Strony

niedziela, 31 marca 2013

Imagin Zayn part 4

Zbliżając się do drzwi, usłyszałem zdławione śmiechy, a zaraz potem jakieś nieskoordynowane ruchy. Jakby rozpaczliwe przebieranie nogami dziecka. Chwytam za klamkę i dostrzegam najokropniejszy widok na świecie.
-Alice....-udaje mi się wydusić.

Za dziewczyną stoi Mike, liżąc ją po szyi. Naprzeciw niej stoi  jego kumpel, który rozbawiony tym co widzi, onanizuje się. Dopiero po chwili, dociera do mnie co się dzieje. Porwana bluzka Alice odsłania jej nagie piersi. Włosy poprzyklejały się do twarzy, która jest mokra od łez i pomazana tuszem. Podnosi na mnie swój zrozpaczony wzrok i wzdycha, jakby poczuła ulgę. Zaraz po niej z wywalonym jęzorem spogląda na mnie Mike. Jego kolega przestaje robić to co robił i odwraca swój wzrok na mnie. Oboje przerażeni. Bez namysłu podbiegam do Mike'a i z całej siły uderzam go w nos, który momentalnie zaczyna krwawić. Siła z jaką uderzyłem go, sprawia, że Mike traci równowagę i uwalnia Alice. Następnie wymierzam cios Steve'owi prosto w szczękę. Popycham go i korzystając z okazji pytam dziewczynę, czy wszystko w porządku. Nakazuje jej wyjść stąd. Gdy tylko drzwi się otwierają zjawia się obok niej Fiona i już wiem, że zajmie się Alice. Ponownie spoglądam na dwóch oprawców. Zaczynam kopać Mike'a gdzie popadnie, z całych sił, dopóki nie utracił przytomności. Łapię za koszulę Steve'a, który próbował uciec i przewracając go, miażdżę mu genitalia. Złość, która mnie ogarnęła roznosiła moje ciało. Przymierzałem się do kolejnego uderzenia, gdy ktoś mnie odciągnął.
-Zwijaj się Zayn. Policja jest już w drodze-to Jake,przyjaciel Alice.
Patrzę na podłogę, na której cali we krwi leżą Mike i Steve.
Odwracam się i wychodzę z pomieszczenia.
Szukam jeszcze Alice, ale słysząc wycie syreny policyjnej uciekam  w ciemną uliczkę.


-Cześć Fio, jest Alice?-pytam, wchodząc do mieszkania dziewczyn.
-U siebie.
Zmierzam do jej pokoju. Widzę ją. Leży pogrążona w błogim śnie. Kładę się obok i obejmuję jej ciało.
-Cześć....miła niespodzianka-oznajmia zaspanym głosem-musiałam się zdrzemnąć, wiesz.....
-Cii..-przerywam jej.
Nie mogąc dusić w sobie dłużej tej okrutnej prawdy, szepczę jej wszystko na ucho.  Przyznaję się otwarcie do swojej winy z nadzieją, że może doceni to i wybaczy mi. Skończyłem. Odsuwam się od niej. Patrzy na mnie w milczeniu.I ja na nią patrzę. Nie wierzy mi.
-To jeden z twoich kiepskich żartów?-próbuje się uśmiechnąć.
Kręcę głową.
-Chciałbym, by był to żart. Wybacz mi Alice-spoglądam w jej oczy.
Zaczyna okładać mnie pięściami, w ataku furii, płacze, krzyczy. Wszystko naraz.
-Dlaczego? Dlaczego ja? Co ze mną nie tak? Dlaczego to zrobiłeś?-patrzy na mnie, płacząc, a moje serce łamie się z każdą kolejną łzą.-Wyjdź stąd!!
-Alice....
-Powiedziałam wyjdź stąd!! Nienawidzę cię, rozumiesz??!!Nienawidzę!!!-opada bezsilnie na łóżko, zakrywając twarz dłońmi-jesteś najgorszym i jednocześnie najlepszym co mnie w życiu spotkało-szepcze.
I bez słowa wycofuję się. Zrezygnowany, winny jak jeszcze nigdy w życiu.
-Pamiętaj, że mimo wszystko cię kocham...-ostatni raz na nią patrzę i wychodzę z jej pokoju, jej życia, jej serca....

___________________________________
No i jest zakończenie opowiadania :)
Pomysł zaczerpnięty z książki "Tylko Ciebie chce"
Mam nadzieję,że się podoba.
Bardzo dziękuję za wasze komentarze!

sobota, 30 marca 2013

Imagin Zayn part 3


Wkroczyłem do wskazanego miejsca. Rozejrzałem się wokół, zatrzymując wzrok na kanapie, a raczej na osobie, którą na niej siedziała.
-Cześć Zayn-blondynka podeszła do mnie i jakby nigdy nic przytuliła mnie.
-Perrie...
-Świetnie wyglądasz! Chodź przedstawię ci moim znajomych-złapała mnie za rękę i zaprowadziła w kierunku grupki bawiących się ludzi.
Przechodząc obok barku, chwyciłem szklankę, zapełnioną jakimś alkoholem.
Zapoznałem się z nimi, lecz rozmowa jaką zaczęli prowadzić nie zainteresowała mnie. Byłem skupiony na Perrie, która wydoroślała, stała się bardziej kobieca. Jej zazwyczaj krótkie blond włosy, teraz sięgają za łopatki. W dodatku krótka spódnica doskonale opinała się na jej kształtach, odsłaniając jej zgrabne nogi.


-Wybaczcie, ale muszę już iść-pożegnałem się i ruszyłem na poszukiwanie Nialla.
-Czekaj, pójdę z tobą!-usłyszałem głos Perrie.
Uniosłem kąciki ust, patrząc jak zbliża się do mnie uwodzicielskim krokiem.
-Przyjechałeś samochodem?-zapytała.
-Nie, przywiózł mnie kumpel-odpowiedziałem, szukając wzrokiem solenizanta.
-Jest tu?
-Nie, napisałem mu, że ma przyjechać, ale chyba nie mam co na niego liczyć...
-Jeśli chcesz mogę cię podwieźć-zaproponowała blondynka.
Spojrzałem na nią.
-Okej, jeszcze tylko pożegnam się z Horanem-pokazałem kciukiem na chłopaka, który flirtował z jakąś brunetką.
-Będę czekała na zewnątrz.


-Dlaczego tu przyjechaliśmy?-zapytałem, wysiadając z auta.
Spoglądałem na mini plażę, którą oświetlał blask księżyca. Jak na wrzesień, ten wieczór był nadzwyczaj ciepły. A może tylko ja to odczuwałem?
-Mam sentyment do tego miejsca-Perrie podeszła do mnie.
Nie odpowiedziałem. Skupiłem się na wspomnieniach, które jak na kinowym ekranie przewijały się w mojej głowie. To tutaj zabrałem ją na pierwszą randkę, tutaj pierwszy raz się całowaliśmy i to tutaj wyznałem jej co czuję.
Dziewczyna zbliżyła się jeszcze bardziej i głaszcząc mój policzek, powiedziała.
-Brakowało mi ciebie, wiesz?-Czułem się ogłupiały, co miałem jej powiedzieć? Skąd mogę wiedzieć czy była to prawda?Dlaczego mi to powiedziała? Dlaczego? A ja?  Ja zupełnie nie wiedziałem co jej odpowiedzieć. Chciałbym wcale się nie odzywać, ale zamiast tego wymyka mi się tylko:
-Tak?
-Naprawdę-uśmiechnęła się. Od razu zaczęła rozpinać mi koszulę i na tym nie poprzestała. Wszystko robiła tak spokojnie. Bez pośpiechu, spokojnie ale zdecydowanie, pewna siebie, o ile dobrze pamiętam, znacznie pewniejsza niż wtedy, kiedy byliśmy razem.
Poczułem na swoim ciele krople deszczu, które szybko przerodziły się w coś mocniejszego. Mimo to, ona zdjęła swoją bluzkę i stanik, pokazując mi piersi.. Nie zasłoniła się przed deszczem, pozwalała mu pieścić swoją skórę, mnie zresztą też, całowałem  ją coraz niżej, mój język wędrował w dół, aż wreszcie się zatrzymał na jej wilgotnych sutkach.  Z wprawą rozpięła mi spodnie, które ze mnie spadły, wsunęła mi tam rękę i szepnęła na ucho:
-Kogo my tu mamy.....Cześć... Kiedy to było...
Była śmiała i wyuzdana jak jeszcze nigdy dotąd. A w każdym razie nie wobec mnie. Całowała mój tors, gdy tymczasem na nas wciąż spływały strugi deszczu. Perrie zsuwała się coraz niżej, płynnie, w ślad za kroplami deszczu, by wreszcie wziąć go w swoje posiadanie. Ja dałem się ponieść, odurzony drinkami, wysmagany deszczem, oszołomiony nią, widząc jak nisko upadła. I było mi dobrze. Radziła sobie znakomicie. Było mi tak dobrze, jakbym miał zaraz skonać z rozkoszy, i zarazem cierpiałem katusze, kiedy przychodziło mi się do tego przyznać. Cały mokry, zlany od stóp do głów, w niewoli jej ust, którymi mnie zasysała,  i choć sam czułem niemal złość, to dałem się ponieść. Ona bez reszty pochłonięta wciąż tym samym, przyspieszała, nie wypuszczając go ani na moment z ust, nienasycona, pazerna względem wszystkiego, co moje. Po chwili oderwała się od niego, wstała i rzucając się na mnie, przewróciła nas na ziemię. Położyłem się obok niej, natomiast ona zwinnym ruchem, siadła na mnie okrakiem, podwijając swoją spódnicę, pod którą była już naga. Przycisnąłem moje dłonie do ziemi i na na moment, zapragnąłem, by nie być w tym miejscu z tą osobą. I nagle widzę przed oczami niewyraźną fotografię, która z każdą sekundą zaostrza się. Alice. Słodka Alice, czuła Alice, zabawna Alice, czysta Alice. Widziałem ją całą, piękną, jak żywą. A daleki księżyc ukazał mi jej twarz w całkiem nowy świetle. Zbolałą, zranioną, zawiedzioną, zdradzoną. I w tej bladej księżycowej poświacie, oprzytomniałem. Próbowałem się spod niej wydostać, ale Perrie naciskała mnie jeszcze bardziej. Trzymała mnie, uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch. Falowała w przód i w tył, ujeżdżała mnie, jęcząc z rozkoszy. Dopiero po chwili zeszła ze mnie w ostatniej chwili, kiedy sam szczytowałem. Zadowolona, usatysfakcjonowana, opadła na mnie.Leżała tak, nie zwracając uwagi na tych dwoje. Moje nasienie i moją winę. Całowała mnie, lekko muskając wargami, sam nie wiedziałem jaki ten pocałunek miał smak. Wiedziałem tylko, że czuję się jeszcze bardziej winny. A ona? Uśmiechała się do mnie, w strugach deszczu, bardziej wyzywająca niż kiedykolwiek wcześniej, zdecydowanie bardziej kobieca niż wtedy. Inna. Zniekształcone odbicie tego, co tak bardzo kochałem.
-Muszę ci coś powiedzieć-oznajmiła.
Ja w tym czasie ubierałem się.
-Mam tylko nadzieję, że nie będziesz się złościł....
Nie przerwałem jej, ubierałem się do końca w milczeniu.
-Chciałam ci powiedzieć, że za kilka miesięcy wychodzę za mąż....-stała tam ze spuszczoną głową, jak mała dziewczynka.


