Strony

czwartek, 30 kwietnia 2015

Niall cz. III




           Powoli wstałam i otrzepałam kolana, na których zostało trochę zieleni trawy. Podniosłam niechętnie wzrok na stojącego obok mężczyznę jakby jeszcze zastanawiając się co powiedzieć i, czy w ogóle coś powiedzieć. Spojrzałam w te cholerne niebieskie oczy.

-Mae?

           Jego oczy wyrażały zdumienie i mała nadzieję, gdy moje ciskały niewidzialnymi iskrami. 

-Naprawdę? Minęło trzy i pół miesiąca, a ty już musisz się upewniać, że stojąca przed tobą dziewczyna jest tą, którą sam niestety spłodziłeś?

           Przez chwile nie wiedział co powiedzieć, robiąc krok w moją stronę i próbując położyć dłoń na moim ramieniu.

-Nie dotykaj mnie.

           Powiedziałam, odchodząc dwa kroki do tyłu. Widziałam smutek w jego oczach, gdy próbował dopatrzeć się go w moich. Nic nie zobaczysz, nie żal mi. Na pewno Mae? Skarciłam samą siebie, kręcą głową w chwilowym zapomnieniu.

-Masz tak samo jak  ona.

           Spojrzałam na niego z głupim wyrazem twarzy.

-Jak twoja matka. Gdy spierasz się z własnymi myślami, Kręcisz głową i marszczysz brwi. Zawsze uważałem to za urocze. Co ty tu robisz Mae?
-Idź gadać z Ann, ona chętnie cię wysłucha... przyszłam tu pobiegać. Nie byłoby mnie tutaj gdybym wiedziała jakich mieszkańców ma ta ulica.

           Tylko ja wiedziałam, że było to kłamstwo. Moja pijacka osobowość pewnie  tak przyprowadziłaby mnie do Nialla.

-Nie umiesz kłamać.
-Doprawdy? Bo miałam mistrza za wzór.

           Pokazałam na niego dłonią.

-To, że mama jest na tyle naiwna by wybaczyć ci te pieprzone gierki, cholerne zdrady i liczne kłamstwa, nie znaczy, że będę jak ona. Straciłeś mnie w momencie gdy wszystko się wydało. Jesteś popieprzonym kłamcą i zdrajcą i nienawidzę cię.

           Nie chciałam pokazywać ile kosztowało mnie powiedzenie tego. Patrzyłam twardym wzrokiem w jego smutne oczy. Nie przejmowałam się tym, ze go zraniłam ponieważ on zrobił to pierwszy. To przez niego zwątpiłam w miłość
Chciałam się odwrócić, ale zanim to zrobiłam usłyszałam krzyk kobiety, który sprawił, że zatrzymałam się w pół kroku. Brązowowłosa kobieta na wysokich obcasach, sięgającej połowy uda czarnej spódniczce i białym żakiecie, stała w otwartych drzwiach białego audi. 

-Idź. Twoja nowa rodzina cię potrzebuje.

           Powiedziałam mimo palących w gardle łez i zaraz po tym pobiegłam przed siebie. Nie chciałam się zatrzymywać co najmniej przez dwie następne godziny.


***

           Odłożony na bok telefon, co chwila wydawał z siebie, stłumione przez bluzę, dźwięki Green Day. Nieodebranych połączeń i nieodczytanych sms'ów przybywało, a ja spokojnie odpalałam trzecią już fajkę. Zbyt duża, jak na mnie, ilość dymu w płucach sprawiała ból i w klatce piersiowej, i gardle, i głowie. Gdy jednak po raz kolejny piosenka przerwała ciszę, wyrzuciłam niedopałek, depcząc go i chwytając telefon. Na ekranie pojawiło się 40 połączeń od Nialla, 22 od mamy, 7 od taty i 1 od nieznanego numeru, a pod spodem 30 sms'ów od Nialla. Okay, zrozumiem mamę, ale czego do cholery chce Niall czy mój ojciec.Pokasowałam wszystkie powiadomienia i kliknęłam w zdjęcie mamy. Chciałam napisać, że jest w porządku i, że nie wrócę na noc, co po spojrzeniu na godzinę 3:28 rano, uznałam za tak głupie, że skończyłam wiadomość na pierwszej części. Po tym weszłam w kontakty i kliknęłam wcześniej zapisany nieznany numer. Po kilku sygnałach usłyszałam zachrypnięty głos. Nie znałam go jednak coś mnie w nim zaintrygowało.

-Mae?
-Dlaczego wszyscy czują potrzebę powtarzania mojego imienia? Skoro mnie widzą lub widzą numer, na który wcześniej do mnie dzwonili to chyba logiczne, że nie gadają z Minnie Mouse.
-Dzwonisz do człowieka w środku nocy i jeszcze dajesz ironią?

           Uśmiechnęłam się.

-1:1. Cięty jesteś, podoba mi się, więc czego chcesz nieznajomy?
-Harry. Przyjaciel Nialla.
-Okay, a wracając do tego czego chcesz?
-Blondynek był u mnie i poprosił bym do ciebie zadzwonił bo prosiła go twoja matka, i uprzedzając pytanie, nie wiem dlaczego.
-Skąd wzięła jego numer?
-Skarbie nie jestem wróżką.

           Zaśmiał się do słuchawki, a ja poczułam łaskotanie w brzuchu.

-Mogę iść spać?
-Nie. Przekaż Niallowi, że... albo może niech się martwi.
-Nie powiedziałem, że on się martwił. Chciałabyś tego?
-Nie potrzebuję niczyjej łaski.

           Powiedziałam po przełknięciu śliny. Zanim zdążył odpowiedzieć, rozłączyłam się rzucając telefon na leżącą na ziemi bluzę. Brawo Mae.


***

           Od mojej nocy w skateparku minęły dwa tygodnie i od tamtej pory nie miałam kontaktu ani z Harrym, ani z tatą, ani Niallem. Siedziałam całymi dniami w pokoju, biegałam lub jeździłam na desce po mieście. Teraz jednak stałam przed cholernym lustrem w samej bieliźnie zastanawiając się co włożyć na imprezę organizowaną przez znajomych blondyna. Zaprosił mnie jakiś czas temu,i pomijając fakt, że tego nie pamiętam, za mniej niż 15 minut musiałam być na dole. Okay, olać to. Włożyłam na nogi czarne rurki z nogawkami podwiniętymi do kostek, biały koronkowy croptop, odsłaniający mój pępek i czarne sneakers'y. Na proste, blond włosy założyłam czarny kapelusz, i już po 10 minutach stałam gotowa przed domem. Chwilę później, ciemny jeep Nialla, podjechał, więc zajęłam miejsce pasażera.

-Hej blondasku.
-Hej. Wyglądasz świetnie.
-Wiem.

           W drodze do domu, miejsca imprezy, żadne z nas się nie odezwało, ale na ustach chłopaka widniał delikatny uśmiech. No oczywiście. Z radia w kółko leciały denerwująco wolne piosenki, więc byłam naprawdę wdzięczna, gdy mogłam wysiąść. W odróżnieniu od radiowej muzyki tutaj słychać było, już na dworze, mocne basy i głośną rockową muzykę.

-Więc czyja to w ogóle impreza?
-Um.. to jest..
-Nialler!

           Ledwo idący chłopak o rudawych włosach podszedł do nas, zarzucając nam ramiona na szyję. Zepchnęłam go z siebie i gdyby nie drugie ramie podtrzymywane przez blondyna, przewróciłby się.

-Sean już zdążyłeś się upić?
-Żartujesz? Dopiero zaczynam, przy okazji przy basenie jest taaaka zajebista dupa, że nie wiesz....

           Nie słuchając dalej bełkotu Seana weszłam w głąb domu spotykając bandę tańczących i wstawionych już ludzi. Dziewczyny ocierały się o chłopaków, a w niektórych przypadkach chłopaki o chłopaków. Po rozejrzeniu się wyszłam do ogrodu gdzie było nie mniej ludzi jednak na większej przestrzeni. Ten dom miał basen, no pewnie. Jeśli mi się nie przywidziało zobaczyłam tam chyba dziewczynę bez stanika. Boże nie. Już miałam się odwrócić gdy moją uwagę przyciągną stojący kawałek dalej brunet. Patrzył w moje oczy, upijając kilka łyków z czerwonego kubka. Odwrócił się na kilka minut by zaraz do mnie podejść.

