Strony

piątek, 30 maja 2014

Zayn cz.1

Weszłam do domu i powiesiłam swoją torebkę oraz marynarkę na wieszaku. Właśnie wróciłam z ostatniego dnia testów dorosłości, czyli jak to mówią - matury. Mogę powiedzieć, że niezaspane nocy dały coś na tych testach.
Wyszłam z przedpokoju i zobaczyłam Nadię. Naszą kucharkę. Ma ona około 40 lat jest szczupłą brunetką z krótkimi włosami. Jest strasznie sympatyczna i mogę powiedzieć, że jest dla mnie drugą matką. Moich rodziców niestety często nie ma w domu. Moja mama pracuje jako lekarz, a mój tata ma swoją firmę architektoniczną, w której przebywa masę czasu. Jednym słowem strasznie bogata rodzina, która nie ma czasu dla dziecka, ale kupuje mu wszystko, czego chce. Tak mniej więcej wygląda także moje typowe życie.
- Hej Nadia ! Co tam masz ? – spytałam, siadając na stołku barowym. Podniosła głowę i spojrzała na mnie, wysyłając mi promienny uśmiech.
- Patrzę co by zrobić na kolację.
- Mnie dzisiaj na kolacji nie będzie.
- Dlaczego ?
- Idę na imprezę z Merci i Louisem.

 - Tylko się nie upij ! – wskazała na mnie palcem. 
- Weź, przestań. Ja ? Upić ? Nie. – pokręciłam głową. Usłyszałam wtedy otwieranie drzwi.
- Jesteśmy ! – zawołała moja mama. Coś tam gadała do taty, a następnie pojawiła się już na moim polu widzenia.
- Hej. I jak ?
- Pogrzeb jak pogrzeb. Było smutno i ponuro. No i zimno. A podobno jest maj.
- Muszę wziąć ogrodnika by skosił mi trawę. – zamruczał mój tata, a ja zaśmiałam się pod nosem.
- Dobrze. Teraz wszyscy idą umyć ręce, a ja podam do stołu ! – powiedziała Nad.
Po umyciu rąk zasiedliśmy do stołu i razem jedliśmy pyszną zapiekankę makaronową.
Moi rodzice plotkowali o członkach rodziny, którzy byli na pogrzebie wraz z Nadią, a tata dodawał tylko jakieś swoje komentarze.
- Słuchajcie, mam newsa – powiedział coś wreszcie ojciec.- Żona mojego kochanego brata ma siostrę, która ma syna. Studiuje on architekturę, kończy ostatni rok. Pomyślałem, by zaczął pracować u mnie. Pomyślałem także, by zamieszkał u nas. Miałby bliżej na uniwersytet i do mojej pracy. Zgadzacie się ?
- Ta. Ja tak. Tylko żeby mój pokój zostawił w spokoju.
- Spokojnie będzie naprzeciwko twojego – podniosłam się i odniosłam talerz do zmywarki.
- No super. Super. Idę się przyszykować na imprezę. – uśmiechnęłam się delikatnie i weszłam do swojego pokoju. Szczerze powiedziawszy nie, byłam zadowolona, że jakiś chłopak, którego zupełnie nie znam, ma mieszkać z nami w domu. Lecz, to nie ja tu rządzę domem.

~*~
Obudził mnie jakiś strasznie nie przyjemny dla uszu warkot. Otworzyłam oczy i lekko się podniosłam i wtedy poczułam jak, pęka mi głowa. Zaczęło mi wręcz dzwonić w uszach. Odwróciłam się w stronę półki i wyciągnęłam z szafeczki nocnej moje zapasowe leki na ból głowy. Połknęłam za jednym razem dwie. Położyłam się, powoli oddychając. Jak ja nie cierpię mieć kaca. Zacznijmy od tego, kto lubi, ale co to za warkot ?
Postanowiłam wstać i dotrzeć do zasłoniętego okna. Gdy już po długiej wyprawie, dotarłam na wyznaczony cel, odsłoniłam żaluzje. Od razu zasłoniłam swoje oczy, zaskoczona tym, że aż tak świeci dzisiaj słońce.
Odsunęłam dłoń, by wreszcie zobaczyć, co wywołuje ten denerwujący warkot. Zobaczyłam to, co zawsze. Huśtawkę, duże drzewo, domek grillowy, ogródek Nadie, skoszoną trawę i chłopaka… zaraz. Co ? Czy ja mam jakieś halucynacje ? Jezu. A może ja coś wzięłam. Nie, nie. Co jak co ale narkotyków bym nigdy nie ruszyła.
Przybliżyłam się do okna i zobaczyłam mulata o ciemnych włosach. Miał na sobie krótkie czarne spodenki, vansy tego samego koloru i biały T-shirt. Lecz nie widziałam jego twarzy. Był odwrócony do mnie tyłem i pił wodę. Wygląda na to, że kosi lub skosił trawnik. Odłożył wodę na stolik i się odwrócił. Jezusie Chrystusie, na wrotkach. Czy ja jestem w niebie ?
Tak [T. I]. Bo w niebie są niebiańscy mulaci, którzy kosza trawę. A w niebie jest w ogóle trawa ? O czym ja gadam. Chłopak ! Zaraz co on robi ?
Ja się pytam. Dlaczego TEN chłopak zdejmuje KOSZULKĘ kosząc MÓJ trawnik ?!
Zdjął tę koszulkę i rzucił ją na krzesło. Miał naprawdę epickie tatuaże. Kocham tatuaże sama mam kilka, ale on ? Nie mogłam w to uwierzyć. Nie mogłam uwierzyć w to, że na ziemi jednak chodzą anioły. Pff. On wyglądał jak Bóg, a nie anioł.
Nagle zobaczyłam, że chce się odwrócić więc, szybko schowałam się pod oknem. Odczekałam trochę i gdy usłyszałam warkot kosiarki, wstałam i biegiem ruszyłam po moje ciuchy. Ubrałam na siebie czarne spodenki i jakąś białą bluzkę. Związałam włosy w koka i weszłam do kuchni. Nie było tam nawet Nadii. Ach no tak. Ona zawsze idzie na targ i na zakupy. Postanowiłam więc wyjść na dwór.
Otworzyłam drzwi od tarasu i wyszłam na świeże powietrze. Kochałam zapach świeżo skoszonej trawy.

Oparłam się o drewnianą kolumnę, a on spojrzał na mnie, skanując mnie wzrokiem.
- Hej – powiedział. On nawet głos ma wspaniały.
-Hej. Przepraszam. Kim ty jesteś i co tu robisz ? Jakoś sobie nie przypominam, żebyśmy się w ogóle znali.– spojrzał na mnie, przegryzając wargę i lekko się uśmiechając. Wyglądał bosko.
- Nazywam się Zayn. Zayn Malik. Jestem synem siostry żony twojego zmarłego wujka, z czego od razu składam kondolencje droga damo – mówił, idąc w moją stronę – Będę tu mieszkał, dopóki nie skończę swojej nauki na uniwerku.
- Ach to ty. Mój ojciec mówił mi o Tobie. Ale nie mówił, że będziesz tu tak szybko. Zresztą ojciec nie mówi mi dużo rzeczy. Jak na przykład nie mówi mi, że facet u mnie w ogródku będzie kosił trawę wyglądając zabójczo sekso – ugryzłam się w język. Stop stop ! Czasem naprawdę za dużo mówię !
Zayn spojrzał na mnie, śmiejąc się bezdźwięcznie. Sięgnął po koszulkę i ubrał ją na siebie.
- Dlaczego to zrobiłeś ? – spytałam zaskoczona, a w głębi chętnie bym sobie jeszcze popatrzyła na jego klatę.
- Nie chce, byś się tak podniecała beze mnie – wytknął do mnie język. Czułam, jak robię się czerwona, ale trzymałam pokerową twarz.
- Na twój widok ? No nie wiem - skrzyżowałam ręce na piersi patrząc na jego twarz. Ten zarost robił z niego najbardziej męskiego faceta na świecie. Jezu. Do czego on mnie doprowadził.
- No a na kogo ? - zrobił do mnie krok tak,że mogłam spokojnie poczuć jego oddech na swojej twarzy.
Przybliżał się do mnie i przybliżyłam. Bałam się. Czego ? Nie wiem.
Mam chłopaka, a ten przede mną próbuje mnie pocałować. Chyba.
Gdy, był już z 2 milimetry ode mnie, wyciągnął dłoń i wziął wodę, która była za mną na stoliku. Napił się jej patrząc na mnie i uśmiechając. Nie no. Serio ?!
- Jeszcze zobaczymy kto pierwszy, będzie się podniecać na kogoś widok – prychnęłam i ruszyłam w stronę wyjścia.
Lecz zatrzymała mnie ręka. Zayn przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej i przysunął usta do mojego ucha.
- Żebyś się nie zdziwiła skarbie – mruknął mi do ucha strasznie seksownym głosem. Przeszedł mnie dziwny dreszcz. Pocałował mój płatek ucha i odszedł. Stałam na środku ganku totalnie zszokowana. Coś czuje, że będzie ciekawie.
_________________________
Hey !
Kolejny imagin tym razem z Zaynem, i to kilku częściowy.
Pierwsza cześć jest bardziej ... wprowadzająca, więc aż tak dużo się tu nie dzieje ale w następnym możecie oczekiwać więcej zdarzeń.
A propo Zayna.
Zapraszam was także na mój blog z Zaynem  '' I Need You ''Miłego czytania, kochani ;)

