- Na pewno dostaniesz ten awans, należy Ci się! - Amber podeszła do mnie i mocno uścisnęła. Kto by pomyślał, że tak szybko zaprzyjaźnię się ze swoimi współpracownikami? Chociaż z drugiej strony, praca w restauracji wymaga stałej komunikacji, nie da się jej uniknąć, więc to by było trochę podejrzanie, gdybym z nikim nie złapała wspólnego języka. Skinęłam głową na znak podziękowania i odwzajemniłam promienny uśmiech blondynki. To wspaniałe uczucie, kiedy najbliższe mi osoby wspierają mnie w tym, co ma nastąpić już za kilka minut.
- Wiedziałam to od pierwszej chwili, kiedy przekroczyłaś próg tej restauracji - to ona będzie naszym szefem. Byłaś cichutka jak myszka, a z wyrazu twojej twarzy każdy mógł odczytać, że byłaś przerażona, jakbyś co najmniej ducha zobaczyła, haha! Żałuj, że siebie wtedy nie widziałaś, albo że Ci przynajmniej zdjęcia nie zrobiłam... Zamierzałaś uciec i widzisz, co byś straciła, gdybyś to zrobiła? Ale wiedziałam, że jeszcze pokażesz pazurki. Teraz jesteś pewna siebie, zachwycasz wszystkich swoją gracją, nie tylko współpracowników i co najważniejsze, wspaniale gotujesz. Gdyby nie to, nie byłoby Cię tutaj, dlatego trzymam za Ciebie mocno kciuki, kochanie!
Przemówienia Cassie zawsze są i jednocześnie wzruszające i... wkurwiające. Z jednej strony wspiera mnie na duchu lepiej, niż wszyscy psycholodzy razem wzięci, udziela bardziej pożyteczne rady od mojej mamy i daje mocnego kopa w tyłek, aby ruszyć się i zacząć coś zmieniać w swoim życiu. Za to jestem jej cholernie wdzięczna, bez jej pomocy na pewno nie byłabym w tym miejscu, w którym znajduję się teraz, ale jest jeszcze druga strona medalu... Potrafi wyciągnąć moje brudy sprzed dwóch lat, czyli dokładnie w chwili, kiedy przeżywałam najgorszy dzień swojego życia - mianowicie mój pierwszy dzień pracy w tej restauracji. Widząc... to, co działo się w kuchni śmiertelnie się przeraziłam i gdy już zbierałam się do ucieczki, na mojej drodze stanęła Cassie. O dziwo ucieszyła się na mój widok, w końcu miałam być nową osobą w ekipie, ale od razu zorientowała się, że miałam zamiar spierdolić tam, gdzie pieprz rośnie i do tej pory mi to wypomina, jakby to był grzech najcięższej wagi. Ale w jednej kwestii miała rację - żałowałabym tej ucieczki do końca swoich dni.
"- Uciekłabyś i co? Kto byłby teraz szefem kuchni? Keith? Nawet sobie ze mnie nie żartuj! Dla niego wszystko jest dobre, wpieprzyłby wszystko po kolei. Nie zauważyłby nawet, że w zupie cebulowej nie ma cebuli! A może nasza kochana Jacqueline, która nie odróżnia papryki ostrej od chilli? Nie osłabiaj mnie. Nawiasem mówiąc, jakim cudem ona znalazła się w tej kuchni? Jest kompletną ofermą.
- Robi zajebiste sałatki. - powiedziałam z pełną buzią, jedząc w tej chwili akurat sałatkę przygotowaną przez Jackie, która została po dzisiejszym dniu. Szkoda wyrzucać jedzenia. Niektórych dań nie da się zachować, ale całych dań również nie wypada wyrzucać. Fakt, Jackie była tępa jak siekiera do cukru, ale sałatki robiła najlepsze pod słońcem. Dwa składniki, które oddzielnie smakują wyśmienicie ale w parze nie prezentowały się najlepiej, dzięki niej nabierały zupełnie nowego smaku i chciało się jeść więcej. Do tej pory nie mam pojęcia, jakim cudem ona to robiła.
- Samymi sałatkami nie utrzyma restauracji na wysokim poziomie. Niech sobie otworzy bar sałatkowy."
