Strony

sobota, 28 lutego 2015

Niall + powitanie

- Chase [ czyt. Czejs. ], musisz zrozumieć, że to już koniec… Tak musiało być… Po prostu… pogrążyłaś się… zakochałaś, to nie jest Twoja wina… - kobieta chciała mówić dalej, jednak przewrał jej tłumiony łzami, zdesperowany krzyk nastolatki.

- Wróci po mnie… obiecał, że wróci… - szeptała jak obłąkana.

- Chase chodź ze mną… - powiedziała łagodnym głosem.

- Nigdzie nie idę! Zostaję tu i czekam…

- Dziewczyno… - zaczęła Pani Cathberry – on po Ciebie nie wróci! Zabrał to co chciał i wyjechał! Jeśli od razu wszystko powiesz i nie będziesz się opierała, wyrok będzie znacznie zmniejszony… rozmawiałam już w Twoim adwokatem.

- Nic nie powiem. Jutro już mnie tu nie będzie, zobaczysz. Tam gdzie pojedziemy, nikt nas nie znajdzie… - ostatnie zdanie wychlipała napawając się kolejną dawką nadzieji…

- Przemyśl wszystko. Masz czas. – odparła kobieta, zostawiając dziewczynę samą w pokoju.

Chase wstała z podłogi podpierając się na rekach. Rozejrzała się po pokoju.
Ściany były jasne. Miłe… Dziewczyna podeszła do białych, utrzymanych w szpitalnym klimacie drzwi i pchnęła je do przodu. Łazienka. 17 – latka podeszła do umywalki, nad którą wisiało lustro. Odkręciła kran, by po chwili usłyszeć szelest wody w odpływie. Podłożyła ręce pod strumień pozwalając na to, by przez chwilę woda przelatywała przez jej palce ochładzając całe ciało. Po przemyciu twarzy, zakręceniu dopływu wody w kranie, poprzez ponowne przekręcenie kurka zaczęła przypatrywać się swojemu odbiciu w lustrze. Zobaczyła chudą szatynkę o przenikliwym, lazurowym spojrzeniu, zapadniętych, blado – różowych policzkach i pociętych nadgarstkach. Dziewczyna sięgnęła do kieszeni, z której wyjęła 3 małe czerwono – białe tabletki. Położyła je na blacie. Patrzyła na nie, a przez głowę przelatywały jej wspomnienia.
            Gruba impreza. Kokaina, amfetamina, haszysz i inne, których nazwy nie znam. Alkohol lał się litrami, kilka par całujących się pod ścianą. BA! Jeden chłopak miał nawet rękę w majtkach tej dziewczyny. Bałam się tu przebywać, mój strach minimalnie zmniejszała ręka Nialla ściskająca mnie w talii. Podeszliśmy do baru. Młody chłopak rozlewał wszystkim shoty. Każdemu z nas koło małego kieliszka położył trzy małe tabletki. Po odliczaniu wszyscy przechylili kieliszki zapijając te, dziwnego pochodzenia tabletki. Niall wypił samą wódkę, więc i ja nie częstowałam się tabletkami. Nie dbając, włożyłam je do kieszenie spodni...
Właśnie stąd je ma. Kilka łez wypłynęło spod jej powiek. Czy chciała wrócić do czasu z tych wspomnień? Nie, ale czy chciała zostać w teraźniejszości? No właśnie…
Nadal wpatrując się w swoje odbicie zaczęła podsumowywać sytuację, w której się znajduje…
Zakochana w chłopaku dziewczyna, zrobiłaby dla niego wszystko… Myślała, ze darzy ją tym uczuciem z wzajemnością, a on zamydlił jej oczy słodkimi słówkami i obietnicami. Wmawiał jak to będzie idealnie. Tylko oni… żadnych dotychczasowych problemów. W obliczu wydarzeń ostatniej doby i z tej perspektywy dopiero teraz zrozumiała, że były to czyste, ale i piękne kłamstwa. Lepiej słyszeć dobre kłamstwa czy brutalną prawdę?               Chciała tego pierwszego.
Mieli zrobić ten napad i uciekać. Plan wydawał się idealny. Zbyt idealny. Niall nie uwzględnił w nim dziewczyny. Sam chciał uciec zostawiając „ukochaną’’ samą sobie. W Chase uderzyła fala światła uświadamiającego jej wszystko. To, że blondyn jej nie kochał, to, że kłamał w żywe oczy, jak i to, że po nią nie wróci. Zostawił ją tutaj. W wielkim świecie, samą… Przy nim osłabła, zawsze była zależna od niego i na nim polegała… Teraz sama by sobie nie poradziła. Kątem oka zauważyła tabletki. Nie miała już wyjścia. Chwyciła czerwoną szminkę leżącą na blacie i zaczęła pisać na tafli lustra. Kiedy skończyła, bez zawahania połknęła kapsułki popijając wodą z kranu. Ze spokojem usiadła na podłodze, aby upadając, gdy tabletki zaczną działać nie uderzyć głową o ścianę czy podłogę, co było w stu procentach bez sensu, bo przecież, tak czy siak miała zakończyć życie na ziemi.
Po kilku minutach świat zaczął wirować, a dziewczynie zasychało w gardle. Zacisnęła powieki, a usta złożyła w cienką linie, by po chwili na jej twarzy malował się błogi spokój…

Pani Cathberry weszła do pomieszczenia.
- Chase… I jak? Przemyślałaś tę sprawę? Musimy jechać na komisariat. Złapali Horana… Wracał tu, powiedział, że mogą go aresztować, ale najpierw musi Cię zoba… - zaniemówiła kiedy zobaczyła martwą dziewczynę. Popatrzyła ma lustro. „ Przegrana ‘’ – szminka spływała strużkami z lustra…



_________________________________________________________________________________
Cześć Mordki!
Mam na imię Marcelina i jestem nową autorką na blogu. ;) Mam nadzieję, że krótki imagin Wam się spodobał i przyjmiecie mnie cieplutko przynajmniej na okres próbny. Jeżeli Wam się nie spodobam, nie będę Was katować moimi pracami :P W mojej pierwszej notce na blogu chciałabym także podziękować Deamer, z którą korespondowałam i oczywiście reszcie dziewczyn za to, że mogę spróbować tutaj. Mam nadzieję, że mnie będzie się miło pisało, a Wam jeszcze milej czytało :)
 MarCy xx

niedziela, 22 lutego 2015

Harry cz.7 (ostatnia)

cz.6

Obudziłam się, gdy mój sen z przyjemnego zamienił się w koszmar. Śniła mi się lekcja matematyki, dlatego, gdy otworzyłam oczy, odetchnęłam z ulgą. Położyłam swoją dłoń na dłoni Harry'ego, który ciasno oplótł mnie ramionami w talii. Uśmiechnęłam się na wspomnienie nocy. Była wspaniała, a takie poranki w jego ramionach, byłyby dla mnie spełnieniem marzeń. Z trudem udało mi się odwrócić twarzą do niego, dlatego skutek był taki, że usłyszałam cichy pomruk, a chwilę potem przeciągłe ziewnięcie. Harry powoli otworzył oczy i przez chwilę mi się przyglądał. Po kilku sekundach uśmiechnął się i pocałował mnie delikatnie w usta. Chciałam pisnąć z radości i z trudem udało mi się powstrzymać. Nie mogę dłużej oszukiwać. Zakochałam się w tym mężczyźnie po uszy i jeśli jest jakiś eliksir miłości, który sprawi, że Harry odwzajemni moje uczucia, to zrobię wszystko by go zdobyć.
-Dzień dobry.
Szepnęłam, wsuwając dłoń w jego włosy i zaczesując je do tyłu.
-Cześć.
Przysunęłam się do niego i poczułam jak kładzie dłoń na mojej talii i zaczyna rysować rozmaite wzory na mojej skórze.
-Jak ci minęła noc?
Spytał z figlarnym uśmiechem. Zagryzłam wargę i udałam zamyśloną.
-Było nudno, ale jakoś dałam radę.
Harry prychnął i gwałtownie przysunął mnie do siebie. Stykaliśmy się ciałami, jego męskość napierała na moje udo.
-Kłamca.
Szepnął mi prosto w usta i zachłannie pocałował. Jęknęłam, gdy poruszył biodrami, ocierając się o moje miejsce intymne. Harry znów chciał uprawiać seks, a kim ja jestem bym mogła mu tego zabronić?

