Strony

czwartek, 11 grudnia 2014

Harry cz.10 (ostatnia)

Części 1 2 3 4 5 6 7 8 9

    Otworzyłem drzwi wejściowe od domu i wszedłem do domu, lekko chwiejąc się na nogach, jak zwykle to bywa po kilkugodzinnym pobycie w barze z Zaynem. Nie starałem się być szczególnie cicho, ponieważ było całkiem wcześnie. Godzina 21:14, kto o tej godzinie kładzie się spać? Nie wliczając mojej kochanej babci - nikt normalny się o tej porze na pewno nie kładzie. Zsunąłem z stóp buty i wolnym krokiem kierowałem się do swojego pokoju uważając, aby się nie przewrócić, ani na nic nie wpaść. Nie jestem zwolennikiem picia tak dużej ilość alkoholu, jaką sobie dzisiaj zafundowałem, zwykle było to tylko kilka kieliszków na poprawę humoru i na dodanie sobie odwagi w nawiązywaniu nowych znajomości z osobami w klubie, jednak dzisiaj naprawdę tego potrzebowałem. Potrzebowałem uchlać się tak. by następnego dnia tego żałować, aby zagłuszyć na te kilka godzin uczucie złamanego serca, bo... bo [T.I.]... [T.I.] mnie zostawiła. Opuściła wtedy, kiedy spodziewałem się, że wydarzy się coś zupełnie przeciwnego - powie, że chce być ze mną, walczyć dalej o ten związek mimo beznadziejnych okoliczności, w jakich on się rozpoczął i mimo przeciwności losu, jakie byłyby przed nami w postaci odległości i zdecydowanie mniej czasu dla siebie, niż dotychczas. Ale ona zrezygnowała. Porzuciła mnie, kiedy jeszcze miała możliwość, żeby sobie raz na zawsze odpuścić głupiego i naiwnego Harrego, który jest w niej zakochany po uszy.
     Wiem, jakie miała obawy dotyczące naszego związku na odległość - nie słynę z opinii grzecznego, uporządkowanego chłopca, który na zawsze już będzie wierny tej jedynej dziewczynie, bo nawet w 1% nie przypominałem takiego gościa. Ale [T.I.] była... jest nadal tą dziewczyną, którą jako pierwszą obdarzyłem prawdziwym uczuciem, przy której zwykłe zauroczenie przerodziło się w coś głębszego, w coś z czego nie jest mi tak łatwo zrezygnować i nie zrobię tego. Tylko przy niej czułem się sobą, nie musiałem udawać kogoś, kim nie jestem. Poznała mnie jako tego prawdziwego. Dotarła do tego, do czego nie potrafiła dotrzeć do tej pory żadna dziewczyna. Potrafiły mi tylko zaimponować swoim wyglądem, pokazywaniem więcej ciała, niż powinny, wykonywanie wyzywającego makijażu i zachowywanie się jak słodka idiotka. A ja na to leciałem, bo byłem zwykłym szczeniakiem z nadmiarem hormonów. Ale teraz dostrzegam różnice. "Związek" z nimi był po prostu... męczący. Wszystkie zachowywały się tak samo, armia klonów tyle, że każda w innym opakowaniu. [T.I.] miała w sobie coś, co naprawdę sprawiało, że czułem, że żyję. Mimo, że makijaż miała lekki, a ubrania starannie dobierała, by nie pokazywać za dużo, właśnie w takiej wersji imponowała mi najbardziej. Przy niej każda najdrobniejsze codzienna czynność była przyjemnością. Zwykła dziewczyna okazała się tą najbardziej niezwykłą.
     Wiem, jakie miała obawy dotyczące naszego związku na odległość, ale nie mogę pogodzić się z tym, że tak łatwo im uległa. Nagle ni stąd ni zowąd przed oczami stanęła mi moja mama. Była wściekła. No super, jeszcze tego mi brakowało, tak kurewsko tęskniłem za tym. Może jeszcze Gemma przyjdzie i zrobi mi wyrzut o cokolwiek, aby się dopełniło. Jak coś się ma jebać, niech się jebie wszystko od razu.
- Harry, wiem wszystko!
- Tak, tak... popiłem sobie troszkę.
- Troszkę? Czuć od Ciebie alkohol na kilometr, ale o tym potem... Wiem o wszystkim, co się działo przez ostatnie 2 miesiąca w szkole. Zamierzałeś mi kiedykolwiek powiedzieć, że masz romans z własną nauczycielką od historii?
     Nie byłem zdziwiony tym, że wie. Przecież ta chwila miała kiedyś nadejść, kłamstwa nie da się wiecznie ukrywać, zwłaszcza przed wszystkowiedzącą mamuśką, a że wydało się teraz, kiedy już nie jesteśmy parą z [T.I.], to nawet lepiej. Nie będzie miała przynajmniej dodatkowych problemów, jeżeli mama zgłosi to dyrekcji.
- Po pierwsze... praktykantce, nie nauczycielce...
- Jedno i to samo, uczyła Cie historii? Uczyła, więc nie łap mnie za słówka. Od początku wydawało mi się podejrzane to, że Twoja dziewczyna i nauczycielka ma tak samo na imię, ale wiele innych dziewczyn w okolicy ma tak na imię, więc uznałam to za przypadek. Jak długo to trwało?
     Widziałem mamy w wielu stadiach złości, od złości tylko chwilowe (jak na przykład wagary, czy nieposprzątany dom) po skrajną złość (moje palenie papierosów i zrobienie sobie tatuażu u kolegi Zayna jakiś czas temu). Ale ta złość, która emanuje teraz od mamy nie jest ani taka, ani taka. Jest tak... pomiędzy. Spodziewałem się co najmniej wybuchu III wojny światowej i bomby atomowej.
     A może po prostu była zawiedziona moim zachowaniem? W końcu był czyn był godny nagany.
- Czy to ważne?
- Tak, to ważne, Harry. Pytam, ile?
- Miesiąc? Może mniej, może dłużej... - przez ten alkohol straciłem rachubę. Mama pokręciła głową z niedowierzaniem, a ja po raz pierwszy zacząłem żałować, że nie powiedziałem jej wcześniej, ale jak ja to miałem zrobić? Mamo, kocham się w swojej nauczycielce od historii, akceptujesz to? Tak? To super. Nie, to byłby beznadziejny pomysł. To byłby chujowy pomysł.
- Dlaczego to ukrywałeś tyle czasu, Harry? Cieszyłam się, że jesteś szczęśliwie zakochany w dziewczynie, ale...
- Ale... ale co? Już się nie cieszysz, kiedy dowiedziałaś się, że to moja nauczycielka, a nie koleżanka ze szkoły czy okolicy? Nam również byłoby zdecydowanie łatwiej, gdyby nią była, ale niestety, serce nie wybiera! Z resztą, jak miałem Ci to powiedzieć? Jak sobie wyobrażasz tą rozmowę? Zareagowałabyś lepiej, niż teraz? Kto Cię poinformował? - mama milczała. Opcje były dwie... albo Zayn się wygadał, albo ktoś znajomy nas zobaczył i naskarżył. - Kto Ci o tym powiedział, mamo?
- Gemma was zobaczyła. - wyszeptała i odwróciła wzrok.
     Kurwa, serio? Do tego doszło, aby własna siostra mnie śledziła? Może jeszcze powinny wynająć detektywa i udać się do miejsca, gdzie znajdują się nagrania z kamer z ulic, aby się dowiedzieć, gdzie sobie chadzam po lekcjach?!
- Harry, zdajesz sobie sprawę, jak bardzo się narażacie oboje? Jakie możesz mieć przez to problemy, a jakie ona może mieć problemy, kiedy dotrze ta informacja do dyrektora?
- Powiesz mu o tym?
- Oczywiście, że nie. Masz już wystarczająco dużo problemów na głownie, by dokładać Ci kolejnych i tej dziewczynie również nie chcę robić dodatkowego problemu, ale każdy inny mógł was razem zobaczyć a potem zachować tą informację dla siebie na potem i wykorzystać w najmniej odpowiednim czasie. Harry... - położyła dłoń na moim ramieniu i spojrzała na mnie wzrokiem pełnym matczynej troski. Ten wzrok łamał mi serce. - Zakończcie to, proszę.
- O to się nie martw... Zerwała ze mną. Czujesz się lepiej?
     Może to ona zakończyła ze mną, ale ja z pewnością nie zakończyłam z nią, co to, to nie. Nie dam jej tak łatwo odejść. Tym razem będę walczył o swoją ukochaną i koniec kropka!
- Idź już spać, Harry, jesteś pijany. - odpowiedziała po dłuższych chwilach ciszy. Wzruszyłem ramionami i wyminąłem mamę, nie patrząc na wyraz jej twarzy, ponownie próbując dostać się do swojego pokoju.
- Nie idę jutro do szkoły.
- Oczywiście, że nie idziesz. Jutro jest sobota, kotku. - odpowiedziała spokojnie, ale ja już się tym nie przejąłem. Rzuciłem się na łóżku, kiedy znalazłem się w swoich czterech ścianach pokoju i zamknąłem oczy, próbując jak najszybciej usnąć, aby wspomnienia nie wracały, aby dały mi spać... przynajmniej dzisiaj.


