Strony

środa, 29 maja 2013

Imagin Zayn


To tak, jakbyś krzyczał, ale nikt Cię nie słyszy. Czujesz się zawstydzony, że ktoś może być tak ważny, że bez niego jesteś nikim. Nikt nigdy nie zrozumie, jak bardzo to boli. Czujesz się tak beznadziejnie, ale nic nie może Cię ocalić. A kiedy jest już po wszystkim, niemal pragniesz, żeby te wszystkie złe rzeczy powróciły, bo razem z nimi przyjdą też te dobre.

Obudziłam się naga, wtulona w gorące ciało Zayna. Przeciągnęłam się tak, by się nie obudził. Rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu bielizny, którą wczoraj gdzieś rzuciłam. Przeszukiwałam pokój, odrzucając na bok wszystkie brudne ubrania i śmieci. Po kilku minutach odnalazłam swoje majtki oraz biustonosz. Z szafy wygrzebałam stare jeansowe szorty i kamizelkę. Ubrałam się w przygotowane ciuchy i poszłam do malutkiej kuchni. Zajrzałam do lodówki, która znowu była pusta. Prosić Zayna o cokolwiek to jak prosić człowieka by przestał oddychać. Z małego słoiczka wyciągnęłam 10 funtów i wróciłam do sypialni. Przeszukałam kieszenie jego spodni i zabrałam kolejne 10 funtów.
-Co robisz?-zapytał Zayn, spoglądając to na mnie to na swoje spodnie, które trzymałam w dłoni.
-Potrzebuje pieniędzy na zakupy. Idziesz ze mną?-zapytałam, odwracając się do niego tyłem.
Wciągnęłam na nogi buty i chwyciłam za dużą kurtkę Zayna.
-To moje!-zawołał, podchodząc do mnie.
Odgarnął z mojego ramienia włosy i złożył pocałunek tuż przy granicy szczęki.
-Idziesz czy nie?-powtórzyłam się.
-Tylko się ubiorę-cmoknął mnie w policzek i podobnie jak ja przed kilkunastoma minutami, zaczął szukać swoich ciuchów.

-Patrz czy nikt nie idzie-szepnęłam do Zayna, po czym zwinęłam z pułki pudełko mojej ulubionej, aczkolwiek dość drogiej herbaty. 
Chodziliśmy po sklepie z wózkiem, do którego wrzucaliśmy najpotrzebniejsze rzeczy. Do kieszeni chowaliśmy tylko nasze zachcianki typu słodycze lub inne pierdoły. Zapłaciliśmy i wyszliśmy jak gdyby nic. Wróciliśmy z powrotem do naszego mieszkania, po drodze zahaczając o dom Chrisa-naszego dostawcy. Rozpakowaliśmy zakupy i poszliśmy do sypialni. Zamknęłam drzwi, a w tym czasie Zayn wziął się za rozpalenie blanta. Zanim dosiadłam się do niego, wyjęłam jeszcze z kieszeni kurtki jakieś nowe tabletki, po których podobno jest niezły odlot. 
-Masz. Na razie po jednej-położyłam mu na dłoni różową kapsułkę.
Spojrzał na mnie z uśmiechem.
-Kocham cię [t.i]-szepnął i mnie pocałował.
Kiedy już się od siebie oderwaliśmy popiliśmy tabletkę piwem i zabraliśmy się za palenie. Kilka buchów wystarczyło byśmy złapali fazę. Wstałam z ziemi i pociągając za sobą Zayna, zaczęłam go całować. Chłopak w mgnieniu oka złapał mnie pośladki i uniósł do góry. Nie przestając się całować, przemieszczał się ze mną na rękach, po pokoju. Nim trafiliśmy na łóżko, kilkakrotnie zostałam przyparta do ściany lub posadzona na szafce. Zdawało mi się, że coś się potłukło, ale nie zwróciliśmy na to uwagi. Zayn w końcu rzucił mnie na łóżko i do końca mnie rozebrał. Jeszcze przez chwilę pieściliśmy swoje ciała, aż w końcu złączyliśmy się w jedno. 

-Mike napisał, że na przedmieściach organizują imprezę. Wpadniemy?-zaproponował Zayn.
-O której?
-O 20.
Spojrzałam na zegarek elektroniczny stojący na szafce nocnej.
-To za godzinę-oznajmiłam.
-Wiem, dlatego powinniśmy zacząć się ubierać.
Po kilku minutach wstaliśmy z łóżka. Ubraliśmy się w ciuchy, które mieliśmy dziś na sobie. Przejrzałam się w lustrze przeczesując dłonią włosy. W lustrzanym odbiciu pojawiła się również sylwetka Zayna, która po chwili stanęła tuż za mną.
-Wyglądasz wspaniale-skomplementował mnie.
Zarumieniłam się delikatnie.
-Dzięki.
Posłałam mu ciepły uśmiech i stając z nim już twarzą w twarz, pocałowałam go. Skradaliśmy sobie nawzajem pocałunki, dopóki po pokoju nie rozległ się dzwonek telefonu Malika.
-Chodźmy już. Podobno Chris ma nowy towar i jeśli chcemy coś dla siebie to musimy się pospieszyć.
Przytaknęłam głową i założyłam na ramiona kurtkę Zayna, tę którą miałam na zakupach.
-Ładnie ci w niej-mulat znów mnie pocałował i chwyciwszy za rękę, wyprowadził z mieszkania.

Tańczyliśmy wśród tłumu ludzi, śpiewając głośno piosenki, które akurat były grane. Ocieraliśmy się ciałami i innych imprezowiczów. Wszyscy, łącznie z nami byli pijani, zjarani i nie wiem co jeszcze. Podbiegłam do Zayna, który akurat stał przy barze popijając wódkę. Wskoczyłam mu na barana i zaczęłam się śmiać jak głupia.
-Kocham cię głupku!-powiedziałam do jego ucha.
-Tylko nie głupek!-zaśmiał się.
Poprawił mnie na swoich plecach i ruszył na parkiet. Tańczył wraz ze mną. Skakaliśmy i śmialiśmy się jak typowi nietrzeźwi ludzie. 

-[t.i] już dobrze?-zapytał troskliwie Zayn, odgarniając z mojej twarzy kosmyk włosów.
Pokiwałam głową i przytuliłam się do niego. Siedzieliśmy na środku chodnika. Alkohol i narkotyki jeszcze w nas tkwiły.
-To chyba przez to jedzenie. Sean mówił, że jak zjem coś na imprezie u Chrisa to na pewno to wyrzygam-
zaśmiałam się
Zayn zawtórował mi, przyciągając jeszcze bliżej siebie.
-Idziemy do domu?-zapytałam cicho, obserwując uliczny ruch.
-Okej-pocałował mnie w czoło i pomógł podnieść się z ziemi.

Obserwowałam postać Zayna, który po raz kolejny grał w bilard. Zakładał się z kumplami o kasę, przez co przegrał już 200 funtów, których nawet nie mamy. Podeszłam do niego i pociągnęłam za kurtkę.
-Chodźmy do domu-zarządziłam.
-Jestem zajęty!-wyrwał się i powrócił do gry.
-Zayn już późno. Wracajmy-dalej próbowałam.
Mój głos był cichy. Złapałam go za dłoń odwracając przodem do siebie.
-Kurwa [t.i] nie widzisz, że gram!-naskoczył na mnie.
Na jego twarzy widoczna była złość.
-Chcę wrócić do domu-szepnęłam, patrząc w jego oczy.
-Chuj mnie to obchodzi! Wracaj sama!-stanął tyłem do mnie.
-Nie odzywaj się tak do mnie!-uniosłam się.
-Bo co?-prychnął.
-Bo jestem twoją dziewczyną!-pociągnęłam go brutalnie za rękaw, przez co o mały włos się nie przewrócił.
-Pojebało cię?!-wrzasnął.
-Powiedziałam, że nie masz się tak do mnie odzywać!
-Gówno mnie obchodzi co powiedziałaś!
Nie wytrzymałam. Uderzyłam go z całej siły w twarz, zostawiając na policzku zaróżowiony odcisk mojej dłoni. Odwróciłam się na pięcie i wyszłam z baru. Wyciągnęłam z kieszeni papierosa i zapaliłam go. Szłam ruchliwymi ulicami Londynu. Mimo późnej pory to miasto kipiało życiem. Zaciągnęłam się ostatni raz i rzuciłam na ziemię niedopałek zgniatając go butem. Po kilku minutach marszu ktoś szarpnął mnie za nadgarstek. Zatrzymawszy się, odwróciłam się do tyłu. Ujrzałam przed sobą Zayna. Głośno prychnęłam i odwróciłam głowę w bok. Ten złapał mnie brutalnie za podbródek zmuszając tym samym bym na niego patrzyła. Pogardliwie na niego spojrzałam i odepchnęłam go. Wściekła ruszyłam w stronę mieszkania.

-Zayn przestań!-krzyknęłam na niego.
Po raz kolejny pokłóciliśmy się o jakąś głupotę. Ostatnio zdarzało nam się to zbyt często. Ciągle krzyczeliśmy na siebie, a potem na zgodę jaraliśmy i odurzeni uprawialiśmy seks. Wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Głowa pulsowała mi od ciągłych wrzasków. Skierowałam się stronę pubu, w którym dorabia Chris.
-Daj mi coś porządnego-oznajmiłam bez zbędnego przedłużania.
Ten pokiwał zrozumiale głową i zniknął na zapleczu. Po kilku minutach wyszedł z woreczkiem w ręku.
-Nowy towar na rynku. Podobno te kuleczki w środku dają nieziemski odlot-pokazał na kolorowe kulki, znajdujące się we wnętrzu kapsułki.
-Dzięki Chris. Zayn za wszystko ci jutro zapłaci-posłałam mu przyjazny uśmiech i wyszłam na zewnątrz.
Zwymiotowałam na środku chodnika. Tabletki rzeczywiście dawały nieziemski odlot, ale to chyba jednak za mocne na mój organizm. Podparłam się ściany jakiejś obskurnej kamienicy, ponieważ zawroty głowy z każdą chwilą rosły w siłę. 

Obudziłam się na zimnym cemencie. Rozejrzałam się dookoła. Ulice całkiem spustoszały. Odszukałam w kurtce telefon i zerknęłam na godzinę. 3.46. Usiadłam się opierając plecami o mur. Przymknęłam oczy, starając przypomnieć sobie co się stało. Kłótnia z Zaynem, tabletki od Chrisa, wymioty i koniec. Od tego momentu czarna dziura. Westchnęłam głośno. Miałam już dosyć tego życia. Miłym prezentem byłaby śmierć. Podniosłam się z ziemi i ruszyłam z powrotem do mieszkania.  W czasie drogi wszystko sobie przemyślałam. Podjęłam ostateczną decyzję. Czas zmienić swoje życie. Otworzyłam wejściowe drzwi, a następnie przeszłam do sypialni. Jak zwykle panował tu okropny bałagan. Na podłodze leżał Zayn. Wokół niego leżało pełno butelek po piwie i wódce. Znalazł się nawet napoczęty joint. Nie wiele myśląc, sięgnęłam z szafy walizkę i zaczęłam pakować wszystkie swoje rzeczy. 
-Co ty robisz?-zapytał słabym głosem Zayn.
-Odchodzę-warknęłam, dalej pakując ubrania.
-Nie możesz-powiedział stanowczo.
Próbował się podnieść, ale od razu upadł. Przeszłam obok niego, by sięgnąć bluzkę, lecz ten złapał za moją kostkę, tak że prawie bym się przewróciła. 
-Puszczaj mnie!-krzyknęłam i wyrwałam się z jego uścisku.
Złapałam za torbę i wyszłam z sypialni. Jednak zanim to zrobiłam ostatni raz spojrzałam na leżącego Zayna. 
-Kocham cię sukinsynie-wycedziłam przez zęby i zatrzasnęłam za sobą drzwi. 

Oparłam głowę o szybę autobusu. Właśnie zaczynam nowe życie. Idę zmieniać siebie i świat...

We found love in a hopeless place...