-Cześć.
-Nie szukam chłopaka.
-To było tylko 'cześć" więc skąd...
-Mowa ciała, zachowanie. Zdradziłeś się. Zanim tu podszedłeś odpiąłeś górne guziki koszuli i podwinąłeś rękawy by pokazać tatuaże, które swoją drogą są całkiem niezłe. Masz roztrzepane włosy czyli tandetny chwyt pokazujący niby "jestem sexy", zawadiacki uśmiech, wytrenowana chrypka, którą zresztą chyba kojarzę, i niski ton gdy powiedziałeś to niby zwyczajne 'cześć", no i masz dwa kubki czyli uważasz, że wstawiona będę łatwiejsza.
-Przejrzałaś mnie skarbie.

           Mrugnął stając prosto i podając mi kubek. Wtedy mnie olśniło.

-Ty musisz być Harry. To twoja impreza?
-Jesteś bystrzejsza niż myślałem Mae.
-W ogóle, czemu nazywasz mnie skarbem? Dziewczyny naprawdę się na to biorą?
-Nawet nie wiesz jak często. Tamta wskoczyła by mi do łóżka zanim zdążyłbym powiedzieć to "niby zwyczajne cześć".
-Próbowałeś prawda?
-Nie raz, słońce.
-Skończ z tym. To głupie.

           Zaśmiałam się jednocześnie marszcząc nos, co wywołało śmiech u chłopaka. Wypiłam łyk z podanego mi kubka jednak zaraz wyplułam jego zawartość. Wtedy brunet prawie leżał na ziemi, zwijając się ze śmiechu. Wytarłam dłonią usta wylewając zawartość kubka, a nim samym rzucając w chłopaka.

-Nawet nie pytam co tam było, bo nie chcę pozbywać się mojej kolacji. Idę poszukać Nialla.

           Kiwnął głową wycierając łzy śmiechu. Dalej Mae, nie wymiękaj. Czasem miałam dość własnej podświadomości jednak teraz miała rację. Swoje kroki skierowałam do kuchni, a następnie z drinkiem w dłoni poszłam szukać blondyna. Znalazłam go na kanapie w towarzystwie trzech dziewczyn i dwóch chłopaków. Okay, jak szaleć to szaleć.

-Chcesz zatańczyć?

           Spojrzał na mnie zdziwiony ostatecznie wstając i chwytając moją dłoń poprowadził mnie na środek salonu. Na plecach poczułam tylko morderczy wzrok dziewczyn. Poważnie? Stanęłam tyłem do blondyna, a on położył ręce wokół mojej talii. Ruszaliśmy się w rytm muzyki i co chwila ocieraliśmy o siebie. Tandeta. Po jakimś czasie blondyn odwrócił mnie do siebie uśmiechając się do mnie w dół. Mimo koturn on nadal był wyższy o te 10 centymetrów. Jednak zaraz ta różnica zniknęła, gdy w oszołomieniu poczułam jego usta na swoich. Uwaga.




~.~


Pa para papa.. w końcu to przepisałam. Jest trzecia cześć, liczę, że szybko napiszę następną. Niestety nie jestem w stanie określić czy będzie jeszcze jedna, dwie czy może cztery. Dajcie znać w kom jak wam się podoba :))


Zapraszam na mojego bloga: http://love-in-nightmare.blogspot.com



niedziela, 26 kwietnia 2015

Zayn część 2




"Każdy człowiek ma słabość, której ulega. Ich słabością byli sami oni"

Łyk gorącej kawy pobudził moje szare komórki do myślenia. Tego właśnie było mi trzeba. Kawa z samego rana, która sprawi, że odżyję. Nie spałam dobrze tej nocy, ani poprzedniej. Bałam się tego, że Zayn wrócił. Tego, że mnie odnalazł i chce znowu namieszać w moim życiu. Nie wiedziałam, czego mam się spodziewać. Tego właśnie się bałam. Zamknęłam oczy i próbowałam odgonić od siebie złe wspomnienia. Jednak to było na marne. Za każdym razem gdy chciałam zapomnieć to one wracały do mnie ze zdwojoną siłą. Byłam bezsilna w tym wypadku. Wiedziałam, że on się nie podda i moje życie zamieni się w chaos, którego tak nie chciałam znowu zaznać. Po policzku spłynęły mi łzy, które szybko otarłam. Nie mogłam dać mu się zastraszyć.Odstawiłam kubek z kawą na biurko i poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro i zobaczyłam tą samą dziewczynę z liceum, kiedy Zayn zostawił mnie samą. Każdego dnia miałam nadzieję, że wróci. Dawał mi siłę do walki z tymi wszystkimi ludźmi. Jednak w pewnym momencie ta nadzieja znikła i została pustka. Podkrążone oczy, strach w oczach i słabość. To kiedyś było u mnie codziennością, ale jakoś się w końcu podniosłam. Skończyłam liceum i poszłam na studia. Wyglądało, że zaczęłam żyć od nowa. Nowi ludzie, którzy nie znali mnie. Uważałam, że będzie idealnie dopóki nie pojawił się Malik. Oparłam ręce o zlewozmywak, a głowę delikatnie spuściłam w dół.
- Nie mogę pozwolić aby rozwalił mi życie.- Powiedziałam sama do siebie, a następnie odkręciłam kurek z zimną wodą. Woda leciała, a ja nią pochlapałam sobie twarz. Zakręciłam wodę i wróciłam do swojego pokoju, gdzie mieszkam razem z Rose. Dziewczyna nie dawno się obudziła i widać było, że dopiero wstała.
- Nic nie mów.- Powiedziała do mnie, a ja wymusiłam delikatny uśmiech.
- Przestań. Wyglądasz jak człowiek, który właśnie wstał.- Ta tylko pokazała mi język i wstała z łóżka.
- Pójdę się wykąpać. Mam nadzieję, że ludzie z akademika nie zużyli całej ciepłej wody.
- Dobra. Ja idę na zajęcia. Moja grupa zaczyna wcześniej niż Twoja.- Opowiedziałam biorąc książki i zeszyty z biurka.- Spotkamy się za godzinę.- Dodałam i wyszłam z pokoju. Skierowałam się do sali, gdzie odbywały się lekcję. Zajęłam swoje miejsce, a po chwili do klasy weszli pozostali studenci, a po kilku minutach profesor. Swoje notatki położył na biurku. Zdjął marynarkę i przewiesił na krześle. Następnie spojrzał na nas i podrapał się po brodzie.
- Dzień dobry. Mamy dziś piękny dzień. Rozmawiałem z dyrektorem i pozwolił nam na zajęcia w terenie. Nie mam zamiaru spędzić pół dnia w szkole, a wy się pewnie zgodzicie. Zostawcie swoje rzeczy w klasie.- Powiedział. Wszyscy wstaliśmy i idąc za profesorem weszliśmy do parku, który należał do szkoły.- Siadajcie na trawie.- Dodał. Każdy zajął miejsce, nawet pan Grand. Uśmiechnął się i zaczął prowadzić lekcję.- Jak myślicie czy pogoda ma wpływ na człowieka?
- Oczywiście, że tak.- Odpowiedział Kevin.- Bo gdy pada nie mamy na nic ochoty. Chodzimy jak przymuleni i nic nam się nie chce. Gdy pogoda jest taka jak dziś. Czujemy, że żyjemy i mamy ochotę aby aktywnie spędzić dzień, a nie siedzieć w domu, czy w akademiku.- Dodał.
- Masz rację, ale  gdy osoby chore na przykład na depresję odczuwają radość przy takiej pogodzie? To właśnie temat naszej dzisiejszej lekcji. Depresja. Jadnak gdy zacznę wam opowiadać to powiedźcie mi. Dlaczego chcecie zostać psychologami?
- Aby pomagać innym.- Odpowiedziała Katy.
- Bardzo dobrze.- Uśmiechnął się.- Wróćmy do tematu. Wiadomo, że depresja nie pojawia się znikąd. Coś musiało się wydarzyć, że odczuwamy smutek. Wy jako przyszli psychologowie będziecie musieli znaleźć przyczynę smutku. Czasem będą to historię, która zmrozi wam krew w żyłach, a czasem jak to się mówi "błahostki". Jednak takie drobne sprawy mogą doprowadzić do katastrofy. Pamiętajmy, że dar życia to najcudowniejszy dar.- Profesor opowiadał nam to wszystko z determinacją. Mówił patrząc na nas, a w jego oczach było można dostrzec iskierki. Przerwał mu dopiero dzwonek na przerwę.- Na dziś to koniec, opracujcie sami ten temat. Będę sprawdzał. Możecie już iść.- Dodał, a my się rozeszliśmy. Szłam do szkoły, ale zatrzymałam się. Czułam, że ktoś mi się przygląda. Odwróciłam się, a zza bramą stał On. Jego ciemne włosy były w nieładzie. Jego oczy patrzyły wprost na mnie, a czekoladowych tęczówkach widniał błysk, który tak dobrze pamiętam. Na twarzy dwudniowy zarost, a jego malinowe usta ułożyły się w delikatny uśmiech. Ubrany w czarne spodnie i biały T-shirt, a na to jeszcze czarna skórzana kurtka. Nie odwracaliśmy od siebie wzroku. Wyglądało to tak jak kilka lat temu. Nasze pierwsze spotkanie, gdy szedł szkolnym korytarzem, a ja stałam przy swojej szafce. Zatrzymał się nie daleko mnie i patrzył na mnie tak jak teraz. Wtedy czułam motyle w brzuchu, a teraz? Sama nie wiem. Nie mogę to nazwać miłością, ani nienawiścią. Byłam nijaka. On mnie zniszczył. Obiecałam sobie kiedyś, że jak go spotkam nie pozwolę, aby znów pojawił się w moim życiu. Jednak gdy się pojawił to sama nie wiem czego chce. Cierpiałam przez niego, ale to dzięki niemu byłam szczęśliwa. Wzięłam głęboki wdech i chciałam już odejść, ale zatrzymała mnie Rose.
- Mam wspaniałe wieści!
- Jakie?- Zapytałam patrząc w miejsce, gdzie nie dawno stał Malik, ale jego już tam nie było.
- Mam dwie wejściówki do tego nowego klubu, który niedawno otwarli.- Uśmiechnęła się pokazując mi bilet wstępu.
- Na kiedy to?
- Na dziś. Musimy tam iść.
- Ale skąd je masz?- Zapytałam biorąc od niej wejściówki.
- Nie ważne. Musimy iść. Podobno dziś dziewczyny piją za darmo. Nie daj się prosić.- Mówiła nakręcona.
- Okej idziemy.- Odpowiedziałam, a ta z radości podskoczyła. Wzięła mnie pod rękę i poszłyśmy na dalsze lekcję.

