Strony

niedziela, 31 sierpnia 2014

Liam cz.4


CZĘŚĆ 2 
CZĘŚĆ 3

______________________
Wyszłam z posterunku. Nic nie powiedziałam. Powiedziałam, że nie widziałam dokładnie twarzy, człowieka, który rzekomo, był szukany już od kilku dni. Chociaż dokładnie wiedziałam, o kogo chodzi. Gdy wyszłam, zaczęłam powoli ruszać w stronę mojego domu. Robiło się coraz ciemniej. Lampy, powoli się zapalały, a mi było coraz zimniej.
Myślałam nad tym wszystkim. Myślałam o tym, co się dzieje przez jakiś czas w moim życiu. To wszystko było takie pogmatwane. Jeszcze niedawno, myślałam, że tym tajemniczym kimś, jest Liam. Ale przecież, on był przy mnie. Przy mnie, gdy wysyłał się SMS. Wszystko mi się zepsuło.
Nawet nie zauważyłam, że zaczęłam iść w złą stronę.
Wypuściłam powietrze i poszłam w odpowiednią stronę. I wtedy poczułam, jak ktoś łapie mnie za łokieć. Spadłam w bok, raz się obracając. Odwróciłam głowę, lecz nikogo nie zobaczyłam. Powoli wstawałam, obracając się dookoła. Byłam w jakiejś szparze pomiędzy budynkami. Słyszałam jedynie wiatraki, od klimatyzacji w restauracjach, i jeżdżące samochody. Wtedy usłyszałam, jak coś się przewraca. Obróciłam głowę w tę stronę, lecz nic tam nie było. Połknęłam ślinę i zaczęłam iść do przodu. Moje serce biło strasznie mocno, a mój oddech był niebezpiecznie szybki. Nagle usłyszałam jak, coś z tyłu mnie się rozbija, jakieś szkło. Bałam się odwrócić, więc próbowałam odważnie iść naprzód. I wtedy, z uliczki obok, pojawiła się osoba w czarnym kapturze, czarnych spodniach i butach, miał na sobie nawet czarną maskę.  
Krzyknęłam głośno, a ta osoba popchnęła mnie to przodu tak, że upadłam na plecy. On szedł coraz to bardziej do przodu a ja do tyłu. I wtedy on popchnął mnie do przodu, nogą, w miejsce gdzie rozbiło się szkło. Chociaż miałam rzeczy na sobie, poczułam to, jakbym nie miała nic. 
Osoba w czarno przechyliła głowę dwa razy i wtedy pomogła mi się podnieść. Strzepnął mi wszystko z tyłu mojej marynarki i złapał za oba nardgastki mocno je ściskając. Miał na sobie nawet czarne rękawiczki. Zaraz. Dlaczego ten ktoś tajemniczy ma piersi?! To dziewczyna?!
- Kim jesteś? - spytałam cicho, a on w zamian, mocno mnie kopnął tak, że znowu opadłam. Lecz tym razem nie na szkło. Poczułam straszny ból w okolicy kolana. Dotknęłam ręką w to miejsce i zobaczyłam krew. Znowu zaczął się przybliżać. Coraz bardziej i bardziej. A ja szłam do tyłu, krzycząc o pomoc. Cały czas krzycząc. Brakowało mi tchu, nie wiedziałam co robić. Nie wiedziałam, co się dzieje. Nie nadążałam nad tym, co się dzieje. Zobaczyłam, jak wyciąga pistolet. Zaczęłam jeszcze głośniej krzyczeć. A z moich oczu zaczęły lać się strumienie łez.
- Proszę, zostaw mnie! Co ja ci zrobiłam ! Zostaw mnie, proszę ! - krzyknęłam i wtedy styknęłam się z zimną ścianą. Ślepa uliczka? Teraz to koniec. Nie mogłam opanować tego, co się ze mną działo. Nie wiedziałam co zrobić.
Zakryłam swoją głowę rękoma i patrzyłam, jak moje łzy opadają na ziemie. Błagałam, by tego nie robił. Cały czas powtarzałam tylko jedno słowo. Proszę. Błagam.
Lecz na niego to nie działało. Czułam jak cała się trzęse. Usłyszałam, ten okropny dźwięk, który znałam tylko z kryminalnych filmów. To pstrykniecie tego okropnego pistoletu. Ona... Załadowała właśnie pistolet. Przeszły mnie ciarki, a całe moje ciało aż zwijało się ze strachu. Bałam się jak cholera. Bałam się, że to cholerne pstryknięcie, będzie moim ostatnim usłyszanym dźwiękiem.
- Ej ty tam! - usłyszałam i szybko podniosłam głowę. Nie widziałam, kto dokładnie się do nas przybliża, lecz ten tajemniczy człowiek, cały czas, wcelowywał pistolet na mnie. - Nie wiesz, że nie zadziera się z dziewczyną Liama Payn’a ? - spytał, od razu waląc go w brzuch. Lecz on strzelił. Szybko schowałam głowę, myśląc, że już nie żyje. Ale zaraz. Skoro nie żyje. To dlaczego wszystko słyszę?!
Podniosłam głowę i zobaczyłam mały otwór w ścianie, niedaleko mojej głowy. Moje serce biło, jak oszalało. To było tak blisko mnie.
Zaraz. Gdzie Liam? Szybko się podniosłam, lecz tej decyzji po chwili bardzo pożałowałam. Czułam, jakby moja noga miała zaraz odpaść.
Odwróciłam głowę i zobaczyłam jak, Liam walczy z tym czarnym … Czarną dziewczyną.
Walczyli jak mistrzowie karate. Razem, przewidywali każdy swój ruch.
Lecz, Liam dosyć szybko, uderzył go nogą w klatkę piersiową, tak że … Ona, obiła się o ścianę.
- Mam nadzieje, że od dzisiaj będziesz bardziej, uważny. - powiedział do niego, a po chwili się do mnie odwrócił i szybko podbiegł. - Cholera co on ci zrobił.
- Liam musimy zobaczyć, kto to jest szybko ! - powiedziałam, idąc w stronę, czarnej osoby. Moje kolano odmawiało mi posłuszeństwa, lecz musiałam. Mogę to skończyć raz, na zawsze.
Uklękłam na jedno, zdrowe, kolano i wzięłam wielki wydech. Sięgnęłam ręką po jego maskę, lecz wtedy on złapał mnie za nardgastek. Zrobił to tak nagle, że myślałam, że moje serce zaraz wyskoczy. Zaczął się na mnie jakby patrzeć, a po chwili popchnął i uciekł.
- [T.I]! Co się dzieje ?! - spytał, Liam podchodząc do mnie.
Ale nic mu nie odpowiedziałam. Patrzyłam się w jedno miejsce jak zaczarowana. Moja mina, nie wyrażała pewnie teraz żadnych emocji. Był tak blisko. Po chwili krzyknęłam, z całej siły tylko słowo.
- Zabije cię! - krzyknęłam z całej siły, słysząc, jak mój głos obija się o ściany, tej gównianej wnęki. I wtedy obraz zaczął mi się mazać. Po prostu zamknęłam oczy i czułam jak moja głowa opada na ciepłe dłonie Liama.

 ~*~ 

Powoli otwierałam swoje oczy, a mój obraz powoli się wyostrzał. Przez chwilę nie wiedziałam, co się

dzieje. Lecz później, dotarło do mnie, co się stało. Zaraz. Tylko dlaczego, mam opatrzone rany.
- Widzę, że się obudziłaś. - Obróciłam głowę i zobaczyłam Liama stojącego przy drzwiach. Ile już tak się we mnie wpatrywał? Podszedł do mnie i usiadł koło mnie. Zmarszczył brwi, a po chwili szeroko się uśmiechnął. Nie wiedziałam, o co mu chodzi, ale chyba nie chciałam wiedzieć.
Wziął coś z szafki nocnej i odsłonił kołdrę przy moich nogach.
- Co robisz? - spytałam, a on wtedy przybliżył się do mnie i położył moją nogę na swoich kolanach.
Odsłonił plaster, na kolanie, na co zrobił kwaśną minę.
- Nieźle sobie go zadrapałaś. Boli? - spytał, a ja pokręciłam głową. Podniosłam się i przytrzymałam z tyłu rękoma. Wziął jakiś wacik i pewnie gazę, sama nie wiem. - Uwaga będzie boleć. - zacząć oczyszczać i kilka razy syknęłam z tego dziwnego rodzaju bólu. Przykleił mi nowy plaster i schował nogę pod kołdrę.
Oparłam się o łóżko przybliżając do siebie nogi. Cały czas patrzyłam się na niego zaczarowana. Pierwszy raz widziałam u niego taki spokój.
- Potrzebujesz czegoś? Do jedzenia? Picia? Czegokolwiek?
- Odpowiedzi na kilka pytań. - powiedziałam cicho.
- W takim razie, cię słucham. - powiedział, trochę się do mnie przybliżając.
- Gdzie jestem?
- U mnie w mieszkaniu, niedaleko teatru.
- Czy rodzice o tym wiedzą?
- Tak wiedzą.
- Jak?
- Powiedzmy, że musisz zostać u mnie jeszcze trochę. Powiedziałem im, że u mnie na studiach są takie jakby targi uniwersyteckie i … że cię tam zabrałem. Byłem po twoje rzeczy. - uśmiechnął się do mnie, ale nie uwodzicielsko tak jak zawsze. Tylko tak… Słodko.
Spojrzałam na swoją bluzkę i wtedy zrozumiałam, że jest na mnie o wiele za duża, i nie moja.
- Czy ta bluzka … jest twoja?
- Ym ... Tak. Przebrałem cię w twoje krótkie spodenki i moją bluzkę.
- Czyli mnie… W nią przebrałeś? - spytałam.
- Mówisz to za spokojnie. Tak. I … Ciebie… - zaczął coś mamrotać pod nosem.
- Ciebie?
- Umyłem. - powiedział szybko, a ja otworzyłam usta ze zdziwienia.
- Że co?
- Musiałem okay? Nie mogłaś być cała brudna i … Chodziło mi o twoje zdrowie tak! Chciałem się tobą tylko dobrze zaopiekować. I przepraszam jeśli
- Dziękuje. - przerwałam mu, na co on zdziwiony przestał mówić.
- Że co?
- Dziękuje, że mnie uratowałeś. Nie wiem, kto to był, wiem tylko, że zaczyna wysyłać do mnie SMS, z groźbami. Mówi, że coś widziałam, ale … ja nic nie pamiętam. Widać, ta sprawa musiała być taka poważna, że aż chce mnie zabić. Dziękuje ci … Ale wiedz, że prawda z umyciem mnie, szybko z mojej głowy nie zniknie. - wskazałam na niego palcem, a on się zaśmiał. Przybliżył do mnie i złapał za rękę.
- Wiesz… Nie wiem, kto to jest. Nie wiem, co ci wysyła. Nie wiem, co zobaczyłaś, ale… Jestem pewien jednego. Nic ci się nie stanie, dopóki będziesz obok mnie. - zaczęłam patrzeć w jego oczy jakby zaszokowana. Dlaczego jestem zdziwiona tym, co powiedział? I dlaczego spowodowało to u mnie szybsze bicie serca?
- Mam zamiar cię teraz chronić. I nawet nie waż się odmawiać. Od dzisiaj siedzimy w tym razem. - mocniej ścisnął moją rękę i lekkawo podniósł kąciki swoich ust. Przybliżył się do mnie i pocałował w czoło. Długo. Jakby chciał się upewnić, że mu nie ucieknę. Uwierzcie mi. Nie miałam na to siły.
- Odpoczywaj. Już cię nie zamęczam. Masz czas do piątku. Śpij, kochana. - jeszcze raz się uśmiechnął i poszedł w stronę drzwi. Przez chwilę patrzyłam na drzwi i zamknęłam oczy, próbując przemyśleć to, co się stało. I to, co może się stać. Teraz już nie mogę mówić, że to mężczyzna. To kobieta. Powoli zamykałam oczy i wtedy usłyszałam wibracje.
Zaraz. Co te telefon robi pod moją poduszką ?
Szybko wzięłam komórkę i odczytałam wiadomość
,, Brawo Sherlocku. Ja też lubię nosić szpilki. A zwłaszcza czarne.
Tym razem się nie udało. Masz teraz rycerza? Mam nadzieje, że ma dobrą zbroję’’


Witajciee!
Kolejna cześc tajemniczego Liama.
Wiem, że mieszam wam w głowie, ale chyba o to chodzi w kryminałach co nie?
Czekam na wasze opinie! Bardzo dziękuje za te, które przeczytałam w ostatnich 3 cześciach,
uwielbiam czytac wasze komentarze!
Przypominam o naborze! Więcej w notce [KLIK]
50 komentarzy x






czwartek, 28 sierpnia 2014

Uwaga dot. naboru

Prosimy, by swoje prace przesyłać na nasz nowy mail: annie1126.blogspot@gmail.com!