_____________________________________-
Coś mi się zepsuliście i nie chcecie komentować ;-/
Może tym razem będzie lepiej ;)
5+komentarzy= następny imagin

poniedziałek, 27 maja 2013

imagin Harry part I

-Dziwka, nienawidzę cie! -krzyknął i plunął mi w twarz. -Nienawidzę słyszysz! - podszedł i uderzył, po chwili leżałam pod ścianą.Słone łzy spływały po moich oliwkowych policzkach.Nie miałam siły wstać.Tak bardzo bolało, tak bardzo bolało to, że osoba którą kocham i jestem w stanie oddać za nią życie tak okrutnie zachowuje się w stosunku do mnie.Podszedł i uklęknął przede mną, palcem wskazującym uniósł mój podbródek do góry.Patrzył na mnie z obrzydzeniem.Nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy.
-To nauczka, więcej mnie nie pytaj, rozumiesz?! - wycedził przez zaciśnięte zęby. -Mam jeszcze raz powtórzyć?! -krzyknął.                                                                                        -Tak. - odpowiedziałam łamiącym się głosem.Zacisnęłam powieki by przygotować się na kolejne uderzenie usłyszałam jednak trzaśnięcie drzwiami.Wyszedł, złapałam za kant drewnianego stołu by się podetrzeć za chwilę stałam na równych nogach.Do rąk wzięłam telefon i wpisałam ciąg cyfr, dwa sygnały, usłyszałam jego uspakajający głos. -Proszę przyjedź, potrzebuję cie. - szepnęłam do słuchawki.
-Zaraz będę. - usłyszałam w zamian.Rozłączyłam się.Miałam tylko jego, o każdej porze dnia i nocy mogłam do niego zadzwonić i porozmawiać.Jest dobrym człowiekiem.On też miał tylko mnie i ją tak samo jak mnie jego rodzice oddali go do domu dziecka byli i są nadal alkoholikami.Moi jednak zginęli w katastrofie lotniczej.Usłyszałam jak ktoś się dobija do środka i wali rękoma o drewniane drzwi.
-[T.I] jesteś tam, słyszysz mnie? - krzyczał.Usłyszałam go.Usłyszałam go teraz naprawdę, nie przez jakiś głupi telefon tylko na żywo.Podeszłam do nich i przekręciłam zamek by za chwilę ujrzeć jego loki.
-[T.I] – szepnął.Kędzierzawy nie zastanawiając się przyciągnął mnie do siebie i otulił swoimi rękoma.Kochałam to w jaki sposób się do mnie zwracał jak się o mnie troszczył, kochałam ten błysk w jego oczach, jego uśmiech.Oderwałam się na chwilę po to by spojrzeć w jego zielone oczy.Płakał, płakał razem ze mną.
-Uderzył cie.. - pogłaskał mój obolały policzek.
-Poprosiłam tylko o spotkanie, chciałam cie tylko zobaczyć. -jęknęłam a słone łzy lały się strumieniem.Po chwili dodałam:
-Zabierz mnie z tond. - pociągnęłam nosem.
-Chodź. -wtuliłam się w jego płaszcz i ruszyliśmy na zewnątrz. 

*
Kiedy wchodząc do jego domu poczułam znajomi mi zapach jego perfum wiedziałam, że to to.
Zdjęłam buty a kurtkę powiesiłam na wieszaku.
-Tak nie może być [T.I] nie może być tak, że on cie bije.Musisz mu się postawić.Złapał mnie za ramiona i mną potrząsnął.
-To było pierwszy raz, a poza tym jak go kocham, on też mnie kocha.
Zapomnijmy o tym, dobrze? - Spojrzał na mnie spode łba i pokręcił głową.Zrezygnowany ruszył w stronę schodów.
-Amarone Allegrini czy Martini? - dobiegł mnie głos chłopaka który pochodził z kuchni.
-Nie powinniśmy. - mruknęłam zasiadając na dużym barowym krześle.
-Nieźle się urządziłeś, a gdzie Amelia? -uśmiechnęłam się słabo rozglądając po pomieszczeniu.
-W pracy.
-Jak wam się układa? - spojrzałam na niego pytająco.
-A dobrze. - zaśmiał się na co odpowiedziałam mu tym samym, przygryzłam wargę.Amelia jest świetną dziewczyną wręcz idealną idealne ciało idealna twarz, inteligentna ma dobrą pracę, skończyła studia.. czego chcieć więcej. 
-To jak z tym winem? -spytał.
-Niie, nie chcę, nie powinniśmy. - spojrzałam na niego.
-Daj spokój, to jak które wybierasz? -pomachał mi przed oczami dwoma butelkami.
-----------
A więc tak kochani chciałabym was powitać ponieważ od dzisiaj jestem współtwórcą tego bloga.Dodaję wam swojego pierwszego imagina jak widzicie nie jest on jedno-partowcem tylko będzie ich kilka.Jak wam się podoba to dajcie znać w komentarzach jest to bardzo motywujące.
Chciałabym jeszcze gorąco pozdrowić Anię! :)
I serdecznie zaprosić na mojego nowego bloga (opowiadanie):   
http://your-kiss-is-like-fire.blogspot.com/ narazie są tylko bohaterowie ale w krotce opublikuję prolog i pierwszy rozdział.Zależy mi na szczerych komentarzach tutaj jak i na drugim blogu.
~Lola

Imagin Harry

muzyka

Przytuliłam się w ciało Harrego i pozwoliłam mu na prowadzenie się w tańcu. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej. Nadal kołysząc się w rytm spokojnej muzyki, przymknęłam oczy i przypomniałam sobie moment, w którym Harry mi się tak jakby oświadczył.
Biegliśmy pijani wzdłuż plaży. Za wszelką cenę próbowałam dogonić Harrego, który był dużo szybszy ode mnie.
-Hazz poczekaj!!-krzyknęłam, wyciągając w jego kierunku ręce.
Chłopak zwolnił i odwrócił się w moja stronę.  Blask księżyca padał na jego sylwetkę. Stanęłam przed nim, starając się unormować oddech.
-Zróbmy coś głupiego!-zaproponował Harry z dziwnym błyskiem w oku.
-Na przykład?-zapytałam przerażona.
Znając jego chore pomysły to na pewno nie będzie nic normalnego.
-Nie wiem, ale myślę, że mógłbym się s tobą ożenić!-uśmiechnął się szeroko, chwytając moje dłonie.
Patrzyłam na niego zszokowana. Chyba jednak za dużo dziś wypił.
-Czy ty się dobrze czujesz?-zapytałam i dotknęłam jego czoła.
-Oczywiście, że tak!
-Więc skąd ten pomysł?!
-No nie wiem. Może przez ten błysk w twoich oczach, albo przez działanie drinka?-udał zamyślonego- No ale kogo to obchodzi! Myślę, nie ja to wiem! Chcę się z tobą ożenić [t.i]! Znam taką małą kapliczkę, tu niedaleko. Możemy tam pójść i nikt się o tym nie dowie! Nie będzie paparazzi ani fanów, tylko my! No chodź!-pociągnął mnie delikatnie.
Stałam oszołomiona jego wyznaniem. Okej, jesteśmy razem od roku, ale nigdy nie myśleliśmy o ślubie. Jesteśmy młodzi i życie przed nami, a ten mi tu ze ślubem wyskakuje.
-Ale Harry, jesteśmy pijani i...
-No i co z tego!Nie mów nie, tylko tak! Kochasz mnie?
-Oczywiście!
-I ja również cię kocham. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie!-przyciągnął mnie do siebie i czule pocałował.
-A możemy zrobić to jutro?-zapytałam, kiedy się od siebie oderwaliśmy.
-No dobra..-marudził. 
Złapał mnie za rękę i skierowaliśmy się w stronę hotelu.
Zaśmiałam się na samo wspomnienie tego wydarzenia, ale gdyby nie ono teraz nie byłabym panią Styles. Aż trudno uwierzyć, że od naszego ślubu minął już rok. Pobraliśmy się we wspomnianej kapliczce. Mała ceremonia. Ja, Harry i ksiądz. Później skromny obiad we dwójkę i tyle z naszego "wesela". Jako, że nasza rodzina była zła na nas za to, że pobraliśmy się bez ich wiedzy, zarządzili byśmy urządzili przyjęcie razem z rodziną. I tak oto tu jesteśmy. W małej wsi na Hawajach, ubrana w prostą, białą suknie i kwiatem wpiętym we włosy, tańczę ze swoim mężem wśród najbliższej rodziny, świętując naszą pierwszą rocznicę małżeństwa.


____________________________-
Taki krótki imagin na dobre popołudnie ;)
Dodaję go ot tak, z nudów. Następny pojawi się za te 10 komentarzy pod poprzednią pracą ;P

Imagin Niall


-I co teraz zrobisz?-zapytał Niall, spoglądając na mnie niepewnie.
-Nie wiem. Mama mnie zabije...-wyszeptałam, ścierając z policzków łzy.
-[t.i]...ja..ja ci pomogę..-powiedział blondyn po chwili ciszy.
Zdziwiona spojrzałam na niego.
-Co masz na myśli?
-Zaopiekuję się dzieckiem razem z tobą...jeśli nie masz nic przeciwko..-wydukał nieśmiało.
Jego informacja mnie zaszokowała. Patrzyłam z otwartą buzią na jego twarz.
-Zamknij buzię, bo ci muchy nalecą-uśmiechnął się Niall i zamknął mi usta.
-Co powiesz swoim rodzicom?
Zamilkł, wpatrując się w okno.
-Możemy wszystkim wmówić, że to moje dziecko...-zarumienił się delikatnie.
Teraz nie tylko rozdziawiłam paszczę,ale też wytrzeszczyłam oczy.
-Myślisz, że nam uwierzą?-zapytałam cicho.
-Nie wiem... Znasz inne rozwiązanie? [t.i] mamy po 17 lat, jesteś w ciąży z nie wiadomo kim.. myślę, że informacja, że to jednak ja jestem ojcem załagodzi odrobinę sytuację...
-Ale Niall przecież my się tylko przyjaźnimy.. nigdy nawet się nie pocałowaliśmy i myślisz, że uwierzą nam, że jesteśmy razem? I że spodziewamy się dziecka?!-naskoczyłam na niego.
-Wybacz, ale chciałem pomóc!-uniósł się.
Wzięłam głęboki wdech.
-Skoro już mamy wychowywać to dziecko i być udawaną parą to może... to może rzeczywiście bądźmy razem...-powiedziałam bardzo cicho, zalewając się rumieńcem.
Niall spojrzał na mnie, czule się uśmiechając.
-Obiecuję, że będę najlepszym chłopakiem i ojcem pod słońcem-objął mnie i pocałował w głowę.
Nie odpowiedziałam. Nie byłam pewna, czy tego chcę. Nigdy nie myślałam, że Niall mógłby być moim chłopakiem. Kocham go tylko i wyłącznie jako przyjaciela. Nikogo więcej..
-Kiedy powiemy rodzinie?-zapytał.
Wzruszyłam ramionami na znak niewiedzy.
-Może zorganizuję z tatą jakąś kolację? Zaprosisz swoją mamę.. będzie Greg z dziewczyną.. nie trzeba będzie powtarzać tej wiadomości..-oznajmił z wątpliwością.
Przytaknęłam głową.
-Będzie lepiej jeśli już pójdę-podniósł się z miejsca- jutro zadzwonię i umówimy się na którą godzinę macie przyjść. Dobranoc-ucałował mnie w policzek jak to miał w zwyczaju i wyszedł na balkon, po którym się wspinał.
-Pa..


Zeskoczyłam z ostatniego schodka i weszłam do kuchni.
-Pan Horan zaprosił nas na kolację-oznajmiłam sięgając po jabłko.
-Poważnie?-zapytała mama, widocznie zdziwiona.
-Yhym.. dziś na 19, u nich w domu. Pójdziemy?
-Jeśli chcesz to czemu nie-posłała mi przyjazny uśmiech.
-Pójdę wziąć prysznic-cmoknęłam ją w policzek i poszłam do łazienki.


Włożywszy na siebie sukienkę, związałam włosy w luźnego warkocza. Pomalowałam rzęsy i zeszłam na dół.
-Jesteś gotowa?-zapytała mama.
-Tak-uśmiechnęłam się słabo.
Z każdą minutą byłam coraz bardziej zdenerwowana. Jak mama zareaguje na wieść, że zostanie babcią? Ona mnie przecież zabije! Modliłam się tylko o to, by nie spostrzegła mojego większego brzucha, który w tej sukience wyglądał w moich oczach na jeszcze większy.
-Idziemy?
-Pewnie-powiedziałam ledwie słyszalnie.
Wciągnęłam na stopy buty i założyłam płaszczyk.