     Codziennie zadaje sobie pytanie, co by było, gdybym jednak dała nam szansę... gdybym wreszcie przestała uciekać przed większymi problemami, które pojawiają się na mojej drodze i zaczęła walczyć o to, na czym pierwszy raz mi tak cholernie zależało... nie, na Harrym nadal bardzo mi zależy i nie prędko tego uczucia się pozbędę. Spójrzmy prawdzie w oczy - nawet nie chcę tego robić tak szybko. Ale ja wszystko zepsułam... skąd wiedziałam, że to będę właśnie ja? Nie stawiałam na Harrego, bo jestem pewna, że nie zrobiłby nic, co mogłoby mnie zranić. Uczynił mnie piękną, sprawił, że czuję się znacznie pewniejsza siebie, niż dotychczas, poznałam swoją prawdziwą wartość. Nie wiem, jak mu się to udało, naprawdę nie mam pojęcia, ale sprawił, że wydarzenie sprzed 5 lat już mi nie daje się we znaki tak bardzo i powoli zaczęłam wychodzić na prostą, zamykając za sobą te drzwi, a otwierając kolejne. To jest część mojej historii, nigdy już się tego nie pozbędę, jednak to właśnie wykształtowało mnie taką, jaką jestem teraz. Zaczęłam częściej rozmawiać z ludźmi, nie wywołując u mnie ataku paniki, że powiem lub zrobię coś nie tak, coś co sprawi, że już nigdy więcej nie będą chcieli rozmawiać. Ale to zerwanie sprawiło, że mury runęły, wszystko przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Nie miałam najmniejszej ochoty ruszać się z mieszkania. Mogłabym zostać w swoim łóżku z kubkiem lodów i podłączonym do zasilania laptopem już na zawsze. Ale jednak by pokazać wszystkich, że nic złego się nie dzieje, spędzałam dni na zachowywaniu pozorów. Uśmiechałam się, kiedy się tego po mnie spodziewano, śmiałam głośno, kiedy to było na miejscu, poważniałam, gdy sytuacja tego wymagała i miałam nadzieję, że to udawanie jest brane za dobrą monetę.
     W rzeczywistości czułam się kompletnie zagubiona, przestraszona i zła na siebie. Przestraszona, bo nie byłam pewna, czy kiedykolwiek znowu będę sobą. Straciłam chłopaka, którego... tak bardzo pokochałam, nie ważne jak bardzo było to w naszym przypadku zakazane. Kocham go, kocham go, kocham go, kurwa, kocham go!
- [T.I.], masz zamiar zjeść ten obiad, czy będziesz się nad nim modliła?
     Wyrwałam się z rozmyślań, zdając sobie sprawę, że już od 10 minut dłubie widelcem w makaronie z sosem, podczas gdy Shay już swoją porcję zjadła i teraz siedzi z kubkiem herbaty, przyglądając mi się. Westchnęłam cicho i zaczęłam jeść, chociaż nie miałam apetytu. Jem, by nie było przykro Shay, która przygotowała ten posiłek. Mogłabym rzecz, że jestem z niej dumna, to była pierwsza potrawa, która wyszła jej zjadliwa. W wersji na zimno również by było smaczne.
- Bardzo dobre. - pochwaliłam danie między kęsami. - Co dodałaś do sosu?
- [T.I.]...
- Parmezan, zgadłam?
- [T.I.]...
- Spokojnie, nie będę próbowała kopiować sosu twojego autorstwa, ale ty możesz gotować to danie częściej.
- [T.I.]! - wrzasnęła, a ja prawie podskoczyłam. W życiu nie słyszałam, aby odzywała się do mnie w taki sposób! - Nie musisz przy mnie udawać, że wszystko jest w porządku, przecież przez ostatnie dni ty jesteś duchem w tym domu. A Twoje rozmyślania w ciągu ostatnich 10 minut na pewno nie dotyczyły zbliżającej się sesji, czy czegoś innego, tylko Harrego. Zdajesz sobie sprawę, ile schudłaś przez ten czas?
     W tej chwili zaczęłam odczuwać wyrzuty sumienia. Shay stara się mnie rozweseli, wyciągnąć na miasto próbuje wszystkiego, bym tylko się uśmiechnęła, a ja uparcie trzymałam się przy swoim, kompletnie ignorując to, że w jej życiu przez te 2 miesiące również mogło się wydarzyć wiele rzeczy. Jedną z nich jest nowy chłopak. Odwiedził nas... znaczy Shay, bo ja zwykle podczas tych odwiedzin zamykałam się w swoim pokoju, kilka razy od czasu mojego powrotu, ale okazałam się na tyle samolubną egoistką, że nie zapytałam jak się poznali, ile już ze sobą są, jaki on jest i jak im się układa. Wiem tylko, jak się nazywa. Brian. Co ze mnie za okropna przyjaciółka? Zamiast cieszyć się jej szczęściem, ja użalałam się nad sobą i naprawdę podziwiam ją, że wytrzymała ze mną aż tyle czasu bez zwracania mi o to uwagi. Wręcz przeciwnie, cierpliwie słuchała, zadawała pytania i stale namawia mnie, abym nawiązała z Harrym kontakt.
     Ale nie mogę tego zrobić. Złamałam mu serce. I to jeszcze wtedy, kiedy to był test dla naszego związku, czy zależy nam na sobie i czy jesteśmy gotowi pójść dalej. Jest jeszcze za wcześnie, nie potrafiłabym mu nawet spojrzeć w oczy. Nie chciałabym, aby sobie pomyślał, że przez ten cały czas bawiłam się nim i uciekłam wtedy, gdy zaczęło się robić poważniej. No w pewnym sensie tak, uciekłam, bo przestraszyłam się tego wszystkiego, ale nigdy, NIGDY nie bawiłabym się jego uczuciami. Kocham go i naprawdę żałuje, że tak zakończyłam to wszystko.
- Shay, dziękuję Ci za wsparcie. - położyłam dłoń na jej dłoni i uścisnęłam ją delikatnie, uśmiechając się szczerze - Ale chcę teraz usłyszeć, jak Ci się układa w związku. Brian i ty sprawiacie wrażenie bardzo szczęśliwych.
     Zarumieniła się na te słowa, ale dostrzegłam w jej oczach iskierki. Widać, że oczekiwała ode mnie tego pytania i wreszcie się doczekała. Szkoda, że tak późno to zauważyłam.
- Wiesz, sama siebie nie poznaję. Znasz mnie, nie jestem typem dziewczyny, która już teraz na siłę szuka chłopaka, z którym zwiążę się na całe życie. Nie byłam zwolenniczką stałych związków. Ale Brian... on ma w sobie coś takiego, co sprawia, że nie mogę się powstrzymać przed rozmyślaniem przed snem nad tym, jakby wyglądało nasze życie, gdybyśmy pobrali się i założyli rodzinę. Wiem, to jest jeszcze za wcześnie, jesteśmy ze sobą dopiero od 6 tygodni - Bingo! Wiem już coraz więcej! - mamy jeszcze tyle rzeczy do zrobienia, ale pierwszy raz obdarzyłam chłopaka uczuciem prawdziwym i traktuję go poważnie. - słyszałam to od niej już kilka razy, jednak mam nadzieję, że w tym przypadku jej słowa okażą się najprawdziwszą prawdą. - Planujemy wspólne wakacje od lipca do sierpnia. Oboje kochamy podróżować i przez dwa miesiące planujemy zwiedzić jak najwięcej miast europejskich. Czy to nie cudowne!?
- Shay, brak mi słów! Tak bardzo się cieszę, że jesteś szczęśliwa! Rzym, Paryż, Wiedeń, to takie romantyczne.
- Czyż nie!? Czuję się trochę głupio, że to głównie Brian będzie płacił za transport, wyżywienie i dach nad głową... jego rodzina jest bardzo bogata, chociaż nie od razu się o tym dowiedziałam, bo zachowuje się zupełnie normalnie, a nie jak zadufany w sobie pajac, ale to nie zmienia faktu, że głupio będę się czuła na jego utrzymaniu przez ten cały czas...
- Zapewne na Twoim miejscu również czułabym się głupio w tej sytuacji, ale nie pozwól by pieniądze pełniły główną rolę podczas tego wyjazdu. Myślę, że wasze szczęście jest o wiele ważniejsze, niż pieniądze. Pomyśl tylko, jak wiele wspaniałych wspomnień będziecie mieli!
     Westchnęłam cicho, wyobrażając sobie takie wakacje spędzone w obecności Harrego.
     Zaraz, co? Ja naprawdę o tym pomyślałam?
     Cholera, nie dobrze ze mną!
- Tak, na pewno będzie wspaniale. - westchnęła cicho, pogrążając się w marzeniach, ale nie trwało to zbyt długo. Szybko podniosła się z krzesła, jakby sobie o czymś przypomniała. - Oh, zapomniałam, że dzisiaj listonosz roznosił pocztę. Czekam na list od rodziców. Zaraz przyjdę.
     Skinęłam głową i sekundę później była już w drodze na dół do skrzynki. Ja w tym czasie schowałam brudne naczynie po kolacji do zmywarki i posłodziłam sobie herbatę, którą Shay również i dla mnie przygotowała. Z powrotem zajęłam miejsce przy stoliku, czekając na powrót przyjaciółki z listem.
- [T.I.], są dwa listy do Ciebie. - oznajmiła Shay wchodząc z trzema listami w dłoni, dwa z nich podając mnie.
- Do mnie? - spojrzałam na nią zaskoczona, ponieważ nie spodziewałam się nawet jednego, a co dopiero dwóch. Pomyślałam, że może to być wiadomość od rodziców, w końcu przez te dwa miesiące nie dałam im jakiegokolwiek znaku życia, ale nie piszą już mi listów. Albo dzwonią, albo pisząc krótkiego sms, albo proszą mojego brata, aby napisał w ich imieniu email do mnie.
- Przeczytaj nadawców, wtedy się zdziwisz.
     Chwyciłam pierwszą kopertę i odczytałam nazwisko, które widniało po drugiej stronie koperty
"Harry Styles". Przełknęłam głośno ślinę, a serce zaczęło mi szybciej bić. Bałam się tego, co może w tym liście się znajdować, ale bez zbędnego zastanawiania się rozerwałam kopertę i rozłożyłam dwie kartki A4, ale zanim zaczęłam czytać odetchnęłam głęboko i przymknęłam na chwilę oczy, aby powstrzymać napływające łzy.