kilka dni później

-[t.i]?
Oderwałam wzrok od ekranu komputera i przeniosłam go na Ellę. Stała przy moim biurku, ubrana w czarny płaszcz, w dłoni trzymając jakąś teczkę.
-Tak?
-Trzeba przekazać to szefowi, ale teraz go nie ma, a ja dziś kończę wcześniej.
Powiedziała, kładąc na biurko teczkę.
-Czy mogłabyś mu to podać, kiedy wróci? Proszę.
Spojrzałam na teczkę, następnie na Ellę i pokiwałam głową.
-Dzięki. Muszę już iść, do jutra!
-Cześć.
Mruknęłam pod nosem i upiłam łyk zimnej już herbaty.
Wróciliśmy z Tokio kilka dni temu, a ja wciąż nie mogę się otrząsnąć po tym wyjeździe. Nie tylko udało mi się zwiedzić miasto, ale też zbliżyłam się do Harry'ego. Nadal nie jesteśmy parą, ale coraz częściej, gdy jesteśmy sami, Harry okazuje mi czułość. Drobne pocałunki, czy też namiętne chwilę stały się moim ulubionym elementem dnia. Oczywiście ani z jego, ani z moich ust nie padły żadne deklaracje, lecz mimo to, jestem szczęśliwa.
-Cześć.
Usłyszałam niski, cichy głos tuż przy moim uchu, a sekundę później poczułam miękkie wargi na mojej szyi.
-Hej.
Uśmiechnęłam się delikatnie, podnosząc dłoń i wsuwając ją we włosy Harry'ego.
-O czym tak myślałaś?
Spytał, w międzyczasie pieszcząc moją skórę swoim dotykiem.
-O niczym konkretnym.
Odpowiedziałam i szybko ucałowałam go w kącik ust. Harry kucnął przede mną, uśmiechając się tak, że serce omal nie wypadło mi z piersi.
-Chodź do mojego biura.
Mruknął i wstał, po czym podszedł do drzwi i otworzył je, czekając na mnie. Pospiesznie podążyłam za nim, a gdy już znaleźliśmy się w gabinecie, oparłam się o fotel czekając na ruch Harry'ego.
-Uwielbiam, kiedy zakładasz tę koszulę.
Oznajmił zmysłowym głosem, powoli idąc w moją stronę. Rozchyliłam usta, łapiąc coraz więcej powietrza. Ten facet doprowadza mnie do szaleństwa!
-Um... ja też ją lubię.
Jęknęłam, gdy stanął przede mną i przycisnął do swojego ciała. Jego dotyk i zapach mącił mi w głowie, sprawiając, że z łatwością przejmował kontrolę nad moim ciałem.
-Co dziś robiłaś?
Spytał, przejeżdżając nosem po mojej szyi, do linii szczęki. Mruknęłam z aprobatą, przymykając powieki. Zacisnęłam dłonie na materiale jego marynarki, ciągnąc go jak najbliżej siebie. Nie odpowiedziałam na pytanie, zbyt zajęta rozkoszowaniem się tą chwilą. Na co zareagował cichym chichotem.
-Mam ochotę zrobić to na biurku. Co ty na to?
Jęknęłam, gdy delikatnie ugryzł płatek mojego ucha. Jego słowa oddziaływały na mnie, szczególnie w miejscu, gdzie jego rosnąca erekcja lekko na mnie napierała. Niespiesznie podwinął moją spódniczkę do góry, a następnie ścisnął mnie za pośladki. Niespodziewanie podniósł mnie, więc szybko oplotłam go w pasie, przyciskając nasze krocza jeszcze bliżej siebie. Posadził mnie na biurku i odsunął się na kilka centymetrów, by zdjąć marynarkę. W momencie, gdy znowu się do mnie przybliżył i chciał złączyć nasze usta, usłyszeliśmy ciche pukanie do drzwi, a następnie do środka weszła wysoka blondynka, której idealnie ścięte włosy sięgały do ramion, a grzywka była zaczesana na bok, dodając jej grzecznego wyglądu. Piękna twarz i czerwone usta, które świetnie komponowały się z tymi blond włosami. Była szczupła, jej piersi miały idealny rozmiar, a nogi były długie i szczupłe. Poczułam się zażenowana tym, że moje ciało nawet w najmniejszym stopniu nie umywa się do niej.
-Harry?
Jej uśmiech był taki... elegancki, uwodzący.. Styles szybko pomógł mi wstać, by następnie odwrócić się całym sobą w jej stronę. Przywróciłam do porządku swoje ubranie i obserwowałam tę dziwną sytuację. Kim ona jest?!
-Tay.
Powiedział dziwnie twardym i szorstkim głosem. Dziewczyna ruszyła w jego stronę i dostrzegłam jak ciało Harry'ego się napina. Patrzyłam na tą sytuację zupełnie nie rozumiejąc tego co się dzieje.
-Kochanie, tak tęskniłam!
Zawołała ta cała Tay, a następnie zarzuciła ręce na szyję Harry'ego i wpiła się w jego usta. W tamtym momencie czułam, jakby wbito mi w serce tysiące ostrzy. W ciągu kilku sekund umarłam setki razy. Miałam przyspieszony oddech i wrażenie, jakbym dostała pięścią między oczy. Odchrząknęłam, próbując pozbyć się guli w gardle. Blondynka oderwała się od Styles'a i spojrzała na mnie.
-A to kto?
Harry odwrócił się w moją stronę. Nie mogłam nic odczytać z jego twarzy. Może to przez łzy, które zamazywały mi widok?
-[t.i]...
Odezwał się Styles, robiąc krok w moją stronę i wyciągając dłoń, ale ja szybko się cofnęłam.
-Taylor, narzeczona Harry'ego. Miło mi.
Dziewczyna uścisnęła mi dłoń, wymuszając uśmiech na swojej pięknej twarzy.
Narzeczona.
Co to znaczy?
-Pójdę już.
Bąknęłam i jak najszybciej opuściłam gabinet Harry'ego, który nawet nie próbował mnie zatrzymać, by cokolwiek wyjaśnić. Chwyciłam z fotela swój płaszcz i wsiadłam do windy, zjeżdżając na dół. Przycisnęłam dłoń do ust, by stłumić szloch, ale nawet to nie pomogło. Wybiegłam z budynku i próbowałam zatrzymać taksówkę, by dostać się do mieszkania. Gdy już się w niej znalazłam, schowałam twarz w dłonie i starałam się uspokoić. Nie powinnam była wierzyć, że ja i Harry to coś, co może stworzyć związek. Ten facet od początku był zakazany,  a ja jak ta przeklęta kobieta, dałam się zwodzić i kusić. Pozwoliłam, by owinął mnie wokół palca i całkowicie od siebie uzależnił. Dałam mu siebie tyle ile zdołałam i jakże głupia byłam, wierząc, że on również mi coś ofiaruje. Wiedziałam to każdą komórką swojego organizmu, że prędzej czy później, ten mężczyzna złamie mi serce, a jednak brnęłam w to dalej. Zbyt zapatrzona, ogłupiona, odurzona, by myśleć racjonalnie. Doskonale wiedziałam, że ten facet był najmniej odpowiednim, jakiego kiedykolwiek powinnam była spotkać, ale mimo to, zakochałam się w nim po uszy. A najgorsze jest to, że nigdy przedtem tak się nie czułam. Tylko on potrafił wywołać we mnie te emocje, których nawet nie potrafię nazwać. I teraz, kiedy już go nie ma, kiedy poznałam prawdę o tym, że należy do kogoś innego, wiem, po co istniałam.
Istniałam dla niego.