40 komentarzy 

niedziela, 25 maja 2014

Imagin Zayn cz.4

Części poprzednie: 1 , 2 , 3
Uwaga rozdział zawiera dużo wulgaryzmów!
__________________________________________________________

- Ja pierdole, co ja tu jeszcze robię!! – przekląłem się w duchu i gwałtownie zerwałem się z zajmowanego przeze mnie miejsca. Chwyciłem kluczyki od samochodu i wybiegłem z
domu. 
Nie mogę stracić [t.i]. Po prostu nie mogę. Gdy tylko ją spotkałem powinienem skończyć to wszystko, ale właściwie to było wszystko co miałem, Ale wtedy pojawiła się ona i wywróciła moje życie do góry nogami. Przez moją przeszłość stałem się zimnym draniem, który jak sądziłem wcześniej, nie jest w stanie pokochać. Wszystko to zmieniło się, gdy poznałem mojego Kwiatuszka. Jest wszystkim co dobre w moim życiu. Udało mi się zdobyć jej sympatię, miłość, zaufanie. A teraz wszystko spieprzyłem, bo mimo wszystko nie rzuciłem tego gówna i ciągle w pewnym sensie ją oszukiwałem. Ona musi mi wybaczyć. Bo wybaczy prawda?


*** [t.i]
Nie płaczę. Już nie. Po godzinie użalania się nad swoim życiem, stwierdziłam, że to bezsensowne. Jednak czułam się samotna. Chciałam się komuś zwierzyć, wygadać i przede wszystkim wyjść z tego mieszkania, gdyż Malik może się tu zjawić lada chwila. Sam odpadała. Nie dam jej tej satysfakcji. Moja siostra żyje w innym mieście, więc nie będę do niej teraz dzwonić, a rodziców nie chcę martwić. I wtedy mój telefon zawibrował. Chwyciłam komórkę i nikły uśmiech pokazał się na mojej twarzy, gdy spojrzałam na wyświetlacz. Luke. Przyjaciel od podstawówki. Kiedyś byliśmy nierozłączni. Ale półtora roku temu wyjechał na studia i rozmawialiśmy jedynie przez telefon. Przeczytałam wiadomość i szybko odpisałam.
Od: Luke
Masz teraz czas?
Do : Luke
Jasne. Stało się coś?
Od: Luke
Nie. Po prostu chciałem się spotkać i pogadać J
Do: Luke
Spotkać? Przecież jesteś 300 km stąd :p
Od: Luke
Otwórz drzwi. Niespodzianka!!!
Podbiegłam do drzwi i szybko je odtworzyłam. Rzuciłam się na szyję przyjaciela, a on zamknął mnie w szczelnym uścisku. Brakowało mi go przez te wszystkie miesiące.
- Co ty tu robisz? – zapytałam chyba nadet radośnie
- Jest przerwa wiosenna, więc zamiast siedzieć w akademiku, przyjechałem do domu – chłopak uśmiechnął się szeroko, a ja znowu przylgnęłam do jego ciała
- Tęskniłam z Tobą Lukey – wyszeptałam mu do ucha
- Ja też mała – uwielbiam, gdy mnie tak nazywa
- A tak w ogóle to muszę z Tobą porozmawiać blondynku – zmierzwiłam jego włosy, na co się skrzywił – Możemy gdzieś iść się przejść?
- Jasne. Chodźmy na lody – chłopak objął mnie ramieniem i wyszliśmy
Razem z przyjacielem siedziałam na niewielkiej kanapie w pokoju chłopaka, w jego rodzinnym domu. Opowiedziałam mu ze szczegółami o wydarzeniach ostatnich tygodniach. Nawet nie zauważyłam, kiedy łzy ponownie zaczęły płynąć mi po policzkach. Luke wyraźnie pochłonięty moją historią, z różnymi emocjami wymalowanymi na twarzy słuchał wszystkiego co mówię i co jakiś czas ścierał łzy z mojego policzka.
- No i wtedy uciekłam. – zakończyłam historię i zorientowałam się, że siedzę na kolanach blondyna, a on mocno mnie obejmuje – Ale wiesz co jest najgorsze? Najgorsze jest to, że nie mam kompletnie gdzie pójść, bo zarówno u Sam, jak i u Niny i u rodziców on mnie znajdzie.
- Więc zostań tutaj. Będę w domu przez 2 tygodnie, a później coś się wymyśli.
- Naprawdę?
- Tak tak.. Twoje bezpieczeństwo jest najważniejsze
- Dziękuję Lukey. Jesteś najlepszy – cmoknęłam chłopaka w policzek

*** Zayn
- [t.i] proszę otwórz te drzwi, pozwól wyjaśnić.. – waliłem bezustannie w drewnianą powłokę – Wiem, że tam jesteś. Wpuść mnie!
- Niech pan przestanie walić! – krzyknęła jakaś sąsiadka z boku
- Nie będzie mi pani mówić co mam robić! – wywarczałem
- Ale pani [t.i] nie ma w domu. Wyszła jakieś pół godziny temu – powiedziała spokojnie
- Jak to kurwa wyszła?! Gdzie?!
- Nie wiem gdzie, ale wychodziła z jakimś chłopakiem. Dawno go nie widziałam, ale wcześniej dość często tu przychodził
Wściekły jak cholera wsiadłem do samochodu i z piskiem opon odjechałem. Wiedziałem gdzie mam jechać i kto jest na tyle naiwny, że udzieli mi wszystkich informacji.
Wpadłem do baru i zobaczyłem drobną postać, odwróconą tyłem do mnie. Nie wyczuła mojej obecności, dzięki czemu łatwo mi było ją zaskoczyć.
- Witaj Samanto – szepnąłem jej do ucha, na co dziewczyna podskoczyła
- Malik – odparła nie ukazując żadnych emocji
- Słuchaj kochanie – w moim głosie można było wyczuć ironię – ja wiem, że ty wiesz kim jest uroczy blondynek i gdzie [t.i] może z nim być.
- Ohhh tak szybko od Ciebie uciekła.. Taka szkoda. Ale ja ci nie pomogę
-Ohh jesteś pewna? Bo wiesz ja chętnie mogę odebrać Mike’a z przedszkola. Zna mnie i chętnie ze mną pójdzie, bo fajnie się bawiliśmy jak ostatnio zostawiłaś go u [t.i] – musiałem ją odrobinę zaszantażować
- Dupek! – krzyknęła mi w twarz – To Luke, przyjaciel [t.i] ze szkoły. Tylko tyle wiem.
- No widzisz, od razu lepiej. – puściłem jej oczko i wyszedłem z baru, po czym odpaliłem papierosa i wykonałem telefon.
Następnego dnia rano dostałem wiadomość od Steve’a z dokładnym adresem domowym i adresem akademika mniemanego Luke’a.  Pojechałem tam, po drodze zastanawiając się co mam powiedzieć i czy [t.i] tam będzie. Nawet się nie spostrzegłem, kiedy byłem już na miejscu. Pewnym krokiem podszedłem do drzwi i głośno w nie zapukałem. Ale odpowiedź nie nadchodziła.