Osoby, które już wysłały nam imaginy, również o to prosimy

Przypominam, że nabór trwa do 3 września*
Wyniki podamy w przeciągu kilku dni

*przedłużyłyśmy termin wysyłania prac

środa, 27 sierpnia 2014

Harry cz.8



   
     Objęłam go rękoma wokół szyi, stopniowo napierając na chłopaka swoim ciałem, w efekcie czego nie było żadnej przestrzeni między nami. Harry smakował... zupełnie tak, jak to sobie wyobrażałam. W brzuchu szalało stado motyli, krew buzowała w żyłach, a pożądanie z prędkością światła wbijało się na najwyższe szczeble. Nie tak wyobrażałam sobie pierwszy pocałunek z Harrym. Ja go sobie w ogóle nie wyobrażałam. Znaczy... robiłam to... w różnych sytuacjach, ale wiem, że mi nie wolno, a takie myśli do niczego mnie nie doprowadzą i natychmiast przestawałam, ale i tak zdecydowanie był to najlepszy pocałunek, jaki dane mi było doświadczyć. I to z chłopakiem, który przez ostatni czas grał główną rolę w moich myślach i snach.
     Chciałam przestań. Zdrowy rozsądek w końcu się odezwał i kopnął mnie w tyłek, uświadamiając mi, co my robimy, ale owinięte szczelnie ramiona chłopaka wokół mojej talii i myśl, że jest to coś, o czym podświadomie marzyłam od naszego pierwszego spotkania w szkole, skutecznie odsunęły mnie od tego zamiaru. Ten pocałunek mogę porównać do... wybuchu wulkanu. Przez ten cały czas emocje i uczucia zbierały się w nas, aby teraz móc swobodnie wydostać się na zewnątrz. Aby teraz uwolnić pragnienie, tęsknotę, pożądanie... prawdziwe uczucia.
     Chociaż wciąż nie mogę powiedzieć, że wreszcie czuję się zupełnie wolna i teraz będzie nam łatwiej. Wręcz przeciwnie. Wciąż obowiązuje nas ten cholerny regulamin, jasno zakazujący spoufalana się nauczyciela z uczniem, a to, że dzieje się to w moim domu, a nie w szkole, niczego nie usprawiedliwia. To się po prostu nazywa "ukrywanie". I chodź wiele bym dała, aby nasza znajomość rozpoczęła się w innych okolicznościach i była w pełni "legalna", to nie żałuję, że los napisał nam inną historię. Po prostu jest inna... Zakazana.
- Harry... - jęknęłam, kiedy na chwilę odsunęliśmy się od siebie w celu zaczerpnięcia świeżego powietrza.
     Chłopak jednak milczał. W pomieszczeniu było słychać tylko nasze przyśpieszone oddechy i tykanie zegara wiszącego na ścianie. Przyglądał mi się uważnie, powoli odgarniając kosmyk włosów za ucho. Już niemal słyszałam, jak mówi do mnie "To jednak nie to, czego oczekiwałem. Sorry." i zrzuca mnie ze swoich kolan, opuszczając mój dom i zostawiając mnie zupełnie samą, z głową pełną nieogarniętych myśli. Ale nic takiego się nie działo i nic nie wskazywało, aby miało do tego dojść. Zacisnął dłoń na moim biodrze, a na jego usta wkradł się uśmiech. Najpiękniejszy uśmiech...
     Czasami wolę milczenie, milczenie jest piękne. Lubię tylko się patrzeć i nic nie mówić. W tych momentach jestem najszczęśliwsza. Patrzeć w oczy, nie otwierać ust. Tylko całą swoją osobę, uczucia, rozterki i strach przekazywać spojrzeniem. W ten sposób można zobaczyć w człowieku więcej niż rozmawiając z nim całymi dniami. Bo oczy są duszą. Lubię oczy.
- Lubię Twoje oczy. - powiedziałam cicho, głaszcząc policzek chłopaka.
     On jedynie uśmiechnął się, ale jakby myślami był gdzie indziej.
- [T.I.]... proszę nie mów, że Ci się nie podobało. - powiedział to niemal błagalnym tonem, a na widok wyrazy jego twarzy, ścisnęło mi serce. Zachował się zupełnie inaczej, niż się spodziewałam. Zaskakujące, ale w głębi serca pragnęłam, aby taka właśnie była jego reakcja.
- Podobało, ale...
- Wiem. Nie możemy. - Westchnął i teraz on pogłaskał kciukiem delikatnie mój policzek. Przymknęłam oczy i odetchnęłam cicho, po raz kolejny dzisiaj rozpływając się pod wpływem jego dotyku. Mogłabym w takiej pozycji zostać do końca swoich dni, rozkoszować się ciepłem jego ciała, jak i samą jego obecnością. Podobało mi się to. Cholernie.
- Jak to sobie teraz wyobrażasz? Jak teraz będą wyglądały nasze relacje? - zadałam to pytanie po kilku dłuższych chwilach ciszy, choć nie do końca byłam pewna, czy chcę znać odpowiedź. Po czułym pocałunku czas wrócić do rzeczywistości i określić nowe granice, które przed chwilą zostały złamane, mimo że pragnęłam aby ta chwila błogości i beztroski w ramionach chłopaka trwała wiecznie. Na nowo musimy się zastanowić, co nas łączy i czy to ma szansę na przerodzenie się w coś większego, czy raczej zakończy się na zwykłym  zauroczeniu, które minie zaraz po tym, jak skończę praktyki w tej szkole.
- A ty?
- Co jak co, ale upominając mnie o to, abym nie odpowiadała pytaniem na pytanie, byłoby miło, gdybyś sam się do tego stosował... - uśmiechnęłam się delikatnie, opierając dłoń na jego ramieniu. Bałam się zrobić więcej. Bałam się, że zrobię coś nie tak, bałam się, że mnie wyśmieje albo - co gorsza - wyskoczy teraz zza ściany jakiś śmieszny gościu z kamerą i wykrzyczy "MAMY CIĘ!".
     Dlaczego myślałam o sobie tak źle? Dlaczego ciągle żyłam ze świadomością, że żaden chłopak nie może być ze mną szczęśliwy? Po prostu nie wierzę, że mogę mu to szczęście dać. Kto by w końcu chciał taką dziewczynę, jak ja? Nudną i przeciętną? Na pewno nie taki chłopak, jak Harry. A jednak tu jest...
- Szczerze? Nie mam pojęcia. Nie lubię planować czegoś, bo to nigdy mi nie wychodzi. Idę na żywioł...
- W tej sytuacji również postawisz na żywioł? Aby ktoś się o nas dowiedział i wykorzystał tą informacje?
- W tej sytuacji postawię na dyskrecję. - zmarszczyłam delikatnie czoło, przyglądając mu się uważnie z nadzieją, że powie mi coś więcej na ten temat. - Będziemy bardzo uważasz, aby to była tylko nasza tajemnica.
- To ty... to ty naprawdę myślisz o mnie poważnie? Wiążesz ze mną jakieś plany?
- Oh, ogromne plany, kochana. Myślałaś, że robię sobie żarty i mógłbym to robić tylko dlatego, aby Cię wykorzystać do własnych celów? - zacisnęłam wargi w jedną linię, a moje policzki zróżowiały. Zrobiło mi się wstyd za te oskarżenia, którymi obarczyłam chłopaka. On się jednak głośno roześmiał, gdy nic nie odpowiadałam. Objął mnie rękoma w pasie, mocno do siebie przytulając. - [T.I.], słonko, więcej wiary w siebie. To prawda, bywam chamem i nie zawsze jestem uprzejmy i uczciwy co do innych, ale... gdybym miał w planach wykorzystanie Cię, na pewno nie opowiadałbym Ci historii swojego życia i pewnie podrywałby, Cię teksami typu "No witaj maleńka, bolało jak spadłaś z nieba".
     Pomieszczenie wypełnił nasz wesoły śmiech.
     Rozluźniłam się i trochę zaczęłam zmieniać podejście do całej tej sytuacji. To nie zmienia faktu, że muszę mieć oczy dookoła głowy i wciąż być czujną. Czuję się jak w jakimś filmie. Romans nauczycielki i ucznia byłby genialny, ale nie w rzeczywistości, gdzie trzeba się przez większość czasu ukrywać się i żyć ze świadomością, że za jeden błąd można zapłacić bardzo dużą cenę.
     Czy dobrze robię? Harry... która dziewczyna byłaby odporna na jego urok? I on zwrócił uwagę właśnie na mnie, mimo wszelkich starań, aby jednak do tego nie doszło. Mimo, że mam mu niewiele do zaoferowania. A najgorsze jest to, że nie chcę, aby to się kończyło. Do tego niestety coraz bliżej jak dalej. I wciąż męczą mnie myśli, jak nam się uda kontynuować tą nietypową znajomość bez żadnych podejrzeć.
      Widzę radość wymalowaną na twarzy Harrego i wiem, że nie mogę go zranić. Prawdziwa radość, wymieszania z ulgą i uczuciem beztroski. Nigdy wcześniej tego u niego nie dostrzegłam. Czy to moja zasługa? Może radość sprawiło mu wyznanie prawdy o dzieciństwie? Wspominał, że nawet Zayn o tym nie wie, więc musiał to w sobie nosić od długiego czasu. W pewnym sensie czuję się wyróżniona. I szczęśliwa, że mogłam być tą, której powierzył swój sekret.
- [T.I.], zaufaj mi. - wyszeptał, widocznie dostrzegając wahanie wymalowane na mojej twarzy.
- Boję się. - myślałam na głos. Westchnęłam cicho i zamknęłam oczy. Oparłam głowę o ramię Harrego i pozwoliłam sobie na upust emocji. Miałam tak ogromny mętlik w głowie, potrzebowałam czasu, aby to ogarnąć.
- Bardzo mi na Tobie zależy, [T.I.] i nie pozwolę na to, abyś cierpiała przeze mnie. Tym razem będę walczył o to, na czym mi zależy.
     Zbliża się o opiera wargi na mojej szyi. Dreszcz. Skóra w tym miejscu zaczęła płonąć, a serce znowu zaczęło szybciej bić. Byłam pewna, że Harry to czuję, ale pierwszy raz mi to odpowiadało. Czułam się... bezpieczna i szczęśliwa.
- [T.I.]... pocałuj mnie. - uniosłam swoją głowę do góry, ponownie napotykając na usta usta chłopaka.
     Sprawiały wrażenie stworzonych idealnie dla siebie, jak dwie połówki jabłka. Źle robimy, wiem, ale chyba każdy oczekuje od życia czegoś więcej i... chcę przeżyć coś szalonego. Odkąd poszłam na studia moje życie ogarnęła monotonia... dopóki nie rozpoczęłam praktyk w szkole Harrego.


     Trzymałem w ramionach swój największy skarb. Skarb, o który walczyłem od miesiąca i w końcu udało mi się zrobić pierwszy krok - zdobyłem jej zaufanie. Było kilka sytuacji, kiedy byłem gotowy odpuścić i zapomnieć o niej, ale jestem wdzięczny Zaynowi, który przekonał mnie, abym tego nie robił. Ale moje starania na tym się nie kończą, to jest dopiero początek. Jestem na to gotowy, bo w głębi serca wierzę, że jest to jedyna dziewczyna, którą jestem w stanie obdarzyć prawdziwym uczuciem, które się nie skończy po kilku tygodniach. Wierzę, że przy tej dziewczynie jestem w stanie walczyć z problemami, które pojawią się nam na drodze, a nie umywać ręce i uciekać jak najdalej, zostawiając ją z tym samą. Wierzę, że tylko przy niej będę naprawdę szczęśliwy, mimo że między jej charakterem, a moim jest ogromna przepaść. Ona - skromna, wrażliwa, dobra, kochana. No i ja - bezczelny, arogancki, samolubny, idiota chełpiący się wszystkim na prawo i lewo. Ale powiadają, że przeciwieństwa się przyciągają. Związek z osobą w chuj podobną do mnie na początku pewnie by mi sprawiał radochę, nie musiałbym się obawiać odmowy, rozumielibyśmy się bez słów, znalibyśmy każdą naszą zachciankę, ale ile można ciągnąć to samo? Znudziłoby mi się po pewnym czasie.
     Ale [T.I.] jest... taka tajemnicza, zamknięta w sobie i aż mam ciarki na plecach, kiedy pomyślę, że mogę z dnia na dzień poznawać ją, jej najdrobniejszy sekret, burząc w ten sposób mur, który budowała wokół siebie, od tylu lat. Chcę sprawić, aby [T.I.] uwierzyła w siebie, bo zdążyłem już zauważyć, że tej wiary jej brak. Albo nigdy nie była adorowana w ten sposób, jaki ja praktykuje i czuję się zawstydzona, albo miała trudny okres dojrzewania. Czy to, czy to - muszę odbudować jej wiarę. Nie mogę znieść myśl, że ona może mieć o sobie takie złe zdania, gdy tak naprawdę jest wspaniałą dziewczyną, w której pewnie się nie jeden chłopak zakochał. Nie chcę wiedzieć, ile chłopaków miała przede mną, ale wiem, że to ja będę tym ostatnim.
     Nie powiedzieliśmy sobie wprost  "jestem Twoim chłopakiem", "jestem Twoją dziewczyną", ale... ta rozmowa, te pocałunki musiały coś znaczyć! Nie sądzę, aby [T.I.] mogłaby robić to tylko dlatego, aby sprawić mi przyjemność. Widziałem wyraz jej twarzy, kiedy ją dotykałem i całowałem... przyśpieszona akcja serca, czułe gesty, rumieńce na policzkach. Tak nie reaguje dziewczyna, której się nie podobają tego typu pieszczoty.
     I oczywiście ta malinka na szyi, którą mi zafundowała. O czymś to cholera musi świadczyć!
     Te kilkadziesiąt minut było najlepszymi minutami w całym moim życiu, wynagrodzeniem za ten czas, kiedy czekałem na nią i za te wszystkie myśli i nerwy, kiedy ciągle mi wymykała się z rąk. Teraz wiem, że na taki pocałunek jak ten, warto było czekać. Największy skarb pod słońcem.
     Przed nami najgorsze. Oboje to wiemy. A ja stanę nawet na rzęsach, aby dopilnować tego, by ta nasza mała tajemnica nie została odkryta, przez niepożądane osoby. Zaprzysięgałem, aby mi zaufała, a raz utraconego zaufania nigdy się nie odzyskuje, dlatego muszę dobrze wykorzystać tą szansę.
     Otworzyłem cicho drzwi od domu, aby nie obudzić mamy i Gemmy. Moja "rozmowa" z [T.I.] trochę się przedłużyła i dlatego dopiero kilka minut przed 1 w nocy pojawiam się w domu. Jeżeli mama się dowie, nie będzie zadowolona, to po pierwsze. Po drugie, była w szkole, gadała z dyrektorem, a ten kutas na pewno powiedział jej o paleniu. Dobrze, że jest już sobota, odeśpię i będę miał więcej siły na rozmowę z mamą.
     Zdjąłem buty, ale zdziwiło mnie palące się światło w salonie. Może to chłopak Gemmy postanowił znaleźć dla niej czas i przyszedł? Nic innego w tej chwili nie przyszło mi do głowy, dopóki nie ujrzałem prawdziwego wytłumaczenia - mama znowu na mnie czekała, bo zerwała się z fotela, gdy tylko zauważyła mnie w drzwiach.
- Harry! na litość boską, gdzie ty się podziewałeś?! Jak ja się martwiłam! Mogłeś przynajmniej odpisać na jednego z wielu sms'ów!
     Zmarszczyłem czoło i sięgnąłem dłonią o kieszeni, chwytając telefon. Odblokowałem go i faktycznie.. 21 nowych wiadomości, 13 nieodebranych połączeń. Od mamy i Zayna.
     Zayna?
- Miałem wyciszony telefon, przepraszam.
- Ale gdzie ty tyle czasu byłeś? Bałam się, że jesteś zły na mnie za to, że Ci nie powiedziałam i nie chcesz wracać do domu...
- Mamo, etap uciekającego nastolatka po każdej najdrobniejszej sprzeczce mam już za sobą. Po prostu zasiedziałem się u Zayna.
     Skłamałem.
- Mamy dwie sprawy do wyjaśnienia, synu. - zawsze gdy jest zła, zwraca się do mnie 'synu'. Nie łyknęła tego. Kurwa. - Dyrektor mi powiedział, że znowu przyłapano Cię na paleniu. - Podwójne kurwa. - Jest mi przykro, że 3 tygodnie ukrywałeś przede mną ten fakt, ale nie jestem zła. Widzę, że coś Cię ostatnio stresuje i potraktuję to jako chwilową odskocznię. Ale dalej proszę Cię, abyś więcej tego nie robił. Po drugie... nie toleruje kłamstwa w tym domu, synu.
- Kłamstwa?
- Udawanie głupiego w niczym Ci nie pomoże. Albo mi powiesz, gdzie NAPRAWDĘ byłeś, albo inaczej porozmawiamy. - Potrójne kurwa plus ja pierdole.
     'Inaczej porozmawiamy' - niejednokrotnie na własnej skórze się przekonałem, jak wyglądają te rozmowy i kolejne mi się nie marzą, naprawdę.
- No byłem u...
- Zayna? U Zayna bez Zayna? - przełknąłem głośno ślinę coraz bardziej się niepokojąc. - Zayn siedzi sobie u nas od dwóch godzin, bo podobnie jak ja, nie miał zielonego pojęcia, gdzie się podziewasz! Harry, mów gdzie byłeś, albo... Zaraz... co ty tu masz? - mama zmarszczyła czoło i przechyliła delikatnie moją głowę w stronę światła, dotykając palcem dokładne umiejscowienie prezentu od [T.I.]. - Czy to... malinka? - przybliżyła się jeszcze bardziej i powąchała moją bluzę, tą, którą miała [T.I.]. Specjalnie ją dziś założyłem. - Czuć od Ciebie damskie perfumy. Byłeś z kobietą, Haroldzie!
     Zanim odpowiedziałem, rozejrzałem się uważnie po salonie szukając Zayna. I znalazłem. Siedział sobie w rogu salonu i dlatego nie od razu go zobaczyłem. Był bliski wybuchu śmiechu i mi szczerze mówiąc również było do tego blisko. Mama przeżywała to, jakby się dowiedziała, że napadłem na bank, albo gorzej - zabił kogoś.
- Mamo...
- To ta [T.I.], prawda?
- Zayn!
- Nic nie mówiłem!
- Nie musiał. Gemm go rano wyręczyła. Tylko Harry... dlaczego teraz się nie przyznasz, że do niej poszedłeś, tylko kłamiesz mi prosto w oczy?
     Bo rano się z Gem śmiałyście ze mnie? Bo nie chciałem, aby ta sytuacja znowu się powtórzyła? Bo gdy połączyć te dwa istotne fakty, to mnie zabijesz?!
     Mama głupia nie jest. Rozmawiała dzisiaj z [T.I.] i prędzej czy później domyśli się, że imię mojej nauczycielki i sympatii, nie jest zwykłym zbiegiem okoliczności.
- A czym się tu chwalić. - wzruszyłem ramionami. -  Po prostu nie sądziłem, że tyle nam się zejdzie.
- Musieliście ciężko pracować, skoro czuć od Ciebie na kilometr damskie perfumy. - Proszę państwa, moja mama, mistrzyni sarkazmu. - Eh, Harry... nie mam już dzisiaj do Ciebie siły. Porozmawiamy popołudniu o tym, skąd biorą się dzieci i jak do tego nie dopuścić w tak młodym wieku. - uśmiechnęła się ironicznie wyminęła mnie. Nie powiem, słowa mamy zadziałały na moją wyobraźnię.
- Tylko się całowaliśmy... - westchnąłem i schowałem dłonie do kieszonek.
- Nazywaj to jak chcesz... - mama machnęła dłonią i  zniknęła na schodach, a już po chwili do moich uszu dobiegł dźwięk zamykających się drzwi. Z Zaynem popatrzyliśmy się na siebie chwilę, po czym wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
- Stary, gdybym wiedział, że idziesz obracać naszą seksowną historyczkę, to bym Cię krył. - podszedłem bliżej niego.
- To mój błąd. Mogłem wcześniej do siebie zadzwonić. Licz się ze słowami, Zayn, ona jest moja, nie nasza. - zaśmiałem się i przybiłem piąteczkę z mulatem.
- O czym rozmawialiście?
- O nas... mniej więcej.
- I się całowaliście?
- I się całowaliśmy.
- Widzę, że obudziłeś w niej tygrysice, skoro zeszło Wam się tyle czasu i jeszcze ta malinka...
- Szczegóły zostawiam dla siebie. A na razie chodź na górę po koce i poduszki, zostajesz u mnie na noc. Tylko przeniesiemy się tu, do salonu, pooglądamy jakieś filmy.
     Kiwnąłem głową, aby Zayn ruszył za mną. Wzięliśmy rzeczy do spania z pokoju gościnnego i wróciliśmy do salonu. Mulat już tyle razy u nas nocował, że wie, gdzie wszystko się znajduję, czasami lepiej ode mnie. Gdy nocuje u nas i mama się pyta, gdzie się znajduje dana rzecz, to prędzej się tego dowie od Zayna, niż ode mnie. Cóż. Życie.

     Zaraz po ogłoszeniu dyrektora, które dotyczyło odwołanych zajęć matematyki z powodu nieobecności nauczycielki, wsadziłem do swoich uszu słuchawki i głośno puściłem muzykę, abym nie musiał słyszeć rozmów ludzi z klasy, na które kompletnie mam wyjebane. Co mnie obchodzi, jak oni spędzili weekend, ile wypili na 31271236956 melanżach podczas tych dwóch dni, kogo spotkali i dlaczego tak bardzo często często kłócą się z rodzicami i się na nich wkurwiają. Można się pochwalić, jak się spędziło weekend, ale po co robić z tego ogromną sensację, aby cała szkoła się dowiedziała? Może, że jeszcze 2 miesiące temu bym się chwalił, ale tylko Zaynowi, ale sprawa jest zbyt poważna, aby rozmawiać o tym otwarcie.
     Powracając do odwołanej lekcji matematyki. Dyrektor zapowiedział, że za niedługo przyjdzie do nas jakiś nauczyciel, który zrobi luźną lekcje i będzie nas tylko pilnował. Yhym, już to widzę. Z jego zapałem może do końca dnia ogarnie jakiegoś nauczyciela. Dzień w szkole bez matematyki, to bardzo udany dzień. Nie ważne jak bardzo ten dzień może być zepsuty, jeżeli nie ma matematyki, wszystko staje się o wiele piękniejsze.
     Wyciągnąłem notes i zacząłem rysować pseudo graffiti na ostatnich kartkach. Nie wychodziło mi to tak zajebiście, jak Zaynowi, on jest w tym po prostu mistrzem, no ale od zawsze mnie to kręciło, a to, że nie od razu umiałem rysować takie rzeczy, nie sprawiło, że z tego rezygnuje raz na dobre. Trening czyni mistrza, i rzeczywiście, trenując i trenując, w końcu zacząłem się poruszać do przodu. Wciąż bez szału, ale porównując moje pierwsze prace z aktualnymi, jest ogromna różnica. Na plus. Skromnie mówiąc.
     Poczułem szturchnięcie w ramię ze strony Zayna. Zignorowałem to, bo pewnie mu się nudzi i szuka zaczepki. Polecam mu zrobienie tego samego, co robię w tej chwili, bo to serio relaksujące. Szturchnął mnie w ramię jeszcze raz ale zanim zdążyłem spojrzeć na niego, poczułam jak ktoś wyjmuje mi słuchawki z uszu. Odwróciłem głowę w drugą stronę i ujrzałem coś, co uczyniło ten dzień jeszcze lepszym. Do szczęścia potrzebne mi są tylko dwie rzeczy: odwołana lekcja matematyki i... uśmiechnęła od ucha do ucha [T.I.].
- Muzyki posłuchasz na przerwie. - zerknęła na moje rysunki w zeszycie i uśmiechnęła się delikatnie, ruszając w klasę tłumacząc, że jest to wolna lekcja, podczas której możemy cicho rozmawiać, albo przygotowywać się na kolejną lekcję. Teraz to oczywiste, że nie będę robił ani tego ani tego. Będę patrzył całą lekcję na tą dziewczynę.
      [T.I.] ubrana dzisiaj była w koszulę z kołnierzykiem, który idealnie zasłaniał malinkę zrobioną przeze mnie na obojczyku, a była ona taka duża, że nie sądzę, aby zniknęła przez te dwa dni. Moja trzyma się jeszcze całkiem dobrze, ale ani mi się waż jej zakrywać.
     Mój wzrok podążył za oddalającą się dziewczyną. Przerzuciła włosy przez ramię i zajęła miejsce przy biurku, chwytając w dłonie książkę, która leżała na parapecie. Zanim jednak zabrała się do czytania jej, rozejrzała się po klasie i nasz wzrok się skrzyżował. Widziałem po wyrazie jej twarzy, że walczy ze sobą, aby nie odwzajemnić mojego uśmiechu. Tak kochanie, ja również mile wspominam nasze ostatnie spotkanie.
     Jestem pewny niemal w 100%, że [T.I.] o mnie myśli i jest zadowolona, że przyszło jej pilnować klasę, w której znajduję się ja. Niby nic nie możemy zrobić, nawet musimy uważać na głupie spojrzenia, bo kogoś może to zacząć interesować, sekretne spojrzenia moje z nauczycielką, hmm. Jednak pocieszałem się tym faktem, że już za 3 godziny będziemy sami w klasie w kozie. Tylko ja i ona. Na samą myśl o tym, nerwowo poruszyłem się na krześle. Od piątku moim marzeniem było ponownie schwytanie ją w ramiona, całować do utraty tchu i sprawiać, aby zawsze była taka szczęśliwa.
     Aby uwierzyła w siebie.
     Chyba jednak nasze rozmowy jej trochę pomogły. Dzisiejsze zachowanie mnie bardzo zaskoczyło - pozytywnie oczywiście. Byłem przygotowany na to, że będzie zdenerwowana, zawstydzona, będzie unikała mnie jak ognia, mojego spojrzenia, a tu proszę, śmiało do mnie podeszła i to jeszcze z tym tajemniczym uśmiechem wymalowanym na twarzy. Ciekawe o czym myślała...

     Biegłem jak najszybciej do klasy, jakby goniło mnie stado wilków, w której powinna czekać na mnie [T.I.]. Jebani nauczyciele, którzy zamiast postawić sprawę jasno, pierdoloną o głupotach, które mam po dziurki w nosie. I tak cud, że udało mi się w końcu zakończyć rozmowę z nauczycielem od wf. Chciał, abym wziął udział w zawodach w biegu, bo w ostatniej chwili chłopak, który miał wziąć udział, skręcił kostkę i nie może. Trener zaczął mi mówić, jaki to ja jestem dobry w bieganiu, że to dla mnie szansa, a może uda mi się zająć przyzwoite miejsce na tych zawodach, ale oczywiście nie dałem się nabrać. Gdybym był faktycznie dobry w bieganiu, już od początku brałby mnie pod uwagę. I w ogóle, od kiedy on jest dla mnie miły? Zawsze tylko drze się na mnie. Powiedziałem, że się zastanowię, ale oczywiście, że się nie zgodzę. Niech szuka innego frajera, który nabierze się na jego gatki.
     Tylko mnie zdenerwował i sprawił, że teraz mam 10 minut mniej dla [T.I.]. Mam nadzieję, że nie pomyślała, że ją wystawiłem, albo - co gorsza - rozmyśliłem się i nie jestem już nią zainteresowany. Wiem, co to znaczy brak pewności siebie i wiem, że byłaby zdolna tak pomyśleć.
     Szarpnąłem mocno za klamkę i wszedłem do klasy, szybko zamykając za sobą drzwi. Spojrzałem na [T.I.], która starała przy biurku i szukała czegoś w torebce. Momentalnie się odwróciła w moją stronę, a na jej twarzy wymalowała się widoczna ulga.
- Harry, ja myślałam, że ty jednak nie przyjd...
- Ciiii. - uciszyłem ją, powoli kierując się w jej stronę. - Nie zostawiłbym Cię bez słowa.
     Niepewny uśmiech [T.I.] zniknął pod moimi ustami, gdy objąłem ją ramieniem, przyciągnąłem do siebie i mocno pocałowałem. Wciąż z nutką nieufności odwzajemniła mój pocałunek, kiedy poczułem jedwabiście miękkie włosy dziewczyny między swoimi palcami. Oczekiwałem na to całe 3 dni. 3 pieprzone dni, podczas których nie mogłem skupić na niczym uwagi, jak usta [T.I.] na moich. Działało na wyobraźnie, szczególnie przed snem... mocno działało.
- Powiedziałabym, niezłe powitanie.
     Jej półprzymknięte powiekami oczy wpatrywały się w moje usta, co nie powiem, cholernie mi się podobało.
- Powiedziałbym, niezły kołnierzyk. - zagryzłem dolną wargę i delikatnie wsunąłem palec pod koszulkę, chcąc zobaczyć, jak trzyma się moje dzieło. Piękna malinka. - Kiedyś zrobię Ci taką malinkę, że nawet golf Ci nie pomoże.
     Spojrzała na mnie, unosząc brwi do góry. W jej oczach dostrzegłem rozbawienie i iskierki radości. I to był właśnie widok, w którym się zakochałem. Wpadłem po same uszy i już nie ma dla mnie ratunku. Z dnia na dzień coraz bardziej sobie uświadamiałem, że nie mogłem usiedzieć spokojnie w miejscu, gdy zbyt długo nie widziałem się [T.I.]. Musiałem być przynajmniej pewny, że jest bezpieczna.
- Ale może najpierw mnie pocałujesz? Czekałam grzecznie na to cały dzień. - uśmiechnęła się niewinnie. Mi nie pozostało nic innego, jak spełnić jej i swoją zachciankę, cierpliwie wyczekiwanej przez te dwa dni. Położyłem dłonie na jej udach i podniosłem do góry, sadzając na biurku. Dobrze, że dzisiaj miała na sobie obcisłe rurki, dzięki temu swobodnie mogłem się wsunąć między jej kolana. Wsunęła palce w moje włosy, delikatnie przybliżając swoje wargi do moich, aż wreszcie połączyły się w pełnym czułości pocałunku. Najlepsza koza pod słońcem!! Gdybym wiedział, że będzie tak fajnie, zbroiłbym coś już dawno dawno temu.