      "Droga [T.I.],
     piszę droga, ponieważ pomimo czasu, który upłynął od naszego ostatniego spotkania, nadal jesteś dla mnie najważniejszą osobą pod słońcem i najbliższą mojemu sercu. Zerwanie nie sprawiło, że zacząłem czuć do Ciebie nienawiść, bądź unikałem Cię jak ognia, chociaż przez ostatni tydzień Twoich praktyk w mojej szkole mogłaś odczuć takie wrażenie. Wtedy faktycznie nie chciałem Ci się pokazywać na oczy, siedzenie na Twoich lekcjach i udawanie przed wszystkimi, że wszystko jest w porządku - znudziło mi się to. W tym liście chciałem Ci podziękować za to, za co nie zdążyłem podziękować Ci prosto w oczy i żałuję, że nie mogę tego zrobić.
     Po pierwsze, dziękuję Ci, że nauczyłaś mnie być sobą, prawdziwym Harrym. Nie udawać przed kolegami aroganckiego chu... przepraszam, nie będę przeklinał. Ale chodzi mi to, że dzięki pokazaniu ludziom ze swojej szkoły, jaki jestem naprawdę, przekonałem się, ilu ludzi było ze mną naprawdę, a ilu było tylko dlatego, aby się przypodobać i stać się fajniejszym. I czuję się z tym fantastycznie. Jestem sobą i jestem szczęśliwy. Bez Twojego wsparcia na pewno sam bym się na to nie odważył. Dziękuję.
     Po drugie, dziękuję Ci za uświadomienie mi, że dziewczyna to coś więcej, niż cycki i tyłek. Właściwie, to jest ostatnia rzecz, którą dziewczyna może dać swojemu facetowi i my jesteśmy tego najlepszym przykładem. Wiesz, jaka była moja pierwsza myśl, kiedy weszłaś do naszej klasy na lekcje po raz pierwszy w obecności dyrektorki? "Będzie moja". Już wtedy obiecałem sobie, że poznam Cię taką, jaka jesteś naprawdę, nie tylko jako delikatną i nieśmiałą [T.I.], ale taką która potrafi zrobić poruszyć ziemie awanturą o rozlane mleko w lodówce, bo nie dokręciłem koreczka albo walczyć jak lwica do samego końca o ostatni kawałek pizzy. A tak serio... patrząc na Ciebie pół nagą w lustrze i wyliczając same pozytywy Twojego ciała, nie widziałem jedynie dziewczyny, którą mógłbym przelecieć i zostawić. W Tobie widziałem coś znacznie więcej, czegoś, czego nie zobaczę już w żadnej innej dziewczynie. W Tobie jest coś innego, lepszego niż w dziewczynach, które znałem do tej pory. Mama i Gemma były zachwycone, gdy zauważyły, że znalazła się w moim życiu dziewczyna, która potrafi jeszcze dotrzeć do zepsutego Harrego. Były szczęśliwe widząc mnie szczęśliwego, dopóki nie wiedziały, kim tak naprawdę jesteś... Możesz sobie wyobrazić, jak zareagowała moja mama... Nie odbierz tego źle. Była po prostu w szoku, ale również nie zamierza nas wydać. Mimo wszystko, dziękuję.
     Po trzecie, dziękuję Ci za pomoc w rzuceniu palenia. Możesz sobie wyobrazić, ile kasy wydawałem na to gówno, które tylko niszczyło mi zdrowie? To tak, jakbym płacił śmierci na szybsze zabranie mnie z tego świata...
     ... Przepraszam za ewentualne głupoty. Jest 2 w nocy, a ja zamiast spać, piszę do Ciebie ten list, bo nie wytrzymam z tym do rana, bo listy pisane ręcznie są o wiele romantyczniejsze od tego szajsu pisanego w e-mailu, bo wiesz, że piszę to ja. Wracając do palenia... nadal mnie kręci, kiedy mijam osobę z papierosem. Od tego się nigdy nie uwolnię, ale mam aż trzy powody, dla których powinienem się ograniczyć jedynie do wąchania: mama, Gemma oraz Ty. Ty przede wszystkim. Dziękuję. DZIĘKUJĘ.
     Po czwarte, dziękuję Ci za wszystkie pozostałe rzeczy, które dla mnie zrobiłaś. Przede wszystkim za to, że dałaś mi szansę mimo tego, że doskonale wiedziałaś kim byłem, a nie potrzebowałaś na to zbyt dużo czasu. Za bycie ze mną w chwilach, kiedy potrzebowałem Twojej obecności najbardziej. I za to, że uczyniłaś mnie najszczęśliwszych facetem na świecie, nawet jeżeli trwało to tylko miesiąc. Przepraszam, że nie pamiętam dokładnej liczby dni, godzin i minut, ale no... Szczęśliwi czasu nie liczą.
     Trochę zrzędzę jak baba, prawda? Ale przynajmniej piszę to, co czuję naprawdę, a nie to, co myślę, że czuję.
     Nie tracę nadziei, [T.I.], że pewnego dnia znowu będę trzymał Cię w swoich ramionach i opowiadał, jak bardzo Cię kocham. Czasami budzę się w środku nocy, mając wrażenie, że to wszystko było snem, a ja leżę w swoim łóżku razem z Tobą i trzymam Cię w ramionach, ale to jest tylko poduszka, albo kołdra... chyba powiedziałem trochę za dużo, robię się coraz bardziej śpiący. Z samego rana wyślę do Ciebie ten list, a tymczasem będę będę go trzymał tuż przy piersi, abyś czytając go czuła mój zapach, byś czuła, że jestem przy Tobie obecny duchem.
     Tęsknię za Tobą bardzo.
     Dziękuję Ci za wszystko, co napisałem i za to, czego nie napisałem, a powinienem.
     Kocham Cię [T.I.] i z niecierpliwością wyczekuję naszego spotkania w przyszłości. Będę czekał.


Twój Harry.

P.S. Pozwoliłem sobie napisać 'Twój', bo zawsze już będę Twój."

     Kiedy skończyłam czytać wybuchłam gorzkim płaczem, chowając twarz w swoich dłoniach, żałując swojego postępku jeszcze bardziej, niż czegokolwiek w swoim życiu. Tak bardzo pragnę, aby tu był, aby mówił mi te słowa prosto w oczy. O jego zielonych, wpatrzonych we mnie oczach i subtelnym uśmiechu przebiegającym po zmysłowych wargach. Czuć na sobie jego ciepłe i opiekuńcze dłonie, gdy trzymał mnie mocno w ramionach. Na myśl o tym przebiegł mnie rozkoszny, niepokojący dreszczyk.
- Jejku... to jest takie piękne, [T.I.], on stracił dla Ciebie głowę... - wyszeptała Shay, trzymając dłoń przy ustach, która zdążyła zabrać mi list i go przeczytać. Widziałam w jej oczach niekłamane wzruszenie.
     To był fakt. Nie można być zakochanym i rozważnym w tym samym czasie, ale to sprawiło, że pierwszy raz czułam się naprawdę kochana. Tak naprawdę, naprawdę, nie aby wmówić mi, by tylko zaciągnąć mnie do łóżka i zrobić coś przeciw mojej woli.
- A od kogo jest drugi list?
     Ależ to było zdziwienie, kiedy odczytałam nazwisko nadawcy: Anne Cox. Dlaczego mama Harrego miałaby do mnie pisać list? Z początku pomyślałam, że to może być Harry podszywający się pod nią, ale na litość boską, dlaczego miałby to robić? Od razu skarciłam się w myślach za tą durną myśl, która okazała się fałszywa w chwili, gdy zobaczyłam różnicę w charakterze ich pisma. Harry krótko mówiąc bazgrolił, a jego mama pisała bardzo starannie i równo.
- Czytaj! - ponaglała mnie Shay z ciekawości, ale ja również byłam bardzo ciekawa. List był krótki.


     "[T.I.],
     chciałabym Ci się przedstawić, ale... już mnie znasz z rozmowy w szkole. To nie będzie list, w którym będę Cię oskarżała o romans z moim synem, który w ogóle nie miał prawa istnieć, ale bym chciała o coś Cię poprosić. To nie Harry mi o Was powiedział. Gemma, jego siostra Was zauważyła, ale to teraz mało istotne. Byłam wściekła, ale tylko przez pierwszych kilka chwil, kiedy myślałam o tym, jakie stanowisko zajmowałaś w szkole. Ale po tych kilku chwilach przeanalizowałam w myślach zachowanie Harrego, który od pierwszych tygodni Twojego pobytu w szkole był szczęśliwszy. Nie zawsze, ale był tak szczęśliwy, że jeszcze nigdy w życiu nie widziałam go w podobnym stanie. Nic nie było w stanie się z tym szczęściem równać. Ulżyło mi, gdy powiedział, że wasz związek jest już zakończony, ale tylko do poranka dnia następnego. Serce mi pęka, kiedy widzę go w takim stanie i wiem, że jest to spowodowane waszym zerwaniem. Nie wiem, jak mogłam się z tego cieszyć, skoro widzę, że mój syn jest nieszczęśliwy. Dlatego moja prośba jest taka, abyś... oczywiście w miarę wolnego czasu... przyjechała do Harrego i... porozmawiała z nim na spokojnie, jeszcze raz. Gemma chciałaby poznać dziewczynę, która tak bardzo wpłynęła na Harrego. I ja również.
Pozdrawiam, Anne Cox."


     Czy ja śnię? Mama Harrego prosi mnie o spotkanie z nim? Jeżeli tak, na pewno to zrobię.
     Ale dopiero po sesji.


- Shay, uspokój się! Zaraz mnie udusisz tymi perfumami! - postawiłam krok do tyłu machając rękoma, aby odgonić od siebie ten duszący zapach perfum, którzy sprawiał, że zaczęłam kasłać. Perfumy były śliczne i Shay używała ich tylko w wyjątkowych sytuacjach, ale teraz mi ich nie żałowała.
- Chcesz uwieść Harrego? Musisz dobrze pachnieć.
- Chcę uwieść, nie odstraszyć. Shay, starczy już!
     Przyjaciółka spojrzała na mnie z lekko przymrużonymi oczami, ale zaraz przewróciła nimi i powróciła do szykowania mnie, a właściwie do pomocy w ostatnich przygotowaniach, odkładając perfumy na szafkę. Chociaż chciałam założyć coś przebojowego, coś co sprawi, że od razu zwróci jego uwagę na mnie, jednak to nie było w moim stylu. Założyłam prostą, białą, koronkową sukienkę, idealnie przylegającą do ciała z rękawami do łokci i z dekoltem coś na kształt łódki. Ta sukienka była stworzona dla mnie już od chwili, gdy ją zobaczyłam i byłam bardzo podekscytowana, mogąc ją nosić.
- Boję się. - przyznałam szczerze, - Co jeżeli kazałam mu czekać zbyt długo i zdążył się już pocieszyć w ramionach innej?
- Nie wierzysz w to, co napisał w liście? Dlaczego miałby sobie to wszystko wymyślać i jeszcze przy okazji okłamywać Ciebie, wzbudzając w Tobie sprzeczne emocje? Ten list jest taki uroczy, te słowa na pewno oddają to, co czuję naprawdę. A przez ten czas nie mogło się to zmienić. Miłość nie znika z dnia na dzień.
- Możliwe, ale...
- [T.I.], nie ma żanego 'ale'. On Cię kocha jak szalony. Wszystko mówi Ci, że tak jest. - chwyciła w dłoń złożoną na pół kartkę i dopiero, kiedy ją rozłożyła  pomachała mi nią przed twarzą zauważyłam, że to był list od jego mamy. - Anne Cox również Ci to powiedziała. A teraz jedź do niego! Czekał na Ciebie już wystarczająco długo.
     Z tym akurat się zgadzałam w zupełności i nawet nie podejmowałam tematu twierdząc, że jest inaczej. Od czasu otrzymania jego listu minęło już trochę czasu, ale chciałam najpierw zaliczyć sesję, co oczywiście mi się udało. Świadomość, że kocha mnie i czeka na mnie sprawiała, że nauka poszła jak z płatka, a te dwumiesięczne praktyki w jego szkole nauczyły mnie również walki ze stresem. Dzięki niemu teraz mam trzy-miesięczne wakacje, ponieważ wspierał mnie. Duchem, być może nie był tego do końca świadomy, ale robiłam to dla niego i wiem, że byłby ze mnie dumny.
     I dzisiaj wreszcie nadejdzie ta chwila, o której myślałam i potajemnie marzyłam tyle czasu: stanę z nim twarzą w twarz. Co prawda znowu odbędzie się to w szkole, miejscu przez nas obojga znienawidzone ze względu na okoliczności, ale gdyby nie ona, nigdy byśmy się nie spotkali. Fakt faktem będzie to również dzień zakończenia roku szkolnego, więc moja obecność tam nie do końca będzie podejrzana. Praktykantka, która chcę zobaczyć się ze swoimi byłymi uczniami. Nic wielkiego, nic podejrzanego. Swoją drogą, to wcale nie głupi pomysł... Wydaje mi się, że złapałam z nimi przez ten czas wspólny język i dogadywaliśmy się. Bez szału, ale udawało nam się to. Fajnie by było spotkać się z nimi jeszcze raz.
     Chwyciłam w dłoń swój kubek, dopijając resztę herbaty i schowałam go do zmywarki. Spojrzałam na zegarek, który znajdował się na nadgarstku, a godzina, którą ujrzałam zmuszała mnie do opuszczenia domu w tej chwili.
- Spaliście ze sobą? - zapytała, kiedy wsuwałam ręce w rękawy żakietu, aż zastygłam i z uniesionymi brwiami do góry spojrzałam na nią. - Zarumieniłaś się, czyli jednak coś było...
- Shay, ja nie pytam o Twoje szalone życie seksualnym z Brian'em.
- Ja to ja, ale... ciężko mi sobie Ciebie wyobrazić w takiej sytuacji. Większą uwagę przywiązujesz do uczuć, co przyznam Ci szczerze, teraz jest rzadkością. Jesteś taka... taka...
- No jaka jestem?
- Niewinna. Czysta. Nie to, co większość dziewczyn na studiach.
- Muszę już lecieć, Shay. Pogadamy później.
- Pogadamy później, czyli jest o czym rozmawiać! No ładnie, ładnie! Powiedz tylko, spaliście ze sobą czy nie?
- Do zobaczenia wieczorem.
- Nie uciekniesz od odpowiedzi, [T.I.]!
- Pa, kochana.
     Pomachałam jej i śmiejąc się cicho pod nosem otworzyłam drzwi, wychodząc z domu. Czeka mnie półgodzinna droga i jeżeli nic mi nie stanie na drodze, powinnam być na miejscy dokładnie w chwili, kiedy rozpocznie się takie ogólne zakończenie: wyróżnianie niektórych uczniów za wysokie wyniki w nauce, wyróżnienie kilku uczniów za wyjątkowe osiągnięcia, na przykład sportowe i za godne reprezentowanie szkoły na zewnątrz. Czyli coś, co kiedyś niezmiernie mnie nudziło, bo rzadko kiedy byłam wynagradzana za cokolwiek, a co teraz nudzi również tych, którzy żadnej zagrody się nie spodziewają, ale muszę tu być, zanim dostaną świadectwo.