Byliśmy w domu Nialla od kilkudziesięciu minut. Nasi rodzice żywo o czymś rozmawiali, a ja ściskałam ze zdenerwowania rękę blondyna.
-A tak właściwie to z jakiej okazji się tu zebraliśmy?-zapytała moja mama w pewnym momencie.
-Niall i [t.i] chcą nam coś powiedzieć-oznajmił pan Horan.
Oczy wszystkich skierowały się na nas. Jeszcze bardziej ścisnęłam rękę Nialla.
-Coś się stało?-moja mama zmarszczyła brwi.
-Ja i...ja i N-Niall...-jąkałam się-My..my..
-Może ja to powiem?-szepnął Niall.
Przytaknęłam głową.
-Ja i [t.i] jesteśmy parą i...
-Naprawdę?! Nie wiedziałam! [t.i] nic nie wspominała!-przerwała mu moja mama.
-Tak, bo to nie trwa zbyt długo, ale to nie o tym chcemy wam powiedzieć...-blondyn wziął głęboki oddech- My będziemy rodzicami-wydusił.
Spuściłam głowę w dół i pozwoliłam łzom, spłynąć po policzkach.
-To jakiś żart?-zapytała z przerażeniem moja rodzicielka.
-Nie..-odpowiedział cicho Niall.
-I co? Jak wy to sobie wyobrażacie? Macie 17 lat i będziecie rodzicami! Czy nie słyszeliście o antykoncepcji jeśli już tak bardzo chcieliście uprawiać seks?!-mamie puściły nerwy.
-[i.m] spokojnie. Myślę, że da się to jakoś rozwiązać-uspokajał ją ojciec Nialla.
-Ale co tu jest do rozwiązywania?! Moja córka jest w ciąży, bo twój syn nie słyszał o czymś takim jak zabezpieczenie!!
-To nie jest tylko i wyłącznie jego wina!-pan Horan również podniósł głos.
-Tak?! Ja sądzę inaczej,bo gdyby...
-Przestańcie!-krzyknęłam.
Nasi rodzice spojrzeli na mnie.
-[t.i] lepiej nic nie mów!-zwróciła się do mnie matka- zawiodłam się na tobie-powiedziała nieco ciszej- Myślę, że na nas już czas.. i na wasz związek również-powiedziała zupełnie poważnie, podnosząc się z miejsca.
-Co takiego?-zapytał z nie dowierzaniem Niall.
-Słyszałeś. Masz zostawić moją córkę w spokoju.[t.i] idziemy-rozkazała mi.
-Nie-powiedziałam, zanim dotarło do mnie co robię.
Rodzicielka spojrzała na mnie zaskoczona.
-Zostaję z Niallem-mój głos zadrżał.
Wtuliłam się w ramię blondyna, który natychmiastowo mnie objął.
-[t.i] wychodzimy-powiedziała ostrzejszym tonem.
-Nie mamo.. chcę zostać z Niallem-powiedziałam zdecydowaniej, ale nadal cichym głosem.
-I jak ty to sobie wyobrażasz?-zapytała ironicznie.
-Normalnie.. wychowamy to dziecko razem..
-[t.i] myślę, że to nie jest dobry pomysł. Jesteście za młodzi na wychowanie dziecka. Jak chcecie się utrzymać?-odezwał się tata Nialla.
-Znajdę pracę-odpowiedział Niall.
-A szkoła?-wtrąciła się moja mama.
-Będę pracował po lekcjach.
-No dobrze, a jak będziecie mieszkać?-dopytywali się rodzice.
-Na początku każdy u siebie, a później zamieszkamy razem tutaj. Wywalę parę gratów z pokoju i będzie miejsce na łóżeczko oraz jakąś szafę. Na początek wystarczy-oznajmił pewnie blondyn.
-I to jest ten wasz plan na życie?-prychnęła matka.
-Ma pani lepszy pomysł?
Przez chwilę nie odpowiadała, aż w końcu z powrotem usiadła i głośno nabrała powietrza.
-Niall..-zaczęła- dziecko to ogromna odpowiedzialność..
-Wiemy i dlatego chcemy podołać temu razem-przerwał jej.
Mama uśmiechnęła się słabo.
-Który to miesiąc?
-9 tydzień-odpowiedziałam.
Zapadła niezręczna cisza, którą nikt nie wiedział jak przerwać.
-Lepiej jeśli zamieszkacie u nas-odezwała się moja mama- będziecie mieli więcej miejsca.
Podniosłam na nią mój zaskoczony wzrok.
-Naprawdę?-zapytałam z nie dowierzaniem
-Tak, ale teraz powinnyśmy już wrócić. Jutro macie szkołę. Dziękuję za zaproszenie Bobby, to była.... niecodzienna kolacja. Niall wpadnij do nas jutro, uzgodnimy te wszystkie sprawy. [t.i] idziesz?
-Tak- podniosłam się z miejsca i wszyscy razem skierowaliśmy się w stronę wyjścia.
-Dobranoc-pożegnała się moja mama i wyszła na zewnątrz.
-Do jutra [t.i]-powiedział Niall, po czym mnie przytulił.
-Do zobaczenia. Dziękuje za zaproszenie panie Horan. Dobranoc-dołączyłam do mamy i wspólnie dotarłyśmy do domu.

~~kilka miesięcy później~~

-Aaaa!!-krzyczałam z bólu, kiedy przez moje ciało przeszedł kolejny skurcz.
-[t.i] dasz radę! Jestem z tobą!-pocieszał mnie Niall, trzymając mnie za rękę.
Parłam z całych sił, do granic możliwości.
-Niall mam dosyć!-mocniej ścisnęłam jego dłoń.
-Zaraz będzie po wszystkim! Tylko przyj!
Zebrałam w sobie resztki energii i po kilku sekundach po sali rozszedł się płacz dziecka.
-[t.i] udało się!-wykrzyczał szczęśliwy blondyn- nasza córeczka już tu jest!- dostrzegłam w jego oczach  łzy szczęścia.
Mnie samą radość wypełniła od środka. Mimo młodego wieku wiedziałam, że mam już wszystko. Wspaniałego chłopaka i... córkę. Jeszcze jej nie widziałam, a już wiem, że to najpiękniejsze dziecko na świecie.
-[t.i]-wyszeptał Niall.
Spojrzałam na niego. Trzymał w swoich ramionach drobne zawiniątko. Wyciągnęłam dłonie, by mi ją podał.
-O mój Boże..-wyszeptałam.
Z moich oczu wypłynęły łzy.
-Jak damy jej na imię?-zapytał cicho Horan, nachylając się nade mną.
-Może... Hope?-zaproponowałam, nie odrywając od dziecka oczu.
-Cudownie!
-Przepraszam, ale musimy teraz zrobić parę badań. Za kilka minut przyniesiemy ją do pani sali-odezwała się pielęgniarka.
Ucałowałam czółko maleństwa i podałam ją kobiecie w różowym stroju.

-Gdzie moja wnuczka?! Dajcie mi ją!-do sali wpadła moja mama, tata i brat Nialla.
Oboje z Horan przenieśliśmy na nich wzrok.
-Jaka ona piękna!-zachwyciła się moja mama, gdy tylko ją ujrzała- Mogę?-zapytała, gdy wyciągnęła po nią ręce.
Przytaknęłam głową i podałam ją jej.
-Ma nos i usta Nialla, prawda Bobby?-pokazała ją dumnemu dziadkowi.
Ja tylko popatrzyłam na zmieszanego blondyna.
-Nie wiem jakim cudem, ale rzeczywiście jest do ciebie podobna-szepnęłam, puszczając mu oko.
Uśmiechnął się delikatnie, na co ja musnęłam jego usta.
-Kocham cię Niall i nie wyobrażam sobie, by Hope miała mieć innego ojca- jeszcze raz ucałowałam jego wargi. I jeszcze raz.. i kolejny raz..i tak już zawsze.


____________________________
10+ komentarzy= następny imagin (prawdopodobnie o Harrym lub Zaynie)




Wyniki!

Od dziś na tym blogu będą pojawiały się imaginy Loli i Aleksandry :)
Mam prośbę do dziewczyn, by jeszcze dziś opublikowały imaginy, które wysłały!
Mam nadzieję, że od teraz na blogu częściej będą się pojawiały nowe prace ;)
Pozdrawiam!


niedziela, 26 maja 2013

Imagin Harry część 2

część 1

Wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami.Nie miałam zamiaru słuchać dłużej tych jego bezpodstawnych oszczerstw.Łzy zaczęły spływać po moich  policzkach.Nagle ze swojego pokoju wyszedł Josh.
-Wszystko ok? Słyszałem trzaskanie drzwiami i postanowiłem zobaczyć co się stało.
Teraz nie miałam w ogóle kontroli nad swoimi emocjami,zaczęłam płakać jak dziecko.
-(t.i)spokojnie wejdźmy do mnie i opowiesz mi co się stało.
-Nie Josh,myślę,że to nie jest najlepszy pomysł.
-Oj nie marudź,jeśli nie chcesz o tym gadać to w porządku,ale chociaż wejdź.
-Zgoda.
Siedziałam u Josha ponad 3 godziny a Harry nawet nie pofatygował się sprawdzić co się ze mną dzieje.Było trochę po 2 w nocy,więc postanowiłam nie wracać do pokoju na noc tylko zostać u Josha.

Rano wróciłam do pokoju żeby się przebrać,bo musiałam spać w ubraniach,ponieważ nie miałam nic innego a uznałam,że pożyczanie rzeczy od kolegi byłoby trochę dziwne.Kiedy weszłam do pokoju "Pan Obrażalski"
siedział na łóżku.
-Przespałaś się z nim?-Spytał całkiem spokojnie.
Za to ja nie mogłam powstrzymać tego wszystkiego co we mnie buzowało.
-Co?! Skończ do cholery ze swoimi chorymi fobiami!!!Powinieneś się leczyć,nawet nie wyszedłeś sprawdzić  gdzie jestem.Myślałam,że mi ufasz,ale widocznie bardzo się co do Ciebie pomyliłam.
Powiedziałabym jeszcze więcej,ale Harry mnie przytulił,tak po prostu podszedł i mnie przytulił.
-Przepraszam,jestem totalnym idiotą,przepraszam za to,że musiałaś przeze mnie płakać,co mi w ogóle strzeliło do głowy.To wszystko przez to,że Cię tak bardzo kocham i boję się,że Cię stracę.Błagam Cię wybacz mi .Obiecuję,że to się więcej nie powtórzy.
Wtuliłam się w niego zaciągając się zapachem jego perfum,wylewając wiadro łez w jego koszulę.
-Błagam Cię Harry,nie rób tak nigdy więcej.Nawet nie wiesz jak mnie to zabolało-Powiedziałam ledwo słyszalnym głosem.

Myślałam,że to będzie już koniec naszych problemów,niestety bardzo się pomyliłam.Po południu zeszliśmy na obiad,w restauracji siedział również Josh.Chciałam żeby się dogadali,ale to nie było takie proste.Kiedy tylko weszliśmy do pomieszczenia chłopak przywitał nas słowami :
-Ooo proszę przyszedł ten przez,którego kobieta musiała płakać.-Powiedział z cwaniackim uśmieszkiem
-Josh proszę...-Próbowałam złagodzić jakoś tę sytuację.
-To chyba nie ty jesteś od tego żeby mnie oceniać,zwłaszcza Ty-Harry podkreślił ostatnie słowa.
-Przestańcie!-krzyknęłam tak,że ludzie zaczęli się oglądać.
-Chodź kochanie usiądziemy do innego stolika.-Hazz objął mnie w talii.
-Nie Harry będziemy siedzieć razem tak długo,aż nie dojdziecie do porozumienia.-Powiedziałam stanowczo.

