poniedziałek, 13 czerwca 2016

Harry cz.2






-Nikki, pośpiesz się, musimy jechać- Sam krzyczał stojąc w drzwiach z dwiema niewielkimi walizkami i torbą od laptopa na ramieniu.

Patrzył niecierpliwie na mnie, a zaraz za nim pojawił się Isaac. Podszedł do mnie i chwycił za rękę, ciągnąc do wyjścia. Opierałam się.

-Nikki, co jest?
-Do Dublina nie leci się tak długo. Wystarczą nam dwa dni, by tam dolecieć i wszystko zrobić. Więc mamy 12 dni, które możemy poświęcić na Londyn.
-Co ty bredzisz? Zawsze wyjeżdżaliśmy od razu po wszystkim, by nikt nas nie złapał.- Isaac znów spróbował.
-Nie, jeśli chcecie to lećcie, ja zostaję.-Chłopcy spojrzeli na siebie, po czym Sam kiwnął głową w ich niemym porozumiewaniu się. 

Wiem co robili, dogadywali się, który zostanie tu ze mną.

-Ogarniecie sprzętu zajmie mi około godziny.
-Mi załatwianie miejsca i zwerbowanie ochrony jakieś dwie.
-Chłopaki jestem na tyle dorosła, by się sama sobą zaopiekować.-przewróciłam oczami.
-Wiem siostrzyczko ale nie chcę cię zostawiać samej w tak wielkim mieście.-podszedł i mnie przytulił
-Wiem, Samie, ale poradziłam sobie w Nowym Jorku to poradzę tutaj..

W dzieciństwie zawsze słyszeliśmy o tej bliźniaczej więzi. Może to przez to, a może przez ogólne wychowanie. Zwłaszcza teraz, gdy Sam jest moją jedyną rodziną, praktycznie się nie rozstajemy. Nasi rodzice nie żyją. Zostali zamordowani, gdy mieliśmy po 14 lat i to samo było z rodzicami Isaac'a, kasze rodziny zaprzyjaźnione rodziny akurat spędzali razem cza. Byli przypadkowym ofiarami, ale ten fakt nie zmienia nic w tym, że nie żyją. Minęło już 6 lat i pogodziłam się z tym. Od tego czasu, prawie zawsze jesteśmy razem. Sam, Isaac i ja.

-Dzwoń codziennie.-obaj mnie przytulili po czym wyszli, upewniając się, że mam klucze.

Spojrzałam na miejsce mojego wczorajszego występu. Budynek znajdował się dokładnie naprzeciwko okna, przez które właśnie wyglądałam. Z tej odległości widziałam chodzącą tam osobę. To na pewno był chłopak, sądząc po budowie ciała i ruchach. Zainteresował mnie, wydawał się czegoś szukać. Schylił się i podniósł coś, czego nie mogłam dostrzec. Zobaczyłam tylko błysk. Odruchowo załapałam się za nadgarstek. Nie ma.

*Harry*

Siedziałem właśnie w studiu z chłopakami, którzy próbowali napisać jakiś kawałek na nowy album, i z niecierpliwością stukałem palcami w stolik, zwracając tym ich uwagę. Przez chwilę udawali, ze nic nie widzą.

-Styles, no idź do niej.- głos Lou sprawił, że momentalnie zaprzestałem czynności.
-Co?- spojrzałem na niego zdezorientowany na co się zaśmiał.
-No idź do tej, która zabiera mi miejsce w twojej głowie.- znów się śmieje, a ja przewracam oczami.
-Uwierz, chciałbym do niej iść.- mruczę do siebie na co marszczy brwi.- Jeszcze nie skończyliśmy.
-Ty nawet nie zacząłeś, odkąd tu jesteśmy nie odezwałeś się ani razu poza tą rozmową- wtrącił się Liam, jemu również chciało się śmiać.

Ostatecznie jednak i oni skończyli z powodu braku pomysłów, więc razem wyszliśmy ze studia. Skierowałem się do swojego auta.

-Pamiętaj o imprezie jutro! Jeszcze trzeba wszystko przygotować!
-Jak mógłbym zapomnieć.- powiedziałem bardziej do siebie niż do nich i wsiadłem za kierownicę