     Podjeżdżając pod szkołę poczułam, że serce bije mi jak oszalałe, zrobiło mi się niewiarygodnie gorąco, a dłonie mokre od potu. Ścisnęłam mocniej dłonie na kierownicy, tkwiąc w takiej pozycji przez kolejnych kilka chwil, zanim podjęłam decyzję o opuszczeniu samochodu i udaniu się do szkoły. Przez głowę przeleciała mi myśl, aby sobie odpuścić, bo się tylko skompromituję i uciec gdzie pieprz rośnie, ale szybko ją od siebie odsunęłam. Nie tym razem. Tym razem będę walczyła o to, co nam się należy. Będę walczyła o nasz związek. Stanowczo oboje zbyt długo czekaliśmy na to spotkanie, miałabym teraz z niego zrezygnować tylko dlatego, że w głowie pojawiła się jedna nieproszona myśl? Od chwili otrzymania listu od Harrego stale mam wątpliwości, ale nie pozbędę się ich, dopóki nie doprowadzę swoich zamiarów do skutku. Czas stawić czoła sprawom pozostawionym przed powrotem na studia. Czas zrobić dla siebie coś, co faktycznie będzie przyjemne w skutkach, a nie tylko tak mówić, aby przekonać samą siebie.
     Wysiadłam z samochodu i schowałam kluczyki do niewielkiej torebki, którą przewiesiłam przez ramię. Wolnym krokiem udałam się w stronę drzwi głównych szkoły widząc jeszcze, jak garstka uczniów wchodzi do środka, co musiało świadczyć o tym, że główna uroczystość właśnie się rozpoczęła. Przyśpieszyłam kroku w myślach ciesząc się, że założyłam buty na obcasie, które nie wydają dźwięków podczas chodzenia, wtedy wszyscy w szkle wiedzieliby, że wchodzę na salę, lecz akurat teraz weszłam prawie niezauważona, wszyscy byli skupieni na przemówieniu dyrektora szkoły, podsumowującego ubiegły rok szkolny, a tuż po nim przewodnicząca szkoły, która ogólnie mówiąc powiedziała dokładnie to samo, co dyrektor, tyle że z perspektywy ucznia i trochę innymi słowami. Mimo wszystko grzecznie klaskałam i uśmiechałam się. Była to dziewczyna z klasy Harrego. Spokojna dziewczyna z dobrymi ocenami. Lubiłam ją.
     W międzyczasie wzrokiem wyszukiwałam Harrego, który musiał gdzieś siedzieć wśród uczniów. Kilka osób z jego klasy znalazłam, miałam nawet wrażenie, że zobaczyłam już wszystkich, ale z nim miałam największy problem. Westchnęłam cicho, rezygnując z dalszych poszukiwań i postanowiłam porozmawiać z nim później, modliłam się o to, abym miała szansę się z nim dzisiaj zobaczyć i wszystko wyjaśnić.
    Czując czyjś ucisk na ramieniu wzdrygnęłam się, a moje serce było bliskie zawału. Odkręciłam się szybko by sprawdzić, kto chcę w ten sposób mnie ukarać i nie ukryłam zaskoczenia wymalowanego na mojej twarzy, kiedy dostrzegłam Anne Cox. Za jej plecami widziałam dziewczynę, która po chwili zniknęła w tłumie ludzi. Czy to była jego siostra, nie byłam pewna. Mama chłopaka uśmiechnęła się do mnie delikatnie i pochyliła, by móc wypowiedzieć kolejne słowa:
- Harry się ucieszy, kiedy Cię zobaczy.
- Specjalnie dla niego przyjechałam, ale... obawiam się, że już jest trochę za późno.
- Nigdy nie jest za późno. Harry wiedział, że prędzej czy później pojawisz się. Niecierpliwie wyczekiwał tego dnia, więc nie ma mowy o tym, że jest za późno.
     I jak go tu nie kochać?
     Uśmiechnęłam się lekko i przeleciałam wzrokiem jeszcze raz po twarzach uczniów z nadzieją, że go wyłapię, ale tym razem również się nie do końca mi to udało.
- Dlaczego pani zmieniła zdanie co do mnie? - zapytałam niespodziewanie po kilku chwilach ciszy między nami. Nurtowało mnie to pytanie od dawna.
- Uszczęśliwiałaś mojego syna. Czyż to nie jest najważniejsze?