Obiad jedliśmy w ciszy,lecz po chwili znów zaczęły się jakieś docinki.
-No Harry teraz rozumiem dlaczego tak przedmiotowo traktujesz(t.i).Po prostu uważasz,że skoro masz miliony na swoim koncie i jesteś bożyszczem nastolatek to wolno Ci wszystko.
-Josh przecież Ty nawet nie wiesz o co się pokłóciliśmy,a Harry wcale nie traktuje mnie przedmiotowo.-Wiedziałam,że Hazza teraz wybuchnie.
-Teraz przegiąłeś,nie pozwolę się obrażać!-Harry wstał i już wyciągał pięść żeby go uderzyć.
-Z wami się nie da normalnie gadać jesteście gorsi niż dzieci,nie mam zamiaru dłużej tu siedzieć!!-Znowu się uniosłam.Wstałam od stołu i pobiegłam do pokoju.Chwilę potem przyszedł Harry,cały nabuzowany złością.
-Nie mam zamiaru dłużej tu z nim siedzieć wracamy do Londynu.
-Przepraszam a czy zapytałeś mnie o zdanie?!-Zapytałam wstając z łóżka.
-Czyli chcesz słuchać tych jego głupich docinek i siedzieć tu jeszcze tydzień tak? Proszę bardzo,ale ja wracam.
-I zamierzasz mnie tu zostawić samą?!
-Na własne życzenie.-Harry zaczął się już pakować.
-Nie będę znosił jego towarzystwa.Wiem miałem tak nie robić,ale on jest po prostu nie do wytrzymania.A tak poza tym to on zaczął mnie obrażać nie ja jego,wiec to nie jest moja wina.
-Dobrze jedź poradzę sobie bez Ciebie!!Jesteś dupkiem,który chłopak zostawia swoją dziewczynę w obcym mieście?!
-Harry Styles.-Wyszedł z walizką zatrzaskując za sobą drzwi.
Rzuciłam się na łóżko i znów zaczęłam płakać.
-Przecież to wszystko nie tak miało wyglądać.
Nagle do pokoju wparował jak oparzony Josh.Nie mogłam uwierzyć w to co teraz zrobił......

__________________________________________________
Jest kolejna część,nie wiem kiedy pojawi się trzecia,ale mam nadzieję,że niebawem.
Dziękuję za komentarze pod ostatnim imaginem.
Wasza opinia jest dla mnie na prawdę bardzo ważna,a więc oceńcie również ten.
Mam nadzieję,że nie schrzaniłam tej części :D
Alice:*



sobota, 25 maja 2013

Imagin Harry część 1

Obudziły mnie wdzierające się do pokoju pierwsze promienie słońca.Otworzyłam leniwie powieki i zmieniłam pozycję na siedzącą.Dopiero po chwili zauważyłam,że Harrego nie ma obok.Ubrałam szlafrok i zeszłam na dół,jednak tam też go nie zastałam.Poszłam do kuchni nalać sobie soku i sięgnęłam po telefon.
-Halo?
-No cześć, gdzie jesteś?
-Nie martw się zaraz będę,zrobić jakieś zakupy po drodze?
-Nie trzeba wszystko jest.
-To w takim razie do zobaczenia.Pa.
Nawet nie zdążyłam nic powiedzieć, tak szybko się rozłączył.Ubrałam się i zaczęłam przygotowywać śniadanie.Chwilę potem Hazz był już w domu.
-Dzień dobry, kochanie.-Najwidoczniej wiosna mu służyła,bo był cały rozpromieniony.
-Hej.A co Ty taki wesoły?
-Mam niespodziankę.
-Świetnie,a zdradzisz mi jaką?
-Oczywiście,że tak.
-A więc?
-Jutro wylatujemy do Paryża.
-Naprawdę?!O matko zawsze marzyłam żeby lecieć do Paryża!-Rzuciłam mu się na szyję.
Zaraz po śniadaniu postanowiłam pójść na zakupy.Nie chciałam żeby Harry płacił za moje ubrania dlatego zarabiałam w małej kawiarence.Nie były to wielkie pieniądze,ale chciałam mieć trochę swoich oszczędności.
Hazz oczywiście nie był tym zachwycony,on tylko powtarzał "Ale skarbie przecież nie musisz pracować,ja Ci wszystko kupię".Tak było za każdym razem gdy chciałam pójść na zakupy.No i oczywiście zawsze mi dokładał.Kiedy wróciłam Harry już się pakował.Nie chciałam być daleko z tyłu,więc również wyciągnęłam walizkę i zaczęłam pakować potrzebne rzeczy.


Wstaliśmy o 6.30,ponieważ samolot był o 8.00.Chociaż zawsze miałam problemy ze wstaniem,bo lubiłam sobie pospać to dziś wstałam bez żadnego "ale" .Byłam bardzo podekscytowana wyjazdem,czego nie można powiedzieć o Harrym,który ze względu na zespół był już tam kilka razy.Rozejrzałam się jeszcze po domu sprawdzając czy wszystko zabraliśmy i przekręciłam klucz w drzwiach.

Na lotnisku zjawiło się  kilka fanek i dwóch paparazzi.Przez głowę przeleciała mi tylko jedna myśl"Chce wam się wstawać tak rano żeby se zdjęcie zrobić?" .Jak kto lubi.W każdym razie,gdy już wsiedliśmy  byłam cała podekscytowana mimo,że już niejednokrotnie latałam samolotem,to za każdym razem patrzyłam przez okno.
-Kochanie,może byś już tak powoli przyzwyczaiła się do latania.-Usłyszałam głos Harrego.
Jak zwykle ta sama gadka.Kiedy dolecieliśmy nie mogłam uwierzyć,że jestem w Paryżu,mieście zakochanych.Po dotarciu do hotelu rozpakowaliśmy się i postanowiliśmy coś zjeść.
-To co chcesz iść na wieżę Eiffla,czy coś ?-zapytał chłopak.
-No coś Ty ja chce iść jak będzie ciemno,wtedy będzie tam tak pięknie.
-Skarbie,jak będzie ciemno to wolałbym robić z Tobą coś innego.
-No ale.... proszeee....-Zrobiłam minę szczeniaczka.
-Ugghhh... zgoda ,pójdziemy wieczorem.


Kiedy nadszedł upragniony wieczór ubrałam ładną sukienkę i zrobiłam makijaż.Gdy wyszłam z łazienki Harrego nie było w pokoju.Poszłam na korytarz zobaczyć czy nigdzie się nie pałęta i nie mogłam uwierzyć w to co widzę.Moim oczom ukazał się mój kolega ze szkoły.Myślałam,że już nigdy więcej się nie spotkamy a tu proszę musieliśmy przylecieć aż tu do Paryża żeby się zobaczyć.
-Josh..?-Zapytałam niepewnie.
-(t.i)? to na prawdę Ty?-Jego oczy wyglądały jak pięciozłotówki.
-To ile to już lat?-spytał.
-No będzie prawie 6.
Tak bardzo się cieszyłam,że znów go widzę.Okazało się,że miał pokój naprzeciwko nas.Przytuliłam go z całej siły.Zaproponowałam mu żeby wybrał się razem z nami na wieżę.Harry akurat wrócił, przedstawiłam mu   Josha  i poinformowałam o tym,że idzie razem z nami.

Wieczór mijał nam wspaniale,nie myliłam się ani trochę,było tu na prawdę pięknie.Harry chyba był niezbyt zadowolony,ponieważ więcej czasu spędzałam z Joshem niż z nim,ale powinien to zrozumieć.Po powrocie do hotelu rozeszliśmy się do swoich pokoi.
-Nie podoba mi się ten cały Josh?-Powiedział dość oburzonym tonem.
-Ty chyba żartujesz jesteś o niego zazdrosny?-Byłam wściekła na Harrego,że nie potrafi zrozumieć,że dawno się nie widzieliśmy.
-Ty nie widziałaś tego jak on Cię dotykał?!A może Ci się to podobało co?-chłopak zaczął krzyczeć.
-Nie sądziłam,że uważasz mnie za taką....-Nie dokończyłam zdania.
Wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami.Nie miałam zamiaru słuchać dłużej tych jego bezpodstawnych oszczerstw.Łzy zaczęły spływać po moich  policzkach.Nagle........

__________________________________________________________
To jak na razie pierwsza część,pewnie nie najlepsza,ale mam nadzieję,że nie najgorsza.
Mam pomysł na kolejną,ale to zależy od waszych komentarzy,ponieważ nie wiem czy pisać dalej.
A więc,proszę KOMENTUJCIE i zostawcie swoją opinię !!
Alice :*

czwartek, 23 maja 2013

Imagin Niall (kontynuacja)

część 1
muzyka

Czuję twoją miłość, od góry, od tyłu
Nie widzę ciebie, ale tęsknię za tobą...

Otworzyłam zaspane oczy i od razu spojrzałam na odsłonięte okno. Czarne chmury zebrały się nad Londynem zwiastując groźną burzę. Wygrzebałam się z łóżka i wsunąwszy na nogi ciepłe kapcie, podreptałam do łazienki. Zajęłam się poranną toaletą i po kilkunastu minutach wróciłam do pokoju, by się
ubrać. Wcisnęłam się w swoje ulubione i już trochę za ciasne jeansy oraz założyłam siwą bluzę zakładaną przez głowę. 
-Dzień dobry Duffy-pogłaskałam za uchem małą kotkę.
Ta jedynie zamruczała i podbiegła do pustej miski. Widząc brak pokarmu, podeszłam do szafki i wyjęłam z niej karmę.
-Powinno ci wystarczyć do obiadu-mamrotałam pod nosem.
Sięgnęłam z lodówki mleko i nalawszy sobie go do przygotowanych wcześniej płatków kukurydzianych, zaczęłam spożywać swoje śniadanie. Po skończonym posiłku, odłożyłam naczynie do zlewu i zakładając kurtkę przeciwdeszczową wyszłam na zewnątrz. Swoje kroki skierowałam w stronę marketu. Po 5 minutach znalazłam się pod Asdą. Wzięłam mały koszyk i rozpoczęłam swoją wędrówkę między regałami.
-[t.i]?-usłyszałam, jak ktoś wymawia moje imię.
Odwróciłam się w stronę tej osoby.
-Niall? Co ty tu robisz?-zapytałam bardzo zdziwiona widokiem blondyna.
-Robię zakupy?-odparł rozbawiony.
-No tak-zawstydziłam się- Miło cię widzieć-oznajmiłam zupełnie szczerze.
-Ciebie również-posłał mi uroczy uśmiech.
Trzymał w ręku podobnie jak ja czerwony koszyk, tylko że jego był już pełny. Drugą rękę schował w kieszeni swoich granatowych jeansów. Blond włosy niesfornie ułożone były na prawą stronę. Domyśliłam się, że czesał się ręką.
-Może to głupio zabrzmi, ale czy umówiłabyś się ze mną dziś na kawę?-delikatnie się zarumienił.
-Teraz?
-Nie. Najpierw musimy dokończyć zakupy!-zaśmiał się.
Znowu palnęłam jakąś głupotę.
-No tak-powtórzyłam się.
-Może o 16 w Starbucks'ie na Oxford Street?-zaproponował.
-Okej- uniosłam kąciki ust ku górze- wybacz, ale muszę dokończyć zakupy, bo moja lodówka zionie pustkami.
-Nie dziwię się. Zawsze to ja odpowiadałem za wyposażenie naszej lodówki-oznajmił z lekkim uśmieszkiem.
-Do zobaczenia-pożegnałam się i ruszyłam w poszukiwaniu prowiantu.


-Przepraszam za spóźnienie!-zajęłam miejsce naprzeciw Nialla.
-Nic się nie stało-odpowiedział uśmiechnięty.
Co za krępująca sytuacja! Umówiłam się z moim byłym mężem na spotkanie, a on zamiast być równie spięty co ja, szczerzy się jak głupi!
-Co u ciebie?-zapytał, gdy kelner przyniósł nasze zamówienie.
Zdenerwowanie opadło na niższy poziom.
-W porządku,  a u ciebie? Jak układa ci się z dziewczynami?
Niall spuścił wzrok na swoje ręce.
-Powiedziałam coś nie tak?
-Nie-spojrzał ponownie na mnie- rozstałem się z Laurą...
-Tak mi przykro-skłamałam.
-Nie potrzebnie. Rozstaliśmy się w zgodzie. Oboje stwierdziliśmy, że tak będzie lepiej.
-A co z Julią?
-Widujemy się co jakiś czas. 
-Aha.
Nastała krępująca cisza, której nie umiałam przerwać. 

-Może pójdziemy do mnie? Mieszkam niedaleko!-zawołałam, gdyż ulewa zagłuszała mój głos.
Nad miastem rozpętała się potworna burza, a my staliśmy na przystanku, by choć trochę ochronić się przed deszczem. 
-Na trzy zaczynamy biec!-oznajmił Niall.
-Co?-zapytałam zdezorientowana.
-Raz, dwa, trzy! Biegniemy!-chwycił moją dłoń i pociągnął za sobą- Gdzie teraz?!
-W lewo!
Po niespełna trzech minutach staliśmy na klatce schodowej, przemoczeni do suchej nitki. Wpuściłam nas do środka mojego mieszkania.
-Tam jest łazienka, jeśli chcesz się przebrać. Mam  tu jeszcze twoje stare dresy, zaraz ci je przyniosę-
oznajmiłam i ruszyłam do sypialni po spodnie.