Od razu skierowałem się do miejsca gdzie wczoraj występował nasz Aniołek. Byłem tam po 20 minutach i to dość szybkiej jazdy. Miałem małe trudności z dostaniem się na górę, jednak gdy w końcu się tam dostałem, pierwsze, co przykuło moją uwagę, to widok na dość spory, jak na taką wysokość, widok na centrum Londynu. Chodziłem od brzegu do brzeg dachu licząc, ze coś znajdę. Po tym jak piąty raz przeszedłem te kilka metrów kwadratowych już miałem zrezygnować, gdy coś zaświeciło mi w oczy. Na ziemi zobaczyłem wisiorek, lub coś, co go przypominało. Jednak gdy wziąłem go do ręki okazało się, że jest to srebrna bransoletka. Były na nim trzy zawieszki, Literka N, małe serduszko i mikrofon. Przewracałem ją w rękach zastanawiając się do kogo należy. Po chwili usłyszałem cichy szmer za plecami i szybko się odwróciłem. Niecałe dwa metry przede mną stał nasz Czarny Aniołek. W tamtej chwili dosłownie odebrało mi mowę. Stałem i tępo się w nią wpatrywałem. Wyglądała trochę inaczej niż zwykle. Miała na sobie szare, dresowe shorty i białą koszulkę na ramiączkach. Jej ciemne włosy były lekko falowane i rozpuszczone. Jedyne co się nie zmieniło to maska. Była piękna. Jej ciało było idealne od szczupłych nóg, przez lekkie krągłości do czubka głowy. Była ode mnie sporo niższa i mimo odległości musiała patrzeć lekko w górę. Ale jej wzrok zatrzymał się na bransoletce. N? Czy to od jej imienia? Nicole, Nathalie, Nellie, Nina? Schowałem ją nieco za plecami na co zmarszczyła brwi. Jakoś wiedziałem, że nie podejdzie bliżej z obawy przed zdemaskowaniem. Głupio postanowiłem to wykorzystać.

-Kim jesteś?- uśmiechnęła się drwiąco
-Nie jesteś jedynym, który chciałby to wiedzieć.- jej głos był cudowny- I tak jak oni się nie dowiesz.
-Więc ty nie odzyskasz bransoletki.- to był najgorszy argument jaki mogłem powiedzieć.. ale zawahała się
-Dlaczego chcesz to wiedzieć? Dlaczego wszyscy chcecie? 
-Z ciekawości? Nie mów, że wchodząc w to, nie wiedziałaś, ze tak będzie. Będzie coraz trudniej aż w końcu się skończy. Skończy się udawanie Hanny Montany, bo wszytko kiedyś musi wyjść.- po co to mówię?
-Znam cię.- powiedział po chwili ciszy- Dlaczego miałabym pokazać swoją tożsamość osobie, która ma za sobą więcej mediów niż ja kiedykolwiek zdobędę? 
-Myślisz, że cię wydam?
-A nie po to tu właśnie przyszedłeś? By odkryć kim jestem? Mówisz, że wszystko kiedyś wyjdzie, więc dlaczego nie miałoby od ciebie.- kątem oka zauważyłem jak na dole zaczęli zbierać się ludzie, dziewczyna chyba też ponieważ obróciła się i chciała uciec.

Od razu do niej doskoczyłem o złapałem za ramię, a gdy się odwróciła w jej oczach, znajdujących się 15 centymetrów przed moimi, dostrzegłem przerażenie. Pociągnąłem ją za sobą, a ona była za słaba by mi się opierać. Schowaliśmy się w jednym z pomieszczeń, które nie były zamknięte. Ledwo zamknąłem drzwi, a usłyszeliśmy kroki biegnące po schodach na dach. Spojrzałem na dziewczynę, które znowu się ode mnie odsunęła.

*Nikki*

-Tamtędy od razu by cię złapali.- nie mogłam oderwać wzroku od chłopaka

Dlaczego mi pomógł? Aż tak bardzo chce wiedzieć kim jestem? Powinnam była jechać z chłopakami. 

-Dlaczego mi pomagasz?
-Wiem jak to jest, gdy wszyscy obserwują cię 24/7. Nie chcę tego dla ciebie, dobrze jest tak jak teraz. Ale jednocześnie bardzo chcę cię poznać taką jaką jesteś.
-Dlaczego?
-Bo mnie fascynujesz. 

Nie spodziewałam się takich słów. Wygląda jakby mówił szczerze, ale może tez tak świetnie udawać. Problem w tym, ze naprawdę niewiele mi trzeba, jak tylko trochę miłych słów, bym wymiękła. 

-Pozwól mi chociaż spróbować zasłużyć na twoje zaufanie.

Brzmiał tak delikatnie. Wpatrywał się we mnie intensywnie i niech mnie trzaśnie jeśli to nie są najpiękniejsze oczy na świecie. Podszedł do mnie ale zbyt późno to zauważyłam by się odsunąć. Z kieszeni wyciągnął moją bransoletkę, ale jego ręka zawisła w połowie drogi do mojego nadgarstka. Wyciągnęłam dłoń pod jego, a on upuścił na nią biżuterię. Domyślił się tej literki? Dlaczego on musi być taki przystojny? I dlaczego stoi tak blisko, zabierając mi oddech? 

-Dobrze..


Witajcie w końcu po dłuuugim roku szkolnym. Nie wierzę, ze tak długo to pisałam. Tak dawno tu już nic nie wstawiałam, ale w końcu wstawiam drugą część Harry'ego. Mam nadzieję, że po tak długiej przerwie was nie zwiodę. Zostawiajcie proszę swoje opinie, a będę wiedziała czego mi jeszcze brakuje :) 

Mój blog, na który też muszę w końcu coś napisać.