*

-[t.i], wpuść mnie!
Opierałam się o drzwi i płakałam, nasłuchując wołań Harry'ego. Od kilku minut walił w moje drzwi, a ja stałam tylko i płakałam. Mój mózg toczył zaciętą walkę z sercem, które nalegało, by go wpuścić do środka. Wiedziałam jednak, że gdy tylko znowu go zobaczę, wybaczę mu wszystko i pozwolę, by dalej mnie okłamywał. Do cholery on ma narzeczoną! Pieprzoną narzeczoną! Jak mogłam wierzyć, że taki mężczyzna jak on może być wolny?
-Wiem, że tam jesteś! Otwieraj!
Dobijał się coraz bardziej, a ja coraz bardziej płakałam. Tak bardzo chciałam go znowu zobaczyć.
-Do cholery! Jeśli mnie nie wpuścisz, wyważę drzwi!
Stałam nieruchomo, aż wreszcie znowu się poddałam. Otarłam łzy i otworzyłam drzwi. Harry jak zwykle wyglądał pięknie. Od południa zdążył się przebrać w luźne ciuchy.
-Skarbie...
Wyszeptał, a mi to wystarczyło, by wpaść mu w ramiona. Bo przecież gdyby mu nie zależało, to by tu nie przychodził, prawda?
-Przepraszam.
Szepnął, podnosząc mnie i wchodząc do mieszkania. Znaleźliśmy się w salonie, Harry usiadł na kanapie, ja na jego kolanach, wtulona w niego.
-Przepraszam. Zachowałem się jak idiota. Ta dziewczyna jest szalona. Między mną a nią nic nie ma. Przepraszam, skarbie.
Szeptał mi do ucha, jednocześnie delikatnie mną kołysząc. Tak dobrze czułam się w jego ramionach.
-Nie płacz, proszę.
Odsunęłam się i spojrzałam na jego piękną, aczkolwiek zmartwioną twarz. Harry otarł kciukami moje policzki. Wzięłam głęboki wdech i chwyciłam się mocno połów jego koszulki, szarpiąc nim.
-Przysięgnij, że ty i ona, to nieprawda.
Warknęłam. Przez chwilę widziałam strach i zaskoczenie, a zaraz potem... rozbawienie?
-Przysięgam.
Z moich ust wyrwał się cichy szloch, kiedy znowu się do niego przytuliłam.
-Tylko ty i ja?
Spytał cicho, po kilku minutach, gdy zdążyłam się trochę uspokoić. Ponownie się odsunęłam, tym razem zaskoczona jego słowami.
-Co?
Szepnęłam. Harry spojrzał na mnie niepewnie i westchnął cicho.
-Chciałbym... żebyśmy spróbowali.
Oznajmił. Miałam wrażenie, że to wszystko to tylko sen, a ja obudzę się w środku nocy ze złamanym sercem, wspominając tą dziewczynę i Harry'ego.
-Jesteś pewny?
Spytałam z nie do wierzeniem.
-Tak? Um... Nigdy nie byłem w żadnym związku, ale... kiedyś musi być ten pierwszy raz, prawda?
Kiwnęłam energicznie głową, szeroko się uśmiechając.
-Zależy mi na tobie jak cholera.
Szepnął. Westchnęłam rozmarzona i przysunęłam do siebie nasze twarze. Harry pocałował mnie delikatnie i czule, a ja znowu umarłam, tym razem ze szczęścia.

Once in a lifetime
You were mine...


_____________________________________________________________
Motyw Taylor nie miał na celu obrażania jej, ja sama bardzo lubię jej piosenki ;)

Tak wiem, ta część to jakieś gówno ;_;
Tak czy siak, to już KONIEC tej historii. Mam nadzieję, że podobała wam się ona choć w małym stopniu :)
Bardzo dziękuję za cierpliwość, czas i komentarze, które pozostawiliście <3

czwartek, 19 lutego 2015

Harry

Życie jest jak przemijające minuty. Teraz jest, a zaraz nastaje następna. Dlatego trzeba korzystać z tych choćby kilku minut, które są nam dane.

1 sekunda

Uśmiechnięta rodzina przekracza próg domu z dopiero narodzonym maleństwem. Gdy patrzą na jej przymknięte oczka i delikatne, malutkie włoski na główce w ich sercach rośnie coraz większa miłość do córki. W końcu są razem.. Kochająca się rodzina.

1 minuta

Jeden.. dwa.. trzy kroki zanim się przewróciła. Jednak zanim jej ciałko zetknęło się z podłogą dwie delikatne dłonie przytrzymały je podnosząc do góry. Delikatne usta złożyły pocałunek za maleńkim czole, a śmiech małej istotki rozniósł sie po pokoju.

2 minuta

Głośny krzyk zabrzmiał w domu na co przestraszeni rodzice przybiegli do pokoju dziecka. Jak się okazało był to krzyk radości na pojawiającą się w telewizji ulubioną bajkę.Rodzice tylko się zaśmiali, cicho zanim wraz z córeczką usiedli do oglądania programu.

3 minuta

Mocno ściskając dłoń matki dziewczynka przekracza próg nieznanego budynku. Rozgląda się w koło i mocniej wtula w rodzicielkę gdy dostrzega wszędzie biegające dzieci i wiele kolorowych zabawek. Pierwszy dzień w przedszkolu. Gdy po razpierwszy rozstawała sie z ukochaną mamą w oczach zebrały się łzy. Wtedy jednak stało się coś dziwnego. Do małej dziewczynki podszedł rok starszy chłopiec który złapał ją za rączkę i zaprowadził do zabawy. W jego towarzystwie zapomniała o tym, że mamusia jest w pracy.

4 minuta

Paluszkami wkładała do ust tort swojego przyjaciela który właśnie skończył swoje pięć lat. Oboje śmiali się przy tym mażąc się nawzajem czekoladowym kremem. Od pierwszego dnia przedszkola każdy dzień starali się spędzać razem. 
-Kocham cie wieś?
-Wiem ja ciebie teś?
Pocałował dziewczynkę w  policzek.

5 minuta

-Mamuś moge iś do Halego?
-Słońce Harry musiał wyjechać.
-Dlaciego?
-Wyjechał do Londynu. To daleko od domku.
Po policzkach malutkiej spłynęły łzy gdy zaczęła krzyczeć. W objęciach mamy płakała ponad podzinę zanim zasnęła. Podczas snu słone kropelki nadal czasem wypływały spod jej powiek.

6 minuta

Delikatny wiatr spowodowany ruchem dziewczynki, rozwiewał jej włosy. Gdy huśtała się to w górę to w dół aż w końcu szurając czerwonymi bucikami po ziemi zatrzymała się. Szybko z niej zeskoczyła biegnąc do taty, który stał niedaleko z lodami w ręku. Dla niego to cudowny widok tak uradowanej córki. Od czasu wyjazdu chłopca prawie co noc budziła się z krzykiem wtulając twarz w pluszowego, białego misia.

7 minuta

Z niewielkim plecakiem biegła do szkoły zostawiając za sobą ludzi idących spokojnie w tą lub przeciwną stronę. Uśmiech widniał na jej twarzy gdy zobaczyła stojące niedaleko dziewczynki w jej wieku. Chciała do nich podejść jednak zatrzymał ją ich śmiech. Nie był przyjemny. Patrzyły na nią i się śmiały. Zabolało ją to. Spuściła wzrok i przyjrzała się swoim szarym trampkom, niebieskiej sukieneczce i czarnemu sweterkowi. Jej brązowe loki spięte zostały czarnym kwiatkiem. Nie widziała nic złego w tym jak wyglądała więc z podniesioną głową weszła do budynku mijając rozchichotaną grupę. 

8 minuta

Błękitne oczka otworzyły się powoli gdy stojąca nad dziewczynką mama delikatnie próbowała ja obudzić. Ale ona nie chciała iść do szkoły. Nikt jej tam nie lubił. Ludzie tylko się z niej śmiali a  chłopcy popychali. Tak było i dzisiaj. Z wiekiem co raz bardziej odczuwała stratę jedynego przyjaciela jakiego miała. Za każdym razem zanim weszła do budynku poprawiała swoje ubranko i myślała co by było gdyby Harry był z nią.

9 minuta

Ponownie już wbiegła do domu zapłakana, biegnąc do mamy i wtulając się w nią. Znów ją wyśmiali jednak tym razem jeszcze zniszczyli jej ukochaną przytulankę. W plecaku zawsze  nosiła małego misia wielkości rączki, którego dostała dawno temu od rodziców. Zawsze miała go przy sobie, a teraz leżał rozdarty na dnie śmietnika. Dlaczego to wszystko musiało przytrafiać się akurat jej. Przecież nic nie zrobiła.

10 minuta

Była sobota. Dziesięciolatka siedziała na parapecie okna czekając na przyjazd nowych sąsiadów. Gdy tylko samochód zatrzymał się na podjeżdzie na przeciw, brunetka wybiegła z pokoju i z domu stając przed ulicą. Ptrzyła jak z auta wychodzi para dorosłych wyciagając z bagarznika kilka walizek. Wysoka pani coś krzyknęła, a z auta wysiadł chłopiec. Był dość wysoki, ale młody i miał dużo brązowych loczków na głowie. To był on.. ale jej nie poznał.

11 minuta

Odzyskała przyjaciela jednocześnie go tracąc. Odkąd trzy miesiące temu się wprowadził do tej pory nie poznał dawnej przyjaciółki, a może nie chciał. Tak naprawdę jeszcze nie spotkali się twarzą w twarz. Widziała tylko jak patrzy na nią gdy jest wyśmiewana i zaczepiana w szkole. On nigdy się nie śmiał, tylko patrzył.

12 minuta

Chodzenie do szkoły jeszcze nigdy nie było tak przyjemne. Po tym jak jednego dnia mama zaprosiła nowych- starych sąsiadów na obiad, w jego trakcie pogodziła się z Harry'm. Od tamtego czasu znów cały czas spędzali razem, a w szkole pomagał jej. Jest starszy o rok przez co większość dzieci boi się zanim zadzierać. Tylko ona wiem, że naprawdę jest miły i kochany.