~*~

Siedziałam razem z Rose w loży i piłyśmy kolejnego drinka. Muszę przyznać, że to był dobry pomysł, aby iść na tą imprezę. Obie byłyśmy już pijane, a mimo tego nie czułam zmęczenia. Podszedł do nas jakiś chłopak i poprosił Rose do tańca, a ta od razu się zgodziła. Zostałam sama pijąc kolorowego drinka. Jednak po kolejnym łyku zrobiło mi się słabo i musiałam wyjść na zewnątrz, aby po oddychać świeżym powietrzem. Dzisiejsza noc była chłodna i od razu gdy wyszłam na powietrze poczułam jak zimny wiatr uderza mnie w twarz. Zamknęłam oczy i wzięłam kilka głębszych wdechów. Otworzyłam oczy i zauważyłam, że idzie mulat. Nie uciekłam przed nim, tylko patrzyłam jak idzie w moim kierunku. Zatrzymał się kilka metrów przede mną. Uśmiechnął się do mnie, a ja to odwzajemniłam. Nie wiem, czy była to wina alkoholu, którego spożyłam, czy dawnej sympatii do niego.
- Przestaniesz mnie śledzić?!- Krzyknęłam do niego, a on się jedynie zaśmiał i podszedł bliżej mnie.
- Czy ja Cię śledzę?- Odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Nie odpowiada się w ten sposób.- Powiedziałam marszcząc delikatnie brwi. Ten teraz nic nie opowiedział, a zdjął z siebie kurtkę, w której go widziałam przed szkołą i nałożył mi na ramiona.
- Zmarzłaś.- Powiedział.
- Skąd to możesz wiedzieć?
- Gdy jest Ci zimno przymrużasz delikatnie oczy.- Odpowiedział bez wahania. Podszedł jeszcze bliżej mnie i założył mój kosmyk włosów za ucho. Patrzyliśmy sobie w oczy.- Nie wiesz jak bardzo chciałbym Cię teraz pocałować.- Powiedział, a ja się odsunęłam.
- Daj spokój. Odszedłeś już raz i zrobiłbyś to drugi raz, gdyby między nami znowu coś było.
- Nie uciekłbym.- Znów podszedł niebezpiecznie blisko. Położyłam rękę na jego policzku, a on zamkną oczy.- Zapomniałem jak to jest być przy Tobie.
- Co masz na myśli?- Spytałam, a ten otworzył oczy.
- Byłem spokojny o następny dzień. Każda chwila z Tobą była najcudowniejszą chwilą w życiu. Każdy dzień z Tobą był niesamowity, a każdy Twój uśmiech powodował, że dzień był piękniejszy mimo gdy pogoda była do bani.
- Nigdy mi tego nie mówiłeś.
- Mówiłem Ci, że się zmieniłem.- Między nami nastała cisza, którą przerwałam.
- Boję się Zayn, że to kolejne kłamstwo. Nie chce abyś namieszał w moim życiu, tylko po to abyś miał satysfakcję.
- Nigdy nie chciałem, abyś cierpiała przeze mnie, przez to co robiłem i kim się wtedy stałem. Jednak nigdy wcześniej nie byłem zakochany jak w Tobie. Nie umiałem Ci tego okazać, bo nie wiedziałem jak.- Patrzyłam w jego oczy, były szkliste. Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć, więc go pocałowałam. On od razu odwzajemnił pocałunek. Na trzeźwo pewnie bym tego nie zrobiła, ale jestem pijana. Odsunęłam się od niego i zaczęłam nie pewnie mówić.
- Przepraszam, ale za dużo wypiłam. Nie wiem co mnie podkusiło. To...To nie powinno mieć miejsca.- Chciałam odejść, ale on złapał mnie za nadgarstek i obrócił mnie w swoim kierunku.
- Pamiętasz naszą pierwszą imprezę? - Pokiwałam twierdząco głową.- Nie byliśmy jeszcze parą i oboje za dużo wypiliśmy. Ty tańczyłaś z każdym chłopakiem, a ja byłem cholernie zazdrosny o Ciebie. Wtedy pierwszy raz powiedziałem, że Cię kocham i to był pierwszy i ostatni raz jak Ci to powiedziałem.
- Muszę iść Rose została sama w klubie i pewnie mnie szuka.- Powiedziałam oddając mu kurtkę. Poszłam zostawiając go samego ze sobą.

~*~
Rano obudziłam się z bólem głowy. Tak się właśnie kończy zabawa, jak wypiję się za dużo alkoholu. Leżałam w łóżku patrząc w sufit. Prawą rękę położyłam na czole, a następnie przeczesałam ją włosy. Wróciłam do wspomnień z ubiegłej nocy. Rozmawiałam z Zayn'em. Mówił mi rzeczy, ale nie pamiętam dokładnie co i go pocałowałam. Cholera. Zamknęłam oczy i próbowałam walczyć z uczuciami.
- [T.I] obudziłaś się już?- Podniosłam głowę i zobaczyłam Rose.
- Taaa.- Powiedziałam.
- Bo ktoś do Ciebie przyszedł. Czeka na korytarzu- Podniosłam się z łóżka i nie pewnie poszłam w stronę drzwi. Wyszłam na korytarz, a tam czekał Malik.
- Co ty tu robisz?- Zapytałam przez zęby.
- Wczoraj byłaś milsza.- Odpowiedział śmiejąc się.
- Pijana byłam. Pytam się jeszcze raz, czego chcesz?
- Porozmawiać. Odeszłaś i nawet się nie pożegnałaś.- Odpowiedział.
- Nie mamy o czym.
- Wczoraj gdy mnie pocałowałaś...- Przerwałam mu.
- Byłam pijana. Nie wiedziałam co robię.
- Gdy człowiek jest pijany mówi rzeczy, które boi się powiedzieć.
- Co ty gadasz? Zayn ja nie chcę Cię w moim życiu to co było wczoraj to była pomyłka.- Odpowiedziałam bezmyślnie. Ten zmarszczył brwi.
- Czyli Ci na mnie nigdy nie zależało?
- Zależało i to aż za bardzo, ale później ty uciekłeś.
- Popełniłem błąd, ale wróciłem. Wiem, że się boisz oto, że Cię znów zostawię. - Nic nie odpowiedziałam. Patrzyłam na niego, a on na mnie. Chciałam wierzyć, że on się zmienił, ale nie potrafiłam.
- Zapomnijmy o tym co było i udawajmy, że się nie znamy.
- Chcesz tego? Chcesz o nas zapomnieć? Chcesz zapomnieć o tym jak bardzo się  kochaliśmy? Pamiętasz ty i ja przeciwko całemu światu?
- Zayn proszę nie utrudniaj tego.- Mówiłam już prawie przez łzy.
- Zależy Ci jeszcze na mnie. Czuję to. Nie poddam się i zrobię wszystko aby Cię odzyskać.- Mówiąc to złapał moje dłonie, a ja zamiast je wyrywać patrzyłam mu w oczy.- Bo to ty jesteś moją słabością. Nie mogę uwolnić od Ciebie myśli.- Dodał i odszedł jak
gdyby nigdy nic. Stałam na korytarzu i patrzyłam jak odchodzi. Po policzku spłynęły mi łzy.
- A ty jesteś moją słabością Zayn.- Powiedziałam sama do siebie. Zawsze nią był, jest i będzie. I choćbym walczyła z tym każdego dnia to każdego dnia bym przegrywała z uczuciami. Myślałam, że jestem dość silna, ale uczucia są silniejsze.