     Chwyciłem dłoń [T.I.], bez słowa prowadząc ją do sypialni. Wiedziałem, że będzie stawiała opór, że nie będzie chciała tam ze mną iść, ale kiedyś musi pokonać strach, tak? Trzeba kiedyś stawić temu czoła, i czas na to najwyższy. Im wcześniej, tym lepiej dla samej [T.I.]. Jeszcze będzie mi za to dziękować, ale ja nie robię tego tylko dlatego, aby odczuć satysfakcję. Robię to, by [T.I.] była szczęśliwsza.
- Harry, nie! Proszę Cię!
- [T.I.], spokojnie. - odpowiedziałem opanowany, podczas gdy moja ukochana miała łzy w oczach. Serce mi się krajało na ten widok i było mi cholernie źle ze świadomością, że ją to tak boli.
     Wszedłem do pomieszczenia i stanąłem przed niewielkim lustrem wbudowanym w białą szafę. Wystarczające, aby udowodnić [T.I.], że jest w ogromnym błędzie w stosunku do własnego ciała. Nie mogę rozumieć, dlaczego taka piękna i inteligentka dziewczyna ma o sobie takie złe zdanie.
     Wskazałem gestem dłoni na miejsce przede mną, aby [T.I.] podeszła do mnie. Wahała się, w jej oczach malował się strach, ale niepewnie podeszła do mnie i spojrzała w lustro.
- Powiedz mi, co widzisz.
     Przełknęła ślinę i odwróciła wzrok.
- Harry...
     Zebrała się do całkowitej ucieczki z sypialni, co sprowokowało mnie do natychmiastowej akcji. Błyskawicznie znalazłem się przy niej, chwyciłem za ramię i delikatnie wciągnąłem do sypialni, gdzie ponownie ustawiłem twarzą do lustra, a sam stanąłem za nią i patrzyłem na nasze odbicia ponad jej ramieniem. Teraz albo nigdy. Sama nigdy tego nie zrobi, a ja jestem tu po to, aby jej w tym pomóc.
- Zaufaj mi. Co widzisz?
     Westchnęła głośno i zaczęła się przyglądać swojemu odbiciu w lustrze. Wpatrzyła się w swoją twarz, potem przesunęła wzrokiem po ciele i znowu wróciła na twarz.
- [T.I.]...
- Widzę... przeciętnie wyglądającą dziewczynę - wzruszyła ramionami, a jej policzki przybrały czerwonego odcienia - która tu i ówdzie ma trochę za dużo.
- Gdzie masz to "za dużo"?
- Harry, proszę...
- Powiedz.
      Zacisnęła wargi w jedną linię i znowu minęło kilka chwil, zanim zebrała się na odwagę, by mi o tym powiedzieć. Byłem cierpliwy.
- Brzuch. Uda. Tyłek. - splotła ze sobą dłonie i spuściła wzrok.
     Znowu mur milczenia, aż w końcu przemogła się i spojrzała na moją twarz odbitą w lustrze. Patrzyłem na nią gniewnie.
- Coś pozytywnego?
     Popatrzyła na siebie jeszcze raz.
- Moje oczy. - wyszeptała nieśmiało.
- To akurat jest oczywiste, skarbie. Co jeszcze?
      Zmarszczyła czoło, intensywnie doszukując się kolejnych pozytywów swojego ciała. Szkoda, że tak długo zajmowało jej dostrzeganie tych plusów, ponieważ ja je dostrzegałem wszędzie. I nie myślę tak tylko dlatego, że jest moją "dziewczyną" i inaczej mi nie wypada. Myślę tak o niej, bo ciało ma warte pozazdroszczenia i na pewno nie jeden chłopak tak pomyślał o niej. I niejedna dziewczyna chciałabym wyglądać jak ona.
- No... moja skóra. Mam niezłą skórę.
      Uśmiechnąłem się delikatnie.
- Masz wspaniałą skórę. Stawmy czoła całej reszcie.
      Wydawało mi się, a właściwie byłem prawie pewny, że mruknęła po nosem coś jak: niech się szlag, zanim ująłem jej ramię.
- Gdzie ten brzuch, w którym jest "za dużo"? - To było pytanie normalne, ale i z nutką sarkazmu. Jak miałem to niby zobaczyć, skoro ubrała się w o trzy rozmiary za duży sweter?! - Zdejm sweter.
- Słucham?
- Zdejm sweter, inaczej ja zrobię to za Ciebie.
    Zmarszczyła nos i zanim go zdjęła, spiorunowała mnie wzrokiem. W efekcie została w samej białej bokserce, która idealnie opinała jej zgrabne ciało.
- Chodzi o tę ledwie zarysowaną wypukłość? - [T.I.] jedynie kiwnęła głową, za bardzo zawstydzona, aby przyznać się do tego na głos. Roześmiałem się głośno i położyłem dłoń na brzuch dziewczyny. - Twój brzuch jest taki, jaki powinien być, kochanie.
- Mówisz tak tylko dlatego, aby poprawić mi humor i mieć tą rozmowę z głowy.
- Możesz mnie przebadać na wykrywaczu kłamstw aby przekonać się, że mówię Ci prawdę. - cmoknąłem ją w policzek. - Dobrze, idziemy dalej.
- Dalej? - zagryzła policzek od wewnętrznej strony, widocznie zdenerwowana.
- Tak. Uda.
     Chwyciłem ją za ramiona i odwróciłem w swoją stronę. Poprosiłem, aby stanęła równo, a gdy już to zrobiła, wsunąłem dłoń między jej uda. SWOBODNIE!
- Sama widzisz, jak jest naprawdę, nie muszę tego dalej tłumaczyć, prawda? - uśmiechnąłem się wesoło do dziewczyny, która odsunęła się ode mnie jak najszybciej, kiedy zdała sobie sprawę, gdzie znajduję się moja dłoń. Ja sam sobie nie zdawałem z tego sprawy, po prostu zrobiłem to w celu udowodnienia jej mojej racji. - Czas na tyłek.
     W odbiciu w lustrze dostrzegłem idealnie uwydatniony tyłek [T.I.] przez czarne rurki.
- Zdradzę Ci pewien sekrecik. - wyszeptałem prosto do ucha dziewczyny. - Wciąż istnieją mężczyźni, którzy lubią czuć kobiece ciało pod swoimi dłońmi, jego okrągłości. - poklepałem delikatnie jej tyłek, za co oczywiście oberwałem. Zaśmiałem się i objąłem ją w pasie. - Do tych mężczyzn należę ja. Twój tyłek jest idealny, skarbie. I nie chcę słyszeć, że mówisz o nim inaczej.
      Sam nie wiem, jak mam rozumieć wyraz twarzy [T.I.], która odwróciła się do lustra i na nowo badała swoje ciało.
- Twoje słowa nie sprawią, że od razu zmienię zdanie co do siebie samej... - wyszeptała i wsunęła dłonie do kieszeni rurek.
- Wiem, kochanie, wiem i mam nadzieję, że z czasem zmienisz zdanie. Jestem pewny, że każdy by powiedział Ci to samo, co ja powiedziałem Ci teraz. Nie rozumiem tej mody, która polega na tym, że seksowna jest tylko ta dziewczyna, której można policzyć każde żebro. To nie jest piękne. Ani zdrowe. - chwyciłem dłoń [T.I.] i splotłem nasze palce. - Chcesz wiedzieć, co ja widzę?
- Chyba nie koniecznie... - wydęła wargi, ale zignorowałem to.
- Nie bądź tak źle nastawiona. Wspaniałe włosy, oszałamiające oczy, zachwycająca skóra, zwalający z nóg uśmiech, fajny tyłek, długie, seksowne nogi. Cholernie, zajebiście seksowne.
- Uważaj na słowa, Styles! - zaśmiałem się, wspominając sytuację, kiedy po raz pierwszy się tak do mnie zwróciła. Była to nasza pierwsza rozmowa po lekcji. Jak ten czas szybko leci. Jeszcze wczoraj szczerzyłem się, gdy tylko na mnie spojrzała, a teraz mogę podziwiać jej piękne ciało z bliska, dotykać go i rozpływać się pod wpływem myśli, że ona jest tylko moja. - Ale dziękuję Ci za te słowa. Zapamiętam je i na pewno wezmę je sobie do serca, ale dopiero z czasem. Po tak długim czasie braku pewności siebie, nie tak łatwo z minuty na minutę zmienić zdanie o samej sobie.
      Po tym zdaniu wywnioskowałem, że ktoś w przeszłości sprawił jej przykrość, przez co straciła pewność siebie. Nie wypytywałem. Jestem przekonany, że jeżeli [T.I.] będzie gotowa mi powiedzieć, zrobi to.
- Pamiętaj jedno: nie wolno Ci się porównywać z innymi dziewczynami. Jesteś najlepszą wersją samej siebie.
     Objąłem [T.I.] mocno w talii, a głowę oparłem o jej ramię.
- Jesteś piękna. I cała moja.




Witam witam!
Znowu przepraszam Was za to, że tyle czekaliście, no ale z każdą częścią podnosi się poprzeczka i już nie jest tak łatwo, jak w porównaniu z częścią 1. Staram się Was nie zawieść i dlatego tak długo piszę. No ale mam nadzieję, że mi wybaczycie :c
Dziękuję ZA WSZYSTKIE KOMENTARZE spod 7 części. Wiecie jak poprawić mi humor tymi kilkoma słówkami. Kocham was ♥
To już postanowione przeze mnie, będzie 10 części. Bo też pisanie dłużej nie ma sensu.
Żywię głęboką nadzieję, że Was nie zawiodłam tą częścią, skoro tyle na nią czekaliście :c
Pozdrawiam i do kolejnej <3
Merci.

Przypominam o naborze ( więcej informacji w notce niżej )

Nabór!

OGŁASZAMY NABÓR NA NOWYCH AUTORÓW BLOGA!!

 Swoje prace możecie przesyłać na naszego maila annie1126.blogspot@gmail.com* do 31 sierpnia

Uwaga! Prosimy, by nie przesyłać prac podzielonych na części!

Przyjmiemy 2 lub 3 osoby :)

*zmieniłyśmy adres mailowy

wtorek, 26 sierpnia 2014

Informacja :)

Witam wszystkich!
Bardzo dużo ostatnio myślałam nad odejściem z bloga. Jak pewnie zauważyliście nie dodałam żadnego posta od kilku miesięcy. Nie będę wymyślać jakiś wymówek typu nie mam czasu, mam dużo nauki, moja babcia jest chora. Ja po prostu jestem leniwa i nie wiem co to systematyczność...
Być może jeszcze tu wrócę, ale muszę chyba dojrzeć :)
Na koniec chciałabym bardzo podziękować wszystkim dziewczynom które były i są tu autorkami za daną mi szansę, za pomoc, za wszystko i Wam czytelnikom, za wsparcie, za te wszystkie pozytywne komentarze i motywacje do pracy! Jesteście najlepsi <3
To jest prawdziwa directionerska rodzina!
Tu zostawiam Wam mojego maila: agnieszka_lemanska@2.pl piszcie śmiało ^^
Nie mówię do widzenia tylko do zobaczenia :) xoxo


                                                                                                                                                                       

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Liam cz.3


CZĘŚĆ 2 
___________________________

Otworzyłam oczy i natychmiast wstałam. Czułam jak serce, bije mi jak oszalałe. Połknęłam ślinę, wpuszczając powietrze, ze swoich ust.
Mój sen. Był tak realistyczny. To wszystko było niemożliwe.
Czy ten tajemniczy ,,ktoś’’ wszedł nawet do moich snów?
Pokręciłam głową i wzięłam swój telefon. Był SMS.
Wtedy poczułam to strasznie nie przyjemne uczucie. Oblała mnie fala gorąca i dopiero teraz, poczułam jak podkoszulek, przylepia się do moich spoconych pleców. Pierwszy raz zdarzyła mi się taka noc.
Szybko kliknęłam wiadomość.

,, Już 3.00. Godzina duchów.’’ 

Numer był oczywiście zablokowany. Spojrzałam na zegarek i właśnie wtedy dokładnie wybiła 3.00. Mój oddech znowu przyśpieszył.
Odłożyłam swój telefon i poszłam do łazienki.
Zdjęłam z siebie przepocone rzeczy i szybko weszłam pod prysznic. Szybko się przemyłam i wysuszyłam. Nałożyłam na siebie nową piżamę i zeszłam na dół, do kuchni.
Nalałam sobie trochę wody, oparłam się o blat i powoli piłam wodę.
Co ciekawego mogło stać się w moim domu?
Zwykła kuchnia, salon, schody do góry gdzie była sypialnia moja i rodziców, oraz dwie łazienki. Co mogło być w tym ciekawego?
Tajemniczego?
Pokręciłam głową i zaczęłam wpatrywać się w świecąca, czerwoną lampkę telewizora.
Później zaczęłam patrzeć, na inne czerwone lampki. Na stereo i dvd. Tylko co robiła czerwona lampka za firaną? Przekręciłam głowę i zmarszczyłam brwi. Co to miało być?
Odłożyłam swoją szklankę i powoli podchodziłam, do czerwonej lampki. Nie wiem, czego się bałam.
Może tego, że to jakaś bomba? Nie wydaje mi się, że ten ktoś, chciał mnie zabić. W sumie po co? Dlaczego? Dlaczego nie mogę nic sobie przypomnieć, dlaczego ten ,,ktoś’’ mówi mi, że widziałam coś, czego nie powinnam?
Wyciągnęłam dłoń w stronę firany i wtedy usłyszałam głośny alarm samochodowy. Jak na rozkaz, odwróciłam głowę w stronę okna. Zapomniałam o firance i szybki wyjrzałam za okno. Lecz nic nie widziałam.
Szybko poszłam do okna w przedpokoju. Zobaczyłam tam dwóch mężczyzn. Jeden trzymał drugiego za kołnierz, płaszcza i mocno obił o samochód.
Zakryłam usta ręką, by nie zacząć krzyczeć. O co chodziło? Kto to do cholery był?!
On cały czas trzymał tego drugiego za kołnierz i patrzył na niego. I wtedy walnął go w policzek pięścią. Cicho uchyliłam okno, tak by wszystko słyszeć.
- Co ty sobie myślisz, co? - wypowiedział ten, który go trzymał. - Myślisz, że siedzę na pieniądzach?! Mylisz się biedaku! Mylisz! - znowu obił go o samochód. Nie wiedziałam, co on robi na działce, państwa Paynów. Może powinnam zadzwonić? Zadzwonić na policje?
- Masz pieniądze? - spytał, puszczając go, lecz i tak był niebezpiecznie blisko. Lecz, niestety nie dostał odpowiedzi. - Pytam się. Grzecznie się pytam. Gdzie. Są. Moje. Cholerne. Pieniądze!! - krzyknął tak głośno, że automatycznie pisnęłam ze strachu. Wtedy ten mężczyzna odwrócił się w stronę mojego okna. Szybko się odsunęłam i oparłam o ścianę.
- Nie… Nie mam pieniędzy. - usłyszałam błagalny, szept pobitego. Znowu się odwróciłam i widziałam sytuację.
- Że co? - spytał
- Nie… Nie mam. Mam problemy finansowe, wszystko oddam ci później… Ob-obiecuje! Naprawdę! - wybłagał, lecz on się tylko zaśmiał i znowu złapał za kołnierz płaszcza.
- A wiesz? Mnie to w ogóle nie obchodzi. Nie masz kasy? Nie masz życia. - wtedy z całej siły obił go o samochód tak, że ten wywrócił się o maskę i spadł na ziemię.
On zaśmiał się i podszedł do leżącego, wręcz zwijającego się z bólu człowieka.
Gdy się zniżył, omal nie dostałam palpitacji serca. To był Liam. Liam, to facet, który pobił tego człowieka.
Nie wiedziałam co myśleć, przecież, to wręcz niemożliwe! Czy to … To on jet tym który mnie prześladuje? Ten, który wysłał ten cholerne SMS-y ?!
- I żeby było mi to ostatni raz. Inaczej. Każde nasze spotkanie. Będzie równie miłe. Jak to. - uśmiechnął się i odszedł, wcześniej kończąc rozmowę, kopnięciem tego człowieka w plecy.
Wszedł do auta, na którym pierwszy raz go zobaczyłam i szybko odjechał. Bez zawahania się pobiegłam w stronę kuchni i wzięłam telefon stacjonarny, dzwoniąc pod 112.
Powiedziałam wszystkie potrzebne informacje i szybko się rozłączyłam. Szybko pobiegłam do tego człowieka.
- Karetka już jedzie. Proszę się nie martwić. - krzyknęłam klękając obok niego.
- Nie… Nie. NIe rób tego. Ja… ja musze iśc - powiedział, lekko się podnosząc, lecz od razu syknął z bólu. Wyglądał okropnie. Leciała mu krew z nosa i z ust. Jego koszulka była we krwi, a jego ciało posiniaczone. Znaczyło to, że musiał się spotkać z takimi ludźmi, więcej niż raz.
Miał gdzieś tyle lat co Liam.
- Proszę się nie ruszać. Niedługo przyjedzie karetka. - powiedziałam, głosem, który miał go uspokoić. Lecz nie wiem, czy to się udało. - Możesz mi powiedzieć. Co się stało?
- Nie zapłaciłem mu.
- Za co?
- Za działkę. Wziąłem dużo, lecz on podwyższył ceny. - wypowiedział z trudem.
Wtedy usłyszałam syrenę. Po szybkiej interwencji mężczyzna był zawieziony do szpitala.
Moi rodzice się obudzili i zaczęli wypytywać o wszystko.
- Witam. Sierżant Douglas. Chciałbym zapisać pani zeznania. Jest pani pełnoletnia?
- T-tak. - wypowiedziałam, patrząc się na siwego mężczyznę.
- W takim razie
- Nie, nie! Moja córka już dużo zobaczyła. Czy możemy to przesunąć na jutro? - przerwała, moja mama.
- Oczywiście. Niech przyjdzie pani do nas o 16.00. Będziemy czekać. Dobranoc. - złapał się za swoją czapkę i kiwnął do mnie głową, idąc w stronę auta.
- Córeczko wszystko dobrze? Nic ci nie zrobili? - spytała moja mama, przytulając mnie.
- Nie… Nie.
- Dorze zrobiłaś - powiedział mój tata z lekkim uśmiechem. Na co dopowiedziałam mu tym samym. Odwróciłam się w stronę małego lasku niedaleko nas i zobaczyłam sylwetkę mężczyzny. Gdy policja odjeżdżała, mogłam zauważyć, kawałek koszuli obwiązanej wokół pasa. To Liam?
- Chodźmy do domu. - powiedział mój ojciec.
- Do... Dobrze. - wyjęknęłam, cały czas wpatrując się w sylwetkę mężczyzny, która powoli znikała w ciemności.
Gdy weszłam do domu rodzice, zalali mnie pytaniami. Ja na wszystko kiwałam albo przekręcałam głowę.
Byłam zaskoczona. Czym najbardziej? Najbardziej tym, że to Liam. Gdyby był to jakiś facet, kompletnie mi nieznany, czy nawet jakiś sławny gangster, to pewnie teraz byłabym z siebie w jakimś stopniu dumna, że pomogłam komuś, uratowałam kogoś. Ale to jest Liam.
Mam iść i powiedzieć, że to Liam Payne? Muszę tak zrobić. Co innego?
Po wywiadzie z rodzicami ruszyłam do swojego pokoju.
Usiadłam na łóżku i spojrzałam na telefon, który zaczął wibrować.
Moja ręka drżała. Bałam się go dotknąć. Miałam wrażenie, że jak dotknę, to mój telefon wybuchnie. Że, ktoś zaraz przyjdzie i mnie zastrzeli. Nie wiem dlaczego. Nie mam pojęcia.
Wzięłam telefon i szybko odblokowałam wiadomość.

,, Jeśli piśniesz chociaż jedno słówko policji. To ty będziesz w tym ambulansie’’
~*~ 

- I pamiętajcie, by oddać mi eseje ! Czekam do jutra! - powiedziała moja nauczycielka równo z dzwonkiem. Schowałam swoje rzeczy i powoli wychodziłam z klasy. Nie spałam całą noc.
Ta jedna wiadomość nie dała mi spać. Gdy ją usunęłam, zaczęło mi przychodzić ich coraz więcej. Co minutę, przychodziła mi ta sama wiadomość. Myślałam o tym człowieku. Myślałam o tym, co ostatnio mi się dzieje. Myślałam o swoim śnie, który stał się jeszcze bardziej realny, po tym gdy, zobaczyłam Liama. Lecz, cały czas czuje, że sen mi się jeszcze powtórzy. Przez cały ten czas zrobiłam rozpiskę ludzi podejrzanych. Wszystkich moich wrogów. A na samej górze, Liam. Na samej górze był Liam.
Po tym, jak schowałam swoje książki, powoli szłam do wyjścia. Wtedy poczułam, jak ktoś, łapie mnie za ramię.
- Słuchaj, nie wierzysz! Jakiś przystojniak czeka przed szkołą. W takim czarnym BMW, z tymi swoimi okularami. Jezu on wygląda bosko! Musisz go zobaczyć!
- Nie obchodzi mnie to Em. - powiedziałam trochę lekceważąco, za co od razu zaczęłam się bić w myślach.
- No dobra, dobra…
- Przepraszam cię, Em. Miałam ciężką noc. Chodź, zobaczymy tego przystojniaka. - uśmiechnęłam się do niej, a ona to odwzajemniła. Wyszłyśmy razem, przechodząc przez mały tłum dziewczyn, aż taki jest seksowny?
Wyszłam poza tłum dziewczyn i spojrzałam na tego przystojniaka. Nie no jaja se robicie.
- Liam? - spytałam zdziwiona i wtedy wszystkie dziewczyny zaczęły coś szeptać. Jezu co on wyprawia? Przecież wczoraj bił faceta! A teraz do mnie przychodzi?!
- Witaj, promyczku. - powiedział, uśmiechając się i zdejmując swoje okulary.
- Witaj, głu… - wtedy pomyślałam o czymś, dziwnym. Przysłowie, o którym zawsze mówiła moja mama. ,, Trzymaj przyjaciół blisko, a wrogów jeszcze bliżej’’.
Nawet nie zauważyłam, kiedy Liam, podszedł do mnie i objął w pasie. Miałam ochotę strzelić mu w twarz. Ale czy… Czy ten plan może się udać?
- Coś mówiłaś? - szepnął i wtedy wysiliłam się i uśmiechnęłam do niego.
- Nie nic. Podwieziesz mnie? Podwieziesz. Chodź. - powiedziałam, omijając go. On się zaśmiał i otworzył mi auta. A po chwili odjechaliśmy.
- Więc … Co robiłeś wczoraj? - spytałam. Uśmiechnął się i odwrócił.  
- Dokąd jedziemy?
- Na posterunek.
- Na… posterunek? - spytał zdziwiony.
- Wczoraj dwóch kolesi biło się niedaleko mojego domu. Byłam świadkiem dlatego, mam zeznawać.
- Będziesz mówić prawdę? - zaśmiał się, bo myślał, że to, co powiedział, było śmieszne. A nie było.
- Oczywiście. A jeśli trzeba, wyjawię nawet nowo poznanego chłopaka, który przyszedł do mnie pod szkołę.
- Jestem podejrzany? O co? O miłość do ciebie? - uśmiechnął się jak taki typowy zagorzały flirciarz. Prychnęłam i odwróciłam głowę do szyby.
- A może ty jesteś podejrzany?
- Dlaczego niby miałbym być? - już miałam coś powiedzieć, gdy dostałam SMS. Od razu wzięłam swój telefon i odblokowałam telefon.

,, Nie pyskuj. Inaczej skończy się to dla ciebie źle. Kłam.
Inaczej stanie się to także z tobą.’’