-To tutaj-wskazałem na dużą restaurację-dzięki za podwiezienie-deszcz nadal padał.
-Zayn, jeszcze raz przepraszam, że nie powiedziałam ci tego od razu...
-Dobranoc-wysiadłem z jej auta i udałem się do lokalu.


-Ooo Zayn!!-podeszła do mnie Fiona, koleżanka z pracy Alice.
-Cześć Fio, widziałaś gdzieś Alice?-zapytałem, rozglądając się po ludziach.
-Widziałam jak wchodziła do tego pomieszczenia-wskazała palcem na białe drzwi.
-Dzięki-wyminąłem ją i zmierzyłem w podanym kierunku.
 
Zbliżając się do drzwi, usłyszałem zdławione śmiechy, a zaraz potem jakieś nieskoordynowane ruchy. Jakby rozpaczliwe przebieranie nogami dziecka. Chwytam za klamkę i dostrzegam najokropniejszy widok na świecie.
-Alice....

____________________________
Wow dziękuję za tyle komentarzy pod drugą częścią!!
Przepraszam jeśli tutaj coś schrzaniłam 
8 komentarzy=next part
Dacie radę do tylu dobić? :D

piątek, 29 marca 2013

Imagin Zayn part 2

-Trzymaj się Zayn. Jestem pewna, że jeszcze będziesz szczęśliwy-puściła mi oczko i zniknęła w tłumie podróżnych.

~~rok później~~

-Przepraszam, nic się pani nie stało?-zapytałem kobiety, na którą wpadłem.
-Nie wszystko w porządku-poprawiła swój płaszczyk-ale mógłby pan uważać.
Podniosła na mnie oczy i przyjaźnie się uśmiechnęła.
-Alice?-zapytałem niepewnie. 
-Tak, a pan to....
-Zayn.
-Zayn...-przymrużyła oczy i uważnie mi się przyglądała-ach już wiem!-klasnęła w dłonie jak małe dziecko, kiedy odgadnie dobrą odpowiedź-co u ciebie?
-Nadzwyczaj dobrze, a u ciebie?
-U mnie jest nie najgorzej. Posłuchaj może umówimy się niedługo na kawę? Teraz nie mam czasu, bo mam spotkanie w sprawie pracy, a z chęcią spędziłabym z tobą trochę czasu-zarumieniła się delikatnie.
-Tak, oczywiście. Masz może długopis?
-Po co ci długopis?-zapytała zdziwiona, jednocześnie wyjmując z torby czarny cienkopis.
-Zadzwoń na ten numer-powiedziałem w między czasie zapisując na jej dłoni ciąg cyfer.
-Okej. Zadzwonię na pewno-posłała mi zalotny uśmiech-muszę iść. Pa!-cmoknęła mnie w policzek i pobiegła dalej.



-Halo?
-Cześć Zayn tu Alice-usłyszałem słodki głosik w słuchawce.
-Hej, miło cię słyszeć-odpowiedziałem szczerze.
-Co powiesz na kawę?-zapytała nieśmiało.
-Kiedy?
-Może.... może dziś?
Zamilkłem na chwilę, rozważając czy będę miał czas.
-Wiesz tak właściwie to......
-Rozumiem nie masz czasu. Spróbujemy kiedy indziej.
-Nie! O 17 będę czekał w kawiarni obok miejsca, gdzie ostatnio się spotkaliśmy-uśmiechnąłem się sam do siebie.
-Super! To do zobaczenia!
-Pa!



-Wow... wyglądasz... wow!-do stolika podeszła Alice ubrana w zwiewną sukienkę.
Wyglądała nieziemsko. Zdecydowanie była najpiękniejszą dziewczyną jaką w życiu widziałem.
-Dzięki....-zarumieniła się.
Złożyliśmy zamówienie i rozpoczęliśmy rozmowę. 


-Czekaj, czekaj.. mam rozumieć, że jesteś w zespole?!-zapytała rozbawiona.
-Tak! Co w tym śmiesznego?
-Nic, po prostu-dalej się śmiała.
-Jeśli mi nie wierzysz to przyjdź na nasz koncert.
Alice spojrzała na mnie podejrzliwie.
-Jak będę chciała!-oznajmiła, wybuchając śmiechem.



-Dzięki za wieczór i w ogóle-powiedziała Alice, kiedy zatrzymaliśmy się pod jej domem.
-Nie ma za co-spojrzałem w jej wspaniałe oczy.
Zerknąłem na jej usta, które teraz kusiły swoją czerwienią.
-Mam ogromną ochotę cię pocałować-wypaliła Alice, przygryzając dolną wargę.
Zaśmiałem się i chwyciwszy w swoje dłonie jej twarz, zacząłem pieścić jej wargi. Całowałem ją delikatnie, z uczuciem. Zdałem sobie sprawę, że jest pierwszą dziewczyną od czasu Perrie na której mi zależy. Delektowałem się smakiem jej ust, gdy niespodziewanie dziewczyna odsunęła się ode mnie.
-Coś nie tak?-zapytałem.
-Muszę iść. Do zobaczenia!-nim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć, Alice stała już pod drzwiami mieszkania.

~~perspektywa Alice~~

Oderwałam się od ciepłych ust Zayna i szybko się żegnając wybiegłam z jego auta. Wyszukałam w pośpiechu klucze od domu, które jak na złość, bawiły się ze mną w chowanego.
-Mam was!-powiedziałam z tryumfem, wyciągając moją zdobycz.
-Zawsze gadasz do swoich kluczy?-usłyszałam głos Zayna.
Odwróciłam się do niego przodem i spłonęłam rumieńcem.
-Ja, to znaczy.....-gubiłam się-A ty dlaczego nie gadasz do swoich?-zapytałam, unikając odpowiedzi.
-Bo jestem normalny?-zmarszczył brwi.
-No, a ja nie. To cześć!-włożyłam w zamek klucze i już miałam otworzyć drzwi, gdy ktoś złapał mnie za nadgarstek.
-Co?!
-Dlaczego uciekasz?-spojrzałam na twarz Malika.
Z miną kota ze Shreka zbliżył się do mnie.
-Zrobiłem coś nie tak?-jeszcze bardziej się przybliżył, wpatrując się w moją twarz.
Zapomniałam o całym świecie. Myślałam tylko jak to możliwe, że Bóg stworzył kogoś tak pięknego.
-Nie, po prostu strasznie mi się podobasz-powiedziałam, zupełnie nieświadoma swoich słów.
-Jak bardzo?-Zayn bawił się mną.
Zbliżał swoje usta do moich i w momencie, gdy miał mnie już pocałować oddalał się.
-Tak bardzo, że bardziej już nie można-nadal nie kontrolowałam słów,
Nareszcie! Musnął moje spragnione wargi.
-Spotkamy się jutro?-zapytał, przerywając pocałunek.
-Yhym...-ponownie go pocałowałam.
Staliśmy tak chwilę, aż wreszcie zrobiło mi się tak zimno, że nawet gorące usta Zayna mnie nie ogrzewały.



Spotykaliśmy się codziennie. Codziennie byliśmy sobie bliżsi. Wszyscy wiedzieli, że jesteśmy parą, choć tak naprawdę żadne z nas nie wykazało takiej inicjatywy. Po prostu, całowaliśmy się, kochaliśmy się, spędzaliśmy razem czas. Byliśmy szczęśliwi. Ale nic nie trwa wiecznie.

-Zayn naprawdę nic się nie stanie, jeśli raz nie pójdziemy gdzieś razem-mówiłam, szperając w szafie z ubraniami.
-Kiedy ja nie chcę iść sam-marudził chłopak.
-Posłuchaj, zrobimy tak. Ty pojedziesz na godzinę do Nialla, a potem dołączysz do mnie. Zgoda?
-No dobra!

Ubrałam przygotowaną sukienkę i wyszłam z domu. W moje pracy odbywał się bankiet, z okazji zakończenia wielkiego projektu, na którym musiałam być. Wsiadłam do taksówki i pojechałam do umówionej restauracji.


-Gdzie masz Zayna?-zapytał Mike, który był moim szefem.
-Na urodzinach u kumpla, niedługo przyjedzie-odpowiedziałam, sięgając po kieliszek szampana.
Zostawiłam go samego i ruszyłam w stronę bawiących się znajomych.


-Alice, mogę cię prosić?-usłyszałam tuż za uchem głos Mike.
-Pewnie, co jest?
-Pobrudziłem koszulę-wskazał na biały materiał, pobrudzony prawdopodobnie winem-pomogłabyś mi się tego pozbyć?
Przytaknęłam głową i wspólnie poszliśmy do jakiegoś pomieszczenia.

~~perspektywa Zayna~~

-Super, że jesteś!-przywitał mnie Niall.
-Wszystkiego dobrego-uśmiechnąłem się serdecznie i wręczyłem mu prezent.
-Idź do salonu. Ktoś na ciebie czeka-blondyn puścił mi oczko i oddalił się w stronę kuchni.

Wkroczyłem do wskazanego miejsca. Rozejrzałem się wokół, zatrzymując wzrok na kanapie, a raczej na osobie, którą na niej siedziała.
-Cześć Zayn....



____________________________
Z góry Was przepraszam, że musieliście tak długo czekać. Na pocieszenie powiem, że pojawi się następna część :)
Imagin może być bez ładu i składu, ale jestem strasznie zmęczona i nie wiem co piszę ;)

4 komentarze=next part




czwartek, 28 marca 2013

Imagin Harry

muzyka


Chłodny powiew wiatru, wpadający do pokoju przez otwarte drzwi tarasowe wywołał na moim ciele tysiące dreszczy. Otworzyłam delikatnie oczy, po czym jeszcze mocniej wtuliłam się w nagi tors Harrego. Wsłuchując się w dobiegający z zewnątrz szum morza, gładziłam jego klatkę piersiową. Zastanawiałam się jak to jest możliwe, że ktoś taki jak on zakochał się w kimś takim ja. Harry to sławna osoba, dusza towarzystwa, z którą wszyscy chcą się bawić. Ja to ta spokojna dziewczyna, która uwielbia czytać książki i oglądać melodramaty. Jakim więc prawem jesteśmy razem? Co takiego przyciąga loczka do mojej osoby? Co nie pozwala mu mnie zostawić? Może tak jak ja jest uzależniony ode mnie? Bo ja wprost uwielbiam kiedy spędza ze mną wieczory. Jest wtedy sobą. Nie Harrym Stylesem z 1D, tylko moim Harrym z HC, który od czasu do czasu popisuje się swoimi zdolnościami kucharskimi.

