Strony

wtorek, 4 listopada 2014

Harry

kursywa-wspomnienia 

muzyka(pamiętajcie o replay'u)

Szedłem środkiem chodnika, omijając spieszących dokądś przechodniów. Sklepowe wystawy były pełne świątecznych symboli, jak Mikołaje, czy choinki, a pod nimi prezenty. Mimo, że do świąt pozostał miesiąc ludzie zdążyli już oszaleć na ich punkcie. Naciągnąłem na uszy czapkę, chowając pod nią związane włosy. Przyspieszyłem kroku i skupiłem się na czubkach swoich butów, nie zwracając uwagi na to, czy kogoś potrącam, czy nie. Świat był mi zupełnie obojętny, a wszystko za sprawą jednej dziewczyny. Zakochałem się do szaleństwa, a potem okazało się, że ona kocha mojego najlepszego przyjaciela. Świetnie.
-Cholera.
Przekląłem cicho, co zdarza mi się naprawdę rzadko.
-Przepraszam, j-ja, ja nie chciałam, po prostu mój pies zaginął i próbuję go odnaleźć, i-i nie wiem co robić, bo od dwóch dni go nie ma, a to jeszcze szczeniak, boję się, że coś mu się stało i-i..
Patrzyłem na dziewczynę, która wyrzucała z siebie słowa  z prędkością światła, zbierając z ziemi jakieś kartki. Schyliłem się i pomogłem jej, nie przestając jej obserwować. Blond grzywka wystawała spod jej siwej czapki, nachodząc na prawe szkło jej okularów. Nie patrzyła na mnie, tylko cały czas uporządkowywała kartki. Po minucie zebraliśmy wszystkie, a ja przyjrzałem się ogłoszeniu, które trzymałem w dłoni. Na górze widniał duży napis "ZAGINĄŁ SZCZENIAK", a pod spodem zdjęcie małego szczeniaka, który przechylał głowę w bok. Pod zdjęciem znajdowało się kilka informacji i numer telefonu właściciela.
-Dzięki.
Powiedziała, gdy podałem jej kartki. Wstaliśmy, a ja dostrzegłem jak niska jest. Sięgała mi zaledwie do ramion. To było śmieszne, gdy zadzierała głowę do góry, by móc na mnie patrzeć.
-Jeszcze raz przepraszam.
-W porządku, ja również powinienem uważać.
Zapadła między nami cisza, którą wykorzystałem na przyglądaniu się jej. Czubek jej nosa i policzki były zaczerwienione od zimna. Jej małe usta, były lekko rozchylone, a szaro-zielone oczy wpatrywały się w moje zza szkieł okularów.
-Przepraszam, ale muszę już iść. Zostało mi jeszcze sporo ogłoszeń do rozwieszenia.
Zmarszczyłem brwi i skinąłem głową.
-Powodzenia.
Dziewczyna skinęła głową i posyłając mi delikatny uśmiech, wyminęła mnie i poszła dalej. Obserwowałem przez chwilę jak przedziera się przez tłum ludzi. Wreszcie odwróciłem się i ruszyłem dalej.
*

Wysiadłem z autobusu, kierując się w stronę parku. Był to dobry skrót od mojego mieszkania do bloku Nick'a. Droga zajmowała mi zwykle 10 minut, jednak tym razem, z powodu remontu małego mostu, którym można było dostać się na drugą stronę parku, musiałem przejść inną drogą. Szedłem powoli, obserwując łyżwiarzy, którzy jeździli po tafli sztucznego lodowiska. Mijając aleję, która latem słynie z najpiękniejszych krzewów, usłyszałem ciche skomlenie. Zatrzymałem się i skupiłem na tym dźwięku. Dobiegał z zarośli, a gdy zacząłem je przeszukiwać, znalazłem małą, czarną kulkę, która na mój widok się ożywiła. Z trudem podniosła się i przekrzywiła głowę na bok. Zauważyłem, że trzyma przednią łapę w górze. Z trudem udało mi się wydostać psa z zarośli, a gdy już to zrobiłem, wysłałem wiadomość do Nick'a, że dziś nie uda nam się spotkać.
-Gdzie jest twój pan, hm?
Spytałem, patrząc na psa i idąc w stronę wyjścia z parku. Jedyne co przychodziło mi do głowy to udanie się do weterynarza, by przebadać psa. Rozglądałem się w poszukiwaniu kogoś, kto mógł być ewentualnym właścicielem zwierzaka, ale nikt nie zdawał się go szukać. Po kilkudziesięciu minutach znalazłem się w małej poczekalni, czekając, aż weterynarz będzie wolny. Gdy już do tego doszło, szczeniak został dokładnie przebadany. Okazało się, że miał stłuczoną łapę i był wygłodzony, poza tym jego stan był dobry i wyglądało na to, że musiał uciec swojemu właścicielowi. Zapłaciłem za wizytę i wyszedłem razem z psem na zewnątrz. Przez ten czas, który go miałem, zdążył się do mnie przywiązać i  byłem  zmuszony do noszenia go na rękach. Dotarliśmy do mojego mieszkania, po drodze wchodząc do sklepu zoologicznego i kupując dla niego karmę. Pierwsze dwie godziny nie tknął jedzenia, tylko chodził  po moim mieszkaniu, oznaczając je swoim moczem. Gdy mu się to znudziło, zjadł i napił się wody, by następnie zacząć ocierać się o moje nogi. Podniosłem go i położyłem na swoich kolanach, siadając na kanapie. Zacząłem przyglądać mu się uważnie, zastanawiając się, co zrobić. Nie mogłem go zatrzymać, a jego właściciel z pewnością się martwił. Postanowiłem, że następnego dnia przygotuję ogłoszenia i spróbuję odnaleźć właściciela. Do tego czasu, na przemian karmiłem go, bawiłem się i sprzątałem po nim.
*

