poniedziałek, 17 grudnia 2012

Rozdział 3


Od tamtego wieczora moim celem, było wymazanie Cię z pamięci. Prędzej policzyłabym, ile gwiazd jest na niebie, niż o Tobie zapomniała. Ale cóż, ludzie żyją złudzeniami.

Nasze trzecie spotkanie odbyło się w Starbucks’ie. Byłeś tak zamyślony, że mnie nie zauważyłeś i cała zawartość Twojego kubka wylądowała na moim ulubionym swetrze. Dopóki nie wiedziałam, że to Ty chciałam krzyknąć, ale wtedy spojrzałeś na mnie, a ja zapomniałam jak się oddycha.
-Przepraszam to moja wina!- Nawet, kiedy jesteś zakłopotany wyglądasz uroczo.
-Nic się nie stało, ja też powinnam uważać- zrobiłabym wszystko bylebyś nie czuł się winny. Co ta miłość robi z ludźmi? Czy to normalne, że nie potrafię złościć się na kogoś kto zniszczył moją ulubioną rzecz,  a w  dodatku zrzucam winę na siebie?
-Naprzeciwko jest sklep, pójdziemy tam i odkupię Ci jakąś bluzkę
-Nie trzeba, to też moja wina.
-Ale ja chcę!

Nie potrafiłam odmówić. Przyznaj, że kiedy ja Cię o coś prosiłam, zawsze ulegałeś. Sam mówiłeś, że jeśli jest się zakochanym człowiek zrobi wszystko, żeby druga połówka była szczęśliwa.

Wybrałam tanią bluzkę, ale Ty mi ją wyrwałeś i kazałeś przymierzyć inną. Podobała mi się. Była podobna do bluzki, którą miałeś na sobie Ty.  Po zakupie zaprosiłeś mnie do miejsca, w którym się pierwszy raz zobaczyliśmy. Czyli jednak pamiętałeś. Bo kiedy przekroczyliśmy próg kawiarni powiedziałeś „ Od czasu, kiedy zrobiłem tu zdjęcie z pewną fanką, przychodzę tu co tydzień”. Na mojej twarzy znów pojawił się rumieniec. Pamiętasz? Kiedyś go uwielbiałeś. Na jego widok zawsze się uśmiechałeś. Złożyłeś zamówienie i zaczęliśmy o sobie opowiadać. Otworzyliśmy się przed sobą. Powiedziałeś mi, że znowu jesteś sam. W duchu cieszyłam się jak głupia. To jak się czułam po usłyszeniu tej wiadomości, można porównać do uczucia dziecka, które otrzymało wstęp do Disneylandu. Moja radość nie trwała długo, bo zadzwonił do Ciebie Harry z prośbą, abyś go odwiedził. Wiesz naprawdę myślałam, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Wychodząc z kawiarni cofnąłeś się i poprosiłeś o mój numer. Dałam Ci go bez gadania. Udawanie niedostępnej byłoby absurdem. Za bardzo bałam się, że w pewnym momencie dałbyś spokój. Obiecałeś, że szybko zadzwonisz. Wierzyłam w to.

Do łóżka położyłam się szczęśliwa, ale zupełnie nie świadoma tego, co nam los przyszykował.

_______________________________________________
dzisiejszy rozdział coś nie trzyma się kupy :/
mimo to mam nadzieję, że się wam spodoba ;)
mam w zanadrzu 3 imaginy z dowolnym bohaterem, ktoś chce?






3 komentarze: