Strony

poniedziałek, 24 listopada 2014

Louis

Drogi pamiętniku,

Staczam się. Uciekam przed światem chowając się w ciemnościach własnego umysłu. Jestem jak we mgle. Błądzę w niej. Z każdym krokiem zatapiam się bardziej z dala od cywilizacji. Potrzebuje pomocy. Potrzebuje delikatnych rąk, które wskażą mi drogę. Staczam się... Spójrz tylko na mnie. Upadłem tak nisko, że jako 23- letni mężczyzna prowadzę pamiętnik. Ginę wraz z tobą w tej białej pościeli. Zimno działa na moje skostniałe dłonie jednak nie wypuszczam z nich ciebie ani czerwonych płatków...

          Długopis nagle wypada mi z rąk. Nie jestem w stanie pisać dalej. Gwałtownie zamykam zeszyt chowając go do plecaka. Jego samego zarzuciłem na plecy, w drugą rękę chwyciłem czerwony kwiatek. Wolnym krokiem wyszedłem z domu.

          Na dworze było dość zimno z powodu jesiennej pory. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz spowodowany chłodnym podmuchem. Spomiędzy popękanych warg wydostawała się delikatna para. Jednak szedłem dalej nie przejmując się swoją cienką kurtką  i trzęsącymi się dłońmi. Mocniej ścisnąłem łodygę kwiatka i poczułem coś ciepłego na ręce. To była moja krew. Kolce jeden po drugim wbijały się pod skórę. Jednak ten ból był niczym w stosunku do tego  jak czuję się przez dwa ostatnie lata. Gorąca ciecz delikatnie poplamiła rękaw i liście kwiatu. Widziałem dziwny wzrok innych. Zmartwiony.. Zdegustowany.. Pusty.. Ile osób tyle różnych uczuć lub inaczej okazywanych. Ja tylko szedłem. Nie zwracałem na nie uwagi. Nie odpowiadałem na "Dzień dobry" czy pytania typu "Wszystko w porządku?". Milczałem i ze spuszczonym wzrokiem doszedłem aż na cmentarz. Mijałem dziesiątki nagrobków. Tyle wylanych łez na poszczególnych, które na wieki się na nich odznaczyły. Tysiące zniczy i setki kwiatów na mniej lub bardziej zadbanych płytach. Są tu takie sprzed 1950 roku, a także te które umiejscowiono tutaj kilka miesięcy temu. W ziemi pogrzebane na wieki małe dzieci i nastolatkowie, dziadkowie i babcie, ojcowie i matki. Zginęli w skutek nieszczęśliwego wypadku, nagłej choroby lub czasu. Tak wiele z nich nie zasłużyła na to by zastać w jednej pozycji na nie wiadomo ile lat.. wieków.. 

          Błądząc pomiędzy zaginionymi historiami, w końcu znalazłem ten wyjątkowy. Prosty i zadbany. Spojrzałem na nagrobek gdzie litery układały się w kilka słów. 

Mia Moore
1993-2013
"Nigdy nie żyj w obawie przed śmiercią"

Delikatny uśmiech wpłynął na moją twarz. Trzymała się tego cytatu odkąd podłapała go od mojego przyjaciela. Był jak jej maksyma. Złota myśl, której przestrzegała. 
Wzrok zjechał na widniejące obok małe zdjęcie. Miała na nim swoje kujonki i delikatnie roztrzepane włosy. W dole było widać kawałek jej ulubionego granatowego sweterka. Samotna łza spłynęła mi po policzku. Starłem ją po czym położyłem kwiatek na brzegu pomnika. Zebrałem te zwiędłe i wraz ze zużytymi zniczami wyrzuciłem. Zapaliłem te które pogasły zanim usiadłem na przeciw na ławce. Przymknąłem powieki zwracając twarz lekko ku górze i szeptem zacząłem wypowiadać chyba wszystkie znane mi modlitwy. Gdy skończyłem otworzyłem powieki i ze smutnym uśmiechem spojrzałem na fotografię. 