*** Luke 
Obudziło mnie głośne pukanie do drzwi. Zegarek wskazywał godzinę 9:34. Kto to mógł być? Na listonosza za wcześnie, a o żadnych innych gościach nic nie wiedziałem, szczególnie, że mojej mamy nie było w domu. Dość szybko ubrałem się i złożyłem rozkładaną kanapę, na której spałem. Potem jeszcze podszedłem do łóżka i szczelniej nakryłem śpiącą [t.i] kołdrą. Po cichu, żeby jej nie obudzić, wyszedłem z pokoju i podszedłem do drzwi. Spojrzałem przez wizjer i spanikowałem. Kurwa przecież obiecałem jej, że tu będzie bezpieczna. Cichutko, żeby Malik mnie nie usłyszał, przeszedłem z powrotem do pokoju. Może pomyśli, że nikogo nie ma i sobie pójdzie. Jednak pukania nie ustały, a co gorzej, obudziły blondynkę.
- Lukey co się dzieje? Kto to? – zapytała zaspanym głosem
- Zayn tu jest..
- Co? Przecież on miał tu nie przyjść.
- Jednak mu się udało. Mam plan. Schowaj się tu w szafie, a ja zejdę na dół i mu otworzę, powiem, że Cię tu nie ma i, że nie mam pojęcia gdzie mogłaś pójść i może sobie pójdzie.
- Okej
Zszedłem na dół i otworzyłem drzwi. Udając zupełnie zdezorientowanego i na dodatek zaspanego przywitałem „kolegę”.
- W czym mogę panu pomóc? – zapytałem
- Jak mniemam Ty jesteś Luke? – odpowiedział pytaniem na pytanie
- Tak. Skoro tą część mamy za sobą to możesz mi pan powiedzieć o co chodzi?
- Dobra, nie grajmy w ciuciubabkę. Gdzie jest [t.i]?
- Aaa, Ty musisz być Zayn – grałem idiotę – To mnie się pytasz, gdzie jest [t.i]? Ty jesteś jej chłopakiem – próbowałem być zabawny
- Wiem, że była wczoraj z Tobą! – wywarczał
- No była ze mną. Przyjechałem do miasta, więc się spotkaliśmy. Chyba mogę się spotkać z przyjaciółką prawda?
- Kurwa nie denerwuj mnie! Gdzie ona jest? Wiem, że ty wiesz i mi to kurwa powiesz albo Cię kurwa zabiję! – wykrzyczał
- Wtedy na pewno ona będzie chciała z Tobą gadać – próbowałem się odszczeknąć, ale tak naprawdę przemawiał już przeze mnie strach.
Wtedy Malik wparował do pokoju i podszedł do stolika, po czym wziął z niego jakiś przedmiot.
- To jest jej bransoletka! Pytam ostatni raz : Gdzie ona jest?!
Nie odpowiadałam, tylko wpatrywałem się w podłogę, która nagle stała się niezwykle interesujaca.
- Kurwa, albo gadasz albo kurwa naprawdę Ci coś zrobię! -  wykrzyczał i jednym, pewnym ruchem przycisnął mnie do ściany.

*** [t.i]
Nie byłam w stanie dokładnie usłyszeć jej rozmowy, ale kiedy Zayn zaczął krzyczeć, wiedziałam, że jest już na skraju cierpliwości. W obawie o Luke’a wybiegłam z tego pokoju i zbiegłam do salonu.
- Kurwa, albo gadasz albo kurwa naprawdę Ci coś zrobię! – wykrzyczał mulat, a ja wpadłam do pokoju
- Pojebało Cię sukinsynu?! Zostaw go! – wrzasnęłam
- [t.i].. – Zayn odwrócił się w moją, a Luke patrzył przestraszonym wzrokiem, raz na mnie, raz na bruneta
- Nie odzywaj się do mnie! Spieprzyłeś ponad dwa miesiące mojego życia. Okłamywałeś mnie przez cały ten czas! A ja głupia ci wierzyłam.. A teraz jeszcze chciałeś pobić mojego przyjaciela. Jesteś nikim! Nie masz prawa mnie nachodzić. Więc teraz wypierdalaj stąd albo zadzwonię po policję!
- Ale pozwól mi wyjaśnić… - błagał
- Nie ma co wyjaśniać..
- Ale my.. – plątał się
- Nie ma nas Zayn. Jesteś ty i jestem ja. Dwoje ludzi, którzy nigdy nie powinni się spotkać. A teraz stąd wyjdź! – krzyknęłam
- [t.i] ja nie odpuszczę. Kocham Cię! – powiedział, zanim zatrzasnęłam za nim drzwi.
Wtedy znów się rozkleiłam. Wtuliłam się w ciepłe ciało Luke’a i płakałam. Czułam, że straciłam wszystko co w ostatnim czasie było zarówno najlepszym jak i najgorszym co mnie kiedykolwiek spotkało.
- Będzie dobrze mała – wyszeptał chłopak
- Nie Lukey.. Nic już nie będzie dobrze.

__________________________________________________________
Hej kochani!
Ja wiem, jestem straszna i wgl nienawidzicie mnie, ale naprawdę bardzo bardzo was przepraszam..
Ostatnio kompletnie nie miałam czasu i weny na pisanie, dlatego tak długo musieliście czekać.. I dlatego postanowiłam dodać trochę akcji i postanowiłam, że dodam jeszcze jeden rozdział, który pojawi się najszybciej jak tylko będę mogła.
A teraz ogóły. Jak się podoba? Wiem, że trochę za dużo dialogów, ale tak to planowałam i takie jest. No i jeszcze postać Luke'a. Jak myślicie wpłynie on jakoś na stosunki [t.i] - Zayn?
Czekam na Wasze komentarze. 
Pamiętajcie o zasadzie 40 komentarzy = następny imagin
 

