Strony

sobota, 2 marca 2013

Imagin Louis part 3

-Ałłć!!
Czuła jak jej policzek pulsuje po siarczystym uderzeniu. Rozbłysło światło i zauważyła przed sobą matkę-kobietę, która przed chwilą ją uderzyła. Spojrzała w jej oczy i odczytała w nich ogromną złość. Bez słowa wyminęła ją i pobiegła do swojego pokoju. Policzek nadal ją bolał. Opłukała swoją twarz lodowatą wodą co dało tylko chwilowe ukojenie. Przebrała się w piżamy i ułożyła w łóżku. Sięgnęła po telefon, wykręcając numer ukochanego.
-Tęsknie-usłyszała jego głos. Lepszego powitania nie mogła sobie wyobrazić.
-Spotkamy się jutro?-zaproponowała.
-Oczywiście. 
-Moi rodzice o 14 idą do pracy, zostanę sama, więc możemy posiedzieć u mnie.
-Okej, będę przed 15.
-Super! Kocham Cię. Dobranoc.
-Dobranoc (T.I).
Odłożyła urządzenie na bok i wtuliła się w poduszkę. Po chwili spała jak niemowlę.


~~~~

Przebudził się przed świtem z uczuciem pustki. Przekręcił się na bok i przez chwilę czuł słodki zapach perfum, typowych dla nastolatek. Zrobił to. Zrobił to z szesnastoletnią dziewczyną i co najważniejsze wiedział, że ją pokochał. Może to dziwne, ale miłość taka jest. Skomplikowana, dziwna, niepojęta, a zarazem tak fascynująca. Zerknął na zegarek. 4.53. Znowu się przekręcił tym razem na prawy bok. Twierdząc, że to niewygodna pozycja ułożył się na brzuchu, ręce wsuwając pod poduszkę. Zamknął oczy i wyobraził sobie (T.I). Jak śpi w różnych śmiesznych aczkolwiek wygodnych pozycjach. Następnie wyobraża sobie jak przedstawia ją rodzinie i znajomym. Jest gotowy to zrobić choćby zaraz. Kocha ją i nie chce tego ukrywać. Wreszcie udaje mu się ponownie zasnąć.

~~~~

Obudziła się w samo południe i rozglądała się po pomieszczeniu. Kilka rozrzuconych ubrań, sterta książek na biurku, ściany poobklejane plakatami i zdjęciami. Musi tu trochę posprzątać. Wygramoliła się z łóżka i wsunęła stopy w ulubione kapcie. Rozpoczęła poranną toaletę, tak że przed 13 zeszła na śniadanie. Ojciec siedział przy stole czytając gazetę, matka pichciła coś przy kuchence. (T.I) wyjęła z lodówki mleko i nalała do miseczki. Następnie dosypała ulubione płatki śniadaniowe i zajęła miejsce przy stole, naprzeciw taty. Spojrzała na artykuł na pierwszej stronie. Kolejny skandal polityczny. Metro świętuje 150 lat. Nic ciekawego. Przerzuca wzrok na ostatnią stronę. Kondolencje. Czuje dziwny skurcz czytając nazwisko podobne do nazwiska jej przyjaciółki i nagle wszystko jest tak jakby przez mgłę. To jest  jej przyjaciółka. Jeszcze raz odczytuje imię oraz nazwisko w obawie, że może jej się to wydawało. 
-Dzwoniła pani (N.T.P). Zaprosiła nas na pogrzeb a później też na poczęstunek-powiedziała mama, która nadal stała odwrócona.
(T.I) spojrzała na nią otumanionym wzrokiem. Odeszła od stołu, kierując się w stronę łazienki. Spryskuje twarz wodą i czuje się odrobinę lepiej. Przynajmniej może racjonalnie myśleć. Poszła do swojego pokoju i usiadła przy biurku. 13.18. Zalogowała się na facebook'a, ale zrobiła to tylko po to, by wpatrywać się w swoje zdjęcie profilowe. Ona i (I.T.P) umazane ciastem. Pamięta kiedy zrobiono to zdjęcie. Kilka miesięcy wcześniej, podczas 16 urodzin (I.T.P). Nawet nie zauważa, kiedy z jej oczy wypływają strumienie łez. Gdzie jest Louis? Ktoś musi ją przytulić.
Ogarnęła emocje i wzięła się za sprzątanie. Jej pokój nigdy nie był tak czysty. Przebrała się w coś luźnego i położyła na łóżku, cierpliwie czekając na przybycie Louis'a. Kilkanaście minut przed 14 słyszy głos rodziców, którzy wychodzą do pracy. Obróciła się przodem do okna i wpatrywała w nie. Kilka chwil później usłyszała dzwonek. Wstała i spokojnym krokiem zmierzyła w kierunku drzwi.
-Dzień dobry!-pocałował ją i przeszedł przez próg. 
Gestem ręki skierowała go na schody. Ledwie przekroczyli drzwi od jej pokoju, a Louis wpił się zachłannie w jej wargi. Ułożył jej ciało no łóżku. Całował jej szyje, gładził przedramiona. Oddali się uczuciu. 2 godziny później leżą nadzy przykryci kołdrą. (T.I) wtulona w jego tors nasłuchuje jak śpiewa. Śpiewa cicho, czysto, magicznie tak, że znajduje w jego głosie ukojenie. 
-Chcę byś poznała moich rodziców-oznajmia.
Podniosła na niego wzrok i delikatnie się uśmiechnęła.
-Dobrze-odpowiada i ponownie opada na jego klatkę.
-Kocham Cię-szepcze (T.I)
-Ja Ciebie też...
I leżą tak pogrążeni w uczuciu. Niewątpliwie, gdyby nie on śmierć przyjaciółki załamałaby ją do granic możliwości. Jest mu wdzięczna za to, że po prostu jest.


~~~~

-Louis może zostaniesz na kolację? Porozmawiamy-powiedziała mama (T.I)
(T.I) spojrzała na swojego chłopaka, który uśmiechnął się do niej.
-Jeśli (T.I) nie ma nic przeciwko temu....
-Nie mam-obdarzyła go pocałunkiem.
Zajęli miejsca przy stole.
-Więc czym się zajmujesz?-zapytał tata.
-Jestem w zespole.
-W zespole?
-Tak, razem z przyjaciółmi tworzymy zespół muzyczny.
-A ile tak właściwie masz lat?-wtrąciła się matka.
-21
Pomysł, by rodzice poznali Louisa był kiepski. Zadawali mnóstwo pytań, a (T.I) nie potrafiła ich powstrzymać. Spędzili z nimi jeszcze półgodziny i odeszli od stołu. 