Muszę przyznać, że podziwiam go za to jaki jest. Dlatego jestem o niego tak strasznie zazdrosna. Bo chciałabym go mieć tylko dla siebie. Chciałabym, żeby żadna kobieta nie poznała go bliżej i nie dowiedziała się, jaki jest. Czuję, że każda, która go pozna, także zechce mieć go tylko dla siebie. Bo on już taki jest. Szarmancki, romantyczny, pewny siebie, a my kobiety uwielbiamy takich facetów. Otworzysz dla niego skrawek swojego serca to on wykorzysta to i zadomowi się w nim na dobre.

-Dzień dobry-usłyszałam tuż nad uchem, głos ukochanego.
-Wyspałeś się?-spojrzałam na niego, opierając się brodą o jego obojczyk.
-Nie. Jak zwykle się rozpychałaś i zabierałaś mi kołdrę-zabawnie zmarszczył nos.
-Sam wczoraj powiedziałeś, że nie chcesz byśmy mieli podwójną kołdrę.
-Bo tak jest.
-Nie rozumiem...
-Jeśli będę miał swoją kołdrę to po pierwsze: będzie mi za gorąco, a po drugie: nie będę mógł się do ciebie przytulić-wypowiadając ostanie słowo lekko przycisnął mnie do siebie.
-Kocham cię Harry-wyszeptałam.
-Kocham cię (T.I)-odpowiedział.
-Harry-powiedziałam po chwili milczenia-dlaczego ty ze mną wciąż jesteś?
-Co masz na myśli?
-No, dlaczego mnie kochasz? Chcesz czegoś ode mnie, co mogę ci dać,a do tej pory tego nie zrobiłam?
Zastanowił się chwilę, po czym odpowiedział.
-Chcę się z tobą bawić w chowanego i dawać ci swoje ubrania i mówić ci że podobają mi się twoje buty i siedzieć na schodach kiedy bierzesz prysznic i masować ci szyję i całować ci stopy i trzymać cię za rękę i wychodzić razem żeby coś zjeść i nie obrażać się kiedy mi wyjadasz z talerza i rozmawiać o tym jak minął dzień i przenosić twoje pudła i śmiać się z twoich wariactw i dawać ci taśmy których nie słuchasz i oglądać wspaniałe filmy i oglądać głupie filmy i narzekać na programy radiowe i robić ci zdjęcia kiedy śpisz i wstawać żeby przynieść ci kawę i bułeczki i drożdżówki i chodzić do Florenta na kawę o północy i nic sobie nie robić kiedy podkradasz mi żelki i opowiadać ci program telewizyjny który widziałem poprzedniego wieczora i zabierać cię do okulisty i nie śmiać się z twoich dowcipów i pragnąć cię wczesnym rankiem ale nie budzić cię żebyś mogła sobie jeszcze pospać i całować twoje plecy i głaskać twoją skórę i mówić jak bardzo kocham twoje włosy twoje oczy twoje usta twoją szyję twoje piersi twoje pośladki i siedzieć na schodkach bawiąc się telefonem dopóki twój sąsiad nie wróci do domu i siedzieć na schodkach bawiąc się telefonem dopóki ty nie wrócisz do domu i martwić się kiedy się spóźniasz i dziwić się kiedy jesteś wcześniej i dawać ci słoneczniki i chodzić na twoje przyjęcia i tańczyć do upadłego i przepraszać kiedy nie mam racji i cieszyć się kiedy mi przebaczasz i oglądać twoje fotografie i żałować że nie znam cię od zawsze i mieć w uszach twój głos i czuć dotyk twojej skóry i wpadać w panikę kiedy jesteś zła i jedno twoje oko staje się czerwone a drugie niebieskie, włosy opadają ci na lewą stronę a twarz ma orientalne rysy i mówić ci że jesteś wspaniała i tulić cię kiedy się boisz i obejmować cię kiedy ktoś cię zrani i chcieć cię kiedy poczuję twój zapach i obrażać cię dotykiem i kwilić jak dziecko kiedy jestem obok i kiedy jestem daleko i ślinić twoje piersi i pieścić cię w nocy i marznąć kiedy zabierasz cały koc i dusić się z gorąca kiedy go nie zabierasz i wpadać w zachwyt kiedy się uśmiechasz i rozpływać się ze szczęścia kiedy się śmiejesz i za nic nie rozumieć dlaczego myślisz, że cię odrzucam i dziwić się jak coś takiego mogło przyjść ci do głowy i zastanawiać się kim jesteś naprawdę ale i tak cię akceptować i opowiadać historię o zaczarowanym w anioła leśnym chłopcu, który z miłości do ciebie przeleciał ocean i pisać dla ciebie wiersze i zastanawiać się dlaczego mi nie wierzysz i odczuwać uczucia tak głębokie że brak słów żeby je wyrazić i chcieć kupić ci małego kotka, o którego będę zazdrosny bo będziesz poświęcać mu więcej uwagi niż mnie i zatrzymywać cię w łóżku kiedy musisz wyjść i płakać jak dziecko kiedy w końcu sobie pójdziesz i tępić karaluchy i kupować ci prezenty których nie chcesz i odnosić je do sklepu i wciąż na nowo prosić cię o rękę, mimo że odmawiasz mi już któryś raz ponieważ ci się wydaje że mi na tym nie zależy chociaż zależy mi bardzo od kiedy zrobiłem to pierwszy raz i potem włóczyłem się po mieście które wydawało się puste bez ciebie i chcieć tego czego ty chcesz i wiedzieć że zatraciłem się cały i mimo to wiedzieć że przy tobie jestem bezpieczny i opowiadać ci o sobie najgorsze rzeczy i dawać ci to co we mnie najlepsze bo jesteś tego warta i odpowiadać na twoje pytania chociaż wolałbym tego nie robić i mówić ci prawdę
kiedy wcale tego nie chcę i zachowywać się uczciwie dlatego że wiem że sobie tego życzysz i gdy myślę że wszystko skończone czepiać się ciebie przez króciutkie dziesięć minut zanim na dobre wyrzucisz mnie ze swojego życia i zapomnieć kim jestem i próbować być bliżej bo pięknie jest uczyć się ciebie i warto zrobić ten wysiłek i mówić do ciebie źle po niemiecku i jeszcze gorzej po hebrajsku i kochać się z tobą o trzeciej nad ranem i jakimś cudem jakimś cudem jakimś cudem opowiedzieć ci chociaż trochę o nieprzepartej dozgonnej przemożnej bezwarunkowej wszechogarniającej rozpierającej serce wzbogacającej umysł ciągłej wiecznotrwałej miłości jaką do ciebie czuję.*
Słysząc te wszystkie słowa wzruszyłam się jak jeszcze nigdy wcześniej.
-Tak...-wyszeptałam.
-Co tak? Hej, co jest? Dlaczego płaczesz?-ujął moją twarz w swoje duże dłonie.
-Płacze, bo nigdy w życiu nie usłyszałam czegoś tak pięknego....
Harry z czułością mnie pocałował.
-A to tak co oznacza?
-Tak Harry, zostanę twoją żoną...-oznajmiłam uśmiechając się.
Jego twarz rozpromieniła się. W oczach zapaliły się iskierki szczęścia i miłości.
-(T.I) Styles.... nie uważasz, że to nazwisko jest dla ciebie stworzone?-zapytał, nadal się uśmiechając.
-Myślę, że lepszego nie mogłam sobie wymarzyć....
Ponownie zatopiłam się w jego wargach, dając się ponieść uczuciu jakim jest miłość.

"Po­całunek jest w miłości tym, czym ter­mo­metr w me­dycy­nie - poz­wa­la dokład­nie zdać sobie sprawę z po­wagi sytuacji"



____________________________
*Sarah Kane "Łaknąć" (nie które słowa zamieniłam, by były odpowiednie do imagina)
szczerze mówiąc to nie jestem pewna, czy można nazwać to romantycznym imaginem :/
co Wy na ten temat myślicie??
+dziękuję za tyle wejść i za to, że komentujecie. to dla nas bardzo ważne, znać Waszą opinię :D