-Mogę wejść?-zapytałam przez drzwi.
-Pewnie!
Weszłam do środka i kładąc na koszu wiklinowym dres i ręcznik, opuściłam łazienkę.


Usiądź ze mną
Po mojej stronie, w moich objęciach
Popatrz na gwiazdy
One chronią nas, z jak daleka?
Patrzą na nas
Z góry, od tyłu
Nie znam ich
ale tęsknię za nimi.

Siedziałam na małej kanapie, wpatrując się w okno. Czekałam na Nialla, który aktualnie przebywał w mojej łazience. Czy to nie szalone? Jeszcze kilka miesięcy temu myślałam, że już nigdy więcej go nie zobaczę. A tu nagle spotykam go w sklepie, umawiam się na spotkanie, aż w końcu goszczę u siebie w domu. Zabawna sytuacja.
-[t.i]-dobiegł mnie jego cichy głos.
Zwróciłam twarz ku niemu. Zmierzał powoli w moją stronę, ubrany jedynie w spodnie.
-Napijesz się czegoś?-zaproponowałam, podnosząc się z miejsca.
-Nie, siedź-rozkazał mi i sam zajął miejsce obok mnie.
Trwaliśmy w ciszy przez kilka minut, patrząc sobie głęboko w oczy. I nie była to krępująca cisza. W pewnym momencie blondyn nachylił się i pocałował moje wargi. Zachłannie oddałam pocałunek, wsuwając dłonie w jego blond włosy.
-Tak bardzo tęskniłem-wyszeptał, kiedy stykaliśmy się czołami.
Uroniłam kilka pojedynczych łez.
-Nienawidzę Cię za to, że zostawiłeś mnie na pożarcie tym wszystkim ludziom, którzy nie są Tobą-odpowiedziałam.
Łzy nadal leciały po moich policzkach. Nie wiem czy były to łzy smutku, które tak długo powstrzymywałam czy może łzy szczęścia, bo nareszcie miałam przy sobie Nialla.
-Cii..-otarł moje policzki- Już dobrze-ucałował moje czoło- Wróciłem i nie zamierzam znowu odejść.
-Obiecaj mi to-wyszeptałam, patrząc w jego cudowne oczy.
-Obiecuję... na moją miłość do ciebie.

I widzę Ciebie uśmiechającego się w moich snach
Po tym gdy rozpłakuję się do snu
I wszystko to jest pozostałością wspomnień
Twojego ciepła
I tęsknię za tobą i boję się
I wszystkie pory roku są takie same,
Nie pamiętam co powiedziałeś ostatnim razem.


___________________________________________
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale miałam zawiechę. Wpadłam na to dzisiaj i mam nadzieję, że Wam się spodobało ;)
Przypominam o naborze! Więcej informacji tutaj 
10+ komentarzy= następny imagin

środa, 22 maja 2013

NABÓR!!

Zapewne wszyscy zauważyliście, że w ostatnim czasie pojawiło się mało imaginów, które w dodatku były totalną porażką. Głównymi powodami jest szkoła oraz brak weny. W związku z tym poszukuję jednej lub dwóch osób, które pomogłyby mi w prowadzeniu bloga.  Wszystkich chętnych proszę o napisanie imagina i przesłanie go na moją pocztę: aina.rozwadowska@gmail.com
Dodatkowo prosiłabym o podanie swojego tt, maila, gg lub facebook'a, bym mogła powiadomić was o wyborze.
Zgłoszenia proszę wysyłać do 26.05 (niedziela).
Mam nadzieję, że ktoś się zgłosi ;)



ps. nie mam pojęcia, kiedy pojawi się 2 część Nialla, ponieważ mój pomysł co do losów bohaterów nie wypalił. Liczę, że jednak szybko wpadnie mi coś do głowy :)

niedziela, 19 maja 2013

Imagin

Ten imagin jest trochę inny od reszty. Możecie nie zrozumieć treści czy coś, ale inspirowałam się teledyskiem , więc dla jasności możecie najpierw go obejrzeć, a dopiero później przeczytać imagina ;)
Miłego czytania!
_____________________________________________________________