piątek, 23 maja 2014

Harry cz.2

     Cześć 1

     Powoli otworzyłem drzwi od klasy, w której własnie odbywała się lekcja historii z [T.I.]. Najciszej jak mogłem wśliznąłem się do sali i prawie na kolanach zacząłem się kierować do swojej ławki, korzystając z nieuwagi nauczycielki, która w tej chwili zapisywała jakieś daty na tablicy. Koledzy i koleżanki patrzyli na mnie i śmiali sie pod nosem. Cóż, mogę rzec, iż to u nas codzienność. W głębi duszy modliłem się jednak, aby nie zawróciła uwagi na ten szum w klasie i by mnie nie zauważyła.
- Harry... - usłyszałem głos [T.I.] i zastygłem w miejscu. Ostatnim razem udało mi się przejść bez problemowo, więc dlaczego nie mogło mi się poszczęścić i dzisiaj? Ten ostatni raz.  - Harry, wstań.
     Językiem zacząłem się bawić kolczykiem, który umieszczony był w mojej wardze. Zaśmiałem się cicho i podniosłem się, odwracając się do dziewczyny. Wciąż nie rozumiałem, jak taka dziewczyna może być nauczycielką. I to jeszcze HISTORII?! Co prawda wygląda na typowego mola książkowego, ale z tym przedmiotem to już mnie powaliła na kolana. Dosłownie. Ma taki piękny wyraz twarzy jak się uśmiecha. I ślicznie wygląda, kiedy jest zła, oczywiście przeze mnie, bo stale daje jej ku temu powody. I robi śmieszne miny, kiedy jest nieświadoma, że ją wciąż na lekcji obserwuję. Teraz tak samo. Jej opanowany wyraz twarzy, to widok który mógłby mi stale towarzyszyć.
     Westchnąłem cicho i w myślach się skarciłem, ponieważ już po pierwszych wspólnych zajęciach zdałem sobie z czegoś sprawę: ja i ona jesteśmy z dwóch zupełnie różnych światów. Ja - imprezowicz, nałogowy palacz i łamacz serc, a ona? Zapewne mól książkowy, fanatyczka romantycznych filmów i gorącej herbaty w zimowe wieczory, ciepłych skarpet i wełnianych, za dużych swetrów. Tak ją postrzegam. Jednak mimo tego... ciągle mnie coś do niej ciągnie, głowę mam przepełnioną myślami właśnie o niej i nie potrafię nad tym zapanować. Pff, spójrzmy prawdzie w oczy, nawet nie próbowałem tego robić.
- To już trzecia lekcja, na którą przychodzisz spóźniony. Mówiłam Ci coś na ten temat, a ty kompletnie to zignorowałeś.
     Te ciągłe uwagi o spóźnianiu się były jej jedyną wadą. Wkurwiało mnie to ciągłe upominanie. Serio, wystarczyła mi wcześniej pani Martin, jednak ona... coś czuję, że nie tak łatwo sobie tego nie odpuści jak poprzednia nauczycielka. Ale jak wcześniej wspomniałem, wyglądała tak słodko, kiedy się na mnie złościła. Nie żebym ją teraz denerwował specjalnie, po prostu lubię kiedy zwraca na mnie uwagę. Taki już ze mnie typ.
- To się więcej nie powtórzy. - nawet nie udawałem skruchy, to i tak nie ma sensu.
- Poprzednim razem mówiłeś to samo. I poprzednim i poprzednim też. Mam nadzieję, że teraz weźmiesz sobie to do serca, bo jeżeli to się znowu powtórzy, klasa będzie mogła Ci podziękować za karną kartkówkę.
     Po klasie rozniósł się szmer, jęk oraz ogólne niezadowolenie. Nie dziwię im się. Wzrok wszystkich obecnych w klasie spoczął na mnie, ja natomiast nie przerwałem kontaktu wzrokowego między mną a [T.I.]. Zwykle w tej sytuacji większość nauczycielek by już uległa, jednak ona sprawiała pewnej siebie i nieugiętej. Skubana. A tak w ogóle, to nie może się posunąć do tego, by karać całą klasę kartkówką przez moje poranne lenistwo. Od kiedy ja się zacząłem przejmować losem innych? Wolałbym tą sprawę załatwić na osobności. Ja i ona. Bez udziału całej klasy.
     Ale cóż, skoro sama to zaproponowała, wypróbujmy to. Uśmiechnąłem się zadziornie i skierowałem się do swojej ławki, gdzie czekał już Zayn, również niezadowolony. Dzisiaj się z nimi na papierosy nie umawiałem, więc nawet niech nie zaczyna.
- A tylko spróbuj się spóźnić na następną lekcję, to Cię zapierdole gołymi rękoma!
     Przewróciłem oczami i usiadłem na krześle. [T.I.] powróciła do zapisywania dat, z czego się ucieszyłem. Miałem idealny widok na jej pośladki, która podkreślała niebieska sukienka. I plus dla niej za to, że nie ubiera się w jakieś workowate, babcine sukienki, skoro ma taką świetną figurę.
- To nie moja wina, że historia musi być akurat pierwsza.
- Ale tylko na historię się spóźniasz.
     Wzruszyłem ramionami i zacząłem udawać, że uważam na lekcji.


     Jakim cudem taka młoda, niedoświadczona dziewczyna, po zaledwie trzech lekcjach, zrobiła nam kartkówkę? I to jeszcze w piątek, na naszej ostatniej godzinie lekcyjnej? Ciągle mówiła, ciągle coś tłumaczyła, normalnie wulkan energii. Słuchałem jej z zafascynowaniem mimo, iż historia nigdy wcześniej mnie nie pociągała. Może nie tyle słuchałem tego, co mówiła o II wojnie światowej, lecz bacznie obserwowałem sposób w jaki to robiła. W jaki sposób gestykulowała tłumacząc wszystko. W jaki sposób spacerowała po klasie, co chwilę wyłapując przypadkowe osoby prosząc je o udzielenie odpowiedzi na pytanie. Delikatnie kręciła biodrami, prawdopodobnie nieświadoma tego, jednak każdy taki ruch odbijał się echem w moim organizmie. Byłem na siebie wściekły... to nawet za mało powiedziane, byłem wkurwiony, że pozwoliłem sobie tak siebie traktować przez oto pannę [T.I.], chociaż robi to nieświadomie i nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo chciałbym ją w końcu bliżej poznać, w różnym tego słowa znaczeniu. A na to wszystko wystarczyły jedynie trzy lekcje! Ja, Harry Styles, prawdopodobnie najodważniejszy chłopak w tej pieprzonej budzie, boje się zrobić ku temu krok, mimo wcześniej złożonej sobie obietnicy. Wspomniałem również, że łamanie obietnic jest dla mnie czymś normalnym, jednak to odnosiło się jedynie do innych osób. Nigdy nie rezygnowałem z postawionych SOBIE celów i robię wszystko, by odnieść nagrodę, choćby nie wiem co. Może mój strach wywołany jest tym, że gdyby faktycznie między nami do czegoś doszło i gdyby dyrekcja się o tym dowiedziała, oboje byśmy byli nieźle wkopani?
     Ale przecież nikt nie musi o tym wiedzieć. Na razie.
- Harry, zostało 5 minut do końca, może jednak coś napiszesz? - usłyszałem delikatny głos [T.I.] nad swoim uchem, co wywołało u mnie falę dreszczy i wybudzenie się z tych przemyśleć o jej figurze oraz swoich obietnic, które w końcu muszę realizować. Spojrzałem na kartkę, na której znajdowało się tylko moje imię i nazwisko oraz polecenie zadania. Bez problemu mógłbym coś napisać, takie lanie wody w zupełności by wystarczyło, jednak kiedy ONA stała za moimi plecami, na pewno nie będę w stanie niczego napisać. Zwłaszcza w pięć minut. - Możesz napisać to, o co Cię pytałam na poprzedniej lekcji.
     Faktycznie... o coś się mnie pytała. Zacząłem się jąkać, mówiąc coś trzy po trzy, ale nic już z tego nie pamiętam, ponieważ ona dokończyła za mnie, a ja za bardzo skupiłem się na ruchach jej warg. Muszę coś napisać, głupio tak oddać pustą kartkę. Dobra, zaczynam pisać. "II wojna światowa wybuchła 1 września 1939r. Na jej wybuch sprowadza się wiele czynników..."