środa, 27 marca 2013

Imagin Louis

Delikatne promienie słońca wychylające się poza horyzont to widok,który mogłabym oglądać bez końca.Szczególnie w tym miejscu, gdzie teraz jestem, czyli Karaiby.To wszystko zawdzięczam mojemu chłopakowi Louisowi.To właśnie on mnie tu zabrał.Przyjechaliśmy tu na 2 tygodnie i właśnie zaczynamy swoje wakacje.O wschodzie słońca nie ma tu wielu ludzi ,jedynie jakieś pojedyncze zakochane pary wracające z imprezy.Ja siedzę tu na plaży ze stopami zamoczonymi w wodzie i napawam się  tym niesamowitym widokiem i wspaniałym miejscem.
-I jak kochanie, podoba Ci się tu?-Poczułam na swoich ramionach te ciepłe,delikatne i dobrze mi znane dłonie.
-Jest po prostu wspaniale.Nawet nie marzyłam,że kiedyś będę w takim cudownym miejscu razem z najwspanialszym chłopakiem na ziemi.
Położyłam głowę na ramieniu Louisa ciesząc się chwilą.Po godzinie spędzonej na plaży poszliśmy do naszego pokoju rozpakować do końca wszystkie rzeczy.Kiedy już wykonaliśmy wszystkie nieuniknione czynności zeszliśmy na śniadanie.Chciałam jak najlepiej wykorzystać te 2 tygodnie,ponieważ Lou z powodu swojej kariery nie za często bywał w domu.Pragnęłam jego obecności.Po południu wybraliśmy się na plażę.Upał był nieziemski no ale co przynajmniej nie będę taka blada jak zwykle.Rozłożyliśmy koc na bardzo zaludnionej plaży,ledwo co znaleźliśmy miejsce.Towarzyszyły nam odgłosy bawiących się dzieci.
-Skarbie posmarujesz mi plecy kremem?Chyba nie chcesz żebym spaliła się na tym słońcu?-Figlarnie się uśmiechnęłam.
-Ależ oczywiście.Gdzieżbym śmiał nie spełnić twojego rozkazu.-Powiedział zmieniając głos.
Wybuchnęłam takim śmiechem,że ludzie zaczęli się na mnie dziwnie patrzyć.Zapewne strzeliłam buraka no ale co ja mogę na to poradzić.Kiedy skończyłam się opalać wskoczyłam do wody.Pożyczyłam wiaderko od jakiegoś dziecka i napełniłam je.Szybko podbiegłam do jeszcze opalającego się Lou i go oblałam.Jego mina była bezcenna.
-No nie, teraz Cię dorwę!!
Biegaliśmy po całej plaży i zrobiliśmy wielką sensacje.Nie bardzo wyszło nam to,że mieliśmy się nie wychylać żeby mieć trochę prywatności,ponieważ ludzie zaczęli rozpoznawać Louisa.No i zaczęły się zdjęcia,rozmowy itp.Rozumiałam to, w końcu też byłam kiedyś fanką One Direction,ale to już dłuższa historia.Po powrocie z szaleństw udaliśmy się na obiad.Podawali jakieś dziwne danie,którego nawet nie umiem nazwać,ale muszę przyznać smakowało całkiem nieźle.Co się dziwić mieliśmy najlepszy hotel.Po posiłku poszliśmy do naszego pokoju.Położyłam się na łóżku na plecach i zaczęłam narzekać jak to się najadłam i muszę zrobić odleżajkę po obiedzie.
-Nie ma tak młoda damo.Na obżarstwo najlepszym lekarstwem jest aktywność fizyczna.
Po tych słowach Lou zaczął całować moje stopy idąc ku górze.Kiedy nasze usta się złączyły oddaliśmy się uczuciu.Tę wspaniała chwilę przerwało nam pukanie do drzwi.Lou ze skwaszoną miną poszedł otworzyć.
-Przepraszam czy nie potrzebują państwo czystych ręczników?-W drzwiach stała pokojówka.
-Naprawdę w tej chwili musiała pani przyjść z tymi ręcznikami?-Chyba dopiero po chwili do niego dotarło,że powiedział to na głos i zaraz się poprawił.
-To znaczy....yyy nie dziękujemy,wszystko mamy.Jeśli tylko będziemy czegoś potrzebować z pewnością damy pani znać.-Po tych słowach Lou obdarzył pokojówkę słodkim uśmiechem i zamknął drzwi.
-No no to się popisałeś.-Jak zwykle wybuchnęłam śmiechem.
-Oj tam,po prostu mnie zdenerwowała.Teraz idę wziąć prysznic i wychodzę.Zaraz pokojówka przyniesie Ci coś w kartonie.Zrobiłam minę w stylu WTF? i dalej leżałam na łóżku.Kiedy chłopak wyszedł z łazienki powiedział tylko:
-Nie martw się i przyjdź o 20 na plażę.
Teraz to już kompletnie nie wiedziałam o co mu chodzi.Zbliżała się 15.Miałam jeszcze bardzo dużo czasu dlatego nie rozumiałam dlaczego Louis wyszedł tak wcześnie.Wyszłam na balkon zakładając swoje czarne okulary,usiadłam i zaczęłam czytać książkę.Nim się obejrzałam była 17.Poszłam,więc do łazienki wziąć szybki prysznic.Kiedy wyszłam ,
przyszła pokojówka zostawiając na łóżku karton.Natychmiast go otworzyłam.Była w nim piękna sukienka koloru miętowego.Uwielbiałam ubrania tego koloru.Ubrałam ją,zrobiłam delikatny makijaż a włosy zostawiłam rozpuszczone.W kartonie były również buty,ale nie założyłam ich tylko poszłam na boso.Przecież miałam iść na plażę.Teraz zachwycałam się zachodem słońca.Zamoczyłam swoje nogi w wodzie i chodziłam powoli po brzegu.Usłyszałam głos Lou za mną.Kiedy się odwróciłam moim oczom ukazał się pięknie zastawiony stół i chłopak ubrany w czarny garnitur.Rzuciłam mu się na szyję i szepnęłam do ucha:
-Jest idealnie...
Zaprosił mnie do stołu i zaczęliśmy jeść.Louis był bardzo zdenerwowany cały wieczór.
-Kochanie co się dzieje?Dlaczego jesteś taki spięty?-Zapytałam z niepokojem.
-Bo ja...ja...Zostaniesz moją żoną?-Wyjął z kieszeni małe pudełeczko i uklęknął przede mną.
Moje oczy zaszły łzami,bardzo się wzruszyłam przez co długo nie udzielałam odpowiedzi,co sprawiło,że chłopak był jeszcze bardziej spięty.
-Oczywiście,że tak.
Nałożył mi pierścionek na palec a ja zaczęłam go całować.Louis pogłębił nasz pocałunek i poszliśmy do naszego pokoju.Tym razem nikt nam nie przeszkodził.To były najpiękniejsze wakacje w całym moim życiu.












______________________________________________
Imagin napisany przez Alice :)
info od Dreamer: jeśli pod tym imaginem pojawią się co najmniej 3 komentarze, już niedługo pojawi się romansidło z Haroldem w roli głównej!
ps. w ciągu kilku następnych dni pojawi się druga część Zayna. Wybaczcie, ale dopiero od dziś internet zaczął normalnie funkcjonować :D

wtorek, 26 marca 2013

Imagin Justin Bieber


(t.p.a)-Twój pseudonim artystyczny



 -(t.i) mam dla ciebie świetną propozycję, która  pozwoli rozwinąć ci skrzydła-usłyszałam w słuchawce głos mojej menadżerki.
-Zachwyć mnie-odpowiedziałam, po czym  ugryzłam kawałek jabłka.
-Kto przyjeżdża za 2 tygodnie do Polski?-mówiła podekscytowana.
-Moja babcia?-zapytałam.
-Nie! Boże z kim ja pracuję.
-Słyszałam to!!
-Już dobrze, a więc za 2 tygodnie dokładniej 25 marca w Łodzi zagra…….
-No wyduś to z siebie!!-krzyknęłam.
-Justin Bieber!!!!
-Fajnie, nawet go lubię, ale co on ma do mnie? –zupełnie nie rozumiałam zachowania menadżerki.
-Zagrasz jako jego suport!!
Wyplułam z ust rozgryziony owoc  na ekran laptopa.
-ŻE CO JA??!!
-Jutro omówimy szczegóły. Paa-rozłączyła się nim zdążyłam jeszcze coś powiedzieć.
Odłożyłam urządzenie na bok, a jabłko wyrzuciłam gdzieś w kąt pokoju. Opadłam na miękkie poduszki, poszczypując się, ale dalej się nie obudziłam. Czyli to prawda……
-O MÓJ BOŻE POZNAM JUSTINA BIEBERA!!!!-wykrzyknęłam, gwałtownie podnosząc się do pionu.
~~następnego dnia~~
-Sorry za spóźnienie-usiadłam naprzeciw Julii-mojej menadżerki.
-Ja ci wybaczę, ale nie wiem czy Justin będzie zachwycony, jeśli spóźnisz się na koncert-powiedziała z sarkazmem.
-Nie spóźnię się, ponieważ będę czatowała na niego od samego rana- zaśmiałam się.
Julki widocznie nie rozbawił mój tekst, bo spiorunowała mnie wzrokiem.
-Przejdźmy do rzeczy-oznajmiła-Zaśpiewasz około 8 piosenek..
-Ale ja nie mam tylu-przerwałam jej.
-Zaśpiewasz trzy główne single, które promują twój pierwszy album, a reszta to będą covery.
-Będę mogła wybrać?-zrobiłam minę szczeniaczka.
-Nie. Już się tym zajęłam.  Tu masz plan-podała mi złożoną kartkę-Jutro pojedziemy do studia. Tam zapoznasz się z trochę innymi wersjami tych piosenek, a teraz muszę iść.
-Dokąd?-zapytałam.
-Idę na randkę!!!!
-Aaaaaa!!!-ucieszyłam się.
Z Julią prywatnie przyjaźniłyśmy się. Była starsza ode mnie o zaledwie cztery lata, ale czasami zachowywała się gorzej od nastolatki. Pożegnałyśmy się i udałam do (I.T.P).

-Zgadnij kto będzie suportem na koncercie JB w Polsce-tymi słowami przywitałam przyjaciółkę.
Weszłam do wnętrza mieszkania i rozwaliłam się na małej sofie.
-No nie wiem, może…. Ty?-zapytała znudzona.
-TAK!!
Jej mina-bezcenna. Oczy miała jak pięciozłotówki, a usta szeroko otwarte.
-Zamknij buzię, bo ci muchy nalecą-podeszłam do niej i pstryknęłam w nos.
-AŁ! Chwila moment. Jak to będziesz suportem?
-Normalnie, a ty pojedziesz ze mną-uśmiechnęłam się.
-Dziękuję, dziękuje, dziękuję-(i.t.p) rzuciła mi się na szyję.
-Chcesz przejrzeć listę piosenek, które zaśpiewam?
-Yhym…
Wyjęłam z torby kartkę i usiadłam przy kuchennym stole.
-Więc tak… na początek idą moje trzy piosenki, później covery, które nagrałam rok temu plus kilka nowych.-podałam jej papier, a sama zaczęłam parzyć herbatę.
-Oooo matko kochana poznam Biebera!!-Zaczęła krzyczeć nawet nie patrząc na kartkę,tak jakby dopiero teraz zrozumiała co powiedziałam.
-Chcesz zobaczyć co śpiewam czy nie?.Pamiętaj,że zawsze mogę Cię ze sobą nie zabrać.-Powiedziałam podnosząc jedną  brew.
-No ejj tego mi chyba nie zrobisz?-Powiedziała robiąc smutną minę.
Trochę czułam się jakby to ode mnie zależało jej szczęście.Przecież wiem jak bardzo go uwielbiała.

Koncert zbliżał się wielkimi krokami.Byłam bardzo podekscytowana.Przygotowania pełną parą.Wszystkie piosenki mam przećwiczone perfekcyjnie,przynajmniej tak mi się wydaje.Po głowie krąży mi tylko jedna myśl,Musisz dać z siebie wszystko i pokazać na co Cię stać.Już tylko 2 dni do show.Moje serce jest na granicy wytrzymałości.Boję się,że coś nie wypali,a przecież tak bardzo mi zależy żeby wszystko było ok.Nie mogę się doczekać.

Dzień koncertu...