-To już dwa lata. Rozumiesz to skarbie? Najpierw rok przeleżałaś w śpiączce aż odeszłaś. Na początku miałem ci to za złe ale w końcu uświadomiłem sobie, że to nie była złość tylko ból po stracie. Już od dwóch lat nie mogę słyszeć twojego cudownego śmiechu i widzieć iskierek w oczach. Pamiętam jak podczas całego roku gdy leżałaś podłączona do maszyny praktycznie co dzień siedziałem obok. Prawie co dzień opowiadałem Ci co się wydarzyło. Jak mają się chłopaki. Najbardziej cierpiałem w trakcie trasy. Obwiniałem się, ze nie mogę trzymać Cię za rękę w takich chwilach. Gdy tego jednego dnia przyszedłem i nie zastałem Cię w sali zacząłem panikować. Pobiegłem do lekarza i krzycząc na niego nie dałem mu dojść do słowa. Gdy się uspokoiłem powiedział mi o co chodzi. Potem znów był krzyk. Wypierałem się tego i nie przyjmowałem do wiadomości. Wtedy było to chyba najlepsze co mogłem zrobić i do czego byłem zdolny.

Siedziałem tam zupełnie sam z trzęsącą się szczęką jednak czułem, że ona mnie słyszy. Może nie było jej koło mnie ale chłonęła każde słowo. 

-Pamiętam jak pierwszy raz Cię pocałowałem. Kopnęłaś mnie wtedy w kostkę krzycząc, że  nie jesteś do wykorzystania. Trzy dni Ci się tłumaczyłem aż w końcu się pogodziliśmy. Pamiętam jak zrobiłaś się cała czerwona. To było naprawdę urocze. Zawsze byłaś ostrożna w tym co robisz i jak. Tęsknię za tym. Tęsknię za Tobą Mia. 

Na policzku poczułem dwie mokre smugi. Starłem je szybko i rozejrzałem się w koło. Robiło się już ciemno co oznaczało, ze jestem tu od dobrych kilku godzin. Było co raz chłodniej i zrywał się wiatr. Ręce tak zmarzły, że zrobiły się prawie sine. Nie mogłem się jednak zdobyć na to by wstać i iść do domu. Kusiła mnie wizja ciepłej i  gorącej herbaty jednak niewidzialna linka jakby przywiązała mnie do ławki.

-Louis?

Za sobą usłyszałem głos, na który podskoczyłem zdenerwowany. Otworzyłem szerzej oczy na widok dziewczyny. Po dłuższym przyjrzeniu się zobaczyłem, że stojąca na przeciw osoba nie jest Mią tylko łudząco ją przypomina. Obie miały długie ciemne włosy i podobny kolor oczu. Podobne rysy twarzy choć u Mii były one delikatniejsze.

-Leight? Jak długo tu stoisz?

Tylko to wtedy zdołało wyjść z moich ust. Ona nieco się wycofała. Nie odpowiedziała. Przeniosła swój wzrok na nagrobek zanim do niego podeszła. Stojąc i wpatrując się jak ja wcześniej, w zdjęcie dziewczyny przeżegnała się. Stanąłem za nią gdy odmawiała krótkie modlitwy. 

-Dobrzy ludzie tak szybko odchodzą często zaznając zbyt  mało miłości choć najbardziej na nią zasługują. Ona była takim człowiekiem.. dobrym z wielką miłością ale krótką. Jak ty byś ją opisał?
-Nie wszystkie anioły mają skrzydła. Ona była aniołem zesłanym na ziemię ale najwidoczniej zbrakło jej tam na górze. Po części się nawet nie dziwię. Gdybym miał ją przy sobie nie pozwoliłbym jej odejść. 
-Wiesz, że musisz iść dalej?
-Mam ją zostawić? Odkochać się?
-Tego nie powiedziałam. Musisz iść dalej z nią w połowie serca. Drugą powierz komuś innemu. Nie da się odkochać, musisz się nauczyć żyć bez niej.

Wpatrywałem się w nią nie wiedząc dokładnie co powiedzieć. Gdy milczałem ona mówiła dalej to było...