niedziela, 12 kwietnia 2015

Niall cz.3

tydzień później

Siedziałem na szkolnym dziedzińcu z Louis'em i jego dziewczyną, z którą aktualnie się obściskiwał. Dopalałem do końca fajkę, obserwując jak szkolny parking zapełnia się samochodami i uczniami. Grupka dziewczyn przechodzących obok nas pomachała mi, uśmiechając się przy tym jak małe idiotki. Wyglądały jak pierwszaki i nie byłem zdziwiony, gdy wśród nich dostrzegłem małą z imprezy, która zrobiła mi loda. Skinąłem głową w ich stronę, a gdy tylko znalazły się kilka metrów za nami, usłyszałem ich pisk podniecenia. Kolejny dowód na to, że jestem najlepszy.
-Ugh.
Usłyszałem warknięcie Eleanor, która patrzyła na kogoś wśród ludzi.
-Co?
-To ta mała kretynka, która zajęła moje miejsce w drużynie cheerleaderek. Zdzira wykorzystała fakt, że jestem kontuzjowana.
Patrzyłem na twarze tych ludzi, ale nadal nie miałem pojęcia o kim ona mówi.
-Kogo masz na myśli?
Spytał Louis, również patrząc na tłum.
-Tą zdzirę [t.i].
Jak na zawołanie ją znalazłem. Stała w grupce "bogatych dzieciaków". Banda idiotów, których rodzice mają mnóstwo kasy i którzy sponsorują naszą szkołę. Przytulała się do tego całego Troy'a i śmiała się. Miała idealny uśmiech i dałbym wiele, bym kiedyś to ja był jego powodem.
-Czemu ten kutas ją całuje?
Wypaliłem, zanim zdążyłem pomyśleć. Troy pochylił się i złożył pocałunek na jej ustach. Och kurwa, jakie to słodkie.
-Od tygodnia są parą.
Odparła Eleanor. Prychnąłem zirytowany i zeskoczyłem z murku, na którym siedzieliśmy. Wyrzuciłem fajkę na ziemię i przygniotłem ją butem.
-To się jeszcze kurwa okaże.
Warknąłem i ruszyłem w ich stronę. Byłem wkurwiony, że taka ciota jak Troy, zdobył taką super laskę jak [t.i]. Przecież on nawet nie wie co to wagina! A związek bez seksu nie ma najmniejszego sensu.
Kiedy byłem już dosyć blisko, spojrzenia tych idiotów spoczęły na mnie. Jedynie [t.i] i ten kretyn wciąż stali tyłem, jednak gdy się odwrócili... [t.i] wpadła prosto na mnie. Uśmiechnąłem się do niej w dół.
-Cześć, [t.i].
Rzuciłem, starając się wyjść na wyluzowanego. Prawda jest taka, że z niewyjaśnionych powodów, trochę się denerwowałem.
-Czego chcesz?
Warknęła, nie odsuwając się, ale zakładając ręce na piersi. Czy wspominałem, że jej upór i stanowczość mnie podniecają?
-Ciebie.
Odpowiedziałem, wzruszając niewinnie ramionami. Jej źrenice podwoiły swoje wymiary, a ci idiotyczni znajomi głośno westchnęli, jak gdyby oglądali film akcji.
-Hej, koleś. Uważaj co mówisz.
Spojrzałem na tego frajera, który złapał [t.i] za dłoń, próbując przyciągnąć ją do siebie. Ta jednak stała w miejscu i patrzyła się na mnie bez przerwy. Nie żebym narzekał, czy coś.
-Pff.
Prychnąłem i wróciłem spojrzeniem na [t.i]. Była... zaintrygowana?
-Mówię serio. Zostaw nas.
Troy znowu się odezwał, a ja przewróciłem oczami.
-Skończ pierdolić, jasne?
Zwróciłem się do niego.
-Nie boję się ciebie.
Uniosłem brwi w zdziwieniu. Następnie parsknąłem śmiechem i pokręciłem głową z politowaniem.
-[t.i]..
Uniosłem dłoń i kciukiem dotknąłem jej policzka. Zadrżała, ale nie przerwała ze mną kontaktu wzrokowego. Czułem jak moje serce szybciej bije i naprawdę pragnąłem ją pocałować. Tak po prostu. Posmakować jej ust, języka. Pieścić ją czule i delikatnie.
-Przegiąłeś.
Straciłem kontakt ze skórą [t.i], gdy ten frajer mnie odepchnął. Byłem zaskoczony i zdezorientowany, ale wystarczyło kilka sekund bym zareagował. Złapałem tego kretyna za kołnierz koszuli i szarpnąłem nim. Był przerażony. miał rozbiegane spojrzenie. Uśmiechnąłem się tryumfalnie i puściłem go. Odetchnął z ulgą, gdy się odwróciłem, tylko po to, by nabrać siły i uderzyć go pięścią prosto w twarz. Usłyszałem piski dziewczyn i krzyki ludzi, którzy zdążyli się  zebrać wokół nas. Z jego nosa natychmiast zaczęła się sączyć krew, a on sam upadł na ziemię.
-Ty idioto!
Poczułem szarpnięcie, a następnie zostałem odepchnięty. [t.i] pochyliła się nad Troy'em, łapiąc w dłonie jego twarz.
-Jesteś takim dupkiem! On może mieć złamany nos!
Patrzyłem na nią otępiały. Gdzie jest ta nić, którą udało nam się nawiązać?
-Zróbcie coś! Zadzwońcie na pogotowie!
Krzyczała, ale nikt się pofatygował. [t.i] była tu nowa i nie wiedziała, że takich spraw nie załatwia się w ten sposób. Po prostu lepiej dla niej i dla niego, jeśli nikt się o tym nie dowie.
-Ludzie! Do cholery, zawołajcie pogotowie!
Wrzeszczała, ale każdy zaczął szybko się rozchodzić, nawet ich "przyjaciele".
-Niall? Zadzwoń na pogotowie! Proszę cię, zrób to!
Błagała, z trudem hamując płacz. Troy siedział na ziemi i trzymał się za nos, cicho pojękując.
-Sorry maleńka, ale twój chłopak był dla mnie niemiły i nie zamierzam mu pomagać.
Uśmiechnąłem się ironicznie i odszedłem w stronę szkoły.
-Kutas!
Krzyknęła jeszcze za mną, wywołując u mnie cichy śmiech. Z każdą chwilą pragnę jej coraz bardziej.
[t.i]