Przechodziłem z nogi na nogę, czekając aż zapali się zielono światło-znak, że mogę przejść na drugą stronę ulicy. Obserwowałem jadące samochody, gdy ujrzałem ją. Prowadziła czarne auto, patrząc wprost w moje oczy, seksowanie przygryzając dolną wargę.
Jechaliśmy drogą tuż nad brzegiem morza. Opowiedziałem [t.i] kolejny dowcip, który wywołał u nas śmiech. Spojrzałem w jej stronę. Z ciekawością oglądała widoki za oknem. Uśmiechnąłem się pod nosem, widząc jej rozmarzenie. Odwróciłem wzrok z powrotem na drogę, gdy poczułem rękę [t.i] na swoim kolanie. Sunęła nią coraz wyżej. Zerknąłem na nią, zwalniając auto. Wplotła rękę w moje włosy i przyciągnęła do siebie, zachłannie wpijając się w moje usta.
Patrzyła na mnie tak długo dopóki było to możliwe. Niestety za późno zauważyła samochód jadący z prawej strony, który z wielką siłą uderzył w jej auto. Bez zastanowienia podbiegłem do miejsca wypadku, lecz kiedy zajrzałem do środka od strony pasażera nikogo nie ujrzałem. Rozejrzałem się dokoła. Mimo słabego oświetlenia ulicy, dostrzegłem jej uciekającą sylwetkę. Ruszyłem za nią, próbując ją dogonić. Wbiegła w ciemną uliczkę, przez co na moment straciłem ją z oczu. Moją uwagę przyciągnęły drzwi, które zamknęły się z hukiem. Podszedłem do nich i z całej siły pchnąłem. Wbiegłem po metalowych schodach na najwyższe piętro. Będąc na górze dostrzegłem sylwetkę [t.i] przemieszczającą się między tańczącymi ludźmi. Najwidoczniej zorganizowano tu wielką imprezę. Zatrzymała się w samym środku tłumu. Wzrokiem przywoływała mnie do siebie. Jak na rozkaz przepchnąłem się i po kilku sekundach stanąłem przed jej pięknym ciałem.
Spacerowaliśmy po wielkiej plaży, trzymając się za ręce. Wiatr rozwiewał i tak już potargane włosy [t.i]. Spod jej długiej prześwitującej sukienki, widoczny był kostium kąpielowy. 
-Zrób nam zdjęcie!-zawołała, przystając.
Wyciągnąłem z kieszeni iphone'a i wybierając opcję aparatu, sfotografowałem nas. Gdy tylko rozbłysł blask flesza, [t.i] chwyciła w swoje małe dłonie moją twarz i złożyła na ustach subtelny pocałunek.
Otworzyłem oczy, a przede mną nie było już [t.i]. Przeciskała się wśród imprezowiczów, odwracając się, by sprawdzić czy za nią idę. Ktoś zaszedł mi drogę, przez co spuściłem wzrok z [t.i]. Szybko odepchnąłem tą osobę i pobiegłem za dziewczyną. Zatrzymałem się na chwilę, rozglądając się za nią. Biegła w kierunku metra. Ruszyłem za nią, cały czas biegnąc. Przeskoczyłem przez barierki i nie zwalniając tempa zbiegłem z ruchomych schodów. Wpadłem na stację, na którą akurat przyjechał pociąg. Widząc, że [t.i] nigdzie nie ma wsiadłem do środka. Drzwi metra zamknęły się, a wśród podróżnych nie znalazłem dziewczyny. Czułem się w jak jakimś głupim filmie typu kryminał. Poszukuję dziewczyny, która na dobrą sprawę powinna być poturbowana po poważnym wypadku, a tym czasem ścigam ją po nocnych imprezach i stacjach metra. Moje rozmyślania przerwało hamowanie. Wyglądając przez okno, na jakiej stacji się znajduję dostrzegłem drobną, aczkolwiek seksowną sylwetkę [t.i]. Drzwi się otworzyły. Puściłem metalowy słupek i chwyciwszy wyciągniętą dłoń [t.i], wysiadłem z pojazdu. Dotarliśmy do ruchomych schodów, prowadzących na powierzchnię. [t.i] nadal trzymała moją rękę, lecz się nie odzywała. Nawet nie zaszczyciła mnie jednym spojrzeniem. Obserwowałem jej profil twarzy. Była taka piękna. Wyszliśmy z budynki metra na ruchliwe ulice Londynu. Po upływie kilku minut, dziewczyna zatrzymała się. Omiotła mnie spojrzeniem i przyciągając za rękę, wpiła się w moje rozgrzane wargi. Złapałem ją za kark, a ta wplotła dłoń w moje włosy. Nasze języki toczyły zaciętą walkę o dominację. Marzyłem by ta chwila nigdy się nie skończyła.
Uśmiechnięta twarz [t.i] podczas naszej wycieczki samochodem nad brzegiem morza.
Błysk flesza i namiętny pocałunek na plaży.
Kusząca postać [t.i], przeciskająca się wśród bawiących się ludzi.
Czuły pocałunek na środku chodnika.
Wspólny spacer na wielkiej plaży.
Kuszący taniec [t.i] na wieczornej imprezie, urządzonej na dachu budynku.
Idąca sylwetka [t.i] wzdłuż stacji metra.
Pogłębiłem pocałunek, gdy usłyszałem pisk opon. Oderwałem się od dziewczyny. Znowu stałem na przejściu dla pieszych. Obserwowałem jadące samochody, gdy ujrzałem ją. Prowadziła czarne auto, patrząc wprost w moje oczy, seksowanie przygryzając dolną wargę. Chwila moment...
-[t.i]!-krzyknąłem i upuściwszy swój telefon, podbiegłem do dwóch zderzonych aut.
Zajrzałem od strony pasażera, by zobaczyć czy jest w środku, lecz jej nie znalazłem. Rozejrzałem się wokół. Tym razem nikogo nie zobaczyłem.

~~~

Zdjęcie zrobione dwojgu osobom, teraz przedstawiało tylko postać chłopaka.


________________________________
Kilka osób prosiło o kontynuację poprzedniego imagina i chyba nawet mam na niego pomysł. Pytanie, czy reszta czytelników też tego chce?
10+ komentarzy= następny imagin
ps. Bardzo dziękuję za każdy komentarz!

piątek, 17 maja 2013

Imagin Niall

Dokończyłam pakowanie walizek i po zapięciu ostatniego zamka, ruszyłam do salonu.
-Kiedy jedziemy?-zapytałam Nialla, który jak zwykle surfował po internecie.
-Jak się spakujemy-oznajmił, nie odrywając wzroku od laptopa.
-Już to zrobiłam-objęłam go wokół szyi.
Spojrzał się na mnie i czule pocałował.
-Idź już do samochodu-wyjął z kieszeni kluczyki od auta i wręczył mi je- zaraz przyjdę z torbami-posłał mi słodki uśmiech i zamknął urządzenie.

Zatrzymaliśmy się na podjeździe domu mamy Nialla. Odpiąwszy pas, wyskoczyłam z samochodu i przeciągnęłam się, gdy w tym czasie mój mąż wyjmował z bagażnika walizki.
-Chodźmy!-zawołał i ruszyliśmy do drzwi.
-[t.i], Niall!!-ucieszyła się Maura.
Wyściskała naszą dwójkę i zaprosiła do środka.
-O mój Boże czuje ciastka!!-wykrzyczał blondyn, gdy tylko poczuł zapach świeżo upieczonych ciasteczek.
-Jak dziecko!-powiedziałyśmy jednocześnie.
-Jakby pytał, będę na górze-oznajmiłam z uśmiechem, chwytając rączki walizek.
Maura pokiwała głową i dołączyła do syna, który już mielił w buzi wypieki mamy.

Odłożyłam ostatnie spodenki Horana do szafy i rozwaliłam się na łóżku. Po niespełna pięciu minutach ktoś wszedł do pokoju, a następnie ułożył się tuż obok mnie.
-Kocham cię [t.i]-wyszeptał irlandczyk, głaskając mnie po policzku.
-Nawet wtedy, kiedy opycham się jedzeniem i wyglądam jak potwór?-zaśmiałam się.
-Nawet wtedy-delikatnie mnie pocałował.
Wtuliłam się w jego ciepłe ciało.
-Niall... przepraszam..-odezwałam się cicho.
-Za co?-kątem oka dostrzegłam jak zmarszczył brwi.
-Za to, że nie mogę dać ci dziecka...
-[t.i] tyle razy już o tym rozmawialiśmy- zaczął ściskając mnie mocniej- to nie twoja wina. Po prostu tak miało być i koniec. Myślałem, że po tylu latach małżeństwa to jest jasne-uśmiechnął się- a poza tym, zawsze możemy zaadoptować dziecko. Mamy po niespełna 36 lat. Życie przed nami!-pocieszył mnie.
Głośno westchnęłam i ucałowałam jego policzek.
-Kocham cię-szepnęłam.
-Ja ciebie też potworze- wpił się zachłannie w moje usta.

-Niall pilnuj tego mięsa!-krzyknęła Maura, gdy zauważyła,że blondyn bawi się piłką zamiast pilnować grilla.
-Dobrze mamusiu-posłał jej buziaka w powietrzu.
Rozłożyłam talerze, po czym podeszłam do ukochanego, obejmując go w pasie.
-Hmm...jestem głodna-wymruczałam do jego ucha.
Niall zaśmiał się dźwięcznie i cmoknął mój policzek.
-Myślę, że zaraz będzie gotowe-oznajmił przewracając na drugą stronę szaszłyki.
-Mamy gości!-zawołała pani Horan, wchodząc do ogrodu z dwiema osobami.
Oboje podeszliśmy do nich.
-Miło cię widzieć Niall-kobieta na oko w moim wieku, wyciągnęła dłoń w jego stronę.
-Laura?-zapytał niepewnie, ściskając jej dłoń.
-Tak-uśmiechnęła się zalotnie.
Chwilunia! Ona podrywa mojego męża! I to na moich oczach!
-Yhym..-chrząknęłam, by zwrócić na siebie ich uwagę.
-A tak-otrzeźwiał Niall- Laura to jest [t.i], moja żona.
-Miło mi-wymieniłyśmy się uśmiechami, choć mój był nie do końca szczery.
-A to kto?-blondyn wskazał na stojącą z tyłu nastolatkę, która rozmawiała z Maurą.
-Julia, moja córka-spojrzeliśmy się na nią.
-Ile ma lat?-wtrąciłam.
-15.
Zmierzyłam Laurę jeszcze raz. Najwidoczniej musiała zajść w ciąże dość wcześnie.
-Niall wracaj do grillowania!-krzyknęła Maura, zabawnie uderzając go po tyłku ścierką- a my usiądziemy-zwróciła się do nas z uśmiechem.

Upiłam kolejny łyk kawy. Wsłuchiwałam się w żywą rozmowę Laury z Maurą, ale kątem oka obserwowałam Nialla. Przez cały czas siedział cicho i spoglądał to na Julię to na Laurę.
-Pójdę po ciasto-zaproponowałam i wstałam od stołu.
-Pomożemy ci!-odezwała się szybko Maura i łapiąc Julię oraz mnie za rękę zaciągnęła nas do wnętrza domu.
Patrzyłam na nią bardzo zdziwiona, a ta jak gdyby  nic kroiła szarlotkę.
-Muszę do toalety-oznajmiłam i wyszłam z kuchni.
Dom mamy Nialla był tak skonstruowany, że do łazienki trzeba było przejść przez salon, z którego wychodziło się na taras. Pech chciał, że kiedy zbliżyłam się do drzwi, usłyszałam głośną rozmowę Laury i Nialla. Zatrzymałam się przy ścianie, tak by mnie nie zauważyli i wsłuchałam się w ich słowa.
-To niemożliwe! Nawet nie byliśmy razem! Ktoś zrobił ci dziecko i mnie chcesz wrobić w role tatusia!-odezwał się Niall.
-To nieprawda! Nie pamiętasz imprezy na zakończenie lata? To ci przypomnę! Byliśmy pijani i uprawialiśmy seks! Sorry! To ty byłeś pijany, bo ja wszystko pamiętam! Pamiętam jak powiedziałam ci, że cię kocham a ty odpowiedziałeś tym samym! A rano zostawiłeś mnie samą i już nigdy więcej się nie odezwałeś!-wykrzyczała Laura- Nie widzisz jaka jest do ciebie podobna?-zapytała dużo łagodniejszym tonem.
-Czego ode mnie oczekujesz?
-Chcę by Julia miała ojca. Potrzebuje go-jej głos drżał.
-Laura ja mam żonę. Jak ty to sobie wyobrażasz? Powiem jej: "Hej [t.i], słuchaj zapomniałem ci powiedzieć, ale okazało się, że mam córkę!"-zawołał ironicznie- [t.i] mnie znienawidzi.
-Jeśli cię naprawdę kocha to zrozumie!-zamilkła.
-Laura zrozum to, że.....
-Niall o czym ona mówi?-zapytałam, wchodząc do ogrodu.
-[t.i] to nie tak jak...
-Niall jest ojcem Julii-powiedziała prosto z mostu.
Przyjrzałam się dokładnie blondynowi. Wzrokiem błagał bym mu wybaczyła tą całą sytuację.
-Wybaczcie mi-wycofałam się i ostatnimi siłami powstrzymywałam łzy.
-[t.i] poczekaj!-Niall złapał mnie za nadgarstek.
-Muszę pobyć sama. Nie ucieknę-oznajmiłam i wyrywając się z jego uścisku, poszłam do naszej tymczasowej sypialni.

Słońce już dawno temu zaszło za horyzontem. Chciałabym tak jak ono schować się gdzieś, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Wpatrywałam się w otwarte okno, gdy usłyszałam ciche pukanie. Nie odezwałam się.
-Można?-zapytał cicho Niall.
-To twój pokój. Nie musisz się pytać, czy możesz wejść-odparłam beznamiętnie, dalej wpatrując się w widok za oknem.
-[t.i] przepraszam. Wiem, że zawiodłem na całej linii,ale wtedy jeszcze się nie znaliśmy, do tej pory nie wiedziałem, że mam dziecko. [t.i] gdybym mógł cofnąć czas, nigdy nie poszedłbym na tą imprezę jeśli tylko miałbym pewność, że mnie nie zostawisz. Tak bardzo cię kocham i...-przerwałam jego monolog, wpijając się w jego wargi- to znaczy, że mi wybaczasz?-zapytał, gdy się od siebie oderwaliśmy.
-Oczywiście, że tak głupolu. Po prostu teraz muszę się pogodzić z tym, że nie jesteś już tylko mój.
-Kocham cię-pocałował wnętrze mojej dłoni.
-Co teraz zrobisz?
Zamilkł na chwilę.
-Będę się spotykał z Julią kilka razy w tygodniu. W końcu to moja córka...
-Może zaprosimy ją kiedyś na noc?-zaproponowałam.
Niall spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
-Oczywiście.
Przytuliłam się do niego i tak spędziliśmy resztę wieczoru rozmawiając o tym, co czeka nas w najbliższym czasie.

~~kilka miesięcy później~~

-Julia proszę posprzątaj tu-powiedziałam wchodząc do salonu, gdzie nastolatka leżała rozwalona na kanapie.
-Nie mam czasu-odpowiedziała, wpatrując się w ekran telewizora.
-Nie obchodzi mnie to. Masz posprzątać-powtórzyłam ostrym tonem.
-Nie chce mi się.
Zacisnęłam pięści ze zdenerwowania.
-Julia jeśli chcesz z nami mieszkać, musisz dostosować się do naszych zasad-wysyczałam przez zęby.
-Nic nie muszę-odparła niewzruszona.
-Koniec obijania!-wyłączyłam urządzenie.
-Odbiło ci?! Ja to oglądałam!-wrzasnęła, stając tuż przede mną.
-Masz posprzątać ten bałagan! Inaczej nici z telewizji!
-Nie będziesz mi rozkazywać!
-A właśnie, że będę!
-Nie jesteś moją matką!
-Co tu się dzieje?!-do salonu wszedł Niall.
Najwidoczniej nie usłyszałam, kiedy wchodził do domu.
-Tato! Jak dobrze, że już jesteś!-Julia podbiegła do niego i wtuliła się- Nienawidzę jej! Powiedziała, że zrobi wszystko by mi cię odebrać!-udawała, że zanosi się płaczem.
-Co?!-wrzasnęłam.
-[t.i] czy to prawda?-spojrzał na mnie surowym wzrokiem.
-Co? Oczywiście, że nie!
-Tato ona kłamie! W dodatku uderzyła mnie w twarz, ponieważ nie miałam czasu, by posprzątać!-schowała twarz w jego koszulkę.
-Co takiego?!
-Niall ona kłamie...
-[t.i] jak mogłaś jej to zrobić?!-przerwał mi- to moja córka i nie pozwolę, byś ją tak traktowała!
-Co masz na myśli?-zapytałam przerażona.
-Chyba powinnaś się wyprowadzić.
-Że co?!
-Słyszałaś. To nie pierwszy raz, kiedy Julia powiedziała, że źle ją traktujesz.
-Boże Święty, co?! W życiu nie słyszałam większej bzdury! Nial nie widzisz, że ona chce nas rozdzielić?! Nigdy jej nie uderzyłam ani nic z tych rzeczy!-broniłam się.
-Julia idź do swojego pokoju-skierował się do córki.
Ta pokiwała tylko głową i pociągając nosem skierowała się na górę.
-[t.i] po co Julia miałaby nas rozdzielać?
-Może dlatego, że jej matka jest w tobie zakochana?!-powiedziałam z wyrzutem.
-O czym ty mówisz?-udawał zaskoczonego.
-Nie widzisz tego? Laura nie znosi mnie i zrobi wszystko bylebyś mnie zostawił. Ostatnio to przez nią cały czas się kłócimy! A Julia chce jej w tym pomóc!
-Przesadzasz.
-Wcale, że nie! Komu wierzysz, mi czy jej?
Niall zamilkł. Wpatrywał się we mnie. Z jego twarzy jak i oczu nie mogłam odczytać żadnych emocji.
-Będzie lepiej jeśli wyprowadzisz się jeszcze dziś-odezwał się po chwili.
Patrzyłam na niego w osłupieniu.
-Teraz wyjdę na 15 minut z domu. Błagam nie zrób krzywdy Julii. Mam nadzieję, że wystarczy ci tyle czasu na spakowanie-oznajmił i wyszedł z domu.
Uroniłam łzy. Usiadłam na podłodze, chowając twarz w dłoniach.
-[t.i] przestań się tak użalać. I tak nikt cię nie słucha-podniosłam głowę i ujrzałam nad sobą Laurę.
-Co ty tu robisz?
-Dziś Twój dom jest moim domem. Mam prawo w nim przebywać.
-O czym ty mówisz?
-Pamiętasz dzień, w którym poznałaś Nialla?-puściła moje pytanie mimo uszu.
Skinęłam delikatnie głową.
- Zapamiętaj go, bo dziś to ja cię zastąpię. To ja będę spędzała upojne noce z Niallem, nie ty. Twój czas jako pani Horan dobiega końca- ironicznie się uśmiechnęła i poszła na górę.

Popatrzyłam na zdjęcie moje i Nialla, stojące na komodzie. Zrobiliśmy je kilka dni przed tym, kiedy dowiedzieliśmy się o Julii. To było nasze ostatnie wspólne zdjęcie. Teraz każda fotografia przedstawia Julię, Laurę i Nialla. Ja zniknęłam za horyzontem. Dopięłam walizkę i zeszłam na dół. Stanęłam w progu kuchni. Obserwowałam siedzącego przy stole Nialla. Schował twarz w dłoniach.
-Niall..-powiedziałam ściszonym głosem.
Chłopak ani drgną.
-Boli mnie to, że uwierzyłeś jej a nie mi, mimo tego, że jesteśmy z sobą tyle lat.. ale powiedz tylko jedno słowo, a zostanę...-odczekałam chwile, a gdy z jego ust nie wydobył się żaden dźwięk, uroniłam łzy- Niall proszę, powiedz coś...-łkałam- Kocham cię. Pamiętaj. Tego mi nie odbierze, nawet twoja córka- otarłam łzy i z głową uniesioną do góry, wyszłam z domu.

~~4 miesiące później~~

Wyszłam z sali sądowej. Tak trudno mi uwierzyć, że między mną a Niallem już nic nie ma. Tylko głęboka przepaść, która w każdej chwili może mnie zniszczyć. Zaraz za mną wyszedł blondyn. Spojrzałam na niego. Mimo zmęczenia, nadal był piękny.
-Do wiedzenia [t.i]- odezwał się.
Smutek bijący od niego, uderzył mnie. Miałam wrażenie, że żałuje tego wszystkiego co się między nami w ostatnim czasie wydarzyło. Pewnie mi się to tylko wydawało. Jak się dowiedziałam Niall związał się z Laurą jeszcze przed naszym rozwodem. Czyli jednak nie byłam to jedną jedyną dla niego, tą z którą spędzi całe życie.
-Do widzenia Niall-odpowiedziałam i ruszyłam do wyjścia- Mam nadzieję, że teraz nareszcie będziesz szczęśliwy-dopowiedziałam i wyszłam na zewnątrz.
Poprawiłam torebkę i zawołałam taksówkę. Może tak musiało być. Jeśli Niall będzie naprawdę szczęśliwy z Laurą i Julią, to nie żałuję mojej decyzji. Chcę tylko jego dobra.


___________________________
Wybaczcie, że nic nie dodawałam, ale w szkole mam urwanie głowy, a następny tydzień nie będzie lepszy.
Imagin kiepski, bo od tych wszystkich sprawdzianów mózg mi się  zlasował.  Następny może pojawi się jeszcze w czasie weekendu, jeśli nie to nie wiem kiedy. Postaram się to zrobić jak najszybciej ;)
Za wszelkie błędy przepraszam.
10+ komentarzy= następny imagin 
ps. Bardzo dziękuje za komentarze pod poprzednim postem!

poniedziałek, 13 maja 2013

Imagin Louis



Kiedy znowu cię zobaczę...?
Kiedy ostatni raz pomyślałeś o mnie? Czy już zupełnie wymazałeś mnie ze swoich wspomnień? Bo ja często myślę o tym, co zrobiłam źle i im częściej o tym myślę, tym mniej wiem...


-[t.i]?-dobiegł mnie głos matki.
Szybko zamknęłam pamiętnik i schowałam go pod poduszkę, następnie siadając po turecku.
-Tak mamo?-zapytałam, poprawiając się na łóżku.
-Telefon do ciebie...-nie zdążyła dokończyć, gdyż wybiegłam z pokoju.

-Halo?-zapytałam bardzo podekscytowana.
-Cześć [t.i]. Tu Lissie, chciałam ci przypomnieć o jutrzejszej próbie.
-Och..-zasmuciłam się słysząc głos koleżanki, a nie Jego- dzięki,prawie bym zapomniała.
-Nie ma sprawy, to do jutra!-nacisnęłam czerwoną słuchawkę i wróciłam do swojego pokoju.
Czego ja się spodziewałam? Że zadzwoni po trzech latach? Głupia ja..

-Kto to był?-zapytała mama, która siedziała na moim łóżku, przeglądając ulotki reklamujące kierunki studiów.
-Lissie.. Przypomniała mi o próbie-usiadłam obok niej.
-Nie mogę się doczekać tego koncertu. Jestem pewna, że przyjdzie masa ludzi-przytuliła mnie do siebie.
-Nie sądzę..
-Dlaczego? Wasz chór śpiewa przepięknie! Poza tym, rozmawiałam z kilkoma sąsiadami i zamierzają przyjść-uśmiechnęła się do mnie pocieszająco.
Delikatnie się uśmiechnęłam i wtuliłam w jej ciało.
-Wiesz już na co pójdziesz?-pomachała mi ulotkami przed nosem.
-Nie.. nie mam pojęcia co chcę robić...
Mama odsunęła się ode mnie i uważnie przyjrzała mojej twarzy.
-Nadal o nim myślisz, prawda?-bardziej stwierdziła niż zapytała.
Pokiwałam niezauważalnie głową. Przed oczami pojawiły się obrazy Louisa. Nie tego sławnego. Tego nieznanego, zabawnego, prawdziwego Louisa. Bez tych wszystkich tatuaży i drogich ciuchów. 
-Kochanie..-zaczęła mama, głaszcząc mnie czule po ramieniu- minęło tyle czasu... Zapomnij o nim. Nie widzisz, że on już ułożył sobie życie? Ty powinnaś zrobić to samo.. Powinnaś zacząć żyć...Z kimś nowym, z kimś kto będzie cię kochał bezgranicznie.
-Ale ja nie chcę żyć bez niego..-powiedziałam przez łzy- a wiesz co jest najgorsze w tym wszystkim? Że zawsze wiedziałam, że go stracę i nie umiałam tego zmienić. Nawet nie próbowałam się nauczyć.. A teraz jedyne co umiem, to umierać z miłości..
-Już..cii..-mama przytuliła mnie od siebie, próbując uspokoić moje zranione serce- wszystko będzie dobrze. Musi być..-pocałowała mnie w czubek głowy.
-Zostaniesz ze mną?-zapytałam ocierając łzy.
-Pewnie, że tak!-mocniej mnie ścisnęła.

~~kilka dni później~~

Weszłam do szkoły i skierowałam się do sali, w której znajdowały się kostiumy. Ściągnęłam z siebie koszulkę i włożyłam białą tunikę, uszytą specjalnie na występy tego typu. Poprawiłam ręką włosy i poszłam za prowizoryczne kulisy.
-Wow!-udało mi się wydusić, gdy wyglądając dyskretnie przez kotarę, ujrzałam zapełnioną salę.
-Czadowo, co nie?!-ekscytowała się Lissie.
-Bardzo-odpowiedziałam uśmiechając się do niej i dalej obserwowałam tłum.
Wzrokiem odszukałam moją mamę. Siedziała centralnie na środku i żywo z kimś rozmawiała. Dokładniej z jakimś mężczyzną.
-Louis....-wyszeptałam, gdy chłopak odwrócił swoją głowę w kierunku sceny.
-Co?-usłyszałam Lissie.
Zamiast jej odpowiedzieć gapiłam się na niego. Tak pięknie wyglądał. Ubrany w białą koszulę z cienkim czarnym krawatem. Uwielbiałam takie. I ten uśmiech.. Był tak strasznie magnetyzujący, że jestem w 100% pewna tego, że większość żeńskiej publiczności nie mogła oderwać od niego oczu. Pamiętam jaka wtedy wypełniła mnie złość, że one wszystkie tak się na niego bezkarnie gapią.
-[t.i] zaraz zaczynamy-szepnęła Lissie, odciągając mnie od zasłony.
Szybko powtórzyliśmy kolejność piosenek i czekaliśmy na znak od operatora, że czas wyjść. Nigdy nie byłam tak zestresowana przed występem tak jak w tamtym momencie. Gdy przyszedł na nas czas ktoś musiał mnie pchnąć bym ruszyła z miejsca. Zdezorientowana wpadłam na scenę potykając się o własne nogi. Spojrzałam w tłum i ujrzałam rozbawioną twarz Louisa. Uważnie obserwował każdy mój ruch. Momentalnie się zaczerwieniłam i zajęłam miejsce wśród znajomych. Mimo nut trzymanych przed sobą, słowa i melodia cały czas mi się myliły. Czułam przez cały czas na swoim ciele Jego wzrok, a to ani trochę nie ułatwiało mi zadania. Gdy wreszcie po godzinie zakończyliśmy nasz koncert zbiegłam ze sceny, kierując się prosto do toalety.
-[t.i]!-ktoś chwycił mnie w ramiona.
Uniosłam wzrok do góry i napotkałam jego wspaniałe tęczówki.
-Louis...-powiedziałam tak jakbym właśnie zobaczyła ducha.
Chłopak zaśmiał się i puścił mnie.
-Świetny występ!-pochwalił.
-Dzięki..
Nastała między nami niezręczna jak dla mnie cisza.
-Wiesz..-zaczęłam- muszę iść się przebrać. Mam nadzieję, że uda nam się jeszcze spotkać. Na razie!-już chciałam go wyminąć, gdy złapał mnie za łokieć.
-Będę tu na ciebie czekał. Pójdziemy na kawę czy coś...Jeśli oczywiście chcesz.
Czy on właśnie zaprosił mnie na randkę? Milczałam przez dłuższą chwile, analizując każde jego słowo.
-Zgoda. Zaraz wracam-posłałam mu delikatny uśmiech i poszłam się przebrać.

Chwyciłam torebkę i wyszłam przed salę. Louis stał oparty o ścianę. Chrząknęłam dość głośno na co chłopak skierował na mnie swój wzrok.
-Pięknie wyglądasz-skomplementował mój wygląd.
-Dziękuje-zalałam się rumieńcem- idziemy?
-Pewnie-uśmiechnął się.

Przez całą drogę do pubu czułam na sobie wzrok Louisa, mimo panującego zmroku. Tysiące myśli krążyły w mojej głowie. Czy ja nadal go kocham? Pewnie, że tak! Jest idealny jak dla mnie. Mogłabym przeboleć te wszystkie tatuaże, byleby być obok niego. Nim się obejrzałam, dotarliśmy na miejsce. Zajęłam miejsce przy małym stoliku w kącie sali. Lou w tym czasie poszedł złożyć zamówienie.

-A co ze studiami? Zdecydowałaś się już na kierunek jaki chcesz studiować?-zapytał, gdy nasza rozmowa nabierała lepszego tempa.
-Nie. Nie mam pojęcia kim chcę być w przyszłości-odpowiedziałam zupełnie szczerze.
Nastała chwila ciszy, którą przerywał odgłos muzyki i rozmów ludzi.
-Masz kogoś?-wypalił ni stąd ni zowąd.
-Ja?-zapytała zaskoczona.
Pomyślałam chwilę, po czym odpowiedziałam.
-Nie. A ty?
Spuścił głowę i uśmiechnął się sam do siebie.
-Tak. Ma na imię Eleanor..-uniósł wzrok-Wspaniała dziewczyna-dodał po chwili.
Próbowałam się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego jedynie śmieszny grymas.
-Gratuluję-oznajmiłam ze ściśniętym gardłem.
-Dzięki..
Ponownie zamilkliśmy. Było mi tak strasznie przykro w tamtej chwili. Przykro z powodu tego, że to nie ja wywołuje uśmiech na jego twarzy, że to nie ja jestem tą wspaniałą dziewczyną.
-Chyba już na mnie pora-pospiesznie wstałam i zebrałam wszystkie swoje rzeczy, zanim się rozpłakałam- Do widzenia Louis-powiedziałam i wyszłam z lokalu.