... takie dziwne. Mówiła jakby sama nie wiedziała dokładnie co. Słowa wypływały prosto z jej serca. Jeszcze nigdy nie widziałem człowieka tak  zatraconego we własnych słowach, przemyśleniach. Ale to właśnie one szukały mnie w tej mgle. Próbowały prowadzić w stronę cywilizacji. Odganiały ból i kryjące się w niej przeszkody. Wiesz co jest w tym najdziwniejsze? Wiem, że Leight też była aniołem. I to ONA mi go zesłała. Wierzę w to...

          Zamknąłem pamiętnik i odłożyłem długopis. Od opisywanego dnia minął już tydzień, a ja ponownie stawałem się częścią świata. Biała, mrożąca pościel pochłaniająca mnie została rozgarnięta, a nastąpiło ciepło. Powoli oswajałem się z bólem i go akceptowałem. Jednak nigdy nie zapomnę o Mii. Była, jest i będzie moją pierwszą miłością, ukojeniem i wybawieniem. I to znów po części ona mi pomogła. Wyciągnęła do mnie rękę wraz z dawną przyjaciółką.

*2 years later*

Drogi pamiętniku,
To jest mój pierwszy wpis od dawna ale również mój ostatni. Kończę z tym ponieważ na dobre uwolniłem się od zimna. Nie uwierzysz co się dzieje. Żenię się. Właśnie w tym momencie. Za dosłownie kilka chwil mam wyjść do ołtarza do mojej narzeczonej. Z nią idę dalej jednak w sercu nadal jest miejsce również dla Mii. To dwie z trzech najważniejszych dla mnie kobiet. Trzecią jest sześciomiesięczna Diane. Moja mała córeczka. Jest podobna do mamy i ma moje oczy. Jednak myślę, że z Leight postaramy się o rodzeństwo dla małej. Bryan? Podoba mi się... 
Za kilka minut będziemy oficjalną rodziną. Sądziłem, że będę się bać jednak uczucie, które mnie wypełnia jest dalekie od strachu. To chyba miłość. Prawda? 
Mam 25 lat. Za kilka chwil będę żonaty. Mam dziecko. Mam pracę. Mam 25 lat i kończę ten pamiętnik. Wrzucę go w zimie do kominka lub w dramatyczny sposób pozbędę się go wpuszczając w odmęty rzeki z Tower Bridge. Żegnaj pamiętniku. Zabierz ze sobą moje tajemnice...

~.~

I jest :) Mam nadzieję, ze się spodoba. 
Pamiętajcie hashtag #annie1126   i twiteer @annie1126imagin
Liczę na opinię w komentarzach. 

Kisses~ Vic. ♥


23 komentarze:

  1. Nie potrzebnie ten "2 years later"
    Po prostu dwa lata później .__.
    Ogólnie tego nie rozumiem ;-;
    Jaką czcionką jest pisany wpis do pamiętnika? Przemyślenia?
    Chyba jestem mało kumata ;_____;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest proste i logiczne. Przechylona kursywa to wpis w pamietniku poza tym jest zapoczatkowe "drogi pamietniku" pogrubiony druk to to co mysli i dzieje sie a pochylony druk z myslnikiem przed to dialogi...

      Usuń
  2. Rozbilas moje serce na tysiac kawalkow

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten imagin jest cudowny, idealny. Do tej pory nie mogę powstrzymać łez. Po prostu cudo

    OdpowiedzUsuń
  4. kiedy o Harrym i nauczycielce ?????????????/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. podpisuję się pod pytanie , kiedy o Harrym i Nauczycielce ????

      Usuń
  5. Siedzę i płaczę... to było naprawdę piękne :'( I smutne :'( Jejku...

    OdpowiedzUsuń
  6. To takie piękne *-* po prostu się wzriszyłam

    OdpowiedzUsuń
  7. Daje okejke <3 :* masz talent :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo mi się spodobał, naprawdę ciekawa praca, cieszę się, że została napisana, chociaż jest smutna:(

    OdpowiedzUsuń
  9. Napiszesz 10 czesc Harrego? Super imagin :*

    OdpowiedzUsuń
  10. o boże jakie to jest piękne! smutne, ale piękne! Dziękuje :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Od dawna nie czytałam lepszego imagina ... po prostu rozwalilas mnie emocjonalnie ... jesteś boska ❤ ❤

    OdpowiedzUsuń