W piątek wieczorem całą paczką wybraliśmy się na imprezę. Zgodnie stwierdziliśmy, że musimy odreagować miniony tydzień i nawet Troy, mimo uszkodzonego nosa (na szczęście niezłamanego) wyraził aprobatę dla tego pomysłu. Poszliśmy do jednego z klubów znajdujących się w centrum miasta, w którym jest dobra muzyka i równie dobry alkohol. Nie byłam zaskoczona, gdy na miejscu spotkaliśmy ludzi z naszej szkoły, a tym bardziej, gdy zobaczyłam Niall'a Horan'a rozmawiającego z jakąś dziewczyną. Raczej nie chodziła do naszej szkoły, chociaż wątpię żeby ona w ogóle się  jeszcze uczyła. Tak czy siak, zignorowałam i jego i ją i zajęłam miejsce w loży tuż obok Troy'a, który rozmawiał z Tobby'm. Alex przyniósł nam szybko alkohol i w ten sposób oficjalnie zaczęliśmy imprezę. Kilka drinków i razem z dziewczynami ruszyłyśmy na parkiet. Przepchałyśmy się na sam środek i tam pozwoliłam się ponieść muzyce. Kołysałam biodrami w rytm, jednocześnie unosząc swoje ręce w górę. Piosenki mijały, a my nadal się bawiłyśmy co chwila zaczepiane przez pijanych kolesi. Na szczęście wystarczyła chwila, by się ich pozbyć. Co jakiś czas rozglądałam się po sali. Nawiązywałam kontakt wzrokowy z Troy'em upewniając go, że mam się świetnie i tańczyłam dalej. Zrobiłyśmy sobie tylko dwie przerwy na małą kolejkę shotów. Gdy Dj puścił remix "Toxic" Britney Spears przez salę przeszły krzyki aplauzu . My również wydałyśmy z siebie piski i momentalnie dopasowałyśmy swoje ruchy do rytmu. Śpiewałam głośno jak pozostali,a gdy zaczął się refren, chciałam odszukać wzrokiem Troy'a. Jednak mój wzrok spoczął na kimś zupełnie innym. Patrzyłam na Niall'a Horan'a, który stał przy barze popijając piwo i obserwując mnie. Nie panowałam nad tym, gdy moje ruchy stały się odważniejsze, a ja nieprzerwanie patrząc mu w oczy, wyśpiewałam cały refren. Mogłam obserwować jak z każdym słowem jego uśmiech się poszerza, a spojrzenie staje się bardziej wygłodniałe. Ta chwila podobała mi się jak jasna cholera. Patrzyliśmy na siebie do końca piosenki, potem do Niall'a podszedł jakiś chłopak i oboje zniknęli mi z pola widzenia. Wróciłam do stolika, by napić się drinka przyniesionego przez Troy'a i ochłonąć po "incydencie" z Niall'em. Po tym wszystkim moje serce waliło jak młot pneumatyczny, a ja sama byłam dziwnie pobudzona. Musiałam się uszczypnąć, by w jakiś sposób wrócić na ziemię. 
-[t.i]! Chodź, no dalej!
Do stolika podeszła Amy, która ponownie zaciągnęła mnie na parkiet. Kilka szybkich piosenek, a następnie coś wolniejszego dla rozluźnienia. "Earned it" The Weeknd i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki atmosfera stała się bardziej napięta i przesycona erotyzmem. Pary zaczęły się o siebie ocierać, Amy z dziewczynami zostały przygarnięte przez jakichś chłopaków, a ja zostałam sama. Jednak wystarczyło kilka sekund, bym poczuła za sobą obecność jakiejś osoby. Przekonana, że to Troy, przysunęłam się do niego i poczułam jak kładzie dłonie na moich biodrach. Troy złożył delikatny pocałunek na moim ramieniu, następnie na szyi i pod uchem.
-Jesteś taka seksowna.
Otworzyłam szeroko oczy, gdy Troy okazał się być... Niall'em! Jednak to nie było najgorsze. Najgorsza była reakcja mojego ciała. Choć umysł wrzeszczał, że mam go odepchnąć, to ciało poddało się jego dotykowi. Mruknęłam z aprobatą, gdy przysunął mnie bliżej siebie. Poruszałam zmysłowo biodrami, ocierając się o niego, podczas, gdy Niall, jeździł dłońmi po moim brzuchu i biodrach. Co chwila muskał moją skórę delikatnymi pocałunkami, wywołując u mnie dreszcze. Czułam się tak dobrze, choć wiedziałam, że zachowuję się jak idiotka. Po prostu nie umiałam i nie chciałam tego przerywać. Ocknęłam się dopiero wtedy, gdy dłoń Niall'a, dotykała wewnętrznej strony moich ud, wsuwając się pod sukienkę. Odsunęłam się od niego oszołomiona i wściekła.
-Zboczeniec!
Krzyknęłam tylko i ruszyłam w stronę wyjścia z klubu. Musiałam odetchnąć świeżym powietrzem, a co najważniejsze, otrząsnąć się po tej krótkiej chwili uniesienia, jakiego nigdy przedtem nie doświadczyłam. Byłam kompletnym żółtodziobem w sprawach damsko-męskich, i nie zdawałam sobie sprawy, że zwykły dotyk wystarczy, bym czuła się pobudzona. Wyszłam na zewnątrz, gdzie stało całkiem sporo ludzi, jednak musiałam pobyć sama i odeszłam kawałek dalej. Miałam wyrzuty sumienia wobec siebie, a tym bardziej Troy'a, ale wciąż nie mogłam pobyć się z pamięci tego wspaniałego uczucia. Dlaczego do cholery to musiał być Niall Największy Idiota Horan?! 
-[t.i]!
Odwróciłam się, gdy usłyszałam nawoływanie swojego imienia. W oddali ujrzałam słabo oświetloną sylwetkę Troy'a, który szedł szybkim krokiem w moją stronę. Był coraz bliżej i wyraźniej widziałam jego twarz. Był wściekły, a ja momentalnie się cała spięłam. Gdy ostatnio był wściekły, nie skończyło się to dla mnie dobrze i miałam przeczucie, że tym razem będzie podobnie. Gdy był tuż przede mną, asekuracyjnie podniosłam dłoń, by osłonić twarz, ale on tylko mocno złapał mój nadgarstek i pchnął mnie na ścianę. Było to na tyle silne, że poczułam przeszywający ból w klatce piersiowej. 
-Ty suko! 
Uderzył mnie w twarz, by następnie mocno chwycić za podbródek. Miałam łzy w oczach, a moja warga drżała.
-Chwila mojej nieuwagi a już się puszczasz z tym kretynem! Zapomniałaś co przez ciebie mi zrobił?! Zapomniałaś?!
Szarpnął moją głową, sprawiając, że uderzyłam o mur. Wydałam z siebie zduszony szloch. Musiałam tylko przeczekać jego złość. 
-Tak chcesz się pieprzyć?! Jesteś taką dziwką, że nie wytrzymasz ani chwili?! To dlaczego mi nie chcesz dać?!
Wypuściłam wcześniej tłumione łzy i opuściłam głowę. Dłoń Troy'a wsunęła się pod moją sukienkę i sunęła w górę. Dotarł do moich majtek i brutalnie zsunął je ze mnie. Krzyknęłam, wpadając w jeszcze większą histerię. Czułam jego obrzydliwe pocałunki na mojej szyi i brudną dłoń na udach. Próbowałam się uspokoić, przecież Troy nie zrobi mi niczego złego. Kocha mnie i nie zrobi mi krzywdy. Po prostu za bardzo go zdenerwowałam. Trudno mi jednak było go bronić, gdy przycisnął swoje krocze do mojego podbrzusza i wychrypiał.
-Zobacz jak na mnie działasz, suko.
Odepchnęłam go od siebie, ale za karę  ponownie mnie uderzył. Krzyknęłam ponownie, tym razem głośniej i wreszcie do kogoś to dotarło. Zauważyłam postać idącą w naszą stronę. Byliśmy jednak daleko, a może mi się to wydawało. Na szczęście wiedziałam, że ktoś idzie mi z pomocą, a moja ulga i radość była jeszcze większa, gdy rozpoznałam Niall'a. Wystarczyła chwila, by znalazł się przy nas i odciągnął Troy'a ode mnie. Szybko ocenił wzrokiem mój stan, a następnie uderzył Troy'a pięścią prosto w nos. Mój chłopak był na tyle pijany, że nie utrzymał równowagi i upadł. Niall szybko wykorzystał to, by skopać jego ciało i jeszcze kilka razy obłożyć go pięściami. Gdy skończył, twarz Troy'a była cała czerwona, a z nosa sączyła się krew.
-Chodź, musimy stąd iść.
Złapałam jego wyciągniętą dłoń i pozwoliłam się zaprowadzić w nieznane. 

________________________________________________
Za ewentualne błędy przepraszam.

Jeej, jestem coraz gorsza w pisaniu. Chyba się wypalam ;__;

Trzymajcie się!

