama westchnęłam głośno, opadając na poduszkę. Sekundę później usłyszałam zamykanie drzwi i z przyspieszonym tętnem spojrzałam na blondyna.
-Czy wy sobie żartujecie?
Jego wzrok nie wyrażał nic, prócz zdezorientowania. Przyjrzałam mu się, gdy tylko stanęłam na przeciw. Miał na sobie czarne rurki, które na jego szczupłych nogach wyglądały lepiej niż na moich. Na górę miał zarzucony biały T-shirt z napisem Ramones, a krótkie rękawy idealnie leżały i lekko opinały, jego mięśnie. Nie był on bardzo wysportowany i to mi się w nim podobało. Wróć...
-Musisz wyjść, teraz.
Odwróciłam go do okna i zaczęłam popychać w jego stronę, zanim jednak się do niego zbliżyliśmy, blondyn znów się odwrócił łapiąc moje nadgarstki. Spojrzałam przestraszona na drzwi, zza których słychać było krzątanie się mamy.
-Mae...
-Tak mam na imię, a teraz zamknij tę swoją śliczną gębę i wyskakuj przez okno.
Gdy rozległo się ciche pukanie i głos mamy, na twarzy chłopaka zajaśniało zrozumienie i zaraz podszedł do okna.
-Zadzwonię później.
-Nie sądzę...
Moja odpowiedź była przeznaczona tylko dla mnie, ponieważ po wypowiedzeniu swojego zdania chłopak zsunął się na dach i jakimś cudem, nie łamiąc sobie niczego, zszedł do ogrodu i odszedł. Biegiem podeszłam do szafy z której wyciągnęłam legginsy, zastępując nimi szorty, a na koszulkę założyłam czerwoną bluzę. Ledwie przeciągnęłam materiał przez głowę, a do pokoju weszła mama. Spojrzałam na zegarek.
-Co jest takie ważne o 8:26 rano?
-Dostaliśmy zaproszenie na dzisiejszy obiad od twojego ojca i...
-...i? Myślisz, że jakim cudem nie tam zaciągniesz?
-Mae proszę, on bardzo nalegał, razem z panią Horan.. to znaczy Ann chce nam coś ważnego powiedzieć.
Chwilę zajęło mi przeanalizowanie jej słów, ale gdy tylko ich sens do mnie dotarł miałam ochotę wybiec i wybić te białe ząbki Nialla pieprzonego Horana.
-Ann Horan? Ona ma kurwa tak na nazwisko? Horan!?
Mój głos drżał, tak jak mama gdy zaczęłam krzyczeć.
-Ona ma dziecko prawda?
-Syna, mniej więcej w twoim wieku.
-Jak ma na imię?
Spytałam wyjątkowo cicho, jednak głos mój był przesiąknięty jadem. Wiedziałam jak odpowie jeszcze zanim faktycznie to zrobiła, i tylko w myślach, błagałam bym się pomyliła. Wszystkie emocje zawisły w powietrzu, a wszyscy jakby wstrzymali oddech ze mną na czele. Ale ona w końcu odpowiedziała, a ja chciałam tylko móc cofnąć czas.
-Niall.
***
Ogarnął mnie gniew- nie, to nie był gniew, to była ślepa furia, chęć krzyku i nieustannego biegu. Była jak fala ogarniającego zimna. Spłynęła nagle jakbym wpadła pod lód zimą, próbując utrzymać się na powierzchni jeziora. I zgarnęła mnie napełniając zbyt dużą dawką adrenaliny, bólu i frustracji. Rozwalałam wszystko. Ramki, półki, książki... wszystko co znalazło się w zasięgu moich rąk. Chwyciłam coś małego z zamiarem rzucenia tym na drugi koniec pokoju, ale chwilę przed zamachnięciem wydobyła się z niego dobrze mi znana piosenka Green Day. Na ekranie komórki dostrzegłam nieznany numer.
-Czego kurwa chcesz!?
Krzyknęłam od razu po przeciągnięciu zielonej słuchawki co spotkało się z tak dobrze znanym mi śmiechem. Zaraz zabrzmiał ten wywołujący dreszcze, zachrypnięty głos. Powinnam zapisać jego numer.
-Mae, skarbie wyluzuj...
-Nie nazywaj mnie tak, nie jestem twoim ani niczyim pieprzonym skarbem, jeśli tak chcesz to wyrywaj sobie na tę tandetę inne chętne laski, których pewnie znajdziesz naprawdę wiele, a mi nie zawracaj głowy Styles!
-Mae coś się stało?
W jego głosie usłyszałam zdziwienie i zmartwienie na moją reakcję.
-Nie, kurwa, wszystko jest w cholernym bałaganie.