Pies, bo tak go nazwałem (wiem, że to mało oryginalne) był ze mną przez 3 dni. Po tym czasie, w sobotni wieczór, który powinienem był spędzić na imprezie, a jednak siedziałem w domu, zadzwonił mój telefon. Numer był nieznany, więc pomyślałem, że może ktoś wreszcie zainteresował się szczeniakiem. 
-Halo?
-Dobry wieczór, dzwonię w sprawie psa z ogłoszenia. Jestem przekonana, że to mój szczeniak, który niedawno zaginął, jeśli mi pan nie wierzy, to ja mogę...
-Kiedy może go pani odebrać?
Przerwałem dziewczynie, rozbawiony. 
-Jak najszybciej.
-W takim razie, może za godzinę w Hyde Parku przy lodowisku?
Dziewczyna milczała przez kilka sekund.
-Okey. Czy z psem wszystko w porządku?
Popatrzyłem na małą kulkę, która leżała zwinięta w rogu kanapy, śpiąc. 
-Ma stłuczoną łapę, ale byłem u weterynarza i wszystko będzie w porządku.
-O mój Boże, całe szczęście... Do zobaczenia.
-Cześć.
Rozłączyłem się i wstałem z kanapy, po czym poszedłem do sypialni. Wciągnąłem na siebie wełniany sweter, ubrałem płaszcz, czapkę i buty, po czym wziąłem delikatnie psa na ręce i wyszedłem z mieszkania. Po niespełna 40 minutach znalazłem się w umówionym miejscu. Jak zwykle o tej porze, lodowisko było przepełnione ludźmi, a w tle grała świąteczna muzyka. Usiadłem na jednej z pobliskich ławek, upuszczając psa na ziemię. Sprawdziłem godzinę i wysłałem sms'a do znajomych, a gdy podniosłem wzrok znad ekranu telefonu, psa nie było przy mojej nodze. Ożywiony, rozejrzałem się wokół, ale nigdzie go nie dostrzegłem. Ten pies miał dar do uciekania. Zdecydowałem się zacząć go szukać, a pierwsze co zrobiłem to obszedłem dookoła lodowisko. Po 15 minutach szukania i nawoływania, usiadłem z powrotem na ławce. Świetnie, co powiedzieć dziewczynie? 
-Scooby!
Z mojej lewej strony dobiegł dziewczęcy pisk, a sekundę później rozległo się ciche szczekanie. Zaciekawiony spojrzałem w tamą stronę i zobaczyłem znajomą dziewczynę, która przytula do siebie Psa. Od razu uderzyłem się w czoło. Jak mogłem nie skojarzyć?! 
Podszedłem do niej, a ta od razu zadarła głowę do góry, by mogła na mnie spojrzeć. Uśmiechnąłem się rozbawiony. Blond grzywka znowu nachodziła na jej okulary. 
-To ty.
Powiedziałem, a ona skinęła głową.
-To ty.
Odpowiedziała, z delikatnym uśmiechem. 
-Co się z tobą działo, Scooby? Martwiłam się!
Zwróciła się psa, mocniej go ściskając. 
-Scooby?
Spytałem rozbawiony.
-Tak.
-Jak Scooby Doo?
-Może.
Wzruszyła ramionami, i do tej pory nie wiem, czy to przez panujący chłód, czy przez zawstydzenie, jej policzki się zaróżowiły. 
-Jestem Harry.
Wyciągnąłem dłoń w jej stronę, a ona ją uścisnęła nieporadnie, ponieważ nadal trzymała psa.
-[t.i].
Uśmiechnąłem się, chowając ręce do kieszeni płaszcza.
-Dziękuję, że się nim zająłeś. Oczywiście zwrócę ci wszystkie pieniądze jakie na niego poszły, tylko muszę poczekać...
-Nie ma sprawy.
Przerwałem jej, a ta uśmiechnęła się nieśmiało. 
-Przestań, muszę ci się jakoś odwdzięczyć.
-Zaproś mnie na kawę.
Oznajmiłem, wzruszając lekko ramionami. [t.i] przygryzła wargę, odwracając wzrok i przytaknęła.
-Chcesz przyjść do mnie na kawę?
Zapytała nieśmiało, a ja się zgodziłem, nie wiedząc, że ta kawa, będzie pierwszą z kilkudziesięciu razem wypitych kaw. 
*