-(I.T.P.) Nie spałam całą noc a to chyba nie służy mi zbyt dobrze.Mam podkrążone oczy!!!-Zaczęłam panikować.
-Myślisz,że ja zmrużyłam oczy? To już dzisiaj go poznam.A tym nie przejmuj kosmetyczka na pewno coś zaradzi.
- Dziecko moje jak ty wyglądasz, z takimi oczyskami chcesz wejść na scenę? Jeśli pokażesz się w takim stanie to Justin pewnie już w Polsce nie zawita.-Julia włączyła się do rozmowy.
-A widzisz mówiłam,że wyglądam fatalnie.-Zwróciłam się do przyjaciółki.
-Chodź pójdziemy do kosmetyczki coś z tym zrobić.No i spójrz  kochanieńka na Twoje włosy.-Powiedziała moja menadżerka ze zniesmaczonym wyrazem twarzy.-Potrzebny fryzjer od zaraz!!!!!
Zostały już tylko 3 godziny.Strój wybrany,make-up idealny.Chciałam porozmawiać z Justinem jeszcze przed koncertem,ale on siedział cały czas w swojej garderobie z ochroniarzami na czele.Zostałam poinformowana,że dopiero po show będę mogła z nim chwilę pogadać.Nie mogłam usiedzieć w miejscu,emocje mną rządziły.(I.T.P) zachowywała się tak jak ja chociaż to nie ona miała za chwilę wyjść na scenę.Słyszałam tłum fanów wzywających Justina.

-5 minut i wchodzisz na scenę.Pokaż pazurki-Powiedziała poklepując mnie po ramieniu Julia.
Próbowała mnie podnieść na duchu.Powtarzałam sobie tylko,że dam radę.To jest mój czas i muszę go dobrze wykorzystać.I stało się,weszłam na scenę i zaczęłam śpiewać.Nie spodziewałam się aż tak wielkiego tłumu.Po wykonaniu pierwszej piosenki rozluźniłam się i po prostu zaczęłam się bawić na scenie.Kiedy skończyłam swój występ zbiegłam ze sceny i zaczęłam przytulać (I.T.P) i Julię.
-Widzicie dałam radę.-Powiedziałam pełna entuzjazmu.
-A ja już widziałam Biebera.-Zaczęła wrzeszczeć (I.T.P)
-Co jak to go widziałaś?Nawet ja jeszcze się z nim nie spotkałam!-Byłam rozczarowana.
-No bo jak ty weszłaś na scenę to on już się przygotowywał i tak się tylko minęliśmy.Ale przecież po koncercie tak czy siak masz się z nim widzieć co nie?-Powiedziała próbując się jakoś wykręcić.
-Taaaa pewnie.
Wrzask był niesamowity.Atmosfera była wspaniała i naprawdę świetnie się bawiłam.Gdy tylko Justin skończył swoje show podeszłam do niego żeby zagadać.Okazał się naprawdę fajnym i wyluzowanym kolesiem.Dobrze nam się rozmawiało a (I.T.P) była po prostu wniebowzięta,że mogła chociaż na niego popatrzeć,no bo nie była w stanie niczego powiedzieć.

Od czasu koncertu dostałam wiele naprawdę ciekawych ofert jeśli chodzi o moją karierę.Często odwiedzałam Justina,bo zaprzyjaźniliśmy się i planujemy nawet nagrać razem jakiś kawałek.Były już pewne spekulacje co do nas,że jesteśmy parą i w ogóle,ale prawda jest taka,że nigdy nie miałam takiego przyjaciela jak on.I pomyśleć,że to wszystko dzięki jednemu show.


___________________________________________
Imagin napisany przeze mnie i Alice ;)
Prosimy o komentarze :*




niedziela, 24 marca 2013

Beliebers!

W związku z jutrzejszym koncertem JB, pomyślałam, że mogłabym napisać imagina(y) z nim w roli głównej :D
Już nawet coś zaczęłam i chyba podzieliłam bym to na części, więc jeśli chcecie to przeczytać to pokażcie ilu beliebers jest na tym blogu!
piszcie w komentarzach, czy jesteście chętni na coś takiego. czekam do jutra do 15 ;)
pozdrawiam Dreamer :*

sobota, 23 marca 2013

Imagin Niall

Z góry przepraszam Was za moją nieobecność, ale mam kłopoty z internetem i mam nadzieję, że już wkrótce będę mogła regularnie dodawać posty ;)

________________________________________
-Jesteś tego pewna?-zapytał.
-Teraz albo nigdy-powiedziałam i zbliżyłam się do niego.
Usiadłam na nim okrakiem i już po kilku sekundach poczułam go w sobie.
-Jak na prawiczka jesteś całkiem dobry-powiedziałam półszeptem.
-Jak na dziewicę jesteś całkiem dobra-uśmiechnął się, po czym przyspieszył swoje ruchy.


-Niall...jesteś najlepszym przyjacielem jakiego kiedykolwiek miałam-leżeliśmy obok siebie.
Chłopak spojrzał mi w oczy i uniósł kąciki ust do góry.
-No ja myślę!
Cmoknęłam go w policzek i wstałam z łóżka.
-Nie patrz!!-zakryłam się kocem.
-Okej..-zamknął oczy.
Chwyciłam bieliznę oraz ubrania i poszłam do łazienki. Po kilku minutach wróciłam do Nialla, który ubrany czekał na mnie.
-Jadę na próbę, podwieźć cię do domu?
-Zgoda!

~~perspektywa Nialla~~

-Cześć chłopaki! O czym gadacie?-zapytałem wchodząc do sali prób.
-Takie tam damsko-męskie sprawy-odpowiedział Harry-nie zrozumiesz.
Wszyscy się zaśmiali oprócz mnie.
-Jeśli chcesz wiedzieć to od jakieś godziny nie jestem prawiczkiem-wypaliłem.
Louis, który właśnie pił wodę zakrztusił się i wypluł napój na Zayna.
-Jak to od godziny?-zapytał Liam.
-Normalnie-wzruszyłem ramionami i usiadłem, a raczej rozwaliłem się na skórzanej sofie.
-Z kim? Znamy ją?-dopytywał Harry.
-Tak znacie, to (T.I).
-Co??!!!-zawołali równocześnie.
-No co?
-Przecież wy się przyjaźnicie...
-I dalej tak jest, po prostu uznaliśmy, że jeśli już ma być ten pierwszy raz to najlepiej z przyjacielem.
-Czyli między wami nic nie ma?
-Nie, tylko przyjaźń. Poza tym ostatnio kogoś poznała.
-Ale....
-Koniec tematu!-zarządziłem.

~~perspektywa (T.I)~~

-Cześć Jack!-zawołałam do młodego sprzedawcy.
-Cześć (T.I) to co zawsze?-zapytał.
-Nie dziś. Potrzebuję testów-odpowiedziałam podchodząc do regału z testami ciążowymi.
-Po co ci one?-był wyraźnie zdziwiony.
-Ostatnio mam mdłości i w ogóle. (I.T.P) sądzi, że mogę być w ciąży, ale co ona tam wie-wzruszyłam ramionami i sięgnęłam do dwa pudełeczka- pewnie jakieś zatrucie czy coś. Jutro mi przejdzie-uśmiechnęłam się i poszłam do łazienki dla personelu.
-(T.I) wiesz, że ci nie wolno-usłyszałam jeszcze głos znajomego.
-Wiem Jack, ale w końcu się przyjaźnimy co nie?!
Weszłam do środka i zakluczyłam się. Dobra, nasikać i odczekać trzy minuty. Łatwizna!

-Te testy są jakieś do dupy!!-rzuciłam nimi na ladę.
Jack rozejrzał się czy nikt tego nie usłyszał, ale w sklepie było pusto.
-Pokaż mi opakowanie-poprosił.
Podałam mu je.
-Termin mija za dwa miesiące, więc wszystko z nimi w porządku. Zrobiłaś oba testy?
-Tak i oba są pozytywne!
-To znaczy, że jesteś w ciąży...
-O w dupe! I co ja powiem matce?
-Wiesz chociaż kto jest ojcem?
Zamyśliłam się nad tym pytaniem. Robiłam to raz jakiś miesiąc temu, więc ojcem jest......
-O cholera!-krzyknęłam i wybiegłam ze sklepu.


-Niall otwieraj!!-waliłam do drzwi i naciskałam cały czas na dzwonek.
Dupa. Nie ma go. Nie wiedziałam co robić. Postanowiłam pójść do (I.T.P) może ona będzie wiedziała co robić.

-O w dupe-powiedziała mocno zszokowana.
-No i co teraz?
-Musisz powiedzieć mamie, a przede wszystkim Niallowi.
-Wiem, ale co dokładnie powiem? Cześć, jestem (T.I) i jestem w ciąży?-powiedziałam ironicznie.
-Powiedz tak, tylko pomiń ten wątek kiedy mówisz jak masz na imię.
Przybiłam facepalma i opadłam na łóżko.
-Zorganizuję kolację u mnie w domu. Zaproszę go i powiem o ciąży.
-Kiedy?
-Dziś!


Od kilkunastu minut wraz z mamą i Niallem siedzimy przy jednym stole i jak gdyby nigdy nic zajadamy się kolacją. Wesoła atmosfera mnie irytowała, miałam dosyć ich głupich żartów.
-Jestem w ciąży!-powiedziałam głośno.
Nagle rozmowa ucichła i spojrzeli na mnie.
Mama zdezorientowana, Niall nie dowierzał.
-Nie mogę być babcią, jestem za młoda-powtarzała rodzicielka, za to blondyn uśmiechał się.
-Gratuluję-powiedział.
Spojrzałam na niego. Czy on nadal nie kuma, że zostanie ojcem?
-Ale ty wiesz, że jesteś ojcem?
Mina tej dwójki-bezcenna.

~~7 miesięcy później~~

-Kurdę w nic się już nie mieszczę!-siłowałam się z guzikiem od spodni-Cholera!-zawołałam, gdy odpadł.
Ściągnęłam spodnie i usiadłam na łóżku. Spojrzałam na sporych rozmiarów brzuch i delikatnie się uśmiechnęłam.
-Przez ciebie wyglądam jak słoń.
Założyłam czarne leginsy i ruszyłam do szkoły.


-Myślisz, że u Anne będzie mu dobrze?-zapytała (I.T.P).
Siedziałyśmy na murku szkolnym i przyglądałyśmy się grze chłopaków.
-Tak na pewno. Jego pokój już jest gotowy, teraz tylko czekać, aż ktoś w nim zamieszka.
-Naprawdę, chcesz oddać to dziecko do adopcji?
-Nie mam innego wyjścia-spojrzałam na nią i posmutniałam.
-A co na to Niall?
-On również uważa, że to dobry pomysł. Poza tym teraz jest w trasie, nie ma czasu na dziecko.