13 minuta

Takie delikatne. Słodkie pocłunki, które składał na jej dłoni. Znów żartował, a ona się śmiała. On uwielbiał słyszeć ten dźwięk wywołujący przyjemne łaskotanie. Uwielbiali swoje towarzystwo choć ostatnio coraz rzadziej zdarzało się by byli sam na sam. W końcu jest rodzina, szkoła i jego znajomi. Właśnie, jego, ona nie miała nikogo. Chciała tylko jego, a nie wiążących się z nim fałszywców chcących zdobyć jego sympatię. Może to, to ich rozdzielało.

14 minuta

No i stało się. Straciła go. Ponownie. Tym razem przez rudowłosą dziewczynę o zielonych czach. Wyższa od niej i ładniejsza. Alisson. Odebrała jej go owijając wokół swojego małego palca. Zapatrzony był na każde skinienie tej suki. Z dnia na dzień było coraz gorzej aż brunet całkowicie zerwał kontakt z "przyjaciółką". Teraz była nieznajomą chodzącą za nim do szkoły i mieszkającą naprzeciwko. Tak nagle zapomniał o niemej obietnicy zatapiając się w wymalowanych oczach Alisson. 

15 minuta

Schowana w cieniu drzewa z dala od światła księżyca odpaliła zapałkę. Zaraz zaciągała się i wypuszczała biały dym. W ciszy patrzyła na smugi wylatujące jej z ust i oddawała się błogiemu otępieniu. To nie pierwszy skręt, którego odpaliła w tajemnicy przed światem. Odużona zapominała o "przyjacielu". Minęło tyle czasu, a ona nadal była nieznajomą. Dziewczyną, która teraz ukrywa się ze swoim nałogiem. Zatraciła się w narkotykach, wbrew rozsądkowi. Spróbowała pierwszy raz by się oderwać, drugi by zapomnieć, trzeci by odreagować potem już tylko czwarty, piąty... aż do teraz. Oślepiło ją mocne światło skierowane prosto na nią. Koniec historii narkomanki. Prawie..

16 minuta

-

17 minuta

Wróciła. Jest tutaj i znów może cieszyć się atmosferą Holmes Chapel. Cały rok jej tu nie było. Cały rok zmarnowała na odwyk. Wycięła jedną, ważną "minutę" ze swojego życia. Czas, w którym nie było miejsca dla niego. Była pewna, że nie chce jej widzieć. Mimo wszystko gdy tylko rozpakowała swoje rzeczy usiadła na schodach przed domem. Wpatrywała się w punkt przed nią mając nadzieję, że gdy uchylą się drzwi zobaczy właśnie jego. Czekała, czekała aż zobaczyła postać wychodzącą z domu. Poderwała się zaraz opadając gdy jej oczom pokazała się rudowłosa Alisson. Gdy dziewczyna podniosła wzrok popatrzyła na nią uśmiechając się z wyższością. Dopiero po chwili brunetka zobaczyła dość mocno już zaokrąglony brzuch. Ona była w ciąży. Z Harry'm? Jak dużo ją ominęło? Ze łzami w oczach wbiegła do domu rzucając się do pierwszej lepszej apteczki. I na co było to wszystko? Jednym ruchem wsypała do buzi pół opakowania tabletek ledwo przełykając je z wodą. Chwiejnym krokiem wróciła przed dom. Zobaczyła jego. Zmartwionego gdy podbiegał do niej. To ostatnie co zapamiętała.

18 minuta

-Kocham cię wiesz?
-Wiem ja ciebie też.
Pochylił się nad brunetką i pocałował ją w usta. Kilka łez spłynęło po ich policzkach. Nie odeszła wtedy by zrobić to teraz. Wtedy tyle wiadomości na nią spłynęło. Zdrada Alisson, miłość przyjaciela no i ta zła. Podczas badań zdiagnozowano u dziewczyny raka płuc. To był koniec. Gdy znaleźli siebie ponownie mieli się zgubić. Gdy uświadomił sobie co stracił  przez te lata jego ciałem wstrząsną mocny szloch. Stracił czas z oszustką ignorując ukochaną. Stracił swoje lata, swoje minuty. Nie odzyska ich więc korzysta z tych, które im pozostały.

18 minuta 30 sekunda

Gdy płaty ziemi przykryły drewnianą trumnę wiedział, że czas się skończył. Odeszła tak szybko. Te wszystkie lata, w których ją kochał były jak... niecałe 19 minut. Teraz liczył swoje chcąc jak najszybciej skończyć wylewanie łez i tracenie czasu bez niej. Teraz tylko zostało mu modlenie się by te lata minęły tak szybko jak jej...

Lata są jak minuty, miesiące jak sekundy, dni jak chwilę więc jak nazwiesz zwykłą godzinę? To moment przeskakujący przez nasze życie prawie niezauważenie. Jednak czasem wystarczy jeden moment by docenić stracone minuty...





Hejej :) Mam nadzieję że się podoba i liczę na komentarze ;)
Pamiętajcie o tweetowaniu z #annie1126. 
Zapraszam również na bloga, na którym wstawiam swoje fanfikszyn :) 
http://love-in-nightmare.blogspot.com/

sobota, 14 lutego 2015

Harry cz.6

cz.5

Obudziłam się z okropnym bólem głowy i suchością w ustach. W dodatku miałam mdłości, więc jak najprędzej wygramoliłam się z łóżka i pobiegłam do łazienki. Zwymiotowałam wczorajszą kolację i cały alkohol, który pochłonęłam. Zmęczona oparłam się o deskę toaletową i próbowałam unormować oddech.
-[t.i]?
Usłyszałam głos Harry'ego i zaskoczona, uniosłam głowę i spojrzałam na niego. Miał na sobie czarne jeansy i zwykły biały t-shirt.
-Chodź, pomogę ci.
Złapał mnie w pasie i powoli, pomógł wstać. Wypłukałam usta i wróciłam do sypialni. Wciąż miałam na sobie sukienkę i rozmazany makijaż.
-Co ty tu robisz?
Spytałam, chowając twarz w poduszkę. Harry usiadł na brzegu łóżka.
-Ktoś musi ci pomóc się ogarnąć. Masz, weź to.
Z trudem usiadłam i wzięłam z jego dłoni dwie małe tabletki.
-Co to?
-Tabletki na kaca. Popij.
Wręczył mi jeszcze szklankę wody i posłusznie wzięłam pastylki.
-Boże, czuję się jak wrak człowieka.
Mruknęłam, opadając na poduszki. Zamknęłam oczy i przypomniałam sobie wczorajsze wydarzenia. Fatalna randka, samotne picie alkoholu, krótkie odwiedziny Harry'ego, powrót do apartamentu i wyznanie swoich uczuć Harry'emu...
-Ach..
Jęknęłam, łapiąc się za głowę.
-Co się stało?
Zapytał Harry, łapiąc mój nadgarstek i odsuwając go od mojej głowy. Byłam taka zażenowana.
-Harry...
Usiadłam i spojrzałam w jego cudowne oczy, które za każdym razem urzekały mnie, jakbym dopiero pierwszy raz je zobaczyła.
-Tak bardzo cię przepraszam.
Chwyciłam jego dłonie. Chyba nie wiedział o co mi chodzi.
-Wczoraj w nocy... ja nie panowałam nad sobą... Przepraszam, powiedziałam kilka słów za dużo.
Harry westchnął cicho i spojrzał na nasze złączone dłonie. Szybko puściłam jego dłoń i poczułam jak na moją twarz wkradają się rumieńce wstydu.
-W porządku, wiem, że po pijaku robi się różne głupie rzeczy.
Och, więc Harry uważa, że moje uczucia są głupie...
Pokiwałam głową na potwierdzenie jego słów.
-Ja um... pójdę wziąć prysznic.
Wymamrotałam, podnosząc się z łóżka.
-Tak, ja też już pójdę.
Patrzyłam na niego jak staje tuż przede mną. Jest taki piękny. Boże, gdybym tylko mogła go mieć, byłabym szczęśliwa już zawsze.
-M-może... pójdziemy dziś do tej restauracji?
Zapytałam nieśmiało. Harry uśmiechnął się i pokiwał głową.
-Dobrze, ale najpierw doprowadź się do porządku, bo za  2 godziny mamy ważne spotkanie.
Odwzajemniłam uśmiech i skinęłam głową.
-Przyjdę po ciebie.
Dodał i odwrócił się, zmierzając do wyjścia. Obserwowałam jego sylwetkę i poczułam okropną tęsknotę do tego, co mogłoby być, gdybyśmy byli razem.
*