- Kochana, będziemy się świetnie bawić! Jeden babski wieczór z dala od tej szkoły dobrze Ci zrobi. - skrzywiłam się na myśl o tym, co będzie się dzisiaj działo w tym clubie i to nie obeszło uwadze mojej przyjaciółki, z którą studiuję historię. Ona ma swoje praktyki dopiero za miesiąc i to w zupełnie innej szkole. - Oj, nie wygłupiaj się. Gdzie podziała się ta dawna [T.I.], która ciągle balowała i łamała serca chłopcom?
- Poszła na studia. I wcale nie łamała im serc - przewróciłam oczami i rozejrzałam się po clubie, który pękał w szwach. Już po pierwszym rzucie oka można było stwierdzić, iż połowa sali jest pijana. Fakt, trochę przed studiami się balowało w różnych miejscach, z różnymi ludźmi, ale studia zmieniają trochę ludzi i przez nadmiar obowiązków nie miałam wolnej chwili, by chodzić na imprezy. Z resztą, z upływem czasu one mi się nudziły. Wszędzie robi się to samo, upija w trzy dupy, tańczy i całuje z przypadkowymi mężczyznami a potem jest zgon, a rano potworny ból głowy i kac. - Dobra, dwie godziny i zwijam się do domu.
     Moja przyjaciółka - Shay - uśmiechnęła się szeroko i chwyciła moją dłoń, pociągając mnie prosto do baru, gdzie zamówiła dla nas po drinku. Z jednej strony żałuję, że tu przyszłam. Nie zdawałam sobie wcześniej sprawy z tego, że praca w szkole jest męcząca i po ostatnim tygodniu moim jedynym marzeniem jest odpoczynek, nie pozbywanie się bólu głowy przez najbliższe dwa dni. Jednak z drugiej strony... może Shay ma rację? Może właśnie impreza mi bardziej pomoże w odreagowaniu tego wszystkiego, niż siedzenie samej w domu? Po prostu będę musiała się kontrolować, aby nie upić się do nieprzytomności. Przede mną jeszcze sprawdzanie kartkówki, którą dzisiaj zrobiłam. To jest druga zasada mojego profesora - robienie niezapowiedzianych kartkówek co jakiś czas, aby uczniowie nie poczuli się tacy pewni siebie i aby nie myśleli, że mogą ze mną robić wszystko tylko dlatego, że jestem praktykantką.
- To opowiadaj - szturchnęła mnie w ramię, stukając opuszkami palców w blat - są jacyś przystojni uczniowie w tej szkole?
     Ona jak zwykle tylko o jednym. Jej świat kręci się tylko wokół chłopców. Nie powinna się tak tym interesować, w końcu jest w szczęśliwym związku od dwóch miesięcy. Znaczy nie wiem czy szczęśliwym, nie rozmawiałyśmy ostatnio na ten temat. Nie wiem dlaczego, ale on razu pomyślałam o Harrym. Irytującym, działającym na nerwy, ale jednocześnie cholernie przystojnym i na swój sposób pociągającym uczniu. Pewnie każda dziewczyna w klasie albo nawet i w szkole potajemnie się w nim podkochuje. Cóż, dziewczyny lubią niegrzecznych chłopców, a on właśnie do tej grupy należy. Ale nie mogę zapominać, iż jest strasznie irytujący. Myśli, że nie wiem, że ciągle mi się przygląda i myśli, że nie wiem, że mnie obgaduje ze swoim kolegą z ławki. Grubo się myli. Jestem obserwatorką i widzę znacznie więcej, niż mu się wydaje, ale póki co, nie chcę go wyprowadzać z błędu.
     Nie wiem dlaczego tak bardzo denerwuje się w jego obecności. Czuję się przy nim, jak w czasach liceum, kiedy musiałam usiąść obok chłopaka, w którym byłam zakochana po uszy, a przecież... Harry to mój uczeń, nie mogę być w nim zakochana, ani nie może mi się podobać. Za niecałe już dwa miesiące wrócę na studia i tyle z tego. Z resztą, jak by to wyglądało w oczach dyrekcji? Praktykantka, która przyszła sobie poflirtować z uczniami? Nie pozwolę sobie na taki błąd!
     Myślę, że to po prostu krótka fascynacja jego osobą. Dziewczyny chyba tak już mają. Wciąż jestem młoda, wciąż mają prawo podobać mi się chłopcy, którzy tak naprawdę nie powinni mi się podobać. Tak to w życiu jest. Zwykle posiadamy coś, czego nie chcemy, a pragniemy czegoś, co jest niedostępne. Taki paradoks na miłe rozpoczęcie wieczorku.
- Ha! Jednak ktoś jest.
- Co? - zmarszczyłam brwi, ponieważ poprzez moje rozmyślanie o Harrym kompletnie zignorowałam Shay, która coś do mnie mówiła.
- Zapytałam, czy jest jakiś przystojniak, a ty się zaczęłaś rumienić!
- Przesadzasz. Nikogo nie ma.
     Chwyciłam w dłoń szklankę z drinkiem, którą przed chwilą postawił przed nami barman i ruszyłam w stronę parkietu modląc się, aby Shay mnie nie zatrzymywała i nie zadawała więcej pytań. Rozejrzałam się po sali, próbując znaleźć gdzieś wolne miejsce do siedzenia, ale wszystko już było pozajmowane.
- Nie obrazisz się, jeżeli za mniej więcej pół godzinki dołączy do nas Daniel? - zapytała nagle, a ja od razu poczułam złość. Skąd ja wiedziałam, że tak będzie? To miał być nasz babski wieczór, pierwszy chyba od dwóch miesięcy, pierwszy wieczór bez facetów, a ona co robi? Zaprasza swojego chłopaka i informuje mnie o tym w ostatniej chwili? Zrozumiałabym, gdyby mi powiedziała wcześniej, albo nie dorzucała słów "babski wieczór".
- Babski wieczór, heh? - zaśmiałam sie ironicznie i spojrzałam na nią, unosząc jedną brew do góry.
- O co Ci chodzi?
- O to, że zawsze gdy mamy "babskie wieczory" - chciałabym teraz zrobić w powietrzu palcami cudzysłów, ale niestety drink mi na to nie pozwala - ty zapraszasz Daniela. Zawsze gdy przychodzi, ty masz mnie gdzieś i zostaję sama jak palec. Shay, tęsknie za tymi naszymi wspólnymi wypadami...
- Oh, [T.I.] nie przesadzaj...
     Nie no spoko, zawsze to ja przesadzam i jestem tą złą, sukowatą przyjaciółką. Może i trochę przesadzam, ale mi naprawdę zależy na spędzeniu jednego wieczoru bez jej chłopaka. Gdy ja będę miała faceta, możliwe że będę zachowywała się w podobny sposób. Będę chciała spędzać z nim jak najwięcej czasu, ale jeden dzień byłabym w stanie poświecić przyjaciółce.
- Wiesz, chyba już pójdę. Nie będę Wam przeszkadzała. - odłożyłam szklankę na stolik obok i skierowałam się do wyjścia. Całkowicie straciłam ochotę na imprezowanie.
- [T.I.], proszę, nie gniewaj sie. To Daniel mnie poprosił o spotkanie, a ja nie potrafię mu odmawiać. Nie idź jeszcze, zostań. Zobacz ile tu jest osób, na pewno znajdziesz kogoś, z kim będziesz się świetnie bawić. Oo, popatrz. - chwyciła mój łokieć i odwróciła mnie w stronę drzwi wejściowych, wskazując palcem na dwóch chłopaków, którzy właśnie weszli do clubu. - No dalej, zagadaj do nich.
- Shay...
     Otworzyłam szerzej usta, nie dowierzając w to, co właśnie zobaczyłam, a właściwie kogo. Przełknęłam głośno ślinę i szybko odwróciłam wzrok modląc się w głębi duszy, aby te osoby na mnie nie spojrzały. To był Harry i Zayn, moi uczniowie, przecież oni nie mogą mnie tutaj zauważyć! Fakt, oficjalnie nie jestem ich nauczycielką, wciąż jestem studentką, mam prawo chodzić na imprezy, ale ten club nie jest odpowiednim miejscem na spotkania poza lekcyjne ze swoimi podopiecznymi.
     Shay była trochę zdziwiona moim zachowaniem, w końcu próbowałam zniknąć z pola ich widzenia, odsuwając dziewczynę na bok oraz odwracając się do nich tyłem.
- [T.I.], o co chodzi? Znasz ich?
     Dyskretnie odwróciłam się pragnąc jedynie sprawdzić, czy wciąż mają szansę nas zobaczyć, ale od razu tego gorzko pożałowałam. Wzrok mój i Harrego skrzyżował się, a jego usta wykrzywiły się w zadziorny uśmiech. Pewnym krokiem ruszył w naszą stronę, nie zrywając kontaktu wzrokowego. Cholera, co ja teraz zrobię? Jakoś nie szczególnie mi się marzy, aby klasa, do której uczęszcza Harry oraz Zayn wiedziała, gdzie sobie ich nauczycielka chodzi w piątkowe wieczory.
- Shay... - zwróciłam się do przyjaciółki z bladym uśmiechem - To są moi uczniowie.
     Wyrazu jej twarzy nie zapomnę do końca życia. Szok wymieszany z rozbawieniem, znałam ją tak dobrze, że potrafiłam nawet określić, o czym dokładnie pomyślała. Szok: "Dlaczego nie powiedziałaś, że masz takich przystojniaków w klasie?!". Rozbawienie: "Haha, chciałam Cię zapoznać z kimś, kogo już znasz".
- Kogo my tu mamy. - w clubie było dość głośno, jednak ja doskonale słyszałam ten rozbawiony głos Harrego za swoimi plecami. Irytowało mnie to, że był zbyt pewny siebie. - Wiedziałem, że wcale nie jesteś taka niewinna, jaka się wydajesz.
- Nie jesteśmy na Ty.
- Nie jesteśmy w szkole. - uśmiechnął się szeroko, a pode mną ugięły się kolana. Nie jesteśmy, to fakt, ale to niczego nie zmienia. - Nie przedstawisz mnie swojej przyjaciółce?
     Kiwnął głową w stronę Shay, która była wpatrzona w niego jak w obrazek. Otworzyłam usta, ponieważ zamierzałam coś powiedzieć, jednak moja przyjaciółka wyprzedziła mnie, wyciągając swoją dłoń w kierunku chłopaka. Ten wieczór nie jest taki, jak sobie zaplanowałam.
- Jestem Shay.
- Harry.
     Wymienili się uściskami, a ja westchnęłam cicho. Jak ja teraz powinnam się zachować? Oni mogą się poznać, w końcu to dwoje zupełnie sobie obcych ludzi, ale co ja mam teraz zrobić? Odejść? Zostać z nimi? Łatwiej mi by było odejść, nie musiałabym się już niczym martwic.
- Zatańczymy? - Harry skierował swój wzrok na mnie, uważnie mi sie przyglądając, oczywiście nie zapominając o uśmiechu, który dosłownie powala na kolana. Shay zareagowała szybciej ode mnie i popchała mnie prosto w ramiona chłopaka. O cholera.
- Właściwie... to już się zbierałam do domu. - zacisnęłam wargi w jedną linię i próbowałam się odsunąć od Harrego, jednak... te jego oczy, które wpatrywały się we mnie, ten słodki uśmiech, te dołeczki w policzkach i te boskie perfumy... skutecznie mi to utrudniły.
- Nie wygląda na to, abyś chciała iść do domu. - poruszył zabawnie brwiami.
     Zrozumiałam jego aluzję i w jednej sekundzie wyrwałam się w jego objęć. Jak mogłam pozwolić na tą chwilę słabości? Jak mogłam pozwolić sobie na to w obecności mojego ucznia!?
     Popatrzyłam na niego jeszcze kilka sekund, a potem odwróciłam się na pięcie i biegiem skierowałam się do wyjścia. Teraz to już w ogóle żałuję, że tutaj przyszłam. Shay pewnie znalazłaby idealną wymówkę dla mnie: "Daj spokój, nie jesteście w szkole. Z resztą, nie jesteś jego prawdziwą nauczycielką". No niby nie jestem, ale obowiązuje mnie taki sam regulamin, jak prawdziwego nauczyciela.
- [T.I.], zaczekaj! - Usłyszałam głos Harrego na swoimi plecami, przez co tylko przyśpieszyłam kroku, ale z takimi obcasami daleko nie zajdę. Poczułam, jak chwyta mnie za ramię. - Nie bądź taka.
- Nie jesteśmy na Ty. - warknęłam. Złapałam kilka głębszych oddechów, by się uspokoić. Może zbyt ostro zareagowałam, ale dlaczego on za mną wybiegł? Przecież w tym clubie jest tyle wolnych dziewczyn, o wiele ładniejszych ode mnie, do których mógłby uderzyć, to nie, wybrał swoją nauczycielkę od historii. - Dlaczego za mną wybiegłeś? - zapytałam, tym razem spokojniejszym tonem.
     Złożyłam ręce na piersi, ponieważ dzisiejszy wieczór był wyjątkowo chłodny. Czego innego powinnam się spodziewać? Jest dopiero początek wiosny. Spojrzałam na chłopaka, od którego oczekiwałam odpowiedzi.
- Nie chciałem, abyś... poczuła się w moim towarzystwie... niekomfortowo. To przeze mnie wyszłaś, prawda? Zepsułem Ci wieczór?
- Nie. - zaprzeczyłam od razu. - Chciałam wyjść wcześniej, ale właśnie wtedy... pojawiłeś się na horyzoncie.
     Objęłam swoje ramiona, delikatnie pocierając o nie dłońmi. Robiło mi się coraz zimniej, co nie obeszło uwadze chłopaka, ponieważ zdjął z siebie bluzę. Próbowałam się mu sprzeciwić, ponieważ on pod spodem miał tylko koszulkę na krótki rękawek, ale nawet nie chciał słuchać moich sprzeciwów i już po chwili miałam na ramionach jego bluzę. Muszę przyznać, że pięknie pachniała jego perfumami. Oh Boże, [T.I.] nie rozczulaj się tak.
- Dziękuje. - wyszeptałam i powoli wsunęłam ręce w rękawy bluzy.
- Nie ma za co. Odprowadzić Cię?
- Nie, poradzę sobie.
     Harry uśmiechnął się delikatnie, odwrócił się i wrócił do clubu. Zrobiłam to samo i wolnym krokiem ruszyłam w stronę swojego domu. Chciałabym zapytać, co tak naprawdę przed chwilą się wydarzyło, ale... pozostawię to na jutro.