Jak wcześniej wspominałam... Cassie potrafi być wspaniałą przyjaciółką, ale współczuję z całego serca osobie, która zajdzie jej pod skórę. W niektórych sytuacjach otwarcie mówi, co jej się nie podoba i co należało by zmienić, ale nie zawsze. Potrafi wyczuć sytuację i wtrącić swoje trzy grosze w odpowiednim momencie. Cassie to moja przyjaciółka i jednocześnie mentorka. Zawsze mogę na nią liczyć i stanowi idealny przykład kobiety odważnej, pewnej siebie i samodzielnej. Ze swoim mężem, którego miałam okazję poznać podczas jednego wieczoru, kiedy ją odbierał, dopełniają się idealnie. Również jest mocny z charakteru i nie daje sobie w kaszę dmuchać, często się kłócą, nawet przez sms albo rozmowę telefoniczną, ale bez siebie nie potrafią żyć. Zazdroszczę jej tego.
A teraz stoję tu, i minuty dzielą mnie przed otrzymaniem awansu. Wiem, że inni również ubiegali się na to stanowisko, więc wszyscy mieliśmy takie same szanse. Niektórzy pracują tu ode mnie o wiele wiele dłużej i im bardziej się tej awans na szefa kuchni należy, ale ja również znam swoją wartość i już wystarczająco długo zajmowałam drugie miejsca, aby stwierdzić, że hej... mi od życia też coś się chyba należy. Mam możliwość stania się szefem kuchni najwykwintniejszej restauracji na Manhattanie, w której rezerwacje sięgają półtora roku do przodu z pragnienia spędzenia w tym wspaniałym budynku godziny lub dwóch, racząc się daniami przygotowanymi przez najlepszych z najlepszych. I miałabym zrezygnować? Dać możliwość innym, rezygnując tym samym ze swoich marzeń? Niedoczekanie. Walka jest równa i każdy ma szanse, a Cass i Amber wspierają mnie najbardziej, ponieważ one w pojedynku nie startują. Wiedzą z czym się wiąże praca szefa kuchni, a one mają pozakładane rodziny, więc nie potrzebny im jeszcze dodatkowy stres. A dodatkowo zawsze któraś z nich była świadkiem tego, jak menadżer restauracji swoimi tekstami daje mi aluzje do tego, że stanowisko szefa kuchni mam w garści. Mimo, że starałam sobie nie robić zbyt dużych nadziei na to, zawsze coś może się zmienić, to czasami było trudno
A nawiasem mówiąc, Jackie już u nas nie pracuje. Poziom naszej restauracji stale rośnie i ona po prostu nie wytrzymała. Sama odeszła. A szkoda.
- Dziękuję Cassie. To wiele dla mnie znaczy. Alexander był wspaniałych kucharzem, ale niestety takie życie.
Alexander, nasz poprzedni szef kuchni, miał na mnie ogromny wpływ w kwestii gotowania. Codziennie uczyłam się od niego czegoś nowego; przepisy, różne przygotowania dań, dodatki, odpowiednie kompozycje przy tworzeniu nowych dań... Alexander zainspirował mnie do stworzenia własnego dania, które cieszy się popularnością w naszej restauracji: homar w tempurze z bulionem i warzywami przygotowanymi na ostro.* Alexander bardzo mi pomógł i z czasem jeszcze wzbogacał moje danie różnymi przyprawami, co nadawało mu jeszcze lepszy smak. Miał do tego nosa, nie ma wątpliwości.
Alexander był wspaniałym kucharzem. Już od kilku dni, kiedy jest nieobecny pośród nas, bardzo mi go brakuje. Jego rad, jego poczucia humoru w kuchni, jego sprawnej ręki. Dania przez niego przygotowanie były po prostu najlepsze na świecie. Na zawsze zostanie w mojej pamięci, ale mam nadzieję, że będzie do nas czasem wpadał z wizytą by sprawdzić, jak sobie bez niego radzimy. Dlatego restauracja potrzebuje kogoś, kto godnie będzie ją reprezentować i kontynuować to, co osiągnął Alexander. Myślę, że nadawałabym się na to stanowisko, wraz z ekipą wyspecjalizowanych kucharzy, którzy tutaj pracują. Podobno ma do nas dołączyć jeszcze jedna osoba, ale szef na razie owiał to ogromną tajemnicą i nikomu nie pisnął ani słówka.
A jednak zaczęłam wątpić. Właśnie w tej chwili? Stanowisko szefa kuchni w tej restauracji wiąże się z ogromnym obowiązkiem i wysiłkiem, czy aby na pewno dam sobie z tym radę? Jeżeli tak będę się nad tym zastanawiała i na siłę robiła wszystko na perfect, to na pewno coś po drodze zgubię i spierdolę sprawę, ale... tak cholernie obawiam się porażki, przecież życie układa nam różne scenariusze, a więc w tym mam pewność, że dobra passa kiedyś się skończy. Gdyby to się stało, zawiodłabym nie tylko siebie, ale również współpracowników. Następstwem tego byliby niezadowoleni goście. Wierzę, że mogłabym liczyć na poradę i wskazówki ze strony innych pracowników w każdej sprawie, wierzę że pomagaliby mi najlepiej, jakby tylko potrafili, ale właśnie, zaczyna i kończy się na radach. Ostateczne decyzje należałyby do mnie i to ja ponosiłabym wszystkie konsekwencje tego zarządzenia.