-Wiesz, ze to zdanie nie ma najmniejszego sensu?
-Jak całe pierdolone życie.
-Uspokój się. Przyjechać do ciebie, chcesz pogadać?
-Czy ty się martwisz?
Zakpiłam, a złość powoli ze mnie wylatywała.
-Od kiedy rozmawiałaś z Sean'em, może trochę..
-Nie mów, że ten.. yghm.. ci wszystko powiedział?
-Mniej więcej i Mae naprawdę opanuj język.
-Cokolwiek. Chcesz coś jeszcze, bo jest coś co naprawdę muszę teraz załatwić?
-Powodzenia, trzymaj się Mae.
-Tsa, dzięki.
Mój sarkazm i jego śmiech był ostatnim elementem naszej "fascynującej" rozmowy. Po tym odłożyła telefon i rozejrzałam się po pokoju. Teraz to sprzątaj kretynko. Okay, zaczynam myśleć, ze moja podświadomość mnie nienawidzi.
***
-Jesteś moim bratem! Jesteś moim pieprzonym bratem!
-Mae...
-Nie! Wiedziałeś to!? Mimo to robiłeś ze mną to wszystko. Zaufałam ci, zwierzałam... ja cię... okłamałeś mnie!
Złapałam się za głowę i pociągnęłam za włosy głośno krzycząc, ale nie z bólu fizycznego tylko tego, który od jakiegoś czasu rozsadzał mnie w środku. Rozpłakałam się, po raz pierwszy od dziecka..
-Te oczy, włosy, fakt, że mieszkacie na tej samej ulicy, jak ja mogłam być tak głupia by tego nie skojarzyć, wiedziałam, ze cię skądś kojarzę, znam ale...
-Mae ja nie wiedziałem!
-Nie wierzę ci. Kłamiesz! Wszyscy zawsze mnie okłamywali. Jestem taka głupia.
Chłopak podszedł do mnie, ale ja natychmiast zerwałam się z miejsca i cofnęłam, aż stanęłam kilka centymetrów przed ścianą.
-Nie zbliżaj się.
-Ja naprawdę nie wiedziałem. Ten obiad, który zaplanowali, mieli nam na nim powiedzieć, ale nie przyszłaś, więc powiedzieli tylko mi... Mae proszę, nie miałem jak ci powiedzieć.
-Wynoś się. Wyjdź i zostaw mnie, Niall.
-Mae...
-Wyjdź!
Jego oczy się zaszkliły, jednak nic już nie powiedział. Stanął w drzwiach plecami do mnie, a mnie w tej chwili rozrywało serce. Odwrócił się, podbiegając do mnie i nim się zorientowałam zablokował mi drogę ucieczki, kładąc ręce po obu stronach mojej głowy i naparł swoimi ustami na moje, powodując, że przycisnęłam plecy do zimnej ściany. Zdziwiona próbowałam się wyrwać, ale był zbyt silny. Delikatnie poruszał swoimi ustami cierpliwie czekając na moją reakcję, która nie byłaby próbą ucieczki. W końcu się poddałam. Zaczęłam oddawać jego pocałunki, z początku po to by zwolnił uścisk i dał mi szansę ucieczki, ale gdy tylko połączyły się nasze języki, zapomniałam o wszystkim wokoło. Ręce położyłam na jego klatce piersiowej a on jedna ze swoich zsunął na moją talię. Całowałam się.. całowałam Nialla.. całowałam mojego brata... pierwszy raz się całowałam... Po policzkach popłynęły mi łzy, a kiedy spłynęły na szyję chłopaka, ten odsunął się zachowując minimalną przestrzeń między naszymi twarzami. Wpatrywał się w moje oczy ze smutkiem i troską, a mnie po raz pierwszy to nie przeszkadzało. Oboje głęboko oddychaliśmy dzieląc się jednym oddechem, a ja mogłabym tak zostać, bo nic więcej mi nie trzeba.
-Kocham sposób w jaki mnie nienawidzisz Mae.
~.~
I oto ostatnia część tego imagina :) Mam nadzieję, że się podoba, bo mnie osobiście najbardziej ze wszystkich części przypadła do gustu. Przepraszam jeśli pojawiły się jakieś błędy, gdybym jakieś znalazła później to poprawię.
PS. Ostatnio zapomniałam, więc odpowiem na pytanie od Anonima pod jedną z części. Otóż nie, moje nazwisko w pseudonimie nie jest zainspirowane tą serią, gdyż tak naprawdę nigdy nie czytałam jej, a nawet jeśli to urywki, w których nie pojawia się Hardin.
Zapraszam na swojego bloga pyśki (tak będę na was mówić od dzisiaj pyśki ♥) -------> klik
Subskrybuj:
Posty (Atom)