Witajcie w drugiej części!
Akcja powoli się rozwija jak widzicie. Osobiście już nie mogłam się doczekać, aż dodam tą cześć, nawet nie zauważyłam, kiedy minął ten miesiąc. Ostateczna decyzja jednak należy do Was, mam nadzieję, że Wam się spodoba. A co do zdjęcia wyżej... po prostu musiałam je dodać, jest takie hbkjbhsdvjhdzbv!
Może macie swoje własne "wizje" co do rozwoju akcji? Co zrobi Harry, a co zrobi [T.I.] w tej sytuacji?

Komentujcie, wyrażajcie swoją opinię. Pamiętajcie o 40 komentarzach, kochani <3
Pozdrawiam.
Merci.

wtorek, 20 maja 2014

Harry


Sięgnęłam po ostatni wręcz idealny kawałek drewna. Ułożyłam go na moim stosie idealnych kawałków drewna. Porozglądałam się dookoła i przez chwilę poczułam strach. Nie wiedziałam, że aż tak szybko zgine w lesie.

- Louis ty głupku ! – usłyszałam gdzie chyba tak na wschód. To było prostsze niż myślałam.
Po kilku minutach przechodzenia obok wielkich pajęczyn i innych stworzeń ludzkich wreszcie doszłam do miejsca naszego obozu. Było to większa polanka , na środku lasu. Było tam cicho i spokojnie a niedaleko można było usłyszeć powoli przepływający strumyk. Co najmniej ja go słyszałam. Uwierzcie mi , że przez krzyki chłopaków  pewnie wszystkie zwierzęta z tąd uciekły.
- [T.I] ! Powiedz, że ja zrobiłem lepiej ten namiot ! – krzyknął Zayn
- Nie wcale, że nie. Powinieneś się cieszyć, że umiem francuski i przeczytałem tą instrukcję ! – krzyknął Louis patrząc na niego oczami grozy.
- Merci po prostu ! – krzyknął   