~~~~~

-Dziękuję, że przyszedłeś-przytuliła się do Louisa.
Stali na chodniku obok jego samochodu. Żadne z nich nie potrafi się pożegnać.
-Kocham Cię. -pogłaskał czule jej policzek i pocałował ją.
-Zobaczymy się jutro?
-Nie mogę, cały dzień mamy próby. Obiecuję, że zadzwonię wieczorem.
-Ale w poniedziałek będziesz prawda?
-Oczywiście, że tak. Przyjadę po ciebie przed 11.
Jeszcze raz ją pocałował, po czym wsiadł do samochodu i zniknął w otchłani miasta.

~~poniedziałek~~

Nie śpi już od kilku godzin. Tępo wpatruje się w widoki za oknem. To dziś. Dziś na zawsze rozstanie się z (I.T.P), jej najlepszą przyjaciółką. Pomyśleć, że jeszcze miesiąc temu były pokłócone i nie odzywały się do siebie przez kilka dni. Straciły tyle czasu.
 8.03. Podniosła się z łóżka i wzięła przygotowane ciuchy. Uległa namowom matki i ubrała czarną sukienkę do tego czarne rajstopy i buty. Włosy ułożyła w kłosa i była gotowa. Miała jeszcze sporo czasu, więc zeszła na dół.
-Cześć kochanie-przywitała ją matka.-ładnie wyglądasz. Miałyśmy rację co do tej sukienki.
(T.I) bez słowa podeszła do mamy i wtuliła się w nią. 
-Ciii.....nie płacz-pocieszała ją-spokojnie (T.I).

~~~~

-(T.I) Louis przyszedł!!-zawołała matka z dołu.
(T.I) zbiegła ze schodów i wpadła w ramiona chłopaka.
-Jedziemy?-zapytał.
Przytaknęła głową i chwyciła jego rękę. 

~~~~

W tamtej chwili Louis był wspaniałym oparciem dla (T.I). Pozwalał jej płakać w swoich ramionach, ignorował wścibskie spojrzenia przybyłych. Jego ukochana potrzebowała go i to się tylko liczyło. Po pogrzebie udali się na poczęstunek, z którego i tak po godzinie zwiali. Pojechali do niego. Siedzieli razem w ciemności nie odzywając się do siebie. (T.I) i tak by go nie słuchała, za bardzo była roztrzęsiona śmiercią tak bliskiej osoby. 

~~jakiś czas później~~
Zamieszkali razem, mimo sprzeciwu jej rodziców. Za bardzo go kochała by nie zgodzić się na jego propozycję. 
Wszystko dobrze się układało. Poznała jego przyjaciół i rodzinę, media były zbulwersowane, ale to było nieważne. Mieli siebie-mieli wszystko. Dopóki nie pojawiła się ona. Nienawiść spowodowana obecnością tej drugiej.....

___________________
3 komentarze=next part

4 komentarze:

  1. Dawaj nexta! ! O moj bozeeee... Co sie stanie? ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Śliczny <3 chce następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dodaj następny, jestem ciekawa co sie stanie :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham go i nic tego nie zmieni

    OdpowiedzUsuń