-Przepraszam, że tak przynudzałam.
Oznajmiłam ze skruchą, gdy jechaliśmy windą na nasze piętro. Byliśmy na kolacji zaledwie półtorej godziny, ponieważ byłam zbyt zmęczona. Starałam się rozmawiać i udawać, że jest okey, ale Harry zaproponował byśmy wracali.
-W porządku. I tak dobrze się bawiłem.
Uśmiechnęłam się nieśmiało, a winda się zatrzymała i wyszliśmy na korytarz. Dotarliśmy do drzwi Harry'ego, który wyjął z kieszeni marynarki hotelową kartę i otworzył drzwi.
-Wejdziesz?
Spytał, intensywnie na mnie patrząc. Mój oddech nieznacznie przyspieszył i zrobiło mi się cieplej.
-Dobrze.
Weszłam pierwsza i zaczekałam, aż Harry zamknie drzwi. Zaprowadził mnie do salonu, który był podobnie urządzony do mojego.
-Napijesz się czegoś?
Pokręciłam głową.
-Dopiero się wyleczyłam.
Zażartowałam, a Harry pokiwał głową ze zrozumieniem. Usiadłam na sofie i rozejrzałam się po pokoju, gdy poczułam jak obok mnie siada Styles. Spojrzałam na niego. Siedział bardzo blisko, tak że stykaliśmy się ramionami i wyzywająco patrzył mi w oczy. Zagryzłam wargę, czując jak powoli staję się pobudzona.
-Pięknie dziś wyglądasz.
Szepnął, kładąc dłoń na moim policzku, kciukiem przejeżdżając po mojej dolnej wardze. Przysunął swoją twarz i trącił mnie nosem. Czułam na twarzy jego ciepły oddech i nieziemski zapach perfum. Zamknęłam oczy i rozchyliłam delikatnie wargi. Harry ucałował kącik moich ust, następnie zjechał z pocałunkami na szyję, liżąc ją i gryząc. Było mi tak dobrze!
-Chodź.
Chwycił moją dłoń i pociągnął mnie do sypialni. Popchnął mnie na łóżko i zawisł nade mną, całując mnie zachłannie w usta. Jego dłoń znalazła się na moim udzie i wkradła się pod materiał spódniczki, podciągając ją do góry. Rozsunął mi uda i ulokował się między nimi. Muskał linię mojej szczęki, schodząc na szyję, w między czasie rozpinając guziki mojej koszuli. Byłam pobudzona i wilgotna i gdyby ciągnął to dłużej, doszłabym tylko dzięki jego pocałunkom. Rozpiął moją koszulę do połowy, odsłaniając biały stanik, obszyty koronką. Ścisnął moją pierś, a ja w momencie poczułam jak mój sutek twardnieje. Zanurzył swój palec wskazujący w miseczce stanika i przez sekundę drażnił brodawkę, a następnie odsunął koronkę, uwalniając pierś. Zrobił to samo z moim drugim sutkiem, i bawił się nimi, jednocześnie mnie całując. Jęknęłam cicho i wplotłam dłoń w jego włosy. Gdy poczułam, że jeszcze chwila a dojdę tylko dzięki jego palcom, Harry przestał drażnić moje sutki. Poczułam chłód i byłam zawiedziona, jednak szybko te uczucia zastąpiłam jeszcze większą dawką adrenaliny. Harry podciągnął moją spódniczkę do brzucha i przycisnął swoje krocze do mojego. Otarł się o mnie, wywołując u mnie jęk, a sam głośno wypuścił powietrze. Jeden z jego palców przejechał po mojej kobiecości, a na jego twarzy pojawił się szelmowski uśmiech.
-Już jesteś mokra.
Oznajmił, dziwnie rozbawiony, a ja poczułam się zażenowana, że tak łatwo uległam jego dotykowi. Pieścił mnie przez majtki, a ja raz po raz wydawałam zduszone jęki. Byłam naprawdę blisko, gdy przerwał i odsunął materiał majtek jednym palcem, a drugi we mnie zatopił. Wciągnęłam gwałtownie powietrze i niekontrolowanie zaczęłam wypychać biodra w jego stronę. Wsunął we mnie jeszcze drugi palec, a kciukiem zaczął kręcić kółka na mojej łechtaczce. Nieustannie wydobywałam z siebie dźwięki, nad którymi nie potrafiłam zapanować. Harry całował moją szyję i piersi, podczas gdy ja ciągnęłam go za włosy i usiłowałam nie dojść zbyt szybko. Poległam, gdy tylko przygryzł zębami moją skórę i mocniej wepchnął we mnie palce. Doszłam, oznajmiając mu o tym kurczowym zaciskaniem swoich ścianek wokół jego palców i głośnym, przeciągłym jękiem.
-Masz ochotę na więcej?
Zapytał, odsuwając się ode mnie i obserwując moją twarz. Wciąż dochodziłam do siebie, ale gdy tylko usłyszałam jego pytanie, na nowo poczułam się pobudzona. Nie miałam sił, by odpowiedzieć, więc lekko skinęłam głową, a raczej delikatnie poruszyłam. Na szczęście Harry zrozumiał mnie i roześmiał się, a ten śmiech obudził motyle w moim brzuchu. Jest taki cudowny.
-Tak myślałem.
Mruknął pod nosem, a ja się zaczerwieniłam.
-Rozbierzemy cię.
Powiedział niskim, ochrypłym głosem, który pobudził moje zmysły. Pozwoliłam, by rozebrał mnie do naga. Ja ściągnęłam jego koszulę i chciałam zabrać się za spodnie, jednak Harry złapał moje ręce i zmusił bym się położyła. Zawisł nade mną, sunąc swoim nosem przez linię mojej szczęki, szyję, aż do przerwy między piersiami.
-Cudownie pachniesz.
Oznajmił, składając drobne pocałunki na moim ciele. Doprowadzał mnie tym do obłędu. Chciałam go już poczuć, być tak blisko jak to tylko możliwe.
-Harry..
Bąknęłam, zwracając jego uwagę. Patrzył na mnie z dołu, a jego włosy opadały na czoło, przysłaniając oko. Wsunęłam palce w jego włosy, zaczesałam je do tyłu i trzymałam.
-Pragnę cię.
Szepnęłam, zawstydzona. Kąciki jego ust drgnęły, a on sam nachylił się i złożył przelotny pocałunek na moich ustach.
-Jak bardzo?
Spytał, wstając z łóżka i ściągając spodnie. Mój wzrok powędrował na jego krocze. Erekcje odznaczała się w jego czarnych bokserkach od Calvina Kleina.
-Bardzo.
Wymamrotałam. Harry pokręcił głową z rozbawieniem i wyjął z kieszeni spodni srebrną paczuszkę. Następnie zdjął bokserki i kleknął na łóżku. Przełknęłam gulę w gardle. Jego męskość była tak duża, jak to sobie wyobrażałam. Naciągnął na nią prezerwatywę i rozsunął moje uda. Palcem wskazującym drażnił moją kobiecość, aż w końcu we mnie wszedł. Pisnęłam i wbiłam paznokcie w jego bicepsy. Poruszał się nade mną powoli i głęboko. Coraz ciężej mi się oddychało i czułam, że wystarczy kilka minut, bym osiągnęła szczyt. Harry nachylił się i całował moją szyję, gdzieniegdzie przygryzając skórę. Mruczał do mojego ucha, sprawiając, że byłam jeszcze bardziej podniecona. Gdy byłam już na krawędzi, wycofał się, pozostawiając mnie w rozsypce. Byłam tak blisko. Spojrzałam na niego tak jak małe dziecko patrzy na lód, który właśnie upadł na ziemię. Byłam smutna i rozczarowana.
-Spokojnie, mała. Zmienimy tylko pozycję.
Uszczypnął mnie delikatnie w nos, rozbawiony. Jestem aż taka śmieszna?
Kciukiem przejechał po moim policzku, przyglądając mi się. Dotknął mojej dolnej wargi i ujął za brodę.
-Pragnę cię odkąd pierwszy raz cię zobaczyłem.
Mruknął i wsunął swój kciuk do moich ust. Lekko go zassałam, a jego źrenice się powiększyły w zaskoczeniu. Wysunął swój palec i chwycił mnie, a następnie odwrócił szybko na brzuch. Byłam zaskoczona i zdezorientowana. Harry popchnął moje kolana do góry, tak że byłam zmuszona unieść tyłek i wypiąć go przed nim. Położył swoje dłonie na moich ramionach i zjechał nimi w dół pleców, ostatecznie łapiąc mnie za biodra i niespodziewanie we mnie wchodząc. Krzyknęłam, a jego ruchy były ostre i gwałtowne. Spokojny seks się skończył i zaczęło się "ostre rżnięcie", jak zwykle nazywała to moja koleżanka, gdy opisywała swój wymarzony seks. W myślach pokazałam jej język, że to właśnie ja go doświadczam, a nie ona. I to z kim?! Z facetem, który doprowadza mnie do obłędu samym byciem. Tym razem Harry pozwolił mi osiągnąć orgazm, a sam szczytował chwile później, spuszczając się do prezerwatywy. Wysunął się ze mnie i opadł na poduszkę obok. Położyłam się na boku, wlepiając w niego oczy. Ściągnął prezerwatywę, zawiązał supeł na jej końcu i odłożył ją na podłogę. Z powrotem położył się i zamknął oczy, oddychając nierówno. Odsunęłam z jego czoła włosy, a Harry zerknął na mnie spod przymrużonych powiek. Uśmiechnęłam się nieśmiało, co Harry odwzajemnił. Mój żołądek wykonał fikołka, a radość i szczęście mnie rozpierały.
-Chyba powinnam się już zbierać.
Powiedziałam, podnosząc się do pozycji siedzącej i rozglądając się za swoimi ubraniami. Poczułam ciepłą dłoń Harry'ego, która sunęła wzdłuż mojego kręgosłupa, a następnie objął mnie w tali i również usiadł. Złożył delikatny pocałunek na moim ramieniu i szyi.
-Jeśli chcesz, to możesz zostać na noc.
Wymruczał do mojego ucha, przygryzając jego płatek. Wywołał tym dreszcze na całym moim ciele i zamącił umysł, jednak w porę się otrząsnęłam.
-To chyba nie jest dobry pomysł. Lepiej jeśli do siebie wrócę.
Zerknęłam na niego i nie panując nad sobą, ucałowałam go w kącik ust. Był zaskoczony, jednak po kilku sekundach się uśmiechnął.
-A jeśli cię przekonam, że warto zostać?
Spytał zmysłowym, niskim głosem, zaczynając mnie całować po ramieniu i szyi. Zamknęłam oczy z tej wspaniałej przyjemności i mruknęłam z aprobatą.
-No dobrze.
Mruknęłam, wypuszczając z siebie zduszony jęk.