- Oj ja ci dam Merci !
- [T.I] – krzyknęli chórem odwracając się do mnie. Myślałam że wybuchnę śmiechem. Wyglądali jak dzieciaki z przedszkola które kłócą się o to kto zrobił lepszy domek z klocków.
- Jak dla mnie chłopaki. Ten namiot jest piękny i idealnie odwzorowuje cały klimat który panuje na tej pięknej polance. A teraz pozwólcie że ja zrobię ognisko a wy oderwiecie się od siebie albo pójdziecie poukładać klocki razem. – powiedziałam robiąc najbardziej ironiczne miny na świecie. Odpowiedzią dla mnie było podwójne prychnięcie.Pokręciłam głową lekko się uśmiechając. Zaczęłam układać stożek z moich idealnych kawałków drewna na ognisko, który miał się odbyć dzisiaj wieczorem.
- Bu ! – usłyszałam za uchem i skoczyłam z przerażenia tak żę padłam na mój idealny sto.. dobra. Teraz już na pewno nie był idealny.
- Harry ty.. ty ćwoku ! – krzyknęłam robiąc zburzoną minę. A on trzymał się za brzuch cały czas śmiejąc. – Może by mi pan pomógł ? Panie dżentelmen ?
- Już już – podał mi rękę i pociągnął dosyć mocno tak ze obiłam się o jego klatkę piersiową. Oczywiście musiał to wykorzystać. Szybko złączył nasze usta w bardzo przyjemny pocałunek.
- No no no ! – usłyszałam Victorię i szybko się odsunęłam od Harrego i stanęłam niczym żołnierz w stronę blondynki. – Żeby Zayn był taki romantyczny, to bym się ucieszyła.
- Nie przesadzaj. Masz wszystko ? – spytałam a ona kiwnęłam głową. Zaczęła szykować jedzenie, które zjemy noca przy ognisku.
Pomogłam Victorii a ułożenie kawałków drewna pozostawiłam Harremu. Liam i Louis oczywiście znowu się kłócili. I znowu o namiot, tylko ,że teraz o to po której stronie ,kto będzie spać. Serio byli przedszkolakami.
Gdy zrobiło się ciemno usiedliśmy na krzesełkach podróżniczych, które były naprawdę wygodne. Nabiłam sobie kiełbasę oraz kawałek chleba po czym przyłożyłam go do ognia. Przy ognisku było tak ciepło że spokojnie mogłam przy nim siedzieć bez kurtki. Potem zaczęło się zdejmowanie naszej kolacji z patyków co dla niektórych niestety było … zbyt trudne. Mówię tu oczywiście o moim kochanym Harrym który spokojnie swoim kijem mógłby sobie wydłubać oczy, a jeszcze prędzej mi. Kocham go, ale naprawdę czasem mnie zadziwia.
Niall po tym jak zjadł… a czego on tam nie zjadł. Nieważne. Wyciągnął gitarę i zaproponował byśmy coś zaśpiewali jak to na typowe ognisko przystało. Tylko jeszcze jedna ważna rzecz.
- To co śpiewamy ? – spytał się Niall przejeżdżając delikatnie po strunach gitary co powodowało bardzo miły dla uszu dźwięk.
- Ja bym stawiał na muzyczkę z Harry Pottera. – powiedział Zayn szeroko się uśmiechając.
- Tylko że tego inteligencie nie zaśpiewasz. – przewrócił oczami Liam. Kolejny który będzie chciał się kłócić
- ,, I See Fire ‘’ – spytałam – Myślę że pasuje do naszego ogniska. – uśmiechnęłam się delikatnie.
- Idealnie. Jedyny człowiek który ma głowę na karku ! – powiedział Nialler i zaczął grać melodie jednego z moich ulubionych wykonawców.

Najpierw zaczął Niall wprowadzając nas w piosenkę. Później dołączyłam ja Victoria i chłopaki. Wyszedł by z tego naprawdę bardzo dobry cover. 
- Dobra ! Pośpiewaliśmy, zjedliśmy ale zapomnieliśmy o jednym ! – Louis sięgnął po coś do naszej  małej przenośnej lodówki i rzucił każdemu po butelce piwa. – Teraz róbta co chceta. – spojrzeliśmy się na siebie i zaczęliśmy śmiać.
Przy tym naprawdę dobrym piwie zaczęliśmy opowiadać straszne historie które niestety w naszym wykonaniu były szybciej śmieszne niż straszne. A w niektórych przypadkach nawet zboczone. Lecz co powiedzieć. Na pewno uśmiałam się. I to jest pewne. Cały czas byłam przytulona do Harrego i przyznam ze mogłabym tak chyba do końca swojego życia.
Zgasilimy ognisko i postanowiliśmy kłaść się spać. Ja miałam namiot z Harrym , Zayn z Vic. a Niall Louis i Liam mieli razem. Weszłam do środka i zaczęłam szukać jakiegoś wygodnego dresu. Zdziwiło mnie to żę Harry już się przebierał.
- Ej ! Wypad ja się pierwsza przebieram !
- No to się przebierz przy mnie ? – powiedział a raczej spytał.
- Wiem ze chciałbyś tego naprawdę bardzo mocno, ale to musi działać po obu stronach wiec wypad z namiotu i daj mi się przebrać ! – powiedziałam lekko oburzona a on przewrócił oczami i wyszedł z namiotu.
Harry wszedł do namiotu już przebrany. Podziwiam go że zrobił to wokół tysiąca robaków i innych stworzeń.
- Dobranoc – powiedziałam chowając się pod śpiwór.
- Serio ? Już dobranoc ? Wiesz że się tak nie bawię – powiedział siadając na śpiworze.
- To masz problem. Dobranoc skarbie – pochyliłam się do -Dzisiaj nocy pod namiotem nie zaliczymy – szepnęłam mu do ucha – Ale kiedy indziej na pewno. – pocałowałam go w ucho.
Uwielbiałam się z nim droczyć w taki sposób.
- Nie będzie kiedy indziej – powiedział i złapał mnie za biodra przybliżając do siebie.
Od razu zaczął mnie namiętnie całować. Pocałunkami schodził na dół po szyi delikatnie przegryzając jej skórę przez co z moich ust wydobył się lekki jęk.
Ułożyłam swoje ręce pod jego koszulką i dokładnie przejeżdżałam po jego dobrze zbudowanej klatce piersiowej przy czym powoli zdejmowałam jego T-shirt. On sięgnął do moich spodni i dalej pieszcząc moją szyje dotarł delikatnie do mojej kobiecości.

- Dobra koniec tego dobrego – usłyszałam dobrze mi znany głos i szybko odsunęłam się od Harrego.
Zobaczyłam w naszych małych drzwiczkach Zayna. Czułam jak moje policzki aż pieką. Jezu musiałam być jeszcze bardziej czerwona niż pomidor.
- Co ty tu robisz Malik ?! – spytał zdenerwowany Harry.

- Vic mnie wygoniła sam nie wiem dlaczego ale postanowiłem przyjść do was. – powiedział wzruszając ramionami – Przestań marudzić i się przesuń. – powiedział lekko zaspany. Harry posunął się w moją stronę ale Malik pokręcił głową. I pokazał że ma rozsunąć się dalej ode mnie.
Położył śpiwór pomiędzy nami i się położył. Patrzyliśmy na niego jak na jakiegoś … no nie wiem. Gościa którego wszedł w najbardziej intymnej sytuacji do namiotu by z nami spac.
- No co ? – spytał patrząc na nas oboje – Nie chce by coś się tu pomiędzy wami stało dzieciaki wy moje. Śpijcie. Dobranoc. Dokończycie w domu – szepnął i zamknął oczy.
- Kiedyś cie zabije – powiedziałam chowając się pod ciepłym kocem
- Ale najpierw  dokończymy – szepnął Harry a ja walnęłam go moją poduszką.
- Moja szkoła. Moja szkoła – szepnął Zayn za co niestety też dostał poduszką.
Zdecydowanie na to zasłużyli.

________________________________________

Hey ! Tutaj Alex Tomlinson. Czyli ta która została wybrana. Zabrzmiało to poważnie ale uwierzcie mi, że ja do poważnych nie należę. Jestem dosyć pozytywną osoba która kocha muzykę filmy książki no i oczywiście pisanie. Jest to dla mnie jedna z form z którymi mogę się dzielić czymś co uwielbiam robić z innymi ludźmi.
Ten imagin jest strasznie <jak wcześniej mówiłam> pozytywny więc myślę że powinien się spodobać.Mam nadzieje, że w jakimś stopniu polubicie moje imaginy i moją osobę.
Jeśli macie do mnie jakieś pytanie to chętnie na moim asku --> LINK :)


Pamiętajcie o zasadzie 40 komentarzy :) 



poniedziałek, 19 maja 2014

Wyniki naboru!

Cześć!
Wszem i wobec ogłaszamy, że nową autorką zostaje:
...
...
...
...
...
...
Alex Tomlinson!