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Zayn część 1

klik


"Ani czas, ani mądrości nie zmieniają człowieka, bo odmienić istotę ludzką zdolna jest wyłącznie miłość."



- Kto by z was cofnął czas i poszedłby w innym kierunku?- Spytał się profesor. Cała sala podniosło rękę, a w nich byłam i ja.- Mhm czyli wszyscy byście cofnęli czas, gdyby była taka możliwość. Jednak jest haczyk.- Uśmiechnął się poprawiając okulary.- Haczyk jest taki, że możecie raz cofnąć czas i tylko do jednego momentu swojego życia. Wyobraźcie sobie, że udało wam się cofnąć w czasie. Stoicie nad ciężkim wyborem. Przypuśćmy wybór A i B. Za pierwszym razem wybraliście wybór A, więc teraz wybierzecie wybór B. Jak myślicie co by się teraz stało?
- Nie bylibyśmy tu gdzie jesteśmy.- Odpowiedziała Sarha.
- Możliwe.- Powiedział profesor.- Zależy do jakiego moment się cofnęliście. Bo jeśli do wyborów studiów to tak. A co jeśli by chodziło ludzi, których poznaliście na drodze A?
- Nie znalibyśmy ich.- Odpowiedziałam.
- Właśnie! Każdy wybór na swojej drodze ma ludzi, których poznamy po drodze. Przyjaciół, znajomych, chłopaków lub dziewczyny, a nawet wrogów. Więc zadam jeszcze raz kto by cofnął czas, gdyby była taka możliwość?- Zadał profesor ponownie pytanie. Tym razem tylko ja podniosłam rękę. Wszystkie twarze spojrzały na mnie.- Dlaczego?
- Są to sprawy osobiste, profesorze.- Odpowiedziałam niepewnie, a ten jedynie się uśmiechnął.
- [T.I] teraz może być cofnęła czas, ale gdyby się wszystko ułożyło na pewno byś tego nie zrobiła jeśli by chodziło i miłość.- Nic nie odpowiedziałam. Miał rację chodziło o miłość, która nie powinna się nawet pojawić. Było to jeszcze w czasach licealnych. Byłam młoda i ślepo zakochana w 
chłopaku, która mógł mieć każdą. Był to toksyczny związek. On z dobrej rodziny, która dawała mu wszystko czego chciał, a mimo to nie przyznawał się do niej i wolał wpakować się w gówno. Ja byłam z prostej rodziny, która dużo nie potrzebowała. Byłam ułożona, posłuszna i dobra w nauce. Dopóki nie poznałam jego. Wszystko działo się szybko, że nawet nie zauważyłam kiedy to wszystko przerodziło się w coś więcej i toksycznego? Tak mogę to nazwać. Kiedy mnie wszyscy przed nim ostrzegali ja się z nich śmiałam i nie słuchałam. Przy nim czułam się wolna i wiedziałam, że świat należał do nas. Nie baliśmy się odpowiedzialności, ryzyka. Byliśmy tylko ja i on oraz reszta świata. Zakochana po uszy w chłopaku, który był kryminalistą. Tak mój były chłopak był kryminalistą mimo pozycji jego rodziny. 
- [T.I] idziemy na obiad?- Moje wspomnienia przerwał głos mojej przyjaciółki Rose. Uśmiechnęłam się do niej i pokiwałam twierdząco głową. Wstałam z swojego miejsca i skierowaliśmy się na stołówkę. W jadalni zajęłyśmy miejsce, a Rose od razu zaczęła temat.- Dlaczego wyłączyłaś się na zajęciach profesora Blanda?
- Wydaję Ci się. Słuchałam go.- Powiedziałam biorąc do ust widelcem sałatki.
- Słuchaj może znamy się tylko dwa lata, ale poznałam się na Tobie. Gdy kręcisz podnosisz delikatnie brwi, a teraz tak zrobiłaś. Więc słucham.
- Rose nie chcę o tym mówić. Idziemy dziś na miasto?- Zapytałam aby zmienić tylko temat.
- Po zajęciach? Bo wiesz nie umiem teraz nic na sprawdzian, więc co powiesz na małe wagary?
- Rose rozmawiałyśmy o tym ostatnio.
- Ostatni raz, proszę.- Przyjaciółką zrobiła oczy szczeniaczka i musiałam się zgodzić. Wiedziała jak to na mnie działa. Od razu po obiedzie poszłyśmy na miasto. Przyznam się, że to był dobry pomysł. Mogłam śmiało zapomnieć o przeszłości, która wróciła do mnie przez jedno zdanie profesora Blanda.
- Rose wejdziemy do tego sklepu. Widzę ładną sukienkę na imprezę dzisiejszą.- Uśmiechnęłam się do niej, a ta od razu mnie pociągła do sklepu. Podeszłam do wieszaka i wzięłam swój rozmiar sukienki. W przymierzalni ją przymierzyłam i wyglądałam dobrze. Pokazałam się w niej Rose, a ta się uśmiechnęła.
- Jeśli jej nie weźmiesz to obiecuję Ci, że ja ją kupię i wtedy nie będziesz miała wyboru aby ją założyć.- Zaśmiałam się i weszłam powrotem do przymierzalni. Ubrałam swoje ciuchy i z sukienką poszłam do kasy, aby za nią zapłacić. Dzisiejsza impreza musiała być udana.