________________________________________________________
Dziękuję za każdy komentarz jaki zostawiliście pod każdą z części tego imagina. Nawet nie wiecie jak mnie motywujecie! :)
Niestety, następna część na pewno nie pojawi się w przyszłym tygodniu :/ Po prostu jestem zawalona sprawdzianami i nie będę miała czasu na dokończenie imagina :( 

niedziela, 8 lutego 2015

Louis część 3



Kolejna nie przespana noc. Kolejna noc w szpitalu, i kolejne pytania, od Tomy'ego: " Mamo, kiedy ja stąd wyjdę?". Na samą myśl, która już od kilku dni przechodzi mi przez głowę chce mi się płakać. Chciałabym mu, powiedzieć " kochanie wszystko będzie dobrze." Jednak nie mogę. Nie chce robić mu nadziei, ale z drugiej strony, to tylko dziecko. Dziecko, które wie, że ciężko choruję, a mimo to się uśmiecha. Staram się brać z niego przykład, ale powoli mnie to męczy. Męczy mnie szukanie dawcy, dla niego. Jedynym ratunkiem jest Louis, ale w tym momencie nie chce go znać.
- Kochanie, jedź do domu zostanę z nim.- Powiedziała, moja mama z delikatnym uśmiechem. Też ją to bolało, ale starała się to ukryć. Jednak jak można ukryć to, że można stracić syna, wnuka? Nie da się. Walczyłam z tym sama, aż do teraz.
- Muszę jechać do pracy. Jak skończę to przyjadę.- Odpowiedziałam wstając z krzesełka i biorąc swój płaszcz.- Postaram się być jak najszybciej.- Dodałam, patrząc na synka, który spał. Wyszłam z sali i skierowałam się do wyjścia szpitalnego. Od razu skierowałam się na parking, gdzie zaparkowałam swój samochód. Droga do pracy nie zajęła mi długo. Zaparkowałam auto przed budynkiem i zabierając z przedniego siedzenia torebkę wysiadłam z samochodu. Zamknęłam je i od razu poszłam w stronę budynku. Zauważyłam mężczyznę, który wsiada do windy. Postanowiłam skorzystać z tej sytuacji i jechać razem z nim. Ledwo co weszłam do windy, a drzwi się zamknęły. Wcisnęłam przycisk na siódme piętro i spojrzałam na mężczyznę. Przede mną stał Lou. Nie kontaktowałam się z nim od tamtego czasu, gdy sugerował, że się puszczałam za sesję. Jak on mógł tak pomyśleć?! Jak mógł mnie oto oskarżyć.Odwróciłam wzrok, ale usłyszałam ciche westchnienie.
- Przepraszam Cię.- Powiedział po cichu, ale zdołałam usłyszeć.- Nie chciałem Cię urazić, ale wieść, że masz syna była dla mnie szokiem. Co ja mówię jest dla mnie szokiem.
- Lou my mamy syna. Wiesz jak mi było ciężko przez te wszystkie lata?
- Skoro jest moim synem, to dlaczego nic mi nie powiedziałaś? Dlaczego ukryłaś przede mną ten fakt? Myślałaś, że się nie dowiem?
- Bałam się, rozumiesz? Bałam się właśnie tego, że pomyślisz, że się puściłam z kimś.Myślisz, że mi było łatwo? Wiedziałam, że odnosisz sukcesy, nie chciałam Ci wszystkiego psuć.
- A może nie chciałaś mi powiedzieć, bo to nie moje dziecko?- Zapytał, a ja już z bezsilności zaczęłam się śmiać.
- Czy Ty na prawdę mnie za taką uważasz? Jak mi nie wierzysz zapytaj się swojej mamy.- Mówiłam oschle. Zmierzyłam go zimnym wzrokiem, który mówił wszystko. Dojechaliśmy windą na wybrane piętro i oboje z niej wysiedliśmy. Chciałam iść w swoją stronę, ale ten mnie powstrzymał.
- Dlaczego moja mama wie o wszystkim, a ja nie?- Spytał.
- Nie będę już z Tobą na ten temat rozmawiać.- Powiedziałam wyrywając się z jego uścisku i poszłam w kierunku studia.

*Oczami Louis'a*

Poszedłem na sesję mojej narzeczonej. Katy uśmiechała się do obiektywu pozując. Nie będę kłamał, że mi to imponuję. Usiadłem w kącie i przyglądałem się wszystkiemu.
- [T.I] popraw makijaż Katy!- Zawołał fotograf, a ta po chwili pojawiła się obok dziewczyny. Ta coś do niej mówiła, ale przez te zamieszanie nie mogłem nic usłyszeć. [T.I] zmierzyła ją wzrokiem i odeszła. Byłem ciekaw, o co tak właściwe poszło. Wstałem i poszedłem do Katy, aby się zapytać.
- Co się stało, że Cię zmierzyła wzrokiem.- Zapytałem.
- Powiedziałam jej, że róż to nie mój kolor, a ta na to, że ona wie lepiej.- Odpowiedziała z uśmiechem, aby potwierdzić swoją wersję. Odwzajemniłem jej uśmiech i poszedłem zając swoje miejsce, na którym siedziałem wcześniej. Jednak owe siedzenie było już zajęte przez [T.I]. Czytała coś w telefonie i się uśmiechała.
- Zajęłaś moje miejsce.- Powiedziałem, a ta podniosła wzrok. Natychmiast wstała i patrzyłam mi prosto w oczy.
- O ile się nie mylę to krzesło nie jest podpisane.- Powiedziała, a ja się zaśmiałem. Zawsze taka była. Uparta, zawzięta i nigdy się nie poddawała.
- Tu masz rację, nie jest podpisane.- Odpowiedziałem.- Jednak siedziałem tu wcześniej i chyba mogę ponownie na nim usiąść?- Spytałem.
- Mógłbyś, ale ono jest teraz zajęte przeze mnie.- Powiedziała siadając na krześle i nakładając nogę na nogę. Chciałem coś powiedzieć, ale zadzwonił jej telefon. Ta natychmiast się zerwała z krzesła i odeszła aby lepiej słyszeć. Postanowiłem podsłuchać jej rozmowę. Poszedłem więc za nią.
- Hej synku.- Usłyszałem.- Też się za Tobą stęskniłam, ale muszę być w pracy.- Powiedziała.- Naprawdę przyjechała do Ciebie druga babcia? Pozdrów ją ode mnie.- Uśmiechnęła się i dodała.- Kochanie ja muszę kończyć, zobaczymy się niebawem. Milion całusów Ci wysyłam. Pa.- Rozłączyła się, a ja szybko wróciłem do studia. Czyżby moja mama była w szpitalu. Muszę tam pojechać i to szybko. Tylko który to może być szpital. Muszę poczekać jak [T.I] skończy pracę i pojadę za nią.