~~miesiąc później~~

Leżałam w szpitalnym łóżku czekając na poród. Od kilku godzin miałam skurcze, ale rozwarcie wciąż było zbyt małe.
-Przyniosłem ci wodę, chcesz?-na krzesełku obok usiadł Niall.
Nadal się przyjaźnimy, ale to wszystko. Łączy nas tylko John, bo tak wraz z Anne nazwałyśmy jej syna. To znaczy mojego... nieważne..
-Powiedz mu, żeby już wyszedł-prosiłam blondyna.
Zaśmiał się delikatnie i pogłaskał mój brzuch.
-No mały, wyłaź!-jak na zawołanie, przez moje ciało przeszedł ogromny ból. Krzyknęłam na tyle głośno, że do sali wpadły pielęgniarki.
-Zaczyna się!!-oznajmiła jedna z nich.


-(T.I) jeszcze trochę! Dasz radę!-mówił Niall.
Trzymał moją rękę. Parłam najmocniej jak umiałam i już po chwili po pomieszczeniu rozniósł się płacz dziecka.
Blondyn spojrzał na lekarza, a następnie na maleństwo. W jego oczach pojawiły się łzy. Spanikowałam.
-Coś nie tak?-szarpnęłam go.
-Wszystko w jak najlepszym porządku-podeszła do mnie pani doktor i wręczyła małe zawiniątko.
Kiedy zobaczyłam cudownego chłopczyka, zareagowałam tak samo jak Horan. Uroniłam łzy i delikatnie przycisnęłam go do siebie.
-Nie chcę go oddawać-wyszeptałam.
-Nie oddamy go-poczułam na swoim czole, pocałunek pełen troski....


_____________________________
przepraszam, że jest taki słaby, ale ostatnio zawodzi mnie wena
dziękuje za ta, że wchodzicie i komentujecie, a ostatnio robicie to bardzo często :D
nawet nie wiecie jaki mam zaciesz czytając Wasze opinie ;)
oby było tak dalej!
jutro (o ile internet znowu nie nawali) postaram się dodać 2 część Zayna :)
Dobranoc!

poniedziałek, 18 marca 2013

Imagin Zayn part 1

~~perspektywa Zayna~~

"Chcę umrzeć". Z tą myślą wsiadłem do samolotu, który o 15.00 wylatywał do Londynu. Z Nowego Jorku do UK czekała mnie długa podróż, podczas której miałem wiele czasu do myślenia, a nie zależało mi na tym specjalnie. W tamtej chwili chciałem ze sobą skończyć. Myślę, że jakiś banalny wypadek byłby w sam raz. Żeby nikogo nie obarczać winą, ani żebym nie musiał się wstydzić. Zająłem miejsce przy oknie, ponieważ wiedziałem, że tam u góry będą niezłe widoki. Obok mnie usiadła młoda dziewczyna, na oko rok młodsza ode mnie. Mogę dokładnie opisać jak wyglądała. Zacznę od twarzy, która pokryta uroczymi piegami, dodawała jej nutkę dziecinności. Na małym, lecz zgrabnym nosku mieściły się okulary, których cienka oprawka miała różowy kolor, do tego usta wprost stworzone do całowania. Ubrana w zwykły t-shirt  z nadrukiem i szorty, eksponowała swoje zgrabne ciało, pełne pieprzyków. W dodatku jej karnacja idealnie komponowała się z kolorem oczu. Niebieskie. Ale nie takie jak niebo czy morska toń. Takie jak.... no właśnie, nie wiem do czego je porównać, o ile tą dziewczynę można do czegokolwiek lub kogokolwiek porównać. Była i jest jedyna w swoim rodzaju. Wróćmy do tego co istotne w moim opowiadaniu, a właściwie historii z życia. Usiadła obok mnie ze słuchawkami w uszach. Z małej torebki wyjęła jakieś czasopismo dla młodzieży. Wznieśliśmy się do góry, a ona nadal czytała.
-Wspaniały widok, prawda?-odezwała się.
Spojrzałem na nią. Siedziała, podpierając brodę na ręce i wpatrywała się w widok za okienkiem. Uśmiechnąłem się i pokiwałem głową.
-Skąd jesteś?-zagadnęła.
-Londyn-odpowiedziałem bez entuzjazmu.
-Więc co robiłeś taki szmat drogi od domu?-była widocznie zaskoczona.
-Chciałem zapomnieć, uciec od duchów przeszłości.
-Ktoś cię zranił, zgadza się?
Tym razem to ja byłem zaskoczony. Skąd obca dziewczyna mogła wiedzieć co czuję?
-Nie chcę być wścibska, ale czasem, gdy się komuś wygadasz jest lżej na sercu. No a poza tym i tak nigdy się więcej nie spotkamy, a po co miałbym innym mówić o twoich zmartwieniach?-uśmiechnęła się pocieszająco.
Odwróciłem wzrok w stronę okna i zacząłem swoją opowieść.
-Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?-zagadnąłem, rozpoczynając.
-Sama nie wiem, ale chyba nie...
-A ja tak. To była zdecydowanie miłość od pierwszego wejrzenia. W dodatku moja pierwsza, wielka miłość. Poznaliśmy się dwa lata temu, podczas jednego z koncertów. W Londynie grał nasz ulubiony zespół. Właśnie zmierzałem w kierunku baru, kiedy na nią wpadłem. Wylała na mnie całą zawartość swojego kubka.  Była zakłopotana, ale nadal była piękna. Tak zaczęła się nasza przygoda. Spotykaliśmy się, najpierw jako znajomi, później jako para. Było nam razem cudownie. Robiliśmy różne głupie i bezsensowne rzeczy, ale liczyło się, że robiliśmy to razem. Mieliśmy trwać na wieki, ale skończyło się po roku. Załamałem się. Londyn to wielkie miasto, ale ja na każdym kroku czułem jej obecność. Postanowiłem wyjechać do NY, do pracy. Uczęszczałem na kurs graficzny, potem pracowałem w firmie reklamowej jako koleś na posyłki. Ale to na nic. Nadal była w moim sercu. Oczywiście kręciły się jakieś dziewczyny, ale żadna z nich jej nie dorównywała. Teraz wracam, by zacząć nowe życie bez niej. Ojciec załatwił mi pracę w telewizji, mówił że przyda mi się nauka, którą wyniosłem z kursów, więc spakowałem się i teraz siedzę tu. A ty co robiłaś w Nowym Jorku?-zerknąłem na nią.
Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji.
- „I nawet najgłupsze rzeczy, kiedy jesteś zakochany, zapamiętujesz jak coś najpiękniejszego. Bo ich prostoty nie da się porównać z niczym innym.”-odpowiedziała, nie zwracając uwagi na treść mojego pytania.
-Co?-zapytałem zdezorientowany.
-To cytat z książki, myślę, że pasuje do twojej historii. Sam mówiłeś, że robiliście głupoty, ale przyznaj były najpiękniejsze-spojrzała mi w oczy.
-No właśnie-spuściłem wzrok na swoje palce-były...
Nie wiek jakim cudem, ale z Alice, bo tak miała na imię, przegadaliśmy cały lot.
-Trzymaj się Zayn. Jestem pewna, że jeszcze będziesz szczęśliwy-puściła mi oczko i zniknęła w tłumie podróżnych.


__________________________________
kolejny imagin z Zaynem :)
mam w planach napisać jeszcze jedną lub dwie części, ale to wszystko zależy od waszej aktywności w komentarzach :D
ps. mam nadzieję, że nie przeszkadza wam, że znowu jest częściowy o Zaynie ;)
3+ komenatrze=next part

niedziela, 17 marca 2013

Imagin Harry

~~rok 2013, luty~~

-Aaaa....Ha...Harry ja.......aaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!-wygięłam się w łuk, kiedy moje ciało oblała fala rozkoszy. 
Harry widząc mój ruch, zagłębił twarz w moich piersiach i złożył na nich subtelny pocałunek. Po chwili poczułam jak on dochodzi i mnie wypełnia. Ostatni raz mnie pocałował i ułożył się obok. Wtuliłam się w jego nagie ciało i zasnęłam.

~~rok 2013, maj~~

-HARRY!!!!!-wbiegłam do hotelowego pokoju, prawie upadając przez porozrzucane ubrania.
-KOMU MAM PRZYŁOŻYĆ??!!-wybiegł przerażony z łazienki.
Rozejrzał się po pokoju, lecz nie zauważył mnie.
-Tutaj!-pomachałam ręką, a on spojrzał w dół.
Widząc, że leżę na podłodze jak długa roześmiał się.
-Pomożesz mi?-zapytałam lekko zła.
-Oczywiście-podał mi dłoń, nadal się śmiejąc-więc dlaczego wpadłaś do pokoju wrzeszcząc jak opętana? 
-Pamiętasz naszą wspólną noc?
Chłopak zamyślił się.
-Kochanie-powiedział po zastanowieniu-jakbyś nie zauważyła od ponad 10 miesięcy spędzamy wspólnie noc.
-Och, ale chodzi mi o tą podczas której, no wiesz....-spojrzałam znacząco.
-Ach już wiem!! Chodzi ci o tą wtedy, tam wiesz gdzie....-udawał, że wie o co mi chodzi.
-Ty tumanie! Chodzi mi o tą w marcu!
-(T.I) błagam do rzeczy!!-zniecierpliwił się-praktycznie co noc uprawiamy seks! Skąd mam wiedzieć o którą ci chodzi?!
-O tą najcudowniejszą!!
Chłopak opadł bezsilnie na fotel i uśmiechnął się czule.
-Dla mnie wszystkie są najcudowniejsze..
-Oooo jakiś ty słodki!-usiadłam mu na kolanach i cmoknęłam w usta-ale nie o tą mi chodzi-spoważniałam
-Dziewczyno!!!!!!!
-Już, już!! Ogarnij się! Więc chodzi o to, że tej pamiętnej nocy.. wiesz której, prawda?
Harry zrobił facepalm.
 -Tak wiem której-uśmiechnął się sztucznie.
-Więc tej nocy.......-zaczęłam się denerwować-tej nocy....
-Tej nocy, co?-przymrużył oczy loczek.
-Tej nocy........ Zaszłam w ciąże, hej zrobimy frytki?!-powiedziałam to na tyle szybko, że nie byłam pewna, czy zrozumiał moje słowa.
-Jasne, może pójdziemy do....... CO??!!JAK TO ZASZŁAŚ W CIĄŻE???!!!!-wykrzyczał.
-Harry Edwardsie Styles chyba nie muszę ci tego tłumaczyć?-podparłam ręce na biodrach.
-Nie.....nie musisz....
Zapadła między nami niezręczna cisza. Po minie Harrego byłam pewna, że nie podoba mu się ta wiadomość. Czekałam tylko, aż powie, że to koniec.
-Hazz ja....-przerwał mi.
-Jeśli to córka to nazwiemy ją Darcy, jeśli syn.... ty wybierasz-spojrzał na mnie i posłał mi swój cudowny uśmiech.
-Harry, poznaj Darcy-położyłam jego dłoń na brzuchu, który delikatnie się odznaczał pod obcisłą bluzką.