~*~

Akurat to dziś Rose wybierała klub na imprezę. Muszę przyznać, że ona zawsze wybiera miejsca nie z tej ziemi. Byłyśmy już w środku, a impreza już się rozkręciła. Pary tańczące na parkiecie blokowały przejście do baru.
- Ja pójdę po jakiś alkohol, a ty zajmij loże!- Krzyknęła mi Rose. Pokiwałam tylko głową i szłam w kierunku wolnego miejsca. Zajęłam je, a po chwili szatynka siedziała na przeciwko mnie. Podała mi drinka, a ja upiłam łyka. Drink był mocny, ale za to bardzo dobry. Uśmiechnęłam się do niej, a ta gestem ręki pokazała mi jakiegoś chłopaka. Odwróciłam wzrok i zobaczyłam szatyna, który nam się przyglądał. Rose do niego mrugnęła, a ten dosiadł się do nas.
- Pójdę sobie po jeszcze jednego drinka!- Krzyknęłam w ich kierunku i poszłam do baru. Rose zawsze znajdzie sobie chłopaka do zabawy po wejściu do klubu mi to trochę zajmuję. Podeszłam do baru i zamówiłam sobie drinka. Gdy czekałam za swoim zamówieniem wpadł na mnie jakiś chłopak. Odwróciłam się do niego, aby go ochrzanić, ale gdy tylko zobaczyłam jego warz moje kolana stały się jak z waty. On przyglądał mi się przez pewien czas, a po chwili się uśmiechnął. Musiał mnie rozpoznać. Odwróciłam się do niego tyłem z nadzieją, że się mylę. Barman podał mi drinka i chcąc odejść ktoś mnie złapał za ramię. Obrócił mnie do siebie i zobaczyłam czekoladowe tęczówki.
- [T.I] myślałem, że Cię już nie zobaczę.- Powiedział, a ja tylko się w niego patrzyłam. Nie chciałam mu odpowiadać. Bo niby co? Miło Cię wiedzieć Zayn? Nie, ja się nie cieszę z tego, że go widzę. On się na pewno nie zmienił. Nadal jest tym samym człowiekiem co był kilka lat temu. Czułam, że w oczach zbierają mi łzy, ale nie mogłam płakać, Tyle przeszłam i nie mogę teraz pozwolić, aby znów wszedł do mojego życia z butami.
- Puszczaj mnie!- Krzyknęłam szarpiąc się. Ten mnie puścił i od razu znikłam w tłumie bawiących się ludzi. Musiałam wyjść na zewnątrz aby ochłonąć. Wracały wspomnienia, które wolałabym zapomnieć. Nie chce o nim pamiętać on... On mnie zostawił na pastwę losu. Musiałam sobie radzić sama, bo wszyscy się ode mnie odwrócili. Osunęłam się o ścianę i opierając się o nią kucając brałam wdechy i wydechy, aby się uspokoić, ale to nic nie dawało. Po chwili przed sobą zobaczyłam męskie obuwie. Podniosłam wzrok, a nade mną stał Malik. Podniosłam się i z kamienną miną na niego patrzyłam.
- Po co wróciłeś?!- Spytałam ostrym tonem.
- Musiałem kogoś odszukać.- Powiedział.
- I jak udało Ci się?!
- Tak, udało mi się.
- To teraz znowu zniknij jak kilka la temu.- Powiedziałam, już nieco spokojnie. Ten się delikatnie zaśmiał i spojrzał na mnie.
- Zmieniłem się.- Teraz to ja się roześmiałam.
- Ludzie się od tak nie zmieniają. A tym bardziej ty.
- Skąd ta pewność? Kilka lat się nie widzieliśmy.
- Bo wiem. Ludzie nie mogą się zmienić od tak. Po prostu potrzebujesz alibi tak jak w tamten wieczór.- Powiedziałam, a jego mina skrzywiła się.
- To nie tak.- Powiedział.
- A jak? Przyszedłeś do mnie w nocy i prosiłeś o alibi.- Mówiłam już prawie płacząc.- Przyszedłeś i kłamałeś mi w oczy, gdy tak na prawdę pieprzyłeś się z jakąś blondynką.- Dodałam i otarłam łzy z policzka.- A ja głupia Ci je dałam. Ty później uciekłeś, a mnie przesłuchiwali, grozili, że mnie pobiją jak ty Adama!- Krzyknęłam.- A on ledwo przeżył. Uciekłeś jak tchórz.- Nic się nie odezwał. Uderzyłam w jego czuły punkt. Adam naprawdę ledwo przeżył. Był to chłopak tamtej dziewczyny, którą Zayn się przespał. Tamten wszedł do pokoju, a on na Malika się rzucił z pięściami. Zayn się bronił, ale od zawsze był agresywny i nie wiedział kiedy ma przestać. Przestał dopiero gdy Ashle zadzwoniła na pogotowie. Tamten uciekł do mnie i prosił abym powiedziała, że przez cały czas był u mnie. Głupia się zgodziłam. A gdy dowiedziałam się, że mnie zdradził, ja nadal go ukrywałam. Mimo gróźb kryłam go, bo go kochałam
- Chciałbym cofnąć czas, ale nie umiem.
- Z jednym się zgodzę. Też chciałabym to zrobić i Cię nie poznać.- Powiedziałam, a ten tylko westchnął.
- Chce to wszystko naprawić.
- Za późno.- Chciałam go minąć, ale ten złapał mnie za nadgarstek i pociągnął. Wylądowałam na ścianie, a ten zablokował mi jaką kolwiek drogę ucieczki.
- Nigdy nie jest za późno, aby coś naprawić. Tym razem nie zniknę.
- Fałszywe obietnice.- Powiedziałam.- Tak jak tamtej nocy, gdy mi powiedziałeś, że wrócisz po mnie. Czekałam na Ciebie jak jakaś idiotka, ale ty nie wróciłeś. Twoi rodzice prosili mnie, że jakbym coś wiedziała dała im znać. Jednak ty nie dawałeś znaku życia. Oni stracili syna, a ja...- Przerwałam bo zaczęłam się dusić łzami.
- Tym razem tak nie będzie.
- Mam Ci uwierzyć, że się zmieniłeś? Że coś do mnie nadal czujesz i może w to, że chcesz zacząć od nowa?
- Możesz uwierzyć.- Powiedział.- Albo sama się przekonać.- Dodał po chwili.
- Wiesz co? Nie mam zamiaru ani Ci uwierzyć, ani się sama przekonywać.- Powiedziałam, a ten mnie puścił.
- Jeśli myślisz, że się poddam to jesteś w błędzie nie odpuściłem za pierwszym razem i teraz też nie odpuszczę.
- Wtedy byłam naiwna, ale teraz nie myśl sobie, że tak łatwo pozwolę Ci mnie podejść abyś mnie znów wykorzystał.- Powiedziałam i mijając go wróciłam do klubu. Straciłam ochotę na zabawę chciałam jedynie wrócić do akademika i położyć się spać. Chciałam zapomnieć o dzisiejszym wieczorze i mieć nadzieję, że są to jego kolejne puste słowa.


____________________________________________________
Na początku chciałabym was przeprosić za moją nie obecność, ale szkoła i praktyki robią swoje. Mam jednak nadzieję, że pierwsza część imagina wam się spodobał. ;D

Niewidzialna osoba dla ciebie

środa, 1 kwietnia 2015

Niall cz.2

cz.1

Niall

Obserwowałem ze znudzeniem jak dwóch kolesi bije się na środku ogrodu, a cały zebrany tłum im wiwatuje, może poza naszą grupą. Razem z Louis'em, Sandy'm, Peter'em i Danny'm siedzieliśmy na drewnianych krzesłach, ustawionych w rogu ogrodu i piliśmy nasze piwa.
-Mam jeszcze jednego jointa.
Oznajmił Sandy i od razu go zapalił. Zaciągnął się i podał go mi. Wziąłem bucha i podałem skręta dalej. W ten sposób spędziliśmy kolejne 5 minut imprezy, która okazała się być totalną klapą.
-Idziemy do baru?
Zapytał Louis.
-Ja nie. Obiecałem Jade, że odwdzięczę się za wczorajszego loda w szkole.
Odpowiedziałem. Chłopacy pokiwali głowami na znak rozumienia i stwierdzili, że pójdą beze mnie. Zebraliśmy się i w trakcie przeciskania się przez tłum, który już zdążył wrócić do imprezowania, wpadłem na jakąś blondynkę.
-Przepraszam.
Szepnęła zawstydzona. Zatrzymałem się i posłałem jej swój firmowy uśmiech.
-Możesz wpadać na mnie częściej.
Puściłem jej oczko, a ta zachichotała. Brzmiała jak jakaś  psychopatka, ale była ładna.
-Wiesz, na górze jest wolnych kilka pokoi. Może pójdziemy tam pogadać? Tu jest strasznie głośno.
Powiedziałem do jej ucha. Ta tylko pokiwała głową i pozwoliła mi, bym zaciągnął ją na górę. Weszliśmy do pierwszego wolnego pokoju i niemal natychmiast przygwoździłem ją do ściany. Jęknęła, pobudzając mnie jeszcze bardziej. Zacząłem ją całować, potem rozbierać, aż w końcu sam zsunąłem do kolan spodnie razem z bokserkami i zakładając prezerwatywę, wszedłem w nią gwałtownie i brutalnie. Jęczała głośno i zbyt przesadnie, ale udało mi się dojść. Ubrałem się, po czym pożegnałem ją długim pocałunkiem i wyszedłem. Wsiadłem do swojego auta i skierowałem się w stronę osiedla, na którym mieszka Jade. To jedna z tych dzielnic dla przeklętych, bogatych ludzi, którzy srają kasą. Ojciec Jade jest jakimś biznesmenem i choć pływają w kasie, Jade nigdy się nie przyznaje kim jest. Korzysta z tego tylko i wyłącznie wtedy, gdy brakuje nam pieniędzy na towar i imprezy. Zatrzymałem się kawałek przed jej domem i wysiadłem. Zablokowałem drzwi i ruszyłem w drogę. Moją uwagę przykuła postać idąca z naprzeciwka. Drobna postura wskazywała na dziewczynę. Miała kurtkę, którą szczelnie się osłaniała i szła przed siebie z wzrokiem wbitym w ziemię. Gdy byliśmy kilka metrów przed sobą, nieznajoma podniosła głowę i od razu ją rozpoznałem. Zatrzymałem się, podobnie jak ona.
-Cześć.
Odezwałem się pierwszy. [t.i] patrzyła się na mnie spod ściągniętych brwi i cicho prychnęła.
-Cześć.
Warknęła. Chciała mnie wyminąć, ale utrudniłem jej to, chwytając ją za ramię. Sam nie wiem, dlaczego tak mi zależało na jej uwadze. Owszem, była ładna i seksowna, ale gdy tylko słuchałem jej gadki na lekcjach, od razu ją sobie odpuszczałem. Mądra i dobrze wychowana nudziara. Inni faceci jednak nie zwracali na to uwagi i skupiali się tylko i wyłącznie na jej ciele, mówiąc, czego to by z nim nie zrobili. Dziwię się sam sobie, że w takich chwilach siedzę cicho, choć moje fantazje niczym się od nich nie różnią. Dobra, kogo ja oszukuję? Może gadać mi o czymkolwiek, i tak mam ochotę zedrzeć z niej ubrania i posiąść ją w każdej chwili i w każdym miejscu.
-Co tu robisz?
Zapytałem, nim zdążyłem to przemyśleć. Czy to mnie w ogóle powinno obchodzić?
-Nie twój interes.
Próbowała się wyszarpnąć, ale wtedy mój uścisk palców się zacieśniał.
-Spokojnie, [t.i]. Nic złego nie robię.
Uśmiechnąłem się lekko. [t.i] popatrzyła na mnie z obrzydzeniem. O co chodzi tej dziewczynie?
-Zjeżdżaj mi z drogi, Horan. W przeciwieństwie do reszty twoich dziewczyn, mnie nie kręcą źli chłopcy.
Syknęła. Jeszcze raz szarpnęła ręką i tym razem ją puściłem. Obserwowałem ją skonsternowany jak rusza w dalszą drogę. Fakt, że mnie odrzuciła, sprawił, że zapragnąłem jej jeszcze bardziej.