~*~

W końcu skończyła pracę. Wsiadła do samochodu, a ja w bezpiecznej odległości pojechałem za nią. Droga zajęła nam może kilka minut. Dziewczyna zaparkowała na parkinu i zamykając auto weszła do szpitala. Zrobiłem to samo. Idąc za nią doszedłem do sali. Przez szybę zobaczyłem swoją mamę, mamę [T.I], [T.I] i małego chłopca. Dziewczyna przywitała się z nim, a chłopczyk się do niej przytulił. Wyglądał tak samo jak ja, gdy byłem w jego wieku. Wpatrywałem się w szybę, do póki nie zauważyła mnie mama. Szturchnęła [T.I] i pokazała na mnie. Ta natychmiast do mnie wyszła, chłopczyk podążył za nią wzrokiem.
- Co ty tu robisz?!- Uniosła delikatnie głos, ale nie zwracałem na nią uwagi. Nadal patrzyłem na chłopczyka, który też się we mnie patrzył. Mówił coś do mojej mamy, ale ta nic nie odpowiedziała.- Słyszałeś co do Ciebie mówiłam?- Teraz dopiero na nią spojrzałem.
- Chciałem zobaczyć chłopca.- Odpowiedziałem spokojnie i nadal w wielkim szoku.
- Ten chłopiec ma na imię Tom. Nie wiem po co przyjeżdżałeś skoro uważasz, że to nie Twoje dziecko.- Powiedziała.
- Teraz sam nie wiem.- Odpowiedziałem.
- Lou idź stąd. Tom zaraz będzie się pytał kim ty jesteś i dlaczego się tak patrzysz. Co mu wtedy powiem?- Mówiła spokojnie. Jej głos drżał, a po policzku spłynęła łza.
- Chce wyjaśnień. Chce w końcu poznać pieprzoną prawdę.- Powiedziałem, a ta pokazała krzesełko. Usiadłem, a ona obok mnie. Wzięła głęboki wdech.
- Pamiętasz Twój ostatni wieczór w miasteczku?- Zapytała, a potwierdzając pokiwałem głową.-Dwa tygodnie później dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Załamałam się. Ty byłeś tak daleko, a ja zostałam z tym sama. Moi rodzice, gdy się dowiedzieli chcieli od razu do Ciebie zadzwonić, ale ja zabroniłam. Zagroziłam im, że zniknę jak to zrobią. Postanowiłam z Tobą zerwać, sądziłam jak to zrobię będzie nam łatwiej.
- Łatwiej? W czym? Złamałaś mi serce. Kochałem Cię. Obiecałaś mi, że nie przestaniesz mnie kochać. Zniszczyłaś mnie. Wolałem siedzieć w internacie i się uczyć niż przyjechać do miasteczka. Nie chciałem wracać do miejsca, które by mi przypominało o Tobie.- Powiedziałem, a ja tylko otarła kolejne łzy.
- Louis zrobiłam źle, ale tylko po to abyś skończył te studia. Nie sądziłam, że tak to wszystko się potoczy.- Powiedziała.- Po urodzeniu Tom'a było wszystko w porządku, ale do czasu gdy nie wykryto u niego białaczki. Dlatego zależało mi na Twojej pomocy.
- Chciałaś ode mnie tylko szpik i odejść?
- I tak swoje życie układasz od nowa. Po co w nim ja i sześcioletni chłopczyk?- Spytała.
- Układam bo nie miałem innego wyjścia. Nie odzywałaś się do mnie, a jak ja chciałem zadzwonić okazało się, że zmieniłaś numer. Więc co miałem zrobić? A co do Twoje pytania...- Zacząłem i przerwałem. Spojrzałem na Tom'a, który bawił się figurkami super bohaterów dokończyłem.- Potrzebuję was. Nie wyobrażałem sobie życia bez ciebie, a tez bez was.- Spojrzałem na dziewczynę, która nic nie mówiła. Przytuliłem ją i głaskając po głowie wyszeptałem jej tylko:- Wszystko się ułoży,







_________________________________________________________________
Przepraszam, że tak dawno nic nie dodawałam, ale nie mam kompletnie czasu.
Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Niewidzialna osoba dla Ciebie.



czwartek, 5 lutego 2015

Harry cz. 5

cz.4

Siedziałam od 40 minut na "biznesowym lunchu" i próbowałam skupić się na czymś innym niż Styles flirtujący z asystentką Abukara. Rozmawiali odkąd tylko zasiedliśmy do stolika i nawet gdy kelner przyszedł po zamówienia, oni nie przerwali rozmowy. Dopiero moja interwencja oderwała ich od siebie, ale ci szybko wrócili do rozmowy. Byłam wściekła, bo przez to, że Harry był zajęty uwodzeniem tej dziewczyny, ja musiałam wysłuchiwać durnych anegdotek ze strony Abukara. Koleś ewidentnie mnie podrywał, ale nie miał w sobie tej klasy co Styles. Sypał głupimi żartami i co chwila patrzył mi się na dekolt.
-Wybaczcie.
Odezwałam się, wstając od stołu.
-Ale muszę wrócić do pokoju. Strefy czasowe mi nie służą. Bardzo dziękuję za lunch i do zobaczenia wkrótce.
Kontynuowałam uprzejmym tonem. Harry spojrzał na mnie skonsternowany, ale zignorowałam go i po prostu wyszłam z hotelowej restauracji. Przechodząc przez lobby rozglądałam się, podziwiając wystrój hotelu. Był wspaniały i nie chciałam nigdy go opuszczać. Byłam tak pochłonięta wszystkim wokół, że nie zauważyłam śpieszącego się mężczyzny,a szczególnie jego walizki. Pech chciał, że potknęłam się o nią, a upadając, byłam pewna, że zginę. Chciałabym powiedzieć, że w ostatniej chwili poczułam silne ramiona, które chwyciły mnie i ocaliły przed upadkiem, ale tak się nie stało. Spadłam na podłogę, uderzając najpierw kolanami a potem dłońmi. Jedynym plusem było, że nie uderzyłam się w głowę.
-Cholera! Nic pani nie jest?!
Mężczyzna szybko podszedł do mnie i pomógł wstać. Oczywiście, że coś mi jest! Uderzenie było na tyle mocne, że nie potrafiłam stać z bólu. Ratowała mnie jedynie jego ręka, oplatająca moją talię. Nieznajomy chyba domyślił się jak się czuję, bo chwilę potem trzymał mnie w sposób, w jaki trzyma się pannę młodą.
-Gdzie jest pani pokój?
Jego głos był niski i pociągający. Z resztą, on sam był przystojny. Wysoki, umięśniony, modna fryzura, perfekcyjny uśmiech. Wyglądał jak model z tych wszystkich magazynów o modzie.
-N-na 10 pietrze.
Wyjąkałam. Uśmiechnął się lekko i zaczął iść w stronę windy, uprzednio prosząc boya hotelowego, by zajął się jego walizką. W windzie postawił mnie, ale nadal obejmował w talii i w ogóle mi to nie przeszkadzało. Przy nim zapomniałam nawet o bólu!
-Jak ma pani na imię?
-[t.i].
Uśmiechnęłam się nieśmiało, zaczesując kosmyk włosów za ucho.
- Sean, bardzo mi miło.
Ujął moją dłoń i ucałował jej wierzch.
-Bardzo panią przepraszam za ten wypadek, powinienem był uważać.
-Nic się nie stało, to ja się zagapiłam.
Winda zatrzymała się i wyszliśmy na korytarz. Sean odprowadził mnie do drzwi i staliśmy przez kilka sekund patrząc na siebie.
-Może pójdziesz dziś ze mną na kolację? Niedaleko hotelu jest świetny bar sushi. Oczywiście, jeśli będziesz się dobrze czuła.
Och, zaprosił mnie na kolację...
-Dobrze. Spotkamy się o 19 w lobby?
Sean uśmiechnął się i kiwnął głową.
-Jeszcze raz przepraszam za ten incydent z walizką.
-W porządku, zapomnijmy o tym.
Ujął moją dłoń i przyłożył do swoich ust.
-Do wieczora, [t.i].
Powiedział zmysłowym głosem, patrząc mi w oczy, a następnie całując wierzch dłoni.
-Cześć.
Bąknęłam. Sean odsunął się i nadal się uśmiechając, ruszył do windy. Patrzyłam jak odchodzi, aż wreszcie weszłam do pokoju i od razu położyłam się do łóżka. Potrzebuję snu!
*