Ale szefem kuchni nie jestem. To są tylko moje gdybania, ale na pewno będę zaszczycona, gdy właściciel restauracji wypowie moje imię już za kilka minut, mianując mnie nim. Wtedy będę stawała nawet na rzęsach, aby nikogo nie zawieść.
- Starość nie radość, nie ma co się oszukiwać. - powiedziała dobitnie Cassie, uśmiechając się pod nosem. - Ale faktycznie, będzie mi brakowało jego żartów z rana. Zawsze to było weselej w kuchni od samego rana. A pamiętasz tą sytuację, kiedy jeden mężczyzna chciał się oświadczyć swojej dziewczynie i Alexander osobiście udekorował stół dla nich i zanosił im wszystkie dania? To nie był jego krewny, nawet nie znał imienia tego faceta. Dla takich bogaczy to pewnie nic wielkiego, ale ja byłabym zaszczycona, gdyby sam szef kuchni robił to dla mnie! To było kochane z jego strony.
Zaśmiałam się cicho, a wspomnienia z tamtego wieczoru pojawiły się w moich myślach. Faktycznie, to było urocze z jego strony. Szef kuchni rzadko kiedy wychodzi na salę do gości, ponieważ najzwyczajniej w świecie nie ma na to czasu. Jest odpowiedzialny za przygotowywanie dań i przydzielanie odpowiednich zadań odpowiednim osobom. Musi dokładnie sprawdzić każde danie, zanim opuści ono kuchnie, a więc brakuje mu czasu na swobodne chodzenie sobie na ploteczki do gości. Wyjątkiem są sytuacje, kiedy wydarzenia są naprawdę specjalne, więc wtedy obecność kucharza jest obowiązkowa. Przynajmniej na te kilka minut.
- Alexander to stary romantyk. Gdyby mógł, robiłby to dla każdej pary.
- Tak, tu się z Tobą zgodzę.
I na tym nasza rozmowa się zakończyła, ponieważ właśnie w tej chwili do kuchni wszedł właściciel restauracji. Nie padło żadne polecenie, ale wszyscy jak na zawołanie ustawili się w jednej linii tuż przed nim, w tym ja, Cassie i Amber. Palce rąk splotłam ze sobą za swoimi plecami, ale to nic nie dało, ponieważ zaraz zaczęły mi się pocić, a serce szybciej bić.
- Witam wszystkich. - ostatnie szepty ucichły, a w kuchni zapanowała grobowa cisza. Mężczyzna nie uśmiechał się, świdrując wzrokiem każdego z osobna, ale też nie miał złowrogiego wyrazu twarzy. Można powiedzieć, że neutralny. - Od dnia dzisiejszego będziecie mieli nowego szefa kuchni. Długo mi zajęło podjęcie ostatecznej decyzji, kilka razy zmieniałem zdanie, ale wreszcie udało mi się. Ta osoba w pełni na to zasłużyła i wierzę, że się nie zawiodę. Jest to osoba pracowita, z wyczuciem smaku i wieloletnim doświadczeniem, z dużą kulturą osobistą, a przede wszystkim dobrym organizatorem. Teraz on - on? - tutaj rządzi, a waszym zadaniem jest współpraca. Mam nadzieję, że będziecie z niej zadowoleni tak samo, jak ja. Zapraszam do siebie...
Menadżer skierował swój wzrok na mnie, a przez ułamek sekundy na jego twarzy było wymalowane... poczucie winy? Żal? Ale dlaczego?
Zrozumiałam dopiero wtedy, kiedy przez drzwi wszedł mężczyzna. Miał nie więcej, jak metr siedemdziesiąt pięć wzrostu i był blisko trzydziestki. Przez biały kitel, w który był ubrany, wyraźnie był widoczny zarys jego mięśni, co świadczy pewnie o tym, że jest stałym klientem siłowni. Długość jego nóg podkreślały czarne, dopasowane spodnie. Krótkie, brązowe nieco potargane włosy tworzyły na głowie artystyczny, który dodawał mu tylko uroku. Przyjrzałam się jego twarzy z dwudniowym zarostem. Cholera, przystojny skurczybyk. Oczy niebieskie jak bezchmurne niebo. Takie, jakie pojawiały się w kobiecych snach tuż nad ranem i przysparzały niemało problemów w tak zwanym sypialnianym życiu małżeńskim.**
- ... Louisa Tomlinsona. Waszego nowego szefa kuchni.