~~~


Ale czy nie pamiętasz, 
Powodu, dla którego mnie wtedy kochałeś?
Kochanie, proszę, przypomnij sobie mnie jeszcze raz.


Zapisałam kolejną kartkę w pamiętniku i odłożyłam go na bok. Właśnie zdałam sobie sprawę, że on już o mnie nie pamięta. Inaczej. Nie pamięta, że kiedyś mnie kochał, że obiecywał być. Uroniłam słone łzy, mocząc przy okazji poduszkę. Ale mimo wszystko ta chwila, ten moment kiedy to sobie uświadomiłam, mnie wyzwolił. Bo zdałam sobie sprawę, że innego go pokochałam. Tego, który kochał również mnie. I pozostaje mi jedynie nadzieja na to, że kiedyś przypomni sobie, że mnie kocha i że mnie potrzebuje. Wtedy przyjdzie do mnie, błagając o powrót. A ja wrócę. Bo ja zawsze wracam.


____________________________
Wróciłam!!!
Imagin miał być za 10 komentarzy, ale widocznie poprzednia praca była tak słaba, że na tyle nie zasługiwała.
Mam nadzieję, że to jest lepsze, chociaż osobiście uważam, że końcówka jest do dupy,ale nie miałam co wymyślić ;p
10+ komentarzy= następny imagin
dacie tym razem radę? :D

czwartek, 9 maja 2013

Kilka informacji!!

1. Bardzo chciałybyśmy Wam podziękować za to, że tak często odwiedzacie naszego bloga, bo każdego dnia zagląda tu ponad 1000 osób!!! Jeszcze bardziej jesteśmy Wam wdzięczne za to, że komentujecie! Czytanie Waszej opinii daje nam dużo radości!! Dziękujemy!!