Stałam przed dużym lustrem w sypialni i przyglądałam się swojemu odbiciu. Za półgodziny miałam spotkać się z Sean'em i na tę okazję, ubrałam obcisłą czarną sukienkę , którą odkrywała część pleców i która idealnie podkreślała mój niewielki biust, sprawiając, że optycznie wydawał się być większy. Do tego dobrałam czarne szpilki i tego samego koloru torebkę. Zabrałam te ciuchy na wypadek, gdyby to Harry chciał mnie gdzieś zaprosić, ale jak widać, japońskie dziewczyny kręcą go o wiele bardziej. Nie ukrywam, że byłam zawiedziona tym faktem i że po części był to powód, dla którego umówiłam się z Sean'em. Chciałam zapomnieć o moim szefie.
Niespodziewanie usłyszałam pukanie do drzwi,a gdy poszłam otworzyć, ujrzałam Harry'ego. Wyglądał tak... gorąco. Zapragnęłam zedrzeć z niego wszystkie ubrania i robić wszystkie te niegrzeczne rzeczy.
-Wow.
Odezwał się, skanując moje ciało z góry na dół.
-Wyglądasz... wspaniale.
Zarumieniłam się delikatnie, bo zupełnie nie spodziewałam się takich słów... No dobra, spodziewałam. Inaczej, miałam nadzieję, że je usłyszę.
-Coś się stało?
Spytałam, gdy Harry uparcie mi się przyglądał.
-Tak.
Uśmiechnął się nonszalancko i wszedł do środka, gdy go zaprosiłam.
-Pomyślałem, że może chciałabyś pójść do tej restauracji, o której wspominałem kilka dni temu.
Odwróciłam wzrok, nieco zażenowana. Zażenowana samą sobą. W tej jednej chwili, chciałam odszukać Sean'a, albo nawet po prostu go zignorować, i pójść z Harry'm na tę kolację. Mimo, że Sean był cholernie przystojny, to nie dorównywał Styles'owi. Może jako zakochana osoba, nie jestem obiektywna, ale... Chwila... Zakochana?!
-[t.i]? Wszystko w porządku?
Usłyszałam zaniepokojony głos Harry'ego. Zbliżył się do mnie i chwycił za dłoń, drugą przytykając do mojego czoła.
-Zbladłaś. Źle się czujesz?
Oczywiście, że się źle czuję, kretynie! Właśnie przyznałam sama przed sobą, że się w tobie zakochałam!
-J-ja, ja...  o mój Boże.
Odsunęłam się od niego, łapiąc za głowę.
-[t.i]?
-Harry, możesz...możesz mnie zostawić samą?
-Coś ci jest? Nie wyjdę stąd, jeśli źle się czujesz.
Usiadłam na kanapie i patrzyłam na jego piękną twarz, która teraz wyrażała zatroskanie.
-To tylko chwilowe osłabienie. To przez ten klimat i strefy czasowe. Po prostu mój organizm jeszcze się nie przystosował.
Wymusiłam uśmiech, na który Styles ani trochę się nie nabrał. Kucnął przede mną i chwycił moją dłoń.
-Napijesz się wody?
Spytał, kciukiem zataczając drobne koła na mojej dłoni.
-Poproszę.
Harry uśmiechnął się niewinnie i wstał, aby sięgnąć ze stolika wodę. Gdy mi ją podał, rozległo się pukanie do drzwi. Spojrzeliśmy na siebie zaskoczeni.
-Otworzę.
Poinformował mnie i poszedł do drzwi. Wrócił po kilku sekundach ze skonsternowaną miną. Zaraz za nim szedł uśmiechnięty Sean. Gwałtownie wstałam i przez to zakręciło mi się w głowie.
-Jesteś gotowa?
Zapytał Sean, a Harry spojrzał na niego jak na idiotę. Zagryzłam zdenerwowana wargę. Co mam zrobić?!
-Gotowa?
Prychnął Styles, zakładając ręce na piersi.
-Na co?
Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, aż w końcu Sean odpuścił i spojrzał na mnie.
-Um.. my..
Odezwałam się.
-Idziemy na kolację.
Harry zmarszczył brwi patrzył się na mnie tak, jakbym zabiła mu kota.
-Nie wiedziałem, że masz tutaj znajomych.
-Bo nie mam, poznałam Sean'a dzisiaj.
Harry zerknął na Sean'a i z powrotem na mnie. Czy on był... zły?
-Cóż, w takim razie nic tu po mnie. Spotkamy się jutro na śniadaniu.
Nie patrząc już na mnie, wyszedł z pokoju. Dlaczego on do cholery wyszedł z pokoju?! Dlaczego o mnie nie zawalczył?! Bo mu na tobie nie zależy-podsunęła mi podświadomość.
Tak, Harry Styles może mieć każdą kobietę na tej ziemi, więc dlaczego miałby zawracać sobie mną głowę? W dodatku, to nie ze mną tak zawzięcie flirtował podczas lunchu.
-Chodźmy.
Oznajmiłam, uśmiechając się sztucznie. Chwyciłam płaszcz i torebkę i zaprowadziłam nas do wyjścia.
*

Siedziałam zamyślona w hotelowym barze, pijąc kolejnego drinka. Dochodziła 23 i w pomieszczeniu było mnóstwo ludzi. Wróciłam z "randki" godzinę temu, zaraz po tym jak Sean skończył opowiadać o swojej domowej siłowni i o tym, jak dba o ciało. Szczerze mówiąc, niewiele pamiętam z jego słów. Był cholernym egoistą, a ja byłam zawstydzona samą sobą, że odrzuciłam Harry'ego dla kogoś takiego. Dlatego od razu jak wróciłam, poszłam do baru i zamówiłam drinka. Barman próbował zagadywać, ale zbywałam go jak tylko mogłam. Miałam doła i potrzebowałam alkoholu, a nie pocieszyciela, który chciał dobrać mi się do majtek. Po którymś już trunku z rzędu miałam dosyć. Chwiejnym krokiem wstałam i ruszyłam do wyjścia. Oczywiście parę razy omal znowu się nie przewróciłam, ale zawsze znalazł się ktoś, kogo mogłam się przytrzymać. W ten sposób, udało mi się dotrzeć do windy i wjechać na 10 piętro. Powoli szłam korytarzem do swojego pokoju, ale w momencie, gdy mijałam drzwi apartamentu Harry'ego, coś kazało mi się zatrzymać. Gapiłam się na drzwi przez kilka minut, aż w końcu zapukałam. Po chwili  drzwi otworzył mi Harry. Ubrany w jeansy i czarną koszulę, rozpiętą do połowy. W głębi pokoju dostrzegłam jego ulubioną asystentkę.
-Ups, chyba przeszkadzam.
Czknęłam niespodziewanie, a Harry przyjrzał mi się uważnie.
-No nic, idę do siebie.
Zaśmiałam się i chwiejnym krokiem ruszyłam do drzwi. Harry coś mówił, ale byłam zbyt skupiona na czkawce, która mnie dopadła. Weszłam do pokoju i od razu skierowałam się do sypialni. Rzuciłam się na łóżko i poczułam jak kręci mi się w głowie. Byłam taka głupia sądząc, że Harry przejął się moim wyjściem. Przez całe spotkanie myślałam tylko o nim, ale zupełnie nie potrzebnie. Nie brakowało mu towarzystwa. Chciało mi się płakać i zważając na mój stan, po prostu się rozbeczałam. Nie obchodził mnie rozmazany makijaż ani fakt, że wciąż leżę w płaszczu. Moje serce właśnie zostało złamane i musiałam je opłakać.
-[t.i], co ty robisz?
Usłyszałam cichy szept przy uchu. Poczułam znajomy zapach perfum i odprężyłam się. Harry powoli i ostrożnie ściągnął mój płaszcz, potem buty, aż w końcu złapał moją dłoń i usiadł obok mnie. Odgarnął mi włosy z twarzy i mogłam dostrzec jego zmartwioną twarz.
-Co się stało? Ten koleś cię skrzywdził?
Widziałam jak zaciska szczękę na wzmiankę o nim. Pokręciłam głową i złapałam jego dłoń.
-Po prostu jestem pijana i załamana.
Boże... czy ja to naprawdę powiedziałam?
-Co? Dlaczego? Stało się coś złego?
Pokiwałam głową i poczułam jak nachodzi kolejna fala łez.
-[t.i]...
Harry złapał w dłonie moją twarz.
-Powiedz mi.
Zażądał cicho.
-Zakochałam się w tobie.
Powiedziałam i rozpłakałam się na dobre.


______________________________________________________
Mam wielką prośbę!
Przestańcie się tak bulwersować! To chyba logiczne, że dopóki nie napiszę KONIEC, to ten partowiec się jeszcze nie skończy. Ja pierdole, ludzie, pojebało was?! Mam ferie i mam prawo z nich korzystać i to wy się zachowujecie jak jakieś internetowe trolle. Sorry, ale mogłybyście ruszyć dupska po okulary, bo najwidoczniej nie widzicie informacji o tym, kiedy będzie imagin. Znalazły się wielkie odpowiedzialne damy! I to nie ja nawaliłam, a ci, którzy hejtują bez powodu. Spoko, nie muszę dodawać reszty części, bynajmniej wtedy będziecie miały powód, żeby po mnie jeździć ;)


A tych, którzy jeszcze we mnie wierzą zapraszam na moje ff:
http://charlie-fanfiction.blogspot.com/


Chciałabym jeszcze podkreślić, że notka wyżej nie dotyczy wszystkich, jest ona skierowana do krytycznych przypadków nieużywania mózgu ;)