     Podczas uroczystości postać Harrego mignęła mi kilkakrotnie przed oczami, ale to nadal mnie nie satysfakcjonowało. I wzbudzało większym niepokojem, ponieważ wszyscy uczniowie otrzymali już swoje świadectwa, a ja wciąż nie mam bladego pojęcia, gdzie znajduje się mój ukochany. W międzyczasie zamieniłam kilka słów z nauczycielami szkoły, który wyrażali swoje zaskoczenie moją obecnością tutaj, ale wydawali się z tego powodu zadowoleni, że wciąż o nich pamiętam.
     Po tym, jak wszyscy zaczęli się rozchodzić, nie pozostało mi nic innego, jak udać się za nimi na zewnątrz z cichą nadzieją, że może tam będzie stał gdzieś z boku i rozmawiał ze swoim kolegą. Wbiłam wzrok w podłogę starając się na nikogo nie wpaść, ale kiedy uniosłam wzrok stanęłam jak wryta. Zobaczyłam Harrego z dziewczyną. Bardzo ładną dziewczyną. Pocałowała go w policzek, a Harry odwzajemnił go i przyciągnął ją do siebie mocno przytulając. Szepce mu coś do ucha, a wtedy on podnosi swój wzrok wprost na mnie. Oto i on. Harry Styles, w czarnym garniturze, z czerwonym krawatem, z odpiętym kołnierzykiem białej koszuli. Nawet z odległości, która nas dzieli widzę, jak jego usta powoli drgnęły, tak samo jak moje. Po moim ciele rozlała się fala ciepła, a serce na chwilę zamiera kiedy widzę, że wolnym krokiem zmierza w moją stronę. A ja stoję jak słup soli  przed budynkiem szkoły obserwując, jak obdarza mnie jednym ze swoich czarujących uśmiechów, a pode mną uginają się kolana. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak na mnie działa i w perfidny sposób to wykorzystuje. Tym razem jednak podoba mi się to jeszcze bardziej, niż kiedykolwiek. Wzrokiem przelatuje po całym moim ciele dokładnie go analizując, kiedy zatrzymuje się tuż przede mną.
- Piękna, seksowna, zmysłowa. - jego wzrok jeszcze raz  zerka na moje ciało. - Sukienka też niezła.
     Zarumieniłam się, słysząc te słowa, a jego wyraz twarzy łagodnieje. Delikatnie chwyta moją dłoń, a ja jak zahipnotyzowana nie potrafię odwrócić wzroku od jego tęczówek.
- Harry...
- Nie, nie mów nic jeszcze... Jesteś tu, to najważniejsze - pociąga mnie za dłoń i chwilę później znajduję się w jego ramionach. Obejmuje mnie mocno, chowając nos w moich włosach, jakby bał się, że mogę od niego odejść. Ma ku temu powodu, ale tym razem nie odejdę tak łatwo. Przyciska mnie mocno do piersi. Mięknę. To właśnie tutaj pragnę się znajdować.
     Opieram o niego głowę, a on obsypuje pocałunkami moje włosy. To właśnie jest dom, moje miejsce na ziemi. Pachnie świeżym praniem, płynem zmiękczającym, żelem po prysznic i tym, co lubię najbardziej - Harrym. Oczy zaczęły mnie szczypać od łez, które się zaczęły w nich gromadzić. Nie mogę uwierzyć, że znajduję się w jego ramionach po tak długim czasie oczekiwania, ale... to jest takie realne, takie prawdziwe.
- Tak bardzo tęskniłam... - wyszeptałam wprost do jego ucha, przymykając na kilka chwil oczy. - Twój list bardzo mnie wzruszył i... przepraszam, że dotarłam dopiero teraz... Przepraszam za wszystko.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że tu jesteś. Tak długo czekałem na ten dzień... Cholera, [T.I.], jak ja za Tobą tęskniłem.
- Oboje czekaliśmy. Tak bardzo Cię zraniłam... nie zamierzałam się w Tobie zakochać, ale cóż... stało się. Uciekłam, bo nigdy nie czułam się tak kompletnie zagubiona. Przepraszam, że byłam taka samolubna. Że pozwoliłam Ci wątpić w to, co się wydarzyło między nami od razu na początku. Bo tak naprawdę to się zaczęło dniu, kiedy pierwszy raz się zobaczyliśmy. Te korepetycje tylko to uzewnętrzniły.
- [T.I.]...
- Harry, kocham Cię. Jeszcze nigdy mi na nikim nie zależało tak bardzo.
     Chłopak westchnął z ulgą, wtulając mnie w siebie jeszcze bardziej. Przymknął oczy uśmiechając się, jakby moje słowa sprawiły mu ulgę. A ja cieszyłam się, że je wypowiedziałam mu prosto w oczy. Zasługiwał na to.
- Nie opuścisz mnie już więcej?
- Nigdy więcej.
- Potwórz to...
- Co powtórzyć?
- Chcę jeszcze raz usłyszeć, jak mówisz, że mnie kochasz... Wspaniale jest słyszeć te słowa i odwzajemniać to uczucie.
- Kocham Cię.
- Jeszcze raz.
- Kocham Cię, Harry.
- Ja Ciebie też kocham. Tak cholernie mocno. A teraz chodź tu do mnie... ciekawe, czy Twoje usta smakują tak słodko, jak zapamiętałem...
     Gdy nasze usta zetknęły się, przylgnęłam do niego jeszcze bardziej, jakby od tego zależało moje życie. Całowaliśmy się tak, jakbyśmy się nigdy nie rozstali. Jakbym wciąż była jego nauczycielką, ale już nie jestem i to, co robimy jest całkowicie "legalne", dlatego w pełni oddałam się temu zbliżeniu. Wolną ręką Harry objął mnie w talii i przytulił tak mocno, że nasze ciała przywarły do siebie jak magnesy. Z całą wyrazistością ujrzałam teraz prawdę, której nie dostrzegałam jeszcze kiedy tu pracowałam. Przez dwa miesiące pragnęłam tylko tego chłopaka. W ten pocałunek włożyłam całą miłość, jaką do niego czułam. To jest nasza szansa. Nie zmarnuję jej.