Przekładam kolejną fotografię [t.i], a oczy jeszcze bardziej zachodzą mi łzami. Od dwóch godzin siedzę w salonie i oglądam zdjęcia, wspominając szczęśliwe dla nas chwile. Scooby leży na podłodze obok mnie. Jest teraz dużym labradorem, który od jakiegoś czasu mieszka ze mną na dobre. Odkładam zdjęcia na bok, gdy słyszę z kuchni dzwoniący telefon. Podnoszę się i idę do kuchni, a następnie odbieram zaniepokojony połączenie od doktor Brett.
-Halo?
Czuję suchość w ustach, a moje serce wali niespokojnie w piersi.
-Miała atak.
Te dwa słowa wystarczą, bym upuścił telefon na ziemię i wybiegł z mieszkania. Gnam ulicami miasta, by jak najszybciej dostać się do kliniki, którą od kilku miesięcy regularnie odwiedzam. Gdy dojeżdżam na miejsce, biegnę do środka, a następnie na odział, na którym leży [t.i]. Chcę wejść do niej, ale zatrzymuje mnie młoda pielęgniarka, która usiłuje utrzymać mnie w miejscu, podczas gdy ja się wyrywam. Wreszcie poddaję się i zrozpaczony podchodzę do szyby, przez którą widać salę [t.i]. Wokół niej gromadzą się lekarze, którzy podłączają ją do respiratora. Ktoś inny sięga po defibrylator i przykłada do jej klatki piersiowej. Ze łzami w oczach obserwuję jak jej drobne, wychudzone i zmęczone długą chorobą ciało, ulega wstrząsom. Zaczynam ryczeć i jest ze mną tylko gorzej, gdy lekarz raz po raz przyciska do niej elektrowstrząsy. Po kilku minutach przestaje i kręci głową w stronę innych. Zaciskam oczy i osuwam się na ziemię. Przyciskam kolana do torsu i chowam twarz w dłoniach, zanosząc się szlochem. Czemu to zrobiła? Dlaczego nie walczyła do końca? Obiecała mi! Obiecała, że  z tego wyjdzie!
-Panie Styles.
Ktoś pomaga mi wstać i podaje jakieś tabletki. Kręcę głową i spoglądam jeszcze raz w stronę [t.i].
-Mogę do niej iść?
Pytam, a pielęgniarka się zgadza. Widzę współczucie na jej twarzy i chcę ją uderzyć, bo nie potrzebuję tego. Wchodzę do sali, w której panuje cisza. Nie zakłóca jej już żaden dźwięk aparatury. [t.i] leży na łóżku, okryta pościelą. Jej oczy są zamknięte. Jest bardzo blada, mogę porównać jej kolor skóry to białej kartki. Za to usta są sine i spierzchnięte, jak zawsze po ataku.
Od 6 miesięcy wiemy o jej nowotworze, a te ataki duszności nasiliły się w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Wiedziałem, że kiedyś się skończą, ale nigdy nie wierzyłem w to, że wraz z nimi skończy się życie mojej ukochanej.
Przysuwam taboret do jej łóżka i siadam na nim. Ujmuję jej wychudzoną dłoń, która staje się chłodniejsza.
-[t.i]...
Zaczynam, a łzy od razu cisną mi się do oczu.
-Obiecałaś...
Szepczę i znów zaczynam płakać.
-Obiecałaś, że mnie nie zostawisz! Obiecałaś mi to!
Wyję z bólu z nadzieją, że Bóg i [t.i] go usłyszą i sprawią, że się obudzę. Że to wszystko okaże się złym snem.
-Mówiłaś, że mnie kochasz...więc dlaczego mnie teraz zostawiasz?
Patrzę na nią i szukam jakiegokolwiek śladu życia, a gdy nie znajduję, wpadam w wściekłość.
-Obiecałaś!!
Krzyczę.
-Obiecałaś, że wygrasz!! Obiecałaś mi to!!
Mój wrzask przywołuje dwóch lekarzy, którzy chwytają mnie za ramiona i próbują wyprowadzić z sali. Miotam się i wyję, bo w przeciwieństwie do [t.i], dotrzymuję obietnic. Nie zostawię jej.
___________________________________________________________________
Cześć!
Dawno nic nie dodawałam, ale o to jestem i mam nadzieję, że z dobrą pracą!
Pojawiła się nowa zakładka "KONTAKT", więc gdybyście miały do nas jakiekolwiek pytania czy coś, to tam znajdziecie nasze adresy :)
Zachęcam również do dzielenia się swoją opinią na tt używając #annie1126