2. Do wtorku może nawet trochę później, nie pojawi się żaden imagin, gdyż razem z Alice wyjeżdżamy na warsztaty i to już dziś w południe. Na pocieszenie powiem Wam, że napisałam już imagina z Niallem tylko muszę dopisać jeszcze końcówkę i pojawi się, gdy tylko będę miała czas :)

3. Mniej przyjemna sprawa. Jako, że czytam również wiele innych blogów dziś natknęłam się na imagina MOJEGO autorstwa. Wszystko spoko tylko, że dziewczyny otrzymały go od jednej z czytelniczek, która nie dość, że skopiowała go z naszego bloga, to jeszcze napisała, że jest jego autorką. Rozumiem, gdyby poinformowałaby mnie o tym plagiacie, albo chociaż napisała, że praca nie jest jej to jeszcze bym to zrozumiała. Ale jak przeczytałam pod spodem jej komentarz, to aż się we mnie zagotowało. Jeśli ta osoba wchodzi tutaj, to na pewno będzie wiedziała, że to o niej. Następnym razem jeśli ktoś chce kopiować to niech chociaż dokona w MOICH pracach jakiś zmian, bo widocznie mam do czynienia z amatorką.




Buziaki:*
Trzymajcie się!!

poniedziałek, 6 maja 2013

Imagin Liam

~~rok 2012, luty~~

-I obiecujesz, że nic się między nami nie zmieni?-zapytałam wtulona w ciało Liama.
-No pewnie głuptasie! Ta trasa potrwa miesiąc. Zobaczysz, nim się obejrzysz znowu będę w domu i będziesz na mnie krzyczała, żebym po sobie posprzątał-cmoknął mnie w nos.
Zaśmiałam się na jego słowa, które odrobinę mnie pocieszyły.
-No tak, ale będziesz tak daleko..-marudziłam.
-Zawsze możesz do mnie przylecieć.
-Wiesz, że nie mogę-posmutniałam.
-Kocham cię [t.i]-Liam przytulił mnie mocno.
-Ja ciebie też-wyszeptałam.
-Liam musimy iść!-zawołał Niall.
Niechętnie oderwaliśmy się od siebie. Otarłam spływające z mych policzków łzy.
-Hej nie płacz z mojego powodu-Li ujął moją twarz w swoje dłonie- będę codziennie dzwonił, obiecuję. A jak wrócę to zabiorę cię na długie wakacje. Co myślisz? Może jakieś Karaiby albo Malediwy, hm.??-uśmiechnął się.
-Może być nasz dom, byle byś był obok-odwzajemniłam jego gest.
-Kocham cię. Pamiętaj.-złożył bardzo czuły pocałunek na moich ustach- Do widzenia skarbie-słabo się uśmiechnął i chwyciwszy za rączkę od walizek ruszył na odprawę.
-Do widzenia-szepnęłam, zalewając się łzami.

~~rok 2012, marzec~~

-Nigdy więcej!-powiedziałam, gdy tylko wtuliłam się w ciało Liama.
Nareszcie wrócił z tej niemiłosiernie długiej trasy. Wiem, że pewnie histeryzuję, ale bez niego było mi tak strasznie źle.
-Tęskniłem-namiętnie mnie pocałował-wracajmy do domu-uśmiechnął się i obejmując mnie w pasie, ruszyliśmy do samochodu.

~~rok 2013, luty~~

Obudziło mnie czyjeś krzątanie się po pokoju. Otworzyłam zaspane oczy i odszukałam obiekt hałasu.
-Wychodzisz?-zapytałam, ziewając.
-Tak. Wrócę wieczorem. Do widzenia-i tyle go widziałam.
Opadłam bezsilnie na poduszkę. Jak zwykle mnie zostawia. Od dobrych kilku miesięcy budzi mnie tymi słowami. Praca pochłania go całego. Rozumiem, że spełnia marzenia i robi to wszystko dla fanów, ale ja też go potrzebuje. Potrzebuje jego miłości i czasu.. Przekręciłam się na drugi bok. Za kilka dni zaczyna trasę i to nie miesięczną, a ośmiomiesięczną. Nie dam rady bez niego tak długo wytrzymać. Męczyłam się rok temu, a co dopiero teraz. Nie chcę tak żyć. Nie pasuję do takiego świata. Jego świata. Chcę się ustabilizować, zacząć myśleć o przyszłości. Zabawa w związek na odległość mnie nie kręci. Jeśli mam go widywać raz na  miesiąc albo i rzadziej to ja się to w nie bawię...


-[t.i] nie rozumiem twojej decyzji. Przecież chłopcy przez najbliższych kilka tygodni będą na terenie UK. Możesz z nimi jeździć. Liam na pewno się na to zgodzi-pocieszała mnie przyjaciółka.
-[i.p], ale nie rozumiesz, że to początek końca? I co z tego, że mogę jechać z nim. A szkoła? Ja studiuję. A
poza tym trasa po UK się skończy i zaczną jeździć po Europie, USA i Australii. Ja naprawdę nie zamierzam męczyć się jego nieobecnością-odpowiedziałam, po czym upiłam łyk kawy.
-I to  jest twoje inteligentne rozwiązanie?-zapytała z ironią-Zerwać z nim? To jest najgorsza z możliwych opcji. Jeśli to zrobisz stracisz z nim całkowity kontakt, a tak bynajmniej będziecie rozmawiać przez telefon czy coś...-próbowała mnie przekonać.
-No właśnie! O to mi chodzi! Łatwiej będzie mi z świadomością, że już go nie spotkam, czy nie usłyszę. Te pięciominutowe rozmowy tylko mnie załamią-odparłam, udając zdecydowaną.
-Jak chcesz...-dopiłyśmy swoje napoje i opuściłyśmy kawiarnię.

Liam

~~dzień pierwszego koncertu TMH Tour~~

Dotarłem pod arenę, na której odbędzie się nasz pierwszy występ z nowej trasy. Wykręciłem po raz kolejny numer [t.i].
-Halo?-usłyszałem jej ciepły głos.
-Cześć [t.i], dzwonię bo chcę zapytać czy będziesz na koncercie.
Moment ciszy.
-Przecież obiecałam-odparła cicho.
-Wiem, że ostatnio nie układało nam się najlepiej, ale chcę żebyś wiedziała, że.... że mimo trasy i odległości, która będzie nas dzieliła to ja zawsze po ciebie wró....[t.i]? Halo?
"Przerwane połączenie"
-Cholera!-odrzuciłem telefon na siedzenie pasażera.


Rozglądałem się nerwowo dookoła, raz po raz zerkając na telefon.
-Co jest Li?-poczułem klepnięcie w plecy.
-Czekam na [t.i]. Nie widziałeś jej?-zapytałem Harrego.
-Nie...-zastanowił się chwilę- nie, nie widziałem.
Spojrzałem jeszcze raz na telefon. Żadnej wiadomości od [t.i]. Usiadłem na ziemi wystukując palcami nieokreślony rytm.
-Liam wstawaj z tej podłogi!!-usłyszałem za sobą głos naszej stylistki- Nie dam ci drugiej pary, bo ta będzie brudna!!-złapała mnie za rękę i podniosła do góry- Jak dziecko!
Zaśmiałem się widząc jak zdenerwowało ją moje zachowanie.
-Cześć [t.i}!-do moich uszu dobiegł radosny głos Nialla.
Na dźwięk imienia ukochanej spojrzałem w kierunku wejścia. Szybko podbiegłem do niej, obejmując ją w pasie.
-Cieszę się, że przyszłaś-powiedziałem szczerze.
Zbliżyłem się, chcąc ją pocałować, ale odsunęła się ode mnie.
-Liam musimy porozmawiać..-zaczęła niepewnie.
-Coś się stało?-zapytałem pełen obaw.
-Ja... ja nie mogę tak dłużej..
-Co masz na myśli?
-Między..
-Chłopcy za 2 minuty wchodzicie!! Już,  na swoje miejsca!!-krzyknął jeden z dźwiękowców.
-Idź. Porozmawiamy później-oznajmiła [t.i].
Pocałowałem jej policzek i dołączyłem do chłopaków.


-Tą piosenkę chciałbym zadedykować mojej dziewczynie. [t.i] wiem, że związek ze mną jest trudny. Ciągle mnie nie ma, ale mimo to mam nadzieję, że nie odejdziesz chociaż będziesz wiedzieć, że nie będziemy mogli się codziennie widywać. Kocham cię. Pamiętaj. "Back for you" dla mojej ukochanej [t.i]-powiedziałem do mikrofonu, cały czas patrząc prosto na [t.i].


Whenever i close my eyes i picture you there
I’m looking out at the crowd you’re everywhere
I’m watching you from the stage (Yeah)
You’re smile is on every face now
But every time you wake up
You’re hearing me say

Goodbye

Baby you don’t have to worry
I’ll be coming back for you back for you back for you you
Lately i’ve been going crazy
So i’m coming back for you back for you back for you you

I’ve never been so into somebody before
And every time we both touch I only want more
So tell me nothing’s going to change (Yeah)
And you won’t walk away 
Cause even though every night you’ll know what i’ll say

Goodbye

Baby you don't have to worry
I’ll be coming back for you back for you back for you you
Lately i’ve been going crazy
So i’m coming back for you back for you back for you you

Right back for you
Right back for you
Right back for you

Lately i’ve been going crazy
So i’m coming back 
I am coming back

For you

Baby you don’t have to worry
I’ll be coming back for you back for you back for you you
Lately i’ve been going crazy
So i’m coming back for you back for you back for you you

Right back for you right back
Right back for you right back
Right back for you right back
Right back for you

Lately i’ve been going crazy
So I’m coming back for you back for you back for you you


[t.i]

Patrzyłam jak zahipnotyzowana na Liama. Czułam wewnętrzne rozdarcie. Zostać i cierpieć z powodu tęsknoty i braku bliskości, czy odejść i cierpieć z braku bliskości i miłości, a o tęsknocie już nie wspomnę.  Do końca koncertu byłam nieobecna. Zastanawiałam się co powiem Liamowi. Jakąkolwiek podejmę decyzję, z góry jestem skazana na porażkę.


Szłam powoli wzdłuż korytarza prowadzącego do garderoby chłopców. Chciałam jak najdłużej odwlec rozmowę z nim. Zdenerwowana nacisnęłam klamkę i weszłam do pustego pomieszczenia.
-Liam?-zawołałam.
-Jestem-wyszedł z łazienki.
Spojrzałam w jego piękne oczy. Jak ja bez nich przeżyję?
-[t.i] myślałem nad tym co powiedziałaś i obawiam się najgorszego. Dlatego zadedykowałem ci tą piosenkę. Wiesz, kiedy układaliśmy do niej słowa... myślałem tylko o tobie, o tym co chciałbym ci powiedzieć... Muszę ci przyznać, że ja też nie wyobrażam sobie byś nie była obok mnie...Mam obsesję na twoim punkcie...Zwariowałem dla ciebie i teraz nie wiem...nie wiem jak mógłbym wytłumaczyć mojej duszy, że to się skończyło...Nie chcę by to się skończyło...-zauważyłam łzy w jego oczach.
W moich też się pojawiły.
-Jestem tak bardzo przywiązana do ciebie-szepnęłam.
Przytuliłam się mocno do niego. Po chwili odsunął mnie kawałek, lecz nadal trzymał w objęciach.
-Kochanie, nie musisz się martwić.Wrócę po ciebie. Ja zawsze wracam-pogłaskał mnie po policzku i złożył delikatny pocałunek na mych ustach.

~~rok 2013, koniec kwietnia~~

Zaciągnęłam się zapachem perfum Liama. Chłopak pocałował mnie troskliwie w czubek głowy. Kolejny raz się żegnamy. Tym razem zobaczę go dopiero za trzy miesiące, kiedy ogarnę studia i pracę.
-Liam...zaopiekuj się moim ser­cem ..zos­ta­wiam je przy tobie...-wyszeptałam, patrząc w jego oczy. Nie odpowiedział. Po prostu czule pocałował mnie w usta i po kilku minutach odszedł zostawiając mnie samą w tym wielkim i pustym mieście.



________________________________
Wow! Naszego bloga odwiedziliście już ponad 100 000 razy!! BARDZO WAM DZIĘKUJEMY, ŻE TU JESTEŚCIE! :*
~~~~
taki głupi imagin o dupie maryny ;)
10+ komentarzy= następny imagin

oczywiście dziękuję za wszystkie komentarze!!