Otworzyłam szerzej oczy, nie mogąc jeszcze do końca uwierzyć w to, co właśnie usłyszałam. Co... co się przed chwilą stało? Jak to się stało? Ale... dlaczego? Czyli... nie zostałam szefem kuchni? To on jest naszym nowym szefem kuchni? Nie byłam zła... bo nigdy dlaczego miała bym być? Nie obiecał mi tej posady, tylko przed ten cały czas dawał mi pieprzone aluzje do tego, że mogę ją mieć. A to były tylko aluzje. Przez ten cały czas sobie ze mnie żartował. Nie byłam zła... byłam zrozpaczona. Moje marzenie się nie spełniło, a tylko krok mnie od niego dzielił. Nie dałam tego jednak po sobie poznać. Resztkami sił zmusiłam się do delikatnego uśmiechu i z oklaskami dołączyłam do reszty załogi, która cieszyła się z nowego szefa kuchni. Ja się nie cieszyłam. Jeszcze jest za wcześnie, abym mogła odpowiedzieć na to pytanie.
Louis przejeżdżał dyskretnie wzrokiem po każdym członku swojej nowej ekipy, z którą od teraz będzie spędzał prawie każde popołudnie oraz wieczór, obdarowując ich dodatkowo promiennym uśmiechem i skinieniem głowy. Do czasu, kiedy nasz wzrok się skrzyżował. Jego brew drgnęła ku górze, a w oczach pojawił się nieznany mi błysk. Przyglądał mi się tak uważnie, jakby chciał samym spojrzeniem zerknąć w głąb mojej duszy i poznać każdy mój sekret. Nie podobało mi się to. Ale dotarło do mnie jedno - nasza współpraca nie będzie należała do najłatwiejszych.
* Danie zaczerpnięte na potrzeby imagina z menu restauracji OXO Tower, znajdującej się w Londynie.
** Cytat zaciągnięty z książki "Magia parzy" autorstwa Ilony Andrews.
Witajcie!
Tak jak obiecałam ode mnie partowiec z Louisem w roli głównej, chociaż pierwsza część stanowi dopiero takie wprowadzenie. Pomysł chodził mi po głowie od dawna, dlatego postanowiłam go zrealizować i teraz chciałabym się dowiedzieć, czy Wam się spodoba Louis w takim wydaniu i czy chcielibyście czytać kolejne części, a głębi serca mam nadzieję, że Wam się spodoba. Za każdy komentarz z góry bardzo dziękuję.
Pozdrawiam,
Merci.
Miałam rację, że to właśnie Louis zostanie nowym szefem kuchni! Cudowny ;** Pisz szybko nexta! :D
OdpowiedzUsuńSuper! ;* Ale kiedy dodasz kolejna część z Harry'm? :/
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta ;)
OdpowiedzUsuńA kiedy pojawi się 4 część Harry'ego i 8 Liam'a? Bo tak długo czekam... Mam nadzieję, że się w ogóle pojawi
zapowiada się ciekawie :) nie mogę się doczekać kolejnej części!
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam Louisa i teb partowiec w 100% mi się podoba!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną część bardzo niecierpliwie!!
A kiedy Harry?
OdpowiedzUsuńJa tu umieram bez kolejnej czesci?!?!?!!
Prosze dodaj kolejna czesc..:-(:-D:-D
Partowca z Harrym piszę Dreamer, ale kolejna część jest już napisana, więc myślę, że niedługo się pojawi. Niestety nie wiem jak z 8 częścią Liama.
UsuńJest super :-)
OdpowiedzUsuńZapowiada sie świetnie ! ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną część :>
Fajnie się zapowiada ;) Z niecierpliwością czekam na next ;) ;*
OdpowiedzUsuńCudowny *-* juz nie mogę się doczekać następnej części <333
OdpowiedzUsuńUwazam, ze troche za bardzo rozpisalas sie na poczatku, bo to w koncu imagin, ale spoko, podoba mi sie :D
OdpowiedzUsuńBardzo sie podoba,czekam na nastepny rozdział
OdpowiedzUsuńŚwietny!!!
OdpowiedzUsuńŚwietny! Weny życzę ;)
OdpowiedzUsuń