Otworzyłam zdjęcie i głośno połknęłam ślinę. Tam był ten mężczyzna, którego uratowałam.
 Nie wiedziałam, o co chodzi, dopóki nie zauważyłam, pistoletu koło jego skroni.
Odwróciłam się do Liama, który spokojnie prowadził auto. Jak on mógł to wysłać? Czyżby… Liam nie miał nic wspólnego z smsami? Czy ten ktoś, a Liam, to totalnie inne osoby, które nie mają ze sobą nic wspólnego?
___________________

Witam was! 
O to kolejny rozdział. Osobiście bardzo mi się podoba, ponieważ teraz będzie dziać się o wiele więcej niż przedtem. Ho ho ho ! 
Czekam na wasze opinie! I pamiętajcie o naborze! 
Wysyłajcie swoje prace na annie1126@o2.pl, plus napiszcie coś o sobie i dlaczego to wy maci dołączyć do naszej załogi :) Macie czas do końca sierpnia. 
Żegnam was kochani ! 
50 komentarzy 

piątek, 22 sierpnia 2014

Liam cz.2


_____________

Zeszłam na dół, próbując chociaż udawać, że nic się nie stało. Byłam przerażona. Gdy dostałam list, pomyślałam, że to jakiś głupi żart, kogoś z imprezy. Lecz, gdy zobaczyłam zdjęcie, na którym robiłam czynność, sprzed 5 minut, oszalałam. Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek telefonu.
- Halo ?
- Hej kochana ! Tu Ashley. Chcesz się spotkać na kawę. Wracam właśnie z testu.
- Jasne. Będę za kilka minut. - powiedziałam, naciskając czerwoną słuchawkę.
Wróciłam do pokoju i spróbowała doprowadzić siebie do jakiegoś, normalnego stanu.
Po umalowaniu się wyglądałam lepiej. O wiele lepiej.
Wzięłam swoją torebkę i pojechałam do kawiarni.
Od razu zobaczyłam uśmiechniętą brunetkę przy stoliku przy oknie.
- Hej kochana - uśmiechnęłam się do niej siadając naprzeciwko jej - Poproszę jedną kawę latte - powiedziałam, do kelnera.
- Hej. Mów. Jak było na imprezie!
- Na imprezie… chyba okay.
- Dlaczego chyba ?!
- Nie pamiętam połowy imprezy - powiedziałam odbierając kawę od kelnera.
- Uu ! No to znaczy, że impreza musiała być niezła. Skoro urwał mi się film.  

- Nie piłam dużo. Pamięta że weszłam wypiłam drinka , tańczyłam , wypiłam kolejnego drinka i koniec. Nie wierzę, że po dwóch drinkach stała się taka rzecz.
- Jaka rzecz. Słuchaj. Ktoś, napisał na kartce - usłyszałam dzwonek telefon i szybko odebrałam. Ktoś zadzownił do mnie z kamerką ?
Myślałam, że zemdleje. Ten ktoś kręcił teraz mnie. On tu jest. Szybko odłączyłam się i zaczęłam patrzeć we wszystkie możliwe strony, lecz nikt mnie nie kręcił. Do cholery jasnej co się dzieje.
- No i co ? Co było an tej kartce ? - obudziłam się i popatrzyłam na Ashley lekko się uśmiechając.
- To był psikus. - uśmiechnęłam się mocniej. - Okazało się, że Jason z 3C potrafi być naprawdę bardzo … zabawny.
- Aha… W takim razie. Co dzisiaj robisz ?
- Dzisiaj mam iść na grilla do sąsiadów. - wzięłam swoja komórkę i spojrzałam na godzinę. - Wiesz co … Chyba powinnam się zbierać.
- W takim razie do zobaczenia - wysłałam jej uśmiech, zostawiłam pieniądze za kawę i poszłam w stronę domu. Miałam gdzieś godzinę na przygotowanie się.
Postanowiłam ubrać jasne jeansowe w miejscu spodenek przedarte ogrodniczki a pod nimi biały top. Włosy zostawiłam tak jak były, czyli rozpuszczone. I tak naprawdę to wszystko.
Wzięłam swoja torebkę i zeszłam na dół, gdzie poszłam wraz z rodzicami do sąsiadów obok.
Dziwnie się czułam, idąc tam. Czułam się … jakbym miała ze stamtąd nigdy nie wrócić.
- O ! Witam! Widzę, że jesteście punktualni ! - w drzwiach domu zobaczyłam chyba najszczerszy uśmiech na świecie. Gdy patrzyło się na tego człowieka, chciało się uśmiech jak najszerzej.
I wtedy to uczucie zeszło ze mnie. Gdy tylko przekroczyłam progi tego urokliwego domu.
- [T.I]. Chodź. Pomożesz mi i Izabelli w grillu - powiedziała moja matka, na co kiwnęłam głową. Pani Izabella była równie uśmiechnięta, jak jej mąż. Moja mama wiele gadała o różnych przepisach, a ja tylko kroiłam, i niosłam potrawy na stół na dworze.
Gdy zaniosłam już ostatnią potrawę, poszłam w stronę wejścia do domu. Odsunęłam szklane drzwi i wtedy na kogoś wpadłam.
Jezu. Jaka ja musiałam być głupia, by nie zauważyć tej osoby przez szybę.
- Na przyszłość patrz przed siebie młoda damo. - podniosłam głowę i zobaczyłam chłopaka. Jak to można inaczej określić? Nie wiem. Boga?
Miał piękne miedziane tęczówki, lekki zarost i kasztanowe włosy. Wyglądał na starszego. Na pewno nie chodzi do liceum. Co najmniej na studia. I wtedy mojego ego się obudziło.
- Młoda damo ? Ile ty masz lat, że mówisz do mnie jakbyś miał pięćdziesiątkę na karku - prychnęłam i lekko go popchnęłam, idąc w stronę dwóch kobiet, gadających o sposobie na soczystego kurczaka.
Usłyszałam jego śmiech a po chwili zamknięcie drzwi. Odwróciłam się i zobaczyłam, że wita się z moim tatą.
Z daleka wyglądał jeszcze lepiej. MIał na sobie czarne rurki, biały T-shirt a w pasie owinięta czerwoną koszulę. Nie mogłam się na niego napatrzeć.
Mogłam dać swoją głowę za to, że gdzieś już go widziałam.
- Skarbie. Chodź. Czas na grilla. - moja mama poklepała mnie po plecach i promiennie się uśmiechnęła. Gdy tylko usiadłam na plastikowym krześle, poczułam jego wzrok na sobie. Nie lubię, jak ktoś się tak na mnie patrzy. A zwłaszcza taki człowiek.
Wpatrywałam się w swój widelec i wtedy poczułam jego perfumy. Cholera. Usiadł obok mnie. Dziękuje. Dziękuje wszystkim za przydzielenie tego idioty obok mnie.

~*~

Po smacznym grillu dowiedziałam się naprawdę dużo. Liam Payne ma 22 lata i chodzi na studia architektoniczne. Jest synem naszych sąsiadów. Dowiedziałam się także że raz na raz pomaga tacie w jego hobby, czyli motoryzacji. Och jak miło.
Później zaczęło się piwko i winko, na co ja skromna kacowi czka, nie miała ochoty.
Odeszłam od stołu i poszłam sobie na spacer po ich ogródku.  

Ich działka była o wiele większa. A ogród był jak z bajki. Drewniana altanka przy ozdobiona w różnego rodzaju rośliny, a droga do niej prowadziła przez mały drewniany mostek, z którego można było wpatrywać się w lilie wodne na może nie wielkim stawie. Wydawało się, że w tym ogródku był każdy gatunek rośliny, która istnieje na świecie.
Ale chyba najlepsze było to, że czułeś się tam jakby w krainie czarów. Nie czuło się tego, że niedaleko ciebie jest miasto pełne samochodów, spieszących się ludzi i innych rzeczy które, tak bardzo przeszkadzają tej pięknej ciszy.
- Ładnie tu prawda ?
Gdy usłyszałam jego głos, to mimo tego, że było tu tak cudownie, wolałam stąd wyjść. Odwróciłam się do niego i zobaczyłam jak, tak jak ja, opiera się o balustradę, drewnianego mostu.
- Gdy byłem tu pierwszy raz, pierwsze co zrobiłem, to wziąłem książkę i ją tu przeczytałem. To najlepsze miejsce na odpoczynek. Na to, by się odstresować. A myślę, że tobie to się przyda. Wyglądałaś na naprawdę zdenerwowana. Byłaś prosta jak deska. Aż taki jestem przystojny ? - Spojrzałam na niego i zmarszczyłam brwi. Ma naprawdę wysokie mniemanie o sobie.

- Gdybyś był, aż tak przystojny, to pewnie teraz, była by to, jedyna myśl w mojej głowie.
- A tak nie jest ? - spytał, przybliżając się do mnie o krok.
- Nie. - powiedziałam stanowczo i odsunęłam się od niego o krok.
- Byłem z wieloma dziewczynami. I żadna mi jeszcze tego nie powiedziała. Ranisz moje uczucia. - powiedział to, głosem dziecka, co miało chyba wywołać u mnie śmiech. Lecz, tak się nie stało.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że właśnie to zrobiłam. Może w taki sposób się ode mnie odlepisz. - powiedziałam, to cały czas idąc do tyłu. On niepotrzebnie cały czas szedł w moim kierunku. Jezu. Co za palant. Czy nie może zrozumieć, że nie chce teraz z nim gadać ? To, aż tak trudne ?
- Nie uda ci się.
Zaczął się we mnie wpatrywać. Przekręcał głowę i znowu się do mniej przybliżył. Znowu chciałam zrobić ten nieszczęsny krok do tyłu, lecz on złapał mnie w talii i przysunął do siebie.
Moje oczy na pewno od razu zrobiły się większe. Ale nie mogłam tego powstrzymać.
Zaśmiał się i przegryzł swoją wargę. Wyglądał wtedy naprawdę, seksownie.
- Gdy już sobie kogoś upatrzę, tak trudno się nie odlepię. Każda naklejka zostawia po sobie ślady. Prawda ? - szepnął wprost do moich ust i jeszcze raz się uśmiechnął i odsunął od siebie - Zresztą niedługo pewnie, będziesz już calutka mokra. - wtedy zaczął skanować wzrokiem moje ciało, a ja zaczęłam kalkulować to, co powiedział. Czy mu chodzi o … C... Co za zboczeniec ! Co on sobie myśli !

Na pewno nie. Na twój widok nie da się być mokrym. - wtedy on zmarszczył brwi i po chwili wybuchł śmiechem.
- Tak bardzo jesteś mną nie zainteresowana, że aż myślisz o takich rzeczach ? Niezła jesteś. I do tego szybka.
Spojrzałam na niego wzrokiem mordercy i już chciałam do niego podejść, walnąć w twarz i powiedzieć wszystkie najgorsze rzeczy na jego temat. Lecz stało się co innego.
Usłyszałam pewien, charakterystyczny dźwięk.
Zanim się obejrzałam Liam zdjął z siebie kurtkę, przyciągnął do siebie, używając tej czarnej kurtki jako parasol.
- Chodziło mi o to, że równo o 19.00 automatycznie podlewa się trawnik. Zboczuchu. - mrugnął do mnie i kiwnął w stronę wyjścia.
Myślałam, że spłonę. To, że czasem kapała na mnie zimna woda z pryskaczy, i tak nie pomagała mi w tym, by zgasić pożar na moich policzkach. Jak mogłam pomyśleć o takiej rzeczy? Jezu! Wariatka ze mnie!
Po kilku sekundach wyszliśmy z miejsca ,,ulewy’’ i wyszliśmy już poza ogród.
Liam wziął swoja kurtkę, po czym kilka razy ją strzepnął i zawiesił na swoim ramieniu.
- Widzimy się następnym razem. Zboczuchu. - uśmiechnął się i złapał moje ramię, lekko po nim klepiąc. Spojrzałam się na dłoń i wtedy jakbym dostała, nagłego szoku. Ten tatuaż. Te...Te strzałki. Skądś je znam. Na pewno je kiedyś widziałam.
Gdy odchodził, jeszcze raz dokładnie się mu przyjrzałam. Chciałam coś powiedzieć, ale i tak nic nie wydobyło się z moich ust.
- [T.I]! Chodź kochanie ! Idziemy ! - usłyszałam głos mojej mamy i po chwili rozmyślania nad tym, co właśnie zobaczyłam, podbiegłam do swoich rodziców, by wrócić do swojego domu.
Gdy byłam w domu, szybko ubrałam się w piżamę, wzięłam coś na głowę i położyłam się do łóżka.
Wspomnienia, które były w mojej głowie, ale nie chciały z niej wyjść, nie dawały mi spokoju. Widziałam gdzieś ten tatuaż. Na 100%. To nie był przypadek.
Wtedy dostałam SMS-a. Wzięłam telefon i nie patrząc kto to, odblokowałam telefon.