miesiąc później

Siedziałem na trybunie, przyglądając się rozgrywanemu meczowi siatkówki. Była to żeńska drużyna, do której należała [t.i]. No właśnie, [t.i]... Żadna inna dziewczyna nie działa na mnie tak jak ona i żadna inna nigdy nie była tak niedostępna. Mogę zrobić dziesięć kroków w jej stronę, ale ona zrobi dwadzieścia w tył, bylebym nie mógł się do niej zbliżyć. Ta dziewczyna pociąga mnie niezależnie czy ma na sobie spodnie i sweter, czy obcisłą spódniczkę i koszulę.
-Niall? Co ty tu robisz?
Odwróciłem wzrok od [t.i] i skupiłem go na Louis'ie. Stał nade mną, trzymają w dłoni paczkę chipsów.
-Oglądam.
Burknąłem i wróciłem do obserwowania [t.i]. Louis usiadł obok mnie, obżerając się przekąską.
-Nadal nieosiągalna?
Spytał z głupim uśmiechem. Spojrzałem na niego spod byka i prychnąłem.
-To tylko kwestia czasu.
Oznajmiłem, a Louis się zaśmiał. Miałem ogromną ochotę pozbyć się tego durnego uśmieszku z jego twarzy.
-Stary, odpuść sobie. Ta laska nie jest dla ciebie. Poza tym, widziałem jak Troy się obok niej kręci.
-Jaki kurwa Troy?
Warknąłem, patrząc na niego ze złością.
-Chodzą razem na zajęcia do Smith. Podobno grają główne role w "Romeo i Julia".
Zacisnąłem dłonie i spojrzałem na nią. Pochylała się do przodu, gotowa odebrać piłkę, nieświadoma tego, jak seksownie wypina tyłek.
-Ten cały Troy nie jest żadną przeszkodą, a prędzej czy później, [t.i] będzie moja.
Zakończyłem, a Louis wzruszył ramionami. W ciszy obejrzeliśmy mecz do końca, a potem poszliśmy do baru.
*

Tydzień później w domu Jade zorganizowano domówkę, na którą przyszła połowa szkoły. Siedziałem w fotelu, pijąc piwo i próbując skupić się na dziewczynie, która siedziała na moich kolanach i całowała mnie po szyi. Niestety wypaliłem zbyt dużo zioła i wypiłem zbyt dużo piw, by ogarnąć co się dzieje. Ziewnąłem głośno i jęknąłem, gdy dziewczyna otarła się o moje krocze. Spojrzałem na nią. Miała czerwone włosy i duże brązowe oczy. Wyglądała jak dziecko, a ja zastanowiłem się, ile ta gówniara ma lat.
-Ile masz lat?
Spytałem. Uśmiechnęła się niewinnie, jeszcze raz się o mnie ocierając.
-16.
Kurwa. Czy w ogóle chodzi do liceum? I kto ją tu wpuścił?
-Zrobić ci loda?
Zapytała. Popatrzyłem na nią zaskoczony. Dziewczynko, gdzie są twoi rodzice?
-Proszę...
Przysunęła swoją twarz do mojej i poczułem jej cukierkowy zapach perfum.
-Ugh, dobra. Chodź.
Wstała z moich kolan i poszliśmy do łazienki. Mała od razu padła na kolana i zabrała się za rozpięcie mojego rozporka. Wzięła się do roboty, a ja zamknąłem oczy. Lista dziewczyn, które przede mną klęczały z dnia na dzień jest coraz dłuższa, a one same- coraz młodsze. Po 10 minutach wyszedłem z łazienki spełniony, nie bardzo przejmując się małą. W domu Jade było w cholerę dużo ludzi, ale z nikim nie chciało mi się gadać.
-Uważaj, kurwa.
Syknąłem, gdy jakaś laska na mnie wpadła. Zadarła głowę do góry, a na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech zadowolenia.
-[t.i].
Położyłem dłonie na jej biodrach, a ta zaczęła się wiercić.
-Puść mnie, dupku.
Warknęła, ale ja tylko mocniej ją złapałem.
-Zatańcz ze mną.
Rozkazałem, pchając ja delikatnie do przodu.
-Nie ma mowy. Puszczaj mnie, bo zacznę krzyczeć.
Zaśmiałem się i pokręciłem głową.
-I co? Kto ci pomoże?
[t.i] zastanowiła się chwilę i odwróciła wzrok. No właśnie. Nikt nie weźmie jej wrzasków na poważnie.
-Przestań, nie jestem taki zły.
Przejechałem nosem po jej policzku, wąchając jej zapach. Był taki... podniecający.
-Niall, nie chcę tańczyć.
Warknęła. Próbując mnie odsunąć, ale gdy zrozumiała, że jej opór jest daremny, uspokoiła się.
-Tak lepiej.
Mruknąłem. Mimo, że leciała szybka piosenka, my tańczyliśmy powoli. Przyciskałem ją do siebie, ciesząc się ciepłem jej ciała. Nigdy nie czułem czegoś takiego, ale ponieważ było to przyjemne, nie chciałem tego przerywać. Niestety piosenka szybko się skończyła, a przez to, że straciłem czujność, [t.i] szybko się odsunęła i zniknęła w tłumie ludzi.
-Kurwa.
Warknąłem, zaciskając pięści.
-Niall!
Odwróciłem się w stronę Louis'a, który przeciskał się w moją stronę. Trzymał uniesioną rękę z jakimś małym woreczkiem.
-Załatwiłem śnieg!*
Oznajmił zadowolony. Mimowolnie sam się uśmiechnąłem i zanim ruszyłem za kumplem, rozejrzałem się jeszcze po tłumie ludzi. [t.i] tańczyła obok jakiegoś kolesia, z rękoma zarzuconymi na jego szyję. I choć nie znam tego kretyna, wszystkie komórki w moim ciele podpowiadają, że to ten zjebany Troy. Zacisnąłem szczękę i nie odrywałem od nich wzroku. Czego kurwa nie mam ja, a ma ten kretyn? Jestem przystojny, wysportowany, popularny i pieprzę tak, że każda z tych dziewczyn sama dobiera się do moich spodni, a na koniec ma trudności z chodzeniem przez tydzień. Jedyne w czym może być lepszy to nauka i stan konta. Pierdolony kujon z bogatej rodzinki.
Muzyka zmieniła się na wolniejszą i bardziej zmysłową, a [t.i] od razu się dostosowała. Stanęła tyłem do tego frajera i zarzuciła mu ręce na ramiona, jednocześnie ocierając się o niego. Jednak tak jak się spodziewałem, ten frajer stał z rękoma opuszczonymi, nie ruszając się ani o milimetr. Parsknąłem na ten widok i pokręciłem głową. [t.i] nadal z uporem próbowała go podkręcić, ocierając się o niego, jednocześnie rozglądała się po sali, jakby kogoś szukając. Gdy jej wzrok padł na mnie, momentalnie się zatrzymała, a ja uśmiechnąłem się z wyższością, gdy dostrzegłem zakłopotanie pojawiające się na jej twarzy. Jeśli sądziła, że jej taniec pozostanie niezauważony, to się grubo myliła, a teraz, gdy wiem na co ją stać, pożądałem jej, jeśli to w ogóle możliwe, jeszcze bardziej.


__________________________________________________
*śnieg- inna nazwa dla amfetaminy

Za wszelkie błędy przepraszam.
Ta część jest dość kiepska, wiem, ale nie chciałam byście zbyt długo musieli czekać.
Buziaki xx