Gratulujemy i witamy w naszej załodze :D 

Alex, zajrzyj na maila ;) 

wtorek, 13 maja 2014

Niall

muzyka

-Śpij dobrze, kochanie.
Szepnęłam do mojej małej córki, która tuliła się do swojego misia. Ucałowałam ją w czółko i po cichu wyszłam z pokoju. Idąc wzdłuż korytarza słyszałam rozmowę kilku osób, dobiegającą z salonu.
-Cześć.
Mruknęłam niezadowolona do chłopaków, którzy siedzieli przy stole, przeliczając pieniądze. Nie mam pojęcia od jak dawna tam byli, ale dym od papierosów, zdążył wypełnić cały pokój.
-Cześć.
Odparli nawet na mnie nie patrząc. Przygryzłam dolną wargę i założyłam ręce na piersi. Nie wiem, czy byłam bardziej zła, czy raczej smutna. Niall obiecał mi, że już więcej nie urządzi schadzek w naszym domu i złamał to słowo. W dodatku zupełnie zapomniał o swojej córce, która czekała na niego przez kilka godzin w przedszkolu, bo tatusiek był zbyt zajęty robieniem interesów.
Przeszłam do kuchni, nastawiając wodę na herbatę. Z szafki wyjęłam kubek i wrzuciłam do niego saszetkę. Po kilku chwilach usłyszałam kroki i ktoś złapał mnie w tali.
-Jesteś zła?
Zapytał Niall, wprost do mojego ucha. Śmierdział tytoniem, którego tak nie znosiłam.
-Tak.
Odparłam i odsunęłam go od siebie, stając z nim twarzą w twarz.
-O co tym razem?
Westchnął zirytowany, opierając się szafki.
-Nie odebrałeś dziś Hope. Przez ciebie siedziała w przedszkolu do 4, póki nie wróciłam z pracy. Wiesz jak spojrzała na mnie jej nauczycielka?! Mówiła, że to nie pierwszy raz kiedy po nią nie przychodzisz na czas! Niall, cały czas mnie okłamujesz! Nie potrafisz się zająć własną córką!
Nawrzeszczałam na niego, wylewając wszystkie żale.
-[t.i], to nie tak. Miałem dziś klientów na towar, nie mogłem ich zostawić. Widziałaś ile mamy teraz pieniędzy? Możemy wreszcie jechać na wakacje. Zabierzemy Hope, gdzie tylko zechce.
Położył dłonie na moich biodrach i przysunął mnie bliżej siebie.
-Będziesz mogła iść do Harrods i nie przejmować się niczym.
Dodał, ściszonym głosem, całując moją szyję. Wplotłam place w jego włosy i odchyliłam delikatnie głowę.
-Mówiłeś, że więcej ich tu nie przyprowadzisz.
Powiedziałam cicho, pozwalając, by wsunął dłonie pod moją bluzkę.
-To był ostatni raz. Przysięgam.
Mruknął i wpił się w moje usta. Nasz pocałunek przerwał czajnik, który piszczał niemiłosiernie głośno. Odsunęłam się od blondyna i wlałam wodę do przygotowanego kubka. Niall wrócił do swoich znajomych. Jeden z nich nerwowo wyglądał przez okno i po chwili zasłonił zasłony. Cała piątka pochyliła się nad stolikiem i zaczęli cicho rozmawiać. Obserwowałam ich z rosnącym niepokojem. Coś było nie tak. Niall zerkał co chwila na mnie i wyraźnie widziałam, że mamy problem. Po kilkunastu minutach znajomi Niall'a opuścili nasz dom. Zauważyłam jak mój chłopak pakuje jakąś paczkę i mnóstwo pieniędzy do czarnej torby. Blondyn rzucił mi zdenerwowane spojrzenie i skinął głową, że mam do niego podejść. Napięcie budowało w moim ciele, kiedy stawiałam każdy krok.
-Cokolwiek by się nie działo, nikt nie może tego znaleźć.
Wskazał na torbę i zaczął prowadzić mnie do naszej sypialni. Schował ją do szafy z ubraniami i zamknął ją na klucz.
-[t.i], planują na nas obławę dziś w nocy.
-Kto?
-Policja. Ktoś dał im cynk.
-Dlaczego nie uciekniemy?
Zapytałam zrozpaczona.
-Nie możemy. Gdy tylko się tu pojawią, nie pokazuj im się. Weź Hope i torbę a następnie idźcie do sąsiadów. Zostaw u nich dziecko, wyjmij z torby pieniądze i jak najszybciej ją zniszcz. Weź tylko pieniądze. Mike ci pomoże, musisz uważać, by nikt cię nie zauważył.
Powiedział Niall i mocno mnie do siebie przytulił. Cała się trzęsłam a z moich oczu ciekły łzy.
-Rozumiesz?
Zapytał chłopak, przyciskając mnie do siebie. Skinęłam głową, bo przerażenie odjęło mi mowy.
-Kocham cię. Pamiętaj. Tego nam nie odbiorą.
Szepnął.
-Dbaj o Hope i zapewnij wam bezpieczeństwo. Mike razem z Eleną  we wszystkim ci pomogą. Nie bój się. Nic wam nie grozi.
Dodał uspokajająco i złożył czuły pocałunek na moim czole. Po kilku minutach odsunęliśmy się od siebie.
-Muszę się położyć.
Oznajmiłam, ścierając łzy z policzków. Niall skinął głową i wyszedł z sypialni. Ułożyłam się na łóżku, zwijając się w kłębek. Łzy cały czas ulatywały spod moich zaciśniętych powiek. Wreszcie po jakimś czasie udało mi się zasnąć.
*
Obudziłam się wraz z nasilającym dźwiękiem policyjnych syren. Z początku nie mogłam się ruszyć z miejsca oszołomiona, aż wreszcie stanęłam na równe nogi. Wyciągnęłam z szafy torbę i pognałam do pokoju Hope. Radiowozy były już pod domem i słyszałam masowe zamykanie drzwi. Wzięłam zaspaną córkę na ręce i poprawiając torbę na ramieniu, próbowałam się dostać do tylnego wyjścia. Kiedy już prawie przy nich byłam, usłyszałam wywarzanie drzwi i głośne krzyki. Do domu wpadło mnóstwo antyterrorystów, którzy na swoich kamizelkach mieli wielkie drukowane litery "DEA"*. Zrozpaczona obserwowałam przez uchylone drzwi jak szarpią Niall'a, ciągnąc go do wyjścia. Otrząsnęłam się szybko i wybiegłam z domu prosto w otchłań nocy. Nie zwalniałam tempa, dążąc do domu naszych przyjaciół. Zauważyłam, że Elena czeka już na nas. Wbiegłam na ganek cała zaryczana.
-[t.i], daj mi małą. Mike już idzie.
Powiedziała przejęta. Kilka później obok niej pojawił się jej mąż. Postawiłam Hope na ziemi i pocałowałam ją w czółko.
-Mama zaraz wróci. Zostań z ciocią.
Posłałam jej słaby uśmiech. Mike złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć na tył domu.
-Wyjmij pieniądze.
Nakazał.
-Nie.
-[t.i]!
-Nie!
Wrzasnęłam i wrzuciłam torbę do starej metalowej beczki. Mike patrzył na mnie zaskoczony, więc wyrwałam z jego dłoni mały kanister benzyny. Wylałam całą zawartość na torbę i odebrałam z rąk przyjaciela zapałki. Rozpaliłam jedną i wrzuciłam do beczki, patrząc jak w szalonym tempie torba zajmuje się ogniem. Łzy zaschły na moich policzkach a strach powoli ulatywał jak dym z ognia.
-Wracajmy.
Poprosiłam i powoli ruszyliśmy w stronę domu. Światła policyjnych syren nadal oświetlały ulicę, z tym, że było ich już mniej. Zacisnęłam oczy i weszliśmy do środka.
-Gdzie Hope?
-W pokoju na górze.
Poinformowała mnie zmartwiona Elena. Skinęłam głową i wspięłam się po schodach na piętro. W pewnym momencie, nie mogąc nad sobą zapanować wybuchłam po raz kolejny płaczem. Oparłam się o ścianę i z bezsilności, zjechałam po niej w dół. Schowałam twarz w dłoniach, gdy usłyszałam skrzypnięcie drzwi. Uniosłam głowę i ujrzałam moją  małą córeczkę. Podeszła do mnie i przytuliła się, siadając na moich kolanach. Objęłam ją ciasno ramionami, chowając nos w jej włosach.
-Kocham cię, skarbie.
Szepnęłam i ucałowałam ją w głowę.
Od dziś, nic już nie będzie takie samo.

________________________________________________________
DEA*- Drug Enforcement Administration, agencja rządowa, która walczy z narkotykami 

Pamiętajcie, że nadal możecie przesyłać swoje prace na naszego maila :) Warunkiem jest jednak, by mieć dużo wolnego czasu! 

Zapraszam Was również na ff mojego autorstwa:
starringrole-fanfiction.blogspot.com
thesame-fanfiction.blogspot.com

40+