~~rok 2014, 2 stycznia~~

-Harry-szturchnęłam śpiącego obok mnie loczka-Haarry.
-Co?-zapytał przekręcając się na drugi bok.
-Chyba rodzę-szepnęłam.
-CO?!-wyskoczył z łóżka.
Wybuchnęłam śmiechem na co chłopak zrobił śmieszną minę i podrapał się po głowie.
-To był żaaaaaaaaart!Aaaaaaaaaa!!!!HARRY RODZĘ!!!!-złapałam się za spory brzuch.
-Nie nabierzesz mnie znowu-odpowiedział.
-HARRY JA NIE ŻARTUJĘ!!!-poczułam kolejny silny skurcz.
-O matko, ty naprawdę rodzisz!!!!

~~rok 2015,  marzec~~

-(T.I) dlaczego nie kupimy jej po prostu chodzika?-zapytał Harry, który od kilkunastu minut chodził za rękę z naszą roczną córeczką.
-Bo to źle działa na kręgosłup.
-A co z moim kręgosłupem? Wiesz jak mnie boli krzyż?
-Od czego?-zapytałam zdziwiona i wzięłam Darcy na ręce.
Loczek rozprostował się.
-Od tego, że Darcy cały czas chodzi po domu, a ja muszę się schylać i trzymać ją za rękę. Właściwie to dlaczego przestała chodzić sama?
Spojrzałam na niego i zrobiłam minę w stylu a.y.f.k.m.
-Może dlatego, że kiedy udawałeś, że ją gonisz, przewróciła się i uderzyła głową?
-Przecież spadła na puchaty dywan....
-A co ja poradzę, że jest mięczakiem jak jej ojciec?-wzruszyłam ramionami.
-Tylko nie mięczak!!-pogroził mi palcem i podszedł do nas.
-Przepraszam-czule go pocałowałam.
Nasz pocałunek byłby dłuższy, gdyby  Darcy nie zaczęła ciągnąć Harrego za loki.
-Osz ty mała!!
Wziął ją na ręce i zaczął ją łaskotać nosem po brzuszku. Malutka roześmiała się i złapała go za policzki.
-Tata!-wykrzyknęła swoje pierwsze w życiu słowo.

~~rok 2019, wrzesień~~

-Tato!!!!!-usłyszałam z góry krzyk naszej pięcioletniej córki.
Harry zrobił przerażoną minę i pobiegł do jej pokoju. Odłożyłam kubek z kawą na bok i podążyłam za nim.
Weszłam przez otwarte drzwi do błękitnego pokoju i spojrzałam na loczka, który przytulał Darcy.
-Co się stało?-podeszłam do nich.
Mała odgarnęła włosy z twarzy i mocniej przytuliła Harrego.
-Powiedziała, że beze mnie nigdzie nie idzie-odpowiedział mąż-tym bardziej do przedszkola.

~~rok 2037, lipiec~~

-Mamo, gdzie jest tata?-zapytała Darcy.
Odwróciłam się w jej kierunku i oniemiałam. Moja córka stała w długiej białej sukni z welonem wpiętym we włosy.
-Tam jest-pokazałam na Harrego, który ze łzami w oczach patrzył to na mnie to na córkę.
Darcy ucałowała mój policzek i podeszła do ojca.
-Tatusiu co jest?-była zmartwiona.
-Nic, po prostu nie wierzę, że moja mała córeczka wychodzi za mąż-rozczulił się do końca.
-Och tato!-mocno wtuliła się do niego-musimy ruszać, a wiesz, że bez ciebie nigdzie nie idę-uśmiechnęła się i ponownie przytuliła.





___________________________
coś mi nie wyszło o.O
komentujcie!

piątek, 15 marca 2013

Imagin Liam

Jesteś żoną Liama od ponad 2 lat.Od dawna staracie się o dziecko ale niestety bezskutecznie.Martwiłaś się,że to może Twoja wina. Liam  chciał Cię pocieszyć,że niedługo na pewno wam się uda.Chciałaś mieć normalną i szczęśliwą rodzinę.Postanowiłaś wybrać się do ginekologa pomimo,że robiłaś to już wiele razy chciałaś się dowiedzieć w czym konkretnie tkwi problem.
-Dzisiaj idę do ginekologa.
-Przecież byłaś 2 miesiące temu przez ten czas chyba nic się nie zmieniło.
-Ale na ostatniej wizycie nie powiedzieli mi nic specjalnego.Tylko tyle,że mam nie martwić się na zapas.Jak mam się nie przejmować skoro nie wiem co się ze mną dzieje.
-A może to we mnie tkwi problem-Powiedział zasmucony chłopak.
-Myślę,że będzie lepiej jeśli razem się wybierzemy i zbadamy.
-Zgoda.



Tydzień później byliście umówieni na wizytę.Bałaś się,że możesz dowiedzieć się czegoś co przewróci całe Twoje życie do góry nogami.
-Boję się.-Powiedziałaś do męża siedzącego obok Ciebie w poczekalni.Wtuliłaś się w niego.
-Kochanie nie martw się.Wielu ludzi ma z tym problem,ale z pewnością sobie poradzimy a to są tylko jakieś drobne komplikacje.
Pierwszy do gabinetu wszedł Liam. Jednak na wyniki trzeba poczekać parę dni.Następna weszłaś Ty.Serce biło Ci jak oszalałe.Bałaś się tego co możesz tam usłyszeć.


~~Kilka dni później~~


-Liam chodź szybko.Przyszły wyniki.
Otworzyłaś kopertę.Uśmiechnęłaś się czytając wyniki chłopaka.Wszystko w porządku,Liam jest zdrowy.Teraz przyszła kolej na Ciebie.Gdy przeczytałaś list do końca oprałaś się o stół i zaczęłaś płakać.Zdezorientowany chłopak przytulił Cię i wziął do ręki list.Okazało się,że jesteś bezpłodna.
-Skarbie nie płacz,przecież to nie Twoja wina.
-Ale ja tak bardzo chciałam mieć dzieci.


Bardzo to przeżywałaś.Czułaś się winna i obawiałaś się,że nie uszczęśliwisz Liama przez to.Wpadłaś w depresję.Nie mogłaś spać przez co zażywałaś bardzo dużo tabletek nasennych.Chłopak bardzo się o Ciebie martwił.Jednak od kilku dni chodził podejrzanie szczęśliwy.Nie wiedziałaś o co mu chodzi.
-Kochanie dlaczego od paru dni jesteś taki zadowolony?
-Dowiesz się wieczorem teraz muszę lecieć.Pa kocham Cię.- Powiedział po czym wyszedł.
Teraz chodziłaś zmartwiona totalnie.Chociaż nie było się czego obawiać.Raczej nie zapowiadało się na jakąś poważną rozmowę.Cały dzień chodziłaś rozkojarzona.No ale cóż,wróci to powie.
Kiedy wszedł do domu przyniósł Ci bukiet róż.
-Już jestem i mam niespodziankę.
-Błagam powiedz o co chodzi, bo cały dzień o tym myślę.
-No teraz to i ja zacząłem się denerwować.No ,bo ja....
-No mów wreszcie.
-Zaadoptujmy dziecko.
-Co?! Naprawdę chciałbyś?
-Dlaczego nie? Skoro nie możemy mieć własnych to możemy uszczęśliwić inne dzieci.A ty byś nie chciała?
-Sama nie wiem,może to dobry pomysł.
Ucieszyło Cię,że Liam myśli tak poważnie o tym.Zgodziłaś się.Od razu następnego dnia poszliście do ośrodka adopcyjnego.Nie chcieliście z tym zwlekać.Po rozmowie dowiedzieliście się,że niedawno urodziła się dziewczynka imieniem Lucy.Poszliście ją zobaczyć.Nie mogłaś uwierzyć,że ludzie zostawiają takie maleństwa.Ona była taka śliczna.Kilka razy rozmawialiście z dyrektorką ośrodka i byliście odwiedzać małą.Bardzo się do niej przywiązaliście.Czuliście jakby od zawsze była waszą biologiczną córeczką.



~~5 miesięcy później~~


To już dziś przywieziecie do domu wasz maleńki skarb.Ma już 6 miesięcy. Chodziłaś bardzo zdenerwowana .Liam  urządził dla niej cudowny pokoik.O 16 byliście już w ośrodku.Kiedy przywieźliście ją do domu zaczęłaś jej wszystko pokazywać.Wieczorem nastała pora kąpania.Byłaś bardzo delikatna,gdyż wcześniej nie opiekowałaś się na stałe tak małym dzieckiem.Bałaś się,że zrobisz jej krzywdę.Kiedy mała wypiła już mleko chłopak powiedział,że położy ją spać.Byliście bardzo podekscytowani.Drzwi do pokoju Lucy były lekko uchylone,więc po cichutku się zakradłaś.Usłyszałaś jak Liam mówił do małej.
-Od dziś będę Twoim tatusiem.Tak bardzo się cieszę,że pojawiłaś się w moim życiu.Razem z mamusią grasz w nim pierwszą rolę.Będę starał się jak najlepiej Tobą opiekować.Nigdy nie pozwolę żeby coś Ci się stało.Będziesz moją małą księżniczką i oczkiem w głowie.
Oparłaś głowę o framugę od drzwi i słuchałaś jak Twój ukochany opowiada waszej córeczce.Nawet nie myślałaś,że jeszcze kiedyś będziesz taka szczęśliwa.



Już rok i 4 miesiące Lucy jest razem z wami.To była najlepsza decyzja jaką mogliście podjąć.Niedawno mała obchodziła swoje 2 urodziny.Wszyscy wasi znajomi są w nią zapatrzeni.Nawet planujecie zaadoptować jeszcze jedno dziecko.Tym razem będzie to chłopiec.Twoje życie w końcu nabrało barw.Teraz idziesz przez życie razem z Liamem i waszą śliczną córeczką Lucy.


________________
proszę o komentarze :D
Alice :*

czwartek, 14 marca 2013

Imaginy z gifami :D

1.
Louis mówiąc o Tobie w wywiadzie:
-She's perfect.






2.
Niall gra Ci na gitarze, gdy bierzesz prysznic.

Gdy wychodzisz naga, On patrzy na Ciebie w ten sposób:

3.
Otwierasz Harremu drzwi i słyszysz pytanie:
-Może z nami zamieszkać?

4.
Paul przyłapał Zayna, kiedy próbował wejść do Twojego pokoju:

5.
Wyjeżdżacie z Liamem na wakacje:

6.
Liam: Wpadłeś (T.I) w oko!
Zayn: Naprawdę?!

7.
Niall wyobraża sobie noc z Tobą:

8.
Harry widzi jak ktoś podrywa Cię na ulicy:
-Ona jest moja!

9.
Louis śpiewa dla Ciebie na koncercie "Little Things":

10.
Pokazujesz na swoje usta i pytasz Liama:
-Jestem tu brudna?


_______________________
chcecie, bym robiła od czasu do czasu imaginy w tej postaci??

środa, 13 marca 2013

Imagin Zayn part 2

part 1



Just give me a reason,
Just a little bit’s enough
Just a second, we’re not broken
Just bent and we can learn to love again.