,, Przypominaj sobie dalej. Ale nikomu nic nie piśnij.
P.S Uważaj dzisiaj w nocy.’’.

Połknęłam głośno ślinę i powoli odłożyłam swój telefon na swoje miejsce. Uważaj dzisiaj w nocy? Na kogo? Na siebie, mamę, tatę ? Na kogo?
Poczułam jak moja głowa, znowu chce pokazać, że jest silniejsza ode mnie. Położyłam się i zgasiłam lampkę. Po chyba godzinie kręcenia się i gapienia bezczynnie w okno zamknęłam oczy i pozwoliłam sobie, odpłynąć do krainy snu.

______________
Wreszcie druga część !
Czekam na wasze opinie z niecierpliwością ponieważ, bardzo długo
zajeło mi napisanie odpowiedniej wersji, tego rozdziału.
Czekam na 50 komentarzy x
A teraz bardzo ważna wiadomość :)

OGŁASZAMY NABÓR NA NOWĄ AUTORKĘ BLOGA!!
 
Swoje prace możecie przesyłać na naszego maila annie1126@o2.pl do 31 sierpnia

Uwaga! Prosimy, by nie przesyłać prac podzielonych na części!

Dodatkowo, prosimy o podanie paru informacji o sobie oraz, dlaczego akurat Ciebie powinnyśmy przyjąć do naszej załogi.

czwartek, 14 sierpnia 2014

Imagin Niall



- Mamo wychodzę! – krzyknąłem, zakładając trampki
- Tylko nie wróć późno Niall – kobieta powiedziała z troską
- Dobrze. To paa – odpowiedziałem, po czym chwyciłem futerał z gitarą i wyszedłem
Szedłem przez miasto w kierunku parku w centrum. Jest tam taka duża fontanna, przy której uwielbiam siadać i grać. Ludzie nieraz rzucają mi jakieś monety, ale ja nie robię tego dla pieniędzy, tylko dla przyjemności. Dźwięki muzyki zawsze pozwalały mi się zrelaksować i odprężyć.
Dotarłem na miejsce po około piętnastu minutach. Zająłem swoje stałe miejsce i wyciągnąłem gitarę. Zacząłem grać pierwsze takty piosenki Eda Sheerana – Little Bird. Po skończonym utworze zauważyłem, że wokół mnie zebrał się spory tłumek, który właśnie wtedy zaczął klaskać. Nie zwracając na nich uwagi zacząłem grać kolejną piosenkę, tym razem było to Don’t Cry zespołu Guns N’ Roses. Pierwsze dźwięki piosenki wyszły spod moich palców i wtedy w oddali usłyszałem delikatny, aksamitny głos śpiewający pod moją melodię.

Talk to me softly
There's something in your eyes
Don't hang your head in sorrow
And please don't cry

Ludzie zaczęli robić przejście i popychali drobną dziewczynę do przodu, zachęcając by usiadła obok mnie. Ja grałem dalej, a ona śpiewała. Wszyscy wokół byli zachwyceni i klaskali około pięć minut po tym jak skończyliśmy. W tym czasie ja mogłem zapoznać się z nieznajomą.
- Hej, jestem Niall – wyciągnąłem do niej dłoń
- Hej, [t.i] – uścisnęła lekko moją rękę
- Masz śliczny głos – skomplementowałem ją – zostaniesz?
- Jasne. Możesz teraz zagrać Skyscraper, Demi Lovato? - zapytała
- Tak! Uwielbiam tą piosenkę – odpowiedziałem i melodia rozniosła się po parku

Skies are crying
I am watching
Catching teardrops in my hands
Only silence as it's ending,
Like we never had a chance
Do you have to, make me feel like
There's nothing left of me?

[t.i] zaśpiewała pierwszą zwrotkę, a ja postanowiłem dołączyć do niej podczas refrenu.

You can take everything I have
You can break everything I am
Like I'm made of glass
Like I'm made of paper
Go on and try to tear me down
I will be rising from the ground
Like a skyscraper!
Like a skyscraper!

Spojrzeliśmy na siebie i uśmiechnęliśmy się śpiewając ostatni wers. Potem wykonaliśmy jeszcze kilka piosenek i ja już niestety musiałem wracać do domu.
- Ja już chyba musze lecieć – powiedziałem do dziewczyny
- Ja właśnie też – odpowiedziała
- Zobaczymy się jeszcze? – zapytałem
- Będę tu też jutro mniej więcej o tej samej porze, ale jakby coś to daj telefon, zapiszę ci mój numer
Podałem jej komórkę, a ona zapisała swój numer i wysłała sobie sms’a żeby mieć mój numer.
- Do zobaczenia Niall – powiedziała, oddając mi telefon
- Do zobaczenia! – krzyknąłem, gdy już znikała za zakrętem

***
Następnego dnia spotkałem się z [t.i] w parku, żeby znów wspólnie pośpiewać. Robiliśmy tak przez kolejne dwa tygodnie codziennie, a ja coraz bardziej lubiłem tą małą, skromną brunetkę. Jednego dnia [t.i] nie przyszła, ale nie przejąłem się tym za bardzo, bo w końcu są wakacje i każdy ma prawo wyjść gdzieś i się zabawić albo po prostu wyjechać. Pograłem około godzinę na gitarze przy fontannie i wróciłem do domu. Około szóstej po południu postanowiłem napisać do dziewczyny.

Do: [t.i]
Hej J Co tam? Nie było Cię dzisiaj w parku

Niecałe trzy minuty później dostałem odpowiedź

Od: [t.i]
Hej J Musiałam załatwić coś ważnego. Mogę teraz do Ciebie wpaść?

Do: [t.i]
Jasne. Pamiętasz adres?

Od: [t.i]
Tak. Będę za jakieś pół godzinki J

Uśmiechnąłem się mimowolnie, że zobaczę dziewczynę i pognałem na górę uprzątnąć trochę pokój i założyć spodenki, bo przecież nie wystąpię przed nią w samych bokserkach.
Kiedy wszystko ogarnąłem zszedłem na dół do salonu i wtedy rozległ się dźwięk dzwonka. Pobiegłem do drzwi.

- Hej Nialler! – dziewczyna uściskała mnie
- Cześć [t.i]. Wchodź – zachęciłem ją do tego gestem ręki
Brunetka zdjęła swoje czarne conversy i razem poszliśmy do mojego pokoju. Zaproponowałem jej coś do picia ale odmówiła.
- Mam dla Ciebie niespodziankę – powiedziała w końcu
- Dla mnie? – zapytałem zaskoczony
- Tak. Nie przyszłam dzisiaj do parku, bo byłam w domu kultury. No i wiesz za dwa tygodnie jest ten festyn, na którym będzie konkurs talentów. I nas zapisałam – [t.i] uśmiechnęła się promiennie, a ja siedziałem całkowicie zszokowany.
- A-ale jak to nas? – zająknąłem się
- No nas. Ty będziesz grał, ja będę śpiewała.
- Ohh – nic więcej nie byłem w stanie powiedzieć
Potem rozmawialiśmy o tym jaką piosenkę wykonamy, ile powinniśmy ćwiczyć i takie tam. Wizja konkursu trochę mnie stresowała, ale nic nie mogę poradzić na to, że na wizję spędzania czasu z [t.i] niezwykle się cieszyłem.

***

Dwa tygodnie ćwiczeń minęły niewiarygodnie szybko, ale także przyjemnie. Codziennie ćwiczyliśmy z [t.i] około półtorej godziny, a potem gadaliśmy, oglądaliśmy filmy i wygłupialiśmy się . Z czasem zdałem sobie sprawę, że zakochałem się w [t.i], a każdy dzień bez jej pięknego uśmiechu, jest dla mnie dniem straconym. I to właśnie dzisiaj zaraz po jej pięknym wykonaniu piosenki Kiss Me, Eda szepnę jej do ucha „kocham Cię”, a jeśli będzie taka potrzeba to mogę to nawet krzyknąć do mikrofonu i ją pocałuję. Wszystko mam idealnie zaplanowane i mam nadzieję, że mój plan się powiedzie.
Czekałem właśnie na [t.i], która była już trochę spóźniona i wtedy usłyszałem dzwonek mojej komórki. Odebrałem.
- Niall przepraszam, ale zatrzymali mnie w domu. Spotkajmy się na miejscu festiwalu, bo inaczej nie zdążymy.
- Dobrze, to ja już tam idę.
- Okej.. Papa
- Paa [t.i]
Szybkim krokiem ruszyłem w kierunku swojego celu. Kiedy tam dotarłem, brunetka czekała już na mnie przy wejściu. Przytuliłem ją na powitanie i pobiegliśmy zgłosić swoją obecność. Zostaliśmy zaprowadzeni za kulisy i otrzymaliśmy numerek 5, co oznaczało że mamy jeszcze chwilę na próbę. Wyciągnąłem gitarę z futerału i zacząłem grać, a piękny głos dziewczyny wypełnił pomieszczenie.
Po występie gimnastyczki, magika i dwóch komików, nadeszła nasza kolej.
- Niall i [t.i] na scenę! – ktoś krzyknął, a my  wyszliśmy zza kulis, stając przed ogromną publicznością.
- Wykonamy dzisiaj dla państwa piosenkę Kiss Me, Eda Sheerana. – powiedziałem i uderzyłem palcami w struny, a melodia zaczęła rozbrzmiewać w głośnikach. Po moim intro brunetka zaczęła śpiewać pierwszą zwrotkę. Kiedy prawie cała piosenka już minęła, naszedł czas na ostatni refren, który mieliśmy zaśpiewać razem.

Kiss me like you wanna be loved
You wanna be loved
You wanna be loved
This feels like falling in love
Falling in love
We're falling in love

Po skończonej piosence dziewczyna spojrzała na mnie i się uśmiechnęła, a ja szepnąłem
jej do ucha
- Kocham Cię
- Co? Nie słyszę przez tych ludzi
- Kocham Cię – wypowiedziałem, tyle że do mikrofonu i nachyliłem się, po czym przyparłem swoimi ustami do jej ciepłych warg.
Dziewczyna początkowo stała zszokowana, ale potem odwzajemniła pocałunek. Wśród publiczności rozlegly się jeszcze większe brawa, a ja w końcu odsunąłem się od dziewczyny.
- Ja też Cię kocham Nialler – wyszeptała, po czym ukłoniliśmy się i trzymając się za ręce zeszliśmy ze sceny.

___________________________________________
 Hejka skarby :)
Dzisiaj tak spiewająco Niall ;)
Parę dni nic nie dodawałyśmy, ale chyba nie jesteście źli prawda??
Ja usprawiedliwiam się ty, że zaczęłam pisać fanfiction z koleżanką i musiałam to wszystko ogarnać. 
No to, żeby wam już nie przedłużać  50 !
Ps. Zapraszam na wspomniane wcześniej fanfiction Horny!
 Blogger <link>   Wattpad <link>
Jeśli wam się spodoba to napiszcie w komentarzu chociaż jedną kropeczkę, żebyśmy wiedziały że będziecie czytać :))
Love ya ♥