Czekam z niecierpliwością na wasze komentarze! :)

37 komentarzy:

  1. Bardzo się ciesze ze dodalyscie coś o harrym :) ale czekam nadal na tamta część :p

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny <3
    Dawno nie czytałam takiego imagina<3
    Famtastyczny<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny! Po raz pierwszy od dłuższego czasu popłakałam się na czytaniu imagina. Świetny i fantastycznie dobrana piosenka!

    OdpowiedzUsuń
  4. Niesamowity , a koncowka bardzo wzruszajaca - szkoda ze tak smutno sie skonczyl ale zycie nie zawsze jest kolorowe

    OdpowiedzUsuń
  5. Imagin jest cudowny <3 Ten początek był taki wesoły, niektóre momenty nawet mnie rozbawiły "Pies, bo tak go nazwałem..." - to było świetne :D Naprawdę nie spodziewałam się, że tak tragicznie się to skończy i będę ryczeć pod koniec, jeszcze ta reakcja Hazzy... Już ktoś o tym pisał, ale piosenka pasuje idealnie. Naprawdę super :) Pozdrawiam i do następnego ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże świetny imagin!
    Ile mieli lat gdzy umarła?
    Świetnie piszesz!
    Dziękuje
    Next! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. ja pierdziele.. jestem w lekkim szoku z powodu tak drastycznego zakończenia... Siedzę sobie i wyje do komputera... Mało jest imaginów które AŻ tak na mnie działają... WOW

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże bardzo się wzruszyłam xx
    Poza tym fajne imie dla psa Scooby xx
    Kto uważa że ta bajka jest gówniana chyba nie miał przyjemnego dzieciństwa xx Scooby doo to sens życia okey xx

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo smutny!! Ale i tak cudny *.*

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeju łzy mi poleciały *.*
    Piękny i wzruszający ♥
    Weny :*
    Czekam naa kolejną część Niall'a :3

    OdpowiedzUsuń
  11. Kurde... poryczałam się c; genialny, cudowny, świetny, the best! I nie mogę się doczekać kolejnej części o Liam'ie <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak prawie nigdy nie placze, to lza mi poleciala c;

    OdpowiedzUsuń
  13. Jejku, popłakałam się w czasie ostatniego fragmentu ;-; Naprawdę świetne opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  14. kiedy next o Harrym i nauczycielce ?????

    OdpowiedzUsuń
  15. a tak w ogóle świetny imagin ;3 prosty i piękny : )

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja pier*ole te imaginy zą fajne ale dodawane tak rzadko że szkoda tracić na was czas

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie po co czytasz przecież nikt ci nie każe. Nie musisz marnować swojego "cennego" czasu i swojego marnego życia.
      Mogę się założyć że ty nigdy nawet w połowie nie osiągnełabyś takiego sukcesu i nie umiałabyś tak pisać a imaginy dodawałabyś raz w miesiącu o ile w ogóle bo nikt by tego nie czytał!

      Pozdrawiam Doma <3

      Usuń
  17. Wow cudowny imagin. Na początku zapowiadał się tak wspaniale i wesoło a tu nagle na końcu taki smutas. Szkoda że ona umarła ale w prawdziwym życiu nie zawsze jest kolorowo niestety :-(
    Po raz pierwszy od naprawdę długiego czasu popłakałam się (mnie się nie da tak łatwo wzruszyć, jestem twarda ;-)). Jest tylko kilka imaginów które sprawiające że moje serce staje się miękkie i ten zdecydowanie do nich należy.

    Pozdrawiam Doma

    OdpowiedzUsuń
  18. Aaaaaaaa!!! Piękny *.*
    Zapraszam do mnie: http://forever-fanfiction-niall-horan.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Świetny *.*
    Zapraszam w wolnym czasie : http://dontforgetwhereyoubelong10.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. Cudny nie mogę już się doczekać następnego ach strasznie się nie cierpliwie ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Kiedy next o Harrym i nauczycielce , juz nie moge sie doczekac

    OdpowiedzUsuń
  22. Cudny ale jestem lekko podenerwowana tak długą przerwą heh :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Dlaczego opis tej dziewczyny przypomina mnie? haha

    OdpowiedzUsuń