Obudziłam się następnego dnia o 6 rano. Jak  co dzień ubrałam się, odświeżyłam i przygotowałam śniadanie. 
-Leo, śniadanie!-zawołam syna.
Po 5 minutach chłopiec zszedł z góry i zajął swoje ulubione miejsce przy stole. Nałożyłam mu omlet i nalałam do szklanki mleka. Wzięłam swoją kawę, siadając obok synka. Rozmawialiśmy na temat szkoły i treningów, gdy do kuchni wszedł zaspany Zayn. Inne kobiety prawdopodobnie podnieciłby widok faceta ubranego w same dresy, który na głowie ma artystyczny nieład, a brodę porastał jednodniowy zarost. W dodatku jego tatuaże, które kiedyś tak bardzo na mnie działały. Właściwie to co się z nami stało? Ach tak, już pamiętam. Po roku naszego związku zaszłam w ciążę, która nie ucieszyła nas za bardzo. Byliśmy jeszcze młodzi, mieliśmy ledwie 20 lat, a tu nagle spada na nas taka odpowiedzialność. Nasi rodzice nalegali na ślub, jeszcze zanim urodzę. Przez pierwsze półtora roku było dobrze, ale później.... Nieważne, było minęło. Mamy syna i nic już nie można zmienić.


-Przyjadę po ciebie o 15!-zawołałam za chłopcem, który szedł w kierunku wejścia do szkoły.
Pomachał mi i dołączył do swojego kolegi. Uruchomiłam auto i ruszyłam do pracy. Dzień jak co dzień...


-Zayn jesteś w domu?-zadzwoniłam do mulata.
-Nie, dlaczego pytasz?-mój telefon wyraźnie go zaskoczył.
-Jestem przed szkołą Leo, ale nie ma go. Czekam na niego od 20 minut i nic-opowiedziałam zmartwiona.
-Jak to nie ma? Może odebrała go moja mama?
-Nie Zayn. Rozmawiałam z nią dziś i jest zajęta. 
-Może bawi się w sali gimnastycznej. Wiesz ile razy chodzą tam z chłopcami.
-Zayn on zginął!
-(T.I) nie panikuj! Posłuchaj ja wracam do domu, a ty porozmawiaj z wychowawczynią. Jeśli będzie w domu zadzwonię. Na razie!
Rozłączyłam się i ponownie weszłam do szkolnego budynku. 


-Znalazłeś go?!-podbiegłam do Zayna, który wszedł do domu.
-Nie...
Rozpłakałam się i zwyczajnie w świecie przytuliłam się do Malika. O dziwo objął mnie jeszcze bardziej, a w dodatku ucałował moje czoło.
-(T.I) znajdziemy go.... Obiecuję-wyszeptał.
Pokiwałam głową i odsunęłam się od niego. Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie. 21.22. Od 6 godzin mój syn błąka się po Londynie. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że coś mogło mu się stać. 
-Policja już go szuka-oznajmił.
-To moja wina...-odpowiedziałam i poszłam do salonu. 
Opadłam na kanapę i dalej płakałam. Zaczęłam dopuszczać do siebie myśli o najgorszym, wtedy stało się coś czego nigdy się nie spodziewałam.
-Nie płacz, to nie twoja wina-obok mnie kucnął Zayn, który zaczął gładzić moją głowę-razem damy radę. Zobaczysz, że jeszcze Leo będzie bawił się ze swoim rodzeństwem i sprowadzał do domu dziewczyny-powiedział, po czym pocałował mnie.
Byłam spragniona jego miłości. Czułam się jak przy naszym pierwszym pocałunku. 
-Kocham Cię Zayn...
Uśmiechnął się delikatnie.
-Ja ciebie też (T.I). 


Right from the start, you were a thief,
You stole my heart and
I your willing victim
I let you see the parts of me
That weren’t all that pretty.

~~kilka dni później~~
-Nadal go szukają?-zapytała (I.T.P).
-Tak..
Siedziałyśmy u nas w domu pijąc herbatę. (I.T.P) pomagała mi przejść przez to wszystko. Codziennie mówiła mi, że niedługo Leo się znajdzie. Co do Zayna to następnego dnia było już normalnie. Zachowywaliśmy się jak gdyby nigdy nic. Jedyne co się zmieniło to to, że więcej rozmawialiśmy. 
-Nie odbierzesz?
-Co?-oprzytomniałam i dopiero teraz usłyszałam dzwoniący telefon. Sięgnęłam po niego, nie patrząc kto dzwoni.
-Znaleźliśmy go....-powiedział głos w  słuchawce. Nie słuchałam co dalej tylko zaczęłam płakać ze szczęścia.
Poprosiłam, by jeszcze raz powtórzono mi adres szpitala i już po 15 minutach biegłam do sali numer  48.
Wbiegłam do środka i ujrzałam Zayna, który trzymał drobną rączkę naszego syna i patrzył się na niego. Mały spał, jak lekarze mówili był bardzo osłabiony. Malik uniósł na mnie swoje czekoladowe oczy i szepnął:
-Nareszcie razem...
Podeszłam do niego i wpiłam się w jego usta. Naszą pieszczotę, która zamieniła się w coś bardzo namiętnego przerwał głos przyjaciół, wchodzących na salę.
-Nie chcemy wam przerywać, ale Leo jest za młody, by oglądać takie rzeczy-powiedział uśmiechnięty Louis. 
Spojrzeliśmy się na syna, który leżał na łóżku i uśmiechał się...


Oh, it’s in the stars,
It’s been written in the scars on our hearts
We’re not broken
Just bent and we can learn to love again.


_______________________
coś mi nie wyszło o.O
dziękuje za komentarze w poprzedniej części, nawet nie wiecie jaki mam teraz zaciesz ^_^

Imagin Zayn




Oto mężczyzna - oto kobieta
Nikt nie uwierzy że się kiedyś kochali
Dawno zabrakło rozkoszy zmysłowej
Dawno przestali ze sobą rozmawiać


-Mamusiu, czy tatuś przyjdzie na mecz?-zapytał sześciolatek, stając obok mnie.
-Nie wiem kochanie, nie potrafię ci odpowiedzieć-spojrzałam na niego z troską.
Zasmucony tą informacją, spuścił głowę i dreptając do swojego pokoju, powiedział ciche "jak zwykle". Za każdym razem, widząc naszego syna w takim stanie, miałam ochotę skopać Zaynowi tyłek. 


-Leo ma jutro ważny mecz-spojrzałam na syna-będziesz?-skierowałam wzrok na Zayna.
-Zobaczę.
Prychnęłam śmiechem i dokończyłam jeść kolację.


-Mamo, dlaczego tata mnie już nie kocha?-zapytał Leo, leżąc w łóżku.
Przyznam, że zaskoczył mnie tym pytaniem, bo co mu miałam odpowiedzieć? "Synku tatuś nie kocha nas, ponieważ znalazł inną osobę do kochania"? To załamałoby go. 
-To nieprawda, że cię nie kocha.... po prostu tatuś jest zabiegany i dlatego nie ma dla nas czasu.... Może się wydawać, że nas nie kocha, ale to nieprawda...Śpij-ucałowałam go w czółko-jutro czeka cię ważny dzień!
Mały uśmiechnął się i wtulił w swojego misia.
-Dobranoc mamusiu...
-Dobranoc skarbie..
Zamknęłam drzwi za sobą drzwi i poszłam do sypialni obok.


Ubrałam się w piżamy i położyłam do łóżka. Obok spał już Zayn. Zgasiłam lampkę i ułożyłam głowę na poduszce. Zastanawiałam się nad swoim życiem. Jestem w małżeństwie,które praktycznie już nie istnieje. Z Zaynem nie kochamy się w żadnym znaczeniu tego słowa. Jedyny powód, dla którego wciąż jesteśmy razem to nasz sześcioletni syn Leo. Przecież my już nawet z sobą nie rozmawiamy, jeśli już to są to kłótnie o drobiazgi. Wtuliłam się jeszcze mocniej w poduszkę i udało mi się zasnąć.

~~~~

W pokoju obok z uchem przy ścianie
Siedzi ich syn i cichutko płacze
Wiele by dał by usłyszeć choć słowo
Wiele by dał by ktoś sobie przypomniał


Mały chłopiec przytulił swojego misia jeszcze bardziej i uronił kilka łez, które w ostatnim czasie towarzyszą mu każdego wieczoru. Okrył szczelniej kołdrą swoje drobne ciało, gdyż odczuwał chłód. To nic nie dało, bo był to chłód wewnętrzny. Zastanawiał się dlaczego rodzice ze sobą nie rozmawiają, może to prze niego? Może to dlatego, że był ostatnio niegrzeczny, albo dlatego, że przezwał kolegę? To na pewno jego wina.

 Niekochanym dzieciom wciąż chłodno, 
Niekochane dzieci tulą misie.

~~~~

Odłożyłam na suszarkę naczynia i wytarłam ręce. Spojrzałam w kierunku salonu, w którym siedział Zayn, oglądając jakiś wojenny film. Mały spał już, bynajmniej tak mi się wydawało. Dosiadłam się do męża, lecz na drugim końcu kanapy.


Oto mężczyzna - oto kobieta
Siedzą przy stole do cna wyczerpani
Nie ma już światła które by mogło
Ogrzać ich ciała tak dawno ostygłe

-(T.I) dlaczego nie chcesz dać mi rozwodu?-zapytał nagle mulat.
-Rozmawialiśmy już o tym.
-Tak wiem, ale nadal tego nie rozumiem.
-Zayn, a jak ty to sobie wyobrażasz? Co powiemy małemu? "Kochanie wybacz, ale tatuś i mamusia już się nie kochają"? Tak? To chcesz mu powiedzieć? Wiesz jaki jest wrażliwy. Jeśli tak bardzo ci na tym zależy, to ty mu to wyjaśnij. Tylko co mu takiego powiesz?
-.....
-No właśnie.
Wstałam i poszłam do sypialni. Miałam dosyć wałkowania tego samego. Nie możemy się rozstać, choć oboje bardzo tego pragniemy...


Lecz jest na świecie - coś co ich trzyma
Co nie pozwala wstać im od stołu
Ten sześcioletni wyrzut sumienia
Płaczący cicho - w pokoju obok





___________________
podoba się?
myślałam nad drugą częścią ze szczęśliwym zakończeniem, co wy na to??