Witajcie!
Wiem, wiem, zwaliłam sprawę, tak długo odwlekając w czasie dodanie tej ostatniej części. Nie mam nic nowego na swoje usprawiedliwienie, miałam ogromne problemy z samą sobą i szkoła chcąc nie chcąc niestety ma tu ogromny wpływ również. Liceum zobowiązuje, dlatego proszę, ogólnie, abyście nie pisali, że skoro rzadko dodajemy, to nie będziecie już tu wchodzić. Dla nas jest to bardzo przykre, ponieważ staramy się jak możemy. Wiem, że zawiodłam Was bardzo, za co bardzo przepraszam, ale postaram się poprawić :)
W kolejnym partowcu pisanym przeze mnie głównym bohaterem będzie Louis. Mam nadzieję, że Wam się spodoba, ponieważ ten pomysł chodzi mi po głowie od dłuższego czasu i nie daje spokoju.
To chyba na tyle.
Pozdrawiam Was i do następnego.
Merci.

22 komentarze:

  1. MEEEEEEEEEGA! Pisz więcej o Harry'm PROSZĘ

    OdpowiedzUsuń
  2. Dostałam palpitacji serca i prawie się udusiłam, kiedy zobaczyłam że opublikowałaś tę część.
    I płakałam po przeczytaniu listu Harry'ego. I usmiechałam się, kiedy on do niej podszedł.
    Tak wiele emocji wywołało u mnie to krótkie opowiadanie.
    Nigdy nie czytałam tak cudownej pracy. Żadna książka mnie tak nie wciągnęła. Nigdy nie wczuwałam się tak w rolę bohaterów. Bo to było inne. Radosne, smutne i z wisienką na torcie.
    Na pewno będę wracać do tego opowiadania. Bo Jest piękne. Niesamowicie piękne.
    Kocham cię! Całuje i przepraszam za te ciągłe pytania na ask'u odnośnie tej części. Tak strasznie na nią czekałam. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak długo czekałam na ten rozdział.......Dziękuje......Dziękuje tak bardzo ! JESTEŚ W.S.P.A.N.I.A.Ł.A

    OdpowiedzUsuń
  4. omg to jest cudo ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny, piękny, cudowne, genialny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny, śliczny, najwspanialszy na świecie! Nie martw się tym, że tak rzadko coś dodajesz, doskonale rozumiem co masz na myśli mówiąc szkolne obowiązki. Dla mnie właściwie ważniejsze jest to jak cudownie piszesz, a nie jak często dodajesz. Nie przejmuj się tym co mówią inni i pisz dalej kochana ❤️

    OdpowiedzUsuń
  7. meeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeega *.* szkoda że to już koniec ;c
    ta bardzo podobała mi się ta część z Harrym i Nauczycielką
    pisz więcej takich wątków z nauczycielką

    OdpowiedzUsuń
  8. Uuu bomba!!!! *.*kochany!!!! ;****♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Ojejku... Jesteś najlepsza,pokochałam ten imagin of pierwszego rozdziału, każdy kolejny był coraz lepszy, aż ten przekroczył wszelkie granice bycia cudownym. Dziękuję ci, że dostarczyłaś mi tyle emocji, na prawde jesteś najlepsza ❤

    OdpowiedzUsuń
  10. chyba najlepszy partowiec, jaki do tej pory czytałam !! :) uwielbiam to! :) mam nadzieje, że następny będzie tak samo dobry, albo jeszcze lepszy :) buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  11. Najlepszy partowiec na świecie.Długo czekało się na tą cześć ale na prawdę warto było.Tak wiele skrajnych emocji przez jedną ostatnią część ale jest happy end :D Super.Pisz więcej.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ganialny :) jeśli szukacie fajnego śmiesznego ff zapraszamy do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. http://londonsguys.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  14. Jeju! Super i czekam na następne imaginy! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetne �� jak dobrze ze wrócili do siebie *.*
    Wiem ze macie duzo inych pomysłów ale ja nadal czekam na kolejna czesc imagina o Niall'u, który wrócił po latach z więzienia. Idk, po prostu ta 1 część jakos tak wyjątkowo do mnie dotarła i ten pomysł ❤
    Gdyby byla mozliwosc, bylabym przeszczesliwa mogac przeczytac jej dalszy ciąg

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. Jestem naprawdę wzruszona tym imaginem. Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, iż jest on najlepszym z wszystkich, które kiedykolwiek czytałam. Napisany został wspaniałym językiem z bardzo dobrą stylistyką i interpunkcją. Bardzo się cieszę, że jedn
    ak są razem i wciąż darzą siebie fa
    ntastycznym uczuciem. Będzie mi brakowało tego wyczekiwania na kolejne części. Z całą pewnością można było się wczuć w myśli, emocje czy też uczycia bohaterów. Myślę, że w dalszym ciągu będę powracała do tego imagina, ze względu na jego unikalność. Przede wszystkim chciałabym Ci bardzo podziękować za egzystencję tego, można powiedzieć, dzieła. Jesteś wspaniała. :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Jeeej! To takie śliczne, w ogóle cała ta hstoria jest śliczna i wzruszająca. Czekam na kolejne imaginy, uwielbiam, jak piszecie! :*

    OdpowiedzUsuń
  18. Sam nagłówek z 10 częścią przyprawił mnie o zawał. Pokochałam tą historię od pierwszej części, jest jedną z lepszych które przeczytałam. Warto było czekać :D

    OdpowiedzUsuń
  19. CUDOWNY!!! Ten list Harry'ego zwalił mnie z nóg. Te wszystkie części były po prostu CUDOWNE. Piszesz naprawdę świetnie imaginy. Po prostu BOSKIE !!!!! Kocham ❤💜

    OdpowiedzUsuń
  20. Jestem oczarowana tym imaginem. Jest cudowny od dawna śledzę twoją stronkę, ponieważ uwielbiam czytać twoje opowiadania. Wzruszyłam się tymi opowiadaniami a szczególnie tym. A szczególnie podobał mi się list Harrego był taki romantyczny i pełen uczuć. Cudowna była również ostatnia scenka. Po prostu opiszę ten imagin jednym słowem "FANTASTYCZNY" !!!!! :* Buziaki i życzę "Weny" :)

    OdpowiedzUsuń